Niemożliwa miłość 6
Dodane przez Aquarius dnia Stycznia 10 2017 09:04:34


Następne trzy tygodnie były wyjątkowe. Artur dogadzał mi jak tylko mógł i nie tylko w łóżku, a ja nie pozostawałem mu dłużny. Nawet, kiedy byliśmy na uczelni, byliśmy jakby bliżej siebie. Co prawda tam łączyła nas tylko przyjaźń, ale nie było tak zimno i oficjalnie jak wcześniej. Artur się rozluźnił stwierdzając, że nikt nie ma nic przeciw naszej przyjaźni. Cały wolny czas spędzaliśmy razem we dwóch, albo ze znajomymi. Wystarczyło nam to, że byliśmy blisko siebie. Nie musieliśmy się przytulać, czy całować, aby okazać sobie co czujemy. Niewinne gesty, typu położenie ręki na ramieniu, poczochranie po włosach dla innych były zwyczajne, ale nie dla nas. Odsunął też dziewczyny od siebie podając błahy powód, że nie ma czasu, bo musi się skupić na nauce i treningach.
Moi starzy nadal nie znają o mnie prawdy. Jednak w miarę zaciskania się coraz mocniejszych więzów moich i bruneta, dzień trudnych wyznań zbliżał się nieubłaganie. Dzisiaj idę na kolację do rodziców Artura. Chce mnie przedstawić jako swojego chłopaka. O dziewiętnastej obaj staliśmy pod drzwiami ich domu. Byłem bardzo stremowany. Wieczór był ciepły. Słychać było głośne cykanie świerszczy, a kwiaty w ogródku mamy Artura pachniały mocno.
- Oni wiedzą, że to ja jestem twoim chłopakiem?
- Nie, to ma być dla nich niespodzianka.
- Ale...
- Bardzo cię lubią i na pewno będą zadowoleni, że jestem z tobą kochanie.
Artur otworzył drzwi i zaprosił mnie do środka.
- Mamo, tato już jesteśmy.
Z kuchni wyszła jego mama. Drobna, ładna brunetka o perłowych ustach i niebieskich oczach. Uśmiechnęła się na nasz widok. Tuż za nią pojawił się tata Artura. Był to wysoki, przystojny brunet o czarnych oczach. Taka starsza wersja Artura za dwadzieścia kilka lat.
- Mamo, tato to jest właśnie mój chłopak – objął mnie w pasie jedną ręką.
-Dobry wieczór – przywitałem się grzecznie.
Mama bruneta pocałowała mnie w oba policzki, co mnie bardzo zaskoczyło.
- Dobry wieczór. Jestem taka szczęśliwa, że to właśnie ty jesteś z moim synem. Kogoś takiego przy nim widziałam. Przyznam jednak, że nie spodziewałam się, że ty też lubisz chłopców. Artur przy tobie jest taki szczęśliwy. Mam drugiego syna – uszczypnęła mnie w oba policzki. Zarumieniłem się lekko, bynajmniej nie od szczypania – Nadal jesteś wstydliwy? I jaki przy tym słodki.
- Marto nie zawstydzaj chłopaka. Podaj kolację.
- Ach tak, tak pewnie jesteście głodni. Synu zaprowadź Piotra do stołu, a ty kochanie – zwróciła się do męża – pomożesz mi.
- Ma się rozumieć żabciu.
Żabciu? O tak rodzice Artura są fajni. Potrafią okazywać sobie uczucia wszędzie.
- Nie denerwuj się tak – usłyszałem szept Artura przy swoim uchu – zachowuj się tak jak zawsze. Przecież ich znasz.
- Ale teraz jest inaczej jestem twoim chłopakiem nie kolegą.
- Widzisz, że jest ok. Z początku jak mówiłem nie było łatwo, ale zaakceptowali mnie jako geja i akceptują ciebie. Zawsze cię kochali, a teraz jako mojego partnera będą mocniej kochać.
- Postaram się nie denerwować.
Brunet cmoknął mnie w usta i poprowadził do jadalni.
Bardzo lubiłem rodziców Artura. Często robili z moimi grilla. Siedzieliśmy wtedy wszyscy do późna w nocy opowiadając różne historie.
