Tylko ty 1
Dodane przez Aquarius dnia Maja 26 2018 10:30:30



Promienie zachodzącego słońca odbijały się w wodzie cudowną paletą barw. Olbrzymia kula ognia powoli chowała się za horyzontem kończąc kolejny dzień. Słońce zachodziło, aby rankiem znów wstać na nowo rozpoczynając nowy, piękny dzień. Ryu stał na skale parząc na to zapierające dech zjawisko. Jego jasne włosy rozwiewał lekki wiatr pochodzący z nad oceanu, a niebieskie oczy rozkoszowały się widokiem czerwono - żółto - pomarańczowego nieba. Z zachwytem obserwował to wspaniałe widowisko. Wtedy czuł nadzieję na lepsze jutro. Do jego uszu docierał uspokajający dźwięk fal, które spokojnie rozbijały się o pobliskie skały. Na jego ustach pojawił się od dawna nie goszczący delikatny uśmiech. Mimo tego, że bał się jutrzejszego dnia, poczuł spokój w swoim skołatanym sercu. Jutro musi ponownie stawić czoło życiu i miał nadzieję, że to co przyniesie mu los będzie dobre.
Czarnowłosy chłopak opuścił dom swego kochanka późną nocą. Chciał się zabawić w ten ostatni dzień wakacji. To była jego ostatnia wizyta u niego. Chłopak znudził mu się po tygodniu i Kei miał nadzieję, że wkrótce wyrwie kogoś nowego. Po co mu były jakieś związki, dla niego liczyła się zabawa i prawie co noc inny kochanek był jej podstawą. Czasem z jakimś spotykał się przez kilka dni, ale szybko ich odtrącał. Owszem swoim postępowaniem ranił swoich partnerów, ale nie był czuły na ich błagania, aby ich nie zostawiał. Nie miał serca, dawno temu je zgubił i nie miał ochoty go odnaleźć. Nie było to jego winą, że był cholernie przystojnym osiemnastolatkiem i faceci sami pchali mu się do łóżka. On tylko korzystał z tego i brał co dawali. Wredny uśmieszek wkradł się na jego usta. Jutro nowy dzień i ponownie będzie mógł zapolować.

***


Obudził się w szoku, łapiąc intensywnie powietrze. Otarł dłońmi mokrą twarz i rozejrzał się wokół. Jego wzrok zatrzymał się na wysokiej, czarnowłosej chmurze gradowej, która trzymała w ręku litrowy garnek w którym zapewne znajdowała się woda zanim wylądowała na nim, biednym i śpiącym w objęciach Morfeusza chłopaku.
- Co ty kurde robisz?!
- Nie musiałbym tego robić gdybyś wstał o przyzwoitej porze.
- Co? Jaka przyzwoita pora? Ledwie dzień się zaczął. Dopiero zasnąłem. Jakoś wczoraj nie budziłeś mnie z samego rana. Chcę spać. - Kei położył głowę ponownie na poduszce i zaraz się podniósł - Moja pościel jest mokra!
- Wstawaj. Wakacje się skończyły. Dziś wracasz do szkoły. Masz pół godziny na prysznic i ubranie się.
- Powiedziałem, że chcę spać.
- Gdybyś nie wałęsał się po nocy to byś się wyspał. Znów się zabawiałeś? Kogo tym razem przeleciałeś?
- Nic ci do tego!
- Nie wiem po co ja się tobą przejmuję.
- Bo jesteś moim bratem?
- Bratem, nie matką i wstawaj, albo rób co chcesz. - Eiji machnął zrezygnowany ręką i skierował się do wyjścia z pokoju młodszego brata. Zawsze odkąd pamiętał chłopak sprawiał mu problemy, a on się starał, żeby Kei mimo braku matki i wiecznie zajętego ojca, wyrósł na porządnego chłopaka i teraz patrząc na niego coraz bardziej upewniał się w tym, że mu się to prawdopodobnie nie udało.
- No dobra już wstaję. Zrobisz mi śniadanie? Jestem piekielnie głodny.
Eiji spojrzał na brata ze zwycięskim uśmiechem.
- Co się tak szczerzysz?
- Wygrałem, wstałeś.
Kei uśmiechnął się krzywo, podnosząc się z łóżka. Brat zlustrował go wzrokiem.
- Wyglądasz jak by cię pociąg przejechał. - Kei nie skomentował tego - Zbieraj się czas ucieka - pokazał mu palcem godzinę na stojącym na komodzie zegarze i wyszedł z pokoju.
- Mam go po dziurki w nosie. Wiecznie się mnie czepia - wszedł do łazienki i zdjął z siebie bokserki. Odkręcił wodę pod prysznicem, starając się puścić więcej zimnej wody. Potrzebował orzeźwienia. Wczoraj faktycznie przesadził. Po wyjściu od swojego byłego już kochanka wstąpił do Haru, gdzie przesiedział do czwartej rano. Chłopaka w klubie nie było, ale on i tak świetnie się bawił tańcząc i pijąc. Wszedł pod orzeźwiający prysznic, poczuł dreszcze z zimna i stwierdził, że to nie był dobry pomysł i szybko odkręcił więcej ciepłej wody. Wyciągnął rękę po żel stojący na półeczce obok i nalał odrobinę na dłoń. Zapach cytryny rozniósł się po kabinie. Umył się szybko i już wybudzony wyszedł spod prysznica. Nie wycierając się podszedł do umywalki i z szafki obok wyjął pastę oraz szczoteczkę. Spojrzał w lustro i skrzywił się. Pod oczami miał sińce od niewyspania. Wyglądał okropnie.
