Niemożliwa miłość 9
Dodane przez Aquarius dnia Lutego 28 2017 12:53:32


Kamil zaczepił mnie, kiedy po skończonych zajęciach szedłem na parking. Od tamtego razu w parku często ze sobą rozmawialiśmy. W niedzielę byłem nawet u niego i jego partnera na kolacji. Zadzwonił rano i mnie zaprosił. Zgodziłem się chętnie. Mieszkanie mają niewielkie, ale bardzo przytulne. Damian, facet blondaska, ma 28 lat, pracuje jako grafik w jakieś agencji reklamy i jest zabójczo przystojnym szatynem. Miło było w końcu zobaczyć tak kochającą się parę w męskim wydaniu. Po ich gestach, słowach, po tym jak patrzyli na siebie widać było uczucie i szacunek jakim siebie darzyli. Damian jest dla Kamila pierwszym i jedynym mężczyzną. Obaj nie wyobrażają sobie życia bez siebie. Wbrew pozorom nie było mi przykro patrzeć na ich szczęście mając w sobie tyle bólu. Cieszyłem się, że są szczęśliwi. Po sobotnim spotkaniu z Arturem, właśnie u nich odprężyłem się całkowicie. Damian jest wesołym lubiącym żartować facetem. Znawcą francuskich win i dobrej kuchni. Jedzenie sam przygotował i najadłem się za wszystkie czasy. Po kolacji dużo rozmawialiśmy o nich, o mnie. Podnieśli mnie na duchu.
- Nie wszystko jeszcze stracone – powiedział Damian.
Dzięki nim czułem się dziś dobrze.
W piątek ze względu na mecz zajęcia zostały odwołane. Graliśmy z bardzo silną drużyną. Od trzech lat byli niepokonani. Zawodnicy pochodzili z bardzo prestiżowej uczelni z której wychodzili gburowaci i nadęci przyszli prawnicy i sędziowie. No może z tymi cechami przesadziłem, ale całkowicie straciłem humor i dziś byłem do wszystkich wrogo nastawiony. Mój język ciął jak żyleta i wolałem asekuracyjnie schodzić innym z drogi. Także moja uczelnia będzie walczyć o głupi puchar, a ja sobie posiedzę w domku i poużalam się nad swoim marnym, podłym losem i nad tym jakim jestem egoistą. Tak egoistą, bo myślę tylko o sobie, nie o nim. Jakie ma znaczenie czego ja chcę. Przecież jeżeli go kocham to powinno się dla mnie liczyć jego szczęście, jego potrzeby i życzenia. Teraz to wiem i będzie tak jak on zechce, a ja będę z nim nawet jakbyśmy mieli na zawsze pozostać w ukryciu. Jak przez mój zakuty łeb mogło przejść coś takiego, że on mnie nie kocha. Pytanie czy on mnie jeszcze przyjmie jak będę chciał do niego wrócić? Jestem głupi, tyle zmarnowałem dni. Idiota, idiota i jeszcze raz idiota.
Moje rozmyślania przerwał natrętny dzwonek telefonu. Odebrałem nie patrząc nawet kto dzwoni.
-Piotr to ja Monika. Zbieraj ten swój śliczny tyłeczek i przyjeżdżaj na uczelnię. Mecz jest do niczego, przegrywamy. Oni nas zmiażdżą jak nie stanie się cud.
-Co ja mam do tego?
-Artur nie współpracuje z drużyną. Jest kapitanem, a zachowuje się jak ostatni dupek, bałwan... - zaczęła wyliczać różne podłe epitety opisując bruneta.
-No i co ja mogę na to poradzić?
-Nie wiem. Może pokaż mu, że cokolwiek się między wami stało to nadal jesteś z nim. Niech w końcu zacznie grać.
-To niech go posadzą na ławce.
-Wtedy będzie gorzej. Poza tym bez niego nie dadzą rady, on jest najlepszy. Wiesz jaki ten puchar jest dla niego ważny. Daj mu siłę do działania. Jak ci na nim zależy to przybywaj koteczku tutaj, bo kuple go powieszą, a trener będzie nimi z przyjemnością dowodził. I jeszcze jedno z drużyną będzie mógł się pożegnać.
Czy mi zależy? o tak i to bardzo, rzuciłem słuchawkę i pognałem do samochodu. Mecz odbywał się na naszej uczelni, bo mieliśmy olbrzymią dobrze przystosowaną halę na takie okoliczności.