Kolacja była nie tylko smaczna, ale i bardzo miła. Państwo Drawscy w pełni akceptowali nas. Artur beż żenady tulił mnie do siebie. Czułem się jakbym miał drugą rodzinę. Zamarzyło mi się, aby moja była taka, ale tym razem w to trochę wątpiłem. Nie miałem ochoty dłużej odkładać tej rozmowy z nimi. Mój chłopak poradził mi jednak, abym najpierw porozmawiał z mamą i poznał jej punkt widzenia na te sprawy.
Rano następnego dnia po śniadaniu, kiedy Ewa poszła do szkoły, a ja nie miałem porannych zajęć, zdecydowałem się na ten krok. Usiadłem przy stole w kuchni.
- Mamo chciałbym z tobą porozmawiać, a raczej o coś zapytać.
- Pytaj – również usiadła.
- Ja wiem co sądzi o tym tata, ale nie znam jeszcze twojego zdania na ten temat – zacząłem ostrożnie. Ręce mi się trzęsły – Co sądzisz o homoseksualistach?
Mama chwile patrzyła na mnie. Przełknąłem ślinę.
- Szczerze?
- Tak, tylko prawda mnie interesuje.
- W mojej pracy mój szef jest gejem. Bardzo otwartym do tego i nie przeszkadza mi to. Nie mam nic przeciw homoseksualistom i uważam, że każdy ma prawo kochać.
Jej odpowiedź wniosła nadzieję do mojego serca. Ale inaczej się traktuje kogoś takiego obcego,a inaczej bliską osobę. Zadałem kolejne pytanie.
- Co byś powiedziała na to, załóżmy teoretycznie – wolałem wybadać najpierw grunt zanim powiem prawdę – jakby twój syn był gejem?
Mama oparła łokcie na stole i westchnęła.
- Nie ma co owijać w bawełnę. Domyślam się, że jesteś gejem.
- Co... od...jjjj...jak dawna wiesz?
- Od czasu kolacji na której była Ania.
- Powiedziała ci coś?
- To ona wie?
- Tak. Skąd ty wiesz?
- Wtedy na słowa ojca zareagowałeś ostro. Widziałam jak ciebie to boli. Traktowałeś to bardzo osobiście. On tego nie widział, ale ja znam cię bardzo dobrze. Teraz mnie upewniłeś w moich przypuszczeniach. Marzenia o synowej muszę wyrzucić do kosza i zacząć myśleć o tym, żebyś miał dobrego chłopaka.
- Nie masz nic przeciw.... - głos mi się załamał. Wstała i objęła mnie.
- Nie, kocham cię. Jesteś moim synem. Dla mnie ważne, żebyś był szczęśliwym i dobrym człowiekiem.
Poczułem ogromną ulgę, moja mama mnie nie odepchnęła, nie zwyzywała, ona mnie nadal kochała.
- Chcę powiedzieć o tym tacie.
Odsunęła się ode mnie.
- To nie jest dobry pomysł.
- Mamo muszę. Wiem jak zareaguje, ale duszę to w sobie od pewnego czasu i nie jest mi z tym dobrze. Może nie będzie źle.
- Mam taką nadzieję.
Podjąłem decyzję i już jej nie zmienię. Dziś czekał mnie trudny wieczór. Na uczelni odnalazłem Artura w hali do siatkówki. Właśnie grał, więc usiadłem sobie na ławeczce i cierpliwie czekałem. Po dziesięciu minutach mój skarb usiadł obok mnie.
- Rozmawiałem z mamą.
- I jak poszło?
- Wspaniale – uśmiechnąłem się zadowolony.
- Cieszę się.
- Dzisiaj wyznam prawdę tacie. Rodzice mają wolne, ja też mam dziś na uczelni luz i nie będę tu siedział do późna to dobra okazja.
- Chcę być przy tej rozmowie – popatrzył na mnie – chcę ci dodać otuchy i żebyś wiedział, że nie jesteś sam. Zgoda?
- Oczywiście. - uśmiechnąłem się.
- A teraz zmykaj, bo mnie rozpraszasz – ściszył głos do szeptu.
- Już mnie nie ma.

Wieczór nadszedł szybko, zbyt szybko. Powoli tchórzyłem, ale kiedy przyszedł Artur wszystko wydało mi się łatwiejsze. Mając go u boku mogłem przenosić góry.