- Naprawdę przesadziłem - po chwili jednak dodał - Warto było - uśmiechnął się szeroko. Umył swoje białe zęby. Twarz przetarł tonikiem i nałożył krem na dzień. Nie obchodziło go, że to bardziej babska czynność. Po kilku zabiegach dotyczących twarzy sińce były niewidoczne, a skóra delikatna niczym pupcia niemowlaka. Chciał dzisiaj wyglądać świetnie. Obejrzy sobie pierwszaków. Świeży towar zawsze najlepszy. W końcu po 40 minutach wyszedł z łazienki. Skierował się prosto do wielkiej szafy. Przejrzał swoje rzeczy i po chwili namysłu wybrał czarne obcisłe spodnie i białą seksowną koszulkę. Nikt go nie zmusi do założenia mundurku, jego ciało zostało stworzone do noszenia lepszych rzeczy. Na smukłe, długie palce lewej ręki założył swój ukochany sygnet i dwa inne pierścienie. Prawą ozdobił czarnymi metalowymi bransoletami. Znów zachowywał się jak kobieta, ale kochał biżuterię i wszystko co chociaż trochę ją przypominało. Zanim wyszedł z pokoju obejrzał się jeszcze w lustrze, był zadowolony. Szybko wyszedł na korytarz.
Uszedł kilka kroków i potknął się o coś leżącego na dywanie. Spojrzał w dół, jego oczom ukazała się deskorolka.
- Miyo! - wrzasnął na całe gardło. Z pokoju obok wyjrzała dziesięcioletnia dziewczynka o brązowych włosach.
- Słucham cię, braciszku.
- Czy ty chociaż raz zostawisz swoje rzeczy tam gdzie powinny być?! - wskazał palcem na deskorolkę u swoich stóp. Dziewczynka wolnym krokiem podeszła do brata. Wzięła wspomniany sprzęt i bez słowa skierowała się do swojego pokoju. Niedobrze, nie odezwała się do niego, a to znaczyło, że obraziła się na niego za to, że na nią krzyknął. Nie chciał tego, ale nie ma czasu jej teraz przepraszać. Później coś ładnego jej kupi i będzie po sprawie. Miyo nie umiała się długo na niego gniewać. Była córką jego ojca i jego drugiej żony Nanako. Osamu Tanaka ożenił się z nią w rok po śmierci jego matki. Kei miał wtedy siedem lat i był zdezorientowany nową mamą w domu. Wbrew bajkom o złej macosze Nanako nie okazała się taka zła. W jakiś sposób zastąpiła mamę jemu i jego bratu, który wtedy miał trzynaście lat. Dopiero jak urodziła się Miyo cała uwaga macochy przeszła na nią, a nim zajął się nastoletni brat. Sam wysyłał go do szkoły, ubierał, karmił był dla niego matką i ojcem. Tak ojcem, bo ten poświęcił się pracy i w domu bywał nader rzadko. Powtarzał, że jak jego dzieci chcą żyć w luksusach to on musi ciężko na to pracować.
Kei pokiwał głową odganiając myśli o rodzinie i udał się długim korytarzem w stronę schodów. Zszedł na dół i stanął w miejscu widząc jak Eiji stuka palcem w swój zegarek.
- No co?
- Spóźnisz się.
- I co z tego? - ruszył w stronę kuchni. Jego brat zatrzymał go chwytając za ramię.
- Nie zdążysz zjeść śniadania. Przy drzwiach jest twoja torba i reszta rzeczy.
- Jestem głodny - popatrzył ze złością na brata.
- Śniadanie masz w torbie. A teraz znikaj do szkoły.
Kei otworzył usta chcąc coś powiedzieć, ale Eiji go uprzedził.
- Tak, sadysta ze mnie, ponieważ męczę biednego, słodkiego braciszka, chcąc, aby w pierwszy dzień szkoły nie spóźnił się i jakoś wypadł w roli ucznia ostatniej klasy. Podwieźć cię? - uśmiechnął się słodko.
- Nie, dziękuję, pojadę motorem. - podszedł do szafki w której miały być kluczyki od Harleya i zdębiał. Nie było ich tam to w takim razie gdzie były? Powoli przypomniał sobie noc i to jak wrócił do domu. Siedział w klubie Shidare - zakura, który należał do jego znajomego, prawie do zamknięcia. Pomógł barmanowi w sprzątaniu, pił. I nagle go olśniło, swój ukochany pojazd zostawił przed klubem, kiedy barman zamówił mu taksówkę. Odwrócił się do brata. Eiji trzymał w ręku kluczyki do swojego samochodu i machał nimi przed jego oczami.
- Jednak cię podwiozę - oznajmił triumfująco i ruszył do wyjścia.
Ryu stał na korytarzu i patrzył na plan szkoły ze zmarszczonymi brwiami. Za cholerę nie mógł znaleźć swojej klasy i był coraz mniej pewny tego, że chce tu być. Budynek liceum Shitori był olbrzymi w porównaniu do tego do którego chodził wcześniej. Również ilość przelewających się przez korytarz osób była dwukrotnie większa. Odetchnął głęboko i jeszcze raz, tym razem uważniej przyjrzał się planowi i w końcu znalazł swoją klasę. Mieściła się ona na drugim piętrze w końcu korytarza. Nagle ktoś z impetem wpadł na niego, omal go nie przewracając.
