Czy mógłbyś mnie pokochać? 1
Dodane przez Aquarius dnia Czerwca 29 2011 17:39:38
- Kkkim... ty... jesteś? - zapytał jąkając się z lekka. Wpatrzone w niego oczy rozbłysły karmazynowym światłem, lecz panowała dalej niczym nie zmącona cisza. W końcu, gdy Naya chciał się odwrócić i wyjść z łazienki, dał się słyszeć złośliwy i zarazem radosny chichot. Nagle Naya poczuł, że jakieś niewidzialne ręce pociągają za brzeg ręcznika i zanim się spostrzegł, ręcznik leżał u jego stóp, a on sam stał nagi na środku łazienki.
Jego twarz przybrała niepowtarzalny odcień purpury, który był możliwy do osiągnięcia tylko w jego wydaniu.
- Kyaaaa! Oddaj mi ręcznik maro jedna! - na te słowa na lustrze, gdzie widniały oczy pojawiły się małe ale zmysłowe usta o pełnych wargach z których wypłynęły słowa:
- Nie jestem marą! Sam mnie stworzyłeś - tutaj Naya zaliczył kolejny szczękospad -Pamiętasz?
"Chciałbym mieć kogoś, kto byłby ze mną nie dla darmowych biletów lotniczych, czy kasy, ale tylko dla mnie" - powiedziałeś. Więc jestem.
Po chwili, gdy minął już pierwszy szok, Naya odetchnął głęboko i zapytał:
- Jak masz na imię? - teraz na lustrze ukazała się już cała twarz stworzenia i Naya stwierdził, że ogromne oczy z pionowymi źrenicami, wyraźne kości policzkowe i kształt twarzy na bazie trójkąta do złudzenia nadają jej podobieństwo do pyska kobry. Wrażenie to potęgowały spływające falami, na kształt kobrzego kaptura, kruczoczarne włosy.
W oczach błyskały figlarne ogniki, które działały na Naya wręcz hipnotycznie.
- Ochhh... Kochanie, jakie ty masz piękne ciało! Czy mogę się do ciebie przytulić? -błagalnym głosem zajęczała istotka.
Wówczas dopiero Naya zdał sobie sprawę, że w dalszym ciągu stoi nagi, a po jego ciele błądzą głodne oczy z lustrzanej tafli.
Rzucił się do wieszaka i szybko owinął się szlafrokiem odwracając się tyłem do lustra, by ukryć pokrywający go rumieniec.
Nie oglądając się za siebie wybiegł z łazienki.



*****




Leżał w ciszy przerywanej jedynie tykaniem zegara. Zamknął oczy czekając na sen. Jak zawsze spał na brzuchu.
Obudziło go nieprzyjemne uczucie przeciągu. Otworzył oczy i zaczął wodzić nieprzytomnym wzrokiem po pokoju w poszukiwaniu kołdry.
Zlokalizował ją w końcu zwiniętą w kłębek na fotelu. Nagle wynurzyła się spod niej rozczochrana głowa, a po chwili w ciemności zabłysły dwa czerwone ogniki.
- Przepraszam cię, ale ja chyba zaraz zamarznę - drżącym głosem wyszeptała istotka.
Naya nie zastanawiając się wiele wstał i podszedł do fotela. Wziął owiniętą w kołdrę istotkę w ramiona i zaniósł ją do łóżka, po czym wsunął się pod przykrycie i przytulił do niej, starając rozgrzać ciepłem swego ciała.
Po dłuższej chwili w pokoju było słychać dwa spokojne oddechy.



