Haruka Shiga 1
Dodane przez Aquarius dnia Stycznia 09 2018 16:57:20




Notka autorska: "Haruka Shiga" jest humorystyczną i prostą historią miłosną, tworzoną dla rozrywki. I tak należy ją odbierać :-)

Rozdział 1


- Wiesz, co mnie w Japończykach najbardziej przeraża? - pyta Artur, energicznie przeczesując blond czuprynę, jakby usiłował zetrzeć jej kolor. - Niektórym jednostkom nie potrafię odgadnąć płci.
- Mam się obrazić? - spytał Naoto i wyciągnąwszy pulchną rękę, spróbował wypchnąć kolegę z chodnika.
Artur zrobił unik, omal nie wpadając na mijającą go na rolkach Japonkę. Rzuciła mu pospiesznie spojrzenie, a potem odwróciła się za nim jeszcze dwa razy. Jej włosy szokowały wściekłą czerwienią, prawdopodobnie już skończyła liceum, inaczej jej głowę zdobiłaby szlachetna czerń.
- Akurat co do ciebie nie miałem najmniejszych wątpliwości. Ale... zerknij na ten plakat - podrzucił głową i Naoto spojrzał we wskazane miejsce. - Jest ładna, ale to chłopak, prawda?
- Masz na myśli tę apetyczną, wschodzącą gwiazdeczkę japońskiego rocka? Koleś, zmartwiłeś mnie.
- Kuźwa.
Oczy Naoto zwęziły się do wąskich szparek.
- Skąd nagle taki temat? Nie mów, że... pomyliłeś faceta z babką i przystąpiłeś do końskich zalotów!
Artur zachłysnął się powietrzem, ponieważ Naoto powiedział to zdecydowanie za głośno. Speszony skręcił w boczną uliczkę i wszedł do księgarni.
- Czekaj, żartowałem! Powiedz o co chodzi.

- A czy musi o coś chodzić? Na pewno nie jestem pierwszym obcokrajowcem czującym się nieco niezręcznie przy kolesiu z błyszczykiem na ustach i kocimi uszkami.
- Łooo, spotkałeś kogoś takiego? Na imprezach cospleyowych to rozumiem, ale w realu?
Artur wyciągnął pierwszą książkę, jaka mu się nawinęła i zaczął ją kartkować.
- Żartuję.
- No to zacznij mówić poważnie, bo już głupieję. Czy możemy odejść od naszej tradycji i zamiast krążyć wokół tematu, przejść do sedna sprawy?
- To nic wielkiego...
- No to czemu się czaisz?
- Nie czaję się - warknął, dając upust swojej irytacji. Naoto zmrużył oczy, co spowodowało, że znów niemal zniknęły mu z twarzy. Miał dużą, pucołowatą buzię i przypominał wyrośnięte niemowlę. Artur nigdy nie potrafił się na niego na poważnie złościć, gdy tak pociesznie wyglądał. - Chodzi o mojego sąsiada. A raczej sąsiadkę, tak, jestem pewny, że to kobieta, dziewczyna... wszystko jedno. - Odłożył książkę na miejsce i rozejrzał się bez celu, bębniąc palcami o dolną wargę. - Gdyby nosiła mundurek, nie musiałbym łamać sobie głowy domysłami na temat jej płci. Ale ona chyba jest starsza. Śmieszne, bo nawet jej wieku nie umiem określić. Natknąłem się na nią na schodach, jakiś tydzień temu. Ciągnęła na piętro walizkę. Doszło do awarii windy, więc zaoferowałem jej pomoc z bagażem. Waliza była ciężka jak diabli, aż dziw, że zdołała ją sama wciągnąć na pierwsze piętro...
- Okey... Przejdźmy do części z podrywem, panie Owijam w Bawełnę...
Artur nie mógł się powstrzymać i puknął przyjaciela pięścią w głowę.
- Jestem uprzejmym gościem, to wszystko. Nie planowałem jej uwieść.
Policzki Naoto pociemniały z ekscytacji.