- Przepraszam, bardzo przepraszam - usłyszał dziewczęcy głos dochodzący do jego uszu z posadzki - niezdara ze mnie - spojrzał w dół, drobna brunetka zbierała rozrzucone książki. Ukucnął obok pomagając jej.
- Nic się nie stało. To ja nie powinienem tak tu stać - odezwał się do niej miękkim, męskim głosem. Zebrał ostatnią książkę i podał ją dziewczynie. Brunetka odbierając swoją własność dotknęła przypadkiem jego dłoni. Chłopak drgnął i szybko zabrał dłoń. Dziewczyna udała, że tego nie zauważyła i uśmiechnęła się szeroko. Oboje podnieśli się.
- Nazywam się Etsu Saito, jestem uczennicą ostatniej klasy. A ty jesteś tu nowy? Nigdy cię nie widziałam.
- Ryu Kazama, to mój pierwszy dzień w tym liceum.
- Miło cię poznać. Potrzebujesz pomocy?
- Dziękuję, ale już znalazłem swoją klasę - wskazał na plan wiszący na ścianie.
- To gratuluję. Ja jak tu trafiłam za nic nie mogłam rozszyfrować tych zawiłych prostokątów wyznaczających korytarze... a która to twoja klasa?
- 3A.
- Naprawdę - dziewczyna się ucieszyła - ja też do niej chodzę. Chodź pójdziemy razem. Możesz usiąść obok mnie, o ile ci to nie przeszkadza - dodała szybko.
- W porządku - Etsu uśmiechnęła się radośnie na jego słowa.
- Chodź, bo pan Yoshida nie toleruje spóźnień.
Poczuł do niej sympatię i była pierwszą osobą poznaną w Shitori. Może nie będzie tak źle jak sądził z początku.
Wysoki brunet przystanął, kiedy jego przyjaciel objął go ramionami za szyję i ucałował w policzek. Znał Isamu od podstawówki i wiedział, że chłopak się w nim podkochuje, on jednak wolał go jako przyjaciela, a nie kochanka. Nie chciał burzyć seksem tego co ich łączy, a poza tym wiedział, że Isamu nie zadowolił by się tylko kontaktem cielesnym, chciałby związku, miłości, wierności. On tego nie mógł dać.
- Kei co z tobą?
- O co ci chodzi? - skierował się do swojej klasy, kiedy delikatnie acz stanowczo odsunął przyjaciela od siebie.
- Wyglądasz jakbyś nie spał całą noc.
- Tak było. Świetnie się bawiłem.
Nie zauważył, że Isamu posmutniał. Obaj weszli do klasy. Kei stanął kilka kroków od wejścia i przeczesał wzrokiem zebrane osoby. Jego wzrok zatrzymał się na chłopaku z prawie białymi włosami z pod których przebijały się czarne pasemka. Miał na sobie przepisowy czarny mundurek, ale rozpięta koszula pod szyją i do tego wyciągnięta ze spodni dodawała mu drapieżności. Jasnowłosy patrzył w okno, był zamyślony.
- Kto to? - zapytał stojącego obok przyjaciela.
- To chyba ten nowy o którym wspominała mama - rodzicielka Isamu uczyła w Shitori angielskiego od pięciu lat - podobno został przeniesiony z innego liceum, ale jest z naszego miasta.
Do klasy otworzyły się drzwi i wszedł ich wychowawca. Pan Yoshida miał około czterdziestu lat, przystojną twarz i chude ciało.
- Dzień dobry - powiedział nauczyciel - Tanaka i Matsumoto wrośliście w podłogę? Siadajcie.
Ryu odwrócił głowę od okna w momencie, kiedy do jego ławki zaczęło zbliżać się dwóch chłopaków. Niższy szybko go minął, siadając pewnie gdzieś z tyłu, a wyższy zwolnił kroku. Obaj chłopcy zmierzyli się wzrokiem w którym była nuta zainteresowania.
Kei uśmiechnął się w duchu.
Mam cię - pomyślał. Usiadł w ławce za jasnowłosym. Obserwował grę mięśni pod nieskazitelnie białą koszulą chłopaka.
Wciągnął do płuc powietrze, był zadowolony. Właśnie kupił najnowszą płytę zespołu Kat - Tun i kilka innych mniej wyczekiwanych. Zajęty oglądaniem okładek, zapomniał o schodku przy drzwiach do sklepu i upadł. Syknął, czując ból w prawej kostce. Znał go aż za dobrze. Ze sklepu wybiegł sprzedawca.
- Wszystko w porządku? Pomóc panu?
- Proszę mi pomóc się podnieść - blondyn, nawet przy pomocy chłopaka, z trudem się podniósł. Oparł się o ścianę, starając się nie stanąć na skręconej nodze - dziękuję. Zaraz zadzwonię po pomoc.
Wyjął telefon z kieszeni i wystukał numer. Po chwili usłyszał kobiecy głos.
- Mamo przyjedź po mnie. Musisz zawieźć mnie do lekarza.
Godzinę później siedział ze zdjęciami rentgenowskimi w ręku, w sterylnie czystym pokoju i czekał na lekarza. Swoim telefonem wystraszył mamę, ale co miał zrobić w tamtej chwili tylko ją mógł poprosić o pomoc.
Drzwi do pokoju się otworzyły i wszedł młody lekarz, czytając jakieś papiery.
- Pan Shin Kazama?
- Tak doktorze - odpowiedział blondyn.
