Rock penetrowany pędzlem 25
Dodane przez Aquarius dnia Lutego 22 2018 10:18:17



Chcica, której nie stłumi nawet zimny blat


KittyKot.doc

- Nogi szeroko - powiedział, a ja zadrżałem.
Głos miał stanowczy, ale też niezwykle czuły i trochę miękki. Jak to w ogóle możliwe? Tak, mój hot mąż był naprawdę niesamowitym skurwielem. Potrafił mnie dręczyć jak prawdziwy sadysta, szmacić i doprowadzać do płaczu, jednocześnie szepcząc mi do ucha sprośne słówka tym swoim miękkim, mruczącym głosem. Serio, czasami byłem tak zmieszany i zagubiony, że nie miałem pojęcia, co o tym myśleć. Jaki tak naprawdę był Ren? Czy rzeczywiście stawał się bezwzględnym, twardym dominem? Chyba nie, bo odnosiłem wrażenie, że zawsze się trochę hamował. Może się bał, że mnie skrzywdzi? Zrobi coś, czego nie lubię? Wiedział, czego nie lubiłem.
A może bał się, że popłynie?
Że uznam, że jest dewiantem?
Nieeee, Ren na pewno nie zawracał sobie głowy takimi pierdołami. Był moim cudownym, zboczonym, stanowczym i jednocześnie czułym sadystą.
Ja nie byłem masochistą, jakby co. Tak tylko dla przypomnienia.
- No dalej, przecież lubisz się wypinać. - Opuszkami palców dotknął moich lędźwi, potem bioder.
Delikatnie, trochę drażniąco, powoli.
Pobudzająco.
Kurczę.
Teraz to on mnie nakręcał. Prowokował i drażnił, a ja zaciskałem zęby i wypinałem dupę. Posmyrał mnie paznokciami po biodrach, później po udach i kościach miednicy, niebezpiecznie zbliżając się do fiuta.
- Spokojnie. - Zaśmiał się, gdy zamarłem. - Musisz najpierw na to zasłużyć - dodał, zniżając głos, a ja znów zadrżałem.
Ależ byłem napalony. Miałem nadzieję, że Ren mnie porządnie wyrucha. Lubiłem seks w dziwnych miejscach, w dodatku chyba kręciło mnie to, że ktoś mógł nas przyłapać. Gdyby to była Reira, pewnie ponabijałaby się, a później dołączyła.
Z Darenem.