Wjechałem na parking z piskiem opon, co do mnie nie podobne, jestem przecież takim grzecznym chłopcem. Kilka osób będących akurat na zewnątrz odwróciło głowy zaciekawieni hałasem. Wypadłem z auta jak burza, nawet go nie zamykając i pobiegłem w stronę budynku. Mam do pokonania multum schodów, doprawdy kto wymyślił halę na piętrze, i dwa korytarze. Dobrze, że miałem dobrą kondycję, bo inaczej padł bym jak długi już na wstępie. Biegłem co sił w nogach. Nie pozwolę mu zniszczyć kilku lat ciężkiej pracy dlatego, że cierpi. To moja wina i wszystko naprawie, oby nie było za późno.
Wpadłem na halę jak burza, otwierając drzwi z hukiem. No to miałem wielkie wejście, bo masa ludzi zebranym na sali na chwile odwróciła ku mnie głowy. Zauważyłem, że akurat była przerwa. Podszedłem bliżej boiska i wzrokiem wyszukałem Artura. Siedział na ławce z twarzą ukrytą w dłoniach. No popatrz na mnie, słońce podnieś głowę. Trener dał znak, że przerwa dobiega końca. Artur wstał i odwrócił się w moją stronę. Nasze oczy się spotkały i zajrzały w głąb duszy tego drugiego. Moje usta poruszyły się wymawiając słowa -kocham cię. Zrozumiał wszystko co chciałem mu przekazać, bo na jego twarzy pojawił się uśmiech. Przerwa się skończyła i rozpoczął się nowy set.
Artur poruszał się wspaniale. Grał jak zawodowy mistrz. Szybko objęli prowadzenie w tym secie i również wygrali w następnych dwóch roznosząc drużynę przeciwnika na strzępy. Ludzie nam kibicujący szaleli. Patrzyłem jak Artur podnosi zdobyty puchar do góry, był taki szczęśliwy. Te iskry radości w jego oczach, których tak dawno nie widziałem powiedziały mi, że dobrze zrobiłem przyjeżdżając tu. Tylko, że na mnie była już pora. Musiałem wyjść, bo nie wiem jak długo powstrzymał bym się przed rzuceniem mu się w ramiona. Odwróciłem się z opuszczoną głową i w tym momencie ktoś złapał mnie za ramię. Usłyszałem jego głos.
-Dokąd ty się wybierasz?
Spojrzałem na niego.
-Do domu nic tu po mnie. Nie chce przeszkadzać. Pewnie będziesz chciał to oblać i....
Wtedy on zbliżył się do mnie na tyle, że nasze ciała się dotykały i mnie przytulił, całując w skroń. Do moich uszu zaczęła docierać panująca na sali cisza. Odsunąłem się od Artura i rozejrzałem wokół.
-Wszyscy na nas patrzą.
-Mam to gdzieś. W końcu to zrozumiałem – powiedział i musnął moje usta swoimi.
-Ale Artur...
-Ciii. Niech patrzą i się uczą co znaczy kochać kogoś. I przepraszam, że byłem taki głupi.
-Nie, to ja byłem głupi. Chcesz mnie jeszcze? - zapytałem nieśmiało. Kątem oka widziałem, że wszyscy się na nas gapią.
-Zawsze cię chciałem.
-Tęskniłem. Przepraszam.
-To ja przepraszam. Też tęskniłem i kocham cię. - przyciągnął mnie bliżej siebie i wpił się w moje usta namiętnie. Zarzuciłem mu ręce na szyję i rozchyliłem wargi wpuszczając jego język do środka. Dziwny sposób na coming out pokazanie tak wszystkim od razu siebie i przyznam, że gdzieś w sobie poczułem uczucie strachu co będzie dalej, ale teraz najważniejsze było smakowanie ust mojego słoneczka. Nie miałem zamiaru pozwolić mu odejść, już nigdy więcej. Ktoś na sali zaczął klaskać do tej osoby dochodziły następne. Odsunęliśmy się od siebie i rozejrzeli po zebranym na hali tłumie. Wiele osób stało i biło nam brawa. Na ich czele stała Monika, Jacek, Basia i Kamil z rozradowanymi minami. Owszem byli też tacy, których miny wyrażały to, że najchętniej oddali by to co zjedli na śniadanie. Bartek podszedł do nas. Popatrzył w oczy Arturowi.
-Ty jesteś ciotą – bardziej stwierdził niż zapytał.
-No brawo za spostrzegawczość. Musze cię jednak poprawić jestem gejem nie ciotą, pedałem, dupodajką jak ty to nazywasz i kocham tego aniołka - to mówiąc objął mnie mocno w pasie i przyciągnął bliżej siebie.