********




Gdy rano wstał, łóżko było puste , a to, co się wydarzyło w nocy, wydawało się być tylko niedorzecznym snem.
Radosny, że udało mu się przespać prawie całą noc, szybko wstał i w samych slipkach wszedł do kuchni. Jakie było jego zdziwienie, gdy na stole czekał na niego parujący kubek z kawą i świeże danie. Szybko jednak doszedł do wniosku, że nie zamknął frontowych drzwi i może jedna z młodych sąsiadek zlitowała się nad nim.
Ale musiał zrewidować swój pogląd na ten temat. Na parapecie z pełnym zadowolenia uśmiechem siedziała widziana przez Naya wcześniej istota, przyglądając mu się bacznie.
Światło dnia wytłumaczyło parę rzeczy - pierwszą było uznanie istotki za pełnoprawnego demona z dużymi, czarnymi, obecnie złożonymi nietoperzowymi skrzydłami i długim, zakończonym strzałką ogonem.
Z całej jego postaci - bo był to niewątpliwie ON - biło wprost niezwykłe piękno i jakby... zmysłowość?
"Boże, skąd mi to przyszło do głowy" - pomyślał Naya, ale nie wypowiedział tego na głos.
Najbardziej jednak zaskakującym elementem w wyglądzie jego postaci było ubranie -praktycznie mówiąc był nagi, jedynie wokół bioder miał owinięty, zostawiony wczoraj wieczorem przez Naya w łazience, ręcznik. Na lewym ramieniu widniała srebrna bransoleta z jednym rubinem w kształcie oka.
- I co, skoro już się przyjrzałeś, to może zabierzesz się za śniadanie? Za chwilę będzie zimne. - gdy Naya w dalszym ciągu się nie ruszył, dorzucił obrażonym tonem - A może nie jesteś głodny?
Naya przyjął zaproszenie na śniadanie ponieważ rzeczywiście był głodny, a poza tym miał nieodparte wrażenie, że siedzący na przeciwko demon o dobrze tym wie.
Wbrew dziwnemu wyglądowi, danie smakowało nadzwyczaj dobrze, a Naya przezornie nie pytał o jego składniki.
Ale pomijając śniadanie...
- Tak w ogóle, jaki mamy dzisiaj plan dnia? Może wybierzemy się na zakupy? Jak widzę masz bardzo mało ubrań - powiedział patrząc wymownie na slipki Naya, a potem na swój ręcznik.
Znowu zapadła cisza, której (bez przerwy zarumieniony) Naya nie śmiał przerwać.
W końcu demonowi znudziło się czekanie na jakąkolwiek reakcję, więc nie tracąc czasu, beztrosko zrzucił ręcznik i rozwinąwszy skrzydła zaczął się unosić pod sufit, chcąc mieć za sobą "demonią gimnastykę poranną".
W tym momencie wszystkie poskładane na biurku papiery, porwane przez ciąg powietrza, wywołany ruchem skrzydeł, zaczęły fruwać po całym salonie.
Dopiero to poruszyło Naya, który wstał i zaczął biegać po mieszkaniu, goniąc uciekające mu wciąż kartki.
-Przestań, przestań! - zaczął wrzeszczeć do wciąż fruwającego demona - Wiem, że robisz to specjalnie! - na chwilę zamilkł, po czym dodał - Dobrze, już dobrze-porozmawiajmy!
Istotce chyba właśnie o to chodziło, bo wylądowała przed zdyszanym Naya i przekrzywiła głowę, czekając na jego następne słowa. Ten podrapał się zakłopotany, nie bardzo wiedząc, o czym mógłby rozmawiać z demonem. "O Boże, jak ja się z tego wyplączę?" - pomyślał o słowach, którymi spowodował całą tę sytuację.
- Może zacznijmy od przedstawienia się. Ty wiesz jak ja się nazywam, racja? - tu demon pokiwał głową - ale ja nie wiem, jak ty się nazywasz i kim (lub czym) właściwie jesteś?!
Stworek uśmiechnął się przymilnie i odparł:
-Jestem inkubem, a co to znaczy, poszukaj sobie w słowniku. Imienia, które nadali mi bracia, nie dałbyś rady wypowiedzieć, a poza tym i tak to ty mnie przywołałeś, więc obowiązek nadania mi imienia spoczywa na tobie - tutaj z ironicznym skrzywieniem twarzy dodał - tylko błagam, niech to będzie jakieś godne imię! I wyjaśnijmy sobie od razu kilka innych spraw: po pierwsze - będę przy tobie tak długo, dopóki definitywnie nie każesz mi się wynosić, po drugie - przecież wcale nie chcesz, bym zniknął, prawda? Przecież wiem, że ciekawię cię niepomiernie i(zmysłowy śmieszek) jednocześnie fascynuję (twarz Naya przybiera odcień dojrzałego pomidora), po trzecie - mam pytanie, czy naprawdę aż tak mnie nie cierpisz? - demonek zrobił żałosną minkę.
Naya zamyślił się głęboko i powiedział:
- Ainan - na pytające spojrzenie demona wyjaśnił - twoje imię, przecież miałem ci je nadać, czyż nie?
Stworek zauważył, że Naya pominął jego wcześniejsze pytanie, ale był tak uradowany nadanym imieniem, że nie zastanawiał się nad tym długo.