- Jasne, ma się rozumieć, z pewnością nie przeszło jej to przez myśl. Zawsze świetnie ukrywałeś prawdziwe intencje, jesteś w tym mistrzem! No i co dalej? O czym rozmawialiście? Dotknąłeś ją? No wiesz, przez przypadek, gdy chwyciliście za rączkę walizki. Przytrzymałeś jej drzwi, a ona wchodząc do środka otarła się o ciebie. A potem czuliście się tak jakoś niezręcznie, czy coś, mam rację? Zaprosiła cię na herbatę? Mieszka sama, czy z kotem? Rozbawiłeś ją swoim akcentem? Wszystkie dziewczyny lubią twój akcent.
- W takim razie może ja zamilknę, a ty zaczniesz opowiadać? Nic z tych rzeczy nie miało miejsca!
Naoto wydmuchał z rozczarowaniem powietrze.
- Wiesz co? Chodźmy zjeść coś niezdrowego, umieram z głodu. Przy okazji pokażę ci jaką mangę wczoraj kupiłem. Są cycki.


Artur wjechał windą na swoje piętro. Naprawiono ją jeszcze tego samego dnia, w którym przestała działać. Japończycy są skuteczni i robią wszystko jak należy.
Wokoło panowała cisza i pachniało odświeżaczem do powietrza. Zanim nacisnął na klamkę, zerknął w lewo, na drzwi do mieszkania Haruki. Naoto oznajmił z niezachwianą pewnością siebie, że jeśli sąsiad ma tak na imię, a ona właśnie tym imieniem mu się przedstawiła, prawdopodobnie jest kobietą. Bo imię to częściej nadawano córkom. Artur uśmiechnął się pod nosem. Nigdy nie podzieli się z sąsiadką swoimi wątpliwościami na temat jej płci. Czy istniała większa zniewaga niż porównanie ślicznotki do samca?
Zatrzymał się w przedpokoju, zdjął buty i bluzę.
- Tato, jesteś?
Nikt mu nie odpowiedział. Ojciec lubił wpadać nieoczekiwanie i robić mu bałagan w lodówce. Sam mieszkał ze swoją urodziwą japońską małżonką jakieś piętnaście minut drogi od Artura, w pięknym, urządzonym w staromodnym stylu, wielopokojowym mieszkaniu z widokiem na ogród. Ojciec zdradził matkę Artura z Japonią. Piękna Chizuru pojawiła się dużo później.
Opadł na kanapę, zakładając za głowę rękę. Może i on pozna tu swoją Chizuru? Ziewnął przeciągle i przymknął oczy, przypominając sobie swoje pierwsze spotkanie z Haruką. Mocowała się z walizką i wyglądała pięknie, chociaż nie umiał wytłumaczyć, czym go w pierwszej chwili tak urzekła. To był deszczowy, pochmurny dzień. Haruka miała na sobie cienki, szary płaszcz do kolan z podniesionym kołnierzem. Czarne włosy sięgające do połowy karku przykleiły jej się do policzków i kącika ust, a bujna grzywka ścięta do linii brwi sterczała śmiesznie, być może z powodu tego, że często odgarniała ją z czoła.
- Na które piętro? - zapytał, gdy już się otrząsnął z pierwszego wrażenia jakie na nim zrobiła.
Nieznajoma w płaszczu utkwiła w Arturze baczne, zagniewane spojrzenie, odrobinę go tym płosząc.
- Czy mogę pomóc? - I nie czekając na odpowiedź, ruszył ku niej, przeskakując po kilka schodków. Chwycił koniec walizy i osłupiał, bo okazała się tak ciężka. - O kurde, waży chyba z tonę - powiedział po polsku i zreflektowawszy się, oznajmił wyraźnie wymawiając każdą sylabę: - Jest ciężka. Co za pech z tą windą.
- Tak... - odpowiedziała z wahaniem nieznajoma lekko zachrypniętym głosem.
Artur skorzystał z okazji i spojrzał na nią, podziwiając rysy jej twarzy. Górna warga była odrobinę większa od dolnej, a kąciki delikatnie uniesione. Cera nie posiadała najmniejszej skazy, aż chciało się po niej przesunąć palcami. Jednak najbardziej zachwycały oczy... tak czarne i głębokie, że można w nich było utonąć. Na pewno nie doświadczył miłości od pierwszego wejrzenia, jednak z pewnością przeżywał coś pokrewnego, miał wrażenie, jakby rzucono na niego urok.
