Na zakręcie 10
Dodane przez Aquarius dnia Listopada 01 2015 22:01:41


Wiedział, że mimo dość wczesnej pory nie zaśnie już przez ten cholerny sen. Westchnął ciężko siadając na łóżku. Przez chwilę siedział tępo wpatrując się w okno. W końcu powoli wstał i przeciągnął się. Przez chwilę nasłuchiwał czy przypadkiem Darek już się nie kręci po mieszkaniu, a potem ostrożnie wyjrzał. Na szczęście drzwi do pokoju Darka były zamknięte. Zebrał więc potrzebne rzeczy i z gołą dupą przemknął do łazienki. Z dziwną ulgą zamknął za sobą drzwi. Wszedł pod prysznic. Dzisiejszego dnia woda była wyjątkowo przyjemna i dziwnie łagodziła udręczoną duszę. I stał tam dość długo pozwalając by woda wypłukiwała z niego wszystko, czego nie potrzebował; brud, troski i zmartwienia.
W końcu jedna musiał wyjść. Westchnął ciężko i zakręcił wodę. Wytarł się dość szybko. Także reszta porannej toalety poszła mu wyjątkowo szybko. Kiedy wychodził z łazienki wpadł na Darka idącego właśnie do kuchni.
- Rany , aleś mnie przestraszył – powiedział z lekkim wyrzutem, podskakując przestraszony. Na szczęście Darek nic nie odpowiedział, tylko popatrzył na niego uważnie i ruszył dalej. Adam także poszedł do kuchni. Starając się nie wchodzić Darkowi w drogę zrobił sobie kawę i śniadanie. Normalnie by usiadł przy kuchennym stole i zjadł je bez pośpiechu, jednakże mając w pamięci sen i reakcję własnego organizmu, szybko po sobie posprzątał i ewakuował się do pokoju. Na szczęście Darek zbyt był zaabsorbowany robieniem kawy by zauważyć dziwne zachowanie Adama.
Odległość między kuchnią a swoim pokojem pokonał niemal biegiem. Odetchnął z ulgą, opierając się o drzwi, kiedy już się za nim zamknęły z niewielkim trzaskiem. Tak był przejęty, ze nawet nie pomyślał, że Darek mógłby się zdenerwować za trzaskanie drzwiami.
Odetchnął głęboko kilka razy i podszedł do biurka. Dopiero wtedy zdał sobie sprawę z tego, że zupełnie nie zwracał uwagi na herbatę i niewielka jej ilość wylała się na talerzyk z kanapkami. Jedna z nich trochę zawilgotniała, ale nie na tyle by ją wyrzucić. Zjadł śniadanie wzdychając przez cały czas, potem zebrał się do roboty.
- A ty co dzisiaj taki rozkojarzony? – zainteresowała się Zofia.
- Ja? Wydaje ci się – mruknął dziwnie zawstydzony.
Monika zachichotała.
- Pewnie nam się chłopaczyna zakochał – stwierdziła Kaśka.
- Poważnie? – Wiolce aż zaświeciły się oczy. – Jaka ona jest? Ładna?
- Bez jaj, Adam się zakochał? – Monika odłożyła lusterko w którym właśnie się przeglądała i przysunęła się ze swoim krzesłem bliżej Adama. Na jej twarzy pojawiły się wypieki. – Opowiadaj – powiedziała scenicznym szeptem.
- A weź się odczep – burknął biorąc do ręki kolejną fakturę do rozliczenia. – Kaśce się coś ubzdurało i tyle.
- Akurat – prychnęła „oskarżona” – Przecież widzę, błędny wzrok, ciągle wzdycha. Jak nic zakochał się – zachichotała.
- Wcale nie wzdycham – zaprotestował Adam, ale kobiety zupełnie to zignorowały. Obsiadły go niczym sępy i zaczęły zadawać podchwytliwe pytania.
