Poor twisted me 16
Dodane przez Aquarius dnia Grudnia 24 2017 09:35:05



11.1. MARCO

Miałem kaca. Moralnego. Bo jak można nie mieć po czymś takim? Czułem pustkę wokół siebie. Poczta internetowa milczała, telefon też. Luka i PG nie mieli zamiaru się odzywać. W sumie mu się nie dziwiłem, bo czy ja nie byłbym zły po czymś takim?
Zaczęły się ferie zimowe, dwa tygodnie bez szkoły, co powinno mnie cieszyć. Z jednej strony tak było, bo nie musiałem widywać się z Luką, co byłoby niezręczne. Z drugiej jednak strony miałem nie widywać się z Luką, co było nie do wytrzymania. Owszem, mieliśmy zaplanowane spotykanie się, granie i tak dalej, ale to, co wydarzyło się w Katowicach, zmieniło wszystkie nasze plany. Pewnie ZZ i Kowal nas za to nienawidzą. Nie, mnie za to nienawidzą! Łukasz nie ma z tym żadnego związku, nad nim to pewnie się litują. Jak to paskudny, wredny Marek go załatwił okłamując przez pół roku. Boże!
Leżałem cały poranek w łóżku nie mając ochoty nigdzie wychodzić, jak dobrze, że rodzice wybywali do pracy i mogłem poużalać się nad sobą w samotności. Leżałem sam jak palec, w zimnym łóżku, w ciszy. Nawet się nie pofatygowałem żeby otworzyć okno, kiedy zapaliłem papierosa. Słuchałem jak tytoń spala się w bibułce, gdy pociągałem każdego bucha. Byłem zamroczony, jakby mnie ktoś walnął obuchem w łeb.
Tego dnia nie umyłem się, nie umyłem zębów, na śniadanie zjadłem jakieś marne kanapki z serem. Cały dzień chodziłem w dresie i oglądałem telewizję. Pierwsza z pracy przyszła mama i bardzo się zaniepokoiła, szczególnie, że nie widziała mnie od wczoraj, a wtedy zdenerwowany, ale jednak nie zdechły, szykowałem się na koncert.
- Mareczku - zaczęła rozmowę od tego durnego zdrobnienia. - Widzę, że wypad na koncert nie poszedł po twojej myśli. Czyżby jednak zawód miłosny?
- Taaaa. - Nie miałem ochoty jej nic mówić. Może jak będę gadał ogólnikami to sobie pójdzie? Jak natrętna mucha.
- Ale chociaż koncert był udany?
- Taaaa.
Nie chciała dać za wygraną. Przysiadła obok mnie na kanapie.
- Kochanie, to, że nie wyszło ci z tym chłopakiem, nie znaczy, że nie znajdziesz innego. Miłość przychodzi nagle. Rozumiem, że teraz jest ci źle i smutno, ale może jednak wszystko dobrze się skończy. Co wyszło Mareczku? Ten chłopak nie był tym, za kogo się podawał, czy to chodzi o coś innego?
Dlaczego sobie po prostu nie pójdzie?
- Nie chce mi się o tym gadać.
- Och, no dobrze. Ale jakbyś jednak zmienił zdanie, to jestem dla ciebie. - Słyszałem smutek w jej głosie. Miała tylko mnie. Sandra wyjechała, a ona mogła żyć tylko moim życiem teraz. Popatrzyłem jak idzie do swojej sypialni się przebrać. Zaraz potem zaczęła robić obiad, a mi zrobiło się źle, że tak ją zbyłem. W końcu zebrałem swój tyłek z kanapy i podszedłem do niej. Wystarczyło, że zraniłem swojego najlepszego przyjaciela, nie muszę ranić również mamy.
- Przepraszam - zagaiłem i przysiadłem na stołku, a ona się do mnie uśmiechnęła wyjmując naczynia. - Po prostu nie wszystko poszło po mojej myśli. To ja schrzaniłem, a nie ten chłopak. To trochę skomplikowane i nie chcę ci mówić wszystkiego, rozumiesz, ale dzięki za troskę.
