Ibara 28
Dodane przez Aquarius dnia Kwietnia 10 2018 08:23:10



Aidan pewnie prowadził swój samochód po równej, jeszcze nie zakorkowanej jezdni.
Raidon siedział obok niego, dziwnie zamyślony. Natomiast Shi i Isei wypytywali go o wszystko związane z procesem.
Gdy dojechali na przedmieścia detektyw skręcił na drugi wjazd i zatrzymał się przed małym domkiem. Cała czwórka wysiadła ze srebrnego Jaguara xf.
- Ładnie tu - Shi zaczął podziwiać okolicę. Wszędzie panował spokój. Od czasu do czasu przerywany szczekaniem psów lub śmiechem dzieci z sąsiedztwa, bawiących się na swoim podwórku. Dom Aidana był niewielki. Składał się z parteru i poddasza, na którym zapewne były urządzone sypialnie.
- Kupiłem ten dom, kilka miesięcy temu. Mam tutaj spokój i całkiem miłe sąsiedztwo. Na przeciwko mieszka sąsiadka, która zaprasza mnie na niedzielne obiady - powiedział Green.
- Podrywa cię? - spytał Isei.
- Ma sześćdziesiąt lat. Jest w porządku. Wejdźcie do domu i rozgośćcie się. Rai rusz się. Co tak cię wmurowało w ziemię?
- Ja się przejadę do domu rodziców. Pożyczysz mi auto?
- Jasne. Trzymaj - rzucił mu kluczyki.
- Skarbie na pewno chcesz tam jechać? - Shirai wziął go za dłoń. Rai przytaknął - Mogę jechać z tobą?
- Wybacz kotku, ale wolę to zrobić sam. Nie chcę cię narażać na spotkanie z moim ojcem, jeżeli tak mogę go jeszcze nazywać.
- To wracaj szybko.

Wsiadł do samochodu i odpalił silnik.
Aidan zatrzymał go podniesioną ręką.
- Co jest?
- Wasze bagaże - otworzył bagażnik.
- Mamy tylko dwie torby na te parę dni - brązowooki pomógł mu je wyjąć.
Gdy zamknęli bagażnik Raidon odjechał.
- To co chłopcy, napijemy się czegoś zimnego, a jak wróci Rai to pojedziemy do prokuratury. Ty Shi możesz w tym czasie pozwiedzać.

***

Przekroczył próg swego dawnego domu i ponownie poczuł to zimno panujące tutaj. W dzieciństwie bardzo pragnął, aby rodzice zamienili willę na zwyczajny dom z ogrodem. Nie chciał mieszkać w czymś co wyglądało jak muzeum z tymi wszystkimi obrazami, wazami i innymi drogimi ozdobami, których nie wolno mu było dotykać. Wolał by coś przytulnego, coś co stworzy ognisko rodzinne. Chociaż to nie dom go tworzy tylko ludzie i uczucia będące w nich. Teraz miał to czego pragnął, choć gdy dorósł mogło mu się wydawać, że tego nie chce. Jego mąż dał mu prawdziwy dom. Uśmiechnął się oczami na tą myśl.
- Przepraszam co pan tu robi? - za jego plecami odezwał się kobiecy głos.
Odwrócił się i zobaczył pracującą od lat u jego rodziców pokojówkę.
- Stella, miło cię widzieć.
- Panicz Raidon?
- Mówiłem ci, że nie jestem paniczem. Co tu u was?
- Po aresztowaniu pani, atmosfera w domu zrobiła się naprawdę nie do zniesienia. Pan John chodził cały czas wściekły. Przeklinał nas i panią.
- On jest w domu?
- Przesiaduje w swoim gabinecie.
- Porozmawiam z nim. Miło było cię zobaczyć.
- Wróci pan do nas?
- Nie. Mam już swój dom. Taki o jakim marzyłem. Dom do którego chcę wracać - dodał w myślach.
Wszedł na pierwsze piętro i skierował swe kroki ku ostatnim drzwiom na końcu długiego korytarza. Już miał nacisnąć klamkę, jednakże w ostatniej chwili powstrzymał się przed tym i zapukał.
- Wejść - usłyszał ten surowy, zimny głos.
Wszedł pewnym krokiem, mimo, że nie wiedział, czego się spodziewać. Przecież ostatnio ojciec się go wyrzekł.
John podniósł głowę z nad dokumentów.
- Co tu robisz?
- Postanowiłem odwiedzić miejsce z mego dzieciństwa.
- To już nie jest twój dom.
- Wiem, tak jak ty powiedziałeś, że nie jesteś już moim ojcem.
- Nie obchodzi mnie już to. Zyskałeś jednak dowód, że to nie ja wydałem wyrok na Iseia. Jakby nie było to mój syn, mimo, że nigdy go oficjalnie nie zaakceptuję.
- Mam dowód, ale powinieneś zrozumieć co czułem. Miałeś możliwości, więc co mogłem myśleć? - przysiadł na obrotowym fotelu na przeciw ojca.
- Teraz to już nie ma znaczenia. Matka pójdzie do więzienia, a ja jak tylko proces się skończy wyjeżdżam. Rozwodzę się z twoją matką.
- Zawsze mówiłeś, że rozwód to ostatnie na co sobie możesz pozwolić ze względu na dumę i honor.
- Wtedy tak. Teraz moi wspólnicy będą na to przychylniej patrzeć. Lepiej być rozwodnikiem, niż mężem morderczyni.
- W sumie tak - aż nie wierzył, że tak spokojnie z nim rozmawia.
- Co u Iseia?
To pytanie zbiło z tropu bruneta. Nie spodziewał się tego po nim.
- Wraca do formy - odpowiedział - W jakiś sposób obchodzi cię on?
- Niespecjalnie. Wiesz, niektórzy ludzie nie powinni mieć dzieci i do tego grona zaliczam się ja i twoja szanowna mamusia.
- Zgadzam się z tym.
John ponownie zajął się jakimiś dokumentami.
- Możesz już iść - powiedział - I bądź spokojny, nie będę wtrącał się w twoje sprawy.
Podniósł się i skierował do drzwi. Nie czuł żalu, złości do ojca, bo dostał od niego to czego zawsze pragnął, święty spokój. Teraz tylko chciał opuścić ten dom i wtulić się w ramiona męża.

