Zmieniłeś moje życie 9
Dodane przez Aquarius dnia Padziernika 31 2016 07:59:21



Nadszedł tydzień i obaj rzucili się w wir pracy, aby za dużo nie rozmyślać o tym, co stało się w niedzielę, żeby dać sobie czas na odetchnięcie. Mimo, że Krzysiek pragnąłby dostać jakąś odpowiedź od Adama, najlepiej pozytywną oczywiście, już następnego dnia, to wiedział, że tak się nie stanie, że Sokolik potrzebuje trochę czasu. W końcu z jakiegoś powodu skłamał Krzyśkowi, chociaż ten nie rozumiał tak naprawdę dlaczego. Owszem, dla niego to nie było czarno-białe, sam bił się z myślami kim właściwie jest, ale dla Adama, który, jak sam przyznał, był gejem, powinno być to proste. Ktoś go całuje i mówi, że mu się podoba, to na co czekać? Kompletnie nie rozumiał jego obaw i takiego wykręcania się, ale chciał uszanować prośbę o trochę czasu, w końcu zależało mu na nim, nie mógłby teraz tego spieprzyć. Za daleko zabrnął.
Jednak z mijającymi dniami, bez odzewu Adama, zaczynał coraz więcej rozmyślać o tym wszystkim. Już bardziej na spokojnie, racjonalistycznie. Co będzie jeśli Adam i tak go odrzuci? Miałby zostać z Anką? Nie, nawet jeśli Adam by go nie przyjął to i tak z Anką musi zerwać, ten związek nie miał już dla niego żadnej przyszłości. Musiałby pogodzić się z faktem odrzucenia przez Adama, byłoby ciężko, ale to w końcu jak każde odrzucenie, prawda? Krzyśka skręciło w żołądku. Siedział przy biurku z otwartymi na monitorze różnymi tabelkami ale nie mógł skupić się na pracy. Kiedy tylko myślał o tym, że Adam mógłby go jednak nie chcieć, zaczynał czuć się bardzo źle. Skręcało go na samą myśl o odrzuceniu. To nie było jak zwykły kosz od dziewczyny, do Adama czuł coś więcej, coś więcej niż do Anki do tej pory. Zmierzwił niespokojnie włosy, spojrzał na zegarek i zabębnił palcami o blat stolika. Została mu jeszcze godzina do wyjścia z biura, a on już nie mógł dłużej usiedzieć, szczególnie, że i tak nie robił nic konstruktywnego w pracy.
Zamknął oczy, wziął kilka głębszych wdechów. Uspokoił się. A może pomyślę o pozytywnym zakończeniu — zapytał się w myślach. Uśmiechnął się do siebie ale zaraz spochmurniał. Przyznał się Adamowi, bo to jego chciał, ale co z resztą? To znaczy, z Anką i innymi dziewczynami chodził przecież do kina, restauracji, po mieście i w ogóle, trzymali się za ręce, obściskiwali publicznie, całowali, a z Adamem? Czy mógłby i z nim tak robić publicznie? Wtedy musiałby przyznać się całemu światu do bycia gejem, albo nie gejem, ale do bycia z facetem, wszystko jedno jak to nazwać. Byłby do tego zdolny? Co z dalszą przyszłością? Czy Krzysiek myślał kiedykolwiek o rodzinie, dzieciach? Zamyślił się, nie znał odpowiedzi na to pytanie, nigdy się nad nim nie zastanawiał, z Anką nie wybiegali tak daleko w przyszłość, mimo iż Krzysiek miał już swoje dwadzieścia sześć lat, to czuł się bardzo młodo i stwierdzał, że ma jeszcze kupę życia przed sobą. Nie zastanawiał się nad dziećmi, aż do teraz, a teraz nie umiał odpowiedzieć na to pytanie. Z zadumy wyrwał go telefon, szef wzywał go żeby omówić pewien projekt. Z niechęcią spojrzał ponownie na zegarek i wstał z krzesła. Dzieci chyba muszą zaczekać — pomyślał jeszcze i poszedł do przełożonego.
