Haruka Shiga 6
Dodane przez Aquarius dnia Lutego 12 2018 05:07:21



Rozdział 6

Artur przyglądał się z zastanowieniem pogwizdującemu ojcu. Po wczorajszym wisielczym nastroju nie pozostał najmniejszy ślad, jakby z nastaniem dnia ojciec wrócił do bycia dawnym sobą. Śniadanie zrobił jak obiecał, podśpiewując przy tym i wystukując łyżką rytm o brzeg patelni. Chciałoby się uwierzyć, że wszystko jest po staremu.
- Słuchaj, odprowadzę cię - zaproponował Artur, gdy ten zakładał do wyjścia buty.
- Chcesz? Nie musisz, idę jeszcze do sklepu. - Poczochrał mu włosy.
- I tak zamierzam pobiegać, więc... wszystko okey. Rozejdziemy się przed skrzyżowaniem.
Przez twarz ojca przeszedł grymas niezadowolenia, ale zanim Artur zdążył cokolwiek wywnioskować, posłał mu uśmiech.

Wyszli na klatkę schodową i Artur poczuł napięcie. Nie może pozwolić mu odejść bez poruszenia wczorajszego tematu. Ukucnął, poprawiając sznurówki butów. W głowie huczało mu od natłoku myśli. Jak powinien rozpocząć rozmowę? Przyklejony do twarzy uśmiech ojca bardzo go niepokoił. Wyraźnie się dystansował. Czy to jego wina?
- No, co tak długo? Pomóc ci? - zagadnął i jakby coś sobie przypominając, dodał z dumą: - Pamiętasz jak w Zerówce uczyłem cię sznurować buty?
- Mama mnie tego uczyła.
Miał odpowiedzieć, gdy usłyszeli dźwięk otwieranych drzwi.
Artur zastygł w bezruchu, gwałtownie wciągając powietrze. Z mieszkania naprzeciwko wyszedł Haruka. Ojciec zwrócił na niego uwagę tylko dlatego, że zdziwiła go reakcja syna.
- O, fajczarz.
- Słucham?
Haruka uśmiechnął się krzywo w ten swój typowy sposób.
- Pali pan jak smok. Latem ludzie otwierają okna, wie pan?
Ojciec wyglądał przez chwilę na bardzo zakłopotanego.
- Przepraszam najmocniej.
Zapadła kilkusekundowa cisza i Artur wreszcie odzyskał mowę:
- Tato, to Haruka Shiga. Jest moim nowym sąsiadem... Shiga-kun, ten facet to Robert Mazurowicz mój... - nie zdołał dokończyć. Haruka też zastygł w pół ukłonie.
- Ach! Oto i Haruka Shiga we własnej osobie! No jakie mam szczęście, że cię spotykam! - zakrzyknął z rozbawieniem ojciec. Podszedł do nieprzyjemnie zaskoczonego chłopaka i bezceremonialnie mu się przyjrzał od stóp do głów, jakby był jakimś interesującym obiektem na wystawie.
- Tato! - Zaskoczony i zażenowany Artur pociągnął go za rękaw. - Co ty wyprawiasz? To nieuprzejme.
- A tak, rzeczywiście. Po raz kolejny przepraszam.
- Zachowuje się pan jakby nigdy w życiu Japończyka nie widział, ale ponoć mieszka pan w Kioto od dawna.
Ojciec zareagował śmiechem i Artura ogarnął niepokój.
- Nie miej mi tego za złe. To przez tą zabawną historyjkę, którą usłyszałem od pewnego gadatliwego ptaszka.
- Zabawną historyjkę?
- Co ty wygadujesz tato? Jeśli zamierzasz żartować, dobrze się zastanów co chcesz powiedzieć.
Haruka zwrócił na niego uwagę i Artur instynktownie uciekł spojrzeniem.
- Oj, uniosłeś się. Zdradzam jakiś sekret?