- Nazywam się Eiji Tanaka, zajmę się pańską kostką. Proszę pokazać mi zdjęcia - Eiji odłożył papiery na stolik obok chłopaka i spojrzał na niego. Chłopak był ładny, nawet bardzo ładny o przenikających na wskroś pięknych szarych oczach. Wziął od niego kopertę ze zdjęciami i odwrócił się do okna, aby je obejrzeć.
Shin przyglądał się lekarzowi z zaciekawieniem. Był bardzo młody, nie miał więcej niż 25 lat. Był wysoki, smukły i poruszał się z pełną gracją.
- Nie ma złamania. To zwykłe skręcenie, ale niestety będziemy musieli założyć panu szynę.
Shin westchnął cierpiętnico.
- Z tego co czytałem to pańskie drugie skręcenie tej samej kostki w ciągu dwóch miesięcy.
- Niestety. Jestem mało uważny i potem cierpię. Pan nie jest za młody na lekarza?
- Jestem stażystą drugiego roku - po chwili widząc strach na twarzy chłopaka, dodał - Spokojnie, znam się na tym. Twoja stopa za dwa tygodnie będzie jak nowa. Musze ją obejrzeć.
Eiji przysunął sobie taboret i usiadł na przeciwko chłopaka. Podniósł jego nogę i uważnie obejrzał kostkę.
Blondyn stwierdził, że lekarz jest na tyle delikatny, że nie sprawia mu bólu, oglądając chorą stopę. Długie palce przejechały po rozległym krwiaku.
- Na to dostanie pan zastrzyki...
- Tylko nie to, nie zastrzyki!
Lekarz uśmiechnął się widząc reakcję pacjenta. Ostrożnie opuścił jego nogę i spojrzał na niego.
- Dobrze. Dam panu tabletki, ale będą dłużej usuwały krwiaka.
- Wolę tabletki - zgodził się szybko Shin.
Ryu stał oparty o drzewo z rękoma w kieszeniach. Pierwsza lekcja minęła ciekawie. Pan Yoshida przedstawił go klasie i zajął się prowadzeniem lekcji matematyki. Zdrętwiał, kiedy poczuł czyjąś dłoń na swoim ramieniu. Szybko się opamiętał i chwycił czyjąś rękę za nadgarstek lekko ją wykręcając.
- Nie dotykaj mnie - wysyczał prosto w twarz zdziwionego Kei?ego Tanaki.
Obaj patrzyli sobie głęboko w oczy i żaden nie odwrócił od drugiego wzroku. W obu parach oczu błyskało wyzwanie i ciekawość co do tej drugiej osoby. Ryu nadal trzymał za nadgarstek rękę Kei?a. Poluźnił trochę uchwyt. Kei się nie wyrywał, dotyk chłopaka sprawiał mu przyjemność, mimo, że nie było to nic intymnego. Kei oblizał uwodzicielsko usta, na co drugi chłopak zareagował tylko lekkim zmrużeniem oczu. Puścił rękę bruneta.
- Wiem, że ci się spodobałem - Kei odezwał się pierwszy.
- Śnisz. Nie jesteś w moim typie. O mnie możesz tylko sobie pomarzyć.
- Nie jestem tego taki pewny.
- Ale ja jestem, znam siebie - nadal patrzył mu głęboko w oczy. Również były błękitne, tak jak i jego. Przyciągały swym magnetyzmem.
- Wiesz, że masz usta stworzone do całowania? - Kei podniósł dłoń zbliżając ją do twarzy chłopaka. Jednak jasnowłosy w szybkim tempie odtrącił ją.
- Powiedziałem nie dotykaj mnie. A moje usta nie są dla ciebie. - znów popatrzył na niego wyzywająco.
Ich szczupłe, smukłe lekko umięśnione ciała stały blisko siebie czując wzajemne ciepło i były napięte do granic, oczy wpatrzone w siebie, pięści lekko zaciśnięte i przyspieszone oddechy. Gdyby ktoś im się dłużej przyjrzał z boku, widział by dwóch pięknych chłopaków i miałby wrażenie, że albo zaczną się zaraz bić, albo szalenie kochać. Jedna tylko osoba wolała nie czekać na koniec tej mentalnej walki. Szybkim krokiem podeszła do nich.
- Ej, co tu się dzieje? - głos Etsu sprawił, że obaj odwrócili głowy w jej stronę.
- Wszystko w porządku. - powiedział Ryu i uśmiechnął się z ulgą.
- Chodź zaraz zacznie się lekcja - Etsu spojrzała na Kei?a - A ty daj mu spokój.
Kei uśmiechnął się do niej wrednie.
- Obrończyni się znalazła. - we wzroku Kei?a było ostrzeżenie dla nieproszonego gościa, po czym ponownie spojrzał na jasnowłosego - Sam sobie nie poradzisz? A może nie chcesz się przede mną bronić?
- Chodź Ryu - Etsu chwyciła go za dłoń, którą chłopak zaraz wyrwał. Dziewczyna poczuła się zakłopotana. Ryu próbował ukryć swój gest odsuwając tą dłonią kosmyk włosów, który wpadał mu do oka. Jednak Tanaka zakodował sobie w głowie tą sytuację i uważnie przyjrzał się jasnowłosemu, postanawiając trochę poobserwować chłopaka.
- Nie potrzebuję obrony, ponieważ nie mam się przed kim bronić. - Kazama powoli ruszył za Etsu w stronę wejścia do budynku liceum.
Kei patrzył za oddalającymi się osobami.
