Ibara 5
Dodane przez Aquarius dnia Wrze秐ia 12 2017 21:35:17


W pe艂ni ubrany z rozczochranymi w艂osami wyszed艂 z 艂azienki. Iseia ju偶 nie by艂o w pokoju. Zamierza艂 spakowa膰 kilka osobistych rzeczy, kt贸re tu ze sob膮 zabra艂, do niewielkiego plecaka. Te nale偶膮ce do firmy, wzi臋te na dzisiejszy dzie艅 zostawi艂 z艂o偶one na 艂贸偶ku. Zawiadomi kogo艣, 偶eby je zabrali. Ciche pukanie do drzwi przerwa艂o mu wykonywane czynno艣ci. Poszed艂 je otworzy膰. Wcze艣niej wzi膮艂 kilka g艂臋bokich oddech贸w, chc膮c uspokoi膰 nerwy wywo艂ane ci膮g艂ymi my艣lami o swoim by艂ym szefie. Otworzy艂 drzwi i ujrza艂 u艣miechni臋tego od ucha do ucha Akir臋.
-Hejka.
-Cze艣膰. Wejd藕 - wr贸ci艂 do pakowania.
-Zanim zacznie si臋 sesja mamy p贸艂 dnia wolnego mo偶e p贸jdziemy na 艣niadanie, a potem na basen?
-Ja mam inne plany.
Akira dopiero teraz zauwa偶y艂 co robi przyjaciel. Usiad艂 na 艂贸偶ku i przyjrza艂 mu si臋 uwa偶nie.
-Co jest?
-Po prostu wynosz臋 si臋 st膮d.
-Ale jutro wracamy do domu. To tylko jeszcze kilka godzin.
-Jestem grafikiem. Moja praca nie polega na w艂贸czeniu si臋 po takich miejscach i asystowaniu wrednemu palantowi, kt贸ry potrafi potraktowa膰 cz艂owieka jak szmat臋! - Zdenerwowany rzuci艂 swoj膮 koszulk臋 w przeciwleg艂y k膮t pokoju.
Akira zmarszczy艂 brwi i poszed艂 po jego koszulk臋.
-Co on ci zrobi艂? - poda艂 ch艂opakowi ubranie.
Shirai wrzuci艂 T-shirt do plecaka, nawet go nie sk艂adaj膮c i usiad艂 na 艂贸偶ku z twarz膮 ukryt膮 w d艂oniach. Yoshi zaj膮艂 miejsce obok niego i po艂o偶y艂 mu d艂o艅 na ramieniu w ge艣cie, 偶e chce go wys艂ucha膰 i pom贸c mu.
-Poszed艂em wczoraj do Raidona - po chwili odezwa艂 si臋 cichym g艂osem. Popatrzy艂 na Akir臋 - Powiedzia艂em mu o mojej totalnej g艂upocie. Chcia艂em, 偶eby mi pom贸g艂. Tylko raz. Co by si臋 sta艂o gdyby przez chwil臋 udawa艂 mojego narzeczonego? W艣ciek艂 si臋.
-Bardzo?
-W moim os膮dzie, bardzo. Zwyzywa艂 mnie. Potraktowa艂 jak... szmat臋.
-Co? On chyba nie... - Wystraszy艂 si臋 mimo wiedzy, 偶e Walsh nie umia艂 by kogo艣 zgwa艂ci膰.
-Nic mi nie zrobi艂. On powiedzia艂, 偶e wtedy, kiedy zosta艂o zrobione to zdj臋cie w chwili jak pr贸bowa艂 mnie poca艂owa膰 to dlatego go nie odepchn膮艂em, bo chcia艂em, 偶eby mnie przelecia艂. Z pewno艣ci膮 nie by艂em dawno z facetem i mia艂em na niego ochot臋 to on mo偶e mnie... zer偶n膮膰 i b臋dzie po sprawie. Nikt nigdy tak do mnie nie m贸wi艂. Te s艂owa zabola艂y. Sprawi艂y, 偶e poczu艂em si臋 jak bym by艂 nikim. Nie chc臋 go wi臋cej widzie膰, dlatego wyje偶d偶am.
