stacja kosmiczna Luna 9
Dodane przez Aquarius dnia Wrze秐ia 27 2015 12:36:12


Wprawdzie istnia艂o ryzyko, 偶e kt贸ry艣 z pracuj膮cych na s膮siedniej hali mechanik贸w zainteresuje si臋 tym niecodziennym zjawiskiem, lecz Miszka kompletnie si臋 tym nie przej膮艂. Uruchomi艂 stalow膮 przegrod臋 oddzielaj膮c膮 jedn膮 hal臋 od drugiej, po czym, nie czekaj膮c a偶 zamknie si臋 do ko艅ca i nie spiesz膮c si臋, schowa艂 si臋 w pierwszej z brzegu wn臋ce do kt贸rej nie dociera艂 deszcz. I patrzy艂 jak statki b艂yskawicznie odzyskuj膮 sw贸j dawny wygl膮d. Ani si臋 obejrza艂, a po paskudnym 艣luzie nie pozosta艂o ani 艣ladu, sp艂yn膮艂 kana艂ami odp艂ywowymi, by sko艅czy膰 gdzie艣 w kosmosie.
- Nuda – stwierdzi艂 Miszka. Mia艂 teraz powa偶ny dylemat: i艣膰 do Bombo i zameldowa膰, 偶e odwali艂 za niego brudn膮 robot臋, czy mo偶e zadekowa膰 si臋 gdzie艣, 偶e niby wci膮偶 jeszcze si臋 u偶era z tym paskudztwem. Wybra艂 opcj臋 trzeci膮, najbardziej niebezpieczn膮: podj膮艂 si臋 naprawy statk贸w. Nie przera偶a艂o go widmo scysji z prze艂o偶onym, ani tym bardziej z Bombo, kt贸ry nie stanowi艂 i raczej nigdy nie b臋dzie, dla niego 偶adnego autorytetu. Przez chwil臋 rozgl膮da艂 si臋 po ca艂ej hali, by zlokalizowa膰 panel sterowania. Musia艂 by膰 przynajmniej jeden, chocia偶 bior膮c pod uwag臋 wielko艣膰 hali, nie zdziwi艂by si臋, gdyby znalaz艂 ich tu co najmniej z sze艣膰. Pierwszy znalaz艂 do艣膰 szybko, niemal pod samym nosem. U偶ywaj膮c lasera z bransoletki z艂ama艂 kod dost臋pu, po czym przywo艂a艂 gravix, ma艂e czarne pude艂ko wyposa偶one w mn贸stwo czujnik贸w i holoekran. Gravix sp艂yn膮艂 gdzie艣 spod sufitu. Wszed艂 w jego ustawienia i dostosowa艂 go do swojego wzrostu, tak by mie膰 go przed oczami, po czym uruchomi艂 go by przeskanowa艂 pierwszy ze statk贸w. Troch臋 to trwa艂o, lecz w ko艅cu na holoekranie gravixu wyskoczy艂o podsumowanie skanu.
- Niez艂y syf – mrukn膮艂 przeanalizowawszy wyniki. – B臋dzie z tym od groma roboty.