Siedzieliśmy wszyscy w pokoju oglądając jakiś nudny film.
- Słyszałem, że chcesz ze mną porozmawiać – zwróci się do mnie tata.
Raz kozie śmierć.
- Pamiętasz naszą kłótnię o homoseksualizmie kiedy była ciocia Ania?
- Znów chcesz poruszać ten temat?
- Tak, bo łączy się on z tym co chce ci powiedzieć - wstałem z kanapy - wolę to sam zrobić zanim przypadkiem coś zobaczysz lub usłyszysz.
- Brzmi poważnie, ale co to ma wspólnego z tamtą sprawą? - również wstał i podszedł do mnie. Nagle odwaga mnie opuściła. Spojrzałem na Artura, uśmiechnął się. Ponownie mój wzrok powrócił do ojca.
- Pamiętasz co mówiłeś o synu pedale?
- Synku może porozmawiasz o tym kiedy indziej.
- Nie mamo, dziś, albo nigdy. Tato wiedz, że ja nadal jestem takim człowiekiem jakiego znasz. I nadal twoim synem i chcę nim pozostać. Cokolwiek ci teraz powiem nie zmieni tego jaki jestem – mów Piotr nie kręć w kółko o tym samym – nie chcę, abyś się mnie wyrzekł.
- Dlaczego miałbym to zrobić?
- Jestem gejem tato – usłyszałem jak siostrze wypada gazeta z rąk, którą zacięcie przeglądała. Twarz ojca zastygła bez wyrazu, ale prawa brew zaczęła nerwowo drgać co było oznaką jego zdenerwowania.
- Jeżeli mówisz mi to, aby sprawdzić moją reakcję...
- Tato jestem pedałem! Lubię facetów od zawsze.
Widziałem wyraz twarzy ojca to jak zmienia się we wściekły, a prawa pięść unosi się do góry. Przymknąłem oczy oczekując ciosu, który nie nastąpił. Otworzyłem je po chwili i zobaczyłem jak Artur trzyma mocno rękę mojego ojca w nadgarstku.
- Nie uderzy go pan!
- Kim ty jesteś, że pozwalasz sobie na mnie krzyczeć?
- Jestem jego chłopakiem.
Do oczu ojca wstąpiło najpierw niedowierzanie, a potem nienawiść.
- Ty też?
- Tak jestem gejem i kocham pańskiego syna.
- Puść mnie, bo nie ręczę za siebie.
- Nie boję się pana. Potrafię się obronić i Piotr również – Artur powoli wypuścił nadgarstek mego ojca.
- A twoi rodzice co na to?
- Moi rodzice mnie kochają.
- Jesteście zboczeni. Powinniście się leczyć!
- Tato jestem twoim synem!
- Nie, już nim nie jesteś! Masz wynieść się z tego domu natychmiast!
Usłyszałem płacz mamy. Siostra zerwała się z kanapy.
- Nie pozwolę mu odejść! Odejdę z nim tato.
- Nie wtrącaj się gówniaro. Marsz do pokoju!
- Idź siostrzyczko. Poradzę sobie – czułem gulę w gardle, która mnie dławiła – nie zabijemy się tylko kulturalnie porozmawiamy. Prawda tato?
- Po coś ty się urodził – ojciec wbijał mi nóż w serce – po to, aby dawać dupy? Czym ja sobie zasłużyłem na takiego syna. Wynoś się z mego domu!
- Co cię obchodzi co robię w łóżku?! Tylko to się dla ciebie liczy?
Ojciec ostatni raz popatrzył na mnie i wyszedł z pokoju.
-T ato! - z oczu popłynęły mi łzy – tato!
Mama podeszła do mnie.
- Powinnam była cię powstrzymać przed tym. On miał dziś zły dzień, a taka wiadomość w takiej sytuacji...
- Mamo on jest chory. Czy zły dzień czy nie i tak by mnie wywalił z domu.
- On tak nie myśli daj mu czas na uspokojenie się. Porozmawiam z nim.
- Jaki czas? Wszyscy mnie oto proszą,a ja mam dość.
Poczułem dłonie Artura na swoich ramionach.
- Chodź zabiorę cię do domu moich rodziców.
- Nie – płakałem.
Obudziło mnie lekkie drapanie za uchem.