***

Trójka mężczyzn siedziała w przytulnym salonie, rozmawiając o wszystkim i o niczym. Aidan będąc blisko Iseia, czuł jego zapach. Taki sam w noc aresztowania mordercy. Chłopak dziś wyglądał uroczo w rozpuszczonych włosach ze spiętym wsuwką jednym pasemkiem z lewej strony głowy. Miał na sobie obcisłe rurki i luźną koszulkę, która zsuwała mu się z jednego ramienia. Nie raz po powrocie do domu, przyłapywał się na tym, że myśli o nim. Powiódł wzrokiem za nim, kiedy młody mężczyzna wstał i wyszedł przez otwarte drzwi na taras.
- Fajny chłopak co?
Wzdrygnął się, kiedy usłyszał głos Shiraia.
- Słucham?
- Nie udawaj. Widzę jak na niego patrzysz. Podoba ci się. Jest ładny prawda?
- Jest obłędny - nagle zrozumiał co powiedział - Sorry, nie powinienem był, on?
- Jest nadal sam. I jest bardzo samotny. Wiesz co mam na myśli - mrugnął do niego. Ostatnio widział co się ze szwagrem działo. Jak patrzył na całujące się pary i zarumieniony odwracał głowę. Szybki oddech świadczył u niego o podnieceniu i jeżeli całus wywoływał u niego takie reakcje, to chłopak niewątpliwie potrzebował być z kimś. Już nie przychodził do ich łóżka. Tak, jakby się bał dotyku męskiego ciała i kompromitacji, że mógłby się podniecić. Teraz, kiedy zobaczył ten wzrok pełen namiętności u Aidana, wiedział, że nie miałby nic przeciw, gdyby Green zajął się Iseiem. W każdy sposób jakiego chłopak by zapragnął.
- A podobno niewinne z ciebie stworzenie Shi.
- Już nie - zdziwił w jaki sposób on sam zaczął podchodzić do seksu.
- Isei spodobał mi się już wtedy w Japonii, ale sam wiesz, że było by za wcześnie na cokolwiek.
- Odepchnął by cię.
- Właśnie.
- Spróbuj zbliżyć się do niego.
- Pójdę z nim porozmawiać - tylko czekał na takie popchnięcie go do działania.
- Weź go na spacer - podrzucił pomysł.
- Jeżeli zechce to chętnie.
Wyszedł na taras, gdzie Isei stał i obserwował niebo. Wiatr rozwiewał mu włosy, które co chwila odgarniał z twarzy.
- Wietrzny dzień dzisiaj - zagadnął Green.
Isei popatrzył na niego.
- Ale przyjemny. Lubię wiatr.
- Przejdziemy się? - zaproponował.
- Chętnie. Shi zostaje?
- Czeka na męża - szli chodnikiem w stronę końca ulicy - Byłeś już w Stanach?
- Parę razy, ale jako model. Głównie miałem sesje za zachodzie, gdyż stamtąd pochodziły firmy dla których pracowałem zanim trafiłem do Ibary. Zazwyczaj, były to dni wytężonej pracy i nie miałem na nic czasu. Wieczorami zaś rozmawiałem z Tadashim przez internet.
- To znaczy, że w Nowym Yorku nigdy nie byłeś?
- Jakoś się nie złożyło.
- To muszę pokazać ci miasto. Co powiesz, aby spędzić tak jutrzejszy dzień?
- Chętnie - odgarnął włosy za ucho, zerkając przy okazji na tego wysokiego mężczyznę. Sam sięgał mu do ramienia i podobało mu się. Lubił wysokich i dobrze zbudowanych mężczyzn. Do tego Aidan był szalenie przystojny. Idąc co chwila ocierali się o siebie ramionami i mógł poczuć bijące ciepło od drugiego ciała - Rai mówił mi, że byłeś w trudnym związku. Jeżeli nie chcesz o tym mówić to zrozumiem.
Przystanęli na końcu ulicy. Ta część była jeszcze nie zamieszkana. Kilka drzew przysłaniało widok z domu niedaleko.
- W porządku, to nie tajemnica. Przez parę lat byłem związany z kimś kto miał żonę - przerwał na moment oczekując jakiejś negatywnej reakcji o słuchacza, ale twarz Iseia pozostawał neutralna wymieszana z nutą ciekawości. Kontynuował, więc: - Ani on nie umiał odejść od niej, ani ja od niego. Tworzyliśmy, można powiedzieć toksyczny związek. Męczyliśmy się w nim, ale nie umieliśmy się rozstać. Ciągłe ukrywanie się stawało się początkiem naszych awantur. Życie z kimś, kto w łóżku mówi o swojej żonie jest wstrętne. Z czasem moje pożądanie mijało, a pozostawało tylko przywiązanie do niego. Pewnego dnia, kiedy czekałem na niego z kolacją, nie przyszedł. Okazało się, że jego żona zaszła w ciążę i był z nią u jej rodziców, przekazać cudowną wiadomość. Dla mnie to był początek końca. Nie dla niego, bo nadal chciał się spotykać, ale ja zdecydowałem się zakończyć nasz związek. Dziecko oznaczało, że jej nie zostawi, a ja nie ułożę sobie życia z kimś wolnym, z kimś dla kogo będę coś znaczył, jeżeli będę nadal z nim. Podjąłem ostateczną decyzję. Rozstanie dla nas obu było cholernie trudne, ale na szczęście on też zrozumiał, że tak dłużej się nie da.
- I znalazłeś tego kogoś? - dopytał przygryzając dolną wargę.
Ten gest dla Aidana, zawsze był niezwykle podniecający.
- Nadal szukam. A ty? - stanął bardzo blisko niego.
- Cóż ja? Wiesz jak jest.
Powiało mocniej i twarz Iseia ukryła się za kurtyną włosów. Zanim zdążył je sam odgarnąć, poczuł jak to robi dłoń Aidana. Palce trąciły delikatnie jego ucho. Zadrżał. Gorąco wpłynęło na jego policzki.
- Śliczny jesteś - Aidan pochylił się nad nim - I cudownie pachniesz - zatrzymał dłoń na jego karku.
- Aidan.
- Na co jesteś gotów? - gorąco oddechu owionęło mu ucho.
- To propozycja?
- Zgadzasz się? - podrapał go po szyi paznokciami.
Isei prawie zamruczał na ten gest, ale się powstrzymał. Na co był gotów? Nie wiedział. Jednego był pewien, że jego ciało wyraźnie zareagowało na tak drobne gesty. Od zawsze kochał seks, to była ważna część jego życia i teraz bardzo tego mu brakowało. Czy byłby w stanie zrobić to o czym myślał, czego pragnął. Musiał się zastanowić.
- Możemy już wracać? - cofnął się od parzącego dotyku tej dłoni.
Green ukrył rozczarowanie. Przecież widział wyraźnie drżenie chłopaka, kiedy odgarnął mu włosy. Może faktycznie Isei nie był jeszcze gotów na? Na co? Na jedną noc namiętności, czy coś więcej?? Chciał uzyskać odpowiedź, ale jeszcze mógł poczekać. Kiwnął głową i ruszyli w stronę jego domu. Milczeli zatopieni we własnych myślach, które zostały przerwane przez natrętny telefon detektywa.

