Ibara 7
Dodane przez Aquarius dnia Pa糳ziernika 01 2017 21:44:54


Przez kolejne dni 偶ycie toczy艂o si臋 swoim torem. W gazetach wci膮偶 ukazywa艂y si臋 coraz to nowsze artyku艂y o wielkiej mi艂o艣ci Raidona i Shiraia, kt贸rych po艂膮czy艂a agencja Ibara. Autorzy artyku艂贸w prze艣cigali si臋 w pomys艂ach gdzie odb臋dzie si臋 艣lub i w jakim czasie. Trzeba by艂o im przyzna膰, 偶e wyobra藕ni臋 mieli dobr膮. Plotkom w艣r贸d zwyk艂ych ludzi jak i elity celebryt贸w nie by艂o ko艅ca, ale wbrew temu sami zainteresowani radzili sobie w tym wszystkim wr臋cz doskonale. Bez problemu odgrywali swoje role, przy czym Shi zastanawia艂 si臋 dlaczego tak g艂臋boko w to wpadaj膮 pojawiaj膮c si臋 w miejscach publicznych przynajmniej raz na dzie艅. Przecie偶 jutro mieli wyjecha膰 na weekend, a po nim wszystko si臋 zako艅czy. Przeczuwa艂, 偶e ich rozstanie b臋dzie wi臋ksz膮 i smaczniejsz膮 po偶ywk膮 dla tabloid贸w, ni偶 sam zwi膮zek.

Akira doskonale poradzi艂 sobie z brakiem kawy pewnego pi臋knego dnia. Zwyczajnie wsiad艂 w samoch贸d i podjecha艂 do najbli偶szego baru, gdzie kupi艂 sobie ca艂y termos czarnego napoju. Triumfowa艂 widz膮c miny swoich przyjaci贸艂. By艂 weselszy ni偶 zwykle. Wsz臋dzie by艂o go pe艂no. Ka偶d膮 minut臋 zape艂nia艂 prac膮, pomagaj膮c nawet Shi w obr贸bce zdj臋膰. Chcia艂 zapisa膰 si臋 na kurs szyde艂kowania co Shirai wybi艂 mu skutecznie z g艂owy. Pytany o co chodzi, powiedzia艂, 偶e ma tyle energii i musi j膮 jako艣 spo偶ytkowa膰.
Upa艂y dawa艂y si臋 we znaki wszystkim, a deszcz i ch艂odniejsze dni pozostawa艂y w sferze marze艅. Najgorzej by艂o, kiedy w agencji nawali艂a klimatyzacja co podnios艂o temperatur臋 r贸wnie偶 w ludziach i zacz臋li si臋 k艂贸ci膰. Dzi臋ki szybkiej interwencji Raidona, firma, kt贸ra zak艂ada艂a podobno najlepsze, niepsuj膮ce si臋 klimatyzatory w mig wszystko naprawi艂a i przeprosi艂a za niewygody. Dlatego teraz ch艂贸d w budynku studzi艂 rozgrzane s艂o艅cem cia艂a i umys艂y.

Nie umniejszy艂o to nerw贸w Raidonowi, kt贸ry odczuwa艂 je z zupe艂nie innych powod贸w. Tego dnia wszystko lecia艂o mu z r膮k, nie umia艂 si臋 skupi膰 na pracy, a zegar nieub艂aganie par艂 do przodu i zbli偶a艂 si臋 do s膮dnej godziny. Kr臋ci艂 si臋 po swoim gabinecie w k贸艂ko i warcza艂 na wszystkich.
- Uspok贸j si臋 - Akira siedzia艂 w fotelu przed biurkiem i obserwowa艂 miotaj膮cego si臋 szefa - Co on ci mo偶e zrobi膰? Jeste艣 doros艂ym facetem.
- Kt贸ra godzina?
- Pi臋膰 minut p贸藕niej.
- Cholera zaraz tu b臋dzie - mia艂 ochot臋 obgryza膰 paznokcie.
