Szkolny prześladowca 18
Dodane przez Aquarius dnia Lipca 10 2017 09:25:13



Tego samego dnia Meiji zakończył rehabilitację. Wszystko było w najlepszym stanie i lekarz nie miał potrzeby katować chłopaka zabiegami mimo, że ten niektóre lubił.
- Dziękuję za wszystko doktorze. Wiele pan dla mnie zrobił.
- To w szczególności twoja zasługa. To ty chciałeś być w pełni zdrowy i sprawny, a zawsze podkreślam, że psychika odgrywa ważną rolę w leczeniu. Udało nam się obu postawić cię na silnych nogach. Potrafiłeś pokonać swoje lęki i słabości co też było ważnym czynnikiem w terapii.
Terapeuta uścisnął mu dłoń i pożegnali się. Odwiedził po drodze Ryutaro, ponieważ chciał się z nim podzielić dobrymi wiadomościami. Po usłyszeniu zaproszenia, wszedł do pokoju w którym pracował mężczyzna.
- Hej.
- Mój ulubiony pacjent. Dziś chyba nie mamy masażu?
- Wpadłem na chwilę. Chcę oznajmić, że zakończyłem dzisiaj leczenie i wszystko jest dobrze.
- To oznacza, że my też skończymy swoje sesje?
- Mamy jeszcze jedną za tydzień, ale tak. Będziemy się teraz spotykać wyłącznie na gruncie prywatnym i to podejrzewam często. Wczoraj ja i Satoru zostaliśmy parą.
- Nareszcie - rudzielec podszedł do niego i go uściskał - Miałem dość tego całego waszego krążenia wokół siebie. W końcu postąpiliście słusznie - cofnął się - A co do masaży to zawsze mogę to robić prywatnie, dla przyjemności - mrugnął do niego.
- A co na to twoja dziewczyna? - założył ręce na piersi.
- A twój chłopak?
- Fajnie, że jesteś taki normalny.
- To znaczy?
- Jesteś hetero, a potrafisz bawić się świetnie z gejami, lesbijkami i jeszcze z nami flirtować.
- Wiesz musiałbym zrezygnować z moich przyjaciół ze studiów, was, gdybym się bał i nie akceptował was. Poza tym zostałem wychowany w tolerancji, a przebywanie z wami uważam za coś najnaturalniejszego w świecie. Flirtuję tylko z tobą - dodał po cichu.
- I dlatego jesteś wspaniały. Lecę bo Satoru gdzieś mnie zabiera, a później będzie mnie uczył jeździć.
- Dobrze widzieć cię radosnego i nie zmieniaj się.
Meiji szybko go uścisnął i wyszedł.

Szli w milczeniu zaśnieżoną ścieżką między grobami, splatając ze sobą palce. Pomnik z białego marmuru zamajaczył przed nimi i Satoru zaprowadził tam białowłosego. Meiji odczytał napis na tabliczce i zrozumiał. To grób Sachiego.
- Przyprowadziłem cię tutaj, żeby on... - głos mu się łamał - Wiedział jak bardzo cię kocham i że już nie jestem sam - popatrzył na niego biorąc jego dłonie i przyciskając do serca - Tu w środku zawsze będzie malutki kawałeczek przeznaczony dla niego, ale cała reszta jest wyłącznie twoja. Meiji błagam nie miej mi tego za złe. Nie każ mi zapomnieć do końca o nim.
- Kim bym był jakbym o to cię prosił? Sachi był ważną częścią twojego życia i nie chciałbym, abyś to odrzucił.
- Kocham cię - pocałował go czule - Tak dobrze być z tobą - pocałował wierzch jego dłoni - Cieszę się, że udało nam się przejść przez perypetie i jesteś ze mną. Teraz chodź musimy nauczyć cię jeździć. Rozpoczynasz kurs za miesiąc.
- Nie pójdziemy na grób twoich rodziców?
- Są pochowani w innym mieście.
- Nie wiedziałem.
- Teraz już wiesz piękny - odgarnął mu za ucho kosmyk włosów z twarzy - W miarę upływu czasu będziemy się coraz lepiej poznawać.
- Jesteś pewny, ze chcesz mi zdradzić wszystkie swoje tajemnice?
- Wszystkie, ale nie mam ich wiele. Idziemy?
- Idź pierwszy zaraz do ciebie dołączę.
Gdy chłopak odszedł kawałek, Meiji dotknął pomnika.
- Zaopiekuję się nim najlepiej jak będę potrafił. I będę go kochał. Możesz być spokojny.
Po chwili przeczytawszy napis na tablicy ?Po wieki idący z miłością. Nie tracący nadziei. Odchodzący z godnością? przymknął oczy w skupieniu po czym ruszył za pięknookim. Za swoim szczęściem, miłością. Za swoim byłym szkolnym prześladowcą.