Natomiast u Adama w pracy było wdrożenie nowego systemu i ciągle coś się psuło. Przez to w poniedziałek i wtorek pracował do późna w nocy wracając wyczerpanym i kładł się od razu do łóżka. Także dopiero w środę, kiedy wrócił po dwudziestej drugiej, usiadł z kubkiem kawy w kuchni i się zamyślił. Wracając do domu widział, że u Krzyśka w mieszkaniu paliło się światło, był w domu, mógł do niego w każdej chwili pójść żeby porozmawiać, ale nadal nie wiedział czego chciał. Z jednej strony chciał być z Krzyśkiem, miłym, przystojnym chłopakiem, z którym bardzo dobrze mu się rozmawiało. Z drugiej jednak strony, Krzysiek był przebojowym facetem, obytym w świecie imprezowiczem, któremu Adam mógłby się zwyczajnie znudzić. Teraz ma dziewczynę, Ankę, nawet jak z nią zerwie dla Adama, to może za jakiś czas znowu będzie wolał mieć dziewczynę, a nie chłopaka, skoro sam nie wie dlaczego teraz mu się podoba Adam. Mimo, że już kiedyś był z mężczyzną, jak sam przyznał, uprawiał z nim seks, a teraz podobno całował się z jakimś w klubie, po pijaku wprawdzie, ale jednak. To co się stanie jak Adam mu się znudzi? Zostawi go, porzuci, złamie mu serce. I co z dalszym życiem? Pewnie myślał o założeniu rodziny, posiadaniu dzieci, Adam nie mógł mu dać tego wszystkiego. Sokolik zdawał sobie sprawę z tego, że o to wszystko powinien po prostu zapytać Krzyśka, porozmawiać z nim na temat tych dręczących go spraw, bo przecież od tego zależała ich wspólna przyszłość. Ale bał się takiej rozmowy, nigdy nie musiał rozmawiać o swoich uczuciach z osobą, która mu się podobała, bo nie dochodziło nigdy do takiej sytuacji. Teraz jego życie się zmieniało, ale czyż nie tego właśnie chciał? Kogoś, z kim mógłby dzielić swoje życie, kogoś, kto by go kochał, kogoś takiego jak Krzysiek. Wypił kilka łyków kawy i skrzywił się, była za mocna, nalał za mało mleka. Ale nie wstał do lodówki tylko postukał palcami w biały kubek nachylając się nad nim aż okulary mu zaparowały. Zamknął oczy. Skoro wcześniej podjął decyzję za Krzyśka i nie przyznał mu się, że jest gejem, to również i teraz mógłby podjąć za niego decyzję i go odrzucić. Ułoży sobie życie z Anką lub inną dziewczyną, będzie miał dzieci i zapomni o tym, że kiedykolwiek podobał mu się jakiś mężczyzna. Czy Adam mógłby to zrobić? Porzucić własne szczęście na koszt szczęścia Krzyśka? Owszem, tak sądził, że Brzezicki byłby szczęśliwszy bez niego. Bo on był tchórzem

* * *


Mijał tydzień, który dla Krzyśka wydawał się wiecznością. Każdy dzień płynął nad wyraz wolno co doprowadzało go do szewskiej pasji. Ale nie mógł tak po prostu wparować do Adama i go zapytać, czy ten już się namyślił, bo przecież żaden z nich nie określił jak długi ten czas namysłu ma być. Może Adam właśnie myślał o tygodniu, gdy Krzysiek chciałby aby to był zaledwie dzień. Jak tylko już będą razem, to Krzysiek na pewno mu wypomni te chwile męczarni. Tak, postanowił, że na ten właśnie temat będzie ich pierwsza związkowa kłótnia, zmusi Adama aby ten nad wszystkim namyślał się znacznie szybciej, bo inaczej Krzysiek zwariuje, zanim Sokolik podejmie jakąkolwiek decyzję. Zaśmiał się w duchu myśląc o tym, że wyobraża sobie temat ich kłótni, to było takie abstrakcyjne, to wszystko, że podoba mu się facet i że tak chce o niego walczyć. Nawet doszedł do wniosku, że w końcu przestał się zastanawiać nad tym, dlaczego tak jest i kim on się stał w takim przypadku. Pogodził się z myślą, że tak po prostu musi być, że Adam mu się podoba i nie przeszkadzało mu to, najważniejsze było teraz dla niego, aby go zdobyć i żeby obaj byli z tego powodu szczęśliwi.