Kiedyś dużo o tym myślałem i byłem pewien, że Ren też myślał. Ta ruda nierządnica na bank miała chrapkę na mojego męża. Penetrowałaby go na wszystkie możliwe sposoby, bo nie wierzę, że była uległa. Darena pewnie też penetrowała.
- Ja cię zaraz spenetruję - powiedział Ren, a ja jęknąłem i wygiąłem się w plecach.
Przytulił się do mnie od tyłu i wsunął mi rękę pod koszulkę.
- Jesteś dziś bardzo pobudzony, to przez Reirę? - spytał, ale pokręciłem głową.
- Nie.
- Przez Darena? - zamruczał, ale wyczułem w jego głosie nutki sarkazmu.
- Ty coś sugerujesz?
- Gdzieżbym śmiał.
- Nabijasz się.
- Nie.
- To mnie bzyknij - wysapałem, a Ren parsknął śmiechem i złapał mnie za brodę. - Reeen.
- Tak? - Delikatnie zacisnął dłoń na mojej szyi, a ja od razu dostałem dreszczy.
- Proszę - szepnąłem i przylgnąłem go twardego, chłodnego blatu.
- Nie musisz prosić, i tak to zrobię. To mój obowiązek małżeński - szepnął mi do ucha, a ja zamknąłem oczy i znowu jęknąłem. - Kocie?
- Tak?
- Co robisz?
Znów miał ubaw? Ja tu byłem nakręcony, a ten drań się ze mnie nabijał?
- Ach, to. - Westchnąłem i poczułem, że zaczynam się czerwienić. - Ocieram się o blat stołu?
- Tak, ocierasz się o blat stołu. - Ren zacisnął palce na moim sutku, a ja mruknąłem i uniosłem biodra. - Dobrze, właśnie tak. Wypnij się mocniej - dodał i otarł się o mnie całym ciałem. - Lubię, jak jesteś grzecznym chłopcem. - Znowu zniżył głos i zakrył mi usta dłonią. - Jesteś, prawda?
- Mmh.
Już odczuwałem tak silną chcicę, że aż miałem zawroty głowy. Stłumione dźwięki muzyki pulsowały i rozpalały, a ja wypinałem się mocniej.
Ciekawe, czy Reira się skapnęła, że zamknęliśmy się właśnie tutaj? W dupie miałem to, że komuś to mogło przeszkadzać. Teraz chciałem tylko ostrego rżnięcia. Ren mnie czasem tak nakręcał, że sam byłem w szoku.
- Mówiłem ci już, że uwielbiam twój tyłek? - Pomasował moje pośladki, a potem dał mi klapsa.
Sapnąłem i odgarnąłem włosy z karku, a on pocałował mnie w ramię.
- Mówiłeś, ale możesz to powtórzyć.
- Uwielbiam twój tyłek - powiedział i ugryzł mnie lekko w szyję. - Pośladki też.
- Bzyknij mnie.
- Ktoś może nas przyłapać.
- Bzyknij.
- Albo usłyszeć. - Pocałował mnie w kark, a ja znów dostałem dreszczy.
- Wiem.
- Ciebie to kręci - powiedział mruczącym głosem.
- Nie wiem. Chyba. Trochę. - Westchnąłem, a on złapał mnie mocno za biodra.
- Oczywiście. Tylko trochę.
- Naprawdę. Proszę.
- Uwielbiam, gdy się tak płaszczysz. - Liznął mnie w ucho, a ja znów jęknąłem.
- Nie płaszczę się - powiedziałem kapryśnym tonem, ale wypiąłem się mocniej i nadstawiłem do pieszczot.
- Jak kotka w rui.
- Bez przesady.
- Widzisz? Jesteś wyuzdany. - Zaczął ugniatać moje pośladki, a ja zacząłem posapywać i stękać.
- Trochę.
- Sprośny, perwersyjny i napalony szczeniak, który uwielbia być szmacony i poniżany - wyszeptał mi do ucha, jednocześnie masując opuszką palca moją żołądź.
- Proszę - szepnąłem, ale przestał mnie dotykać.
- Uwielbiam, jak mnie błagasz.
- Błagam. - Teraz to już faktycznie skamlałem jak szczeniak.
Gdy dotknął główką mojego odbytu, zamarłem i aż wstrzymałem oddech.
Kurwa, uwielbiałem ten moment wbijania twardego, rozgrzanego kutasa w dupę. Kochałem uczucie rozciągających się mięśni. Stanowcze, głębokie ruchy i całkowity odlot na końcu.
- Myślę, że Reira na pewno się domyśliła - powiedział, pocierając żołędzią o mój odbyt. - Od dawna ma na ciebie ochotę.
Nieważne.
Teraz miałem ochotę tylko na rozpalonego fiuta Rena. Chciałem, żeby wbijał go we mnie bez końca, a potem tryskał jak fontanna.
- A co, zazdrosny? - Sapnąłem i zacisnąłem zęby, a Ren włożył główkę do środka.
Nareszcie.
- A powinienem?
- Nie. Proszę cię, Ren.
- Myślę, że Daren też ma na ciebie ochotę - zamruczał i znowu ją wyjął.
- On jest hete... Cholera. - Zastękałem, bo przejechał paznokciami po moich biodrach. - Boże, Ren, ruchaj mnie już.
- Mówiłeś coś?
- Tak, rżnij mnie mocno.
- Mocno? - spytał nieco rozbawionym tonem, a ja wydąłem wargi.
- Włóż go.
- Co mam włożyć i gdzie?
Zajebię go, no naprawdę.
? Kurwa, wsadź mi kutasa w dup... Oż ja pierdolę! - Prawie krzyknąłem z zaskoczenia, bo wszedł jednym zdecydowanym ruchem. - Kurwa mać.
- Nie przeklinaj.
- Nie mogę. O boże, tak. - Wyszczerzyłem się, a Ren od razu zaczął się poruszać.
- W ten sposób?
- Tak.
- Mocniej?
- Tak. Boże, tak.
Dociskał biodra, wbijając się po same jaja. Kochałem ten odgłos sklejonych ze sobą ciał, pomrukiwania, jęki i przyśpieszone oddechy. Obaj milczeliśmy, tylko od czasu do czasu Ren szeptał mi do ucha takie rzeczy, że płonąłem ze wstydu jak prawiczek.
Lubiłem to uczucie, bo byłem wtedy trochę bezbronny i taki kruchy. W ogóle tak mnie dziś nosiło, że nie mogłem już wytrzymać. Najchętniej rzuciłbym się na Rena przy wszystkich, ale zachowałem resztki zdrowego rozsądku. Ograniczyłem się tylko do ponętnego, niezmiernie seksownego i kuszącego tańca godowego. Miałem w dupie to, czy ktoś zwracał na nas uwagę. Na bank zwracał, przecież byłem Kotem. Ale kumple Reiry i Darena byli w porządku, dlatego dałem z siebie wszystko. Wiłem się i wyginałem w rytmie muzyki, potem ocierałem się o Rena i udawałem, że wcale mi nie stanął.
On też udawał, ale dostrzegłem ten zboczony uśmieszek.
- Co ty taki napalony? - spytał, mrużąc oczy, a ja dalej wiłem się i gładziłem jego biodra.
- Masz coś przeciwko? Nie podoba ci się? - Wyszczerzyłem się, dopijając wino, a on zabrał mi kieliszek.
- Podoba, ale nie pij więcej, skarbie.
- Bo co? - Parsknąłem śmiechem i klepnąłem go w pośladek.
Chyba się zdziwił, ale wcale nie był zmieszany. Ja za to byłem kozakiem. Kurczę, chyba się upijałem. Reira szerzyła demoralizację ślubną, a dwie lesbijki lizały się w kącie. W sumie nie wiedziałem, co o tym wszystkim myślał Daren, ale może mąż miał rację? Niby zarzekał się, że jest hetero (Daren, nie mąż), ale przecież kiedyś się z nim lizałem.
Prawdę mówiąc, chętnie bym go rozdziewiczył analnie. Wszystkich bym rozdziewiczał, chociaż ostatnim razem Ren nie chciał w dupę.
No tak, nie można mieć wszystkiego.
- A cóż to za zdzirowaty taniec? - Usłyszałem głos Reiry, a potem poczułem klepnięcie w pośladek.
- Co?
- Te biodra nie kłamią? - Zarechotała, a ja posmyrałem ją po ramieniu, a potem zerknąłem mimochodem na męża.
Nic?
- Cieszę się, że dobrze się bawicie - powiedziała i zmrużyła oczy, a ja drgnąłem i pod wpływem jakiegoś impulsu pocałowałem ją w usta.
Znaczy, tylko cmoknąłem tak niewinnie, bo nie byłem aż takim chujem. To był pocałunek badający grunt. Jaki grunt? TAKI.
Znów zerknąłem na męża, ale uśmiechnął się miękko i nic nie powiedział.
Nie, nie mogliśmy teraz tego zrobić, bo Reira była w ciąży.
Boże, co ja gadam. Przecież to tylko kilka tygodni. Nie liczy się.
No i co na to Daren?
- Gdzie twój mąż? - spytałem, a ona podrapała się po cyckach.
Suknię ślubną oczywiście miała wypasioną, oryginalną i dziwaczną, ale to było tak bardzo w jej stylu. Daren też wyglądał jak młody bóg w wersji blond, więc moje myśli podążały w niebezpiecznym kierunku.
Może kiedyś...?
- Mąż jest pewnie z Kasią i Basią - powiedziała i znów zmrużyła oczy.
- Z lesbijkami?
- No. Dobra, skarby, zaraz wracam. Muszę pogadać z Kaienem.