- Nie śpisz już? - zapytałem Artura, kładąc wygodniej głowę w zagłębieni jego ramienia.
- Nie. Pora wstawać.
- Dziś sobota. Ja nie mam zajęć.
- Ja niestety mam i to jest okrutne.
- Musisz na nie iść?
- Na nie, nie muszę, ale na trening tak.
- Przecież miałeś go wczoraj.
- W czerwcu mamy mecz. Trener nam nie popuści do tego dnia. Pragnie zdobyć puchar i mu odbija.
- Wykończy was.
Rozmowę przerwało pukanie do drzwi.
- Chłopcy zejdźcie na śniadanie – usłyszeliśmy głos matki bruneta dochodzący zza zamkniętych drzwi.
- Za kilka minut zejdziemy, dzięki.
- Masz fajną mamę – wstałem z niechęcią z łóżka i zacząłem się ubierać.
- Ty też – Artur poszedł w moje ślady.
- Tak ona mnie będzie kochać, bez względu na to kim będę. Nie to co ojciec, który mnie potępia. - posmutniałem.
- Ej, ej on cię nie potępia. Musi to tylko przełknąć. Przeżył szok i na pewno jak się uspokoi, przemyśli sobie wszystko i będzie dobrze. - cmoknął mnie lekko w usta – chodźmy na to śniadanie.
- A co będzie jak nie będę mógł wrócić do domu?
- Moi rodzice chętnie cię przygarną.
Po dość przyjemnym i smacznym śniadaniu. Cały w nerwach postanowiłem wrócić do domu. Chciałem po cichu pójść do swojego pokoju, ale z kuchni wyszła zatroskana mama.
- Synku jak się czujesz?
- Jakby mnie ktoś mocno wdeptał w ziemię, a potem jeszcze przejechał po mnie walcem – mama skrzywiła się na ten mój makabryczny opis. Co mogłem jednak na to poradzić. Tak się właśnie czułem – Czy on jest w domu?
- Tak jest na górze.
- Pewnie nadal mną gardzi?
- Nie odzywa się do mnie. Zamknął się u siebie w gabinecie i tak siedzi od wczoraj. Powiedz mi czy Artur jest dla ciebie dobry?
- Jest wspaniały, jest moim oparciem. Gdyby nie on nie wiem czy poradził bym sobie z wczorajszą sytuacją. Wybacz mi, że wcześniej nic ci nie powiedziałem.
- Co on tu robi! - złowrogi głos ojca doszedł do nas od strony schodów. - Mówiłem, żeby się stąd wyniósł.
- Tato nie rób mi tego.
- Milcz! Nie rozumiem jak mogłem spłodzić kogoś takiego!
- A ty myślisz, że kim jesteś?! Jesteś takim wspaniałym, nienagannym, wielkim dyrektorem działu kredytowego w naszym banku, który nie może przełknąć tego, że z jego nieskazitelnego nasienia narodził się syn który lubi facetów! Jak możesz tak mnie traktować?! Wiesz co czuję, kiedy słyszę jad w twoim głosie?! Do licha jestem twoim synem!!! A nie sorry już nim nie jestem!!! - krzyczałem coraz głośniej – Może i dobrze. Po co mi taki nietolerancyjny ojciec! Co cię obchodzi kto z kim sypia i jaką preferuje płeć!!! W życiu nie to się liczy!!! Powinno cię obchodzić to czy jestem szczęśliwy!!! I wiesz co, nie jestem, bo ty to niszczysz! Dopiero w ramionach Artura czuję, że żyję, że świat może być piękny i pojawia się nadzieja na zaakceptowanie mnie takiego jakim jestem. Ale jak mam szukać akceptacji u obcych jak w domu jej nie znajduję u ciebie!!! Przez ciebie czuję się jakbym był nic nie wart. Jak śmieć, którego się chcesz pozbyć z domu, aby go nie zabrudził!!! Chcesz żebym się stąd wyniósł? Proszę bardzo już mnie nie zobaczysz! Nienawidzę cię tato, NIENAWIDZĘ! - popatrzawszy na matkę wyszeptałem łamiącym się głosem – wybacz mi mamo, kocham cię.