- Sekret? Nie mam żadnych sekretów. Możemy już iść? - Skierował się do windy i wcisnął guzik.
Haruka zamknął dłoń na poręczy schodów. Przez chwilę czekał, by nagle skręcić i ruszyć za Arturem. W windzie zrobiło się ciasno i niezręcznie. Ojciec wszedł jako ostatni, rzucając im swoje graniczące ze wścibskością spojrzenie. Zdenerwowany Artur sięgnął do przycisku. Haruka też to zrobił i ich palce się ze sobą zetknęły. Twarz Artura natychmiast stanęła w płomieniach. Absurdalna reakcja ewidentnie spowodowana głupim zachowaniem ojca.
- Więc. Co to za historyjka przez którą pański syn dostaje wypieków na twarzy?
Artur poderwał wzrok. Haruka patrzył na niego z odbicia w drzwiach.
- Synu?
- Mój tata bredzi. Ma tak od zawsze. Coś sobie wymyślił.
- Hej...
Nie zdążył nic dodać, bo Artur zmroził go wzrokiem.
Zjazd windą upłynął w kompletnej ciszy i trwał jakby pięć razy dłużej niż zwykle. Zamyślony, nawet nie zauważył kiedy wyszedł z windy i doszedł do rozwidlenia dróg.
- No to cześć, młody. Wpadnij w niedzielę na obiad.
Artur zamrugał. Ojciec przeszedł już na drugą stronę ulicy.
- Zaczekaj tato! - zawołał z wymykającą się paniką w głosie. Tata rzucił za siebie spojrzenie, w jego oczach zamigotała troska. Przystanął. - Po prostu... - podbiegł do niego - powiedz, że wszystko jest w porządku. Mam wrażenie, że...
Przez sekundę ojciec wyglądał na przestraszonego, ale mogła to być iluzja, bo zaraz przesunął po brodzie palcem, z pewnym zadumaniem.
- Wczoraj naopowiadałem ci mnóstwo dziwnych rzeczy. Nie myśl o mnie źle, ani o Chizuru. Miewam huśtawki nastrojów. Niedługo zostanę tatą i trochę mnie to stresuje.
- Czy jest coś, co mogę dla ciebie zrobić?
Przypatrzył mu się z mieszanką czułości i rozbawienia.
- Jasne. - Przybliżył usta do jego ucha. - Nie zakochuj się w chłopaku.
Zaskoczony i poirytowany cofnął się, po czym automatycznie obejrzał na Harukę. Stał na chodniku jakieś kilkanaście metrów dalej i wyglądało na to, że na Artura czeka.
- Co ty... bredzisz - wycedził.
Ojciec wzruszył ramionami.
- Cmoknąłbym cię w czoło, ale nie chcę ci robić obciachu. Do zobaczenia mój pierworodny.
- Taa, do widzenia upierdliwy starcze.
Odprowadził ojca wzrokiem z myślami błądzącymi już wokół Haruki.
- Jasny szlag. Że też muszę się z tym zmierzyć.
Wcisnął ręce w kieszenie i zawrócił w kierunku domu.
- Kompleks tatusia?
Drwina w głosie Haruki kąsała. Mierzył Artura wzrokiem, jakby dostrzegł w nim coś nowego i interesującego.
- Chcesz czegoś ode mnie? Jeśli chodzi o to, co mówił mój ojciec...
- Ha.
Ściągnął brwi.
- Co za "ha"?
- Wiesz co? Zjawię się na tej twojej imprezie. Możesz mnie zapowiedzieć.
- Słucham?
- Jesteś dziś strasznie rozkojarzony - zauważył z przekąsem.
- Nie rozumiem...
- Czego?
Zmieszał się.
- Chcesz iść na imprezę...
- Nie powiedziałbym, że "chcę" iść.
- Więc co to ma znaczyć?
- Sam jeszcze nie wiem. Po prostu idę.
Artur musiał to chwilę w głowie przetrawić. Naszły go złe przeczucia.
- Kombinujesz coś?
