Zmieniłeś moje życie 12
Dodane przez Aquarius dnia Grudnia 12 2016 17:37:38



Niech ta rozmowa już się skończy, mam mało czasu! Adam chodził po pokoju z komórką w ręce podłączony przez współpracownika do telekonferencji. Wpatrywał się co chwila na zegarek myśląc tylko o tym, że już dochodzi piętnasta a on nawet nie zdążył się przebrać, nie mówiąc już o bałaganie w mieszkaniu, którego nie miał kiedy ogarnąć. Dzisiejszy dzień z pracą w domu miał być spokojniejszy, tak przecież powinno być gdy zażegna się awarię, ale oczywiście zawsze muszą wyskoczyć jakieś niespodzianki.
Zaczął rozmawiać i coś tłumaczyć, lecz w tle zadzwonił dzwonek. Zignorował go, bo teraz nic go nie interesowało jak zakończenie tej durnej rozmowy. Ale dzwonek zadzwonił po raz drugi a Adam spojrzał na zegarek – 15.03. No tak, Krzysiek mieszkał przecież obok, trudno się dziwić, że się nie spóźnił. Ale jak to? Już było po piętnastej?! Jednocześnie tłumacząc coś Radkowi podszedł do drzwi i otworzył je wpuszczając Krzyśka do środka, gestykulując przeprosiny. Krzysiek tylko uśmiechnął się ze zrozumieniem i zamknął za sobą drzwi. Adam wrócił do salonu a Krzysiek zostawił jedzenie na stole w kuchni i również podążył za gospodarzem, po czym usiadł grzecznie na kanapie i czekał na zakończenie rozmowy.
— Tak. Dobrze. To do jutra. Cześć. — Adam wyłączył telefon i rozzłoszczony usiadł przed komputerem. — Przepraszam cię, jeszcze tylko maila napiszę i kończę.
— Spokojnie, nie spiesz się.
Krzysiek cierpliwie czekał i nawet miło mu było zobaczyć Adama w tak innej niż zwykle roli. Był po prostu sobą.
— Wreszcie. — Zamknął laptopa z głośnym westchnieniem.
Obaj wstali ze swoich miejsc i podeszli do siebie, tylko żaden z nich nie wiedział jak ma się zachować. Czy powinni się przytulić? Pocałować?
— Cześć — wymamrotał Adam.
— Cześć — odpowiedział Krzysiek, ale nie mógł już dłużej czekać i się zastanawiać.
Szybko zrobił krok w jego stronę, złapał za ramiona przyciągając trochę do siebie i mocno pocałował. Adama to zaskoczyło, ale przeszedł go przyjemny dreszcz. Przymknął oczy i odwzajemnił pocałunek a dłonie oparł o jego klatkę piersiową.
— Nawet nie wiesz jak bardzo pragnąłem to zrobić — oznajmił Krzysiek, kiedy już ich usta się rozłączyły.
Czule gładził Adama po ramionach i plecach, dotykał nosem jego nosa i oddychał szybciej. Patrzył wprost w jego oczy. Adam uniósł niespiesznie dłoń i pogładził go po nieogolonej twarzy.
— Przepraszam — szepnął.
— Za co?
— Nie chciałem cię wczoraj spławić ani nic.
— To przecież ja się wprosiłem, a ty byłeś zmęczony. Wszystko rozumiem.
— Jednak chciałem przeprosić i porozmawiać. Wczoraj. Ale ciebie już nie było w domu. —Spojrzał na Krzyśka pytająco, a ten się trochę speszył.
— Opowiem ci później — wymigał się. — Najpierw zjedzmy coś.
Złapał Adama za dłoń i pociągnął do kuchni, gdzie zjedli obiad. Krzysiek cały dzień obijał się, grał w gry i obejrzał jakiś film, po czym wyszedł z domu i we włoskiej knajpce zamówił im smaczne pasty. Przy jedzeniu rozmawiali standardowo o tym jak im minęły te dwa dni, ale też Adam zapytał, czy Krzysiek widział się z Anią.