Siedział właśnie w firmowej kuchni jednym uchem słuchając kolegów, ale tak naprawdę zerkając na zegar wiszący na ścianie, czekając na koniec piątku. Zastanawiał się czy nie wyjść gdzieś, żeby się odstresować. Miał przeczucie, że dzisiaj Adam do niego nie przyjdzie, najwcześniej jutro, więc mógł zrobić sobie małą chwilę na wyluzowanie się po całym tygodniu spięcia. Mógłby spotkać się z Danielem, który zna całą sprawę, a przy okazji ochrzaniłby go za to jak potraktował Adama, ale z drugiej strony powinien mu też za to podziękować. Przez jego chore zachowanie dużo spraw się wyjaśniło. Poszedł do swojego biurka i zadzwonił do przyjaciela. Kiedy już przedstawił mu swoją ofertę spotkania, tamten stwierdził, że w ramach przeprosin Krzyśka, pójdą znowu do Mirage. Brzezicki kręcił najpierw nosem, kto tu kogo powinien przepraszać, ale w końcu się zgodził i już tego samego dnia o godzinie 21.15 siedział w taksówce w drodze do klubu, gdzie umówił się z Danielem. W samochodowym radio wyłapał piosenkę Paint it Black – The Rolling Stones, przez okno obserwował czarne niebo nieupstrzone żadną gwiazdą, a w oczy kłuły go światła mijanych latarni. Chwilowy ucisk w żołądku wprawił go w dziwny nastrój. Jednocześnie miał ochotę trochę się pobawić i rozluźnić, z drugiej jednak strony coś go niepokoiło, jakaś nutka obawy wkradała się do jego umysłu. Z rozmyślania wyrwał go głos taksówkarza proszący o zapłatę, gdyż dotarli na miejsce.
— Debilu! — zaczął Krzysiek gniewnie, gdy tylko znaleźli się przy barze, po czym upił duży łyk drinka.
— Ja tylko chciałem pomóc, nie moja wina, że to taka cnotka niewydymka — obruszył się Daniel.
— Hej, nie nazywaj go tak. — Krzysiek pogroził mu palcem. — Napadłeś go na ulicy, jak inaczej mam na to spojrzeć?
— Pijanym okiem? Albo raczej kacowym, w końcu nie czułem się wtedy najlepiej.
Danielowi uśmiech zszedł z ust. Widział, że Krzysiek leci do Adama jak mucha do lepu, drażniło go to bardzo.
— To jak, pogadałeś sobie z nim? — zapytał nie patrząc na przyjaciela.
— Tak, w końcu przyznał, że jest gejem.
— Więc o co chodzi? Ty lecisz na niego, on leci na ciebie, wszystko powinno być w porządku. Chyba, że on na ciebie nie leci, nie podobasz mu się? — prychnął.
Krzysiek puścił to mimo uszu i dopowiedział z powagą:
— Tak, to znaczy chyba tak, chyba mu się podobam, ale on nie wie czego chce. To w sumie śmieszne, ja też przez chwilę nie wiedziałem czego chcę, ale teraz już wiem, dlatego wierzę, że wszystko się ułoży.
Majewski zobaczył uśmiech błądzący na jego twarzy i zmarszczył brwi. Jednym haustem dopił swój drink i zamówił dwa następne.
— Czyżbyś się zakochał? — krzyknął sam nie wierząc w to co mówi, jednocześnie podając Krzyśkowi szklankę.
— Wydaje mi się, że tak.
— A co z Anką?
— Od dawna mi się z nią nie układa, to już przeszłość. Adam czy nie i tak z nią zerwę, nie ma sensu tego ciągnąć.
Rozmawiali jeszcze chwilę dopijając drinki, po czym Daniel uparł się i siłą wyciągnął Brzezickiego na parkiet kiedy poleciała klubowa przeróbka Rihanny – We Found Love. Krzysiek dziwnie się czuł wśród tańczących wokoło obściskujących się gejów, mimo że sam mógłby się po części z nimi utożsamiać. Daniel podskakiwał koło niego wesoło, co chwila łapiąc go za ręce lub ramiona, na co mało zwracał uwagę, gdy wokół napierał tłum. Lecz pod koniec piosenki rozluźnił się nieco, poczuł alkohol we krwi i dał się ponieść muzyce. Stroboskopowe światła zniekształcały tańczących wokoło i poczuł się lepiej nie widząc wyraźnie ich twarzy, a jedynie masę ciał przewalającą się po parkiecie. Nawet nie zauważył gdy zaczął się następny utwór a Daniel gdzieś zniknął by po chwili wrócić i wyciągnąć go z tłumu. Krzysiek nie zdążył nic zrobić czy powiedzieć jak w ręku znalazła się szklanka z alkoholem, którą Daniel nakazał mu wypić. Spragniony, chętnie wypił płyn prawie duszkiem. Uświadomił sobie, że dawno nie był w klubie i nie tańczył, co nastroiło go ponownie na zabawę i nie chciał się niczym zamartwiać, w końcu po to wyszedł, aby się rozluźnić i nie myśleć o Adamie.