- Mareczku, spokojnie, nie gniewam się. Ty jesteś najważniejszy. - Mówiąc to widziałem, że jednak się ucieszyła, że jej się zwierzam. - Rozumiem, że dzisiaj żałoba, ale jutro może jednak ogarniesz się i wyjdziesz z przyjaciółmi z domu. Jest zimno, ale piękna pogoda, mieliście chyba iść na sanki z Łukaszem i resztą?
Tak, mieliśmy robić wiele rzeczy w te ferie, ale chyba coś popsułem.
- Tak mamo, jutro pogadam z paczką, pewnie pomogą mi się ogarnąć z tym wszystkim - uspokoiłem ją a potem pomogłem w przygotowywaniu obiadu.


Oczywiście nie spotkałem się ani z Luką, ani z Kowalem czy Zuzą. Wprawdzie z tą dwójką gadałem przez telefon i z tego, co słyszałem, Łukasz nie ma zamiaru się do mnie odzywać i lepiej żebym ja do niego nie dzwonił i nie pisał. Sam miałem na tyle oleju w głowie, że nie bombardowałem go wiadomościami i tylko raz dziennie pisałem do niego smsa "hej", a potem mailowo w imieniu MM też zwykłe "Hej" w nadziei, że może jednak się odezwie. Ale on milczał. Przed rodzicami udawałem, że wszystko jest w porządku, ale w środku czułem się jak kupa. Aż w końcu kilka dni później wyszedłem w końcu do ludzi na umówione kręgle. Oprócz nas, miał przyjść Rafał z dziewczyną i jeszcze dwóch kumpli z klasy. Oczywiście na miejscu nie zjawił się Łukasz. Dawid świergotał z Aśką, a Zuza zasiedziała się z Niną. Ja trzymałem się z boku nawet nie włączając się do gry.
- Łukasz przyjdzie? - zagadnąłem w końcu do Dawida chcąc przełamać jakąś dziwną barierę, która się między nami wytworzyła po tym, jak dowiedział się o wszystkim. Spojrzał na mnie z dziwną miną, jakby złości i wstrętu i westchnął.
- Chyba nie ma zamiaru.
- Pokłóciliście się, czy coś? - zapytała Aśka nie zaznajomiona z tematem.
- Można tak powiedzieć - odparłem i odszedłem szybko, żeby nie zadawała mi następnych niezręcznych pytań i żeby nie zaczęła mi doradzać w sprawach przyjaźni. Nie to, że jej nie lubiłem, ale teraz nie byłem w nastroju na gadki-szmatki.
Jednym okiem obserwowałem grę Rafała i reszty, a drugim przeglądałem internet, kiedy nagle dostałem smsa od Łukasza. Wstrzymałem oddech, a serce zaczęło bić mi szybciej. Ręce mi drżały i prawie upuściłem telefon, ale szybkim ruchem kciuka otworzyłem wiadomość.

"Hej. Przyjdziesz do mnie teraz? Chcę pogadać."

Zerwałem się na równe nogi i nawet nie żegnając się z nikim szybko popędziłem do szatni żeby odebrać swoją kurtkę i już byłem na dworze i biegłem do autobusu jednocześnie pisząc mu, że jadę. Było cholernie zimno a ja nie mogłem myśleć. Chce się spotkać i pogadać, tylko to było teraz ważne. Był chociaż promyczek nadziei, że po tej rozmowie będzie dobrze. Może lepiej... Tylko, czego ja od niego oczekiwałem? Czy miałem nadzieję, że nagle rzuci mi się w ramiona, wybaczy i wszystko będzie cacy? Nie, to nie mogło być prawdą. Nie mogłem robić sobie takich nadziei, tylko nastawiać się na najgorsze, żeby się nie sparzyć. Całą drogę czułem ścisk w żołądku i było mi gorąco. W głowie przewijały mi się różne scenariusze. Bałem się jak cholera.
Stanąłem przed jego klatką i drżałem. Z zimna i zdenerwowania. Wybrałem numer i bez słowa zostałem wpuszczony do klatki. Podjechałem windą na trzecie piętro i patrzyłem na swoje odbicie w lustrze. Czerwony nos i podkrążone oczy od niewyspania wybijały się na plan pierwszy. Wyglądałem parszywie i tak się czułem. Zanim zadzwoniłem do drzwi, wziąłem kilka głębszych oddechów i przełknąłem rosnącą gulę w gardle. Gdy drzwi się otworzyły zobaczyłem w nich Łukasza, tak samo zmarnowanego jak ja. Blady jak ściana, piegowaty jak zwykle. Mimo to, nadal wyglądał ślicznie.