Ciekawe, o czym gadała z Kaienem. Może proponowała mu orgię?
Nieważne, bo tak nakręciłem Rena, że ruchał mnie teraz, aż się kurzyło. Pomyślałem nawet, że chciałbym, żeby ktoś nas przyłapał. Na przykład Reira.
Albo jej mąż.
Napaliłby się i dołączył.
Moglibyśmy...
Czemu ja byłem taki zboczony?!
- Zaciskasz się. - Poczułem ciepły oddech na karku i znowu zacisnąłem mięśnie.
- Wiem. Cholera jasna.
- Dojdę w środku - powiedział, a ja zadrżałem. - Spuszczę się w twojej miękkiej, ciepłej, rozepchanej dupie.
- I kto tu jest perwersyjnym zbokiem? - wysapałem, dalej nabijając się na jego fiuta.
- Kręci mnie sama myśl o tym, że będzie z ciebie wyciekać moje nasienie - dodał, a ja przechyliłem głowę i jęknąłem.
- Nie zrobisz tego.
- Chcesz się przekonać?
O jejku, znam to spojrzenie.
- Nie - zastękałem, gdy odwrócił mnie do siebie przodem. - A jeśli ktoś...
- Co "ktoś"? - spytał i spojrzał na mnie tak, że zamarłem.
O tak, właśnie to spojrzenie - mój władczy, twardy, perwersyjny Ren. Kurwa, tryskałbym już teraz, ale bardzo umiejętnie mi to uniemożliwiał. Doskonale wiedział, jak doprowadzić mnie do szału.
- No wiesz - szepnąłem i oblizałem wargi.
- Nie, nie wiem. - Rozsunął mi nogi i pogładził delikatnie moje uda. - Spokojnie, po prostu mi zaufaj. - Uśmiechnął się bardzo dwuznacznie i trochę drapieżnie, przez co poczułem lekki niepokój.
Co miał na myśli? Przecież mu ufałem.