- Przesta艅 zachowujesz si臋 jak wystraszone dziecko do kt贸rego przyje偶d偶a jego najwi臋kszy koszmar. To przecie偶 tw贸j ojciec.
- Widzia艂e艣 go. M贸wi艂e艣, 偶e nie zrobi艂 na tobie najlepszego wra偶enia.
- No nie. Wr臋cz w jego obecno艣ci czu艂em nieprzyjemne dreszcze. Jedne z takich, kt贸re odczuwa si臋 ogl膮daj膮c horror, Ale taki porz膮dny nie te szmiry kr臋cone ostatnio - machn膮艂 r臋k膮 w powietrzu.
Drzwi si臋 otworzy艂y i do 艣rodka wszed艂 m臋偶czyzna po pi臋膰dziesi膮tce w czarnym dobrze skrojonym garniturze. Na jego do艣膰 przystojnej twarzy wida膰 by艂o surowo艣膰, a piwne oczy by艂y by艂y zimne jak l贸d. Czarne kr贸tkie w艂osy pokryte siwizn膮, szczeg贸lnie widoczn膮 w okolicach uszu zosta艂y zaczesane do ty艂u. Jego ca艂a postawa 艣wiadczy艂a o tym, 偶e nie jest tu dla przyjemno艣ci i do dobrego humoru mu daleko.
Akira na jego widok wsta艂. Pami臋ta艂 swego ojca, by艂 to cichy, ciep艂y cz艂owiek. Zupe艂ne przeciwie艅stwo stoj膮cego obok starszego m臋偶czyzny.
- Dzie艅 dobry tato. Jeste艣 punktualny.
- Jak zawsze. Punktualno艣膰 to dobra cecha, raczej nie praktykowana przez ciebie synu - g艂os mia艂 ostry.
- Pami臋tasz Akir臋? Pozna艂e艣 go rok temu w...
- Przyjecha艂em do ciebie, nie do twojego pracownika - popatrzy艂 na Akiego w spos贸b jednoznacznie m贸wi膮cy, 偶e ma si臋 wynosi膰 z pomieszczenia.
- To ja ju偶 p贸jd臋. Zobaczymy si臋 p贸藕niej - W do艣膰 szybkim tempie opu艣ci艂 pok贸j.
- Czego si臋 napijesz? Wody, kawy, herbaty?
- Niczego nie chc臋.
- Usi膮d藕.
- Nie przyjecha艂em tu w odwiedziny - John Walsh 艂atwo z j臋zyka japo艅skiego przeszed艂 na angielski. Jego g艂os wysy艂a艂 lodowe sztylety w stron臋 syna - Mam kilka spraw do za艂atwienia z tob膮. Pierwsza to ta, 偶e masz pozby膰 si臋 tego - skrzywi艂 si臋 rozgl膮daj膮c po gabinecie - dziecinnego marzenia.
- Powiedzia艂em ci ju偶, 偶e Ibara to nie dziecinne marzenie. Pracowa艂em d艂ugo i ci臋偶ko, 偶eby stworzy膰 to miejsce - kurcze wiedzia艂, 偶e tak b臋dzie.
- Nie roz艣mieszaj mnie. Ty ci臋偶ko pracowa艂e艣? Pokazywa艂e艣 si臋 jak jaka艣 lalka na wybiegach o艣mieszaj膮c rodzin臋.
- Nigdy ci si臋 to nie podoba艂o. Dlatego przyjecha艂em do kraju mojej matki.
- Ca艂a ta zabawa w modela to jedno wielkie bagno w kt贸re si臋 wpakowa艂e艣. Do tego jeszcze to miejsce. Masz je sprzeda膰 i wr贸ci膰 do domu. Przej膮膰 moje interesy i wype艂ni膰 obietnic臋.
- Nie ma mowy!
- Ona czeka na ciebie. Z twoj膮 matk膮 i rodzicami dziewczyny za艂atwili艣my ten 艣lub jak jeszcze byli艣cie dzie膰mi. To dobry interes dla obu rodzin. Potrzebuj臋 wnuk贸w!