Również szczęśliwy Kamil podszedł do nas.
-Artur w końcu zmądrzałeś.
Bartek popatrzy z wyrzutem na Kamila.
-Nie przeszkadza ci, że oni.. no ... ten tego...
-Nie, sam jestem gejem, a nawet jakby nie to czemu miałoby mi to przeszkadzać? - Bartek nic nie odpowiedział – A teraz wybaczcie, ale mój mężczyzna na mnie czeka.
Puścił mi oczko i skierował się do wyjścia z sali.
Bartek stał i gapił się na nas. Chciał coś powiedzieć, ale nie mógł wydusić z siebie słowa. Artur powiedział do mnie:
-To co skarbie znikamy stąd świętować?
-Z przyjemnością – dałem mu całusa i spojrzałem na Bartka – to impreza tylko dla dwóch misiaczku – posłałem mu całusa co sprawiło, że oczy Bartka zrobiły się okrągłe jak spodki. Wziąłem Artura za rękę i ruszyliśmy w stronę wyjścia.
-Idźcie się leczyć! - usłyszeliśmy głos Bartka, który zaraz został stłumiony przez Monikę. Założę, się, że czeka go wykład na temat tolerancji.

Weszliśmy do pokoju Artura w akademiku całując się. Zauważyłem, że mój brunet przekręcił klucz w zamku. Uśmiechnąłem się.
-Aniołku muszę wziąć prysznic. Jestem cały spocony.
-Zauważyłem, że masz dość sporą wannę to jak byś ją wybrał zamiast prysznica to pomógł bym ci się wykąpać – wypowiedziałem te słowa niby nieśmiałym głosikiem.
-Masz jakiś konkretny plan co do mojej kąpieli? Wiesz tak na ślepo to chyba nie mogę się zgodzić. Nie wiem co mnie czeka – liznął płatek mojego ucha.
-No tak jakby – nadal udawałem nieśmiałego – ma to związek z dotykaniem, lizaniem, całowaniem.
-Zaczyna mi się to podobać – zaciągnął mnie do łazienki po drodze rozbierając. Już w łazience zatkał odpływ w wannie i odkręcił kurki z wodą. Nalał od razu jabłkowego olejku do kąpieli i zdjął z siebie ubranie. Czekając aż wanna się napełni całował i lizał moją szyję. Cichutki jęk wyrwał mi się z ust.
-Lubisz to?
-Bardzo. Tęskniłem za tym - pocałował mnie ponownie w szyję po czym zakręcił wodę i wszedł do wanny. Pomógł mi wejść i usiedliśmy w gorącej pachnącej wodzie. Położyłem się między jego nogami opierając plecami o jego tors.
-Nie mogę uwierzyć, że jestem tu z z tobą – odezwałem się po chwili milczenia.
-Chcę, abyś zawsze był ze mną.
-Czy to oświadczyny?
-Potraktuj to tak, bo jakbym mógł się z tobą ożenić zrobił bym to.
-Kocham cię – uśmiechnąłem się szeroko.
Artur wziął trochę mydła w płynie, również o zapachu jabłkowym i zaczął myć mój tors i szyję, powolnymi, posuwistymi ruchami. Ten czuły masaż rozluźniał mnie. Jego dłoń zsunęła się na moje pachwiny i członek, który był już na wpół twardy. Masował go lekko doprowadzając do pełnej twardości. Mój oddech przyśpieszał z każdą chwilą. Poczułem jak sztywny członek Artura wbija mi się w plecy. Artur cofnął dłoń i odwrócił mnie przodem do siebie. Jego oczy iskrzyły pożądaniem. Od jego ciała biło gorąco.
-Umyj mnie – powiedział tak niskim i zmysłowym głosem, że przez moje ciało przeszły dreszcze. Nabrałem trochę mydła na dłoń i zacząłem myć jego tors, ramiona, brzuch uda i tę część po dotknięciu której Artur wygiął się w łuk i głośno zajęczał.
-Zanurz się i zamocz włosy umyję ci głowę.
Wykonał moje polecenie. Po nałożeniu szamponu umyłem mu głowę robiąc delikatny masaż. Ponownie się zanurzył i opłukał z szamponu. Kiedy wynurzył się z wody od razu przyciągnął mnie do głębokiego pocałunku. Poczułem jak między naszymi ciałami przechodzi prąd. Dotknął mojego członka i wyszeptał do ucha.
-Chcę cię poczuć w sobie.
Popatrzyłem na niego z paniką w oczach.
-Ale ja... no wiesz...ja nigdy...
