Haruka Shiga 7
Dodane przez Aquarius dnia Marca 19 2018 19:56:59


Rozdział 7

Potrzebuję cię, kocham, tęsknię... Słowa, które przez gardło Artura nigdy nie przeszły.
Jedyna deklaracja uczuć jaką usłyszały jego dziewczyny brzmiała, że byłby samotny, gdyby ich nie widział przez tydzień.
Z Haruką nie chodził, nie kochał i nie miał za wiele wspólnego. Toteż nie powinien czuć się za bardzo zakłopotany oświadczeniem wypływającym z niewyparzonej gęby Tomoko. Tymczasem zamurowało go do tego stopnia, że nie tylko stracił głos, ale również zdolność do jakiejkolwiek reakcji. Równie dobrze mógłby wypisać sobie na czole: ups, miało się nie wydać.
Haruka parsknął kpiąco i trudno było ocenić czy słowa Tomoko w jakikolwiek sposób go obeszły. Ale wtedy przesunął spojrzenie na skamieniałego Artura.
- Koleżanka jest Fujoshi - wybąkał Naoto, nieporadnie przychodząc z odsieczą.
- Ttak. Przepraszam za to. Już siedzę cicho.

Coś w tonie jej głosu spowodowało, że Artur wyrwał się z marazmu. Niestety, nad odzyskaniem kontroli nad sytuacją było już za późno. Haruka Shiga zniknął za drzwiami windy.
- Oj, coś poszło nie tak. A ja przecież chciałam tylko rozładować atmosferę.
- Świetnie ci poszło, siostro. Zgęstniała jak zupa-krem.
- Nie moja wina, to przez Artura... - Zrobiła spłoszony wzrok sarny. - Artur-kun, czy ty...
- Nie!
Pchnięty spóźnioną reakcją, pognał w kierunku schodów.
- Ej, co ty?
On cię zabije! Wracaj! - zawołał pełen niedowierzania Naoto.
Ale Artur j u ż b y ł uśmiercony. Załatwiła go myśl, że Haruka źle zinterpretował całą sytuację. Nie mógł pozwolić by rozwijał w głowie błędne przypuszczenia. Nie da mu na to czasu!
Wbiegł na czwarte piętro w chwili, gdy Haruka zamykał drzwi. Popchnął je ręką dosłownie w ostatnim momencie, a uczynił to tak niefortunnie, że trafiły chłopaka w twarz. Haruka syknął z bólu i odskoczył w tył.
- O! Przepraszam! Chciałem... ja tylko...
Rozsierdzony Haruka zrzucił z ramienia plecak i przypadł do Artura.
- Słuchaj gaijin! - Szarpnął go za koszulę i przydusił do ściany. - Źle ulokowałeś zainteresowanie, weź się na wstrzymanie, albo...!
Musiał uznać, że przesadził, bo cofnął się z wyciągniętym w jego kierunku palcem.
- Weź się na wstrzymanie - powtórzył.
Patrzyli na siebie w milczeniu. Artur oddychał gwałtownie, przez chwilę łapiąc powietrze.
- Przepraszam, to wszystko nie tak. - Poprawił ubranie.
- Mam to w nosie, wypierdalaj.
- Nie! Posłuchaj.
Haruka przesunął dłonią po twarzy i przymknął oczy.
- Proszę, posłuchaj. Zanim weźmiesz mnie za zboczeńca niepotrafiącego odróżnić płci...
- Tak. Bardzo ci współczuję.
Policzki Artura zapłonęły, ściągnął brwi.
- Tomoko źle to ujęła.
- Bardzo jasno. A ty wyglądałeś, jakbyś dobrze ją zrozumiał.
- Wiem, że jesteś facetem, w porządku? Nigdy nie pomyślałem, że - przełknął ślinę. - Gdy cię pierwszy raz zobaczyłem, wiesz... miałeś ten płaszcz, a twoje włosy... W każdym razie dopadły mnie wątpliwości. Nie zakoch... nie zakładałem, że jesteś dziewczyną, zastanawiałem się tylko... - Przycisnął do skroni palce. - Boże, jak to powiedzieć.
- Według ciebie wyglądam jak kobieta? - zapytał z nienaturalnym, wręcz złowrogim spokojem i Artur pomyślał, że cios z pięści byłby mniej nieprzyjemny od próby wytłumaczenia mu tego wszystkiego.