- Wejdź - powiedział sucho.
W jego mieszkaniu również panowała cisza. Rodzice byli zapewne w pracy, a Paulina może u jakiejś koleżanki. Weszliśmy do jego pokoju i jak zwykle usadowiliśmy się na podłodze koło łóżka. Odruchowo spojrzałem na monitor komputera, ale na nim była tylko włączona muzyka. Metallica grała cichutko, jedynie jako tło do tego, co mieliśmy sobie zaraz powiedzieć.
Siedziałem nerwowo i patrzyłem w jego twarz, co go chyba krępowało, więc spuściłem wzrok skupiając się na kawałku koloru na dywanie. Bałem się powiedzieć cokolwiek, bo nie wiedziałem, w jakim celu chciał się ze mną spotkać. Wybaczyć mi czy mnie zrugać i przekreślić naszą przyjaźń?
- Marek, ja... - zaczął, ale ja nie wytrzymałem i pękłem.
- Przepraszam! - krzyknąłem nagle, sam się sobie dziwiąc, a on spojrzał na mnie dużymi zielonymi oczami. - Przepraszam cię za wszystko. Nie chciałem cię okłamywać, to nie było specjalnie, ja się po prostu bałem, cholernie się bałem, że cię stracę. Jak się skapnąłem, że PG to ty, to spanikowałem, a potem było już za późno, już za bardzo w to zabrnąłem i... i... - Poczułem, że łzy spływają mi po policzkach. Czułem się głupio. Ukryłem twarz w dłoniach i podkuliłem nogi.
- Kurwa, Marek, przestań beczeć - usłyszałem jego ostre słowa i odważyłem się spojrzeć. Jego oczy również się zaszkliły, ale próbował panować nad sobą. Miał czerwone policzki, od złości lub wstydu. - Co to w ogóle było? To wszystko?
- Co masz na myśli? - Uspokoiłem się już trochę i wytarłem łzy o rękaw bluzy.
- No ta cała nasza znajomość w necie? Czy to było naprawdę? Czy potem grałeś? - Był zły.
- Nie, nigdy bym ci tego nie zrobił. Wszystko, co pisałem, było szczere. Jestem gejem, tak jak ty i się zakochałem. W tobie.
- I niby jak mam ci wierzyć, skoro mnie okłamywałeś przez pół roku? Przecież my... O Boże... - Ukrył twarz w dłoniach rumieniąc się. Chyba miał na myśli nasz mały seks przez internet. - Wiesz o mnie wszystko, a ja o tobie nic. Już nie wiem, czy to, co mówiłeś mi na żywo, jako Marek, to jest prawda. Czy też w jakiś sposób grałeś?
- Jak miałem grać? Zawsze byłem sobą, Markiem, cały czas. Po prostu... Po prostu nie mówiłem całej prawdy. Nie powiedziałem nikomu, że jestem gejem, tak samo jak i ty. Oprócz tego nie powiedziałem ci na głos, że jestem MM, ale moje zachowanie było szczere. Nie udawałem kogoś, kim nie byłem.
- Ale jako MM to już mogłeś swobodnie kłamać i mało mówić. Od początku i tak mówiłeś mi bardzo mało, a potem mogłeś gadać, co chciałeś a i tak bym uwierzył. - Złościł się coraz bardziej i cały czas świdrował mnie wzrokiem.
- Nie, to nie tak. Jako MM też byłem szczery. Tylko nie zdradzałem szczegółów z mojego życia, po których mógłbyś poznać, że to ja.
- W sylwestra powiedziałeś Zuzce o sobie? - zapytał nagle.
- Tak. Wszystko, o czym mówiła wydarzyło się naprawdę, tylko, że po tej akcji szukała u mnie pocieszenia, ale ja byłem wściekły i podpity i musiałem jej wyznać, że jestem gejem. Wtedy odpuściła.
