Szkolny prześladowca 6
Dodane przez Aquarius dnia Kwietnia 19 2017 12:18:57


Czuł nieopisane szczęście, kiedy nawet najdrobniejsza myśl kierowała się w stronę Etsuyi. W sercu radość, na ustach uśmiech, a w oczach iskry mówiące, że kocha. Pierwszy rzut okiem na Hayato i od razu wiedziało się co czuje.
Próbował stłumić emocje, kiedy wszedł do domu. Nikt poza jedną osobą nie wiedział z kim się spotyka, że w ogóle ma kogoś na poważnie.
-Jesteście w domu?!
-W salonie - usłyszał głos siostry.
Mimo, że nie jest jego rodzoną siostrą to zawsze tak ją traktował. Tak samo jak jej rodzice byli jego, tylko żal mu czasami było, że Satoru nie umiał aż tak się do nich zbliżyć. Mimo to wiedział, że i tak ich kocha. Siedzieli teraz wszyscy, poza przybranym ojcem w dużym salonie. W kominku płonął ogień wysyłając przyjemne ciepło na cały pokój i oświetlając twarze domowników. Zdziwiła go obecność Meijiego. Chłopak miał smutną twarz, ale przywitał się z nim miłym uśmiechem.
-Ale zimno ? potarł dłonie o siebie chcąc je rozgrzać ? Na dworze jest chyba z minus piętnaście stopni.
-Siadaj. Naleję ci gorącej herbaty. Rozgrzejesz się.
-Nie mogę mamo. Chcę tylko zabrać kilka ubrań i książki. Przez tydzień zamieszkam u znajomego.
Satoru uniósł brwi.
-Znajomego?
-Tak. Nie widziałem go od dawna i niedługo znów wyjeżdża, więc chcemy pobyć razem.
-Kochanie, to chyba ktoś więcej niż znajomy - stwierdziła matka.
-Może, kiedyś się dowiecie - przygryzł dolną wargę i wyszedł z pokoju.
Po chwili dołączył do niego Satoru i razem weszli na piętro.
-Co tu robi Meiji? - zapytał długowłosy otwierając drzwi swego pokoju.
-Ma problem w domu. Przyszedł się wypłakać. Nie rozumiem dlaczego do mnie. Przecież nie jestem jego przyjacielem.
-Lubi cię.
-Po tym co mu robiłem...
-Nawet po tym. Czuje, że nie jesteś zły. Zwłaszcza po tej waszej szczerej rozmowie. O ile z twojej strony była to szczerość - popatrzył z ciekawością na niego.
-Była. Nie wiem czemu, ale była.
-To dobrze - otworzył szafę i wyjął kilka potrzebnych rzeczy na co dzień i do szkoły.
-Długo będziesz u niego mieszkał?
-Dopóki nie wyjedzie. Później pewnie znów nie będę go widział z miesiąc. W każdym razie dotąd dopóki nie skończy pracy przy filmie.
-Czasami nie mogę uwierzyć, że złapałeś takiego faceta - rozsiadł się na łóżku.
-Co ślinka ci cieknie?
-Widzisz, że nie mogę jej powstrzymać - udał, że ociera ślinę z ust.
-Byłbym zazdrosny gdybym nie wiedział, że w twoim typie są inni faceci.
-To znaczy jacy?
-Delikatni, łatwo ulegający twoim zachciankom? Pasywni? Powiedz mi jak dawno temu miałeś kogoś?
Satoru długo milczał. Hayato czekał na odpowiedź.
-O seks ci chodzi?
-Tak Satuś o seks, bo w związku byłeś chyba tylko z Sachim.
-Z miesiąc temu? może. Po co się pytasz? To, że twój aktor cię zaspokaja to nie musisz mi zaraz wypominać tego, że jestem wyposzczony. Poza tym dla mnie seks to nie zabawa.
-Czy ja ci coś wypominam? Zwyczajnie zapytałem. Coś taki drażliwy? Chcę, żebyś kogoś miał i był tak samo szczęśliwy jak ja - przewiesił sobie już spakowaną torbę przez ramię - Wpadnij do nas kiedyś. Adres znasz.
-Hayato.
-No?
-Cieszę się, że jesteś szczęśliwy - uśmiechnął się i rzucił w niego poduszką.
-Też mnie to cieszy - odrzucił mu poduszkę. Posłał buziaka i wyszedł.
Satoru ułożył się wygodnie na pościeli i przysnął.