- Na raz, dwa, trzy spróbujemy ją ruszyć - zakomenderował.
- Co? - Japonka wyglądała przez chwilę na zdezorientowaną. Artur zauważył z rozczarowaniem, że przypatruje mu się jak cudacznemu zwierzęciu z zoo.
Z pewnością nie zrobił na niej podobnego wrażenia i nie zaskoczyło go to wcale. W Polsce powodzenie miał nie najgorsze, ale w Japonii nie za bardzo uważano go za przystojniaka. Włosy jasne, oczy duże i jasne, usta szerokie, nos piegowaty i długi... Twarz też bardziej zbliżona do prostokąta, niż owalu. Tylko wzrost pozostał w granicy Japońskiej akceptacji, sto siedemdziesiąt pięć centymetrów.
- No dobra, ciągniemy... - podjęła raptem i szarpnęła za rączkę walizy tak mocno, że aż się zdziwił.
- Na które piętro?
- Czwarte - odparła z jakąś dziwną, sadystyczną satysfakcją. - Jeśli dasz radę, to ci zapłacę.
Zdziwił się.
- Nie ma mowy, zrobię to z ochotą.
- To chociaż za rehabilitację, będzie ci potrzebna.

Gdy dotarli na czwarte piętro, Artur omal nie opadł na czworaki z wycieńczenia. Bolał go chyba każdy mięsień i nie zdziwiłby się, gdyby rzeczywiście skończył na rehabilitacji. Pomasował bark opierając bokiem o ścianę.
- To tutaj - odparła Japonka, oddychając ciężko.
- Na pewno?
- Tak - pogrzebała w kieszeni, wyciągając pęk kluczy. - Zaczekaj.
Artur obserwował jak wchodzi do środka, popychając niecierpliwie walizę, aż ta się przewróciła. Japonka przesunęła ją nogą, co wyglądało tak, jakby się na niej mściła, że musiała ją wciągać na górę. To właśnie w tamtym momencie Artur doznał tego dziwnego wrażenia, że w sąsiadce jest coś... specyficznego, coś niezgrabnego i znajomego. Bardziej samczego niż kobiecego. Gdy z zadowoleniem wytarła dłonie o spodnie i uśmiechnęła się nieoczekiwanie, serce Artura przyspieszyło. Przez moment nie potrafił wydusić z siebie słowa.
- Dziękuję - uczyniła ukłon w japońskim stylu, co jeszcze bardziej pogłębiło jego zawstydzenie.
Odkłonił się, nawet nie myśląc o wygłupach ze skrzyżowaniem nóg i zatoczeniem pół kola ręką, co miał w zwyczaju robić, gdy witał się ze znajomymi z Japonii.
- Proszę. - Wyciągnęła do niego banknoty i Artur omal nie odskoczył.
- Nie jestem boyem hotelowy. Proszę je zachować.
Uniosła do góry brwi.
- Weź.
- Nie, nie. Nie trzeba, naprawdę. Mieszkam obok. - Wskazał kciukiem na drzwi do swojego mieszkania. - Próbuję pokazać się od miłej strony, będziemy sąsiadami. - Wycofał się, mając wrażenie, że zachowuje się głupkowato, a przynajmniej wyczytał to z oczu tej pięknej dziewczyny.

Artur nie musiał czekać długo, bo już następnego dnia ponownie ją spotkał.
Pamiętał, że było trochę po dziesiątej i jeszcze smacznie spał, gdy tonącą w ciszy przestrzeń rozdarł dźwięk dzwonka, stawiając Artura niemal na nogi. Pognał w kierunku drzwi jak szaleniec, byle tylko znów nie usłyszeć paskudnego pisku wwiercającego się w niewyspane komórki jego mózgu.
- Co jest? - rzucił szorstko, ledwie uchylił drzwi.
Czarnooki chłopak spojrzał na niego z osłupieniem i długo się nie odzywał, lustrując go wzrokiem. Artur przesunął dłonią po twarzy, usiłując przegnać resztki snu.