Zakorkował mnie. Dosłownie. Najpierw zerżnął tak, że prawie krzyczałem, więc musiał mnie uciszać.
Reira nie dołączyła. Daren też nas nie przyłapał.
A później Ren faktycznie spuścił się w środku, ale zaraz po wepchnął mi korek analny.
Zboczony zbok.
Kurwa, ale ja miałem zboczonego męża. Gdzie on miał te korki i dlaczego ja nic o tym nie wiedziałem?
Najpierw sam się zeszmaciłem, wypinając się i błagając, by rżnął mnie jak dziwkę. Stękałem, gdy rozpychał mi dupę, dawał klapsy i wbijał paznokcie w biodra. Przyciskał mnie mocno do zimnego blatu, ale to wcale nie pomagało mi ochłonąć. Chcica była tak silna, że prawie wyłem. W sumie i tak byłem za głośno, ale miałem to w dupie. On widocznie też. Reira była mądrą dziewczynką i doskonale wiedziała, dlaczego zniknęliśmy. Szkoda, że nam nie wyszło. Może gdybym zgodził się wcześniej...
Osunąłem się na podłogę, a Ren złapał mnie za zgięcia kolan i znowu we mnie wszedł. Wbijał się głęboko i rytmicznie, a ja tylko wzdychałem. Głos miałem zachrypnięty, włosy kleiły mi się do twarzy i szyi, a odbyt pulsował. Już nawet nie mogłem zaciskać dupy, bo i tak odpływałem. Było mi tak błogo, że szczerzyłem się jak imbecyl i tylko chłonąłem mocne pchnięcia męża. W sutkach czułem mrowienie, na udach miałem siniaki, a w głowie pustkę. Czułem tylko twardego, nabrzmiałego, czerwonego do granic możliwości fiuta.
To było takie pospolite rżnięcie, ale odpłynąłem jak po dobrej sesji. Może dlatego, że za ścianą trwała impreza ślubna Reiry i Darena?
Po wszystkim czułem się wymiętoszony, padnięty i zaspokojony jak cholera. Głupi uśmieszek nie schodził mi z twarzy, Ren też był szczęśliwy i zadowolony.
Tylko ta sperma w tyłku.
Matko, jestem obrzydliwy.
- Wyjmę ci korek, jak wrócimy do domu - powiedział z błogim uśmiechem na twarzy, a ja byłem zmieszany jak cholera.
Paradowanie ze spermą w odbycie było raczej trochę ryzykowne, zważywszy, że ubierałem się na czarno.
- Coś nie tak? - spytał miękkim głosem, ale tylko wydąłem wargi i poprawiłem włosy.
- Nie.
- Nosisz w sobie część mnie.
- To sarkazm?
- Być może.
- I nie patrz tak na mnie.
- Jak?
- Tak, jak teraz patrzysz.
- Jak patrzę?
- No wiesz.
- Nie, nie wiem.
- Zawstydzasz mnie. Serio, skończ z tym.
- Naprawdę cię zawstydzam? - Zaśmiał się i objął mnie w pasie.
Chciałem zrobić unik, ale był szybszy.
- Po tym, co robiliśmy? - zamruczał i odgarnął mi włosy z policzków.
- Przestań, wiesz, że jestem wstydliwy.
- I kto tu się z kogo nabija? - Uśmiechnął się i cmoknął mnie w czoło. - W porządku?
- Nie. Ten korek mnie rozprasza. A jak coś mi wycieknie? - Zmarszczyłem brwi i spojrzałem mu twardo w oczy.
Przynajmniej myślałem, że twardo.
- Nie wycieknie. Rozmawiałeś już z Emilem? - spytał nagle, a ja drgnąłem.
- Nie, a co?
- Wpadną do nas w weekend, to sobie pogadacie.
- O czym ty mówisz? - Zamrugałem.
Ktoś szarpnął za klamkę, więc zamarłem i wstrzymałem oddech. Nadal byłem bez koszulki, w samych gaciach. Ren za to miał wyjebane.
Jak zawsze.
Widocznie był tak pewny siebie, że nawet przyłapany w pozycji na słonia wcale nie byłby zmieszany.
Kaien nas kiedyś przyłapał.
Kurczę, ten matoł obiecał, że jak skończymy kręcenie teledysku, to powspominamy sobie stare dobre czasy.
I o co chodziło z tym Emilem?