Nie wiedział ile czasu minęło, ani ile alkoholu wypił. Wiedział, że Daniel wyciągnął go z klubu i zamówił taksówkę, w samochodzie musiał odpłynąć gdzieś dal, chociaż zdawało mu się, że znowu słyszy jakiś utwór Rihanny, ale potem kojarzył tylko drzwi do własnego mieszkania i Daniela wciągającego go do środka. Majewski zaprowadził go do sypialni i dosłownie rzucił na łóżko, a Krzysiek zakrył twarz rękoma.
— O matko — wybełkotał. — Chyba mi słabo, powinienem wstać. — Ale nie miał siły się podnieść.
Daniel patrzył na niego z góry, dużo bardziej trzeźwy niż on. Gdy tylko usłyszał, że Krzysiek się zakochał, chciał wyjść z klubu. Tak po prostu odwrócić się na pięcie i go zostawić bez słowa wyjaśnienia. Ale nie mógł tego zrobić, był zazdrosny, pragnął go, nie podobało mu się, że zakochał się w jakimś okularniku. Wyciągnął go na parkiet, chciał się znaleźć blisko niego, móc go dotknąć, a kiedy Krzysiek tego nie zauważał, wdychał jego zapach, wpatrywał się w jego usta, coraz bardziej upojony alkoholem. I wtedy postanowił, że go upije, podawał mu jednego drinka za drugim, samemu pijąc dużo mniej. Teraz leżał, pijany jak ostatnio i byli sami w mieszkaniu. Tak bardzo go pragnął, zawsze. Odkąd go zobaczył pierwszy raz, odkąd Krzysiek odtrącił go pierwszy raz. Od tamtej pory mógł się cieszyć jedynie jego przyjaźnią, obserwować go i pożądać z ukrycia jak głupi gówniarz. A teraz się dowiedział, że podoba mu się facet. Teraz! Mówi, że nie chciałby psuć przyjaźni z Danielem, mimo że kilka lat temu przespał się z JEGO kolegą – Mateo. Jak on w ogóle śmie mówić o przyjaźni w takim momencie? Jak on w ogóle śmie…?
Zaczął rozpinać pasek przy jego spodniach, potem guzik, rozporek. Pociągnął z trudem jego spodnie trochę w dół a Krzysiek zachichotał. Nie reagował, sądził zapewne, że Daniel rozbiera go do snu. Ale Majewski po zsunięciu jego spodni aż do kostek, złapał również jego bokserki i pociągnął w dół uwalniając spoczywającego spokojnie penisa. Krzysiek sapnął mocno, gdy Daniel włożył go do buzi jednocześnie stymulując ręką. Penis szybko stwardniał a Brzezicki zastanawiał się, co się dzieje, równocześnie oddychając szybciej, czując wzbierającą falę gorąca w podbrzuszu. Widział jak przez mgłę i do końca nie docierało do niego, że jego przyjaciel właśnie robi mu loda.
Daniel upajał się każdą sekundą i nie myślał o tym, co sobie Krzysiek pomyśli. Miał wreszcie okazję lizać go i ssać i to właśnie robił, głaszcząc przy okazji jego jądra, masując rozdygotane uda. Krzysiek odruchowo poruszał biodrami sam wpychając mu się do ust, jedną ręką zakrywał twarz, bo w głowie wciąż mu wirowało, a drugą ręką złapał za jasne włosy i zaczął dyktować rytm aż do spełnienia. Stęknął głośno, a biały płyn rozlał się po ręku i ustach Daniela, który z rozkoszą połknął tyle ile się dało.
