Prezent od losu 9
Dodane przez Aquarius dnia Maja 03 2016 16:09:42



ROZDZIAŁ 9


Przysiadł nad brzegiem rzeki. Szukał spokoju. Miejsca na myślenie o tym, że on, Luis Bright, miał partnera. Do tego wilczego zmiennego, jakby było jeszcze mało to ten partner był mężczyzną. Uświadomienie sobie nie było takim szokiem, jakiego się spodziewał, niemniej potrzebował chwili dla siebie. Wrócili do Arkadii godzinę temu. Z Alessiem był teraz lekarz, a on wykorzystał chwilę na spacer. Kiedy minęły emocje, a raczej strach, wszystko nabrało innego wyrazu. Dlatego oddech przyda mu się przed wykonaniem dalszych kroków, jakiekolwiek one by nie były. Tych nie był do końca pewien i podejrzewał, że minie sporo czasu zanim podejmie jakiekolwiek decyzje.
Zdjąwszy buty, podwinął nogawki spodni pod kolana. Zsunąwszy się bardziej z niezbyt wysokiego brzegu, zatopił stopy w chłodnej wodzie odbijającej świat pokryty pomarańczowym kolorem. Zachód słońca tutaj był taki inny niż w dużej metropolii. Tam życie zawsze toczyło się w biegu. Człowiek nie miał czasu zatrzymać się, by spojrzeć w niebo pokryte najcudowniejszymi barwami stworzonymi przez naturę. Tu pośród łąk i lasów istniał nowy wymiar. Niby ten sam świat, a tak różny od życia w mieście. Dźwięk płynącej z nurtem rzeki był niczym najwspanialsza melodia. Powietrze czyste, kojące, przesycone zapachem skoszonej w oddali trawy, polnych kwiatów i lasu, a nie pełne spalin produkowanych przez multum samochodów. Tu w ogóle czas spowalniał swój bieg i człowiek mógł skupić się na tym co najważniejsze. Co dla niego stało się teraz priorytetem? W jednej chwili podjął decyzję, której teraz nie był pewien. Niby wiedział co to dla niego oznacza, lecz jakaś niepewność pozostała. Zgodził się być z Alessiem. Jednym pocałunkiem, zmienił całe lata tego w czym żył, co planował. Do tego Alessio wyznał, nie bezpośrednio jemu, ale powiedział, że kocha. Przecież „Człowiek na zawsze by już kochał swojego partnera, nawet bez więzi” to wyznanie miłości. Niebezpośrednie, ale wyznanie. Chciał wiedzieć na ile do tego zmusza go więź, a na ile są to uczucia, którymi kierowałby się sam Alessio spotykając go jako zwyczajny, szary człowiek. Przerażało go to, że zależało mu na tym, żeby mężczyzna go chciał ot tak po prostu. Kurde, żeby go chciał? Zmiany zaszły nie tylko w jego życiu, ale również myśleniu. Jedno pstryk i byłby gotów z nim być i… Tego nawet nie zamierzał sobie wyobrażać. Myślenie o seksie i Alessio w jednym zdaniu coś przewracało mu w żołądku, a fala gorąca wspinała się po jego ciele. Na to nie był gotowy. W każdym razie sobie tego nie wyobrażał. Natomiast to, co czuł nie było miłością, ale tego nie był pewien. Bo co innego by to było skoro nie miłość kierowała jego krokami i tym całym szaleństwem w szukaniu tego intrygującego zmiennego? Sam już nie wiedział, co czuł. Na samą myśl, że Alessio mogło coś się stać serce przestawało bić. Mógł się w nim zakochać? Sam przed sobą przyznał, że istniała na to ogromna szansa. Czy bronienie się przed tym stawało się dobrym wyjściem? Wszelkie jego bariery jakimi sam się otoczył, roztrzaskały się w drobny mak. Nie było już nic, co mogłoby go powstrzymać przed obdarzeniem kogoś pozytywnymi uczuciami. Pod słowem „kogoś” kryła się tylko jedna osoba. Ktoś, kto od pierwszego spojrzenia wzbudzał w nim szybsze bicie serca i zawiązywał mu żołądek na supeł. Wzbudzał złość bez żadnego powodu, nie licząc oczywiście nęcącego zapachu i tego prądu przebiegającego wzdłuż kręgosłupa.