***

Raidon zdał mężowi relację ze spotkania z ojcem. Teraz leżał zrelaksowany z głową na kolanach Shi. Ten drapał go po niej od czasu do czasu przesuwając pasma włosów między palcami.
- To znaczy, że w końcu nie pokłóciliście się i w jakiś sposób pogodzili? - zapytał.
- Raczej nie. Po prostu obaj nie będziemy wchodzić sobie w drogę. Jak długo nie ma Iseia i Aidana?
- Przyjechałeś zaraz, jak wyszli. Coś około pół godziny.
- Nie poszedłeś z nimi?
- Nie potrzebują przyzwoitki.
- Hm? - odwrócił się na plecy i popatrzył w jego oczy.
- Isei podoba się twojemu przyjacielowi - powiedział ostrożnie, jakby bojąc się, że Rai będzie zły.
- Nie mam nic przeciw.
- Nie?
- Sądzę, że Aidan może być bezpieczną przystanią dla Iseia o ile obaj tego zechcą.
- A jak zechcą tylko seksu?
- Są dorośli. Aidan nie skrzywdzi Iseia, nawet jeżeli chodzi o seks - podniósł się i wciągnął Shi na kolana - Jesteś wspaniały. Nie mógłbym wymarzyć sobie kogoś innego. Dziękuję za to co mi dajesz. Kocham cię.
Shirai przytulił się do niego. Jak wspaniale było słyszeć tak ciepłe słowa.
- Ja ciebie też kocham Raidon.
- I my kochamy was - usłyszeli głos detektywa - Byliście tak zajęci wyznawaniem uczuć, że nie usłyszeliście jak wróciliśmy.
- Długo was nie było - stwierdził Rai.
- Porozmawialiśmy sobie - Aidan nalał wody do dwóch szklanek i jedną podał Iseiowi - A później zadzwonił mój znajomy z aresztu w którym siedział morderca Tadashiego. Facet kilka godzin temu się powiesił.
- Jak to powiesił? - Shirai zsunął się z kolan bruneta i usiadł obok niego.
- Zwyczajnie - odpowiedział Isei - Przestraszył się, że spędzi lata za kratami i wybrał inne rozwiązanie.
- Jak się czujesz w takiej sytuacji? - zapytał go brązowooki.
- Cieszę się, że ten człowiek, który zabił mojego męża, nie żyje. Nie miał prawa do tego po tym jak odebrał to prawo Tadashi?emu. Możemy już jechać do prokuratury?
Raidon kiwnął głową. Czy to co powiedział jego brat tyczyło się też jego matki? Również nie miała prawa żyć? On chciał, żeby żyła. Wiedział, że powinna być ukarana, ale musi żyć. Jaka by nie była to jego mama, może go nie kochała, ale urodziła.
- Czy twoim zdaniem moja mama też powinna umrzeć?
Nakadai nie spodziewał się takiego pytania od brata.
- Ja nie mówiłem o niej, tylko o człowieku, który wbił nóż w serce mojego męża.
- Ale ona? - wstał i zbliżył się do niego.
- Tak wiem. Nienawidzę jej, ale pamiętam kim ona jest dla ciebie. Nie życzę jej śmierci, tylko wielu lat za kratami.
Brunet uspokojony uścisnął go mocno.
- Też chcę, żeby trafiła do więzienia, mimo, że to moja matka. Jedźmy już - wypuścił go z ramion.
- Aidan, czy jest sposób, żebym nie musiał zeznawać osobiście w czasie rozprawy? Przemyślałem sobie to i nie chcę tego robić - Isei wpatrzył się w detektywa prosząco.
- Teraz, kiedy tamten facet nie żyje, a obie sprawy były by ze sobą połączone, to jest duże prawdopodobieństwo, że są oprze się tylko na dowodach rzeczowych i waszych zeznaniach na piśmie. Nie martw się, będzie dobrze - pomasował mu przez chwilę ramię - Shi powinniśmy wrócić za dwie trzy godziny.
- Zadzwońcie, albo napiszcie smsa, jak już coś będziecie wiedzieli, bo z nerwów nie usiedzę w spokoju.
Odprowadził ich do drzwi. Przyjechał tu z nimi dla dodania otuchy mężowi i szwagrowi, a teraz czuł, że jemu też by się coś takiego przydało. Denerwował się bardziej niż oni. Czekały go długie minuty w napięciu.
Dwie godziny później dostał wiadomość, że spotkanie się udało i sądowi wystarczą same ich zeznania na papierze i te na płycie, które właśnie nagrali. Teraz w spokoju będą mogli odpocząć zanim wrócą do domu.
Naoki nie widział się, ani nie rozmawiał z rodzicami od pamiętnej kolacji. W końcu dziś odebrał telefon od matki. Prosiła o spotkanie i nie bez oporu, zgodził się na nie. Teraz czekał na nią w jej gabinecie. Nadal nie mógł uwierzyć w to, jak ona potraktowała Akirę, a ponad to usiłowała mu wmówić, że szarowłosy przyjął czek. Nie rozumiał tej kobiety. Powinno jej zależeć na tym, żeby jej syn był szczęśliwy. Tymczasem zrobiła coś co mogło tym szczęściem zachwiać. Stał przy oknie i patrzył na roztaczający się wokół domu park. Ciekaw był, jak rodzice zareagowali na wiadomości o zaręczynach. W ostatnim czasie było o tym głośno. Nie powinni mieć mu za złe, że osobiście ich nie poinformował, nie po tym co zrobiła mama.