- Nie. Ale jesteś zdecydowanie za ładny jak na faceta! Więc przez głowę przeleciały mi takie myśli - wyrzucił z siebie zdesperowany.
Brwi Haruki powędrowały do góry.
- Aha. Proszę, proszę.
- To oczywiście nie twoja wina - dodał szybko.
- Nie, nie moja.
Bezradnie przesunął spojrzeniem po wnętrzu pomieszczenia, mając nadzieję, że spłynie na niego potok słów, które w końcu do Haruki dotrą. Wstyd przypalał mu twarz, jeszcze chwila, a zamieni się w płonącą pochodnię. Mógłby wyjść. Może powiedział wszystko, co należało. A może nie?
- W którym momencie nabrałeś pewności co do mojej płci? - Natarł na niego Haruka.
- Dość szybko! - zapewnił. - I natychmiast zacząłem myśleć o tobie właściwie. To znaczy... nie żebym sobie coś wcześniej wyobrażał. Nie jestem z tych... Co robisz?
Haruka rozpinał spodnie, ale przerwał i spojrzał z tak niewinnie malującym się pytaniem na twarzy, że Artur aż zdębiał.
- A na co to wygląda? Rozwiewam wszelkie wątpliwości.
- Nie wygłupiaj się! Dobrze wiem, co tam masz! - Zaskoczony ruszył w stronę drzwi, ale Haruka zagrodził mu drogę. - Boże, ty na serio?
- Podaj mi dłoń.
- Po co? Dajmy już temu spokój.
Haruka zrobił krok na przód.
- Daj łapę, inaczej zrobię coś, co cię będzie nawiedzać w najgorszych koszmarach. No już!
Artur czuł przyspieszone tętno. Zacisnął usta, walcząc z impulsem rzucenia się do ucieczki.
- Więc jak?
W miękkim tonie jego głosu tkwiło coś alarmującego. Artur czuł niechęć, ale wyciągnął zwiniętą w pięść dłoń. Haruka rozchylił w uśmiechu zęby, jak krokodyl, któremu zwierzyna wpakowała się do paszczy. Chwycił go za rękę i kciukiem rozprostował mu palce. Tak mocno je trzymał, że aż naszły Artura obawy, że zechce je złamać. Lecz on zrobił coś innego. Niespodziewanie pociągnął jego rękę w dół, nakierowując ją na swoje krocze.
- No i co tam znalazłeś? - Zbliżył twarz, jakby chciał go pocałować. - Chyba ci się podoba.
Zaszokowany i upokorzony Artur szarpnął się w tył i zderzył plecami ze ścianą. Haruka nadal go trzymał, więc wpadli na siebie.
- Shiga!
Kącik ust podjechał mu do góry.
- Mów mi Haruka.
- O Jezu! - Przekręcił głowę. - Odsuń się, bo cię popchnę.
- Popchnij, bo zaczynam myśleć, że jest ci przyjemnie.
Wsunął mu kolano między nogi i Artur poczuł łomot pod żebrami tak gwałtowny, że nawet on musiał go usłyszeć.
W przypływie nagłej paniki machnął na oślep ręką, uderzając Harukę w podbródek.
- Przestań! Kompletnie ci odbiło!
- Dzięki! Przegryzłem sobie język!
- Dobrze! - Powiedział to, ale widząc jego skrzywioną z bólu twarz i zauważając zarumienienie w miejscu, w którym uderzył go wcześniej drzwiami, zapanował nad złością. Podszedł i niepewnie położył mu na ramieniu dłoń. Gdy w ciemnych oczach odmalowało się niedowierzanie, speszony zabrał rękę.
- Mam nadzieję, że świetnie się bawiłeś. Idę już.
- Mam nadzieję, że ty też świetnie się bawiłeś - zawołał za nim z przekąsem. - Odwiedź mnie, Artur, jeśli będziesz chciał rozwiać inne wątpliwości.
Naciskał na klamkę, gdy usłyszał te słowa. Zaskoczony i zażenowany niemal wybiegł z mieszkania.

