Ibara 23
Dodane przez Aquarius dnia Marca 02 2018 10:06:26



Raidon był wzburzony. Jak jego przyjaciel mógł chcieć narazić Iseia na niebezpieczeństwo?
- Co, jak facet go rozpozna?
- Może to nie jest on.
- Co z tego. Isei nie może go ponownie oglądać!
- I tak będzie musiał, czy teraz, czy na policji.
- Może ja się wtrącę - Isei próbował ukryć zdenerwowanie - Rai nie decyduj za mnie. Aidan chętnie z tobą pójdę.
- Ale?
- Nie ma żadnego, ale braciszku. Chcesz jedź z nami.
- Pewnie, że pojadę. Zawiadomiłeś policję? - zwrócił się do detektywa.
- Jeszcze nie wiem, czy to on. Zrobię to później. Spotkamy się o dwudziestej pierwszej. Adres znacie.
Wyszedł.
- Raidon nie martw się o mnie - wziął za rękę brata - Jedźmy do agencji. Chcę zakończyć tam sprawy.
- Na pewno?
- Tak.

*
W Ibarze panowało poruszenie. Każdy przeglądał dzisiejsze wydanie "Nasi idole". Brunet wziął jedno z pism i otworzył szeroko oczy widząc fotkę Naokiego i Akiry podczas pocałunku na trawie.
- Ci dwaj stają się sobie coraz bliżsi.
- Ładnie razem tu wyszli - Isei wskazał drugie zdjęcie, kiedy mężczyźni siedzieli na kocu i uśmiechali się czule do siebie.
- Co to za tytuł? - usłyszeli głos szarowłosego - Sławny model na randce? O hej szefie. Cześć Isei.
- Piękne fotki Akiruś - pochwalił Rai.
- Nie wiedziałem, że ktoś je robił.
- Zważ na to z kim się spotykasz.
- Wiem o tym, ale nie przeszkadzają nam takie artykuły. Niech wszyscy widzą, że jesteśmy szczęśliwi. Sorki Isei - nagle poczuł się winny. Czy wolno mu być szczęśliwym, kiedy Nakadai jest taki smutny.
- Dlaczego? Masz prawo do tego. Nie przejmuj się mną.
- Akira zawołaj Oharu. Musimy załatwić sprawę kontraktu Iseia.
- Słyszałem. Naprawdę od nas odchodzisz? - zwrócił się do modela.
- Nie widzę się już tutaj. Chcę mieć spokój. Nie chcę widzieć już moich zdjęć w gazetach. Ciągle zastanawiać się, jak wyglądam i tak dalej.
- Chcesz chronić swoją prywatność - stwierdził Akira - Zaraz jej poszukam - popatrzył na szefa i ukłonił się nisko.
- Wariat. Chodź zajmie nam to trochę czasu.
Wkrótce, były model podążył za bratem do jego gabinetu. Był pewien, czego chce. Radykalna zmiana jego życia musiała odbyć się też na stopie zawodowej.
Oharu dołączyła do nich pięć minut później oraz ich adwokat. Zerwanie rocznego kontraktu z agencją i drugiego z firmą perfumeryjną nie było prostą sprawą. Zwłaszcza, że ta druga sprawa wiązała się z wypłaceniem dużej kwoty pieniężnej. Po dwóch godzinach umówili się na spotkanie z przedstawicielami zainteresowanej firmy i byli wolni.
Do gabinetu został wpuszczony Hiro. Przyjechał po przybranego kuzyna.
- Cześć wszystkim. Isei gotowy? Pojeździmy po giełdach i zapoznasz się z ich pracą.
- Zaraz będę gotowy.
Hiro popatrzył na jedyną kobietę w tym gronie.
- Witaj piękna.
Oharu zmierzyła go trudnym do odgadnięcia wzrokiem.
- Czy my się znamy, żeby pan się zwracał do mnie tak nieoficjalnie?
- Znajomi moich znajomych są?
- Niech pan da sobie spokój.
- Może zjedlibyśmy dziś kolację śliczna?
Rai przyglądał się obojgu, a zwłaszcza swojej pracownicy. Zawsze odtrącała mężczyzn jednym słowem, a ten tutaj nie dawał za wygraną. Podszedł nawet do niej.
- Nie lubię natrętnych mężczyzn.
- A w ogóle lubisz mężczyzn? - zapytał Ryusaki.
- Lubię.
- To co ci stoi na przeszkodzie umówić się ze mną? - nie zrażał go chłód kobiety. Nie z takimi miał do czynienia - Poznamy się lepiej.
Isei tylko pokręcił głową. Pamiętał, że Hiroya był wielkim kobieciarzem. Znał też jego gust, a z wyglądu Oharu była jego ideałem. Co też zaraz mężczyzna potwierdził mówiąc to Nakamoto. Oharu otworzyła szerzej oczy i po raz pierwszy nie wiedziała co powiedzieć.
- To co umówisz się ze mną piękna?
- No umów się - odezwał się Rai.
- Dobrze - po czym powiedziała, gdzie się się spotkają - Zrobiłam to dla świętego spokoju.
- Tak jest, śliczna.
- Idiota. Jedno spotkanie i nic więcej - parsknęła opuszczając gabinet.
- Będzie moja - stwierdził z pewnością w głosie Hiroya - To lecimy kuzynku?
- Zawieź mnie jeszcze do mojego mieszkania.
Brunet popatrzył z troską na brata.
- Nie patrz tak na mnie. Nic mi nie jest.
Nic nie odpowiedział. Najbardziej obawiał się wieczoru. Co zrobi jak ktoś skrzywdzi jego brata?