Rodzice weszli do gabinetu w kilka minut po jego przybyciu.
- Synku, unikasz nas - zaczęła kobieta.
- Wiecie dlaczego - jego głos był oschły, nie odwracał się - Chciałaś, żeby mój - podkreślił - Akira zostawił mnie za pieniądze. Wiedz, że kocham go, a on mnie - dopiero mówiąc te słowa, odwrócił się na pięcie i spojrzał matce hardo w oczy - To mądry chłopak. Robi to co lubi i gówno mnie obchodzi, że nie ma takiego wykształcenia o jakim wy marzycie. Może nie zna się na pieprzonych obligacjach i innych duperelach, ale wie co to znaczy kochać i być lojalnym. Poza tym, jak zapewne wiecie, umiecie czytać, zaręczyliśmy się - podniósł lewą dłoń, na palcu lśniła srebrna obrączka - Za dwa miesiące w jesiennej scenerii planujemy ślub. I nie zmienię zdania. Będę z nim, nawet, jak wy tego nie zaakceptujecie. Nie będzie to łatwe, gdyż obu nam zależy na tym, ale jak bym miał wybierać, to wybiorę jego. Prędzej to wy mnie stracicie!
- Uspokój się synu - odezwał się ojciec - Wysłuchaj nas wpierw.
- To słucham - założył ręce na piersi i oparł się pośladkami o szeroki parapet.
- Kierowałam się twoim dobrem tamtego wieczoru. Nie chciałam, żeby ktoś cię wykorzystał. Nie mogłam pozwolić, żebyś cierpiał. Nie jedna osoba tak miała. Później był tylko ból. Chciałam tobie tego zaoszczędzić. Nie byłam idealną matką. Zamiast zajmować się tobą, to wybierałam pracę. Wiedz, że mimo tego to cię kochałam i kocham. Jesteś moim dzieckiem.
- Co to ma wspólnego z Akirą?
- Tamtego wieczoru zrobiłam wam obu test.
- Słucham? O czym ty mówisz?
- Dałam pieniądze Akirze, ponieważ chciałam go sprawdzić.
- Sprawdzić? Mamo mi wmawiałaś, że je wziął!
- Dlatego, że po tym, jak on nie wziął czeku, musiałam się upewnić, jak głębokie są twoje uczucia. Czy dam radę was rozdzielić.
Musiał usiąść. Nie wierzył w to co mówiła, jego matka. Osunął się na krzesło obok.
- Nie rozdzielisz nas.
- Zawsze chciałam, żebyś związał swoją przyszłość z naszą firmą i z kimś wykształconym. Ty wybrałeś inną drogę i pogodziłam się z tym. Co do tego chłopaka? Zrozum, że mogłam mieć wątpliwości. Jest fryzjerem, czy kimś tam, często tacy ludzie wiążą się z bogatymi osobami, aby wspiąć się wyżej.
- Mamo?
- Pozwól matce mówić.
- Chciałam go zniechęcić, zapraszając przyjaciół i ich syna, a wszystko miały przypieczętować pieniądze. To była próba, którą ja przegrałam.
- Test? - zapytał cicho.
- Próbowaliśmy się z tobą skontaktować, aby ci wszystko wyjaśnić - mówił ojciec - Nie czytałeś wiadomości, nie odbierałeś telefonów i nie chciałeś się z nami spotkać. Nie mieliśmy, jak ci wyjaśnić wszystkiego. Ja byłem przeciw, ale twoja mama się uparła. Może wygląda na pozbawioną uczuć kobietę, ale ciebie kocha i zawsze chciała dla ciebie dobrze.
- Testowaliście nas? - nadal w to nie wierzył.
- Wybacz nam - ojciec podszedł do niego i położył mu rękę na ramieniu.
- To znaczy, że nie macie nic przeciw mojemu związkowi z Akirą?
- Mieliśmy, ale nie chcemy cię stracić. Wystarczająco dużo dostaliśmy dowodów na to, że jego uczucie jest prawdziwe. Jeżeli go kochasz?
- Kocham - odpowiedział szybko.
- Mama i ja, widzieliśmy wasze zdjęcia z pikniku i czytaliśmy całą relację od naocznych świadków w gazetach o waszych zaręczynach. Widać, że ten chłopak opiekuje się tobą.
- Naprawdę nie macie już nic przeciw nam? - musiał się upewnić.
- Wiedział byś o tym wcześniej, gdybyś się z nami skontaktował - mama uśmiechnęła się. Ta kobieta rzadko się śmiała - Zrobiłam to co musiałam, teraz pozostaje nam go przyjąć do rodziny.
- Będzie szczęśliwy. Ostatnio bardzo się martwił, że nie jest przez was akceptowany. Tak bardzo mu na tym zależy - czuł jak rozsadza go radość - Pojadę do niego i wszystko mu powiem. Przyjdziecie na nasz ślub?
- Z przyjemnością, pod warunkiem, że nas zaprosicie i pozwolicie zafundować sobie w prezencie podróż poślubną.
Nic nie odpowiedział tylko skinął im głową i wypadł, jak szalony z pokoju z szerokim uśmiechem.