Do końca dnia Artur czuł przygnębienie. Gdyby nie to, że Haruka tak go podszedł, rozmowa podążyłaby w lepszym kierunku. Tomoko uważała historyjkę z żeńską i męską
Haruką za całkiem zabawną, jednak Shiga miał dalece inne odczucia. Najwyraźniej ukąszono go w najczulszy z punktów. Artur zastanawiał się, jak sam by zareagował, gdyby ktoś j e g o wziął za dziewczynę. Byłby ubawiony? Zażenowany? Wściekły?
Co za pech, najpierw ojciec ze swoimi żarcikami, potem Tomoko... Artur poczuł, że ma ochotę wbić w kogoś zęby.
Mimo starań zajęcia się czymś pożytecznym, wciąż powracał myślami do tej straszliwej potyczki. A wtedy ogarniała go niemoc i zmieszanie. Gdyby tylko cofnąć czas, już on inaczej poprowadziłby wydarzenia. Użyłby większego zdecydowania. Zamiast silić się na delikatność w chwili, gdy Haruka na niego natarł, powinien był popchnąć go tak, że by upadł. A najlepiej w ogóle nie dopuścić do sytuacji, w której ten maca go po genitaliach. Na samo wspomnienie przyciskał pięści do oczu. Że też nie umiał zetrzeć tego upokorzenia ze świadomości.
W jego marzeniach to on jest górą, to on wychodzi zwycięsko z tej konfrontacji!
Sytuacja rozwija się następująco: Haruka upada zdezorientowany na podłogę, wpatrzony błyszczącymi, wypełnionymi poczuciem winy i zmieszania oczami. Nie jest w stanie wydusić słowa, oblewa się czerwienią i odwraca wzrok. Artur pozwala trwać niezręcznej chwili, lecz w końcu, w przypływie litości kuca przy nim i mówi opanowanym głosem, że zależy mu na ich dobrych relacjach i że jest mu przykro za to, co Haruka usłyszał od Tomoko. Zdradliwej, podstępnej jędzy, znajdującej rozrywkę w stawianiu kogoś w niezręcznych sytuacjach. Haruka uśmiecha się bez złośliwości, wszystko rozumie. Artur wstaje, wyciąga dłoń i to jest ta chwila przypieczętowania zgody. Ich palce splecione ze sobą... Jego oczy, usta...
Artur wyrwał się z marzeń i usiadł w łóżku. Zza zasłony przeświecało światło księżyca. Prawdopodobnie minęła już północ, ale on nie czuł senności, był... pobudzony. Odsunął kołdrę.
- Shiga, Shiga... - wyszeptał z napięciem, po czym uniósł do twarzy dłoń, tę samą, która dotknęła męskiej intymności. Powinno zadziałać jak chlust zimnej wody, tymczasem oddech nadal miał głęboki, a tam na dole...
Wyskoczył z łóżka i po omacku ruszył do kuchni. Mógłby sobie ulżyć, gdyby nie to, że niedawno rozmyślał o Haruce. Głowie mogłoby się poplątać.
-Odwiedź mnie, Artur, jeśli będziesz chciał rozwiać inne wątpliwości...?
Przyłożył do ust brzeg szklanki z wodą i zapatrzył się na majaczące w ciemnościach drzwi. Haruka był bezczelny, że to powiedział. To w końcu nie on natarł na niego i kazał się t a m dotykać. Jeśli próbował cokolwiek udowodnić, nie wyszło mu.

Nad niebem od rana gromadziły się burzowe chmury, odpowiednie tło dla jego humoru. Gdy błysnęło, Artur pozamykał okna i wrócił na kanapę. Otworzył paczkę chipsów, uruchomił nowy odcinek ?Wikingów? i już miał odpłynąć, gdy raptem usłyszał wrogi dźwięk dzwonka. Znieruchomiał.
Dźwięk porażał go raz za razem, długi, natarczywy, agresywny. Obiecał sobie, że jeszcze tego samego dnia zostanie rozmontowany.
Cedząc przekleństwa, ruszył do drzwi. Gdzieś z tyłu czaszki brzęczała obawa, że to Haruka. Myślał o nim wręcz nieprzerwanie, więc może dotarły do niego jakieś magnetyczne impulsy.
Ale w wizjerze ujrzał okrągłą buzię Naoto. Otworzył mu i wciągnął go do środka, zanim zdążył cokolwiek powiedzieć.
- Co tu robisz?
- A czemu pytasz? To już nie mogę odwiedzić przyjaciela?
- A to my jeszcze jesteśmy przyjaciółmi?
- Artur-kun...