- A weźcie wy się odczepcie, sępiradła przebrzydłe! – wykrzyknął w końcu. – Bo powiem szefowej, że się nade mną znęcacie!
Kobiety roześmiały się ubawione, bo doskonale wiedziały, że Adam pała do kierowniczki taką samą miłością jak one wszystkie i były pewne, że nigdy nie doniesie na nie szefowej. Jednak mimo to posłusznie wróciły do swoich biurek i obowiązków. Reszta dni minęła im spokojnie i chociaż atmosfera była luźna, wręcz wesoła, to jednak żadna z kobiet już nie wracała do kwestii zakochanego Adama. Na szczęście dla niego dały mu w tej kwestii spokój już na dobre. Adam nie był pewny czy uwierzyły w jego tłumaczenia czy tez może zlitowały się nad nim. Jak zdążył zauważyć już jakiś czas temu, wszystkie one, mimo iż w miarę młode, lubiły go traktować jak dziecko, może niekoniecznie ich własne, ale na pewno takie, któremu mogły matkować i rozpuszczać, oczywiście bez zbytniej przesady. Czasami go to męczyło, bo trochę przesadzały, jednak całościowo był nawet z tego zadowolony. Mimo iż praca dobrze mu szła i nie musiał się już nic dopytywać ani być pod niczyim nadzorem, to jednak wciąż czuł się niepewnie i życzliwość, której doświadczał od koleżanek dodawała mu pewności siebie. Oprócz tego sprawiało mu przyjemność, że ktoś odnosi się do niego w ten właśnie sposób. To było dla niego coś nowego, coś, co chciał bliżej poznać, coś co rozgrzewało serce i dawało nadzieję.
Kolejne dni mijały Adamowi w spokoju. Na szczęście Darek albo zostawał dłużej w pracy, albo wychodził wieczorami do klubów, a wracał kiedy Adam już spał, albo udawał sen. Na początku bał się, ze Darek będzie coś o to marudził, ale przekonał się, że jego dobroczyńcy zwisa to kompletnie, co Adam robi. Trochę mu ulżyło. Wciąż bał się Darka, jego nieprzewidywalnych reakcji i tego, że w którymś momencie stwierdzi, że ma już dosyć niańczenia takiej sieroty jak on i każe mu się wynosić. Dlatego też starał się jak mógł najlepiej wykonywać swoje domowe obowiązki. I chociaż były one niejako przymusowe, to jednak nie przykre. Zdążył się przekonać, ze Darek nie jest zbyt wybredny jeśli chodzi o jedzenie ani o sprzątanie. Nie warczał kiedy Adamowi zdarzyło się coś zbyt mocno wysmażyć, albo niedoprawić należycie. I nie marudził na zbierający się na szafkach kurz. Chociaż tak po prawdzie to kurz nie bardzo miał się kiedy zebrać. Wprawdzie Adam nie latał codziennie ze ściereczką niczym jakiś paranoik, ale starał się ścierać kurze jak tylko się pojawiały. Czasami było to raz na tydzień, czasami dwa razy, jednak zawsze szybko mu to szło.
Właśnie mijał kolejny z takich dni, kiedy Darek jeszcze nie wrócił, a on dopiero co skończył sprzątanie mieszkania, gdy niespodziewanie rozległ się dzwonek do drzwi. W pierwszej chwili podskoczył przerażony, po raz pierwszy ktoś dzwonił do drzwi. Nie wiedział co robić. W pierwszej chwili chciał go zignorować, ale dzwonek dzwonił i dzwonił. Po cichu, na paluszkach, wstrzymując oddech podszedł i wyjrzał przez wizjer.
- Hej, Adam! – przed drzwiami stały koleżanki z pracy i machały przyjaźnie rękami, wpatrując się w oko judasza. – Otwórz, to tylko my. Wiemy, ze jesteś w domu, widzimy cię!