Oparł łokcie na kolanach pochylając się nieznacznie ku wodzie. Wpatrując się w swoje stopy zamoczone w rzece w pewnej chwili zobaczył cień i odbicie męskiej sylwetki w tafli wody niczym lustrze. Nawet bez spojrzenia na twarz postaci stwierdziłby kim ona jest. Zapach otulił go niczym pierzyna.
– Craig pojechał?
– Tak. Wszystko w porządku, będę żył – próbował zażartować sobie Alessio co spotkało się z niepochlebnym wzrokiem Luisa. – Daj spokój i tak bym przeżył, a gdyby nie, to mała strata. – Klapną na trawę obok chłopaka, próbując zbagatelizować strach jaki czuł prawie tracąc swoje drugie „ja”.
– Jakoś żarty o śmierci nie bawią mnie, więc przestań. Jak mnie tu znalazłeś? – zapytał chcąc zmienić temat. Odważył się na niego spojrzeć. Mężczyzna miał na sobie poprzecierane na udach i ładnie się opinające na nich dżinsy, do tego zieloną całkowicie rozpiętą koszulę. Jej poły rozsunęły sie na bok, więc bez trudu mógł ujrzeć dwa ciemne punkty na gładkiej klatce piersiowej i płaski brzuch. W ustach mu zaschło na pojawienie się z nikąd myśli, że chętnie polizałby go po tym brzuchu, a potem kierował język mu sutkom, aby possać jeden z nich, a potem dalej sunąłby wzdłuż obojczyka… Przerwał potok myśli samemu będąc zaskoczonym skąd one się wzięły i, że ciało na nie reagowało. Jeszcze chwila, a stanąłby mu, tego nie chciał.
Alessio dyskretnie zaciągnął się podnieceniem chłopaka. Jego bestia w nim szalała wołając o oznaczenie swojego partnera. Dobrze, że przed przyjściem tutaj zrobił sobie dobrze ręką, inaczej jego penis wypychałby mu przód spodni pragnąc dostać się do tego przystojnego chłopaka. To i tak na niewiele zdałoby się, gdy nie wyćwiczona nad sobą kontrola. Co przy Luisie i tak było trudne. Chociaż jeszcze chwila i nie opanuje podniecenia. Czy musi to robić? Kryć się przed nim z tym jak na niego działa? Jest Alessiem Acardim z niczym nie musi się ukrywać przed swoim partnerem. Nachylił się do szyi Luisa wtulając nos w miejsce łączenia szyi i ramienia. Tam zostawi w przyszłości znak, a teraz ponownie zaciągnął się jego zapachem. Poczuł, że Luis sztywnieje i przestaje oddychać.
– Dlaczego mnie wąchasz?
– Twój zapach koi mojego wilka i podnieca moje ciało. – Uniósł wzrok przybijając jego oczy do swoich.
– Ty… Jesteś… – Luis przełknął ślinę. Bliskość mężczyzny działała na niego elektryzująco. Czuł się przy tym zagubiony we własnych pragnieniach i do tego nie wiedział co robić. Ta, nie wiedział ciekawe, skąd się wzięły wcześniejsze myśli.
– Jestem przy tobie. – Położył dłoń na policzku chłopaka. Potarł ich nosy o siebie z czułością. Z przyjemnością rzuciłby się na niego i kochał z nim nad rzeką lub najlepiej w niej, kiedy pieściłby ich nurt wody, a księżyc oświetlał nagie ciała splecione ze sobą. Wyobraźnia spowodowała u niego pełen wzwód i prawie jęknął. Przymknął na moment oczy starając się uspokoić. Ostatnie czego chciał to skrzywdzić swojego partnera swoją nadmierną chucią. Zanim z powrotem uniósł powieki poczuł miękkie usta na swoich wargach. Zareagowawszy instynktownie wpił się w całujące go usta pożerając je w palącym pocałunku.
Nie powstrzymał się przed skosztowaniem warg Alessia i teraz jego były pochłaniane przez cholernie pociągające usta. Bynajmniej nie pozwolił przejąć dominacji w cudownej pieszczocie ust pozostając biernym. Sam napierał, kąsał i lizał usta Alessia wygłodniale, chciwie. Sprawiało mu przyjemność to, co robił mężczyzna. Taniec warg przerodził się w szaloną walkę języków, kiedy zapomniał się na tyle, żeby pozwolić Alessio zbadać wnętrze swoich. Smak mężczyzny uderzył go z całą mocą. Po ciele przeszły dreszcze i zadrżał dając się popchnąć na trawę.