***
Do mieszkania Nakadai wszedł sam. Pragnął zabrać jeszcze jedną rzecz. Zdjęcia, które były dla niego bezcenne. Dwa albumy stały na półce z książkami. Tadashi zawsze wolał fotki na papierze. Wziął je do ręki i usiadł w fotelu. Zaczął przeglądać ten w którym były zdjęcia ze ślubu. Na każdym wyglądali promiennie i wierzyli, że spędzą razem życie.
- Tadashi - dotknął palcem ślubnego portretu męża - Ciężko mi pogodzić się z tym, że cię nie ma. Robię wszystko, żeby żyć dalej. Chwilami jestem wściekły na ciebie, bo jak mogłeś mnie zostawić, ale to nie twoja wina. Dziś wieczorem mam wielką nadzieję, że rozpoznam tego co cię zabił. Pewnie będę miał wielką ochotę sprać go na kwaśne jabłko. Wybacz, że nie jestem w stanie już mieszkać w naszym gniazdku. Smutek by mnie tu zabił. Nie będziesz miał mi za złe jak je sprzedam? Kocham cię.
Zamknął album i poruszył szybko powiekami, aby odgonić łzy. Pora przestać płakać, chociaż nie sądził, że jeszcze kiedyś uśmiechnie się.
Opuścił mieszkanie rzucając ostatni raz na niego okiem. Ściskał przy piersi albumy ze zdjęciami. Jeszcze, będzie musiał wrócić tu, aby spakować resztę swoich rzeczy i męża.

***

Koncert trwał dobre półgodziny, kiedy weszli na teren parku. Wstęp był darmowy, gdyż zespół promował nową płytę. Ludzi było sporo i ciężko przychodziło im wypatrzeć konkretną osobę mając nikły opis.
- Jak go nie ma to co zrobimy? - zapytał brunet.
- Nie przegapił by darmowego spotkania z idolami - odpowiedział Aidan.
Weszli w głąb tłumu rozglądając się uważnie. Okolica była dobrze oświetlona, więc wszystko dokładnie widzieli. Wreszcie gdzieś z przodu Iseiowi mignęła czapka z Deth Note.
- Chyba go widziałem. Tam przy latarni.
- Podejdźmy bliżej z drugiej strony - zaproponował detektyw.