***

Było już późno, ale nie chciało mu się spać. Czuł się dziwnie spędzając noc w obcym domu. Do tego myśli, że rano musi wrócić do swojego nie dawały mu spokoju. Wstał z łóżka. Miał na sobie piżamę Hayato, bo byli podobnej budowy. Wyszedł z pokoju. Po drugiej stronie korytarza otworzyły się drzwi i pojawił się w nich rozczochrany i zaspany Aizawa.
-Ty jeszcze nie śpisz? - zapytał Meijiego.
-Nie mogę. Chciałem właśnie poszukać czegoś do czytania.
-Mam lepszy pomysł. Lubisz ciasto czekoladowe?
-Lubię.
-To chodź.

***

Przejechał kostką lodu po rozpalonym ciele długowłosego. Wyrywając z jego ust głośne westchnienia. Czasami dziwiło go to jaki głośny chłopak potrafi być i wydawać przy tym wysokie dźwięki, niczym dziewczyna w chwili ekstazy. Pieszcząc go zręcznie z pełną świadomością omijał członek Hayato pragnący dotyku i zaspokojenia. Wziął do ręki połówkę pomarańczy i wycisnął sok na jego klatkę piersiową, brzuch, uda. Torem po którym spływał słodki nektar ruszył język Etsuyi.
Hayato odrzucił głowę do tyłu, czując swoim nad wyraz wrażliwym ciałem to co robił kochanek. Miał oczy zasłonięte apaszką i ręce przywiązane do metalowej ramy u wezgłowia łóżka. Uwielbiał czuć się taki zniewolony. Być zdany tylko na swego partnera. Tak mu się poddawać. Kochał go i ufał, wiedział, że aktor go nie skrzywdzi. Tylko irytowało go to, że kochanek się nie śpieszy, a on tak bardzo pragnął spełnienia, czuć go w sobie? Faktycznie był w tym względzie niecierpliwy. I przez więzy na nadgarstkach nie mógł nic zrobić, poza błaganiem o więcej. Chciał go już na długo, na szybko, na ostro. Polizał kostkę lodu, którą poczuł na swych wargach, zassał ją. Następnie kilka kropli soku z pomarańczy wpłynęło do wnętrza ust.
-Jak bardzo mnie chcesz? - usłyszał chrapliwy głos.
-Rozwiąż mnie, a pokaże ci jak bardzo.
-Nie, nie kochanie. Za łatwo by ci było to skończyć.
-Etsu? proszę.
Dłonie Shimady przejechały od ramion chłopaka po jego rękach w stronę więzów, ale nie dotykając ich wróciły tą samą drogą. Usta wpiły się w jego wargi w dominującym pocałunku. Sprawiając, że Hayato mięknął jeszcze bardziej poza pewną częścią ciała z której już wypłynęła kropelka płynu. Czuł, że gdy tylko mężczyzna go tam dotknie nie wytrzyma i wystrzeli z ogromną siłą. Jego nogi zostały uniesione i przyciśnięte do klatki piersiowej, przy tym biodra lekko się podniosły. Krzyknął gdy gorący język aktora musnął jego wejście. Tego już było dla niego za wiele. Krzyczał z rozlewającej się w jego całym ciele przyjemności, która kumulowała się w podbrzuszu. Dłonie zaciskał na krępujących go jedwabnych szalach, a atłasowa pościel pobudzała go jeszcze mocniej. Język kreślił kółeczka i niewiele mówiące znaki w jego intymnym miejscu. Po chwili czuł jak zwinny porusza się po jego jądrach docierając do nasady członka i liżąc go ku główce. Usta Etsuyi pochłonęły go w siebie sprawiając, że długowłosy doszedł natychmiast.
Aktor z przyjemnością połknął dar kochanka, ale nie zamierzał dać mu spokoju. Chciał go ponownie rozpalić. Mimo tego, że sam był podniecony do granic wytrzymałości. Powoli, wręcz leniwie całował biodra posuwając usta w górę. Ręce badały każdy fragment skóry, dużą uwagę poświęcając erogennym miejscom długowłosego. Wychylił się biorąc do ręki kolejny owoc. Tym razem była to cząstka grejpfruta. Umieścił kawałek w ustach i pochylił nad chłopakiem.
Poczuł jak coś dotyka jego warg i posłusznie odchylił je sprawdzając językiem co to jest. Chwycił w zęby kawałek owocu i ugryzł dotykając przy tym warg mężczyzny. Poczuł gorzkawy smak i lekko się skrzywił. Szybko dotarło od niego, że druga część nie została zjedzona tylko w tej chwili czuje ją na swojej szyi, którą wyeksponował dla miłej pieszczoty. Zjeżdżała coraz niżej zatrzymując się przy wgłębieniu na obojczyku. Dołączyło do tego coś lodowatego, pobudzając receptory zmysłowe. Oddychał szybko, płytko. Etsuya go dziś wykończy.