Odetchnął z ulgą, jednak znowu zaczął panikować. Skąd one wiedziały, gdzie on mieszka? I dlaczego właściwie przyszły? Akurat teraz?
- Adam, no weź się nie wygłupiaj – odezwała się Monika. – Otwieraj, bo my nie odejdziemy.
Adam westchnął ciężko. Poprawił włosy zmierzwione podczas sprzątania i otworzył drzwi.
- Cześć, dziewczyny – uśmiechnął się niepewnie. – Co was sprowadza? Zaskoczyłyście mnie, jestem akurat w trakcie sprzątania.
- A, to dlatego nosisz ten twarzowy fartuszek? – zapytała ze śmiechem Monika.
Adam popatrzył na fartuszek, który założył przygotowując obiad i zupełnie o nim zapomniał kiedy przeszedł do sprzątania. Nie wiedział skąd Darek go miał, faktem jednak było, że był wyjątkowo „babski”: w różowe kwiatuszki. Jednakże dobrze spełniał swoją rolę, więc Adam nie miał oporów przed zakładaniem go. Jednakże teraz, kiedy koleżanki go w nim zobaczyły i najwyraźniej miały niezły ubaw, strasznie się zmieszał. Szybko ściągnął fartuszek.
- W sumie, to powinnyśmy się obrazić – stwierdziła Wioletta wchodząc do srodka i ściągając buty.
- Za co? – zaniepokoił się.
- Bo nic nam nie powiedziałeś – odparła.
- Że masz dzisiaj urodziny – Uśmiechnęła się. – Wszystkiego najlepszego – złapała go i ucałowała mocno w oba policzki.
Pozostałe kobiety szybko rozebrały się i też zaczęły obcałowywać Adama i wciskać mu w ręce prezenty. A on stał jak skamieniały. Urodziny? To dzisiaj? Nawet nie miał o tym pojęcia. W domu nigdy ich nie obchodził i kompletnie zapomniał, ze coś takiego istnieje.
- Wiedziałam – roześmiała się rozbawiona Kaśka – nasza kochana sierotka zapomniała.
- Ale my pamiętałyśmy – stwierdziła z zadowoleniem Monika i wyciągnęła przed siebie rękę z reklamówką. – Tu mamy tort, wystarczy tylko zapalić świeczki.
- A tutaj – w polu widzenia Adama pojawiła się kolejna ręka z dość mocno wypchaną reklamówką – reszta żarełka. Stwierdziłyśmy, ze pewnie masz pustą lodówkę, więc żeby nie było drętwo same coś kupiłyśmy do jedzenia.
- I do picia – wyszczerzyła się Zofia pokazując kolejną reklamówkę.
- Dziewczyny… – Adam jęknął.
- No co? – zapytała buńczucznie Monika. – Myślałeś, że się wymigasz? Nic z tego, kochany. Gdzie masz kuchnię? Musimy wypakować wszystko.
- Tam – wskazał ręką, wciąż kompletnie skołowany.
Kobiety bez słowa ruszyły we wskazanym kierunku, o czymś ze śmiechem rozmawiając i zostawiając wciąż zatkanego Adama samego sobie.
W końcu jednak zebrał się i ruszył do kuchni.
- Ej, tak nie wolno! – próbował być stanowczy na widok kobiet poruszających się po kuchni jakby były u siebie. Wyciągały talerzyki, kieliszki, nastawiały wodę na herbatę, przekrzykiwały jedna drugą. Adam miał wrażenie, że świetnie się przy tym bawiły. – Dziewczyny… - próbował jeszcze coś wskórać, chociaż wiedział, że jest na straconej pozycji.
- No, to teraz do salonu! – zakomenderowała Kaśka i nie czekając na reakcję pozostałych, wzięła tort i ruszyła w stronę wspomnianego pokoju. A Adam nie miał już siły protestować. Z przerażeniem tylko myślał, że Darek go zabije za tą zuchwałość.