- Ha ha ha jeste艣 szalony my艣l膮c, 偶e spe艂ni臋 twoje narzucane mi warunki. Jak wyje偶d偶a艂em powiedzia艂em, 偶e nie o偶eni臋 si臋 z ni膮! Jestem gejem. Rozumiesz gejem.
- I co z tego? Po 艣lubie mo偶esz sp艂odzi膰 dziecko i znale藕膰 sobie kochanka.
- Ty mnie ojcze nigdy nie s艂ucha艂e艣 i nie s艂uchasz - wzi膮艂 g艂臋boki oddech - Nie zmarnuj臋 偶ycia jakiej艣 niewinnej dziewczynie zdradzaj膮c j膮 lub unieszcz臋艣liwiaj膮c w zwi膮zku bez mi艂o艣ci. To nie dziewi臋tnasty wiek, gdzie rodzice uk艂adali ma艂偶e艅stwa. Teraz jest wolno艣膰 wyboru i to sam zdecyduj臋 z kim chc臋 by膰. Na pewno nie z kobiet膮, bo jak na co dzie艅 je toleruj臋 to w 艂贸偶ku si臋 nimi brzydz臋. Chc臋 faceta, faceta - podkre艣li艂 ostatnie s艂owa - Pieprz臋 to co ty sobie zaplanowa艂e艣. Wiedzia艂em, 偶e wr贸cisz do tego. Ka偶de spotkanie z tob膮 jest takie same. Mam gdzie艣 twoje plany. U艂o偶臋 sobie 偶ycie jak sam b臋d臋 chcia艂.
- Ty nie masz nic do powiedzenia. Masz wr贸ci膰 do domu i zrobi膰 to co jest twoj膮 powinno艣ci膮. Jeste艣 najstarszy i ...
- Najstarszy. Oczywi艣cie. Kochana siostrzyczka i braciszek mog膮 robi膰 co chc膮, a ja mam spe艂ni膰 偶yczenie ojca - parskn膮艂.
- Tak zosta艂o postanowione.
- Nie mog臋 - spojrza艂 mu z ogromn膮 determinacj膮 w oczy - Umowa jest niewa偶na. Mam ju偶 partnera 偶yciowego.
- A tak czyta艂em te szmat艂awce. Jeszcze nie jeste艣cie ma艂偶e艅stwem. Masz go zostawi膰 i wr贸ci膰 do domu ty beznadziejny g艂upku!
Raidon zacisn膮艂 pi臋艣cie. Chcia艂, 偶eby ju偶 ojciec sobie wyjecha艂 i da艂 mu spok贸j. Ci膮gle go tylko m臋czy艂 tym samym. Dlaczego nie mo偶e mie膰 normalnego rodzica, tylko szefa jakiego艣 wielkiego koncernu naftowego, bez serca, kt贸ry ubzdura艂 sobie pewne rzeczy i nijak nie mo偶e z nich zrezygnowa膰. Nie podda si臋 jednak. Nigdy mu nie uleg艂 i nie zrobi tego teraz.
- Nie ojcze. Nazywaj mnie jak chcesz. Nie b臋d臋 marionetk膮 w twoich r臋kach. Nie zostawi臋 Shi. Jest dla mnie wa偶ny.
- Wa偶ny? To m臋偶czyzna, nie da ci dzieci i zapewne pochodzi z jakiego艣 kr臋gu spo艂ecznego o kt贸rym nawet nie chc臋 my艣le膰. Poza tym ma艂偶e艅stwo z mi艂o艣ci to prze偶ytek.
- Jak 偶eni艂e艣 si臋 z mama te偶 tak m贸wi艂e艣?
- Nasze ma艂偶e艅stwo r贸wnie偶 zosta艂o zaplanowane. Mo偶e nie tak wcze艣nie, ale... To by艂y czasy, kiedy z rodzicami mieszka艂em w Japonii. Nasi ojcowie poznali si臋 na jednym z przyj臋膰 u jakiego艣 armatora. Po jakim艣 czasie uznali, 偶e po艂膮czenie rodzin b臋dzie dobrym posuni臋ciem i tak o偶eni艂em si臋 z twoj膮 matk膮. O mi艂o艣ci nie by艂o mowy. I sam widzisz, 偶e jeste艣my razem ju偶 trzydzie艣ci lat.