************




Jednak prawdziwy kłopot pojawił się, gdy Naya zaczął zbierać się do wyjścia na wcześniej umówione spotkanie.
-Hej, poczekaj, idę z tobą!!! - zaczął krzyczeć demon, gdy Naya czynił bezowocne próby zamknięcia mieszkania ze stworem w środku, a ten upierał się zaś ze wszystkich sił, by mu towarzyszyć.


***


Zaraz po poznaniu swego imienia Ainan stwierdził, że on również jest głodny i znikł na całe 27 minut.
Lekko oszołomiony Naya, po skończeniu kawy i zrobieniu porządku w kuchni (Ainan zostawił straszny bałagan, jednak trzeba mu to wybaczyć - w końcu jest demonem!), przypomniał sobie o ważnej konferencji. Szefostwo ma to do siebie, że oprócz przyjemności niesie ze sobą także obowiązki.
Szybko więc ubrał się, mając nadzieję skończyć przed powrotem demona - tak w ogóle, to miał wrażenie (a może to byłą nadzieja?), że ten nie zostawi go jednak w spokoju.
W momencie gdy zaczął pakować do aktówki potrzebne dokumenty, poczuł że ktoś za nim stoi. Nie musiał się nawet odwracać, od razu wiedział kto.
Może to i dziwne, ale zadziwiająco szybko przyzwyczaił się do zaistniałej sytuacji. Nie, żeby był całkowicie szczęśliwy, lecz nawet cieszył się z tej odrobiny urozmaicenia - w końcu monotonia też jest męcząca.
Delikatne dotknięcie przerwało zamyślenie Naya, poczuł na ramieniu czyjąś dłoń. Jednak dopiero po chwili zdał sobie sprawę, że miejsce przykryte ręką Ainan zaczyna się powoli rozgrzewać, a i pozostałe ciało ogarnia błogie rozleniwienie i coś jeszcze...
- Gdzie się wybierasz, Naya-chan? Czyżbyś chciał mnie już opuścić? - rozległ się pełen pretensji głos demona. - Poczekaj, ja też zaraz będę gotowy...
Naya poderwał się jak oparzony:
- Nigdzie ze mną nie idziesz! Nie ma nawet o tym mowy! - zaczął niespokojnie przechadzać się po pokoju. - Nawet pomijając moje ważne spotkanie i twój "niespotykany" wygląd, który będzie odstraszał ludzi i tak nie będę miał dla ciebie czasu. Naprawdę, nie ma najmniejszego sensu, byś się ze mną gdziekolwiek wybierał!
Zmartwiony Ainan smętnie spuścił głowę i uznając argumenty odrzekł:
-Wracaj szybko, będę za tobą tęsknił.
Teraz Naya już bez problemów wyszedł z mieszkania i zamknął drzwi.



*******************




The End of part I

PS.: Mam nadzieję, że nikt jeszcze nad tym nie zasnął(a^^buuuuuuu!^^)
Bardzo się starałem, żeby coś z tej naiwnej pisaniny wyszło, ale co wyszło z moich dobrych chęci, to już oceńcie sami.
Żegna was aut. i jego niezbyt-zdrowa-wyobraźnia, pA, pA !*!*!