- No, to pomyśl sobie życzenie i zdmuchnij świeczki – powiedziała Kaśka obejmując Adama i stawiając na wprost niewielkiego tortu z palącymi się świeczkami.
- Ale ja nie wiem co mógłbym sobie życzyć – wybąkał czując jak jakaś dziwna gula zaczyna mu uciskać gardło.
- Oj, coś na pewno się znajdzie – Monika machnęła lekceważąco ręką. – Wystarczy, że zamkniesz oczy i pomyślisz. No, dalej – uśmiechnęła się życzliwie.
Adam posłusznie wykonał polecenie. Czego właściwie mógłby sobie życzyć? Pod powiekami zaczęły mu przebiegać różne obrazy, jego dotychczasowe życie, wszystkie doznane porażki i upokorzenia, wszelkie niepowodzenia. Wszystko, co chciałby zmienić. Jednak za dużo było tego na jedno życzenie. Za dużo by wszystko naprawić ot tak… Gula jeszcze mocniej ścisnęła gardło, a potem przeszła na serce. I wycisnęła łzy z oczu.
- Ej, ty ryczysz? – zdumiała się Wioletta. – Nie mów, że aż takie złe jesteśmy.
- Nie – odparł Adam i błyskawicznie starł łzy – po prostu…
- Tak? – zachęciła spokojnie Kaśka.
- To moje pierwsze urodziny. To dziwne uczucie.
- Jak to, pierwsze? – zdumiała się Monika.
- No, w moim… domu nigdy ich nie obchodziłem – odparł. – Nie był to zbyt miły dzień. Dopiero tutaj… dopiero wy… - głos mu się załamał. Umilkł, a z oczu znowu pociekły łzy.
- Biedactwo – wyszeptała Kaśka i zanim Adam zdążył się zorientować, przyciągnęła go do piersi.
Przez chwilę panowała niezręczna cisza, którą w końcu przełamał Adam, mrucząc, wciąż z twarzą w biuście Kaśki:
- Zaraz świeczki się wypalą.
- Racja! – wykrzyknęła Monika, a Kaśka w końcu wypuściła go. – To szybko myśl życzenie i je zdmuchuj.
Adam przez chwilę postał zastanawiając się, po czym zdmuchnął świeczki.
- Co sobie życzyłeś? – zainteresowała się Kaśka.
- No weź, kobieto – skarciła ją Wioletta. – przecież wiesz, że nie może powiedzieć, bo się nie spełni.
Kaśka prychnęła wydymając usta.
- Oj, wiem, ale spytać zawsze można.
- No to teraz rozpakuj prezenty – powiedziała Zofia wciskając pierwszą paczkę w ręce Adama.
Chłopak posłusznie zabrał się za rozrywanie opakowania. I chociaż prezenty były bardziej z gatunku kurzołapów, to jednak bardzo ucieszyły Adama. Widział miny koleżanek i wiedział, że nie udają swojej sympatii, a prezenty dały szczerze.
Cztery godziny później wszyscy już byli pod wpływem alkoholu i atmosfera się nieco rozluźniła, na tyle by wszystkich ogarnęła wesołą głupawa. Rozmawiali, jedli i śmiali się praktycznie ze wszystkiego. Nagle odezwał się dzwonek do drzwi.
- Drrrrrrryń, drrrrryń, dryń! – odezwała się Kaśka i zaczęła chichotać. Pozostali zawtórowali jej rozbawieni.
- Co za upierdliwiec – mruknęła Monika, kiedy dzwonek nie przestawał się odzywać.
- Chyba by trzeba otworzyć – błysnęła inteligencją najbardziej pijana ze wszystkich Kaśka.
- No to idź – mruknęła Monika sięgając po butelkę wina, jak się okazało już pusta.
- A żebyś wiedziała, ze pójdę – wybełkotała Kaśka i próbowała się podnieść. Udało jej się to po paru próbach i mocnym podpieraniu się o ścianę.