* * * * *

Wyjmowanie korka wcale nie było takie obleśne. Było nawet podniecające. Ren mnie nie bzyknął, choć miałem nadzieję, że to zrobi, no ale widocznie był zmęczony, bo zasnął prawie od razu. Zaczynało świtać, a ja dalej siedziałem z laptopem i pisałem z Abelkiem.
A potem dostałem wiadomość od Mei-Mei. Znowu poczułem dziwny niepokój i nic jej nie odpisałem. Przytuliłem się do Rena, ale nie mogłem zasnąć.
Knuła coś? Bo ten facet, który był moim ojcem, na pewno nic o tym nie wiedział. Nie interesował się mną.
I dobrze.
Tata Rena był całkiem fajny. Prawie.

* * * * *

Nikt mnie nie bzyknął, więc musiałem zadowalać się sam. Ren był w pracy, a ja miałem wolne, bo właśnie skończyliśmy kręcenie teledysku. Jezu, myślałem, że pozabijam tych debili. Kaien i Dan ciągle się kłócili, w dodatku Ana wpadała coraz częściej, oczywiście z gówniakiem, który darł się wniebogłosy. Czemu oni stresowali to biedne, brzydkie dziecko? Ki-Ki chyba wpadł w apatię, ale miałem nadzieję, że nie rzuci wszystkiego w cholerę. Może terapia była do dupy? Robił w ogóle coś w tym kierunku? Ja robiłem z Kamieniem W Nosku i odkrywałem wiele ciekawych rzeczy. Tulku za to miał wyjebane i właśnie dlatego go uwielbiałem.
Przeżyłem też rozczarowanie miesiąca, ponieważ okazało się, że pączki Saki wcale nie były pączkami domowej roboty. To był dopiero szok. Poza tym zauważyłem, że nie ruszają mnie fanki, klejące się do Rena. W ogóle. To zrozumiałe, bo ja też miałem fanów, ale teraz po prostu nie czułem nic. Nawet gdy jakieś słodkie idiotki z biura próbowały z nim flirtować, miałem wyjebane. Byłem pewny siebie i ufałem mężowi. Pomyślałem nawet, że gdyby mnie teraz zdra...
Nie. Nie zrobiłby tego.
Na pewno nie.