— Wczoraj z nią rozmawiałem. Ona również przyznała, że między nami się nie układało. Nie pamiętam czy ci mówiłem, ale ten nasz wyjazd do Grecji był trochę próbą ratowania związku, ale i tak ciągle się kłóciliśmy. To było bez sensu, wypaliło się. Także rozeszliśmy się bez spięć. Jestem teraz cały twój. — Przy ostatnim zdaniu uśmiechnął się, naprawdę szczęśliwy z tym wyznaniem.
Tak, naprawdę mój, pomyślał Adam i zarumienił się lekko.
Skończyli jeść i wrócili do salonu gdzie Adam musiał trochę wszystko ogarnąć, na co Krzysiek się zaśmiał, bo dla niego to panował tam całkowity porządek.
— Nawet ja się nie ogarnąłem zbytnio — wyznał Adam nerwowo poprawiając włosy w kucyku.
— Chodź tutaj — powiedział Krzysiek łapiąc go za koszulkę i ściągając do siebie na kanapę.
Adam nawet nie zdążył związać ponownie włosów, które teraz opadły swobodnie wokół jego twarzy. Krzyśkowi łomotało serce w piersi, chciał wyznać wszystko Adamowi, swoje wcześniejsze lęki, rozmowę z Sebastianem i to, że właśnie z nim się wcześniej całował, oraz obawy przed HIV. Również chciał go objąć, całować, kochać się z nim. Tak, to na pewno było głębokie uczucie do niego, już nie chciał stąd wychodzić, chciał z nim zostać, na zawsze, albo chociaż na bardzo długo jak im się uda. Obawy zniknęły, ponownie wkradła się miłość i pożądanie, które władały nim wcześniej. Przypomniał sobie, że nie zabrał ze sobą lubrykantu ale tylko się uśmiechnął na tą myśl. Wziął głęboki oddech, Adam czekał, widział, że Krzysiek zbiera się żeby mu coś powiedzieć. Bał się tego, co może nastąpić. Obaj się bali.
— Pojechałem wczoraj do klubu gejowskiego, w którym byłem z Danielem — zaczął, ale zaraz zganił się w myślach. Czemu zaczynam od dupy strony? Najpierw powinienem gadać o uczuciach. — Zaraz ci wyjaśnię i wszystko będzie miało sens, naprawdę — zreflektował się, gdy zobaczył zmarszczone brwi Adama.
I naprawdę zaczął wyjaśniać, tylko trochę okrężną drogą. Dlaczego spotkał się właśnie z Sebastianem, o czym rozmawiali i dlaczego, o tych wszystkich dręczących go pytaniach na temat jego samego i obawach z tym związanych, aż wreszcie o zaniepokojeniu związanym z HIV i AIDS.
Adam słuchał uważnie, żeby nic mu nie umknęło. To było takie nierealne, to o czym mówił Krzysiek. Sokolik wcześniej sądził, że nie powinien pokazywać Krzyśkowi swoich uczuć, że powinien on zostać z Anką, albo jakąś inną dziewczyną i żyć normalnie, ale teraz widział jak bardzo się mylił. Krzysiek tak czy inaczej nie zostałby z dziewczyną, za bardzo ciągnęło go do mężczyzn, a konkretnie do niego, do Adama. Obydwaj już dawno zawrócili sobie nawzajem w głowach i cokolwiek by się nie wydarzyło to i tak Krzysiek nie powróciłby do swojego dawnego życia. Brzezicki o tym właśnie chciał z nim porozmawiać wczoraj, o sobie samym, a Adama nie było wtedy dla niego. Nie było go przy nim, kiedy tak bardzo go potrzebował, bo to zżerało go od środka. Musiał aż spotkać się z jakimś kolesiem z klubu żeby dowiedzieć się czy może kochać Adama, bo on by mu tego nie powiedział. Nie potrafiłby. Źle się stało, ale jednocześnie dobrze, bo ktoś inny mógł mu powiedzieć coś, co warto było wiedzieć, co każdy gej tak naprawdę rozumiał – że warto pozostać sobą, nieważne co mówią inni. Ale Adam nie umiałby tego mu przekazać, bo sam się tego bał, tego kim jest. Dla niego nie było oczywiste bycie gejem, to było brzemię, które musiał nieść sam przez całe życie, ale już koniec z tym. Już nie musi być sam i nie musi się bać, ma Krzyśka. Mężczyznę, który tak samo jak on był zagubiony, a może i nadal jest i teraz do Adama należy obowiązek, aby go utwierdzać codziennie w tym, że miłość do drugiego mężczyzny może być piękna i warta całego zachodu i bycia wyrzutkiem społeczeństwa. Bo to, kto czeka na ciebie w domu, jest najważniejsze.