- Ja nie wierz臋, 偶e by艂a z tob膮 szcz臋艣liwa. Widzia艂em jak p艂acze.
- Babskie fanaberie. By艂a wierna swemu ojcu, tak jak ty powiniene艣 by膰 wierny mi i zrobi膰 co ka偶臋.
- Pieprz臋 to.
- Nie odzywaj si臋 tak przy mnie! Gdzie on jest?
- Kto?
- Ten tw贸j narzeczony.
- Po co ci on? - wystraszy艂 si臋. Nie chcia艂 nara偶a膰 Shiraia na spotkanie ze swoim ojcem.
- Gdzie. On. Jest?!

***
W holu zwabieni podniesionymi g艂osami zacz臋艂o zbiera膰 si臋 coraz wi臋cej ludzi. Akira pytany co tam si臋 dzieje odpowiada艂, 偶e to nie ich sprawa i maj膮 st膮d znika膰. Sam siedzia艂 na kanapie za艂o偶ywszy nog臋 na nog臋 i pr贸bowa艂 nie okazywa膰 z艂o艣ci na to co dolatywa艂o do jego uszu. Doskonale zna艂 angielski, wi臋c nie trudno mu by艂o zrozumie膰 sens k艂贸tni. Mia艂 tylko nadziej臋, 偶e Shi siedzi przed komputerem ze s艂uchawkami na uszach i nie przyjdzie dowiadywa膰 si臋 o co tu chodzi. Na wzmiank臋, 偶e pan Walsh chce zobaczy膰 Sakate zerwa艂 si臋 z kanapy gotowy broni膰 swego przyjaciela przed spotkaniem z tym facetem.
- Z kim si臋 k艂贸ci szef - zapyta艂 Isei stan膮wszy obok Akiry.
- Ze swoim ojcem. Zreszt膮 co ci do tego?
Zobaczy艂 jak model blednie, a w oczach pojawiaj膮 si臋 iskierki z艂o艣ci i czego艣 mu nieznanego. Nic nie zd膮偶y艂 zrobi膰, kiedy ch艂opak rzuci艂 si臋 biegiem do drzwi i wpad艂 do gabinetu. Si艂膮 rzeczy pobieg艂 za nim chc膮c go wyci膮gn膮膰 z obecnie nie przyjaznego miejsca. Brunet i jego ojciec popatrzyli na nich tak jakby mieli ich z miejsca zabi膰. By艂o ju偶 za p贸藕no na jakikolwiek ruch, bo Isei poczerwienia艂 ze z艂o艣ci i wymierzy艂 starszemu m臋偶czy藕nie siarczysty policzek.
- Isei co ty u licha robisz?! - krzyk Raidona przebi艂 si臋 przez wszystkie g艂osy dochodz膮ce z holu.
Dopiero wtedy Yoshi zamkn膮艂 drzwi i ca艂a scena zosta艂a ukryta przed gapiami z zewn膮trz.
- Ty pieprzni臋ty ch艂opaku b臋dziesz mnie przeprasza艂 na kolanach za to co zrobi艂e艣! - To nie by艂 krzyk tylko g艂o艣ny ryk zbudzonego drapie偶nika.
- Nale偶y ci si臋 jeszcze wi臋cej bydlaku!- ponownie rzuci艂 si臋 na m臋偶czyzn臋, ale szybko zosta艂 powstrzymany prze dwie pary r膮k - Za to co zrobi艂e艣 mojej matce powiniene艣 sma偶y膰 si臋 w piekle!
- Jakiej matce? Nawet ci臋 nie znam idioto?!