Haruka wyglądał na autentycznie zaskoczonego.
- Każdy sądzi po sobie, nie Mazurowicz? A biorąc pod uwagę to, co mówił twój tatuś, to nie ja mógłbym być tym, który coś kombinuje.
- Co?
Haruka zakończył dyskusję. Sprawdził czas w komórce i ruszył w swoją stronę.
- Zaczekaj chwilę. - Dogonił go. - Co to za rozbawiony ton? Co ty właściwie o mnie myślisz? Przecież nie mogę brać odpowiedzialności za głupie gadanie mojego ojca. Już taki jest. Za jego słowami nic się nie kryje. Zapomnij o tym.
- Mówisz tak, ale wyraźnie widziałem, że mnie kojarzy. Zastanawiam się, z jakiego powodu miałbyś mu o mnie opowiadać.
Artur poczuł szybkie bicie serca. Przełknął ślinę.
- Nie ma rzeczy które mógłbym mu opowiadać o tobie.
- A jednak ta, jak ją nazwał, zabawna historyjka, ma jakiś związek z tobą. - Rzucił mu spojrzenie z ukosa.
- Jestem tak samo zdezorientowany jak ty! - zapewnił, podnosząc w geście kapitulacji dłonie.
- Naprawdę? Za oczami masz poczucie winy.
- Więc chyba oślepłeś!
Usłyszeli śmiech. Z bocznej uliczki wyskoczyła grupa hałaśliwych dzieciaków. Gdyby Haruka nie pociągnął Artura do siebie, zderzyłby się z nimi.
- O kurwa!
- Co powiedziałeś? To jakieś urocze, słowiańskie przekleństwo?
Artur przesunął spojrzenie na swoją rękę zamkniętą w uścisku Haruki.
- Masz lodowate palce... Przecież jest prawie trzydzieści stopni.
Haruka puścił go.
- Może jestem wampirem.
- Energetycznym na pewno...
Zamilkli. Słonce prażyło ich w głowy, ale Haruka nie sprawiał wrażenia by dokuczało mu ciepło. Jego oczy nienaturalnie błyszczały, jak czarne szkło, a policzki były zdrowo zaróżowione.
- Co tak patrzysz na mnie miło?
Zaskoczony i zażenowany Artur zdołał jedynie pokręcić głową. Rozbawiony Haruka wbiegł do sklepu. Trochę potrwało, zanim Artur do niego dołączył.
- Dlaczego za mną łazisz...
Przechodzili między półkami z akcesoriami papierniczymi.
- Przecież nie robię tego, bo twoje towarzystwo sprawia mi przyjemność.
- Więc czego tu szukasz? - warknął, biorąc pod pachę oklejony folią plik kartek.
- Sam jeszcze nie wiem, po prostu tu wszedłem.
Haruka stanął na wprost Artura.
- Przedrzeźniasz mnie?
- Myślisz, że tylko ty masz pozwolenie na unikanie niewygodnych pytań?
Nie odpowiedział. Ogarnął spojrzeniem wnętrze sklepu i ruszył na jego koniec.
Artur stanął w pobliży kasy, przyglądając się chłopakowi z tego miejsca. Wyglądał na bardzo skupionego. Ściągnięte brwi i zaciśnięte usta czyniły go niedostępnym. Mimo to zdołał sobą zwrócić uwagę kilku dziewczynom. Gdy przeszli obok siebie, Artura uderzyła różnica ich płci. Haruka już nie przypominał dziewczyny. Ramiona, mocno zbudowane nogi i szyja należały w stu procentach do męskich. A jednak te cechy zewnętrzne nie czyniły go mniej atrakcyjnym.
Artur poczuł się nieswojo. Spojrzał w inną stronę.
- Nie do wiary. Czemu tu jeszcze tkwisz! Mój brat musiał chyba zapłacić ci za szpiegowanie mnie.
Drgnął. Haruka nie tyle był zirytowany, co zdumiony. W ręce coś trzymał.