- O co chodzi? - powtórzył spokojniej.
- Miły sąsiad od dźwigania walizek? - zapytał delikwent i Artur utkwił spojrzenie w trzymanej przez niego papierowej torbie. Kim on był? Kurierem?
- Nie, to pomyłka. - I już miał mu zamknąć drzwi przed nosem i wrócić do ciepłego łóżka, gdy tamten zacisnął na framudze dłoń. Artur zamrugał, wyostrzając zamglony snem wzrok.
- Zabawny z ciebie koleś.
- Nie za bardzo... Co jest grane? - I nagle rozpoznał tę twarz. Skryta pod czapką z daszkiem wyglądała zupełnie inaczej niż ją zapamiętał. Długa, luźna bluza i wytarte na kolanach spodnie również przyczyniły się do tego, że nie rozpoznał stojącej przed nim osoby.
- Bardzo przepraszam - odparła Japonka bez cienia przykrości w głosie. - Następnym razem zapamiętam, że Europejczycy to straszne śpiochy. Weź - wetknęła mu w ręce torbę. Była ciepła. - To śniadanie. Moje dziękuję za wczoraj. Taki gest, trochę nie w moim stylu, ale ktoś mi poradził żeby tak zrobić.
Artur nie wiedział co odpowiedzieć. Czuł się tak, jakby dostał obuchem w twarz.
- Chwileczkę... Ja... jeszcze się nie obudziłem. Przepraszam, ale zupełnie cię nie poznałem.
Zadrgały jej kąciki ust. Powstrzymywała śmiech? A może tłumiła wybuch złości? Po twarzy Artura rozlał się rumieniec, zapragnął się zapaść pod ziemię.
- To nic nowego. Dla Nie-Azjatów nasze twarze są niemal identyczne
- Nie znam nikogo, kto miałby chociażby podobną twarz do twojej - zaoponował gwałtownie, nie myśląc o tym, co mówi.
Uśmiech Japonki zastygł na wargach, a oczy zaokrągliły się ze zdziwienia. Poprawiła czapkę, przekręcając daszek na tył głowy.
- Rany, miałem na myśli coś innego, a zabrzmiało jak zwykle - spanikował. - Jestem pół przytomny.
Sąsiadka otaksowała go wzrokiem, jej mina nic nie wyrażała.
- W torbie jest kawa, powinna postawić na nogi - odparła, wycofując się w kierunku swojego mieszkania.
- Dziękuję - uniósł nieznacznie torbę i odprowadził dziewczynę wzrokiem, aż ta zniknęła za drzwiami. - Boże. Jestem klinicznym tępakiem - westchnął z bólem.
Zamknął drzwi i poczłapawszy do kuchni, poczuł powiew chłodnego powietrza. Zerknął w stronę uchylonego okna. Zadrżał i zamarł. Na sobie miał jedynie bokserki. Rozmawiał z sąsiadką niemalże w negliżu!
Powątpiewał, że po tym zdarzeniu ona w ogóle się jeszcze do niego odezwie.
Ale szczęście postanowiło się do Artura uśmiechnąć. Pewnego razu sąsiadka wchodziła do budynku i Artur miał okazję przytrzymać jej drzwi.
- Dzień dobry.
- Cześć - bąknęła, ściągając brwi. - Nie musisz przetrzymywać mi drzwi.
- Kultura tego ode mnie wymaga.
- Z dziwnego kraju pochodzisz... - Przepchnęła się obok i przyspieszyła na schodach, jakby zamierzała mu uciec. Zasępiony, podszedł do skrzynki na listy.
- Jak się w ogóle nazywasz, hotelowy boyu? - usłyszał jej głos.
- Artur Mazurowicz - odpowiedział zaskoczony. Dziewczyna opierała się nonszalancko o poręcz schodów i patrzyła na niego z przechyloną głową, jakby się nad czymś zastanawiała.
- Uff. Możesz powtórzyć?
- Artur.
- To nazwisko?
- Nie, imię.
- Jest łatwiejsze do zapamiętania. - Zrobiła zmartwioną minę. - Ja jestem Haruka Shiga.