***

Akira pracował przy kolejnej dużej sesji, która odbywała się w ogrodach pięćsetletniego zamku. Ubrał i uczesał kolejnego modela. Dzięki rolkom poruszał się w zastraszającym tempie. Nareszcie miał nowe i nie męczył z ciągle z psującym się hamulcem.
Fotograf kazał modelowi oprzeć się o drzewo w dość wyzywającej pozie.
- Pomyśl o kimś kogo pragniesz i staraj się to pokazać.
Yoshi patrzył się na to i wyobraził sobie Naokiego. Och chciałby, żeby teraz jego mężczyzna był przy nim. Kochał go tak bardzo i radował się, że jego uczucie po tak długim czasie zostało odwzajemnione.
Ktoś zakrył mu oczy dłońmi. Od razu poznał ten dotyk. Również nos go nie zmylił. Naoki pachniał świeżością. Połączone zapachy lukrecji, fiołka, drzewnych nut, wodnych nut i piżma doskonale do niego pasowały i w gorące lato odświeżały.
- Naoki, ciebie poznam wszędzie.
- Kocham cię - objął go od tyłu.
- Masz znakomity humor.
- Mam.
Akira odwrócił się. Nie zwracali uwagi na obecność całej ekipy, która i tak wtórowała ich związkowi.
- Stało się coś, co cię wprawiło w taki nastrój? - zapytał.
- Jesteś zmęczony? - pogłaskał go po głowie.
- Trochę. Od trzech godzin tu siedzimy. Szkoda, że ty nie uczestniczysz w tej sesji.
- Zastępuje mnie nie jeden atrakcyjny model.
- Są hetero, nic mi po nich. Zresztą, jak i tak widzę tylko ciebie. Powiesz i w końcu, to co chcesz mi powiedzieć.
- Byłem dziś u rodziców.
Akira posmutniał. Dlaczego pobyt u rodziców wprawił Nao w taki wesoły nastrój? Przecież oni są im przeciwni.
- Ej, kochanie, co to za minka?
- Oni dalej nie chcą mnie znać?
- Słońce, wprost przeciwnie. Mam ci tyle do powiedzenia. To cholernie głupie co zrobili, ale okazało się, że moja zimna mama, tak naprawdę taka nie jest i chętnie przyjdą na nasz ślub.
Szarowłosy zaniemówił przez chwilę wpatrując się w oczy swego narzeczonego.
- Nie patrz tak słonce. Wszystko ci wyjaśnię. Tylko wpierw muszę cię pocałować.
- Poczekaj - powstrzymał go. Musiał coś wiedzieć - Oni zgadzają się na nasz ślub?
- Na wszystko kochany. Na wszystko.
Akira zarzucił mu ręce na szyję.
- To teraz możesz mnie pocałować.
Naokiego nie trzeba było drugi raz oto prosić. Razem wyglądali pięknie, jak dwa posągi złączone ze sobą po wieki. Fotograf uchwycił ten moment, na co tylko się roześmiali z zadowoleniem. Teraz mogli w spokoju planować swój ślub.