-Nie wiem co powiedzie膰. On si臋 tak nie zachowuje. M贸wi艂em ci, 偶eby艣 pogada艂 z nim o tym najlepiej po sesji. Teraz jest zdenerwowany tym wszystkim i chodzi jak bomba zegarowa mog膮ca w ka偶dej chwili wybuchn膮膰.
-To wybuch艂a wczoraj! M贸g艂 powiedzie膰, 偶e nie zgadza si臋 na t膮 maskarad臋 i koniec, kropka - wsta艂. Zwi膮za艂 w艂osy gumk膮, kt贸ra mia艂 przewi膮zany nadgarstek. Z plecaka wyj膮艂 kopert臋 i poda艂 ch艂opakowi.
-Co to jest?
-Moje wypowiedzenie. Po艂贸偶 je jutro na jego biurku. Nie chc臋 ju偶 tam wraca膰. Jad臋 do twojego mieszkania spakowa膰 si臋.
-I co zrobisz? Gdzie zamieszkasz? - podszed艂 do niego. Teraz zrozumia艂 jaki jego nowy przyjaciel by艂 wra偶liwy.
-Wracam do rodzic贸w. Dzwoni艂em na informacj臋 i o jedenastej mam autobus do domu.
-Ale...
Shirai pochyli艂 si臋 poca艂owa艂 go w policzek, po czym obj膮艂 go.
-Znasz m贸j numer. Znam ci臋 kr贸tko, a ju偶 traktuj臋 jak brata.
-Wiesz, 偶e to ucieczka?
Shi odsun膮艂 si臋 od niego. Zarzuci艂 plecak na jedno rami臋.
-W domu mo偶e mia艂em nadopieku艅cz膮 matk臋, ale nikt nie potraktowa艂 mnie tak jak pan Walsh. Ju偶 dawno powinienem wr贸ci膰 tam gdzie moje miejsce. Do zobaczenia.
Wyszed艂.
W Akirze narasta艂a powoli furia. Wypad艂 z pokoju z postanowieniem odnalezienia Raidona. Zbieg艂 po schodach do ich g艂贸wnej auli i rozejrza艂 si臋 mi臋dzy lud藕mi. Nie by艂o to 艂atwe, gdy偶 w pomieszczeniu przebywa艂o mn贸stwo os贸b zajmuj膮cych si臋 robieniem tego do czego zostali zatrudnieni. Pyta艂 czy nie zauwa偶yli gdzie艣 szefa, ale nikt go nie widzia艂 od wczorajszego popo艂udnia. Zirytowany odszuka艂 Oharu i wyci膮gn膮艂 od niej numer pokoju bruneta. Uda艂 si臋 na g贸r臋 z zamiarem urwania szefowi jego durnego 艂ba. Winda zatrzyma艂a si臋 na 贸smym pi臋trze. Opu艣ci艂 j膮 trzymaj膮c r臋ce w kieszeniach szarych biodr贸wek. Szybko odnalaz艂 pok贸j numer 612. Zapuka艂. Odpowiedzia艂a mu g艂ucha cisza. Ponownie zastuka艂 do drzwi. Nic. W ko艅cu uderzy艂 w nie pi臋艣ci膮. Klamka odskoczy艂a i drzwi si臋 same uchyli艂y. Wchodz膮c do ciemnego pokoju czu艂 si臋 tak jakby gra艂 w jednym ze swoich ulubionych krymina艂贸w. Posta膰 zmierza do swojego celu i zastaje w艂a艣ciciela wynajmowanego pokoju w ka艂u偶y krwi. Potrz膮sn膮艂 g艂ow膮 rozwiewaj膮c t膮 my艣l. Przez chwile poczu艂 niepok贸j.
-Raidon - zawo艂a艂.