Krzysiek jeszcze mówił, ale Adam już prawie nie słyszał. Za szkłami okularów pojawiły się drobne łzy. Nachylił się w stronę Brzezickiego i mocno pocałował, na co ten otworzył szeroko oczy zdumiony. Już chciał odwzajemnić pocałunek, ale w tym momencie Adam go puścił i tym razem objął zanurzając głowę w jego szyi.
— Przepraszam, naprawdę. Nie wiedziałem przez co przechodzisz.
— Hej, przestań przepraszać. Nie chciałem cię tym wszystkim martwić. — Objął Adama gładząc po włosach.
— Ale przecież chciałeś. — Odsunął się od niego z poważną miną. — Byłeś wczoraj u mnie chcąc o tym porozmawiać. Dlaczego nie zaczekałeś? Przecież przyszedłem chwilę później.
— Ja… eee… Nie wiem. Nie sądziłem, że przyjdziesz, przecież do tej pory się tak nie zachowywałeś, a ja musiałem już od razu, w danej chwili to z siebie wyrzucić. — Pogładził go po policzku. Był trochę zmieszany reakcją Adama, ale trochę zaczynał rozumieć jak to dziwnie wyglądało. — Przepraszam, że nie poczekałem. Nawet do dzisiaj powinienem był zaczekać, ale zrozum, że wczoraj to za mocno we mnie siedziało i drążyło dziurę. Nie dałem rady czekać. Może i jestem za słaby? Może nie zasługujesz na kogoś takiego jak ja?
— Przestań, to głupie — obruszył się.
— Co jest głupie?
— Takie gadanie, że się na kogoś nie zasługuje. Ja tak myślałem przez cały ten czas i zobacz do czego to doprowadziło. Nie chcę już tak myśleć, teraz widzę ile to kosztowało i mnie i ciebie. Chcę po prostu być z tobą. I masz rację, ze mną w ogóle byś do niczego nie doszedł, jeśli chodzi o tą rozmowę. Ten Sebastian dobrze mówił. Nie powinno się patrzeć wokoło, na innych i rozmyślać nad tym, że ktoś w kim się zakochałeś może myśleć to lub tamto. Może cię nie chcieć, może być szczęśliwszy bez ciebie, z tą lub inną kobietą. Szczególnie jak już sam da ci do zrozumienia, że cię lubi, a ty go głupio odtrącasz.
Adam się zarumienił i spuścił wzrok. Obydwaj dobrze wiedzieli, że mówi o sobie. Milczeli. Wydawało się, że powiedzieli już sobie wszystko co leżało im na sercu.
— Spotkałem się dwa razy z pewnym chłopakiem i całowaliśmy się. Kiedy byłeś w Grecji — wypalił nagle Adam nie patrząc Krzyśkowi w oczy.
— Przecież wtedy nic nas jeszcze nie łączyło.
— Wiem, ale chciałem żebyś wiedział.
Krzysiek zaśmiał się głośno, po czym objął go i pocałował delikatnie składając całusy na miękkich wargach.
— Wtedy również widziałem wasze nagie zdjęcia, Anki i ciebie.
Spojrzeli sobie w oczy i Adam widział jak czerwone wypieki wpełzają na policzki i uszy Krzyśka. Nim zdążył cokolwiek powiedzieć, Adam rzucił się na niego przewracając na plecy i przylegając do niego całym ciałem oraz ustami w namiętnym pocałunku.