W weekend Satoru przyszedł do domu białowłosego, żeby powiedzieć jego mamie o tym, że się spotykają. Trochę się bał jej reakcji, ale tego chciał jego chłopak, więc nie mógł się sprzeciwić. Siedzieli teraz w pokoju dziennym i byli tuż po ogłoszeniu nowych wiadomości. Kazunari stał oparty o szafki z założonymi na piersi rękoma, a mama patrzyła na nich groźnie.
- Nie wiem, czy mogę wam wybaczyć ten stan rzeczy - mówiła poważnym tonem.
- Jak to mamo? Przecież mówiłaś, że nie masz nic przeciw - pisnął jej syn.
- Daj mi dokończyć. Dziękuję. Jak mówiłam, nie wiem, czy mogę wam wybaczyć ten stan rzeczy. Jesteście razem od kilku dni, a ja dowiaduję się o tym oficjalnie dzisiaj. Dobre wieści matka powinna słyszeć pierwsza, a tu zaniedbaliście to - uśmiechnęła się - Gniewam się oto.
- Dobre? To znaczy?
- Meiji głuptasku - usiadła obok niego i poczochrała po włosach - Chcę, żebyś był szczęśliwy. Należy ci się to. Prawda Kazunari? - spojrzała na syna.
- Oczywiście, ale jak go skrzywdzisz... - zwrócił się do Aizawy.
- Domyślam się co mi zrobisz.
- No to teraz mogę ci oddać brata. A jak chcecie wiedzieć kto was zdradził porozmawiajcie z moją dziewczyną.
- Ona zdecydowanie ma za długi język - mruknął Satoru.
- Chodź Kazu pomożesz mi przy obiedzie - matka podniosła się z kanapy - A wy bądźcie grzeczni.
- Mamo.
- Co? Za piętnaście minut obiad - puściła im oczko i wyszła.

- Nie wierzę, że to powiedziała - roześmiał się prawie histerycznie białowłosy ? Chyba nie myśli, że rzucimy się na siebie jak dwa wygłodniałe psy.
- Stwierdzam, że twoja matka jest spoko laską.
- I to bardzo. Sama nieraz sugerowała, że nie muszę wracać do domu na noc, jak z tobą wychodziłem. Sądzę, że wie, że już kochaliśmy się. Cieszę się, ze jest taka. Tylko mój ojciec był głupi. Ona była i jest w porządku.
- Nie chcesz się z nim spotkać? - pocałował go w szczękę.
- Nie. On też tego nie chce, ma nową rodzinę. Nie przeszkadza mi to. Mam mamę, brata, ciebie, przyjaciół i to mi wystarcza.
- Masz mnie i nie ma mowy, żebym cię zostawił. Jeszcze będziesz miał mnie dość - wczepił palce w jego włosy.
- Nie będę miał - cmoknął go w usta.
- No zobaczymy przypomnę ci to za pięćdziesiąt lat.
- Zgoda.
Swe usta połączyli w pocałunku pełnym żaru, miłości i szczęścia.

***

Półtora roku później w środku lata grupa przyjaciół spędzała czas nad basenem w domu Etsuyi i Hayato. Zebrali się, by spędzić razem dwa tygodnie. Daishi właśnie przecinał wodę próbując wyprzedzić ścigającego się z nim Ichiro. Jiro siedział na brzegu basenu i mierzył im czas.
- Ichi nie pozwól mu wygrać inaczej tydzień bez seksu masz zapewniony, albo i dwa - krzyczał nie przejmując się innymi.
Ichiro przyśpieszył i pierwszy dopłynął do niego. Po chwili wynurzył się Hayato.
- To nie fair. Mogę was oskarżyć o doping.
- To nie nie podlega pod tą kategorię - Oschima uśmiechnął się chytrze.
- Ja ci zaraz dam kategorię - Hayato chwycił go za ręce i wciągnął do wody - Teraz to ty będziesz się z nim ścigał.
- Ichiro jak wygram... - nie dokończył, bo jego chłopak zatkał mu usta dłonią.
- Walka ma być uczciwa myszko.

Meiji roześmiał się siedząc wtulony do Satoru na podwójnym leżaku. Obserwował wszystkich. Etsuya z Kazunarim grali w kosza i wygrywał aktor. Shimada tydzień temu zakończył pracę nad kolejnym filmem i teraz w pełni korzystał z wolego czasu. Zaprzyjaźnił się z Kazunarim o którym już nikt nie pamiętał jak wcześniej traktował homoseksualistów, ale i tak tylko między nimi czuł się swobodnie. Od pół roku Kazu był ojcem małej Tamiko, która w danej chwili zasypiała w ramionach Mayuko. Kobieta patrzyła jak jej mąż gra i kołysała córkę. A Hayato i Estuya nadal byli razem, szczęśliwi.
Do ogrodu weszli spóźnieni Ryutaro z żoną w wysokiej ciąży.
- Witajcie spóźnialscy - odezwał się Satoru. Przy okazji gładził bok swego chłopaka długimi, powolnymi ruchami.
- Hej zakochani.
- Junko wyglądasz kwitnąco.
- Meiji kolejny komplemenciarz. Taka gruba jeszcze nie byłam - pogłaskała swój duży brzuch - Bliźniacy strasznie się rozpychają.
- Chodź musimy ich nakarmić kochanie. A Meiji gratuluję nowego auta.
- Dziękuję. W końcu nie muszę jeździć tym starym rzęchem.
- Taa po tym jak zgodził się, że mu kupię coś lepszego - dodał Satoru. Nie lubił, kiedy Meiji jeździł tym starym samochodem i musiał długo wiercić mu dziurę w brzuchu, żeby chłopak zgodził się na kupno lepszego samochodu.
- I dobrze zrobiłeś. Para powinna sobie pomagać - powiedziała żona Ryutaro - Pogadamy później. Chłopcy chcą jeść - dotknęła swego brzucha patrząc sugestywnie na męża.