Brzezicki zaśmiał się cicho i zastanawiał się czy to mu się śni. Ale te myśli szybko uleciały, gdy Daniel zbliżył do niego swoją twarz.
— Cipy możesz mieć jakie chcesz, ale fiuta to tylko mojego — wysyczał mu prosto do ucha i siłą przekręcił na brzuch.
Nim się zorientował, Daniel leżał na nim przytrzymując jedną jego rękę na plecach, wkładając nawilżony palec do odbytu. Kręciło mu się w głowie, było mu niedobrze, a uczucie spełnienia zniknęło w sekundę. Majewski chwilę wcześniej znalazł balsam do ciała stojący niedaleko łóżka, gdy rozglądał się po pokoju po tym jak zdał sobie sprawę, że nie ma żadnego lubrykantu. Balsam dodawał niezły poślizg, gdy wpychał w niego następne dwa palce i rytmicznie poruszał nimi w środku. Krzysiek jęczał pod nim, bynajmniej nie z rozkoszy. Było mu niewygodnie i w żaden sposób nie potrafiłby się rozluźnić, aby odczuwać choćby cień przyjemności. Daniel się niecierpliwił i już po kilku, długich dla niego, minutach posmarował balsamem swojego naprężonego i gotowego już penisa, po czym zaczął zagłębiać się w ciasny otwór Krzyśka. Był podniecony i zniecierpliwiony, nawet nie pomyślał o żadnym zabezpieczeniu. Poczuł, że niedługo dojdzie, zalewała go fala ekstazy, która go również zaślepiała, przez co poruszał się mocniej i szybciej. Nie zważał na jęki Krzyśka, którego wszystko rozrywało i bolało w środku. Spanikowany i przerażony, nie miał siły wyrwać się Danielowi, otumaniony alkoholem opadł z sił, mógł tylko czekać. Zaciskał zęby, a łzy bólu leciały z oczu mimowolnie. Słyszał stęknięcia Daniela tuż przy swoim uchu i myślał jedynie o tym, że go zabije jak ten tylko z niego zejdzie.
W końcu Daniel jęknął ostatni, głośny raz dochodząc w Krzyśku. Wysunął się rozlewając spermę na jego uda i łóżko. Wstał i odetchnął głęboko, wytarł resztki spermy z penisa w jakąś chusteczkę, którą miał w kieszeni spodni. Brzezicki uniósł się na rozdygotanych rękach, wzbierała w nim złość. Podniósł się z łóżka cały obolały, ale na chwilę chciał przestać myśleć o bólu, jak również wydawało mu się, że nagle całkiem wytrzeźwiał. Odwrócił się do Daniela, którego twarz zamarła w pół uśmiechu, gdy niespodziewanie w jego policzek wbiła się pięść Krzyśka i poleciał na ścianę z głuchym uderzeniem. Brzezicki naprędce wsunął z powrotem bokserki i spodnie nie zważając na to, że może je pobrudzić. Blondyn wstał pospiesznie, zaglądając w jego zapłakane oczy.
— Ty skurwielu jebany! — huknął Krzysiek i złapał go za koszulkę.
— Hej, hej, spokojnie — odparł tamten łapiąc jego rękę, uśmiechając się szeroko. — Przecież nic się stało, prawda?
— Nic się nie stało? — krzyknął mu w twarz. — NIC?! Chyba jaja sobie robisz! Wypierdalaj stąd!
Krzysiek wyciągnął go do przedpokoju i cisnął na podłogę.
— Jesteś debilem, wiesz? — stwierdził Daniel z wyrzutem i wstał powoli z podłogi. — Chcesz być z taką pipką jak Adam, kiedy mógłbyś być ze mną. Tylko ja cię naprawdę kocham. Zawsze cię kochałem.
— I dlatego zrobiłeś… TO? — Krzysiek prychnął z goryczą. Kompletnie nie rozumiał rozumowania Daniela.
— Coś musiałem zrobić! Teraz wiesz, że może ci być ze mną dobrze, nie musisz już sobie zawracać głowy tamtym pedałem.
Krzysiek nie wytrzymał i znowu zamachnął się na przyjaciela, lecz jemu udało się uniknął ciosu i złapać jego rękę. Sam zamachnął się łokciem przywalając Krzyśkowi w szczękę. Zaczęli się szarpać i krzyczeć wyzywając.