***

Dwa dni po tym, jak przylecieli do Nowego Yorku, już rozluźnieni wybrali się na miasto. Czwórka mężczyzn, wśród których jeden usiłował zwrócić na siebie uwagę pewnego byłego modela, szła piątą aleją oglądając bogate wystawy sklepowe.
- Niesamowite, jak przez lata wszystko się zmieniło - stwierdził Raidon. Chciał zapomnieć wczorajszą wizytę u matki. Kobieta, była w idealnym stanie. Powiedziała mu, że nie żałuje swego planu i dziś zrobiła by to ponownie. Jednakże jego brat może już czuć się bezpieczny, bo nie będzie wydawać pieniędzy na morderców. Teraz sowicie opłaca swego adwokata. Wiedziała, że nie uniknie kary, ale walczyła o niski wyrok. Cieszyła się też, że w końcu uwalnia się od męża, który nigdy jej nie kochał. Oboje przekonali się, że małżeństwo bez miłości rzadko, kiedy jest szczęśliwe, a uwięzieni w nim ludzie stają się okrutni, nawet dla swych dzieci. Wyraziła także nadzieję, że jeszcze ją odwiedzi. Jest przecież jego matką.
Pożegnali się krótkim do widzenia, a on postanowił, że na razie nie ma ochoty jej widywać.
- Rai, co powiesz, aby pokazać Iseiowi i Shi nasze stare nagrania, jak mieliśmy naście lat? - zaproponował detektyw.
- Chyba oszalałeś. To same głupoty.
- Chętnie je zobaczę - Shi już zacierał rączki, żeby pooglądać je sobie.
- Mam wszystkie nagrania. Jak wrócimy zrobimy sobie mały maraton ze wspomnień.
Walsh już nic nie powiedział, widząc rozpromienioną twarz męża. W sumie nie miał nic do ukrycia.
Po długim spacerze wybrali się na lody do jednej z najlepszych lodziarni.
Aidan usilnie myślał nad zbliżeniem się do Iseia. Chłopak od czasu do czasu spoglądał na niego, ale szybko odwracał wzrok. Usiadł bliżej byłego modela i dłuższym zastanowieniu pacnął go łyżeczką z lodami w nos.
- Ałć, co robisz? - chciał zetrzeć z nosa śmietankową maź.
- Zostaw, bo zaraz to się tam znajdzie - pokazał resztę co zostało na łyżeczce - Pozwól - wyciągnął rękę i palcem oczyścił zgrabny nosek chłopaka, po czym wsunął go sobie do ust.
Na ten widok Isei poczuł gorąco i oblał się rumieńcem, żeby to ukryć sam nabrał lodów i wykonał wcześniejszy gest towarzysza.
- Teraz to twój nosek jest brudny.
- I co z tym zrobisz? - zapatrzył się na niego, nie zwracając najmniejszej uwagi na wpatrujących się w nich Shi i jego męża.
Isei przygryzł dolną wargę. Wyglądał teraz, jak nieśmiały i niewinny chłopak. Wzruszył ramionami.
Aidan roześmiał się na to i za chwilę Isei ponownie miał brudny nos, a przy tym oba policzki.
Chłopak otworzył usta i powtórzył gest detektywa.
- To teraz zrobisz to co ja, jak w lustrzanym odbiciu Isu - taki był jego dość głupi plan i nie wierzył, że Nakadai dał się w niego wciągnąć.
Shi podparł brodę na dłoniach i z coraz szerszym uśmiechem obserwował dość z początku dziecinne zachowanie bliskich jemu mężczyzn. Nie miał wątpliwości, tych dwóch pasowało do siebie.
Aidan pochylił się ku twarzy Nakadai?a i pocałował w policzek zlizując przy okazji lody. To samo uczynił z drugim policzkiem i nosem.
Isei przez chwilę zdrętwiał, później się rozluźnił czując jego usta na swojej twarzy. Wiedział, że Aidan będzie oczekiwał tego samego po nim. Nie był tchórzem i wiedział, że zrobi to, tylko czemu na samą myśl, czuje, że zaczyna płonąć? Przecież to nie miało nic wspólnego z seksem, a może tak, to się jemu wydawało. Przecież Aidan otwarcie zaproponował mu to.
- Teraz twoja kolej piękny - usłyszał przy uchu.
Raidon wstrzymał oddech i otworzył szeroko oczy, kiedy jego brat polizał po policzku mężczyznę. Niewinna zabawa przeradzała się w coś pikantniejszego.
Aidana przeszedł dreszcz. Cholera czemu są w publicznym miejscu? Tak bardzo zapragnął kochać się z tym chłopakiem. Nie był tylko pewny, czy ta fascynacja nim była tylko czysto fizycznym aspektem. Przecież ciągle o nim myślał, kiedy byli daleko od siebie. Objął go jedną ręką w pasie.
- Nie uciekaj mi.
Czuł, jak chłopak się spina, ale nie miał zamiaru go puścić, skoro byli tak blisko. Bał się, że go odepchnie, ale musiał zaryzykować. Oparł czoło o jego, aby po chwili dotknąć swoimi ustami, jego usta. Pocałunek był delikatny, można go było raczej pomylić ze zwykłym muśnięciem, ale z każdym sunięciem po sobie warg stawał się coraz bardziej gorący.
Isei spragniony, bez myślenia o tym co robi oddawał to co dostawał. Nawet chwilę, nie zastanawiał się nad odepchnięciem mężczyzny. Tak bardzo pragnął bliskości, że aż bolało.
Shi rozejrzał się wokół. Coraz więcej ludzi zwracało na nich uwagę.
- Chłopaki, przestańcie nie jesteście sami.
Oderwali się od siebie z pewną niechęcią. Nakadai speszony zabrał się za swoją roztapiająca się porcję ambrozji, a Aidan uśmiechnął się w duchu. Dziś w nocy chłopak będzie jego.