Naparł na Luisa, by ten położył się na murawie. Luis zacisnął palce na jego bokach nie przerywając pocałunku. Oparł łokcie po bokach jego głowy stykając ich torsy ze sobą. Wsunął jedną nogę pomiędzy nogi chłopaka kładąc się na nim i niemal splatając ich ze sobą. Jego stopy wylądowały w wodzie tuż przy stopach leżącego pod nim i pozwalającego się całować partnera. Młody partner stęknął, ale nie go odepchnął. Wsunął ręce pod jego koszulę, na co obaj zareagowali głośnym wciągnięciem powietrza przez nos, gdy przeszedł ich dreszcz kumulując swoje doznania tuż poniżej pasa. Ich usta i liżące się języki coraz bardziej poznawały swój smak ucząc się sprawiać drugiemu przyjemność. Lizały się i kąsały coraz bardziej zapamiętale.
Luis słuchał głosu swojego ciała, któremu było tak dobrze z leżącym na nim mężczyzną. Udo Alessia idealnie wpasowało się pomiędzy jego nogi, przez co tarło po jego kroczu, a rozochocony penis był bardzo rad z takiej sytuacji. Chłopak miał ochotę ocierać się o udo partnera, pławić się w coraz silniejszym zapachu i oddać się nowym, zbyt ekscytującym doznaniom. Nigdy nie czuł się tak dobrze będąc z kobietą. One nie potrafiły wyrwać z niego pragnień, jakie czuł teraz. Przy nich nie dygotał i nie podniecał się szybciej niż mrugniecie oka. Cokolwiek Alessio z nim robił, było dobre dla jego ciała. Mózg chciał protestować, ale rozlewające się niczym gorączka pożądanie miało zbyt ogromną siłę, żeby móc się wycofać. Kiedy mężczyzna oderwał się od jego ust i zaczął obsypywać jego twarz pocałunkami kierując wargi i ten cudowny język na jego szyję, przepadł. Przez ciało przeleciała fala iskier pożądania tak silna, że z jego ust wyrwał się jęk. Podrapał plecy Alessia, na co ten tylko zamruczał rozsuwając mu nogi i kładąc się pomiędzy nimi, stykając przy tym ich nabrzmiałe erekcje ze sobą. Co z tego, że przez ubranie. Doskonale każdy z nich czuł podniecenie tego drugiego.
– Widzisz do czego mnie doprowadzasz od chwili kiedy tylko cię zobaczyłem? – zapytał Alessio pchając biodra ku biodrom Luisa. Chciał mu pokazać jak bardzo go pragnie.
– Czuję. – Nie potrafił oderwać oczu od płonącego i pieszczącego go spojrzenia zmiennego. To go rozpalało jeszcze bardziej. Nikt nigdy tak na niego nie patrzył, z takim pragnieniem mówiącym „chcę cię”. Uniósł biodra ku górze, chcąc czuć jeszcze więcej tego tarcia. Cholera, chciał dojść i niewiele mu do tego brakowało.
Podobało mu się to jak reagował Luis. Chłopak będzie dla niego idealnym kochankiem. Na każdy jego ruch odpowiadał swoim chcąc wziąć wszystko co mu dawał. I chciał dać Luisowi wszystko. Pokazać mu, że go chce sprawiając mu rozkosz. Niewiele zastanawiając się nad tym co robi obsunął się w dół i uniósł koszulkę chłopaka pocałował jego drgający brzuch. Słodki jęk, jaki usłyszał, tylko upewnił go do podążania tą ścieżką. Chwycił zębami guzik od dżinsów Luisa i rozpiął go, od razu zajmując się zamkiem. Postępował szybko nie dając Luisowi czasu na myślenie. Chciał go skosztować, chociaż wiedział, że od tej pory będzie zgubiony jeżeli młody kochanek się wycofa nie chcąc być jego partnerem. Nie przyrzekł mu przecież tego. Na tą jedną chwilę – na teraz – myślał tylko o tym co było najważniejsze. Dla niego liczyła się przyjemność jaką zamierzał dać wijącemu się z pożądania kochankowi. Odsunąwszy zamek wsunął nos w powstałą, po rozchyleniu się materiału, szczelinę. Gwałtownie wciągnął zapach partnera kojąc nim swojego rozszalałego z chęci oznaczenia wilka i siebie rozpalając do czerwoności. Warcząc złapawszy górę spodni jedną ręką pociągnął je w dół na tyle, żeby mieć wolny dostęp do penisa swojego towarzysza. Objął ustami główkę członka wyraźnie odznaczającą się pod bielizną, polizawszy mokry od śluzu materiał wessał się w niego łapczywie jakby to było coś za czym tęsknił od lat. Nie mogąc doczekać się więcej odchylił materiał, a naprężony członek uderzył go w nos. Zatoczył kilka kółek na samym czubku, polizał od spodu i pochłonął go w swoje usta w ferworze jęków Luisa.