Odwróciłem się w stronę drzwi z nadzieją, że ojciec nie pozwoli mi odejść, ale nie zatrzymał mnie. Usłyszałem płacz matki i wybiegłem z domu. Biegłem co sił w nogach, aż dotarłem do mojego jedynego miejsca w które zawsze wracałem w chwilach smutku. Mojego ukochanego, niewielkiego parku. Zapomnianego chyba przez ludzi odkąd obok otwarli nowe centrum handlowe. Teraz tam wszyscy spędzali czas w hałasie maszyn do gry, ludzkim gwarze, kupując, bawiąc się, jedząc. Ja zawsze wolałem ciszę i spokój. Usiadłem na trawie i oparłem głowę o drzewo. Byłem cały roztrzęsiony, ale o dziwo nie płakałem. Nie będę przez tego chama płakał, co to to nie. Nie przez niego. Przez moment jednak żałowałem tego kim jestem. Dlaczego nie jestem normalnym chłopakiem kochającym dziewczyny? Co ja zrobiłem, że urodziłem się taki? Czym sobie sobie zasłużyłem na odrzucenie? Wszystko było by łatwiejsze gdybym nie był gejem. Może gdybym spróbował z dziewczyną... O czym ja myślę, nie ciągnęło mnie do nich. Myśl o pocałunku odrzucała mnie. Jak mógłbym się z jakąś kochać, myśląc w tym czasie o facecie. Nie mogłem żadnej skrzywdzić. Mogły być koleżankami, ale nikim więcej. Westchnąłem głęboko. Zmrużyłem oczy. Wiem kim jestem i czego chcę, ale wciąż powraca to pytanie do mnie. Dlaczego jestem inny? I odpowiedź znalazłem bardzo szybko. Nie mógł bym wtedy być z nim. Nie mógł bym zatapiać się wtedy w głębi tych czarnych oczu, które teraz z czułością patrzyły na mnie. Zaraz, patrzyły na mnie? Otworzyłem oczy szerzej.
- Artur. Co tu robisz?
- Wiedziałem, że tu będziesz – usiadł obok mnie – twoja mama zadzwoniła do mnie i powiedziała co się stało, więc zerwałem się z treningu i postanowiłem cię odnaleźć.
- Jak to zerwałeś się? – spojrzałem na niego – będziesz miał kłopoty.
- Trener jest spoko kolesiem, także pozwolił mi się zerwać. Nie mógł bym skupić się na grze myśląc co się z tobą dzieje. Chodź pójdziemy do domu.
- Nie mam domu – wstałem.
- Masz. - mój chłopak stanął obok mnie – Mam pewien pomysł, ale o tym muszę porozmawiać ze swoim ojcem. Chodź.
Spacerkiem ruszyliśmy w stronę parkingu na którym zostawił swoje auto.
- Jaki masz plan?
- Chcę, aby mój ojciec spotkał się z twoim i z nim porozmawiał. Wytłumaczył, że mieć syna geja to nic złego. No i takie tam. Pogadać szczerze jak facet z facetem. On wie jak rozmawiać z takimi ludźmi jak twój tata.
- Nie uda się.
- Ojciec cię kocha, ale potrzebuje wsparcia i poczucia, że sam nie zostanie odrzucony przez ludzi. Myślę, że mój ojciec wytłumaczy mu pewne sprawy. Uwierz on bywa bardzo przekonujący.

Kiedy byliśmy już w domu Artura, wziąłem prysznic i ubrałem się w ubranie mojego chłopaka. On w tym czasie rozmawiał ze swoim ojcem. Uczesałem włosy i wyszedłem z łazienki. Usiadłem na parapecie. Przez okno widziałem mój dom, który tak kochałem. Bardzo chciałem tam wrócić. Drzwi się otworzyły i do pokoju wszedł uśmiechnięty Artur.
- Załatwione w tej chwili mój tata umawia się na pogawędkę z twoim.
Zeskoczyłem z parapetu i uwiesiłem się na szyi chłopaka.
- Cieszę się, że mam ciebie – wpiłem mu się namiętnie w usta, a po chwili mocno w niego wtuliłem.

Oczekiwanie na wynik rozmowy naszych ojców trwało kilka godzin. Obaj pojechali na ryby, aby w spokoju porozmawiać. Czas dłużył się nie miłosiernie. Siedziałem w kuchni z Arturem i jego mamą. Milczałem, oni też. Wszyscy myślami byliśmy przy wyniku spotkania. Na dworze panował mrok, kiedy pod dom podjechał samochód. Zdenerwowanie wzrosło, kiedy kuchennymi drzwiami do domu wszedł pan Drawski.