- Będziesz mój Ryu Kazama, będziesz mój. - szepnął do siebie brunet. Wolnym krokiem ruszył w ślad za nimi.
- Konieczne to? - zapytał Shin.
- Tak, panie Kazama - pielęgniarka wywiozła chłopaka na wózku na korytarz. Miał już założoną szynę na dolnej części nogi. - Dopóki nie opuści pan szpitala, naszym obowiązkiem jest wozić pacjenta w pańskim stanie na wózku.
Kobieta zatrzymała się tuż przy matce chłopaka.
- Proszę chwilkę poczekać. Pan doktor zaraz przyniesie dokumenty i zalecenia co do dalszego leczenia, zaraz wrócę - uśmiechnęła się i odeszła do pokoju z którego Shina wywieziono.
- Ty się kiedyś połamiesz jak nie będziesz na siebie uważał.
- To wszystko przez ten schodek. Nie wiem skąd on się tam wziął.
- Na pewno tam był jak wchodziłeś do sklepu. Nie pojawił się tak nagle przy twoim wyjściu.
- Mamo to tylko skręcenie. Za dwa, trzy tygodnie będzie po wszystkim.
- Tylko wtedy jeżeli nie będzie pan obciążał kostki - nawet nie zauważyli jak Eiji stanął obok nich.
- W domu syn ma kule.
- To dobrze, jednak zalecam jak najmniej chodzenia. To już drugi taki sam uraz w krótkim czasie. Kostka jest teraz szczególnie narażona na wykręcenia i chodzenie ostrożnie nie zaszkodzi panu. Proszę oto recepta i reszta dokumentów z opisami pana skręcenia - podał dziewiętnastolatkowi kopertę z papierami - i naprawdę proszę uważać na siebie. Oczekuję pana za tydzień. Na kartce ma pan napisaną dokładną datę i godzinę. Zaraz przyjdzie pielęgniarka i pomoże państwu z tym wózkiem.
- Ale ja mogę sam iść.
- Tak, na pewno do jutra by pan dokuśtykał na jednej nodze do wyjścia. Do widzenia.
Blondyn go zaintrygował jak i wkurzył. Uparty gówniarz. Podczas zakładania szyny kłócił się z nim, że jej nie potrzebuje i wystarczy tylko bandaż elastyczny. Widział, że chłopak nie lubi szpitali i do leczenia go, trzeba mieć cierpliwość.
Panna Saito i Ryu wyszli ze szkoły późnym popołudniem. Jak na pierwszy dzień lekcje trwały zdecydowanie za długo. Chciał już znaleźć się w domu i odreagować w spokoju dzisiejszy dzień. Od spotkania pod drzewem przed szkołą tego bruneta, nachodziły go ciągle myśli o nim. Chłopak był pewny siebie, zachowywał się jakby wiedział czego chce, był na swój sposób fascynujący.
- Etsu powiedz mi coś o tym chłopaku co siedzi za mną, tym z którym...
- To Kei Tanaka. Trzymaj się od niego z daleka - powiedziała szybko.
- Czemu?
- Jest cholernym draniem bez uczuć. Uwielbia mężczyzn.
- Czy to coś złego, że jest gejem?
- Nie, nie mam nic przeciw, ale on dosłownie uwielbia mężczyzn w sensie, że co noc ma innego. Nikt mu się nie oprze, nawet hetero. Niestety Kei zamiast serca ma bryłę lodu i ci co liczyli na coś więcej niż seks zawodzą się na nim. Także uważaj na jego słodkie słówka, bo one zwodzą.
- Oto się nie martw, nie jestem osobą, która ufa takim słowom.
- Mam nadzieję, nie chcę, aby cię skrzywdził. Polubiłam cię mimo tego, że znam cię dopiero kilka godzin. Może pójdziemy na kawę?
- Przepraszam, ale może innym razem.
- Nie ma sprawy. Powiedz jak będziesz mógł.
Móc może, ale czy chce i nie chodzi tu o dziewczynę, bo również ją polubił, ale o niego. Nie miał chęci wychodzić w publiczne miejsca wtedy, kiedy nie musiał tego robić.
Niebieskooki brunet wysiadł z taksówki i udał się do wejścia gej clubu Shidare - zakura. O tej godzinie było jeszcze zamknięte. Zapukał kilka razy i po chwili drzwi otworzył jeden z ochroniarzy.
- Cześć Soichiro, jest Haru?
- Tak. Wejdź.
Kei wszedł do kilkumetrowego holu połączonego z szatnią po prawej stronie. Na wprost były kręcone schody, które prowadziły do toalet i dark - roomu. Chłopak skręcił w lewo i wszedł do dużej sali w kolorach bordowych z akcentami czerni, z wielkim barem, stolikami tymi odkrytymi jak i tymi ukrytymi za parawanami i roślinnością, które zapewniały luksus intymności. W centrum sali była scena na której występowali striptizerzy, był również parkiet do tańca. Wczoraj na nim się wyszalał. W clubie puszczali bardzo dobrą różnorodną muzykę, czyli każdy znalazł coś tu dobrego.
Jedzenie było wyśmienite, drinki smakowały jak najlepszy orgazm, które serwowali przystojni barmani.