Teraz to faktycznie zaniepokoi艂 si臋 t膮 cisz膮. Jeszcze raz spojrza艂 w stron臋 drzwi wej艣ciowych. Zastanawia艂 si臋, dlaczego nie by艂y zamkni臋te na klucz. Przecie偶 ka偶dy m贸g艂 tu wej艣膰. Nagle co艣 potr膮ci艂 stop膮. Schyli艂 si臋 podni贸s艂 pust膮 butelk臋 po drogim alkoholu. Dopiero wtedy zda艂 sobie spraw臋 z dziwnej woni, kt贸ra jest w powietrzu. To by艂 smr贸d alkoholu wymieszanego z dymem papierosowym. Z drugiego ko艅ca pokoju dobieg艂 go odg艂os chrapania. Natychmiast niepok贸j ust膮pi艂 miejsca ponownej irytacji. Podszed艂 do okien i rozsun膮艂 ci臋偶kie br膮zowe zas艂ony. Nast臋pne kroki skierowa艂 w stron臋 艂贸偶ka. Posta膰 le偶a艂a ca艂a okryta ko艂dr膮 z pod kt贸rej wystawa艂y czarne kosmyki.
-Raidonie Usami - Walsh'u wstawaj mi tu natychmiast!
-Mmm - mamrotanie dochodz膮ce spod przykrycia da艂o oznak臋, 偶e ten kto艣 si臋 powoli budzi.
Akira zacisn膮艂 pi臋艣ci i jednym ruchem 艣ci膮gn膮艂 ko艂dr臋 z m臋偶czyzny. Spotka艂o si臋 to ze zdecydowanym sprzeciwem 艣pi膮cego, bo na twarzy ukazuj膮cej b贸l spowodowany kacem i s艂onecznymi promieniami wdzieraj膮cymi si臋 przez okna wykwit艂 grymas z艂o艣ci. Raidon narzuci艂 poduszk臋 na twarz. Pod ni膮 by艂a kolejna butelka. P艂yn zosta艂 wypity do jednej trzeciej zawarto艣ci.
-Ty chyba postrada艂e艣 zmys艂y! Chcia艂e艣 si臋 zachla膰 na 艣mier膰?!
-M贸g艂by艣 tak ciszej.
-Ja ci zaraz dam ciszej! - poci膮gn膮艂 za poduszk臋 i chwil臋 si臋 si艂owa艂 z d艂o艅mi szefa zanim jej nie wyrwa艂 i nie odrzuci艂 na stoj膮cy obok rozk艂adany fotel - Wstawaj i pod prysznic. Jedzie od ciebie jak z gorzelni!
-Wiesz, 偶e mog臋 ci臋 zwolni膰? - popatrzy艂 na niego jednym na wp贸艂 otwartym okiem.
-A prosz臋 bardzo - po艂o偶y艂 r臋ce na biodrach - Tylko komu p贸藕niej b臋dziesz si臋 wyp艂akiwa艂 w r臋kaw.
-I dlatego masz szans臋 nie wylecie膰 z firmy od razu.
-Nie pierdziel g艂upot tylko wstawaj ty popapra艅cu jeden!! Musimy pogada膰 o Shi! - poci膮gn膮艂 go za r臋k臋 doprowadzaj膮c do tego, 偶e brunet usiad艂.
-A tak, pan Sakata. Wiesz, 偶e porzuci艂 prac臋? Chcia艂, 偶ebym si臋 z nim o偶eni艂. A mo偶e chodzi艂o mu tylko o odgrywanie zar臋czyn? - podrapa艂 si臋 po karku. W ustach czu艂 jakby mia艂 pustyni臋 i tak bardzo przewraca艂o mu si臋 w 偶o艂膮dku.
-I upi艂e艣 si臋 dlatego, 偶e on ci si臋 o艣wiadczy艂?
-W艂a艣nie, 艣wi臋towa艂em - podni贸s艂 si臋 z 艂贸偶ka i wolno z cierpieniem na twarzy skierowa艂 si臋 do 艂azienki.
-To, 偶e go potraktowa艂e艣 jak 艣cier臋 do pod艂ogi?! Powiedzia艂e艣, 偶e jak on chce to mo偶esz go zer偶n膮膰?! Bo ma chcice tak?! - poszed艂 za nim i omal nie dosta艂 drzwiami w nos, kt贸re Raidon zatrzasn膮艂 od 艣rodka. Po chwili cieszy艂 si臋, 偶e tego nie zrobi艂, bo dochodzi艂y do niego odg艂osy 艣wiadcz膮ce, 偶e jego szef ma bliskie spotkanie z muszl膮 klozetow膮. Skrzywi艂 si臋 z niesmakiem. Opar艂 si臋 o 艣cian臋 i czeka艂.