Wycisnął kropelkę soku z tego co pozostało po grejpfrucie i rozsmarował go kostką lodu wokół sutka. Zlizał to dokładnie wyrywając kolejny krzyk przyjemności. Ponownie trącił językiem sterczące brodawki.
-Zdejmij ze mnie chociaż opaskę. Chcę cię widzieć.
-Jeszcze nie. Czekaj cierpliwie.
Lód roztapiając się i pozostawiając za sobą zimną ścieżkę przekradł się w okolice pępka i pozostał tam na dłuższą chwilę. Woda pociekła w dół brzucha rozlewając się po jądrach. Sok z pomarańczy wylał na jego twardniejącego penisa i podbrzusze. Etsuya zlizał wszystko z tych miejsc z zadowoleniem stwierdzając, że takie połączenie smaków, czyli owoców i chłopaka podoba mu się. A do tego zapach przyprawiał o zawrót głowy. Wprawnymi ustami stymulował członek.
Daishi myślał, że zwariuje od wszystkich doznań jakie dziś zaserwował mu partner. Chciał już skończyć, ale łapał się na tym, że oczekiwał kolejnych niespodzianek.
Sprawnie jeden palec wsunął mu się do ust. Tym razem zasmakował czekolady, była ciepła, słodka, rozleniwiająca. Wylizał go dokładnie i zaczął ssać. Wiedział, że to podkręci Shimadę i ten wreszcie go weźmie. Pieprzyć cierpliwość. Uśmiechnął się wewnętrznie, gdy jeden z palców bez problemu drugiej ręki wsunął się w niego. Wierzgnął biodrami chcąc więcej.
-Nie baw się ze mną kochanie.
Jego ciało płonęło z każdą sekundą bardziej. Niczego w tej chwili nie pragnął jak swego partnera. Nie liczyło się nic poza tym cudownym uczuciem i nimi dwoma. Gdy trzy palce rozkrzyżowały się w nim jęknął i nabijał się na nie. Tego było już za dużo, miał wrażenie, że zaraz spali go ogień, który w nim płonął. Z niezadowoleniem odczuł pustkę w sobie, kiedy palce wysunęły się z niego.
Etsuya przystawił swój członek do dziurki chłopaka i naparł na nią. Wsunął się powoli, a mięśnie ochoczo go przepuszczały coraz głębiej. Zgiął chłopaka w pół i od razu zaczął się w nim szybko poruszać. Tym razem ich seks zgodnie z życzeniem długowłosego był ostry. Zdjął apaszkę z jego oczu i rozognione spojrzenia się spotkały.
Hayato ledwie łapał oddech, czując rozkosz w lędźwiach i ruchy kochanka.
-Pieprz mnie Etsuya... och... taaak...szy... szybciej - wyrywało się z jego ust - Nie potrafisz mocniej? - warknął.
-Jutro będziesz cierpiał, ale jak sobie życzysz - zaczął go zwyczajnie pieprzyć.
-Mmmm o tak, chcę... cię ...dziś takiego. Chcę byś to robił głęboko, szybko o taaak, tak jest dobrze - czuł jak bliski jest spełnienia.
Aktor ugryzł go w łydkę i zdjął jego nogi z własnej szyi, które oplotły go w pasie przyciskając do siebie. Po kilku minutach cali spoceni, wpatrzeni w siebie, poruszali się w zgodnym rytmie i w pełni uświadomili sobie wagę uczuć ich łączących. W łóżku było im tak dobrze, bo miłość potęgowała wszelkie doznania. Kilka ruchów wystarczyło by chłopak pod nim krzyknął jego imię i wyginając się w łuk osiągnął spełnienie. To pociągnęło go za nim i orgazm tak siny, że czuł go jeszcze długo później, wstrząsnął jego ciałem. Zacisnął zęby na ramieniu partnera. Z ciężkimi oddechami popatrzyli na siebie i uśmiechnęli.
-Kocham cię.
-Kocham cię i możesz mnie już rozwiązać...
-Tak. Przepraszam - sięgnął po kolei do jego nadgarstków i rozwiązał oba szale. Ponownie opadł na niego, tym razem opierając się łokciami obok jego głowy. Pocałował te kuszące, słodkie usta. Wysunął z niego swoją mięknącą męskość i położył obok od razu zagarniając kochanka w ramiona.
-To było...
-Fantastyczne - dokończył Hayato - widziałem fajerwerki.
-Kto by powiedział, że ty, taki normalnie delikatny chłopak na co dzień, a w łóżku wychodzi z ciebie ogień.
-I kto to mówi? Byłeś niesamowity - cmoknął go w szyję.
-Ty też. Ale nic cię nie boli? - zapytał z troską.
-Nie. Powtórzymy to jeszcze? - przygryzł wargę z zakłopotaniem.
-Z wielką przyjemnością.