Rozpalony i rozdygotany na całym ciele, niczym przez mgłę wiedział, co się dzieje. Uczucie, jakiego doznał, nie równało się z niczym, co do tej pory przeżył. Od miesięcy zadowalał się swoją własną ręką i teraz odleciał pochłonięty przez mokro i gorąco ust Alessia. Te zassały się na nim, a język wyprawiał istne cuda. Poruszał biodrami w górę, a mężczyzna pozwalał mu na to, pochłaniając go niemal do gardła. Uniesienie nie pozwalało mu myśleć, przyzwalając na działanie instynktu. Wczepił palce długie miękkie pasma włosów Alessia wiedząc, że chce tylko jednego. Trwać w tej rozkosznej pieszczocie całą wieczność. Było mu jednak za dobrze, żeby przedłużyć przyjemność. Orgazm rósł w nim z pełną mocą. Fala gorąca rozpaliła podbrzusze, uderzyła w jądra i krzyknąwszy zaczął szczytować w tych wprawnych ustach, prawie tracąc zmysły.
Zamruczał z zadowoleniem, że doprowadził swojego partnera do orgazmu. Delektował się słonym smakiem spermy z nutą słodkości nie połykając jej od razu. W tej chwili stał się uzależniony od swojego partnera i będzie wciąż pragnął go smakować oraz doprowadzać do rozkoszy. Luis stał się jego narkotykiem, tym dobrym, ale mogącym go zniszczyć jednym słowem. Sam doprowadził do tego, ale nie żałował. Zresztą teraz myślał tylko o tym, żeby samemu dojść, a potem przytulić się do gorącego ciała. Zanim jednak zaczął wprowadzać swoje pragnienia w czyn, połknął spermę i wylizał dokładnie każdy milimetr członka partnera, którego po chwili zostawił w spokoju, by wspiąć się po ciele Luisa podciągając mu koszulkę w górę i całując od brzucha, kierując się linią ciemnych włosów na nim ku górze. Nie przeszkadzało mu, że Luis ma owłosioną pierś, wręcz podobało mu się to, że ma faceta, a nie wydepilowaną gąskę, którą był Arthur. Potrząsnął głową, nie chcą myśleć o tamtym incydencie. Zawisł nad kochankiem i spojrzał mu w oczy. To co w nich zobaczył, pomimo nadal drgającego poorgazmowymi dreszczami ciała, ukłuło go w serce. Panika, złość i wstyd były małym piwem pośród wyraźnie rysującej się chęci ucieczki.
– Luis?
– Nic nie mów. – Kiedy gorączka pożądania ustała do głosu doszedł mózg. Wystarczyła sekunda, by znów pozwolił opanować się przez wątpliwości i strach. Co on najlepszego zrobił? Pozwolił facetowi dobrać się do swojego kutasa i pieprzył jego usta niczym napaleniec. Obciągnął mu mężczyzna i podobało mu się to. Samo uczucie, że pragnął Alessia, jak nigdy, przytłoczyło go. Co najgorsze, mimo orgazmu, jego ciało nie zaznało zaspokojenia. Chciało więcej. Do tego zrobili to tutaj, gdzie ktoś mógł ich widzieć. Był zły na siebie z tego powodu. Zachował się jak suka w rui. Brakowało, żeby tylko nadstawił mu się i pozwolił wziąć. Najgorsze, że ta myśl zaczęła mu się podobać. Siła Alessia była tym, co go kręciło, a to, jak go przez moment przygniatał swoim ciałem, niemal więżąc pod sobą, na samym początku sprawiało, że po jego skórze wspinały się iskry ognia. To nie powinno mieć miejsca. Nie powinien tak się czuć. Nawet teraz, gdy ich nagie torsy dotknęły się, jego ciało wolało „więcej, więcej”, ale mózg spanikował. Chciał uciec. Zostać sam. To było złe, co chciał zrobić, zostawiając niezaspokojonego Alessia, ale sama myśl, że miałby tu jeszcze zostać – i może odwdzięczyć mu się – go przytłaczała. Nie był na to gotów. To próbował sobie wmówić, bo sama myśl o tym, robiła mu w podbrzuszu dziwne, przyjemne odczucia. Naprawdę chciał Alessia. Ciało chciało, cholerne serce chyba też, ale mózg walczył z tym. Wszystko za szybko się działo i musiał to sobie przemyśleć.