- Pami臋tasz Emiko Nakadai?! - t臋cz贸wki Johna rozszerzy艂y si臋 jakby jego 艣wiadomo艣膰 zna艂a to nazwisko - Kobiet臋 z kt贸r膮 przesz艂o dwadzie艣cia lat temu mia艂e艣 romans, kt贸rej obiecywa艂e艣 z艂ote g贸ry i to, 偶e zostawisz swoj膮 rodzin臋, o偶enisz si臋 z ni膮 i b臋dziesz kocha艂 a偶 do 艣mierci?!
Raidon przesuwa艂 wzrok z ch艂opaka na ojca i z powrotem. Nie rozumia艂 o co chodzi i o jakim romansie m贸wi model. Nadal mocno razem z Yoshim trzymali go. Isei mimo swojego wygl膮du by艂 silny, a z艂o艣膰, kt贸ra wylewa艂a si臋 z jego ust dodawa艂a mu tej si艂y dwukrotnie.
-Oszuka艂e艣 j膮! Zabawi艂e艣 si臋, zrobi艂e艣 dzieciaka i spieprzy艂e艣, kiedy si臋 o tym dowiedzia艂e艣! By艂a sama, nie dawa艂a sobie rady. Mi艂o艣膰 do ciebie prowadzi艂a j膮 krok za krokiem do ob艂臋du, biedy a偶 pewnego dnia zostawi艂a swojego syna i odesz艂a z pado艂u 艂ez w kt贸ry j膮 wprowadzi艂e艣. Uwiod艂e艣 prost膮 dziewczyn臋, da艂e艣 jej marzenia i wszystko obr贸ci艂e艣 w proch!
- Tato o czym on m贸wi?
- To jaki艣 wariat!
- Wariat?! Mam na wszystko dowody i na to, 偶e jeste艣 moim ojcem!
Na twarzach trzech m臋偶czyzn pojawi艂 si臋 szok i niedowierzanie s艂owom Iseia.
- Isei co ty pieprzysz? - zapyta艂 Raidon.
- Pu艣膰cie mnie!
- Tylko si臋 na nikogo nie rzucaj - poprosi艂 Akira.
Wypu艣cili go i ch艂opak roztar艂 bol膮ce przedramiona.
- M贸w. Dlaczego twierdzisz, 偶e jeste艣 moim bratem?
- Ja jestem synem Emiko. Tw贸j ojciec jest tak偶e moim ojcem. Mimo, 偶e nie przyzna si臋 do tego.
- Tato powiedz co艣.
- To 艂garz. Pewnie chce zdoby膰 pieni膮dze i dlatego m贸wi takie rzeczy.
- Mam pieni膮dze. A ty ? wskaza艂 go placem - Nie udawaj, 偶e nie zna艂e艣 mojej matki!
- Nigdy nie mia艂em romansu!
- Och czy偶by? Chcesz dowod贸w?! Mam s艂owne i na papierze. Mam zdj臋cia, listy i jestem got贸w na zrobienie testu DNA.
- 艁偶esz jak pies! - John by艂 rozjuszony i coraz mniej nad sob膮 panowa艂.
- Mo偶esz nam pokaza膰 te dowody? - zapyta艂 Raidon. Czu艂 si臋 jakby gra艂 w filmie.