***

Odkroił dwa kawałki ciasta i ułożył je na talerzykach. Z szuflady wyjął dwa malutkie widelczyki. Wszystko postawił na kuchennym stole. Meiji usiadł. Wziął do ręki widelczyk i zatopił go w placku. Wiedział, że było pyszne. Jedli je na deser.
Satoru postawił przed nim szklankę soku.
-To teraz powiedz mi dlaczego nie możesz zasnąć - przymknął oczy smakując upieczoną przez Mayuko słodkość.
-Jak to o co?
-Nadal martwisz się bratem? Daj spokój. Wrócisz do domu rano i wtedy będziesz się przejmował jego reakcjami. Nie wiesz co myśli o tobie.
-Byliśmy bardzo blisko, a teraz czuję, że to się skończyło.
-Wiesz, że cię szukał, kiedy dzwonił do Mayuko. Martwi się.
-Ale nie przyjechał po mnie - odsunął ciasto od siebie i przetarł dłońmi twarz. Kolejny raz chciał zaryzykować pytanie - Satoru powiedz mi, czy moglibyśmy jutro lub pojutrze gdzieś razem wyjść?
-Zapraszasz mnie na randkę? - zagapił się na niego.
-Nie. Tak. A jakby tak, to co zgodzisz się? - odważył się spojrzeć mu w oczy.
Aizawa wyprostował się na krześle.
-Czemu nie. Możemy się spotkać jutro.
-Gdzie?
-W klubie na Marunouchi, zabawimy się porządnie.
-Nie wiem gdzie to jest.
-Przyjadę po ciebie. Ubierz się... - zmierzył go wzrokiem - seksownie. Teraz spadam do łóżeczka - wstał nie kończąc czekoladowej bomby - Dobranoc.
-Dobranoc - nie mógł w to uwierzyć. Jutro ma randkę z Satoru. Randka? O cholercia w co on się ubierze? Seksownie? Co znaczy seksownie dla pięknookiego? On nie wychodził do klubów od lat, a nawet wtedy był za młody i chodził tylko do tych do których mógł wejść, czyli prawie nigdzie. I co to za miejsce? Nie chciał się zbłaźnić. Nagle jego umysł opanowały inne myśli, przyjemne. Ma randkę. Chciał podskoczyć z radości, ale ograniczył się tylko do szerokiego uśmiechu. Zjadł ciasto do końca, wypił sok i dopiero wtedy udał się na spoczynek.