- I tato jak poszło?
- A jak miało pójść?! – krzyknąłem – nie ma go tu. Wiedziałem, że nie da się przekonać do czegoś co odrzuca.
- Piotr spokojnie – ojciec Artura oparł się o szafkę – twój ojciec mnie wysłuchał nad wyraz spokojnie. Przyznam, że nie spodziewałem się tego. Myślę, że nie jest tak źle jak sądzisz. Chyba coś do niego dotarło, ale potrzebuje jeszcze czasu na poukładanie sobie wszystkiego.
- Jak długo to potrwa, dzień, miesiąc?
- Być może nie tak długo jak sądzisz. - podszedł do mnie i położył rękę na moim ramieniu – nie martw się będzie dobrze.

- Będzie dobrze, oby, chcę żyć w spokoju – wtuliłem się mocniej w Artura. Leżeliśmy w jego łóżku, przykryci kołdrą. Brunet głaskał mnie po plecach. - Czemu nic nie mówisz?
- Myślę o nas. Chciałbym być zawsze z tobą skarbie.
- Wiesz, dziś w parku naszły mnie głupie myśli i zacząłem żałować tego, że jestem gejem. Jednak w momencie, kiedy ty się pojawiłeś głupie pytania zniknęły i pozostała tylko świadomość tego jak bardzo cię kocham i że być innym to nic złego. Cieszę się z tego jaki jestem, bo mogę być teraz z tobą. I chcę być z tobą. - podniosłem głowę i popatrzyłem na niego - To może głupie, ale chciałbym się z tobą zestarzeć.
- To romantyczne, kochanie.
Uśmiechnąłem się i ponownie wtuliłem w niego. Zasnąłem z nadzieją na lepsze jutro.

Po skończonym śniadaniu Artur i ja usiedliśmy na kanapie.
- To co chcesz oglądać? - zapytał Artur, który w ręku trzymał kilka płyt z filmami – Może coś z klasyki – usłyszeliśmy dzwonek do drzwi – a może jakiś horror, żebyś się do mnie tulił ze strachu.
- Tulić to ja się mogę i bez tego – to mówiąc usiadłem mu na kolanach i go objąłem.
Ciche kaszlnięcie zwróciło naszą uwagę i popatrzyliśmy w stronę drzwi. Stał w nich we własnej osobie mój...
- Tata? - widząc jak bardzo jest skrępowany naszym widokiem wstałem z kolan bruneta.
- Posłuchaj synu... Kilka godzin to za mało, abym wszystko zrozumiał, ale dotarło do mnie jak się zachowałem. To co wczoraj rano powiedziałeś i potem zrobił to Andrzej... Cholera nie chcę cię stracić synu. Przestraszam za moje gówniarskie zachowanie. Jestem głupi, ale postaram się walczyć z moją gorszą naturą. Żałuję wszystkiego co powiedziałem. Proszę wróć do domu.
- Tato ja ciebie nie nienawidzę.
- Wiem synu. - podszedł do mnie i mnie objął. Ojciec, który nigdy nie okazywał swoich uczuć, objął mnie.
- Chodźmy już do domu, tato – popatrzyłem na niego potem na Artura, który się uśmiechał.
- Idź. Film obejrzymy innym razem. Jak będziemy mogli.
Mój tata podszedł do niego i podał mu rękę. Brunet wstał i z lekkim wahaniem ją uścisnął.
- Wpadaj, do nas kiedy chcesz. Chcę, aby mój syn był szczęśliwy.
O tak to zbyt piękne, aby mogło być prawdziwe? Sam w to ledwo uwierzyłem, ale jednak to prawda. Mój tata nie ma nic przeciw temu, aby Artur mnie odwiedzał. Kilka godzin, rozmów tak zmieniło mego ojca? Hm. Gdyby był taki okrutny jak myślałem nie zmienił by swego postępowania. Jednak na moją korzyść był dobrym człowiekiem, tylko pełnym strachu i obaw. Wróciliśmy do domu. Kolejne trudne dni miałem za sobą.









\