Popołudnie spędzili na oglądaniu filmów. Te z nastoletnim Raidonem cieszyły się szczególnym powodzeniem. Shi siedział na dywanie i nie umiał zapanować nad śmiechem.
- Dobra już nie oglądaj tego - brunet chciał mu wyrwać pilota z ręki.
- Zostaw, jeszcze się nie skończyło. Skąd wytrzasnąłeś te ciuchy? I coś ty robił z tym bananem?
- Ćwiczył obciąganko? - wtrącił Aidan.
- Jadłem. Wasze brudne myśli mnie rozwalają, a podobno ta ja jestem zboczony. I miałem czternaście lat. Byłem dzieckiem.
- Dość rozwiniętym dzieckiem. Pamiętasz - Green popatrzył na przyjaciela iście łobuzersko - jak poszliśmy do szatni podglądać dziewczyny?
- Podglądaliście dziewczyny? Wy stuprocentowi geje? - Isei udawał zbulwersowanego.
- No co? W tamtych latach jeszcze nie byliśmy pewni, co lubimy. Wszyscy podglądali dziewuchy, to my też nie chcieliśmy być gorsi - Walsh próbował wyjaśnić błędy młodości.
- Taa i to był pierwszy, i ostatni raz. Nie znaleźliśmy tam nic ciekawego, podczas gdy u nas w szatni było o wiele więcej obiektów do obserwacji. O zobaczcie tutaj - wskazał palcem na telewizor - to jeden z ostatnich filmów. Nasza studniówka. Rai był z tym blondynem, a ja z rudym chudzielcem. Świetni chłopcy.
- A po studniówce tradycyjnie? - Shi nie dokończył, wiedzieli o co mu chodzi.
- Powiedzmy kotku, że tylne siedzenia naszych aut zostały rozdziewiczone.
- Chłopcy też - dodał detektyw.
Przerwali rozmowę, bo usłyszeli jak Isei się śmieje oglądając popis tańca brata z jakąś dziewczyną.
Sakacie aż wypadł pilot z ręki, a w sercu zamieszkała ulga i pełna radość. W końcu usłyszał jego ponowny śmiech. Tyle na to czekał, a zwykła scena sprzed lat wprawiła chłopaka w taki nastrój.
- Zapłaciłeś jej za lekarza braciszku? - trzymał się za brzuch.
- Po co?
- Stopy, chyba miała nieźle podeptane - powoli się uspokajał.
- Nie byłem taki najgorszy.
- Byłeś. Nie umiałeś tańczyć. Cofnąć film?
- To była moja kuzynka. Wybaczyła mi wszystko. Koniec oglądania - zebrał pilota z podłogi - Cieszę się, że się znów śmiejesz.
- Wiesz co? Ja też. Napijecie się jeszcze czegoś? - napotkał roziskrzone oczy Aidana - Pójdę po sok.
Wstał z podłogi i udał się do kuchni. Aidan prosił ich, aby w jego domu zachowywali się tak, jakby byli u siebie i brali z lodówki wszystko na co mają ochotę. Zdmuchnął z twarzy opadającą grzywkę. Czuł na swoich plecach te cudowne czarne oczy mężczyzny i nie zwrócił uwagi, że idąc porusza się uwodzicielskim krokiem. Jego ciało podświadomie zaczęło uwodzić Aidana.
Shi patrzył na detektywa, który nie potrafił ukryć swego pragnienia.
- Idź za nim - poradził, na co ten do którego zostały skierowane słowa prawie wybiegł za długowłosym - A my mężu idziemy do sypialni.
- Dlaczego? Chcę obejrzeć wiadomości.
- Albo pójdziesz ze mną i dobrze się zabawisz, albo zastaniesz mnie śpiącego i przez miesiąc mnie nie dotkniesz. Wybieraj - Poszedł na przód i sam kusząco zakołysał biodrami. Wiedział, że jego mąż zaraz będzie przy nim. Życzył też w myślach cudownej nocy dwóm pozostałym mężczyznom.