-Nie zapomnij umy膰 z臋b贸w i we藕 ten cholerny prysznic! 艢mierdzisz.
U艣miechn膮艂 si臋 s艂ysz膮c strumie艅 lej膮cej si臋 wody. Czekaj膮c na Walsha otworzy艂 okno. 艢wie偶e powietrze od razu wp艂yn臋艂o do 艣rodka pomieszczenia. Po dobrych pi臋tnastu minutach w czasie kt贸rych co chwilka spogl膮da艂 na zegarek, brunet opu艣ci艂 艂azienk臋 w samym r臋czniku przewi膮zanym przez biodra. Drugim wyciera艂 mokre w艂osy. Akira obserwowa艂 go jak wybiera jakie艣 ciuchy i wraca do 艂azienki. Przewr贸ci艂 oczami.
-Zachowujesz si臋 jak nie艣mia艂a dziewica. Wszystko ju偶 widzia艂em!
-Dawno temu i to by艂 epizod po kt贸rym obaj powiedzieli艣my sobie, 偶e to by艂 b艂膮d ? dotar艂 go g艂os zza uchylonych drzwi.
-I bardzo dobrze, bo czu艂em si臋 jakbym zosta艂 przeleciany przez brata.
Walsh wr贸ci艂 do pokoju w spodniach od garnituru i bia艂ej rozpi臋tej koszuli.
-Co ty tu w艂a艣ciwie robisz?
-Przyszed艂em ci臋 opierdzieli膰! I prawie zapomnia艂 bym o tym. Gdzie ty masz 艂eb?! Jak mog艂e艣 tak potraktowa膰 Shiraia! On tylko chcia艂 ma艂ej pomocy. Nie zamierza艂 ci臋 wi膮za膰 jakim艣 zwi膮zkiem! Jeste艣 kompletnym idiot膮. My艣l zanim co艣 powiesz! To wra偶liwy ch艂opak! Wychowany w innych warunkach ni偶 ty! Mam ochot臋 waln膮膰 ci臋 w tej tw贸j zakuty 艂eb! - jak powiedzia艂 tak zrobi艂. Uderzy艂 go w g艂ow臋 gazet膮 wzi臋t膮 ze stolika.
-Auu. Oszala艂e艣? - skuli艂 si臋.
-Polubi艂em Shi! Lubi艂em z nim rozmawia膰, a teraz przez ciebie on wraca do domu. Mam ci jutro zostawi膰 na biurku jego wypowiedzenie! To fajny facet i te偶 go lubisz. Widzia艂em jak na niego patrzysz! Jak pozwolisz mu wyjecha膰 to b臋dzie to b艂膮d, kt贸rego ci nie wybacz臋! Masz godzin臋, 偶eby go tu sprowadzi膰 z powrotem! Co mu powiesz to ju偶 twoja sprawa! Tylko b膮d藕 mi艂y!
-Mam zatrzymywa膰 kogo艣 kto bez mojej zgody chce si臋 bawi膰 w jaki艣 teatrzyk? Mam udawa膰 przed jego rodzicami kochaj膮cego partnera?
-Tak! Jeden jedyny raz mo偶esz co艣 dla kogo艣 zrobi膰. Nie by膰 takim zakutym 艂bem!
-Ty wiesz, 偶e jak tak wrzeszczysz to jeste艣 straszny?
-Nie zawsze jestem anio艂kiem. Znasz mnie ju偶 wiele lat. Jest w moim mieszkaniu. Mam nadziej臋, 偶e jest. Od ciebie zale偶y co zrobisz. Ja ci tylko powiem, 偶e nie wybacz臋 ci jak go stracimy!
-Ju偶 to m贸wi艂e艣.
-Ach tak. Powtarzam to, 偶eby艣 zapami臋ta艂 to sobie matole!