- Po co ci te wszystkie rzeczy? Jesteś jakimś malarzem?
- Chcesz mój autograf?
Pani ekspedientka uniosła pytająco brwi i obaj zamilkli. Dopiero na zewnątrz Haruka wrócił do tematu.
- Powiedziałem, że chcę iść na imprezę, nie zaprzyjaźnić się z tobą. Masz w sobie coś, co powoduje, że pięść mi się zaciska.
Artur pokręcił z rozbawieniem głową.
- Po co to mówisz?
- Żebyś sprawdził, czy nie ma cię w domu.
- A może dlatego, że trochę się mnie obawiasz?
- Obawiam? - wypluł to słowo, jakby zasmakowało trucizną. - Wytłumacz, co masz na myśli.
- Shiga-kun, jak mogę cię poznać, skoro mnie spławiasz? To w końcu ja będę cię musiał przedstawiać moim znajomym. Chyba, że wolisz nakryć się płaszczem tajemniczości. Ponoć działa w podrywie.
Haruka skwitował te słowa kwaśnym uśmieszkiem. Do końca drogi nic już do siebie nie powiedzieli. Atmosfera niezręczności wzrastała z każdym krokiem i Artur zdążył pożałować, że nie jest gdzieś indziej.
Wreszcie dotarli na miejsce.
- Słuchaj, będziesz mnie przepuszczał w drzwiach?
- W życiu! To był jedyny taki wybryk!
- Wolałem się upewnić.
Weszli na klatkę schodową. Haruka przystanął.
- Czemu się zatrzymałeś? Chcesz żebym poszedł schodami, a ty...
- Nie dramatyzuj, Mazurowicz. Nie jesteśmy skłóconą parą.
- Czy możesz mówić do mnie Artur?
Haruka rzucił za siebie dziwne, przeciągłe spojrzenie.
- Mówiłem... nie jesteśmy... parą.
Oj, żebyś się nie dowiedział o czym marzyłem jeszcze kilka dni temu - pomyślał ze złością.
Drzwi do windy rozsunęły się.
- Artur! Dzwoniłem do ciebie, gdzie cię...
W windzie stali Naoto i Tomoko... w rozkloszowanej spódnicy w czaszki. Ostatni ludzie, których potrzebował teraz widzieć. Zawahał się, wydobywając z gardła niezrozumiałe dźwięki.
- Ooo! Jesteś zajęty - zauważył z napięciem Naoto. - Cześć Shiga-kun. Co tam u ciebie? Mam nadzieję, że z twoimi żarówkami wszystko w porządku.
- Dzięki. A z twoimi? - Zdawać by się mogło, że pyta o coś zupełnie innego.
- Haruka Shiga? - Głos Tomoko, zwykle normalny, rozbrzmiał o dwie skale wyżej. - To on, prawda?
Artur zastygł jak rażony piorunem. Chciał zaprzeczyć, ale głos nie zdołał przebić głosu koleżanki.
- Tak! To Haruka Shiga, nie ma innej możliwości! - ucieszyła się. - Jestem naprawdę pod wrażeniem! - Drzwi windy ruszyły ku sobie i Tomoko rozdzieliła je energicznie dłońmi. - Wprost idealny!
- Słucham?
- Właściwie obstawiałam, że będziesz bardziej podobny do uke, bo w końcu Artur-chan wziął cię za śliczną dziewczynę, ale z takim spojrzeniem widzę cię wyłącznie jako seme. Powiedz, jesteś nim, prawda? Nie przyjmuję innej wersji!
Twarz Haruki przypominała zastygłą maskę. Artur cofnął się krok, jak przed niewidzialnym ciosem. Zapanowała wymowna cisza. I choć należało coś odpowiedzieć, nikt nie był w stanie wydusić słowa. Nikt poza Tomoko.
- Co to za nastrój? Artur-kun nie powiedział, że kocha cię od pierwszego wejrzenia?


cdn