Przypomniał sobie jak się czuł zakłopotany przychodząc do Shidare - zakura pierwszy raz. Towarzyszył mu wtedy Isamu, który był bardzo zdenerwowany i traktował to jakby robili coś złego. No cóż, mieli wtedy ledwie ukończone 16 lat. Niewiele wiedzieli o takim miejscach, ale ciekawość była silniejsza i tak wykombinowali, że udało im się oszukać ochroniarza, co trudne nie było, bo ten flirtował z jakimś klientem. Wstęp do klubu był od 18 roku życia i do dzisiaj nic się nie zmieniło. Ochrona jednak działa lepiej i smarkaczy nie wpuszczają do środka. Po dziś dzień jest wierny tylko temu clubowi i sam nie wiedział czemu w mieście było ich dużo. Może dlatego, że czuł sentyment do tego miejsca gdzie zdobył swoje pierwsze doświadczenie seksualne, może to ten klimat, a może dlatego, że znał jego właściciela od kilku lat. Haru Nakamura jego pierwszy kochanek i właściciel tego miejsca, był męskim, przystojnym facetem i w tamtych czasach był również facetem jego brata. Tak Eiji też był gejem, ojciec przeżył szok, że ma dwóch synów gejów i na wnuki nie ma co liczyć z ich strony o przedłużeniu nazwiska nie wspominając. Niestety pierwszy pobyt w gej clubie przez to, że Haru znał go dobrze skończył się na niezłej burze od niego jak i brata, któremu Nakamura nie omieszkał wszystkiego wypaplać. To jednak nie zniechęciło bruneta do przychodzenia do zakazanego dla niego miejsca, kłócił się z ochroną, że jest już dorosły, zna właściciela i w końcu ochroniarze dostali przykaz, że chłopak ma wstęp wolny. Nie robił nic niewłaściwego tylko tańczył. Parkiet go przyciągał, tam pozbywał się negatywnych emocji całkowicie poddając się rytmowi, który czuł w swoim ciele.
Po kilku tygodniach między Haru i Eijim zaczęło się psuć. Nie mieli dla siebie czasu, coraz częściej się kłócili i nie było między nimi nic, poza namiętnością, która również wygasła nie podsycana uczuciem. Wtedy, kiedy Haru był już wolny, Kei zbliżył się do niego i pewnej nocy w gabinecie mężczyzny, chłopak po raz pierwszy się kochał. Było wspaniale, mimo, że to był tylko zwykły seks. To doświadczenie na dobre upewniło go kim jest. Sypiali ze sobą przez dwa miesiące do momentu, kiedy przypadkiem Eiji dowiedział się o nich od osoby trzeciej. Urządził Haru wielką awanturę w czasie której powiedział Nakamurze kilka przykrych słów, nazywając go między innymi pedofilem. Od tego czasu Kei nie sypiał z Haru, byli dla siebie... hm kim byli dla siebie? Byłymi kochankami, przyjaciółmi, znajomymi? Nieważne, tak było dobrze już od dwóch lat. Zawsze mógł z nim pogadać, mimo, że Haru był dość ostry i czasem mówił mu prawdę prosto w oczy.
Tanaka powrócił ze świata wspomnień i od razu wypatrzył przyjaciela, siedzącego przy jednym ze stolików i wypełniającego jakieś papiery. Podszedł do niego.
- Jak zawsze zajęty.
- A ty zawsze wolny jak ptak, mający obowiązki za nic - nawet nie podniósł na niego wzroku. Znał głos chłopaka i jego zapach. - Twój motor jest na zapleczu. Klucze w moim gabinecie w lewej szufladzie. Zabieraj go i żegnam na dziś.
- Chcę pogadać. - usiadł na przeciw niego i założył nogę na nogę.
- Widzisz, że jestem zajęty. Pracuję i ten stos papierów to ważne rachunki i zamówienia, którymi w spokoju muszę się zająć.
- Zrobisz to później. Poznałem kogoś.
- Nic nowego - podpisał jakiś dokument i odłożył go na bok. Wziął do ręki kolejną fakturę - Przeleć go i po sprawie.
- I tu jest problem.
Spojrzał na niego uważnie.
- Ty masz jakiś problem? Dobrze się czujesz? A może ty już straciłeś swój czar, powab. Czy twój wabik nadal działa? Powiedz, czy straciłeś to coś co ich ciągnęło do ciebie?
- Nie. Miałem dziś kilka propozycji od nowych w naszym liceum.
- Bierzesz się za młodziki? Nie możesz sobie poszukać kogoś w twoim wieku?
- To tylko dwa lata różnicy. Między nami była większa.
- I to był mój błąd. Kiedy ty znajdziesz sobie kogoś z kim coś stworzysz, jakiś związek? Chcesz zawsze być sam skacząc z kwiatka na kwiatek?
- I kto to mówi. Ty masz już 27 lat i nadal jesteś sam.
- Przez swoją głupotę straciłem kogoś kogo kochałem.
- Nie mów, że to był mój brat - Kei nachylił się do swego rozmówcy opierając łokcie na stoliku.