* * * * *

W środę zadzwonił debil i powiedział, że ma wolną chatę.
- To znaczy? - spytałem, a on zarechotał i cmoknął.
- To znaczy, że moja ładniejsza połowa nie wróci na noc. Chleje z Kyu - wyjaśnił, a ja wywróciłem oczami. - Wpadniesz?
- Jasne. Powiem tylko Renowi, że... Z czego rżysz, debilu?
- Z niczego. Bierzesz jeszcze te leki?
- A co? Najwyżej pominę wieczorną dawkę. Chyba wiesz coś o tym.
- Chodzi ci o Senju?
- Tak.
- Może nie powinienem proponować ci chlania. Jestem kiepskim kumplem. - Westchnął, a ja wyszczerzyłem się i spojrzałem w lustro.
- Jesteś najlepszym kumplem.
- Serio?
- Serio.
- To o której wpadniesz?

* * * * *

Wiedziałem, że mąż nie będzie zachwycony.
Nie był.
Nie dlatego, że jechałem do Kaiena.
Jasne.
Oczywiście, że dlatego. Udawał jednak, że go to nie rusza. Powiedział, że mieszanie leków z alkoholem jest nieodpowiedzialne, ale przecież wiedziałem o tym. Nigdy nie popijałem leków alkoholem, no ludzie.
- Nie o to chodzi. Teraz może ci się wydawać, że to nic takiego, ale...
- Ren, ja to wiem - zamruczałem, żeby go udobruchać.
Ciągle gadał o tym piciu, aż zacząłem myśleć, że ma mnie za alkoholika. Kaien nigdy nie marudził, bo był całkiem innym typem człowieka. Wiadomo, czasem coś tam gadał, ale zwykle był mało przekonujący. Wiedziałem natomiast, że Ren się o mnie martwił, troszczył i może nawet się bał, ale ja naprawdę nie zamierzałem rezygnować z alkoholu. Byłem prawdziwym rockowcem, do cholery. Rockmanem! Nawet uczęszczałem na terapię. Boże, to takie chore.
Może mąż miał rację?
- Obiecuję, że będę grzeczny - powiedziałem, obejmując go za szyję. - Poza tym nie będę przecież brać leków do końca życia. Już jest dobrze. Zobaczysz, niedługo Kamień W Nosku stwierdzi, że jestem zdrowy i mogę je odstawić.
- W porządku, przecież nie zamknę cię w domu. Wiem, że i tak się upijesz. - Westchnął, a ja fuknąłem i wydąłem wargi.
- Nie wierzysz we mnie?
- Wierzę, bo zbyt dobrze cię znam. - Uśmiechnął się leciutko, a ja strzeliłem focha.
- No wiesz co?
- Baw się dobrze. - Pocałował mnie w czoło, a potem spojrzał prosto w oczy.
Ciekawe, czy też ufał mi tak, jak ja jemu.
Był zazdrosny?