***

Wiedział kto stoi za nim. Wiedział kto przesunął ręką po jego plecach, kto ujął palcami jego brodę i odwrócił ku sobie jego twarz. Serce zatrzepotało mu w piersi.
- Jaka jest twoja odpowiedź? - Aidan intensywnie wpatrywał mu się w oczy.
- Jakie było pytanie? - zapytał mimo, że wiedział o co mężczyzna pyta.
- Pokażę ci.
Objął Iseia w pasie i przyciągnął do siebie dość stanowczo, ale nie tak, aby chłopaka wystraszyć. Pogłaskał go po szyi, włosach, twarzy, ramionach po czym nachylił się do jego ust.
Jego ciało zadrżało, gdy te pełne wargi wessały się w jego. Ogarnęło go niewiarygodne uczucie podniecenia. Nie opierał się. Rozchylił wargi pozwalając na penetrację wilgotnego języka Aidana. Zarzucił mu ręce na szyję wzdychając. Tęsknił za tym.
- Jesteś taki cudowny - szepnął Green, wycałowując sobie ścieżkę wzdłuż szyi Nakadai?a. Jego niecierpliwe ręce wkradły się pod bluzkę młodego mężczyzny - Twoja skóra pod moimi palcami jest, jak najdelikatniejszy aksamit.
- Tak mi mów - spragniony komplementów, powoli roztapiał się. Odpływał.
Aidan coraz bardziej pobudzony pozbył się koszulki chłopaka i błądził palcami po jego piersi, od czasu do czasu trącając różowe guziczki. Zjechał powolutku dłonią ku jego spodniom. Miał ochotę go wziąć tu, na tym stole.
Isei wstrzymał oddech, gdy ręka detektywa wsunęła się mu pod spodnie. Nagle, jakby odzyskał panowanie nad swym ciałem, chwycił ją skutecznie powstrzymując przed dalszym posunięciem.
- Nie.
- Dlaczego? - zawód w głosie Aidana, był wyraźnie słyszany.
- Nie wiem, czy jestem gotów.
- Cały drżysz. Jesteś rozpalony.
Tak, jego ciało aż wołało o więcej, ale w jego głowie powstała blokada. Nigdy nie był z innym mężczyzną poza Tadashim.
- Boję się. Wybacz - odsunął się od niego - Nie mogę. Przepraszam.
Chwycił swoją koszulkę i nie oglądając się na detektywa wyszedł chwiejnym krokiem z kuchni. Dyskomfort sprawiał mu nabrzmiały penis i niemogące uspokoić się serce. Miał zupełny mętlik w głowie. Pragnął zawrócić i oddać się pod władanie tamtych rąk, a jednocześnie uciec. W swoim tymczasowym pokoju oparł się o ścianę i przesunął dłonią po swym rozgrzanym ciele, które za nic w świecie nie zamierzało mu pozwolić zostać w tym pomieszczeniu. Nogi pragnęły go ponieść do sypialni Aidana i rozsunąć się przed nim pozwalając na wszystko, czego mężczyzna zapragnie. Cholera, był tak twardy, a ten mężczyzna go chciał. Co miał zrobić?
- Prysznic. Zimny prysznic mi pomoże.

***

Liczył się z tym, że Isei go zostawi. Rozumiał to, że chłopakowi nie jest łatwo być z kimś nowym, mimo prawidłowych reakcji ciała. Nie był jednym z tych, którzy oddają się każdemu bez wstydu. Nie w pełni zaspokoił swoje żądze pod prysznicem, bo masturbacja, to była tylko mechaniczna czynność, a on potrzebował się z nim kochać. Całe szczęście, że miał osobną łazienkę. Nie chciałby spotkać się w takim stanie z przyjacielem lub jego mężem. Isei to co innego. Przez chwilę rozważał pójście do jego pokoju, ale zrezygnował z tego, nie będzie się narzucał. Da mu czas, szkoda tylko, że mają go tak mało. Pojutrze jego goście wracali do domu.
Położył się do łóżka z książką w ręku. Historia rodem z lat pięćdziesiątych zdumiewająco go wciągała. Zawsze jego pasją były serie przygodowe i kryminały, a ta obyczajówka z nutą romansu działała na niego wręcz narkotycznie. Niewielki kinkiet nad łóżkiem i mała lampka z czerwonym abażurem oświetlały mu stronice, a drobne litery układające się w poszczególne słowa umykały jedna po drugiej nie pozostając w głowie czytającego nawet na krótką chwilę. Rozkojarzenie i myśli biegnące do Iseia sprawiały mu trudności w czytaniu. Isei, był tak blisko, a zarazem tak daleko od niego. Może dobrze będzie, jak wyjadą. Uspokoi się i będzie mógł dalej normalnie funkcjonować.
Ciche pukanie sprawiło, że podniósł wzrok na drzwi, które uchyliwszy się pokazały niespodziewanego, ale upragnionego gościa.
Isei wszedł do środka zamykając za sobą drzwi. Miał na sobie fioletowy szlafrok, którego górna część opadała mu z ramion. Wyglądał na zawstydzonego.
- Chcesz mnie jeszcze? - zapytał prawie szeptem i zsunął szlafrok na ziemię.
Oczom Aidana ukazało się smukłe, całkowicie nagie ciało, delikatne w budowie, ale lekko umięśnione tam gdzie trzeba. Członek chłopaka, był lekko twardy, a biodra delikatnie zaokrąglone z wciętą talią. Włosy falą układały się na prawym ramieniu, a oczy Iseia płonęły ogniem.
- Jesteś nieziemski - odsunął kołdrę zapraszając tym samym Nakadai?a do łóżka ?To będzie nadzwyczajna noc - zdążył pomyśleć, zanim Isei nie wsunął się do łóżka przywierając całym ciałem do jego, na powrót rozgrzewającego się ciała.