- Ja powiedziałem Dawidowi w parku, po koncercie. - Uspokoiwszy się trochę zamyślił się.
- Musiał mieć niezłą minę - parsknąłem.
- Tak, był w niezłym szoku. Ciekawe jak to przeżywa. Gadałem z nim wczoraj, ale nie odnosił się jakoś specjalnie do tematu.
- Jak dla mnie wygląda jakby zjadł kwaśne jabłko. Patrzy w jakiś taki dziwny sposób.
Obaj wybuchnęliśmy śmiechem. To było dziwne. W jednej chwili Luka naskakiwał na mnie a ja się broniłem, a zaraz znowu znajdowaliśmy wspólny język. Byliśmy w końcu przyjaciółmi. Byliśmy prawie, że parą kochanków, w jakiś tam sposób. Dogadywaliśmy się na kilku płaszczyznach.
- Ciężko mi będzie wybaczyć ci to, że mnie okłamywałeś. - Luka nie patrzył na mnie, tylko gdzieś w dal, przed siebie, a mnie ścisnęło się serce. To koniec. - Ale nie chciałbym przekreślać naszej przyjaźni. I... nie chciałbym przekreślać związku z MM. - Spojrzałem na niego zdziwiony. Czy on chciał dać mi szansę? Jednak? Serce łomotało mi w piersi, dłonie się pociły, w ustach zaschło. Co teraz powiesz?
- Pokochałem MM. - Spojrzał na mnie. - Nie wiem... Nie wiem, czy pokocham także ciebie. Ty miałeś więcej czasu, żeby mnie poznać, prawdziwego mnie.
- Tak - przytaknąłem. - Jak już wiedziałem, że ty to PG to... Zakochałem się w tobie. - Odważyłem się i wyciągnąłem do niego rękę. Dotknąłem jego dłoni spoczywającej na dywanie i on spojrzał w dół i zarumienił się trochę. Nie mógł przekreślić wszystkiego, co było między nami. Cieszyłem się jak dzieciak, który dostał cukierki. Miałem szansę. Była na wyciągnięcie ręki.
- Ja... Chciałbym coś sprawdzić - powiedział nagle i przysunął się do mnie przymykając oczy i ja swoje również zamknąłem, a potem poczułem jego usta na swoich. Przez moje ciało przeszedł dreszcz, jakiego jeszcze nigdy nie czułem. Fala gorąca przepłynęła przeze mnie od czubka głowy aż po koniuszki palców u rąk i nóg. To nie było tylko cmoknięcie, ale nasze wargi poruszały się chwilę wymieniając ślinę. Aż w końcu odsunął się ode mnie i mogłem ponownie spojrzeć w jego oczy. Uczucie, które teraz mnie wypełniało było pełnią szczęścia i gdybym tylko mógł, skakałbym z radości. Miałem nadzieję, że on poczuł to samo, chociaż nie mogłem tego wyczytać z jego twarzy.
- To było... - zaczął.
- Cudowne - wymsknęło mi się i zaraz spaliłem buraka. Łukasz też się zarumienił, ale nic nie odpowiedział. Siedzieliśmy tak chwilę w milczeniu. Przestraszyłem się, że zrobiłem coś źle, że on jednak niczego nie poczuł i utwierdził się w tym, że to był błąd. Nie mogłem go rozgryźć a bałem się zapytać wprost. On rozmyślał i nie chciał się podzielić ze mną rezultatem.
- Chyba już pójdę - oznajmiłem nieśmiało, gdy cisza się przedłużała.
- Może lepiej tak - odparł, po czym dodał: - Potrzebuję chwili czasu, okej? Nie wiem, co zrobić. - Wahał się. Jednak. Ale dam mu czas, skoro to on pierwszy wyciągnął rękę, to czemu miałbym nie uszanować jego woli? To ja spieprzyłem sprawę, nie on.
- Tak, oczywiście. - To powiedziawszy, ubrałem się i wyszedłem na mróz. Targały mną mieszane uczucia. Radość i smutek. To spotkanie jednak nie rozwiązało niczego, a jedynie skomplikowało. A ja znowu mogłem tylko czekać.

* * *

Paliłem papierosa na balkonie u Zuzki okutany w kurtkę i rękawiczki, gdy nagle drzwi się otworzyły i wyszedł do mnie Piotrek, również żeby zapalić.