- Bingo! – Wykrzyknęła Wioletta. – A może to było WIktory!? – zastanawiała się. – E< nie ważne – machnęła ręką. – Czekaj, idę z tobą.
Podniosła się z niewielką pomocą pozostałych koleżanek i chwiejnie ruszyła w stronę drzwi, a za nią Kaśka.
Jakoś udało im się dojść do drzwi i otworzyć je.
- O? - zdziwiły się widząc za drzwiami jakaś dziewczynę. – Cześć – uśmiechnęły się głupkowato i pomachały ręką jakby się żegnały.
Dziewczyna za drzwiami zmarszczyła brwi i zlustrowała obie pijane kobiety od stóp do głów.
- A ty kto? – zapytała lodowatym głosem.
- A ty kto? – zmałpowała ją Kaśka i zachichotała.
- To ja się pytam co robisz w mieszkaniu mojego brata – warknęła dziewczyna.
- To Adam jest twoim bratem? – zdziwiła się Monika. – Nic nam drań nie powiedział, ze ma taką laskę za siostrę. Zazdrosna jestem.
Dziewczyna w pierwszej chwili uśmiechnęła się mile połechtana komplementem, lecz szybko spoważniała.
- Jaki Adam? – zirytowała się przybyła. – To jest mieszkanie mojego brata, Darka Nowickiego.
- O nie, nie – Kaśka pokiwała palcem. – Adam to Adam i już.
Dziewczyna zapowietrzyła się i już otwierała usta by coś powiedzieć, gdy do drzwi podszedł Adam.
- I kto to przyszedł? – zainteresował się zaglądając koleżankom przez ramię.
- Kim ty jesteś i co robisz w mieszkaniu mojego brata?! Gadaj natychmiast, bo zadzwonię na policję! – wykrzyknęła zirytowana dziewczyna i na potwierdzenie słów wyciągnęła z kieszeni komórkę.
Adamowi przeleciały ciarki po plecach.
- Ty jesteś siostrą Darka? – zapytał niepewnie.
- Jakiego Darka? Zainteresowała się Monika. – Znasz ją… go… no, tego Darka. – Język zaczynał jej się już plątać.
Adam zupełnie ją zignorował wpatrzony w obcą dziewczynę.
- Więc? – mruknęła dziewczyna. – Czekam.
- Mieszkam tutaj – odparł nerwowo Adam. – Mam drobne kłopoty i Darek powiedział, że mogę przez jakiś czas zamieszkać u niego.
- Łżesz – warknęła dziewczyna.
- To spytaj Darka – odparł i aż się zdziwił, ze serce jeszcze nie zaczęło mu walić jak oszalałe.
- A żebyś wiedział – odparła i wybrała numer na komórce. – Cześć. – powiedziała do telefonu. Gdzie się włóczysz jak obcy ludzie demolują ci chałupę? No przecież mówię, jakiś wypłosz, który twierdzi, ze pozwoliłeś mu mieszkać u siebie. Że co? Czekaj. – Jak masz na imię? – warknęła do Adama.
- Adam – odparł posłusznie.
- Adam – powtórzyła do telefonu i przez chwilę słuchała. – To czego nie raczyłeś mi nic powiedzieć? No pewnie, bo jestem nikim – prychnęła. – A weź się wypchaj – warknęła po czym zakończyła połączenie i schowała komórkę. – Wychodzi na to, że mówisz prawdę. – spojrzała na Adama. – Ale to nie zmienia faktu, że ich – wskazała oskarżycielsko palcem w stronę kiwających się coraz bardziej kobiet – tu nie powinno być.
- To moje koleżanki – odparł z dziwnym zakłopotaniem Adam. – Przyszły złożyć i życzenia z okazji urodzin.
- Urodziny? – Jedna z brwi dziewczyny uniosła się. – Znaczy alkohol i durne wygłupy. Znaczy musze was przypilnować żebyście nie roznieśli Darkowi mieszkania.