***


Kalvi znalaz艂 pok贸j bez problemu. Nie zdziwi艂 go fakt, 偶e by艂 jednoosobowy, chocia偶 gdy tu lecia艂 mia艂 nadziej臋, 偶e zamieszka z kim艣 sensownym, z kim b臋dzie m贸g艂 si臋 zaprzyja藕ni膰. Jednak偶e w tej chwili bardziej ni偶 kumpla potrzebowa艂 czego艣 innego. Nagle zrobi艂o mu si臋 duszno, a obraz przed oczami zafalowa艂. Pu艣ci艂 torb臋 i zamykaj膮c oczy podpar艂 si臋 o 艣cian臋, czekaj膮c a偶 pierwsza fala md艂o艣ci przejdzie. Si臋gn膮艂 do torby i wyci膮gn膮艂 niewielki woreczek. Ostro偶nie wysypa艂 jego zawarto艣膰 na pod艂og臋. Sze艣膰 ampu艂ek. Nie starczy na d艂ugo. To i tak cud, 偶e uda艂o mu si臋 je przemyci膰 przez kontrol臋 przed odlotem. Musi jak najszybciej znale藕膰 nowe 藕r贸d艂o, inaczej nie prze偶yje. Wsadzi艂 jedn膮 ampu艂k臋 do aplikatora, po czym przytkn膮艂 go do szyi i nacisn膮艂 t艂ok. Poczu艂 uk艂ucie. Aplikatur wypad艂 z r臋ki i poturla艂 si臋 po pod艂odze. Osun膮艂 si臋 na kolana. Przymkn膮艂 oczy i zacz膮艂 niespokojnie oddycha膰, czekaj膮c a偶 narkotyk zacznie dzia艂a膰. Po chwili poczu艂 znajome ciep艂o rozchodz膮ce si臋 po ca艂ym ciele. Zaraz po nim przysz艂a oboj臋tno艣膰 i ospa艂o艣膰. Posuwaj膮c si臋 powoli na czworakach dotar艂 do 艂贸偶ka i z trudem si臋 na nie wdrapa艂. Odetchn膮艂 z ulg膮. Zamkn膮艂 oczy. Kilka godzin snu i wszystko powinno wr贸ci膰 do normy.

***


Nie wiedzia艂 kiedy jego tymczasowy partner wr贸ci, postanowi艂 wi臋c rozejrze膰 si臋 troch臋 po stacji. Okaza艂o si臋 i偶 lokalizatory maj膮 tak偶e wbudowan膮 map臋 ca艂ej stacji wraz z kr贸tkim opisami poszczeg贸lnych sekcji. Cz臋艣膰 szpitalna na razie go nie interesowa艂a. Jeszcze zd膮偶y si臋 z ni膮 dog艂臋bnie pozna膰, chocia偶 mia艂 nadziej臋, 偶e stanie si臋 to jak najp贸藕niej. Postanowi艂 najpierw rozejrze膰 si臋 po sto艂贸wce. Kieruj膮c si臋 wskaz贸wkami z lokalizatora dotar艂 na miejsce bez problemu. Kiedy tam wszed艂, przystan膮艂 zdumiony. Takiego t艂umu ludzi nie widzia艂 nawet na kosmodromie. Obojga p艂ci, w r贸偶nych kombinezonach. Zdziwi艂 si臋 widz膮c nawet kobiety w kombinezonach pilot贸w. NIekt贸re z nich wygl膮da艂y w nich nawet bardzo seksownie i poci膮gaj膮co, co spotyka艂o si臋 czasami z gwizdami m臋偶czyzn. Jednak one nic sobie z tego nie robi艂y, albo zupe艂nie olewaj膮c facet贸w, albo zbywaj膮c ich 偶artami.
Nagle poczu艂, 偶e jest strasznie g艂odny. Podszed艂 do pierwszej z brzegu wolnej kuchenki molekularnej. Niestety jej menu rozczarowa艂o Basila. Ju偶 mia艂 odej艣膰 zawiedziony, gdy zobaczy艂, 偶e ze stoj膮cej obok kuchenki jaka艣 m艂oda dziewczyna w medycznym kombinezonie bierze danie, kt贸rego nie ma w tej jego. Zdziwi艂o go to nieco i odruchowo pomy艣la艂, ze pewnie znowu Miszka odprawi艂 te swoje czaryo mary. Jednak szybko zbeszta艂 si臋 za takie my艣li. Przecie偶 Miszka powiedzia艂, 偶e to tajemnica, a skoro tak, to na pewno on nie m贸g艂 tu nic miesza膰. Poczeka艂 a偶 dziewczyna odejdzie i