Krzysiek przez chwilę nie myślał o niczym, wszystkie zmysły przejęły nad nim kontrolę i teraz tylko odczuwał ciepło ciała Adama, jego słodkie usta i śliski język wdzierający się do ust. Długie palce mierzwiące krótkie czarne włosy, a włosy Adama łaskoczące go po twarzy. Słyszał bicie swojego serca, a uszy nadal go paliły od rumieńca, jaki wywołały jego słowa. Słyszał mlaśnięcia i oddechy, przyspieszone, niecierpliwe. Jego jedna noga, na której leżał Adam, jednak trochę zdrętwiała, więc wysunął ją spod niego i teraz leżał na kanapie okrakiem z Adamem między jego nogami. Jego penis już nabrzmiał z przypływu pożądania i czuł, że Sokolik również się podniecił. Czy samym całowaniem, czy może wspomnieniem na zdjęcia, lub może na ich poprzednią „randkę”, tego nie wiedział, ale chciał go, pragnął. Może nie tak całkiem jeszcze, jeszcze nie teraz, za wcześnie, trzeba spokojnie, zapewniał się, ale jego lędźwie mówiły co innego. Ręce wkradły się pod koszulkę i gładziły nagie ciało. Bezdźwięcznie nakazał Adamowi podnieść się trochę i zdjął z niego tą koszulkę, tak bardzo niechcianą w tej chwili. Sokolik również i z niego zdjął bluzkę i z powrotem przylgnęli do siebie rozpalonymi ciałami nie przestając spijać słodyczy ze swoich ust. Krzysiek kąsał uszy i szyję Adama wydobywając z jego gardła ciche jęki. Sięgnął ręką do jego spodni i rozpiął je, na szczęście nie miał paska, wsunął dłoń i złapał pulsującego penisa. Adam jęknął prosto w jego usta. Uniósł się lekko na łokciach i sam też dobrał się do spodni Brzezickiego. Pieścili się nawzajem jednocześnie tańcząc językami w swoich ustach, wzdychając. Najpierw Krzysiek, a zaraz po nim Adam, doszli, a sperma wytrysnęła na Krzyśka brzuch, Sokolikowi drżała ręką, na której się podpierał, więc podniósł się i usiadł próbując złapać oddech. Krzysiek mógł patrzeć na niego całego, z nagą klatką piersiową unoszącą się szybko, z rozczochranymi włosami, z ręką przytrzymującą mokrego penisa. Wydawał mu się piękny i wiedział, że nie wypuści go już ze swoich rąk. Również się podniósł i nie zważając na spływającą po brzuchu spermę, pogładził go po włosach czystą ręką.
— Jesteś piękny — szepnął wywołując na twarzy Adama rumieniec, po czym pocałował go delikatnie.



Po seksie leżeli na kanapie, wtuleni i długo rozmawiali o swoich obawach względem ich związku. Adam ze sto razy pytał się Krzyśka, czy aby na pewno on nie wolałby spędzić życia z kobietą, mieć prawdziwą rodzinę, dzieci, lecz on za każdym razem go uspokajał i tłumaczył, że to z nim chce być a nad dziećmi nigdy się nie zastanawiał, więc możliwe, że nigdy nie będzie ich pragnął.
— Twoi rodzice wiedzą, że jesteś gejem? — zapytał Krzysiek.
— Tak, już dawno im powiedziałem. Jestem jedynakiem, zawsze byliśmy blisko. Wprawdzie mama przyznała, że trochę się zawiodła, miała nadzieję na synową, wnuki, ale w końcu przetrawiła to i mi wybaczyła, jak ona to ujęła. Jak myślisz, jak twoi to przyjmą? Bo chyba im powiesz?
— Na pewno powiem, że mam chłopaka, tylko jeszcze nie wiem kiedy. Nie chcę się spieszyć, najpierw sam muszę się do tego przyzwyczaić. — Uśmiechnął się i pocałował go w czoło. — Ale nie martw się, sądzę, że zachowają się w porządku.
— Ja to ja, ale martwiłbym się raczej o ciebie jeśli przyjęliby to… chłodno.
— O mnie się nie martw, jestem twardy.
— Już nie — odparł z powagą Adam zerkając w dół, a gdy do Krzyśka doszło znaczenie tych słów, zaśmiał się głośno, rozbawiony.
— Nie sądziłem, że masz takie poczucie humoru. — Trzymał się za brzuch nie mogąc opanować śmiechu.
— Zdarza mi się — odpowiedział również nie mogąc powstrzymać śmiechu.