Mężczyzna stał do nich odwrócony tyłem, ale z łatwością mogli zobaczyć jego buty. Zgadzał się też wzrost.
- Nie powinniśmy tu przychodzić sami - marudził Rai.
- Wezwiemy policję jak sprawdzimy, czy to on - warknął Green - Poczekajcie tu.
Ruszył do przodu i trącił palcem ramię mężczyzny. Ten odwrócił się do niego zły, że ktoś mu przeszkadza w słuchaniu ulubionego zespołu.
- Łap - detektyw rzucił mu zapalniczkę, którą ten złapał lewą ręką.
- Po co mi to? Kim jesteś?
- Szukałem cię i powiedziano mi, że tu będziesz. Mam dla ciebie interes. Zarobisz tyle, że na ich występy będzie cię stać gdziekolwiek by się nie odbyły.
Mężczyzna wyglądał na zainteresowanego.
- Po koncercie spotkamy się przy fontannie z aniołami.
- Będę czekał.
Wrócił do swoich towarzyszy.
- I co? - zapytał długowłosego.
- To on. Ten głos poznam wszędzie. To on był szefem grupy, która nas zaatakowała.
- Możecie iść do auta. Ja sam to załatwię.
- Chcesz, żeby cię zabił? - brunet się wkurzył.
- Mam broń nic mi nie zrobi.
- Co z policją? - nie chciał zostawić przyjaciela samego.
- Zawiadom ich. Idę na niego poczekać.
- Ja zostaję. Chcę mu spojrzeć w twarz - zaoponował Isei i nie ruszył się z miejsca.
- Trzymajcie się z dala ode mnie - warknął Aidan.
Przyjrzał im się jeszcze uważnie i skierował się w stronę fontanny. Po drodze w stoisku kupił kilka puszek piwa. Nie minęło dużo czasu, kiedy oczekiwane spotkanie nadeszło.
- To co to za robota? - spytał facet.
- Potrzebuję, żebyś zabił zabójcę mojego przyjaciela. To gliniarz. Napij się - podał mu piwo z przyjacielskim uśmiechem.
- Dzięki - otworzył puszkę i wypił prawie połowę - O tak, tego mi brakowało. Nie jestem mordercą.
- Częstuj się - wskazał na napoje - To dziwne, bo na mieście słyszałem co innego. Podobno jesteś dobry. Tak dobry, że mimo nieudanego ostatniego zadania nie dostałeś kary od zleceniodawcy.
- Każdy się może pomylić. Po prostu nie zapłacili mi - facet zrozumiał, że się wygadał.
- Czy nadal masz dokończyć popsute zadanie?
- O dziwo nie - kończył drugie piwo.
Aidan rozejrzał się dyskretnie, czy aby są już sami. Ludzie po koncercie się od razu rozeszli.
- To dobrze, bo byłbym bardzo zły.
- Dlaczego?
- Bo morderca wracający na miejsce zbrodni mógłby wysłać policję do mnie, jak by ci się nie udało wykonać mojego zadania.
- Ta sprawa na parkingu była jedyną pomyłką. Na ogół zajmuję się kradzieżą samochodów i mieszkań.
- Czytałem o tej sprawie. Na parkingu zginął jakiś mężczyzna, który szedł z klubu ze swoim mężem.
- Taa - facet był bardzo gadatliwy po alkoholu - Miałem zabić tego drugiego, ale ten go zasłonił. Robota wydawała się łatwa, ale nie wyszła. To kogo mam dla ciebie załatwić?
- Kto kazał ci zabić tego młodego z parkingu?
- To nie twoja sprawa.
- Moja.
- He? - mężczyzna popatrzył na niego.
- Kto cię wynajął?
- Gówno cię to obchodzi. Cholera jesteś gliną.
- Nie.
- To spoko.
Aidan się zdziwił naiwnością tego człowieka.
- Jestem prywatnym detektywem i wynajęto mnie, żebym cię znalazł.
- Co do kurwy?!
- Teraz ładnie cię skuję i poczekamy sobie na policję.