- Nie. Miałem wtedy 22 lata, a w moim życiu nie było wesoło. Byłem zwyczajną dziwką i robiłem to za kasę. Kochałem seks, a jak jeszcze dało się na tym zarobić to połączyłem przyjemne z pożytecznym. Po jakimś czasie zjawił się on. - Haru miał wzrok rozmarzony z nutą smutku - Był jak kwiat paproci, nie każdemu dane jest go znaleźć, bo istnieje tylko w bajkach, ale ja znalazłem, kwiat wśród chwastów. Obiecałem mu, że rzucę moją pracę. Wszystko jednak schrzaniałem. Pewnego dnia zamiast iść na umówione spotkanie z nim, po raz kolejny go zawiodłem. Uległem facetowi i nawet nie był moim klientem. Zrobiłem to, bo mi się podobał. Zaprosiłem go do swojego mieszkania, tam już w łóżku nakrył nas mój chłopak, który przyszedł zaniepokojony do mnie. Wtedy widziałem go po raz ostatni. Dowiedziałem się tylko, że wyjechał do Ameryki. Do dziś żałuję, że wybrałem dupczenie zamiast niego. Po tym wydarzeniu postanowiłem zmienić swoje życie. Za zarobioną kasę, a nie było tego mało, byłem cholernie drogi, kupiłem ten budynek i zacząłem przerabiać go na klub. Wciąż pamiętam za jaką kasę to mam - wskazał ręką wokół - i nie jestem dumny ze swoich dawnych czynów. Dlatego nie sypiaj z kim popadnie tylko poczekaj na kogoś wartościowego. Seks nie jest wszystkim.
- Między nami jest jedna ważna różnica - powiedział chłodno Tanaka - ja nie jestem dziwką. Lubię seks, ale robienie tego za pieniądze jest dla mnie obrzydliwe. Nie bierz tego do siebie. Ja jestem wolny i chcę korzystać z życia. Ty się zakochałeś, ja kochać nie będę, nie umiem i nie chcę, po co mi to?
Haru westchnął zrezygnowany, bardzo chciał, żeby ten młodzieniec zaczął myśleć poważnie o swojej przyszłości.
- Ty się chcesz bawić i zwodzisz innych. Nic im nie dajesz.
- Na co dzień może jestem chłodny i nie obchodzi mnie co się z kim dzieje, ale w łóżku jestem namiętny i aktywny. Daję im czystą rozkosz...
- Ty nadal nic nie rozumiesz. Pomyśl czy oni wszyscy chcą tylko rozkoszy od ciebie. Nie jesteś głupi, masz serce, wiem to!
- Ech - przerwał mu - chciałem porozmawiać o tym chłopaku, a nie o sobie.
- No słucham - Nakamura nacisnął dwoma palcami nasadę nosa i przymknął oczy, był zmęczony.
- Jest nowy w naszej szkole, chodzi do mojej klasy i kiedy tylko dotknąłem jego ramienia, on się wnerwił i powiedział, żebym go nie dotykał. Obserwowałem go później i mam wrażenie, że chyba boi się ludzkiego dotyku. I mam problem. Nie wiem co mam robić, bo nie pozwoli mi się pocałować, a co dopiero myśleć o czymś więcej. Powiedział, że mogę sobie o nim pomarzyć.
- Ha ha ha - Haru zaczął się głośno śmiać - nareszcie pojawił się ktoś, kto ci się oparł. Nie wierzę.
- Nie śmiej się, mam problem - Haru nadal się śmiał - I jak mam z tobą rozmawiać?
- Daj mu spokój.
- Nie mogę, jest w moim typie. Chce go.
- Daj mu spokój. I przemyśl sobie czy taki wolny seks ma znaczenie. A teraz znikaj mi z oczu, bo przez ciebie straciłem godzinę.
- Nie wiem co cię dziś ugryzło. Jesteś sfrustrowany seksualnie czy jak. Jak dawno kogoś miałeś? - widząc ostrzegawczy wzrok przyjaciela, zrezygnował z dalszych pytań - Dobra spadam.
Kei skierował się w stronę ukrytych za zasłoną drzwi. Trafił na korytarz z którego wszedł do gabinetu Haru. Przed jego oczami pojawiły się urywki intymnych chwil tu spędzonych, na kanapie, biurku, dywanie. Było mu wtedy tak dobrze, jak Haru go dotykał i brał, już nigdy z nikim innym nie był na dole, lubił dominować i zdobywać. Westchnął i uśmiechnął się. Wziął kluczyki do swego motoru z szuflady i udał się do miejsca gdzie stał jego Harley Dawidson, czarny rumak z czerwonymi piorunami na bokach baku po obu stronach. Po wyprowadzeniu go na zewnątrz, wsiadł na niego i odpalił. Poczuł moc pojazdu pod sobą, czysty warkot silnika i wolno ruszył do domu. Jaki chłopak by nie był jadąc na motorze nie szalał jak inni. Nie musiał mieć na liczniku 200 na godzinę, aby czerpać przyjemność z jazdy.
Jasnowłosy zajechał pod dużą bramę i wpisał kod otwierający ją. Po chwili skrzydła bramy zaczęły się otwierać. Ryu nie czekając aż otworzą się szeroko, mając pewność, że przejedzie bez problemu, ruszył drogą, na poboczu której rosły wiśnie, w stronę ogromnego domu. Zaparkował przed domem i wyłączył silnik auta. Zobaczył jak drzwi od domu się otwierają i przez nie wychodzi jego matka. Wysiadł z auta i objął ją.
- No i jak ci poszło? - zapytała Ise.
- Fajnie było. - Odsunął się od niej.
- Nikt cię nie zaczepiał?