Powtórzył jej imię, mając nadzieję, że wymawia je poprawnie.
- Tak, a dalej Shiga.
Zapanowała krępująca cisza. Artur ledwie rozchylił usta aby ją przerwać, a Haruka, ukłoniła się i odeszła.
To był ostatni raz, gdy z nią rozmawiał. Pewnego dnia mignęła mu jeszcze jadąc na rowerze i wtedy też ledwie ją poznał. Dlaczego czasami wyglądała jak chłopak? Dlaczego poruszała się w ten niedbały, wyluzowany sposób? A może Haruka była nim, a nie nią? Wciąż nie dawało mu to spokoju. Raz po raz wracał wspomnieniami do chwili, gdy zobaczył ją w czapce i sportowej bluzie. Może gdyby po jej ramionach spływały włosy, a twarz zdobił makijaż nie doszłoby do pomyłki. A co jeśli wcale się wtedy nie pomylił? Podejrzenia przyprawiały go o zawrót głowy. Sąsiadka mu się spodobała, więc z góry założył, że jest dziewczyną. Nawet jej głos przyjemnie dźwięczał, choć mógł wydawać się odrobinę za niski.
Gdy Naoto uspokoił go, twierdząc, że Haruka jest imieniem dziewczęcym, poczuł nieopisaną ulgę. Pomyślał, że mógłby teraz, od tak po prostu zadzwonić do jej mieszkania i zaprosić ją na kolację.
- Tylko czy ja mógłbym jej się podobać?
Rozważania zakłócił dźwięk z komórki. Zerknął na wyświetlacz i odebrał połączenie.
- Naoto.
- Przeczytałeś mangę?
Skwasił się.
- Zajrzę do niej przed spaniem.
Po drugiej stronie nastąpiła kilkusekundowa cisza.
- Widziałeś sąsiadkę?
- Nie. Ale całkiem poważnie się zastanawiam czy nie zaprosić jej na randkę. Pójdę na żywioł, co o tym sądzisz?
- Oj, co ja o tym sądzę... Na twoim miejscu zaczekałbym jeszcze i się upewnił, czy rzeczywiście masz do czynienia z babką. Nie chcę żebyś dostał w zęby.
Ta uwaga niezmiernie go zirytowała. Wstał z kanapy i ruszył do okna.
- Zaledwie godzinę temu mówiłeś, że z pewnością jest kobietą.
- Tak - w głosie zadrgało zakłopotanie. - Nadal myślę, że na osiemdziesiąt procent jest twoją piękną nieznajomą.
- Ale...?
- Ale wciąż pozostaje to mrożące krew w żyłach dwadzieścia procent. Chcesz ryzykować?
- No to co mam zrobić? Przyjrzeć się czy ma wypukłość w spodniach? - sarknął. - Prawie w ogóle jej nie widuję. Przyszło mi nawet do głowy, że może mnie unikać, bo parę razy się z nią mijałem i nawet nie zaszczyciła mnie spojrzeniem. - Przygasł. - Prawdopodobnie już kogoś ma. Piękności nie chodzą po tym świecie samotne.
- Rany... Naprawdę trafiła cię strzała amora. W porządku. Jutro wpadnę do ciebie i przyjrzę się tej twojej piękności.
To go zaniepokoiło.
- Nie wiem czy to dobry pomysł. Nie chcę żebyś palnął przy niej jakieś głupstwo. Często tak masz. Jeśli zdradziłbyś...
- Nic przy niej nie zdradzę. Jestem dobrym kumplem, będę uważał - zachichotał przebiegle.
- Ten uśmieszek ma mnie uspokoić?
- Czego ty się tak obawiasz?
Artur szarpnął za klamkę, wychodząc na balkon. Owiał go ciepły, lipcowy wietrzyk. Przymknął oczy, wsłuchując się w krzyki dzieci i skrzypienie huśtawek.
- Niczego, cholera. O której możesz być?
- Nie szybciej niż osiemnasta.
- W porządku. Zadzwoń, jak będziesz się zbierał. - Rozłączył się i krzyżując na balustradzie ręce, oparł o nie czoło. Miał złe przeczucia.

cdn