podszed艂 do tamtej kuchenki. Przeczyta艂 menu i wtedy wszystko zrozumia艂. Nie wiadomo dlaczego, ale poustawiano na sto艂贸wce mn贸stwo kuchenek molekularnych z r贸偶nymi zestawami menu. Rozejrza艂 si臋 po ca艂ym pomieszczeniu pr贸buj膮c zlokalizowa膰 wszystkie kuchenki. I westchn膮艂 ci臋偶ko. Je艣li faktycznie w ka偶dej jest inne menu, to zajmie sporo czasu zanim nauczy si臋 ich wszystkich na pami臋膰. Gdyby Miszka tu by艂, co艣 by na to poradzi艂… Miszka! Basila porazi艂a my艣l, 偶e tak bardzo zaj臋ty by艂 swoim przydzia艂em, 偶e zupe艂nie zapomnia艂 o przyjacielu. Powinien go odszuka膰. Mo偶e zd膮偶y zanim jego tymczasowy partner wr贸ci. Tylko jak? Pr贸bowa艂 u偶y膰 do tego lokalizatora, ale okaza艂o si臋, 偶e musi poda膰 numer identyfikacyjny poszukiwanej osoby, a nie nazwisko, a tego niestety nie zna艂. Zas臋pi艂 si臋. Zacz膮艂 intensywnie my艣le膰. W ko艅cu u艣miechn膮艂 si臋 zadowolony. Czemu od razu na to nie wpad艂? Przecie偶 mo偶e po prostu p贸j艣膰 do sekcji serwisowej i zapyta膰 o Miszk臋. Ale to w drugiej kolejno艣ci. Mimo ca艂ej sympatii jak膮 mia艂 dla starszego kolegi musia艂 na chwil臋 o nim zapomnie膰, gdy organizm domaga艂 si臋 jedzenia. Burcz膮cy 偶o艂膮dek potrafi by膰 naprawd臋 irytuj膮cy.
Troch臋 mu zaj臋艂o zanim znalaz艂 jak膮艣 kuchenk臋 z menu, kt贸re go zainteresowa艂o. Wzi膮艂 jedzeni i usiad艂 przy pierwszym lepszym wolnym stoliku. Na szcz臋艣cie tych by艂o mn贸stwo i nie istnia艂o ryzyko, 偶e zabraknie miejsca i b臋dzie musia艂 si臋 dosi膮艣膰 do kogo艣, kto nagle, wbrew jego woli, zapa艂a ch臋ci膮 nawi膮zania kontaktu. I chocia偶 jad艂 do艣膰 szybko, jak na wyg艂odzonego cz艂owieka przysta艂o, to jednak nie przeszkadza艂o mu to w rozgl膮daniu si臋 z zaciekawieniem po sto艂贸wce. Patrzy艂 na kr臋c膮cych si臋 tam ludzi, z zainteresowaniem obserwuj膮c ich zachowania i pr贸buj膮c dopasowa膰 ich mundury do konkretnych sekcji. Do艣膰 szybko straci艂 zainteresowanie kolorem bia艂ym nale偶膮cym do sekcji medycznej oraz wszelkimi odcieniami zieleni, kt贸re reprezentowa艂y sekcj臋 ekonomiczn膮 sektora prywatnego. Szybko dosz艂y do nich fioletowe, pomara艅czowe i czerwone, kt贸re tez umie艣ci w cz臋艣ci niezmilitaryzowanej. Ciemny granat ze z艂otymi dodatkami pewnie nale偶a艂 do elity, czyli rz膮dz膮cych, s膮dz膮c po tym jak odnosili si臋 do nich piloci. Poza tym te mundury wygl膮da艂y bardzo dystyngowanie, wi臋c nie by艂o wyj艣cia, musia艂y nale偶e膰 do tych „z g贸rnej p贸艂ki”. Niestety nie zdo艂a艂 przyporz膮dkowa膰 wszystkich kolor贸w zanim sko艅czy艂 posi艂ek, ale nie przej膮艂 si臋 tym za specjalnie. Jeszcze zd膮偶y, wszak sp臋dzi tu reszt臋 偶ycia. A przynajmniej t臋 jego cz臋艣膰 w czasie kt贸rej b臋dzie zdolny do walki. Wrzuci艂 brudny talerz do dezintegratora i ruszy艂 do wyj艣cia. Pomagaj膮c sobie lokalizatorem i przesiadaj膮c si臋 z jednej windy do drugiej, dotar艂 w ko艅cu do sekcji serwisowej.