Mężczyzna zamachnął się, ale szybko został uwięziony w mocnym uścisku. Rękę miał wykręconą na plecach i krzywił się z bólu.
- Wkurzyłeś mnie - wysyczał mu do ucha detektyw - Nikt komu postawiłem piwa nie podnosi na mnie ręki. Gadaj kto cię wynajął - popchnął go bliżej fontanny i wsadził jego głowę do wody. Przytrzymał chwilę - Mów!
Z dala już słyszał sygnały policyjnych wozów.
- Spędzisz dożywocie z pace. Może znajdziesz sobie narzeczonego. Chcesz, żeby ten przez kogo musiałeś zabić cieszył się wolnością?!
- Pierdol się!
Aidan ponownie zanurzył jego głowę w wodzie i trzymał o wiele dłużej. Mężczyzna wyrywał się. Wyciągnął go.
- Mów, bo tracę cierpliwość!
Słyszał zbliżające się kroki osób, które biegły w ich stronę.
- Gówno ci powiem!
- Wyśpiewasz mi wszystko zanim oni tu dobiegną. Mam ochotę cię potrzymać pod tą wodą dwie, może trzy minuty. Wytrzymasz tyle? - już naciskał na jego ciało, gdy facet zaczął krzyczeć.
- Nie wiem kto to jest! Ta osoba skontaktowała się ze mną przez internet. Nie mam pojęcia kim jest ten ktoś!
- Proszę go puścić panie Green! - krzyknął policjant prowadzący śledztwo.
Aidan miał wielka ochotę jeszcze raz podtopić faceta, ale ostatecznie oddał zabójcę w ręce policji. Cofnął się i kątem oka dostrzegł Raidona i Iseia.
- Co tu robicie?
- Powiedziałem, że muszę go zobaczyć - Nakadai wyszedł z cienia.
Aresztowany wyglądał jakby zobaczył ducha. Chociaż wiedział, że chłopak żyje.
- To ty?
- Zabiłeś mi męża. Mam nadzieję, że zgnijesz w więzieniu sukinsynie! - och z chęcią by go rozszarpał. Zacisnął dłonie w pięści.
Raidon chwycił go za rękę w obawie, że ten rzuci się na faceta. Nie chciał, żeby jego brat miał kłopoty.
- Powiedział, że zabił Tadashiego Sekozawę i że ten kto go wynajął skontaktował się z nim przez internet - mówił Green - Potrzebny będzie jego komputer i dobry haker, żeby namierzyć komputer z którym się kontaktował ten oto śmieć.
- Już my się tym zajmiemy - powiedział oficer.
- Tak jak znaleźliście go? Nawet go nie podejrzewaliście, bo boicie się zajrzeć na ciemną stronę miasta.
- Idźcie do domu - policjant zdenerwował się.
- Chcę mieć wgląd w jego komputer i to co znajdziecie.
- Nie ma pan prawa tego od nas żądać.
- Nie mam, ale jako nagroda za pomoc? Poza tym mam wysoko postawionych znajomych. Jedno moje słowo i mam wgląd do wszystkiego - zmyślił.
- Jak się czegoś dowiemy zawiadomimy pana. Zabrać tego typka do aresztu i niech czeka na przesłuchanie - policjant zwrócił się do swoich ludzi.

Detektyw był już zmęczony. Przetarł oczy ręką.
- Wracamy. Dziś już nic nie zdziałamy.
Nagle poczuł ciężar na swoich ramionach. Isei obejmował go mocno.
- Dziękuję - powiedział i puścił go. Szybko odszedł w stronę samochodu brata.
Aidan stwierdził, że chłopak jest słodki i pięknie pachnie. Taką orzeźwiającą nutą wymieszaną z czymś ostrym. Potrząsną głową zaskoczony o czym myśli.
Opuścili park zadowoleni ze złapania zabójcy. Wyłapanie jego kumpli nie zajmie policji dużo czasu, więc tylko pozostaje sprawa zleceniodawcy.

Tej nocy wszyscy spali twardo, jak i przez następne kilka po nich następujących.