- Tylko bez końcówek, wiesz jak ich nie znoszę. - Zawrócił do dziennego pokoju.
- Artur! No co ty! Jeśli chcesz porozmawiać o wczorajszym...Ja nigdy nie zdradziłbym Shidze twojego sekretu, to Tomoko...
- A kto jej powiedział? A kto papla o mnie mojemu własnemu ojcu? Tak, wiem, że on wie.
Naoto uśmiechnął się z wymuszeniem, przez zaciśnięte zęby.
- Oj, mieszkamy po sąsiedzku. Zrozum, jest jak daleka rodzina. Wciąż na siebie wpadamy, zagaduje mnie i wypytuje o wszystko. Nawet nie wiem w którym momencie powiedziałem mu o jedno za dużo. Przepraszam cię.
- To już i tak nie ma znaczenia - odparł z goryczą. Usiadł na kanapie i wpakował do ust garść chipsów. - Haruka ma mnie za zboka i chce żebym się odpierdolił. Jego pogarda do mnie tak go napromieniowała, że dla bezpieczeństwa trzymam się z daleka.
- No ale przynajmniej żyjesz, nie?
Artur rzucił mu spojrzenie spod byka.
- Zejdź wreszcie na ziemię. Życie to nie manga.
- O. Jesteś naprawdę w okropnym humorze. - Wskazał na niego palcem. - I jesz na kanapie chipsy, mimo że nie lubisz kruszyć!
- Po co właściwie przyszedłeś?
O szyby uderzyły strugi deszczu. Pociemniało. Naoto podszedł do okna i wyjrzał.
- Tomoko boi się burzy. Zadzwoniła, żebym po nią przyszedł.
- No to co robisz u mnie?
- Żartujesz? - Gwałtownie się odwrócił. - Nie mam odwagi zapukać do drzwi Shigi! Zwłaszcza po wczorajszej wpadce. Miałem nadzieję, że ty pójdziesz i ją stamtąd wyciągniesz.
Artur zatrzasnął klapę laptopa.
- Gdzie jest Tomoko?
Zrobił zdziwioną minę.
- Byłem pewny, że do ciebie jednak zajrzy. Chciała to zrobić wczoraj, ale odciągnąłem ją od tego pomysłu. Nie myśl o mnie źle, sądziłem, że będziesz trochę wkurzony.
- Czy twoja zwariowana przyjaciółka jest u Haruki? - Wstał z kanapy.
- Ttak ale...
- Nie do wiary! - Rozłożył w geście kapitulacji ręce. - Co ona najlepszego wyprawia! Dlaczego jej na to pozwoliłeś? Odbiło wam?
Naoto chwycił paczkę chipsów i zaczął się niepohamowanie zajadać. Miał strapioną minę.
- To też usiłowałem jej wyperswadować, ale Shiga zawsze był niezwykle łagodny w stosunku do dziewczyn, myślę, że nic jej nie będzie. Co do ciebie, obiecała mi nic o tobie nie wspominać. Chciała tylko zaprosić Shigę na swoją imprezę, na którą ja nie pójdę jeśli ten gość tam będzie.
Artur odebrał Naoto chipsy.
- Już zaprosiłem Harukę! Na pewno nie przyjdzie!
- Nie znasz Tomoko, ma niezwykły dar przekonywania.
- Co masz na myśli?
Otrzepał dłonie.
- Jak się na coś uprze... Wiesz, ona zwariowała na punkcie tego chłopaka.
- Zwariowała na punkcie tego chłopaka? Co to znaczy!
Posłał mu przepraszający uśmiech.
- Bez obaw, to raczej nie jest zakochanie.
Artur poczuł gorąco na policzkach.
- Nie obchodzi mnie jej strefa uczuciowa, chcę wiedzieć co jest grane!
Naoto strzelił palcami.
- Dowiesz się tego, jak wywleczesz ją z jaskini lwa.
Na myśl o tym poczuł skurcz w żołądku. Potrząsnął głową.
- Sam to załatw. I to jak najszybciej.
Wybałuszył oczy.
- Naprawdę nie zamierzasz mi pomóc? Tak chcesz zakończyć tę przyjaźń?
Opadł na kanapę.
- Tylko bez szantażu emocjonalnego. Nie mogę spotkać Harukę. Już ci to tłumaczyłem.
- A więc boisz się go tak jak ja!