-Zawsze jest ten pierwszy raz kochanie. Nie chcesz?
-Chcę bardzo chcę. Bałem się prosić...
-Nigdy się nie bój o coś mnie prosić– pogłaskał mnie po policzku. Drugą dłonią wziął moją i poprowadził ją do swojej dziurki. Cały czas patrzył mi magnetyzującym wzrokiem w oczy.
-Przygotuj mnie. Nie robiłem tego od roku. Zazwyczaj jestem aktywny, ale lubię się poddać komuś komu ufam.
-A jak się nie sprawdzę?
-Cii... Działaj tygrysie.
Rozsunął szerzej nogi dając mi wolną drogę. Szalenie mnie to podnieciło i wszelkie obawy zniknęły. Pomasowałem lekko jego wejście i powoli wsunąłem w niego palec. Był rozluźniony. Miałem wrażenie, że duży wpływ ma na to ciepła jeszcze woda i aromatyczny zapach olejku do kąpieli. Wsunąłem w niego drugi palec poruszając w jego wnętrzu czuły punkt. Jęknął i nabił się mocniej na moje palce. Bez problemu wszedł i trzeci palec. Jego oddech przyśpieszył, a przyjemność, którą odczuwał, kiedy dotykałem jego prostaty malowała się rozkoszą na jego twarzy.
-Wystarczy – wychrypiał – odwrócę się tak będzie ci łatwiej.
Sięgnął na półkę i podał mi nawilżacz. Wziąłem tubkę i odsunąłem się, a on klęknął wypychając tyłeczek w moją stronę. Rękoma oparł się o brzeg wanny. Pogłaskałem go po plecach i pośladkach. Nasmarowałem się nawilżaczem i pewnie ująłem w dłoń swój członek i powoli zacząłem w niego wchodzić. Nie chciałem się śpieszyć, aby nie sprawić mu bólu, ale on jednym ruchem nabił się na mnie. Jego twarz wykrzywił grymas bólu. Ostatkiem sił powstrzymałem się, aby się nie poruszyć. Chciałem dać mu szansę, żeby się do mnie przyzwyczaił. Było to trudne w środku był taki ciasny i gorący. To doprowadzało mnie do szału. Ręką sięgnąłem do jego penisa i zacząłem go energicznie pieścić. Poczułem jak brunet się rozluźnia. Zacząłem się w nim poruszać najpierw powoli, później coraz szybciej z każdym pchnięciem trafiając w prostatę i wyrywając z ust Artura salwę głośnych krzyków. Nabijał się na mnie w rytmie, który nadawała moja dłoń na jego pulsującym członku. Podobało mi się jak wił się pode-mną z rozkoszy. Wsunąłem drugą rękę pod jego klatkę piersiową i podniosłem go do góry. Teraz mój tors dotykał jego pleców. Nabił się na mnie jeszcze bardziej. Nasze ciała ponownie złapały wspólny rytm. Odwrócił głowę w moją stronę i połączyliśmy nasze usta i języki we wspólnym tańcu. To był najbardziej elektryzujący pocałunek jaki przeżyłem. Doszliśmy do końca w tym samym momencie. Zmęczony odchylił głowę i położył ją na moim ramieniu. Pocałowałem go w szyję i mocno objąłem nie wychodząc z niego.
-Kocham cię.
-Ja ciebie też tygrysku – wyszeptał – byłeś wspaniały, wykończyłeś mnie. Potrzebowałem tego odprężenia.
-Mam nadzieję, że szybko odzyskasz siły, bo teraz twoja kolej.
Zaśmialiśmy się obaj.
Wysunąłem się z niego po czym umyliśmy się i wyszliśmy z wanny. Artur podał mi ręcznik. Nadal byliśmy przyjemnie zmęczeni.
-Wiesz, że w końcu rozdziewiczyliśmy wannę?
-I nie tylko ją. Mój przód także.
-Podobało ci się – podszedł do mnie i objął mnie w pasie.
-Bardzo. Może teraz poudawajmy, że i mój tył tego potrzebuje – przygryzłem dolną wargę.
Jego dłonie gładzące moje nagie pośladki wystarczyły za odpowiedź.
-Jesteś nienasycony tygrysku.
-Bo ty jesteś obok i tak na mnie działasz... - nie dokończyłem bo jego usta mi w tym przeszkodziły. Oddałem pocałunek ochoczo.

-Gotowy? - zapytałem Artura. Siedzieliśmy w jego samochodzie na parkingu przy uczelni. Był poniedziałek i pierwszy raz miał znaleźć się wśród ludzi, którym tak śmiało pokazał co czuje do mnie.