Alessio zsunął się z chłopaka i położył obok na plecach. Oddychał ciężko będąc nadal spragnionym kontaktu z drugim ciałem. Ugiął nogi w kolanach chcąc wyciągnąć je z wody, która dostała mu się do butów. Winił siebie za to, że tak się pośpieszył. Pożądanie nigdy nie było dobrym doradcą. Nagle usiadł, kładąc łokcie na kolanach. Zapatrzył się w płynącą wodę. Pożądanie to pakująca w kłopoty suka. Chciał coś powiedzieć, ale nie potrafił, bo coś rozrywało mu pierś. Był pewny, że Luis zaraz powie, żeby już się do niego nie zbliżał, a to co się stało było pomyłką. Wilk w nim skulił się, kładąc uszy po sobie i piszczał w niemym błaganiu o ponownie zbliżenie się do partnera. Człowiek go nie słuchał, siedząc nieruchomo, czując każdym zmysłem obecność Luisa.
Widząc reakcję Alessia, poprawił ubranie i gdy tylko zapiął spodnie, usiadł. Powinien z nim porozmawiać. Wyjawić czego się boi, lecz nie potrafił tego zrobić, bo sam nie wiedział o co mu chodzi. Gula w gardle dusiła go i musiał zostać sam. Z dala od tego mężczyzny zanim ponownie się zapomni. Na mokre stopy wsunął buty i podniósł się. Popatrzył z góry na Alessia otworzył usta, lecz nie wydobyło się z nich żadne słowo. Wyciągnął rękę chcąc dotknąć jego ramienia, ale w tej samej chwili zabrał ją, wsuwając dłoń do kieszeni. Chciał odejść i zostać. Chyba sam nie rozumiał swojego zachowania. Burzy jaka właśnie rozgrywała się w nim. Tym co zrobili przekroczył ostateczną granicę, a nie będąc przygotowany na bliskość cielesną z mężczyzną przeżył coś w rodzaju szoku. Bądź co bądź nazywał to tylko szokiem z braku lepszego określenia, bo sam nie był już pewny czego chce. A może po prostu się bał. Dlatego chwila na ostateczne przemyślenia mu się przyda. Wycofał się, nie mogąc oderwać wzroku od przygarbionej sylwetki Alessia. Żal mu było mężczyzny, a nie chciał, żeby to on kierował dalszymi krokami, jakie podejmie. Odwróciwszy się od niego ruszył w stronę domu. Najpierw powoli, a potem coraz szybciej, ostatecznie kończąc biegiem długą drogę prowadzącą przez ogród na ganek. Ledwie postawił stopy na deskach, zamarł, usłyszawszy za sobą wycie wilka. Szóstym zmysłem wiedział, do kogo ono należało.
Trzasnąwszy drzwiami, chciał wspiąć się na górę i zniknąć w swoim tymczasowym pokoju, ale Christian zastąpił mu drogę. Zmienny smok oparł się o barierkę i wyglądał, jakby czytał z niego jak z książki.
– Co się stało?
– Chris, daj mi spokój. Nie chcę o tym mówić.
– Co się stało takiego, że Alessio się przemienił i teraz szaleje. Słyszę jak wyje. – Nie ustępował. Kochał swojego przyjaciela, ale nie chciał, żeby ten krzywdził ich betę.
– Nic takiego. – Ukrył na chwilę twarz w dłoniach. – Po prostu poddałem się czemuś i to mnie przestraszyło.
– Nie odrzuciłeś go?
– Nie. – Wyminął Christiana i zaczął stawiać kroki na stopniach pokrytych chodnikiem.
– Ale nie przyjąłeś. – Przyjaciel podążył za nim nie ustępując. – Ale coś się stało.
– Potrafisz być czasami wkurwiający! – krzyknął na niego przystając i patrząc na Christiana pełnym bólu wzrokiem. – Dla was to takie łatwe, ale nie dla mnie!
– To jest łatwe. Wystarczy, że zapytasz sam siebie czy chcesz Alessia w każdy możliwy sposób i sam sobie na to pytanie odpowiesz. Potem zdecyduj czy chcesz uciekać, czy przyjąć to co daje ci los skierowawszy twoją drogę w taki, a nie inny kierunek.