- Zanim p贸jd臋 po nie, chc臋 tylko powiedzie膰, 偶e podj膮艂em t臋 prac臋 tutaj, 偶eby ci臋 pozna膰 i zem艣ci膰 si臋 na tobie za to, 偶e by艂e艣 wychuchanym dzieckiem i mia艂e艣 wszystko - patrzy艂 swojemu bratu w oczy - Drug膮 spraw膮 by艂a zemsta na ojcu. Mia艂em ochot臋 go zabi膰 za krzywd臋 zrobion膮 mojej mamie. Nie mog臋 jednak tego zrobi膰, bo za bardzo kocham swojego m臋偶a, aby mu to zrobi膰. Nie zni贸s艂 by mojego widoku za kratkami. Teraz chc臋 tylko, 偶eby twoja rodzina pozna艂a prawd臋 o swoim idealnym m臋偶u i ojcu. Zapewne takiego grasz co? - zwr贸ci艂 si臋 do m臋偶czyzny - Pami臋tasz alej臋 na starym mie艣cie i malutki stragan obok wiekowej wi艣ni? Kwit艂a w tym czasie, kiedy kupi艂e艣 mojej matce to - podni贸s艂 r臋k臋 i pokaza艂 star膮 posrebrzan膮 bransoletk臋 - Pod tym drzewem wyzna艂e艣, 偶e jest najwa偶niejsz膮 osob膮 na 艣wiecie. Nadesz艂a noc i odda艂a ci si臋 ca艂a ze swoim cia艂em i dusz膮. Pami臋tasz dzie艅 kiedy ci powiedzia艂a, 偶e spodziewa si臋 dziecka? By艂a taka radosna i podekscytowana t膮 wiadomo艣ci膮. Opowiedzia艂a mi jak si臋 wtedy czu艂a. Ty jednak poca艂owawszy j膮 na dobranoc wyszed艂e艣 i nigdy nie wr贸ci艂e艣 bydlaku!
- Tato zna艂e艣 Emiko Nakadai?!
- To g艂upia dziewucha, kt贸ra zwariowa艂a na moim punkcie i chcia艂a mnie z艂apa膰 na jakiego艣 bachora.
- Kurwa ma膰, czyli on ma racj臋? Zdradza艂e艣 mam臋?! - wrzasn膮艂 brunet i opad艂 na stoj膮cy za nim fotel. Zaczyna艂a go bole膰 g艂owa. Patrzy艂 jak Isei wychodzi z gabinetu. Wiedzia艂, 偶e dali niez艂e przedstawienie osobom stoj膮cym za drzwiami. Popatrzy艂 na ojca jakby go nie zna艂, chocia偶 m贸g艂 si臋 tego domy艣li膰 - Powiedz ile mia艂e艣 kochanek?
- Nie mia艂em 偶adnej! Ten ch艂opak k艂amie! Ubzdura艂 sobie co艣 i...
- Nic sobie nie ubzdura艂em! - do gabinetu wr贸ci艂 Isei z papierami w r臋ku - To s膮 dowody na moje s艂owa. Je偶eli nie wierzysz to przypatrz si臋 tym zdj臋ciom. Mo偶e nie s膮 takie jak fotki z czas贸w wsp贸艂czesnych, ale doskonale jeste艣 na nich widoczny. Tylko, 偶e m艂odszy.

***

Shirai zdj膮艂 s艂uchawki z uszu i potar艂 oczy. Zm臋czenie da艂o o sobie zna膰, ale chcia艂 sko艅czy膰 obr贸bk臋 zdj臋膰. Mia艂 na to kilka dni, ale nie chcia艂 zostawia膰 pracy na p贸藕niej. Przeci膮gn膮艂 si臋 i dopiero wtedy dostrzeg艂, 偶e co艣 si臋 dzieje wok贸艂 gabinetu jego szefa. Wy艂膮czy艂 komputer i podszed艂 do grupki os贸b. Oharu stara艂a si臋 ich przegoni膰.
- Nie macie swoich obowi膮zk贸w tylko szukacie tematu do nowych plotek? Wara mi st膮d i to ju偶, je偶eli chcecie zatrzyma膰 swoje miejsca pracy!
- Co si臋 dzieje? - zapyta艂 j膮 z lekkim wahaniem. Nie by艂 pewny, czy jego te偶 nie przegoni.
- O to ty. Tw贸j narzeczony mia艂 wizyt臋 ojca i wpad艂 tam Isei. Zawzi臋cie si臋 k艂贸c膮.
- Co Isei ma wsp贸lnego z ojcem Raidona?
- Z tego co nas dolecia艂o to jest jego ojcem. Podobno pan Walsh uwi贸d艂 matk臋 Iseia i zrobi艂 jej dziecko po czym zostawi艂. Kolejna sensacja nas nie ominie jak to wyjdzie na jaw. Ja tu zwariuj臋.
Wtedy drzwi od gabinetu si臋 otworzy艂y i wyszed艂 z niej w艣ciek艂y nieznany mu m臋偶czyzna.