* * * * *

Pamiętałem ostatnie wspominanie starych dobrych czasów z Kaienem. Zrobiłem wtedy coś złego. Znaczy, tak teoretycznie złego, bo nie żałowałem. Kochałem Kaiena i nie mógłbym żałować tego, co zrobiliśmy. Wiadomo, czułem się potem trochę podle, bo zachowałem się nie fair, ale było minęło. Tym razem żaden z nas nie miał złudzeń - byliśmy tylko przyjaciółmi. Najlepszymi kumplami. Wiecie, taki powrót do źródeł. Może powinienem być za to wdzięczny Senju?
- Jak wam się układa z Kaczuszkiem? - spytałem, miętosząc Pierdzioszka.
Był gruby, puszysty i taki... duży. Normalnie jak Lucek po wizycie u Yukiego.
- Cudownie, a wam z Renciem? - rzucił nieco sarkastycznie Kaien, a ja prychnąłem i otworzyłem zimne piwo.
- Mam kilka pomysłów na nowe kawałki.
- Nie odpowiedziałeś na pytanie.
- Spierdalaj, okej? Mówię serio.
- Tak?
- Dan pewnie uzna, że są zbyt "brudne". - Westchnąłem, zerkając na dziwnie wyglądające kanapki.
- Dan to debil.
- I profesjonalista.
- No, ja też.
- I ja. Z czym są te kanapki?
- Na pewno nie ze spermą. - Uniósł zabawnie brew, a ja pokazałem mu faka.
- Oj tam, przecież ci wtedy smakowały.
Wtedy.
Wtedy.
Było fajnie.
Kiedyś.
Tak w ogóle to było dziwne, ale jak tak przyglądałem się Kaienowi, to on nawet nie był w moim typie. Wolałem tajemniczych, długowłosych przystojniaków, ewentualnie ładnie wyrzeźbionych, wesołych nieprzystojniaków jak Abel. Albo uległych, spokojnych baranków.
Nie, ja chyba wolałem wszystkich.
Boże, czy Ren myślał o Darenie? Mógłby myśleć.
Ja myślałem.
Ale nikt nie proponował nam orgii.
Taka strata.
- Ty masz niedługo jakieś spotkanie z tym Cyprianem czy jak mu tam, nie? - spytałem, a Kaien zamrugał i zmarszczył brwi.
- Z kim?
- No z tym porąbanym artystą, co walczy o prawa gejów.
- Aaa, chodzi ci o Crispina? Czemu on jest porąbany? - zdziwił się. - I skąd ty w ogóle go znasz?
- Nie znam go, ale czytałem wywiad. Poza tym raczej rzuca się w oczy. No wiesz, te jego włosy, kolorowe koszule i sposób mówienia. Kiedy kolejna przemowa? - Wyszczerzyłem się, popijając piwo.
- Wpadniesz?
- Pewnie, że wpadnę. Też bym sobie tak przemawiał, ale nie wiem, co miałbym powiedzieć.
- To, co czujesz? Co cię wkurwia i co chciałbyś zmienić? To proste jak budowa cepa.
- Bo ty jesteś idealistą.
- Wiem.
- Kaien?
- No?
- Jak jest zbudowany cep?
- Ja pierdolę. - Zaśmiał się, a ja rzuciłem w niego bułką.
- Kaien?
- No?
- Jak myślisz, o co może chodzić Saki i Danowi? - spytałem, a on podrapał się w głowę i westchnął.
- Nie mam pojęcia. Dowiemy się w poniedziałek.
- Mówiła o jakichś zmianach.
- Jak zechcą grać gówno, to ich wywalę - proste jak budowa cepa. Chodź, pokażę ci, jak jest zbudowany. - Zarechotał, a ja fuknąłem i skrzyżowałem ręce na piersi.
- Myślisz, że będzie tylko gorzej?
- Co gorzej?
- Czasami chciałbym, żeby było jak dawniej - powiedziałem i poczułem gulę w gardle.
Kurwa, co ja pierdzieliłem?
- O co ci chodzi? O zespół?
- Tak. Znaczy, wiesz, lubię sławę, fanów i wywiady, ale czasem mnie to męczy.
- Wiem, Kotku. - Kiwnął głową i podał mi papierosa. - Też czasem o tym myślę.

Wiedziałem. Ja miałem nawet plan B. Gdyby wszystko zaczęło się walić, moglibyśmy założyć z Kaienem nowy zespół. Nie dogadywał się z Danem od początku, ale potem było tylko gorzej. Mnie też denerwowało rządzenie się Dana, ale siedziałem cicho. W sumie mógłbym nawet mieć to w dupie, ale...
W dupie miałem co innego.
Kurczę, ale ze mnie zbok.
No ale musiałem myśleć o przyszłości, prawda? Teraz byłem sławny, więc korzystałem. Gdybyśmy założyli nowy zespół, fani przyjęliby to z entuzjazmem. Taką miałem nadzieję.
Ale nie chciałem zakładać nowego zespołu. Czasem życie mnie przerastało, ale zawsze się podnosiłem i starałem się nie wpadać w depresję. Miałem to już za sobą i byłem zdrowy.
Wyleczony.
Od czasu do czasu miewałem koszmary, ale nie były już tak przerażające. Kamień W Nosku naprawdę mnie zachwycał. Jeśli ktoś uważał, że terapia nie ma sensu, to chuj mu w dupę.
Ja tam byłem szczęśliwy.

Nie zawiodłem męża. Wróciłem do domu o drugiej w nocy, ale nie byłem mocno pijany ani nie miałem rano kaca. Starzeję się czy co?
Wtuliłem się w Rena delikatnie, żeby go nie obudzić, potem pocałowałem go w ramię i zasnąłem prawie od razu.

Kaiena to sobie mogłem kochać platonicznie.