* * *

Ten czas był dla nich wyjątkowy. Zaczynali poznawać siebie a nowo, nie jako sąsiedzi czy przyjaciele, lecz jako kochankowie, jako partnerzy. Adam doczekał się upragnionych randek, chociaż nie był typem lubiącym wychodzić z domu, to jednak miał ochotę na randkę, lub dwie, lecz Krzysiek zapewniał mu ich dużo więcej. Wyciągał powoli Adama z jego skorupy, wyprowadzał go na świat, żeby móc tak jak on, dostrzegać piękno wolności a nie siedzenia tylko w mieszkaniu wśród czterech ścian. Bywali w kinie, teatrze, chodzili po restauracjach i galeriach. Byli na przedstawieniu, koncercie a nawet na występie kabaretów. Za każdym razem wracali do domu rozweseleni upijając się swoim towarzystwem. Spędzali wieczory również w domu, oglądając filmy i grając w gry, u jednego lub drugiego, lecz za każdym razem ciężko im było się rozstawać, toteż czasami zdarzało się, że spędzali razem noc śpiąc wtuleni w siebie. Nie spieszyli się z seksem, Krzysiek powiedział Adamowi, że poczeka na niego aż ten będzie gotowy, nie będzie nalegał i nakłaniał, ponieważ na razie wystarczy mu to co jest teraz. Cieszył się z każdej chwili, kiedy mógł z nim przebywać, a seks nie był mu na razie potrzebny do cieszenia się tymi chwilami.
Adam, wcześnie skryty i nieśmiały, coraz bardziej doceniał otwartość Krzyśka. To on załatwiał wszystkie sprawy, gdy byli razem na mieście, przy nim czuł się bezpieczny, szczęśliwy. Podziwiał go za jego otwartość do ludzi i lekkość nawiązywania rozmowy. Chociaż odrobinę zazdrosny, to cieszył się, że to właśnie jego mężczyzna jest taki fajny. Czas spędzany z nim rozluźniał go, otwierał, czuł, że jest komuś potrzebny, czuł że kogoś kocha i jest kochany.

* * *


Uliczne latarnie były ledwo dostrzegalne poprzez galony deszczu, jakie spływały z nieba. Ludzie pędem wracali do domów, samochody powoli sunęły po zalanych ulicach. Każdy parapet grał mokrą kakofonię deszczowej muzyki. Ciemność skąpała miasto ukrywając księżyc i gwiazdy.
Siedzieli na kanapie oświetleni jedynie migotliwym obrazem z telewizora, a potem obraz zniknął ustępując białym napisom przewijającym się na czarnym tle. Teraz pokój nurzał się w ciemności, z telewizora dobiegała jedynie cichutka nuta muzyki, dudnienie deszczu górowało nad dźwiękami wokoło.
— Jejku, jak już późno i nawet lampki nie zapaliliśmy, ciemno tu strasznie. — Krzysiek wyprostował się i przeciągnął.
— Tak, też się wciągnąłem w ten film — odparł Adam wyszukując ręką pilota leżącego gdzieś na kanapie.
— Bardzo dobry, że też wcześniej go nie obejrzałem.
Adam odruchowo wyłączył całkiem telewizor i spowiła ich ciemność.
— Chyba już się położę. Wykończył mnie ten tydzień. Dobrze, że jutro sobota, to się wyśpimy.
Krzysiek już miał wstać z kanapy, kiedy Adam złapał go w pasie przytulony do jego pleców.
— Nie — szepnął.
— Coś się stało? — Zaniepokoił się i chciał odwrócić do Adama, lecz ten go przytrzymywał oparty czołem o jego plecy.
— Zostań.
— Na noc? W sumie mógłbym, miło będzie w leniwy poranek przytulić się do ciebie — odpowiedział uśmiechając się rozmarzony.
— Nie, na zawsze.
Gdzieś na zewnątrz zatrąbił samochód, światła wdarły się przez nie do końca zasłonięte okno i zniknęły po kilku sekundach. Wydawało się, że deszcz przybrał na sile, bo nic nie mąciło ciszy, która zaległa w pokoju na parę chwil.
