Americana epilog
Dodane przez Aquarius dnia Czerwca 14 2017 07:53:48

Epilog

Zaciągnął się papierosem, próbując jednocześnie ukryć drżenie swoich rąk. Denerwował się to mało powiedziane, miał mdłości, zawroty głowy i najchętniej odwróciłby się na pięcie, a następnie schował gdzieś w krzakach. Oczywiście nikomu się z tego nie zwierzał; kiedy ktoś podchodził, dziarsko się prostował, udając, że dla niego to bułka z masłem. Że był już obeznany w temacie i że to żadna nowość. Jaś i Adam niestety nie dawali się na to nabrać, zbyt długo znali Aleksa, żeby nie wiedzieć, co mu chodzi po głowie. Zresztą, wcale nie trudno rozpoznać, kiedy Białecki się stresował. Stawał się wtedy znacznie bardziej irytujący, arogancki i ogólnie trudny do zniesienia. Wiele się w Aleksie od ostatniego czasu zmieniło, ale niestety wciąż czasem pokazywał, że wcale nie zapomniał, jak to jest być dawnym, bezczelnym Aleksandrem. I Jaś mimo wszystko takiego Białeckiego też lubił. Zawsze podobało mu się w Aleksie to, że w niektórych sytuacjach potrafił postawić na swoim. Co jednak najlepsze - Jankowi mało co się przeciwstawiał. Nie, żeby Schneider to wykorzystywał, starał się tego nie robić, sam zresztą dla Aleksandra potrafił trochę nagiąć swoje przekonania, ale... to po prostu słodkie? Aż musiał zagryźć wargi, żeby się nie uśmiechnąć na tę myśl, kiedy tak obserwował kopcącego papierosy Białeckiego. Gdyby Aleks to usłyszał, Jankowi wieczorem zostałaby tylko ręka. Albo Aleksander stwierdziłby, że nadeszła jego kolej na dominację. I nie, żeby w takiej konfiguracji było Jasiowi źle, ale znacznie bardziej podobał mu się Białecki pod nim, nie na nim. - To kiedy gracie? - dobiegło do niego pytanie gdzieś z dołu. Spojrzał na Piotrka ciekawie rozglądającego się dookoła. - Jeszcze trochę - odpowiedział i przysiadł na ziemi obok dzieciaka. Przyzwyczaił się do obecności chłopca. I co najważniejsze, naprawdę go lubił. Bardzo przypominał z zachowania Aleksa, a jednocześnie całkowicie się od niego różnił. Bywał tak samo uparty i kiedy czasem patrzył, jak chłopiec przekomarzał się z bratem, miał wrażenie, że ogląda jakieś starcie klonów. Z drugiej jednak strony starszy Białecki był chyba trochę mniej towarzyski niż Piotrek. I oczywiście mniej uprzejmy, bo Piotrek był naprawdę grzecznym, spokojnym i cierpliwym dzieckiem. - Łap, młody - przed nimi nagle pojawił się Adam, rzucając w stronę Piotrka zapakowanego loda. Dziecko złapało rożka i uśmiechnęło się szeroko do mężczyzny. - Dzięki - powiedział wesoło chłopiec. - Będziecie najlepsi - stwierdził, kiedy miał już całą buzię brudną od czekolady. - Lubię, jak gracie, więc będzie dobrze - dodał tym swoim wszystkowiedzącym tonem, tak bardzo przypominającym Jankowi ton Aleksa. Adam spojrzał na dzieciaka i uśmiechnął się, najwidoczniej też zauważając jego podobieństwo do kolegi z zespołu. - Ja pierdolę, ile jeszcze będziemy czekać? - Zdenerwowany Aleksander podszedł do nich, kiedy już spalił papierosa. Janek posłał mu karcące spojrzenie. - Uważaj na język - warknął. - Pani Lila tak ciągle mówi, kiedy mówię brzydkie słowa - powiedział wesoło Piotrek. - Przeklinasz przy pani Lili? - zapytał zaskoczony Janek, patrząc teraz na Piotrka z przyganą. - No... nie? - Piotrek! Dzieci nie powinny używać takiego języka! - oburzył się Schneider. - Jezu, dajże dziecku spokój. - Aleks przewrócił oczami. Obserwujący wszystko Adam parsknął nagle śmiechem, ściągając na siebie zdziwione spojrzenia całej trójki. Perkusista przez dłuższą chwilę nie mógł się jednak uspokoić. Już od jakiegoś czasu miał wrażenie, że staje się częścią jakiejś dziwnej, trochę upośledzonej rodziny. A właściwie to od momentu, kiedy Janek zaproponował przyprowadzenie Piotrka na jedną z ich prób. Tak się dziecku spodobało, że został później ich stałym obserwatorem i największym fanem. Adam, nawet jeśli kiedyś myślał, że raczej nie przepada za dziećmi, całkiem nieźle sprawdził się w roli wujka. A co najważniejsze - podobała mu się ta rola. I mimo że