- To zupełnie inny rodzaj strachu, nie zrozumiesz.
Naoto zagryzł usta i spojrzał w stronę drzwi. Wyglądało jakby walczył z myślami.
- Nie możesz po prostu wysłać jej wiadomości, że czekasz na nią u mnie?
- Zaproponowałem jej to, gdy do mnie zadzwoniła. Powiedziała, że nie czuje się na siłach z tobą spotkać. Może dała sobie czas na przemyślenia i doszła do wniosku, że jednak wczoraj nieźle namieszała?
- Albo znając Tomoko, coś kombinuje. Przecież ona nie ma skrupułów.
Naoto zmarszczył czoło.
- Ej, znam ją lepiej niż ty. Wolałbym żebyś nie mówił o niej w ten sposób.
Prześwietlił go wzrokiem.
- A ja wolałbym, żeby twoja ukochana w te pędy wylazła z mieszkania Haruki!
- Skoro i tobie na tym zależy, dlaczego mi nie pomożesz?
Cierpliwość Artura pękła jak balon. Naoto był uparty jak dziecko i równie jak ono egoistyczny.
- Pomogę ci. - Uśmiechnął się przymilnie i zanim tamten zdążył cokolwiek pomyśleć, chwycił go za rękę i zaciągnął do drzwi. - Nie patrz jakbym zamierzał cię zrzucić ze schodów.
- Jesteś jakiś dziwny. - Wyrwał mu się i odsunął. - Potrafię samodzielnie chodzić, nie musisz mnie szarpać.
- Przepraszam, ale denerwujesz mnie! Chcesz żebym wszystko za ciebie załatwiał, a przecież ci powiedziałem, że jest mi trudno! Przez ciebie nie mogę zbliżyć się do Haruki, a zacząłem go lubić! Przekradam się chyłkiem do sklepu i modlę w duchu, żeby nie napotkać go na schodach. Wczoraj przeżyłem coś przykrego! Przez ciebie i Tomoko! - Gwałtownym ruchem otworzył drzwi. - Przestań popuszczać ze strachu i idź po swoją koleżankę. Haruka nic ci nie zrobi, ma cię w nosie.
Do Naoto musiało wreszcie coś dotrzeć, bo jego twarz przywdziała maskę powagi. Przełknął ślinę i nabierając w płuca powietrza, ruszył w stronę mieszkania swojego groźnego lwa. Artur skrzyżował ręce i patrzył jak wyciągał do dzwonka palec.
- Jest mi przykro, że tak to wyszło... - rzucił pochmurnie. - Nie chciałem narobić bajzlu.
- Już nie ważne.
Gdy Naoto nacisnął na dzwonek, Artur cofnął się pół kroku, gotowy schować w mieszkaniu, ale w ostatniej chwili przystanął. Coś nakazało mu zostać. Potrzeba oceny sytuacji.
Tomoko wystrzeliła z mieszkania jak torpeda. Uściskała Naoto, po czym stuknęła go parasolką w ramię.
- Ale z ciebie ślimak! Ile miałam jeszcze czekać? Czy wiesz, że piorun uderzył pół metra od naszego okna?! Ten budynek przyciąga burzę! Chcę wracać do domu. Zostawiłam kota na zewnątrz, muszę go znaleźć, zanim ze stresu obsika mi schody!
Haruka wyłonił się z mieszkania ze skrzyżowanymi rękoma i najpierw spojrzał bez wyrazu na Naoto, potem przeniósł wzrok na Artura. Dzieliła ich kilkumetrowa odległość, mimo to i tak zapanowała dziwna ciasnota.
- Cześć Artur - odezwał się z nutą przekory w głosie.
- Hej, S-Shiga-kun... - wybąkał zdezorientowany.
- Dzięki za przetrzymanie Tomoko - odezwał się drżącym głosem Naoto. Wykręcał palce i przypominał zbitego psa.? Mam nadzieję, że nie była dość męcząca?
- Nie przetrzymywałem jej. Chciałem ją wykopać, ale powiedziała, że zacznie piszczeć.
Tomoko poprawiła palcami warkocz, tylko odrobinę zawstydzona uwagą Haruki. Zauważając Artura, ruszyła do niego z niepewnym uśmiechem.
- Jak się masz?
- Świetnie - rzucił bez przekonania.