— Ale tak zostać, zostać?
— Tak. Zostać, zostać. — Pauza. — Chcesz?
— Już i tak prawie tutaj pomieszkuję. — Uśmiechnął się i spróbował się ruszyć. — No weź puść, przecież chcę się do ciebie odwrócić.
Adam zwolnił uścisk i ich twarze spotkały się w mroku.
— Na pewno chcesz żebym się wprowadził?
— Sam powiedziałeś, że i tak tutaj pomieszkujesz.
Krzysiek widział ledwo odbijające się światło latarni w okularach Adama. Pogładził jego policzek i szepnął:
— Kocham cię.
— Ja ciebie też kocham.
Adam pierwszy raz na głos powiedział te słowa do Brzezickiego i jego serce aż załomotało w piersi słysząc je. Czuł się jakby cały świat wokół zawirował i zniknął, a zostali tylko oni, we dwoje, w mroku.
— Chcę się z tobą kochać. — Sokolik ucieszył się, że jest ciemno i Krzysiek nie może dojrzeć mocnych rumieńców na jego twarzy, kiedy wypowiedział te słowa.
Krzysiek najpierw zamarł na chwilę, zdziwiony, ale zaraz odzyskał rezon i wstał z kanapy pociągając za sobą Adama i prowadząc go w milczeniu do sypialni. Zatrzymał go przy łóżku i nie pozwolił na nim usiąść, pieszcząc rękami jego nagą skórę wkładając dłonie pod koszulkę. Ich języki spotkały się w gorącym tańcu, gdy usta smakowały swoją słodycz. Ciała rozpalały się coraz mocniej, gdy ręce błądziły od twarzy, przez szyję, na piersiach, powodując gęsią skórkę, sięgając aż do spodni i w spodnie, gdzie pulsowały już spragnione pieszczot członki.
Krzysiek ściągnął koszulkę z Adama a potem z siebie i delikatnie acz stanowczo popchnął Sokolika aż ten położył się plecami na zimnej pościeli, a ciało kochanka ogrzało go z góry, przygniatając. Cicho jęknął, gdy Krzysiek ocierał się o niego leniwie, całując i kąsając go po szyi. W końcu oderwał się od niego i swoją uwagę skierował w dół. Powoli rozpinał spodnie, zsunął bieliznę i wyciągnął na wierzch spragnionego pieszczot penisa. Polizał lekko jego główkę a Adam nabrał szybko duży haust powietrza przymykając oczy i zamruczał przeciągle. Już nie raz był pieszczony przez Krzyśka oralnie, od pierwszego razu minęło już trochę czasu i nadal bywał trochę tym zakłopotany, a jednocześnie bardzo podniecony i zadowolony z takich przyjemności. Ale tym razem było jakoś inaczej, bardziej intymnie, bardziej erotycznie. Odczuwał to koniuszkami palców, włoskami stającymi dęba na całym ciele, sercem łomoczącym w piersi na każdy dotyk dłonią czy językiem. Jego ciało czekało na więcej i więcej, chcąc jednocześnie czuć podniecenie jak najdłużej. Ale pieszczoty ustały i Krzysiek zdjął ubranie z Adama jak również z siebie. Położyli się na łóżku a w pokoju było słychać tylko szum padającego deszczu na dworze, uderzające krople o zewnętrzny parapet.
Całowali się niespiesznie, spleceni nogami, a ich ręce błądziły po ciałach. Dłoń Krzyśka zawędrowała między pośladki Adama, wahał się trochę, ale nie słysząc odmowy wsadził w niego jeden palec. Poczuł jak kochanek się lekko zaciska, ale nic nie powiedział. Za to Krzysiek drugą ręką zaczął pocierać jego penisa i całować, aby ten się rozluźnił. Dla Adama było to z początku dziwne doznanie, ale z czasem stawało się coraz bardziej przyjemne.
— Czy mogę? Bardziej? — usłyszał nagle ciche słowa Krzyśka. Nie bardzo wiedział o co mu chodziło, czemu pytał, skoro i tak już dostał pozwolenie. Ale gdy skinął mu głową, ten wyciągnął palec i odsunął się od niego sięgając po coś za łóżko. Sekundy później jego oczom ukazał się lubrykant i prezerwatywa.