-Nie przezywaj mnie, bo naprawd臋 wylecisz.
-T臋skni艂 by艣 za mn膮. To co jedziesz do niego czy nie?

***

Umy艂 kubek po herbacie. Wyrwa艂 kartk臋 z notesu le偶膮cego przy ekspresie do kawy i napisa艂 kilka zda艅 do Akiry.
Aki jeszcze raz dzi臋kuj臋 ci za to, 偶e przyj膮艂e艣 mnie pod sw贸j dach. Mog艂e艣 tego nie zrobi膰, przecie偶 nie zna艂e艣 mnie. To, 偶e razem pracujemy nie oznacza艂o, 偶e nie jestem kim艣 z艂ym. Mog艂em ci臋 skrzywdzi膰. Ty jednak nie przej膮艂e艣 si臋 tym. Zaufa艂e艣 mi. Szybko poczu艂em do ciebie ni膰 sympatii i przyja藕艅, kt贸r膮 ty r贸wnie偶 mnie obdarzy艂e艣. Nie chc臋 straci膰 z tob膮 kontaktu. Tu jest m贸j adres xxxxxxxxxx Jeszcze raz ci z ca艂ego serca dzi臋kuj臋. Ca艂uj臋 ci臋 mocno.
Shirai.
PS. Klucze k艂ad臋 tam gdzie zawsze.


Kartk臋 przyczepi艂 du偶ym, kolorowym magnesem do drzwi lod贸wki. Przykro mu by艂o, 偶e tak to si臋 potoczy艂o. Prawdopodobnie robi艂 藕le wyje偶d偶aj膮c, ale nie umia艂 inaczej. Zegar na 艣cianie wskazywa艂, 偶e za dwadzie艣cia pi臋膰 minut b臋dzie mia艂 autobus.
-Pora i艣膰.
Przeszed艂 do salonu. Wzi膮艂 sw贸j plecak i walizk臋, przypominaj膮c sobie jak to niedawno wyprowadza艂 si臋 z wynaj臋tego mieszkania. Teraz by艂o inaczej, bo po pi臋ciu latach wraca艂 do rodzic贸w, na sta艂e. Rozejrza艂 si臋 po saloniku. Dobrze mu tu by艂o. Skierowa艂 si臋 do drzwi. Otworzy艂 je i stan膮艂 jak wryty.
-Musimy porozmawia膰 - Raidon opu艣ci艂 r臋k臋, kt贸r膮 mia艂 nacisn膮膰 dzwonek - Ciesze si臋, 偶e ci臋 jeszcze zasta艂em.
-Nie wiem o czym pan chce ze mn膮 rozmawia膰? Ju偶 wszystko mi pan powiedzia艂.
-Chc臋 ci wszystko wyja艣ni膰.
-Za chwil臋 mam autobus.. Musze i艣膰, nie chc臋 si臋 sp贸藕ni膰. Prosz臋 mnie przepu艣ci膰.
Raidon zagrodzi艂 mu skutecznie drog臋 k艂ad膮c r臋ce na framudze po obu stronach drzwi.
-Je偶eli po tym jak mnie wys艂uchasz nadal b臋dziesz chcia艂 wr贸ci膰 do rodzic贸w to, przyrzekam, sam ci臋 odwioz臋. Tylko kilka minut prosz臋.
Jego mina 艣wiadczy艂a, 偶e jest szczery, wi臋c br膮zowooki wpu艣ci艂 go do 艣rodka. Swoje rzeczy zostawi艂 przy drzwiach. Usiad艂 na kanapie i wskaza艂 miejsce Raidonowi. M臋偶czyzna przysiad艂 obok na skraju mebla, ale nie za blisko ch艂opaka. Popatrzy艂 na niego.
-Wiem, 偶e ci臋 urazi艂em. Potraktowa艂em porz膮dnego ch艂opaka jak dziwk臋. Nie wiedzia艂em, 偶e jeste艣 tak bardzo wra偶liwy. Przepraszam. Przepraszam za moje s艂owa. By艂em z艂y z powodu telefonu, kt贸ry otrzyma艂em. To co mi powiedzia艂e艣 do艂o偶y艂o do tego swoj膮 cegie艂k臋 i nie wytrzyma艂em.