W mieszkaniu obok Adam siedział sobie spokojnie w ciemności i spokoju nocy grając w coś na Play Station, gdy usłyszał hałas za drzwiami. Zapauzował grę i nadsłuchiwał. W ciszy nocnej dźwięk lepiej się roznosił i docierał do wszystkich zakamarków bloku, toteż dotarły do niego odgłosy kłótni. Wstał i wyjrzał przez judasza, ale niczego nie dojrzawszy wyszedł na klatkę gdzie zrozumiał, że odgłosy kłótni dochodzą z mieszkania Krzyśka. Coś nagle przewróciło się tam z łoskotem aż Adam podskoczył. Szafka na buty stojąca w przedpokoju przewróciła się, gdy Krzysiek popchnął na nią Daniela, a ten próbował się jej przytrzymać. W rezultacie runął razem z nią na podłogę. Adam zaniepokoił się i podszedł do drzwi zastanawiając się czy zapukać lub może nawet próbować wejść do środka. Złapał już za klamkę, ale szybko odskoczył, gdy ta się poruszyła a drzwi z impetem otworzyły się i wyleciał z nich Daniel upadając twarzą do ziemi.
— Jesteś zwykłą kurwą, każdego byś przeleciał, nie wiem czemu się z tobą zadawałem — wrzasnął Krzysiek i w tym momencie obaj zauważyli przestraszonego Adama.
— Skurwysynek jest już cały twój — rzucił Daniel do Adama próbując się uśmiechnąć, ale tylko skrzywił się z powodu rozciętej wargi. — Jesteście siebie warci — warknął jeszcze marszcząc brwi i zaciskając zęby ze złości.
Wstał powoli, poobijany, a Krzysiek rzucił mu jego kurtkę i kazał wypierdalać. Majewski splunął śliną zmieszaną z krwią pod nogi Krzyśka i zbiegł czym prędzej po schodach. Gdy usłyszeli trzask zamykanych drzwi od klatki spojrzeli po sobie. Adam zauważył podbite oko, rozcięty policzek i zasychającą strużkę krwi przy wardze. Krzysiek zmarszczył brwi i zamknął oczy, zrobiło mu się cholernie wstyd, odwrócił się i wszedł do swojego mieszkania, a Adam pobiegł za nim.
— Krzysiek, nic ci nie jest?
Brzezicki wszedł do ciemnego salonu i spróbował usiąść na kanapie ale zaraz go zabolało, aż syknął. Wszystko do niego wróciło zdwojone, alkohol, brutalny seks, zrobiło mu się niedobrze i pobiegł do łazienki zwymiotować. Adam poszedł za nim i czekał pod drzwiami martwiąc się. Krzysiek przepłukał usta wodą nie spoglądając w lustro, nie chciał się oglądać, marzył o tym aby się położyć. W przedpokoju wyminął przestępującego z nogi na nogę Adama i położył się na kanapie na brzuchu. Bolała go twarz, bolał tyłek, ale najbardziej bolała go duma i to, że Adam go takiego oglądał. Chciało mu się płakać lecz powstrzymał się, żeby chociaż tego Adam nie oglądał. Sokolik uklęknął przy nim z wilgotnym ręcznikiem w ręku i zaczął wycierać jego twarz, z krwi i zaschniętych łez. Krzysiek spojrzał na niego czule, ale nie widział w ciemności czerwonych od grania oczu, ani troski i przerażenia wymalowanych na jego twarzy.
— Powiesz mi co się stało? — spytał spokojnie, ale w środku aż kotłowało się w nim od pytań. Co się stało? Dlaczego aż tak się pobili? Dlaczego nie przyszedłem dzisiaj do niego porozmawiać, wtedy nie spotkałby się z Danielem i nic z tego by się nie wydarzyło — ganił się w myślach.
Krzysiek zastanawiał się chwilę czy przyznać się Adamowi, ale prędzej czy później i tak by mu powiedział, a chciał być z nim, bez kręcenia, bez kłamstw.
— Daniel mnie zgwałcił — powiedział wprost beznamiętnym głosem.
Adam zamarł nie wiedząc co powiedzieć lub zrobić. Jak to możliwe, że był do tego zdolny? Zrobić coś takiego swojemu przyjacielowi. A ja sądziłem, że to mnie napastował. Wziął głęboki wdech i przełknął ślinę.