-Tak. - mimo tego zapewnienia widziałem, że jest zdenerwowany. Wysiedliśmy z auta. Szybko podbiegłem do niego.
-Będzie dobrze. Jestem przy tobie.
-To chodźmy.
Wziął mnie za rękę i poszliśmy w stronę budynku. Po chwili objął mnie w pasie, a ja zrobiłem to samo.
-Będąc razem pokonamy wszystko – powiedziałem.
Uśmiechnął się i obaj pewni siebie wkroczyliśmy do dużego holu uczelni. Idąc widzieliśmy i czuliśmy wzrok innych osób na sobie. Nie było jednak kpin, których spodziewaliśmy się. Mieliśmy szczęście, że obaj nie dość, że trafiliśmy na siebie, mieliśmy wspaniałe rodziny to i uczelnię wybraliśmy taką gdzie grupa homofobów nie miała z nami szans, kiedy my obaj byliśmy razem.
Teraz byłem prawdziwie szczęśliwy.


EPILOG

Bawiłem się kieliszkiem, który trzymałem w dłoni, był zapełniony do połowy czerwonym winem. Palcem przesunąłem po cienkiej nóżce. Siedziałem w fotelu i rozmyślałem. Dzisiaj mija pięć lat od ostatnich opowiedzianych przeze mnie wydarzeń. Westchnąłem na samo wspomnienie tamtych dni w których zacząłem żyć pełnią szczęścia u boku Artura. Pięć lat podczas których kłóciliśmy się i kochali, nie wyobrażając sobie życia bez siebie. Od czterech lat mieszkaliśmy razem. Najpierw w niewielkiej kawalerce, później po trzech latach wytężonej pracy, pomocy rodziców i przyjaciół kupiliśmy nasz wymarzony domek. Dokładnie ten do którego pojechaliśmy w tamten weekend. Znajomy Artura, właściciel domku, na stałe wyjechał za granicę i nie zamierzał tu wracać. Ja mogłem teraz obcować z przyrodą każdego ranka, kąpać się w jeziorze, zbierać grzyby, leśne maliny i rozkoszować się śpiewem ptaków, zielenią i spokojem, które tak kochałem.
Odstawiłem kieliszek na stół. Wstałem i podszedłem do kominka. Stały na nim zdjęcia w ramkach naszej rodziny i przyjaciół. Kamil i Damian zajmowali ważną część naszego życia. Często spędzaliśmy czas w swoim towarzystwie. Pomagaliśmy sobie wzajemnie nie oczekując niczego w zamian. Basia i Jacek pobrali się na czwartym roku studiów. Wpadają do nas często z niezapowiedzianymi wizytami. W szóstkę weekendy spędzamy przy ognisku lub grillu, odprężając się po tygodniu ciężkiej pracy. Monika, ona zaskoczyła nas wszystkich wyborem swojego partnera. Chociaż wyboru nie miała, kiedy zawładnęło nią uczucie. Zaczęło się od pewnego długiego wykładu na temat tolerancji. Tak, Monika od dwóch lat jest żoną Bartka. Oboje mieszkają w Irlandii i na jesieni spodziewają się bliźniaków. Bartek niewiele zmienił swój stosunek do nas. No może tyle, że w jakiś swój sposób nas akceptuje, ale na jego przyjaźń co liczyć nie mamy. Nie cierpimy z tego powodu, ponieważ on i tak odwiedza nas z Monią raz na ruski rok. Nasi rodzice? Są w siódmym niebie widząc jaki związek stworzyliśmy z Arturem. Moja siostra studiuje na tej samej uczelni na której byłem ja i mój kochany brunet.
Poczułem jak ktoś obejmuje mnie w pasie. To mogła być tylko jedna jedyna osoba, którą kocham nad życie.
-Mój mężczyzna – zamruczałem i odwróciłem się w stronę Artura.
-Twój. O czym myślałeś?
-O nich – wskazałem głową na fotki – o nas i o tym, że jestem z tobą szczęśliwy. I zawsze chciałbym być z tobą.
-Zawsze?
-Zawsze. Do końca.
Patrzył na mnie z miłością w oczach.
-Ja też mój aniele. Na zawsze tylko z tobą chciałbym być.
Uśmiechnąłem się i wtuliłem się w jego ramiona. Ubóstwiałem mojego mężczyznę i kochałem całym ciałem, duszą i sercem. Na zawsze po wsze czasy i wieczność chcę być z nim. Z moją spełnioną niemożliwą miłością.

KONIEC