brak Remigiusza wciąż był aż nazbyt wyczuwalny, Piotrek wniósł do ich zespołu coś nowego. Jak pedalsko by to nie brzmiało (chociaż w sumie Adam trzymał się z dwoma gejami, miał więc jakieś wytłumaczenie), poczuł, że naprawdę jest ważną częścią tej dziwnej rodziny. - O, wujek Adam się śmieje - powiedział z zachwytem Piotrek, na co Aleks parsknął krótko z rozbawieniem. - Widzisz, Adaś- Nawet dla Piotrka to dziwne, gdy okazujesz jakieś emocje - zakpił Białecki, na co Adam spoważniał i przewrócił oczami. - Czasem każdemu się zdarza - odparł, już ze swoją zwyczajową, znudzoną miną. - Macie rozpiskę, kto kiedy wchodzi? - zapytał nagle Janek, a Aleks wyciągnął z kieszeni zgiętą kilka razy w pół kartkę. Podał ją kochankowi bez słowa. - Jesteśmy jakoś w połowie - mruknął z zastanowieniem Białecki, na co Schneider kiwnął głową. - Szóści - powiedział. - Planowo wchodzimy o czternastej piętnaście - dodał i westchnął ciężko. Powoli zaczynał odczuwać zdenerwowanie, mimo że jeszcze rano wszystko było w porządku. Im bliżej do ich występu, tym gorzej, pomyślał, zagryzając wargę. - Spokojnie - odezwał się Adam z rękami w kieszeniach. Obejrzał się na scenę, na której osoby z obsługi rozstawiały już urządzenia. - Nawet jak nic nie osiągniemy, to ważne, że wystąpimy - powiedział, wzruszając ramionami. - Zostały nam dwie godziny... może pójdziemy na pizzę? - zaproponował, a Piotrek aż wystrzelił w górę, podskakując. - Pizza! Aleks mimowolnie uśmiechnął się, patrząc na całą trójkę z boku. - W sumie jestem nawet głodny - mruknął Jaś i pokiwał głową. - Co ty na to, Aleks? - Okej, chodźmy - dodał, czując przyjemny uścisk gdzieś w okolicach serca. Szkoda tylko, że Remigiusz nie mógł być dzisiaj z nimi. *** Nie zajęli ani pierwszego, ani drugiego, ani nawet trzeciego miejsca. Nie był to ich najlepszy koncert w życiu, zdecydowanie lepiej poszło im w Kuźni, w Krakowie, kiedy byli jeszcze z Remkiem. Mimo to Aleks czuł dumę na myśl, że dali radę, stanęli na scenie i zagrali tak, jak potrafili. Dostali wyróżnienie, więc nie poszło im znowu aż tak źle. Białecki czuł jednak, że koniec Dzieci Ludwiczka powoli się zbliża. I co najdziwniejsze, przyzwyczaił się do tej myśli. Musieli iść dalej, Janek musiał skupić się na maturach, a Adam i Aleks na pracy. Taka już była kolej życia, trzeba wybrać najodpowiedniejszą drogę, a nie iść na skróty i wiecznie tkwić w świecie marzeń. - Piotr to świetne dziecko. - Usłyszał, kiedy Janek położył się tuż obok i przytulił się do jego pleców. Momentalnie Aleksa otoczył świeży zapach płynu pod prysznic, jakiego używał kochanek. - Fajnie dzisiaj było - powiedział z zadowoleniem, żeby zaraz się nad nim pochylić i pocałować Białeckiego w kącik ust. - No, było - odpowiedział i spojrzał Jankowi w oczy. - Wiesz co...? - zapytał nagle i zagryzł wargę ze zdenerwowaniem. - Bo ja tak myślałem... - Hm? - zapytał Jaś, wsuwając rękę w jego wilgotne po prysznicu włosy, żeby przeczesać je palcami. - Serio, musisz iść już do tego fryzjera, bo nieźle ostatnio zarosłeś - powiedział z naganą w głosie. - Co myślisz o tym, żebym zaczął dawać korepetycje? - zapytał w końcu, nie potrafiąc ukryć swojego nerwowego głosu. Trochę się bał, że zostanie wyśmiany. - Korepetycji z gry na gitarze? - dopytał Jaś z uniesionymi brwiami. - No... pensja z Multikina nie jest zbyt wysoka, dorobiłbym sobie może... - burknął, jakby wciąż nie będąc do tego przekonanym. Do Janka szybko dotarło, że Aleks czasem wciąż nie wierzył w swoje umiejętności. Że często chciał zrobić krok do przodu, ale po prostu się bał. - Ej, to super pomysł! - powiedział zaraz i usiadł. - Myślisz? - No pewnie! - Pokiwał głową, chcąc dodać Aleksowi otuchy. - Wrzuć ogłoszenie na jakiś portal i zobaczymy, nic przecież nie stracisz - dodał, na co Białecki uśmiechnął się pod nosem. Może jednak on i muzyka wcale się nie rozminą? Może rezygnacja z marzeń nie była taka konieczna? Nie wiedział. Wiedział jednak, że przyszłość nie rysowała się już przed nim w czarnych barwach.