— To jest chyba sprawa na policję — zaczął, ale Krzysiek mu przerwał machnięciem ręki.
— To głupie, nie jestem babą żebym się tym przejmował — odparł i po chwili ciszy dodał: — Dobrze wyszło w sumie. Teraz przynajmniej wiem, jaki Daniel naprawdę jest. Przez tyle lat go szanowałem, a on okazał się dupkiem. Okazało się, że był o ciebie zazdrosny, no a jak prawdziwy przyjaciel może być zazdrosny o kogoś kogo kocham? — Te słowa zawisły w powietrzu. O ile sam myślał o tym, mówił to też Danielowi, tak nie spodziewał się, że tak łatwo mu przyjdzie wymówić te słowa na głos, wprost do Adama. Potwierdzić to jemu i samemu sobie. — Tak — powtórzył powoli. — Kocham cię.
Adam zakrył twarz dłońmi i zaczął szlochać. Krzysiek podniósł się szybko na rękach zdziwiony jego zachowaniem.
— Przestań, Adaś, co się stało?
— Czyli to przeze mnie Daniel to wszystko zrobił — zachlipał.
— Przestań, to nie tak, to przecież tylko i wyłącznie moja zasługa. — Uśmiechnął się lekko, próbował usiąść, lecz syknął tylko i zaniechał próby.
— Nie, to wszystko przeze mnie, gdybym ci powiedział od razu, że jestem gejem, to mogłoby się nic nie wydarzyć. Ale ja stchórzyłem, jestem beznadziejny. Boję się, zawsze się bałem, zawsze chciałem mieć kogoś, kto by mnie polubił, pokochał, a gdy już się pojawiłeś i mi to wyznałeś, ja się przestraszyłem i wycofałem. Okłamałem ciebie i chyba siebie samego też, że cię nie potrzebuję, że ty mnie nie potrzebujesz, no bo po co ci ktoś taki jak ja? Jestem nic nie wart, a ty się mną znudzisz przecież, na pewno nie przyznasz się naokoło, że jesteś z facetem. Znudzisz się i znajdziesz sobie dziewczynę, a ja znowu zostanę sam. Nie znasz mnie, jestem nudny, tylko gram w gry, siedzę w domu i… i… — nie mógł dokończyć bo zaczął znowu szlochać.
Krzysiek w końcu zerwał się z kanapy i uklęknął przy nim na podłodze, złapał go za dłonie i odciągnął je od twarzy, ujrzał zapłakane oczy i łzy ściekające po policzkach. Pocałował go delikatnie we wnętrze jednej dłoni, potem w drugą, powoli w jeden i drugi policzek, czując słony smak łez.
— Przestań, proszę, nie płacz — szepnął do niego. — Nie będę bał się przyznać, że cię kocham, inni mężczyźni mnie przecież nie interesują, tylko ty. Mam gdzieś co inni będą mówić, jeśli tylko ty będziesz ze mną. Nie znudzę się tobą, twoim życiem, bo mam już dość swojego. Wolę siedzieć w domu z tobą, niż chodzić na imprezy z ludźmi, którzy dla mnie nic nie znaczą. Każdy związek ma swoje gorsze i lepsze chwile, nie będę ci niczego obiecywał, nie wiem czy nam wyjdzie, ale przecież warto spróbować. Ja chciałbym spróbować, bo zakochałem się w tobie. I nie będę z góry zakładał najgorszego.
Adam go słuchał uspokajając się powoli, przestając płakać. Otaczała ich ciemność, jedynie światło z przedpokoju trochę rozjaśniało im twarze. Widział, że Krzysiek uśmiecha się i cały czas trzyma go ciepłymi dłońmi. Brzezicki przyciągnął go do siebie i sam się zbliżył żeby ucałować go, na co Adam nie oponował, już nie. Przymknął oczy i rozkoszował się chwilą, mimo żelazistego posmaku krwi z rozciętej wargi Krzyśka. Ich pocałunki były delikatne i powolne, języki gładziły się wzajemnie i badały usta.
Musieli przerwać gdy Krzysiek osunął się do tyłu i przysiadł, co wywołało falę bólu i powrót do rzeczywistości. Przeklął cicho i puścił dłonie Adama.
— Przepraszam, nadal nie czuję się najlepiej. Dużo dzisiaj wypiłem i, w ogóle, to wszystko. Muszę wziąć prysznic…
— Oczywiście, w porządku. Wrócę do siebie, potrzebujesz chwili.