- Dzie艅 dobry panie Walsh ? przywita艂a si臋 Oharu.
Facet popatrzy艂 na ni膮 jakby mia艂 j膮 zamordowa膰 i nagle zmru偶y艂 oczy, jakby co艣 mu si臋 przypomnia艂o. Shi poczu艂 nieprzyjemne ciarki, kiedy te lodowate oczy popatrzy艂y na niego.
- Ty...
- Tato, zostaw go! - Raidon stan膮艂 mi臋dzy br膮zowookim, a ojcem.
- To ten tw贸j narzeczony? Pos艂uchaj ch艂opcze. Nie wiem czego chcesz od mojego syna, ale..
- Wyjd藕 z mojej firmy zdrajco!
Sakata by艂 zdezorientowany.
- Nie zostawi臋 tego tak! - warkn膮艂 John i skierowa艂 si臋 do wyj艣cia.
- Raidon dlaczego on patrzy艂 tak jakby obieca艂 mi, 偶e zgin臋?
Brunet odwr贸ci艂 si臋 do niego.
- Chod藕 do mojego gabinetu. A ty - zwr贸ci艂 si臋 do Iseia - Witaj w popapranej rodzinie. B臋d臋 chcia艂 z tob膮 porozmawia膰.
- Kiedy tylko zechcesz.
- Jutro w moim gabinecie. Musz臋 sobie wszystko przemy艣le膰.
- Chwila! - krzykn臋艂a Oharu - co z tym co s艂yszeli?
- Zajmij si臋 tym. Musze pogada膰 z Shi.
- Zajmij si臋, zajmij. Ciekawe jak. Dom wariat贸w.

Obaj weszli do pomieszczenia. Na biurku le偶a艂y zdj臋cia sprzed lat. Jakie艣 dokumenty i kilka otwartych list贸w.
- To prawda, 偶e Isei...
- Tak, ale nie rozmawiajmy teraz o tym. Siadaj.
Br膮zowooki usiad艂 i czeka艂 cierpliwie na to co ma mu do powiedzenia brunet.
- To tak - przetar艂 twarz d艂o艅mi - M贸j ojciec uwierzy艂, 偶e jeste艣my par膮 i chcemy si臋 pobra膰. Jest z艂y, bo chce, 偶ebym wr贸ci艂 do Ameryki i tam o偶eni艂 si臋 z kobiet膮, kt贸r膮 dla mnie znalaz艂.
- W jakich czasach on 偶yje?
- Jego to nie obchodzi - po艂o偶y艂 艂okcie na biurku i zrobi艂 z d艂oni piramidk臋.
- Je偶eli jest na mnie z艂y to powiedz mu prawd臋. Ten jego wzrok by艂 szalony - powiedzia艂 z wielk膮 ostro偶no艣ci膮 Shirai.
- W tym rzecz, 偶e nie mog臋, bo zmusi mnie do tego ma艂偶e艅stwa.
- I tak ci臋 zmusi jak og艂osimy, 偶e si臋 rozstali艣my. Chyba nie chcesz dalej udawa膰? - milczenie by艂o dla niego odpowiedzi膮 - Oszala艂e艣!
- Ciszej. 艢ciany maj膮 uszy.
- Chcesz to ci膮gn膮膰?
- Przez jaki艣 czas. Dop贸ki on nie wyjedzie i jaki艣 czas p贸藕niej, mo偶e miesi膮c, dwa.
- Miesi膮c, dwa?
- Dobrze nam idzie. To tylko kilka tygodni d艂u偶ej od tych co by艂y teraz.
- On wygl膮da艂 jakby chcia艂 mnie zabi膰. Na co ty mnie nara偶asz? Co ty sobie wyobra偶asz? Mam to robi膰 w zamian za przedstawienie ci臋 moim rodzicom? Dlatego si臋 zgodzi艂e艣. Kiedy na to wpad艂e艣?
- Jak jecha艂em ci臋 przeprosi膰.