-Nie musia艂e艣 tego m贸wi膰. Nie jestem taki. Nie chcia艂em ci臋 z艂apa膰 tymi niby zar臋czynami w co艣 co doprowadzi艂o by do ma艂偶e艅stwa - nawet nie wiedzia艂, 偶e ponownie m贸wi mu na ty.
-Teraz to wiem. Na s艂owo 艣lub reaguj臋 jak p艂achta na byka. Mam do艣膰 tego jak kto艣 inny chce uk艂ada膰 moje 偶ycie i to z kim mam by膰. Ty mimo, 偶e to ma by膰 tylko jeden weekend, gra dla twoich rodzic贸w post膮pi艂e艣 tak samo. Przepraszam za to, 偶e moje usta wypowiedzia艂y to co us艂ysza艂e艣. Przepraszam za to, 偶e moja g艂upota sprawi艂a tobie b贸l. Tak偶e tamten wiecz贸r po bankiecie... ja cieszy艂em si臋, 偶e mnie nie odepchn膮艂e艣. Przepraszam te偶 za s艂owa dotycz膮ce tamtej chwili. Za wszystko przepraszam, przepraszam, przepraszam i - przysun膮艂 si臋 bli偶ej i wzi膮艂 go za r臋k臋 - nie odchod藕 od naszej ekipy. Akira mi tego nie wybaczy. Ja sam sobie te偶 nie. Zgadzam si臋 r贸wnie偶 na granie twojego narzeczonego.
Shirai wysun膮艂 swoj膮 d艂o艅 z jego.
-Ile udzia艂u w tym, 偶e tu jeste艣 ma Yoshi?
-Sporo. Przyznaj臋, 偶e to on mnie w pewnym sensie zmusi艂, abym tu przyszed艂, ale gdybym nie chcia艂 tego zrobi膰 nie by艂o by mnie teraz obok ciebie - doda艂 szybko widz膮c jak usta Shi uk艂adaj膮 si臋 w w膮sk膮 lini臋. Po tych s艂owach powr贸ci艂y do swojej zwyczajowej zmys艂owej formy.
-To dobry ch艂opak.
-Wierz mi potrafi wyj艣膰 z niego diabelski charakterek.
-Tylko w stosunku do tych, kt贸rzy na to zas艂uguj膮 - Shi rozlu藕ni艂 si臋.
-Ja zas艂ugiwa艂em. Zas艂uguj臋 nawet na opieprz od ciebie.
-Wi臋c m贸wisz, 偶e chcesz mi jednak pom贸c?
-Tak. Tylko nie rozumiem dlaczego to robisz. Czy to moralne ok艂amywa膰 rodzic贸w?
-Nie chc臋 patrze膰 na ich twarze widz膮c na nich zaw贸d jaki im sprawi艂em - za艂o偶y艂 nog臋 na nog臋 - Wiele razy nie robi艂em tego czego ode mnie oczekiwali. My艣l, 偶e moje zdj臋cie pojawia si臋 w gazetach, kiedy jestem w ramionach obcego faceta z kt贸rym pono膰 艂膮czy mnie tylko seks, mo偶e i za kas臋 i widz膮 to wszyscy we wsi, jest dla nich dobijaj膮ca. Wol臋 uda膰, 偶e jeste艣 mi kim艣 bliskim i potem zerwa膰 nasze niby zar臋czyny ni偶, aby s膮dzili, 偶e si臋 puszczam. To z艂e co chc臋 zrobi膰, ale nie mam wyj艣cia. Zacz膮艂em t膮 gr臋 i j膮 poprowadz臋. Wkopa艂em nas obu w to wszystko i wiedz, 偶e ci to wynagrodz臋 - po raz pierwszy tego dnia zatrzyma艂 na nim wzrok d艂u偶ej ni偶 na kilka sekund.
-Wynagrodzisz? - k膮ciki ust bruneta posz艂y nie znacznie w g贸r臋.