— Nie — powiedział trochę spanikowany łapiąc go za rękę, bojąc się go puścić żeby znowu nie stracić. — Chciałbym żebyś został, twoje towarzystwo dobrze mi zrobi — dodał łagodnie.
— Dobrze. — Adam uśmiechnął się lekko speszony, ale zadowolony. — Zaraz wrócę, muszę wyłączyć grę i zamknąć mieszkanie.
Sokolik szybko ogarnął się w mieszkaniu, wyłączył Play Station i pogasił światła. Wychodząc spojrzał na zegarek, było prawie wpół do trzeciej w nocy. Zastanawiał się kiedy zrobiło się tak późno, nawet nie zdawał sobie sprawy, że tak długo siedział przy grze. Ale dobrze się stało, gdyby nie to, nie usłyszałby kłótni i nie przyszedłby do Krzyśka. Uśmiechnął się do siebie i zarumienił gdy zamykał drzwi kluczem.
To wszystko było w twojej głowie — pomyślał. — Po co było tyle się zastanawiać, analizować, trzeba było dać się w to wciągnąć od razu, gdy tylko Krzysiek powiedział, że coś do mnie czuje. Jak można być tak ślepym i głuchym? Tylko czy to wypali? — znowu odezwała się wątpliwość w jego głowie, ale przegonił ją i nie chciał o tym teraz rozmyślać. Krzysiek czekał na niego, bo go potrzebował. Wrócił do jego mieszkania i Brzezicki od razu poszedł do łazienki się umyć, więc Adam włączył telewizor w salonie żeby przegonić nudę i różne myśli w głowie.
W czasie, kiedy Adama nie było, Krzysiek ściągnął poplamioną poszwę z kołdry, zniesmaczony zwinął ją i rzucił w kąt pokoju, ale nie miał teraz siły szukać nowej pościeli, więc zostawił kołdrę tak jak była. W łazience zdjął spodnie i bokserki, te drugie okazały się ubrudzone spermą i krwią, więc najpierw wypłukał je w umywalce. Pod prysznicem poczuł ulgę, gorąca woda obmywała jego ciało i koiła nerwy. Przeklął, dotykając bolącego go odbytu i przypomniał sobie całe zajście, jak najpierw Daniel robił mu dobrze, a ten jak głupek dał się ponieść chwili przyjemności, żeby potem jego niby przyjaciel mógł go po prostu zerżnąć. Zapłakał. W końcu mógł pozwolić sobie na chwile słabości i rozpłakał się jak dzieciak. Jak to mogło się stać? Najlepszy przyjaciel tak go wykorzystał i jeszcze wmawiał, że to jego wina. Że też nie dostrzegał tych wszystkich wad Daniela wcześniej, albo nie chciał ich widzieć. Ale teraz koniec, ich przyjaźń się skończyła. Już nie będzie musiał go oglądać i nie pozwoli aby pojawił się w jego życiu.
Adam nerwowo zerkał na zegarek, minęło już prawie dwadzieścia minut odkąd wszedł do łazienki i zaczynał się martwić. Nie słyszał już wody, powinien w końcu zaraz wyjść. Wyłączył telewizor i zgasił światło w salonie, stanął pod drzwiami łazienki i czekał. W końcu Krzysiek wyszedł i para uleciała z pomieszczenia po tym jak drzwi się otworzyły. Sokolik spojrzał nieśmiało na jego pół nagie ciało, gdyż był w samych spodenkach do spania.
— Wszystko w porządku? — spytał zatroskany, na co Krzysiek przytaknął.
— Położysz się ze mną? Tylko aż zasnę, bardzo chciałbym abyś był ze mną.
Adam nie wahał się ani chwili i położyli się razem, a Krzysiek wtulił się w niego obejmując go w pasie, aż Sokolikowi serce zabiło mocniej.
— Ładnie pachniesz — mruknął Krzysiek, czując, że zaraz odpłynie, zmęczony wszystkim co zaszło.
Adam lekko się zawahał, ale w końcu również go objął dotykając nagiej lecz ciepłej skóry.
— Śpij — szepnął i sam przymknął oczy, jak myślał, na chwilę, ale jego również dopadł mocny sen w objęciach ukochanego.