— Skąd ty to?...
— Przecież mówiłem, że prawie tu mieszkam. — Uśmiechnął się łobuzersko. — Nie chcę ci zrobić krzywdy, nie wiem czy sama ślina by wystarczyła. Hm, to głupie teraz o tym gadać, powinniśmy byli zrobić to wcześniej, ale czytałem trochę o gejowskim seksie…
— Zamknij się i zrób to po prostu — przerwał mu Adam całując go namiętnie.
Zdziwił się swoją stanowczością, ale chciał to zrobić, chciał poczuć go w sobie i wiedział, że Krzysiek nie zrobi mu krzywdy. Faktycznie nie rozmawiali wcześniej o tym, Adam wstydził się tematu seksu, ale skoro Krzysiek sam wspomniał, że czytał o tym wcześniej, przygotował się do tego odpowiednio, to już nie było o czym rozmawiać, mogli po prostu to zrobić.
Krzysiek już o nic nie pytając, polał lubrykantem swoje palce i znowu wsadził najpierw jeden, potem dwa, ponownie kładąc Adama na łóżku żeby był bardziej rozluźniony. Niedługo potem mógł spokojnie włożyć trzeci palec, a Sokolik tylko oddychał coraz szybciej i bardziej ocierał się o Krzyśka swoim penisem. On sam już chciał w niego wejść, był bardzo rozpalony. Tulił go w ramionach i całował jego szyję, ale nie był pewien czy sam może w niego już wejść.
— Czy?... — zapytał w końcu nie mogąc dłużej czekać, a w odpowiedzi usłyszał urywane „Tak!”.
Nie wyciągając z niego palców, kierował się w dół znacząc brzuch Adama pocałunkami. Przeciągnął językiem po penisie wyrywając z jego piersi głośne westchnienie. Założył sobie prezerwatywę i jeszcze nawilżył jego wejście lubrykantem, po czym powoli wchodził w jego ciasne wejście. Adam poczuł rozpierającego go penisa i powoli lekki dyskomfort zamieniał się w przyjemność, gdy Krzysiek wsuwał go i wysuwał zagłębiając go coraz bardziej z każdym pchnięciem.
Krzysiek pochylił się nad kochankiem całując co chwila w usta i szyję. Poczuł, że zaraz szybko dojdzie, więc złapał jego penisa, chcąc, aby razem szczytowali. Adam wbił palce w jego plecy przyciskając go mocniej do siebie, jęcząc głośniej, gdy biały płyn rozlał się na jego brzuch, a Krzysiek w tym samym czasie doszedł w nim. Oddychali szybko próbując opanować emocje. Spojrzeli na siebie i całowali się namiętnie przeciągając jak najdłużej tą chwilę upojenia.

Deszcz nadal bębnił o szyby wśród pogrążonego w ciemności miasta. Leżeli na łóżku, wtuleni w siebie, wykąpani, odpływający w sen.
— Naprawdę chcesz żebym się wprowadził? — zapytał Krzysiek nie otwierając oczu, wtulony w szyję Adama.
— Naprawdę. Jesteśmy razem dopiero ponad miesiąc, ale wydaje mi się, że nie zrezygnuję z ciebie — odparł. — Nooo, chyba że ty planujesz zrezygnować ze mnie? — Jego dłoń zadrżała przestając głaskać jego nagie ramię.
— Nigdy w życiu. — Zamruczał i objął go jeszcze mocniej. — Masz rację, mieszkam tuż obok, to bez sensu dzielić życie na dwa mieszkania.
— Nie musiałbyś wynajmować, miałbyś więcej pieniędzy — zauważył Adam.
— O tak, faktycznie, to bardzo dobry argument. — Krzysiek się uśmiechnął. — Chociaż ja wolę ten, że byłbym z tobą cały czas.
To powiedziawszy ucałował go w szyję, a gdy po chwili spąsowiały Adam coś dodał, Brzezicki nic mu już nie odpowiedział, tylko spał w najlepsze. Sokolik uśmiechnął się, rozluźnił spięte dotąd ciało i dał się ponieść w krainę sennych marzeń.