- Hej młody. Nie za zimno?
- No trochę - odpowiedziałem trzęsąc się lekko.
- A co ty tak sam jeden dzisiaj u Zuzki? Jakaś randka?
- Co?! Nie! Ja nigdy, nie Zuza, serio, ja... - Spaliłem buraka i zacząłem się tłumaczyć jak potłuczony.
- Haha, spoko, młody. Czemu się tak od razu spinasz? - Zaśmiał się, ale zaraz spojrzał na mnie spode łba. - Czy sądzisz, że moja siostra jest brzydka?
- Nieee! Żartujesz?! Ona jest piękna, serio, bardzo ładna, ale ja...
- Haha, nabijam się z ciebie! - Poklepał mnie po plecach a ja prawie wyplułem płuca. - Nie ma sprawy, jak nie kręcisz z moją siostrą, to może i lepiej dla ciebie. - Puścił do mnie oczko. - Wiesz, jak w końcu znajdzie sobie jakiegoś kolesia, to ten będzie miał przesrane, jeśli zrobi coś nie tak. Nie to, żebym od razu był nastawiony źle do potencjalnego chłopaka Zuzi, ale lepiej żeby znalazła kogoś porządnego, jak ty albo Łukasz. W sumie szkoda, że nie lecisz na nią, jesteś spoko, dobra para by z was była. - Stał oparty o barierkę balkonu i zaciągał się co chwila. Bałem się odezwać. Piotrek był bardzo w porządku, ale też trochę straszny. Raz widzieliśmy jak obił chłopakowi twarz na jednej z imprez, na którą nas zabrał. Podobno tamten źle zachowywał się do swojej dziewczyny, chociaż nie wiem, co dokładnie zrobił. Piotrek go złapał i wywiązała się bójka. Zima miał jedynie rozciętą wargę, a tamten złamany nos i niezłe siniaki. Na szczęście nie pozwał go ani nic. Dziwiłem się, że sam nie ma dziewczyny, skoro tak je szanuje i się nimi przejmuje. Był przystojny i dobrze zbudowany, a do tego nie głupi.
- Byłeś kiedyś zakochany? - zapytałem nagle. Zaciągnął się i przyjrzał mi się uważnie.
- Chyba. Ciężko mi powiedzieć, bo była taka jedna w liceum, Gosia, ale wolała wyjechać na studia do Berlina. Nie wiem czy to była miłość, bo gówniarz wtedy byłem. Teraz wolę się pobawić. Na razie nie myślę o poważnym związku, ale jeśli trafi mi się dziewczyna, dla której warto będzie się zakochać, to będę o tym wiedział. Ale jeszcze jej nie spotkałem.
- To się wie, prawda? Że się kogoś kocha.
- Tak sądzę. Nie ma półsłówek. Kogoś poznajesz i zaczynasz się zakochiwać. Już wiesz, że coś jest na rzeczy i przeradza się to w miłość.
- A nie tak, że od razu? Od pierwszego wejrzenia?
- Nie sądzę. Najpierw jest zauroczenie. Dopiero jak lepiej poznasz dziewczynę, to możesz stwierdzić, czy to miłość. Ale czujesz to. Jak się nie boisz jej powiedzieć, że ją kochasz, jak nie masz z tym problemu, żeby to słowa przeszły ci przez gardło, to jest to na serio. A jeśli się wahasz, to sobie daruj.
- Jednak mówiłeś, że nie wiesz, czy byłeś zakochany.
- Bo teraz inaczej patrzę na świat, ale czułem to młody. Jakoś to jednak czułem, że to chyba było to. Gdybym teraz ją spotkał i chciałaby być ze mną, to coś by z tego mogło być. Jeśli się nie zmieniła. No właśnie, wtedy byliśmy gówniarzami, oboje na pewno się zmieniliśmy, dorośliśmy. Zmieniają się poglądy, priorytety, inaczej patrzę na świat teraz, niż te cztery, pięć lat temu.
- Ale jak już stwierdzisz, że kochasz, to raczej ciężko się odkochać, prawda? Jeśli naprawdę to czułeś do tej osoby.