Stan膮艂 przed stalow膮 przegrod膮 odgradzaj膮c膮 sekcje od reszty stacji. I chocia偶 nie by艂a tak imponuj膮ca jak niekt贸re drzwi, kt贸re w 偶yciu widzia艂, to jednak, dziwnym trafem, wzbudza艂a w nim niepok贸j i dziwne podniecenie. Nie wiedzia艂 czym to by艂o wywo艂ane, czy faktem, 偶e w ko艅cu zobaczy Miszk臋, czy tym, 偶e zobaczy statki kosmiczne. Bo, 偶e jaki艣 zobaczy by艂o pewne jak nic. Jaki艣 na pewno musia艂 by膰 naprawiany. Na panelu sterowania obok przegrody wbi艂 sw贸j numer identyfikacyjny. Kiedy nie otworzy艂a si臋 od razu zacz膮艂 w duchu panikowa膰, ze mo偶e nie ma tu dost臋pu. Szybko jednak zgani艂 si臋 za ta my艣l. Przecie偶 piloci musza mie膰 dost臋p do swoich samolot贸w w trakcie naprawy, 偶eby wiedzieli co by艂o naprawione i 偶eby mogli konsultowa膰 z mechanikami swoje uwagi dotycz膮ce jako艣ci lot贸w i tego jak si臋 sprawuj膮 maszyny. Od ich sprawno艣ci zale偶a艂o przecie偶 偶ycie pilot贸w.
W ko艅cu przegroda zacz臋艂a si臋 otwiera膰 i Basil odetchn膮艂 z wyra藕n膮 ulg膮. Jeszcze nie dojecha艂a do ko艅ca, gdy buchn膮艂 w niego gwar napraw i rozm贸w kr臋c膮cych si臋 tam ludzi. Przekroczy艂 pr贸g. I stan膮艂 zszokowany. Hala naprawcza szokowa艂a swoim ogromem oraz ilo艣ci膮 r贸偶nych pomost贸w i poziom贸w na kt贸rych sta艂y r贸偶ne maszyny i kr臋cili si臋 ludzie w zielonych kombinezonach o r贸偶nym stopniu czysto艣ci. Zatrzyma艂 jednego z nich przechodz膮cego w艂a艣nie obok.
- Szukam Micha艂a Uchany.
- A co ja jestem, informacja turystyczna? – skrzywi艂 si臋 tamten. – Wbij jego numer na swoim lokalizatorze i go znajdziesz. – I zanim Basil zd膮偶y艂 zareagowa膰 facet odszed艂.
Ch艂opak westchn膮艂 ci臋偶ko. Przeszed艂 par臋 krok贸w i podszed艂 do m臋偶czyzny, kt贸ry siedzia艂 na ziemi i 艣rubokr臋tem rozkr臋ca艂 jak膮艣 cz臋艣膰.
- Cze艣膰.
- Cze艣膰 – odpar艂 m臋偶czyzna. I chocia偶 nie popatrzy艂 na Basila ani nie przerwa艂 zaj臋cia, to jednak jego g艂os nie by艂 tak nieprzyjazny jak tego pierwszego mechanika.
- Zastanawia艂em si臋 czy by艣 nie m贸g艂 mi pom贸c.
W tym momencie m臋偶czyzna przerwa艂 prac臋 i spojrza艂 na Basila.
- Je艣li masz problem z samolotem musisz si臋 zg艂osi膰 do g艂贸wnego mechanika, on rozdziela zadania. Zreszt膮 inne naprawy te偶.
- Nie, nie. - Machn膮艂 r臋k膮. – Pr贸buj臋 kogo艣 znale藕膰. Niestety nie znam jego numeru identyfikacyjnego wi臋c nie mog臋 skorzysta膰 z lokalizatora.
- Kto to?
- Micha艂 Uchany.
- Uchany, Uchany… - mamrota艂 m臋偶czyzna marszcz膮c brwi. W ko艅cu spojrza艂 na Basila. – Niestety nie kojarz臋 cz艂owieka, ale nic dziwnego, sam popatrz – zatoczy艂 r臋k膮 wskazuj膮c hal臋 i kr臋c膮cych si臋 po niej mechanik贸w – ile tu ludzi. Nie mo偶na spami臋ta膰 wszystkich.
- Ci臋偶ko by ci by艂o go spami臋ta膰, on przyby艂 dopiero dzisiaj.