- Promieniejesz - szepnął mu do ucha Satoru, kiedy zostali sami przy leżakach.
- Kocham wakacje. Ponownie jesteśmy wszyscy razem. W ciągu roku studia zabierają nam tyle czasu, że sporadyczne spotkania mnie zaczynają wkurzać, a teraz nareszcie jesteśmy razem.
- My zawsze jesteśmy razem.
- Tak kochany. Cieszę się, że dostaliśmy się na fizjoterapię. Chciałbym pomagać ludziom takim jak byłem ja. Mam nadzieję, że wielu uda mi się postawić na nogi.
- Nam się uda - każdego dnia kochał go mocniej.
- Nam.
Usłyszeli plusk wody i zobaczyli jak za Jirem wskoczył Arato i obaj zaczęli się całować w basenie. Obaj kochali wodę.
- A ci zawsze napaleni - Meiji nie spuszczał z nich oka - Wierzysz, że oni są razem tylko dla seksu?
- Nie. Namiętność szybko by się wypaliła. A oni z długą przerwą, przetrwali ze sobą. Wiedzą co do siebie czują nie muszą tego mówić, nie ten typ, a my możemy się tylko domyślać.
- Taa i będą uparcie twierdzić, że tylko się lubią i tak dalej. Przyznam, że nie wierzyłem, że Ichiro pozwoli Jiro na powrót po tym jak ten zdradził go z tamtą dziewczyną.
- Nie tak szybko wrócili do siebie. Trwało to pół roku. Pół roku skomlenia i biadolenia, przepraszania, aż w końcu zostało mu wszystko wybaczone.
- Myślę, że Jiro wiedział co stracił przez swoją głupotę i już nie popełni błędu. Ma tylko jego i nas odkąd nie utrzymuje z rodziną kontaktów.
Pamiętał ten dzień, kiedy Jiro odwiedził ojczyma i matkę po kilku miesiącach nieobecności w domu. Nie wszedł nawet do domu, kiedy ojczym mu przyłożył i nazwał od lachociągów i zboczeńców. Jakimś cudem facet dowiedział się o jego orientacji. Meiji wszystko słyszał siedząc w ogrodzie w domu Satoru. Od tamtej pory Jiro omija swój były dom z daleka. Czas rozstania z Ichirem spędził u rodziny Daishi, którzy przyjęli go z otwartymi ramionami.
- Plotkary z nas - stwierdził Satoru.
- Wielkie. Kocham cię - popatrzył na niego.
- Och ty mój cudzie - wpił mu się w usta spijając z nich kolejne pocałunki.
- Ej nie lenić się - obaj zostali złapani za ręce przez Kazu i Etsuyę - Do roboty. Mamy przecież rozegrać mecz.
- Miziać się będziecie później - powiedział Kazu.
- Jiro, Ichi, Ryu, kotuś zaczynamy. Przegrani stawiają kolację w najlepszej restauracji i usługują jutro przez cały dzień wygranym - Etsu potarł ręce - Losujemy kto z kim gra, aby było sprawiedliwie.
Meiji pocałował swego chłopaka na szczęście i wylosował swoją grupę. Rozejrzał się jeszcze po twarzach wszystkich i pomyślał, że takich przyjaciół i to ze świecą szukać. Przeszedł długą i ciężką drogę, aby ich znaleźć. Oni byli prawdziwi, wierni i kochał każdego bez wyjątku. Oczywiście swego chłopaka kochał najbardziej na świecie. I ten chłopak stanął po przeciwnej stronie boiska wraz z Kazu, Hayato i Jirem.
- Dokopię ci piękny - usłyszał.
- To będziesz spał na podłodze złociutki - białowłosy zdjął koszulkę i uśmiechnął się wrednie. Jednak jego oczy pokazywały palące się uczucie miłości do tego szarookiego chłopaka.
I rozpoczął się mecz.


KONIEC


A ich życie toczyło się dalej poza ramami opowiadania. Co tam dalej u nich było? Zostawiam to już waszej wyobraźni. :DD