Wyrzucił peta i przyjrzał mi się dokładnie.
- Czy mam ci pomóc upewnić się, że kogoś kochasz? Bo mi się wydaje, że ty już wiesz. - Uśmiechnął się i zapalił kolejnego papierosa. Miał rację. Ja wiedziałem i nie zmieniłbym zdania. Nawet, gdyby Łukasz mnie odrzucił, to i tak bym dalej próbował i dalej bym go kochał umierając z tęsknoty.
- Czy warto walczyć o miłość? - zapytałem, a on wybuchnął śmiechem.
- Pewnie, że warto. Pojechałem do niej, wiesz?
- Do kogo?
- Do tej Gosi.
- Do Berlina? Od razu?
- Po pół roku, w przerwie świątecznej. Już kogoś miała. Mam ją na fejsie, wyszła za kolesia za mąż.
- Czyli raczej nie chciałaby być już teraz z tobą, nawet gdybyście się spotkali. - Zaśmiałem się i on też.
- Masz mnie. Tak, pewnie by nie chciała. Ale gdyby nie miała tego męża, to, kto wie. Wtedy o nią nie zawalczyłem, bałem się. Teraz może bym zawalczył. Może niedługo znajdzie się taka, o którą warto będzie się bić i pojechać nawet na koniec świata. - Zaciągnął się i spojrzał na mnie z błyskiem w oku. - Czy ty taką właśnie znalazłeś?
Musiałem się chwilę zastanowić. Czy zawalczyłbym o Łukasza? O jego przyjaźń lub miłość? Teraz będę próbował, więc chyba tak.
- Chyba tak - odparłem.
- Więc walcz o nią.
Klepnął mnie po ramieniu i został na balkonie żeby dopalić drugiego fajka, a ja wróciłem do Zuzy.
- Śmierdzisz tymi fajkami. Wiesz, że Łukasz tego nie lubi? - naskoczyła od razu na mnie.
- Ale o co ci chodzi?
- No jeśli chcesz go odzyskać, to musisz mu się przypodobać i na przykład rzucić fajki.
- Sądzę, że to akurat najmniejszy problem - skwitowałem. Akurat fajki to była jedna z tych rzeczy, które trzymały mnie teraz przy życiu.
- I co teraz? - zapytała oczywiście o mnie i Lukę. Opowiedziałem jej już wcześniej naszą rozmowę i to, że się pocałowaliśmy.
Rozsiadłem się wygodniej na czarnej pufie.
- Sam nie wiem. Prosił o trochę czasu, przecież nie będę go ponaglał. Teraz nie mam już na nic wpływu. Zaczekam aż się odezwie.
- Ja na twoim miejscu jednak bym coś zrobiła - stwierdziła ZZ.
- Co masz na myśli?
- Jakieś wielkie przeprosiny, tak, nawet jeśli już mu to powiedziałeś, to jakiś gest nie zaszkodzi. Może jakiś prezent?
Zastanowiłem się czy mogło być coś, czym bym go "przekupił", ale nic nie przychodziło mi do głowy.
Gdy wróciłem do domu, cały wieczór rozmyślałem nad pomysłem Zuzki. Faktycznie, jak facet nawali to daje na przeprosiny coś dziewczynie. Kwiaty, czekoladki, butelkę wina, wielkiego pluszowego misia? Nic z tych rzeczy nie pasowało mi na podarunek dla faceta. A co dają kobiety jak dadzą plamę? Heh, one chyba nigdy nie są tą złą stroną i nie muszą przepraszać. Co lubi Luka? Bilety do kina? Koszulka, płyta, podobny breloczek, który on mi podarował, a właściwie jeszcze nie podarował. Nie, to kompletnie nie pasowało. W końcu stwierdziłem, że prezent to tandetny pomysł, za to pomyślałem, że napiszę do niego jeszcze jednego maila, jako MM. Mimo, że już wszystko mu powiedziałem, to obydwie rozmowy odbyły się w dużych emocjach, a ja chciałem, żeby on zrozumiał naprawdę to, co czuję. Żeby na spokojnie, beze mnie obok, dowiedział się, co zaszło. W końcu usiadłem do komputera i napisałem, niezbyt długiego maila podsumowującego wszystko, co czuję.