- O nie, nie, nie – Kaśka pokiwała przecząco palcem. – My jesteśmy kultura… kurtu… dobrze wychowane i nie roznosimy niczyich mieszkań.
- Właśnie widzę – mruknęła dziewczyna i weszła do mieszkania. Adam tylko westchnął i zamknął drzwi.
O północy szczęknął zamek i wykończony Darek wszedł do mieszkania. Zdziwił się słysząc muzykę płynącą z salonu. Jednak jeszcze bardziej się zdziwił słysząc obce głosy.
Rozebrał się i przeszedł do salonu.
- Co tu się dzieje? – zdumiał się. Jego oczom ukazało się istne pobojowisko. Wszędzie walały się naczynia z resztkami jedzenia, puste butelki po różnego rodzaju alkoholach, a wśród tego wszystkiego leżał rozwalony Adam i pięć dziewczyn.
- Jolka? – zdumiał się widząc jedną z nich. – A ty co tu robisz?
- pilnuje żeby ci mieszkania nie ros.. nie zdemolowali – wybełkotała dziewczyna próbując się podnieść. Niestety nie udawało jej się to, biorąc pod uwagę jej stan upojenia alkoholowego.
- Daj, pomogę ci – zaoferował się nie mniej od niej pijana Zofia. Złapała ją za rękę próbując jej pomóc, lecz zamiast tego pociągnęła ją na dół i obie upadły na Adama, który nawet nie miał siły by się podnieść. A ponieważ alkohol sprawiał, że nie miały siły ani chęci na kontrolowanie swoich kończyn, więc zrobiło się małe zamieszanie z poplątaniem. Jednak to tylko rozbawiło wszystkich, że zaczęli się śmiać głupkowato.
- Sory, brachol – wybełkotała Jolka – chyba jestem pijana.
- Chyba? – uniósł w zdumieniu jedną brew. – narąbałaś się niczym meserszmit. - Jolka zachichotała rozbawiona. – Po coś tu właściwie przylazła? I gdzie masz Kaśkę?
- Tu jestem! – wykrzyknęła Kaśka próbując się podnieść z podłogi, lecz alkohol ściągnął ją z powrotem, a Darek kompletnie ją zignorował.
- Pojechała – wybełkotała Jolka.
- O? Rzuciła cię?
- pomaszyć se możesz – wybełkotała. – Do domu pojechała. Wróci za tydzień.
- A ty? – podsunął Darek usłużnie widząc, ze jeszcze chwila, a jego siostra zaśnie.
- Co ja? – zdziwiła się patrząc maślanymi oczkami.
- Co tu robisz?
- Pije – beknęła. – Urodziny Adama. Kocham cie, wiesz? – zwróciła się do Adama i poklepała go po policzku.
- Już ci chyba starczy – mruknął Darek i chciał podnieść siostrę, lecz ta tylko trzepnęła go po rękach.
- Sio, paskudo, niewdzięczniku! – wykrzyknęła. – Chce Adama – wybełkotała i przykleiła się do wspomnianego. – Weź mnie do łóżka. – wyszeptała. A kompletnie zdezorientowany najpierw zesztywniał, a potem popatrzył niepewnie na Darka.
- Zanieś ją do mojego pokoju – mruknął Darek.
Adam ostrożnie podniósł się i wziął pochrapującą Jolkę na ręce. Zgodnie z poleceniem zaniósł ją do sypialni Darka, który szedł za nim i gdy dziewczyna już leżała na łóżku, troskliwie przykrył ją kocem wyjętym z szafy.
- Z tobą pogadam se rano – syknął Darek. – A teraz masz pozbyć się tych pijaczek.
Adam pokiwał głową i poszedł do salonu. Niestety okazało się, zę wszystkie jego koleżanki zasnęły tam, gdzie siedziały.
- I co ja mam teraz robić? – jęknął.
Miał przechlapane.