Shi zerwa艂 si臋 z krzes艂a, kt贸re prawie si臋 przewr贸ci艂o. Nie wierzy艂 w to co s艂ysza艂.
- Oszuka艂e艣 mnie. S膮dzi艂em, 偶e robisz to dlatego, 偶eby mi pom贸c. Tymczasem ca艂y czas my艣la艂e艣 o sobie. Chcia艂e艣 mnie wykorzysta膰 do w艂asnych cel贸w. Dlaczego mi o tym nie powiedzia艂e艣? Ja ci powiedzia艂em o co chodzi. Ty nie - opar艂 d艂onie na biurku i pochyli艂 si臋 ku m臋偶czy藕nie - Sam sobie u艂o偶y艂e艣 w g艂owie, 偶e si臋 nie dowiem, a ty upieczesz dwie pieczenie na jednym ogniu?
- Shi to nie tak.
- To jak? Jak? M贸w.
- Chcia艂em ci pom贸c i zamierza艂em powiedzie膰 tobie o wszystkim od razu, ale p贸藕niej... To co si臋 dzia艂o nie da艂o mi wyzna膰, 偶e chc臋, 偶eby艣 i mi pom贸g艂, i 偶e przez to nara偶am ci臋 na kontakt z moim ojcem. Zamierza艂em trzyma膰 was od siebie z daleka.
Shi usiad艂 na swoim miejscu.
- Nie mo偶emy udawa膰 pary zawsze. Jak sobie wyobra偶asz to wszystko?
- Nie wiem. Co艣 wymy艣l臋 jak wyjedzie. Teraz chce mie膰 spok贸j. On chce kontrolowa膰 moje 偶ycie. Jak wr贸ci do Ameryki b臋dzie ju偶 dobrze.
- Bo偶e Raidon. Ten cyrk nie zaprowadzi nas do dobrego ko艅ca.
Opar艂 si臋 zrezygnowany o oparcie fotela i zamkn膮艂 oczy.
- To jak zgadzasz si臋 pogra膰 troch臋 d艂u偶ej? - spyta艂 ze strachem brunet.
Przez d艂ug膮 chwil臋 w pomieszczeniu panowa艂a cisza. S艂ycha膰 by艂o tylko ich wzmocnione zdenerwowaniem oddechy i 艣piew ptak贸w zza otwartego okna.
- Znaj moje dobre serce, ale nie oszukuj ju偶 tak mnie. Pom贸g艂 bym ci nawet jakby艣 ty si臋 nie zgodzi艂 na m贸j plan. Ale trzymaj swego ojczulka ode mnie z daleka.
- Postaram si臋.
- To ja ju偶 p贸jd臋. Jutro o czternastej wyje偶d偶amy - powiedzia艂 i wyszed艂 zostawiaj膮c bruneta z ca艂kowitym m臋tlikiem w g艂owie.
Nadal b臋dzie trwa艂 w tym domniemanym zwi膮zku. B臋dzie udawa艂 przed 艣wiatem to od czego tak ucieka艂. Jest jeszcze Isei, brat. Co za niedorzeczna sytuacja. Przecie偶 takie rzeczy dziej膮 si臋 w filmach. Czy to oznacza, 偶e m膮偶 ch艂opaka jest jego szwagrem? Tak, na pewno tak. S膮 jego rodzin膮. Nadal nie mo偶e w to uwierzy膰. Ci臋偶ko mu z艂apa膰 oddech na my艣l o tym. Do tego ojciec i jego absurdalne, chore plany, nielicz膮ce si臋 z uczuciami. Widzia艂 jak patrzy艂 na Iseia i Shi. Jakby chcia艂 ich skrzywdzi膰. Podszed艂 do barku i nala艂 sobie szklank臋 whisky. Przyjemnie pierwszy 艂yk ogrza艂 gard艂o. P贸藕niej by艂 drugi i kolejne. Dni, kt贸re nadejd膮 b臋d膮 trudne i mia艂 nadziej臋, 偶e jako艣 je przetrwa. Wszyscy przetrwaj膮.