***

Poruszył się. Coś ciężkiego go przygniatało. Zdziwił się i otworzył oczy. Spojrzał w dół i wstrzymał oddech. Głowa o czarno czerwonych włosach spoczywała na jego klatce piersiowej. Zaś lewa ręka obejmowała go w pasie, a noga oplatała jego nogi. Serce przyśpieszyło tempo swoich uderzeń. Tylko jedna osoba miała takie włosy. Co Satoru robił w jego pokoju? I dlaczego śpi wtulony w niego? W tym samym łóżku. Przecież w nocy rozstali się w kuchni i obaj poszli spać do osobnych pokoi. Czyżby któryś lunatykował i trafił do nie swojego łóżka. On na pewno nie, przynajmniej nic o tym nie wiedział. Zerknął w stronę okna. Wstawał świt. W pokoju już się rozwidniało i widział dokładnie osobę leżącą na nim. Bał się poruszyć, żeby nie zbudzić śpiącego chłopaka. Tylko jak wydostać się spod niego? Gdzieś w głębi umysłu cieszył się z tej sytuacji. Być może to była jedyna okazja do tego, żeby być z nim tak blisko. Zaprosił go na randkę lecz nie był pewien, czy chłopak zgodzi się na następny raz. Podniósł wolną rękę chcąc dotknąć jego włosów. Tylko musnął je palcami. Ich miękkość była wręcz fascynująca. Chciał zatopić w nich palce, ale szybko cofnął dłoń, gdy Satoru zaczął się budzić. Chłopak podniósł głowę i utkwił wzrok w poduszce na której spał. Przesunął go w górę i oczy mu się rozszerzyły ze zdziwienia.
-Meiji? Co ty kurcze robisz w moim łóżku?
-Jaa? to chyba ty?
-Jak chciałeś wylądować ze mną w łóżku to mogłeś powiedzieć. Przynajmniej pamiętał bym jak tu trafiłeś.
-To ty w jakiś niewyjaśniony sposób znalazłeś się tutaj. Ja tylko położyłem się spać w pokoju gościnnym ? nadal ręka i noga Aizawy spokojnie leżały na nim.
-Przepraszam, ale to jest mój pokój, rozejrzyj się - podniósł się.
Meiji zauważył, że szarooki był ubrany tylko w czerwone spodnie od piżamy. Tors miał ładnie zbudowany, gładki, a ramiona szerokie z widocznymi kośćmi obojczykowymi. Dopiero wtedy przeniósł wzrok na pomieszczenie. Odchrząknął w zakłopotaniu. To na pewno nie był pokój, który na tę noc został oddany mu do dyspozycji.
-To twój pokój. Jak tu się znalazłem?
Satoru usiadł po turecku i z rozbawioną miną patrzył na niego. Jego włosy sterczały na wszystkie strony. Wyglądał niewinnie. Nie przypominał tego groźnego postrachu w którego rolę się wcielał przekraczając mury szkoły.
-Zwyczajnie pomyliłeś pokoje.
-Jak? Twój był po drugiej stronie korytarza. Ten z którego w nocy wyszedłeś.
-Tamten pokój należy do Hayato. Ten jest mój. Twój znajduje się obok. To trzecie drzwi po prawej stronie - roześmiał się.
-Czemu się śmiejesz? - usiadł. Nadal nie wierzył, że jest z nim w jednym łóżku. Nie w takim względzie o którym miewał sny, ale zawsze to było coś.
-To zabawne. Sam wlazłeś do mojego łóżka i nawet tego nie czułem.
-Ja poczułem jak się obudziłem. Prawie leżałeś na mnie. Jesteś ciężki.
-Byłeś fajną podusią. Nie jestem ciężki, w innej sytuacji by ci się to podobało.
-Odwieziesz mnie do domu? - wolał zmienić temat. Wchodzili na bardzo niebezpieczny grunt. Nie chciał się przypadkiem wygadać, że tych sytuacji było w jego wyobraźni za dużo. Satoru złapał go za rękę.
-Dlaczego zmieniasz temat?
-Chciałbym nie spóźnić się od szkoły. Nie wiem co jeszcze zastanę w domu. Możliwe, że już go nie mam.
-Przesadzasz! - zdenerwował się - Odwiozę cię, wiec rusz dupsko i bądź gotowy za piętnaście minut.
-Ej, co się wkurzasz?
-Nie lubię jak ktoś wybiega myślami naprzód i widzi wszystko w czarnych kolorach. Najpierw zobacz co i jak, a potem się zamartwiaj. Lecę pod prysznic.
-Mogę cię jeszcze o coś zapytać?
-Co znowu?
-Dlaczego wszędzie otaczasz się czerwienią i pochodnymi od niej kolorami?
-Czerwień jest jak ogień, którym można się poparzyć, pełna namiętności, fascynująca i wzbudzająca pożądanie. Uwielbiam ją - ostatnie słowa zostały już przytłumione, gdy Aizawa zamknął drzwi w łazience.
-Pożądanie - pomyślał - Czy ja kiedyś wzbudzę twoje?
Gdyby był odważny wszedł by tam teraz i zamknął mu usta pocałunkiem. Przez lata zamknięta seksualność sprawiała, że przy tym chłopaku szalał. Opuścił szybko pokój, ponieważ myśli kierowały się nie na te tory co powinny, a jakby chłopak go odepchnął były by nici z dzisiejszej randki.