-O nie, nie, nie. Wiem co sobie my艣lisz. Nie w ten spos贸b. Mog臋 zaprosi膰 ci臋 na kolacj臋, czy obiad do drogiej restauracji. Nic poza tym - zrobi艂 znacz膮cy gest r臋koma.
Raidon pochyli艂 si臋 ku niemu.
-Powiedz co sobie wyobrazi艂e艣? Czego bym za偶膮da艂...
-Ekhem Po tobie mo偶na si臋 wszystkiego spodziewa膰.
-To te偶 racja - wr贸ci艂 do swojej poprzedniej pozycji - Co zrobisz jak twoi rodzice mnie pokochaj膮? Sprawisz im b贸l zrywaj膮c ze mn膮.
-Powiem im, 偶e jednak wol臋 by膰 sam.
-Kolejne k艂amstwo, 偶eby tylko nikt nie my艣la艂 o tobie?
-Nie ko艅cz tego - podni贸s艂 d艂o艅 do g贸ry - Nie jestem te偶 k艂amc膮. To pierwszy raz, kiedy to si臋 dzieje.
-Wyprzedzi艂e艣 moje kolejne pytanie. B臋dziemy musieli lepiej si臋 pozna膰, 偶eby twoi rodzice uwierzyli we wszystko.
-Mamy na to p贸艂tora tygodnia - Jego wzrok b艂膮dzi艂 po 艣cianach, meblach wsz臋dzie tam gdzie nie siedzia艂 Raidon. Nie wiedzia艂 czemu czuje si臋 przy nim niezr臋cznie. My艣l, 偶e siedzi obok kogo艣, kogo b臋dzie musia艂 nazywa膰 narzeczonym wprawia艂a go w stan lekkiego podniecenia co prowadzi艂o do tego, 偶e czu艂 si臋 podenerwowany. Zdenerwowanie sprawia艂o, 偶e zacz膮艂 bawi膰 si臋 swoimi palcami. Drgn膮艂, kiedy poczu艂 jak d艂o艅 bruneta nakrywa jego.
-Spokojnie. Damy sobie rad臋, kochanie.
-Co? Czemu kochanie? - tym razem nie odsun膮艂 r膮k.
-Jak mam si臋 do ciebie przy rodzicach zwraca膰?
-Po imieniu wystarczy.
-Wola艂bym bardziej czule. Musimy przecie偶 膰wiczy膰, wi臋c?
-Niech b臋dzie to kochanie.
-To wybaczy艂e艣 mi moje winy? - zapyta艂.
-Chyba tak.
-Zostajesz?
-Tak.
-To ubierz si臋 w co艣 szykownego i zabieram ci臋 do hotelu. Akira zobaczy na w艂asne oczy, 偶e mi wybaczy艂e艣.
-Poczekaj tu. Wybaczy艂em, bo sam jestem sobie winien tego co zasz艂o wczoraj.
-Nie jeste艣. Przynajmniej nie tak jak s膮dzisz. M贸j ojciec ma w tym sw贸j du偶y udzia艂 - Rozsiad艂 si臋 wygodnie na kanapie, kiedy Shi znikn膮艂 za drzwiami sypialni. Mieszkanie Akiry znajdowa艂o si臋 na poddaszu jednego z nowych budynk贸w, stoj膮cych przy g艂贸wnej ulicy uniwersyteckiej. Salon by艂 niewielki lecz niesamowicie przytulny. Emanowa艂 ciep艂em, by艂 taki jak jego w艂a艣ciciel.
Shi wr贸ci艂 do salonu w ciemnym garniturze. Po raz kolejny potwierdzi艂, 偶e nie cierpi tak si臋 ubiera膰. Uzna艂 jednak, 偶e musi go za艂o偶y膰 na tak膮 okazj臋. Zobaczywszy go Raidon wybuchn膮艂 niepohamowanym 艣miechem.
-Co takiego 艣miesznego widzisz? - obruszy艂 si臋.
-Wygl膮dasz jakby艣 szed艂 na pogrzeb. Nie b膮d藕 taki sztywny, rozlu藕nij si臋. Po co ci garnitur?
-Ostatnio mnie w podobny wepchn膮艂e艣.