- To dobrze. Zaprosiłam Shigę-kun na imprezę. Zgadnij co odpowiedział.
Artur przymknął na kilka sekund oczy. To była ta chwila, w której pożałował, że nie posłuchał instynktu i nie wrócił do mieszkania. Gadanie o Haruce przy Haruce... Czy istniało coś bardziej niezręcznego?
- Nie jestem ciekaw. - Pchnął plecami drzwi i już miał zniknąć im z oczu, gdy Tomoko pociągnęła go za rękę.
- Ej... poczekaj. Powiedział: tak!
Artur spojrzał na Harukę ponad głową dziewczyny.
- Skłamał, żebyś dała mu spokój.
Uśmiech Tomoko zamarł na wargach. Odwróciła się.
- To prawda?
- Tomoko, przestań. Nie chciałaś przypadkiem szybko wrócić do znerwicowanego kota? - ponaglił ją Naoto, prawdopodobnie sam marząc aby czym prędzej zniknąć. - Lepiej chodźmy, zanim burza przybierze na sile.
Nie musiał długo namawiać, dziewczyna pobiegła do windy.
- Mam nadzieję, że przyjdziesz, Shiga-kun? Ściągamy całą masę fajnych ludzi. Będzie super!
Haruka posłał jej krótki uśmiech. Drzwi zasunęły się i winda pomknęła w dół.
- Uroczą masz koleżankę - skomentował zanim Artur zdążył chwycić za klamkę.
Spięty, wzruszył ramionami.
- Skoro ci się podoba.
- Za dalekie wnioski.
- Nie ważne...
Zapadło milczenie. Haruka prześwietlał go wzrokiem, jakby próbował zajrzeć mu w głąb czaszki i Artur z sekundy na sekundę czuł coraz większe skrępowanie.
- Mam wrażenie, że chcesz mi coś powiedzieć - zauważył, przeciągając palcami po włosach. - Mów, bo mam coś do załatwienia
- Jesteś zły, za tamto - odparł Haruka.
- Ja jestem zły? - niemal zawołał. Czy jego uczucia mają dla tego typka jakiekolwiek znaczenie? - Czemu chcesz wiedzieć? Zresztą... to chyba powinna być moja kwestia? Masz w końcu większy powód żeby się wściekać?
- Szczerze mówiąc spłynęło to ze mnie jak woda po kaczce. Ale ty jesteś delikatny, pewnie uważasz mnie za niezłego dupka. - Uśmiechnął się i Artur poczuł łomot serca.
- Czemu zaraz delikatny? Po prostu - przez moment nie umiał znaleźć odpowiednich słów - po prostu nie wiem, co sobie myślisz. Uznałem, że nie chcesz mieć ze mną nic do czynienia. Wolałem schodzić ci z drogi, a przynajmniej do czasu, gdy chociaż trochę nie zejdzie ci złości.
Haruka roześmiał się.
- No właśnie mówię, jesteś delikatny. - Ruszył do przodu i zatrzymując się dwa kroki od zdezorientowanego Artura, wyciągnął dłoń. - Uścisk dłoni, gaijin?
To go speszyło.
- Serio? Jak ostatnim razem podałem ci dłoń... - urwał żałując, że w porę nie odgryzł sobie języka.
Haruka wyszczerzył w diabelskim uśmiechu zęby.
- Masz po tym traumę? - spytał z osobliwym zaciekawieniem.
Artur przewrócił oczami i przyjął uścisk.
- Ale propozycja nadal jest aktualna.
- Jaka propozycja? - Przyciągnął dłoń z powrotem do siebie.
- Wiesz jaka...
Przez chwilę przypatrywali się sobie. W oczach Haruki rozbłysła zaczepna iskra. Poklepał Artura po ramieniu i odwróciwszy się, skierował do mieszkania.
- No to do następnego, Artur.
- Jasne. To znaczy... do następnego zobaczenia.
Zanim zamknął za sobą drzwi, usłyszał jak Haruka zaśmiewa się pod nosem. Co go tak ubawiło? Z mieszanymi uczuciami wrócił do mieszkania. Stanął pośrodku i oparł na biodrach ręce. Powinien odczuwać ulgę i chociaż tak było do pewnego stopnia, nie potrafił odrzucić myśli, że coś tu nie pasowało. Miał wrażenie, że Haruka nie jest z nim do końca szczery.

cdn