***

Pół godziny później po małym śniadaniu Satoru odwiózł go do domu. Pożegnali się i chłopak poszedł w stronę domu. Widział, że w oknie na przedpokoju poruszyła się firanka. Wziął głęboki oddech przez usta co było błędem ponieważ mroźnie powietrze wleciało mu prosto do płuc. Zakaszlał i wszedł do domu. Zobaczył jak brat opiera się o ścianę tuż przy kuchni. Na pierwszy rzut oka było widać, że jest zły. Meiji rozebrał się i popatrzył na niego.
-Masz zamiar prawić mi kazania?
-Nigdy więcej tak nie znikaj. Kiedy zamierzałeś mi powiedzieć, że jesteś pedałem?!
-Czy to teraz ważne? Już wiesz i widzę, że to ci się nie podoba.
-Oczywiście, że nie! Ty rozumiesz co cię czeka? Wyzwiska, odrzucenie, cierpienie...
-Pierdzielisz! To nie ja wybrałem swoją orientację! I domyślam się co może się zdarzyć jak spotkam kogoś takiego jak ty. Ale nawet ich ciosy nie będą tak boleć jak twoja mina, słowa. Trudno masz brata pedała i albo się z tym pogodzisz i mnie zaakceptujesz, albo odepchniesz. Nie chciałbym cię stracić. Tylko ty i mama mi zostaliście.
-Przykro mi, ale nie chcę być bratem jakiejś cioty.
Meiji poczuł ostry sztylet wbijający mu się w serce.
-Nie mów, że ci przykro Kazu. To mi jest przykro dlatego, że żałujesz, że nie masz innego brata. I nie będziesz miał. Ja się nie zmienię - głos mu się łamał, ale trzymał się dzielnie. Podszedł do schodów i wszedł na pierwszy stopień - Może ojciec spłodzi ci nowego brata i módl się, żeby nie było homo. Chociaż kolejny pedał w rodzinie może by cię naprostował co?!
Kazu nie chcąc go słuchać wziął kurtkę i wyszedł z domu trzaskając drzwiami.

Meiji poczuł się źle i zachwiał. Usiadł na stopniu i ukrył twarz w dłoniach. Wiedział, że tak będzie. Na co mógł liczyć po tym czego był wczoraj świadkiem. Nie łudził się, że brat weźmie go w ramiona i ucieszy się, że ma brata odmieńca? Nic się nie stało to tylko kolejny cios psychiczny. Jeden z wielu, które otrzymał i jeszcze nie jeden raz dostanie.
Podniósł się przytrzymując barierki. Musi się wyszykować do szkoły. Zobaczy Satoru i poczuje się lepiej. Ironią losu było to, że dawniej nie chciał iść do szkoły wiedząc, że szarooki tam będzie. Teraz uważał dzień za stracony nie widząc go. Spojrzał jeszcze raz w miejsce gdzie wcześniej stał jego brat. Zawsze istniała nadzieja na to, że w przyszłości znów będą ze sobą blisko.