Zadawać sobie takiego pytania nie musiał, znał na nie odpowiedź. Dokładnie taką, która prowadziła go z powrotem w ramiona Alessia. Na samą myśl jego ciało reagowało ożywieniem tak, jakby na hasło „Alessio” budziło się z głębokiego snu. Ono chciało się wręcz łasić do tego drugiego, silnego ciała i odpowiadać na każdy ruch oraz dotyk.
Zamknął drzwi do pokoju wdzięczny przyjacielowi, że zostawił go samego. Osunął się po drzwiach na podłogę czując się zmęczony tym dniem, a szczególnie sytuacją nad rzeką. Zaczął na nowo odtwarzać sobie każdy fragment z tamtych chwil. Podobało mu się, co Alessio robił. Podobał mu się jego wygląd, osobowość i ten dziki wzrok, jakim go pożerał. Martwił się o niego jak o najukochańszą osobę i niech go tu piorun zaraz walnie, jeżeli ten mężczyzna nie znalazł miejsca w jego sercu.
Potarł skronie, chcąc jakoś złagodzić mętlik w swojej głowie. Odnosił wrażenie, że tam – zamiast mózgu ma dosłownie zmieloną sałatkę składającą się z wielu składników, a wszystko łączyło się w jedną pulpę. Prym w tym wszystkim wiódł strach, a raczej obawa, co będzie później. Zdawał sobie sprawę z tego, że Alessio chciał się z nim sparować. To nie był tylko czysty seks. To było coś więcej. Miało wpływ na przyszłość. Czy właśnie tego się bał? Właśnie dlatego sądził, że zamiast mózgu na miękką tkankę wszystkiego. Tam nad rzeką jego myśli krążyły wokół czegoś innego, tutaj zaś coś się zmieniło. Uderzył głową o drzwi. O co tak naprawdę chodziło? O seks z facetem? Po części tak, ale zdążył się przekonać, że reagował na mężczyznę niezwykłym podekscytowaniem. Życie z facetem? Nie, nie z facetem, z Alessio. Inni mężczyźni żyją u boku mężczyzny, sam znał przykłady, i nie narzekają. Dlaczego on by miał narzekać. Czego się bać?
– Kurwa, nie wiem czego tak naprawdę chcę. A może wiem i to jest problem. – Słysząc zbliżające się kroki na korytarzu zaczął nasłuchiwać. Od razu rozpoznał kto podszedł pod jego drzwi. Alessio miał taki chód, że wszędzie by wiedział, że to on idzie. Tak wiele szczegółów zapamiętał. Nawet to, w którą stronę lubią kręcić się kosmyki jego włosów. To było przerażające, ale i wiele mu uświadamiało.
Zamknął oczy kiedy Alessio zapukał trzy razy. Na pewno wyczuwał jego obecność. Nie odezwał się jednak i po chwili odgłos oddalających się kroków, był niczym coś, co bezpowrotnie oddalało się od niego i mógł to stracić? Tylko od niego zależało co zrobi. Na co było gotów?
***


Biegał jak szaleniec po lesie, ale szybko wrócił nad rzekę, przemienił się, ubrał i pobiegł do domu. Chciał porozmawiać z Luisem. Szczera rozmowa mogła wyjaśnić wiele wątpliwości. Czuł, że chłopak był w pokoju, ale nie będzie nalegał na rozmowę z nim. W tym momencie miał ochotę na długi, gorący prysznic, a potem zastanowi się co robić dalej.
W swojej łazience zdjął ubranie i wszedł pod natrysk. Po powrocie, z tamtego domku Arthura, kąpał się już. Teraz chciał tylko zmyć z siebie krople potu i całe napięcie. Jego ciało pragnęło seksu, ale starał się odwrócić od tego myśli. Umył swoje ciało i włosy, po czym wyszedł spod prysznica. Z wieszaka zdjął duży, biały ręcznik i zaczął się nim wycierać kiedy usłyszał pukanie. Zawsze ktoś musi mu przeszkadzać. Nie chciał otwierać. Miał ochotę nago położyć się do łóżka i zasnąć nie zważając na wczesne godziny wieczorne. Pukanie powtórzyło się. Zdenerwowany, że nie dadzą mu spokoju owinął ręcznik wokół bioder i wyszedłszy z łazienki podążył do drzwi. Otworzył je z rozmachem zastając Luisa z ręką uniesioną ku górze i ze zdeterminowaną miną. Pytanie jakie zadał chłopak przewróciło świat do góry nogami:
– Chcesz mnie jeszcze?