-Tak, ale to by艂o na oficjalnym bankiecie u snobistycznej parki. Teraz wszystko ma si臋 odby膰 w wi臋kszym luzie - stan膮艂 blisko niego - Pozwolisz? - wskaza艂 r臋k膮 na marynark臋.
Shi kiwn膮艂 g艂ow膮. M臋偶czyzna zdj膮艂 mu jednym ruchem marynark臋 i odrzuci艂 j膮 na stolik. Koszul臋 w kolorze khaki wyci膮gn膮艂 mu na spodnie, okrywaj膮c zgrabne i w膮skie biodra. To by艂a jednak z takich koszul, kt贸ra 艣wietnie nadawa艂a si臋 do noszenia w obu wersjach.
-Krawat. Hm. Uwielbiam facetom zdejmowa膰 krawat.
-Wi膮za膰 ich pewnie te偶?
-Tylko za ich zgod膮 - polu藕ni艂 w臋ze艂 - Tobie zostawi臋 go takim. I mamy elegancki nie艂ad. Wygl膮dasz jak wyluzowany i maj膮cy wszystko gdzie艣 kole艣.
-Ale ja nie mam niczego gdzie艣.
-Na sali b臋dzie masa dziennikarzy i jak zobacz膮 ci臋 takim nie b臋d膮 艣mieli podej艣膰 do ciebie. Akira musi ci臋 tylko uczesa膰. Czego艣 mi tu jeszcze brakuje - podpar艂 brod臋 r臋k膮 i przyjrza艂 si臋 ch艂opakowi - A jak mog艂em to pomin膮膰 - rozpi膮艂 mu g贸rny guzik i postawi艂 ko艂nierz, przypadkiem muskaj膮c szyj臋 m艂odszego m臋偶czyzny.
-Jeste艣 stylist膮, czy jak?
-Jako model musia艂em nauczy膰 si臋 kilku sztuczek pod tytu艂em: Jak zakasowa膰 wszystkich, tym co w danej chwili masz na sobie.
-Aha - prze艂kn膮艂 艣lin臋, kiedy dotar艂o do niego co Raidon powiedzia艂 chwil臋 temu - O cholera, cholera, cholera - zacz膮艂 chodzi膰 w k贸艂ko po pokoju.
-Co jest?
-Dziennikarze. Tam b臋d膮 dziennikarze. Ja nigdzie nie jad臋. Zobacz膮 mnie ciebie i powr贸c膮 do naszego gor膮cego romansu.
-Nie panikuj.
-Jak mam tego nie robi膰 nie pomy艣la艂em o tym. Zn贸w zaczn膮 gada膰, 偶e uwiod艂em bogatego szefa?
-Powiemy im, 偶e jeste艣 moim narzeczonym.
-CO?
-A co nie jeste艣 nim? Przynajmniej na jaki艣 czas. Napisz膮 o tym w gazetach i twoi rodzice tym bardziej uwierz膮 nam w ten zwi膮zek. Powiem im, 偶e nie sypiasz ze mn膮 dla kasy.
-W og贸le z tob膮 nie 艣pi臋.
-Oni tego nie wiedz膮. Zrobimy ma艂e przedstawienie? Damy s臋pom pokarm? Oczywi艣cie wtedy, kiedy wyp艂ynie temat w innym przypadku siedzimy cicho.
-Co z lud藕mi w biurze? Wiesz co sobie pomy艣l膮?
-Bliscy poznaj膮 prawd臋, a inni b臋d膮 my艣le膰 to co zobacz膮. Poza tym znaj膮 mnie i nie wiem czy uwierz膮. Jednak b臋d膮 milcze膰, wiedz膮c, ze pewnie chc臋 mie膰 spok贸j od randkowych propozycji i dlatego udaj臋.
-Znaj膮 ci臋.
-Ja si臋 nie wi膮偶臋 zwi膮zkami tego typu. Nie zamierzam si臋 偶eni膰.
-Nigdy?
-Nigdy. To co wchodzisz w to, czy tch贸rzysz? B臋dzie 艣wietna zabawa, kochanie.