- Mamo, pytasz tak jakbym był jakimś przestraszonym smarkaczem - skierował się z nią do domu. Nie czuł potrzeby mówienia jej o brunecie. Chłopak nic złego mu nie robił i sam sobie z nim radził. Do końca dnia Kei się do niego nie zbliżał, ale czuł jego wzrok na sobie. Nie wiedział co ma o nim myśleć. Ta dłoń, którą zamierzał dotknąć jego ust sprawiła, że serce Ryu ścisnęło się ze strachu i nie pozwoliło na dalszy gest chłopakowi. Gdzieś w głębi Ryu żałował, że odtrącił dłoń Kei?a. Czy zawsze już tak będzie. Czy nikomu nie pozwoli się do siebie zbliżyć poza rodziną. Oni mu nie dadzą tego czego potrzebował, ten chłopak był w jego typie. Ciągnęło go do niego jak ćmę do ognia. Od kilku miesięcy nie czuł tego co poczuł widząc chłopaka po raz pierwszy. Jednak mimo starań bruneta, Ryu nie był gotowy na jakikolwiek kontakt z nim i z innymi również. Wiele czynników było powodem tego, że musiał być sam, on się bał do kogoś zbliżyć i tego, że ktoś pozna o nim prawdę, a potem go odtrąci. Chociaż czuł się samotny i w jego głowie kołatało się jedno zdanie, które teraz również w niej było.
Chciałbym wiedzieć,czy przy kimś jest moje miejsce. Nie mógł siebie oszukać, tak naprawdę nie chciał żyć bez miłości. Ledwie przekroczył próg domu, przez moment myślał, że ma deja vu. Jego brat o kulach szedł w stronę salonu, próbując w jednej ręce trzymać kulę i talerzyk z ciastkami.
- Co ci się stało? - podszedł do niego.
- Miałem mały wypadek.
- Pomóc ci w czymś?
- Weź ten talerzyk dobrze?
- Ok - Ryu wziął talerz słodyczy od brata i od razu do jego ust trafiło jedno ciastko.
- No ej, tylko nie zjedz mi ich. Zdobyłem je ciężką walką, widzisz, że jestem ranny.
- Taa i od razu w kuchni mama ci założyła szynę.
- To utalentowana kobieta.
- A strażnik słodyczy przed kolacją jeszcze lepszy.
- Nieprawda dziś walczyłem z panią Watanabe. - pani Watanabe pracowała u nich jako kucharka od 12 lat. Była dla nich jak druga matka i sama traktowała ich jak swoich synów. Obaj skierowali się przez duży hol do mniejszego salonu w którym mieścił się telewizor. Shin usiadł ciężko na kanapie od razu biorąc pilota do ręki, a Ryu postawił obok niego talerzyk z ciężko zdobytymi ciastkami.
- Nie siadasz? - zapytał Shin.
- Nie, idę do siebie.
- Myślałem, że obejrzymy jakiś film.
- Ty ze mną? Jeszcze rok temu na taką moją propozycję warczałeś.
- Wszystko się zmieniło - popatrzył na brata. Kto by powiedział, że rok temu nie cierpiał go. Nie lubił tego jakie Ryu miał powodzenie u dziewczyn, nawet wiedząc, że ich nie lubi. Jego nigdy nie widziały, zawsze było tylko Ryu to, Ryu tamto od kiedy skończył 15 lat. Sam widział, że jego brat jest śliczny, ale on też nie był brzydki i dlaczego żadna go nie chciała? Wszystko dlatego, że był ON. Powoli zaczynała narastać w nim niechęć do brata i łapał się na tym, że chciałby, aby go nie było. Potem nagle bardzo pożałował tych myśli. Przyszły chwile, że płakał wtulony w kąt pokoju i błagał oto, żeby jego młodszy o rok brat był z nim. Teraz było tak jak powinno być. Braterska miłość z dzieciństwa powróciła, a głupia zazdrość o dziewczyny, nie miała sensu, bo Ryu był gejem. Teraz był gotów bronić go za wszelką cenę.
- Innym razem braciszku. Chcę porysować.
- Dawno tego nie robiłeś.
- Kilka miesięcy, myślę, że już czas do tego wrócić.
- Cieszę się. - Shin uśmiechnął się i włączył telewizor.
Ryu wszedł do swego pokoju. Zdjął mundurek i założył granatowy, jedwabny szlafrok, który leżał niedbale rzucony na łóżko.
Podszedł do biurka i wyjął z niego szkicownik oraz ołówek. Położył się na łóżku i wpatrzył w białą kartkę. Nie wiedział jeszcze czy umie po takim czasie narysować choćby zarys czyjejś twarzy. Dawniej tak lubił to robić i przychodziło mu to bardzo łatwo, a teraz sam nie wiedział czy warto powrócić do swego hobby. Nie raz próbował i nawet po godzinie, kartka pozostawała czysta bez choćby śladu ołówka na niej. Przymknął oczy i próbował wyobrazić sobie czyjąś twarz. Po chwili ręka pewnie poruszała się po szkicowniku. A na papierze pojawiały się coraz to nowe kreski z których powoli ukazywała się czyjaś twarz. Delikatne palce rozmazywały miękki ołówek tworząc odpowiednik cienia. Ryu odłożył ołówek i przyjrzał się uważniej rysunkowi. Otworzył szeroko oczy.
- Co to jest? - z rysunku patrzył na niego Kei Tanaka - no nie wierzę - wyrwał kartkę z zamiarem jej zniszczenia, ale w końcu zmienił zdanie i odsunął szufladę w okrągłym stoliku obok łóżka i wrzucił do niej rysunek.
- Akurat musiałem jego narysować. Tylko on jest na świecie? A może bym tak narysował matkę, ojca, kotka, pieska, ale nie to musiał być Tanaka, który cały dzień i tak siedzi mi w głowie. - wstał z łóżka, był zły. Rzucił ołówkiem o ścianę i udał się do łazienki z zamiarem wzięcia gorącej kąpieli.