- To trzeba by艂o tak od razu. Najsensowniej by艂oby najpierw p贸j艣膰 do enom贸w i zapyta膰 i o numer identyfikacyjny tej osoby.
- Enom贸w? – zdumia艂 si臋.
- Tak m贸wimy na tych gryzipi贸rk贸w z sekcji ekonomicznej. Niestety sekcja ta jest na drugim ko艅cu bazy, wi臋c tyranie tam tylko po to by tu wr贸ci膰 jest bez sensu. Skoro ju偶 tu jeste艣, to najlepiej b臋dzie p贸j艣膰 do g艂贸wnego mechanika i jego si臋 zapyta膰 o numer tego go艣cia. Potem go wbijesz w lokalizator i gotowe.
- A gdzie znajd臋 tego g艂贸wnego mechanika?
- Numer MGM1453217. Lokalizator ci臋 zaprowadzi.
- Dzi臋ki serdeczne. – Basil szybko wbi艂 podany numer na lokalizatorze, u艣miechn膮艂 si臋 ciep艂o i poszed艂 szuka膰 g艂贸wnego mechanika.
- Jeszcze jedno, dzieciaku – zawo艂a艂 za nim m臋偶czyzna.
- Tak? – Odwr贸ci艂 si臋.
- Je艣li us艂yszysz, 偶e jest w kiepskim humorze, to lepiej spierdalaj jak najdalej st膮d.
- A sk膮d b臋d臋 wiedzia艂, 偶e ma kiepski humor?
- B臋dzie nadu偶ywa艂 s艂owa „rybko”.
- Dzi臋ki, zapami臋tam.
Kieruj膮c si臋 wskaz贸wkami z lokalizatora przedar艂 si臋 jako艣 przez tumult panuj膮cy na halach serwisowych i dotar艂 najprawdopodobniej na jakie艣 zaplecze, bo kr臋ci艂o si臋 tu niewielu ludzi, za to by艂o pe艂no r贸偶norakich cz臋艣ci.
- Co ty Se, kurwa, rybko z艂ota, my艣lisz? – us艂ysza艂 w pewnym momencie tubalny g艂os i Az podskoczy艂 przestraszony. „Rybko”… czy偶by to by艂 ten mechanik g艂贸wny? I by艂 w kiepskim humorze? Nerwowo prze艂kn膮艂 艣lin臋, a sprzeczne my艣li zacz臋艂y mu przelatywa膰 przez g艂ow臋. Pos艂ucha膰 ostrze偶enia tego mechanika i da膰 sobie dzisiaj spok贸j? Czy mo偶e jednak zaryzykowa膰, licz膮c, 偶e go艣膰 nie b臋dzie tak z艂y, jak go ostrzegano? Kr贸tko si臋 waha艂. Ch臋膰 zobaczenia Miszki by艂a silniejsza ni偶 obawa przed jakim艣 krzykaczem. Ruszy艂 kieruj膮c si臋 s艂uchem, dla pewno艣ci co rusz zerkaj膮c na lokalizator. Na szcz臋艣cie urz膮dzenie potwierdza艂o, 偶e dobrze idzie.
Do艣膰 szybko doszed艂 do 藕r贸d艂a bluzg贸w. I a偶 serce zabi艂o mu mocniej. Zobaczy艂 Miszk臋!. W pierwszej chwili chcia艂 podbiec do niego, lecz powstrzyma艂 go w艣ciek艂y g艂os brodatego faceta ubranego w tak brudny kombinezon, ze trudno by艂o rozpozna膰 jego kolor, kt贸ry chodzi艂 w艣ciekle tam i z powrotem, 偶ywo gestykuluj膮c i wrzeszcz膮c na Miszk臋. A co drugie niemal s艂owo wtr膮ca艂 „rybko”.
- Wyrazi艂em si臋 jasno? – wrzasn膮艂 w pewnym momencie przystan膮wszy.
- Tak, sir – odpar艂 nad wyraz spokojnie Miszka.
- A ty tu czego szukasz? – Brodacz w ko艅cu zauwa偶y艂, 偶e nie s膮 sami. – Nie wiesz, 偶e pilotom tutaj wst臋p wzbroniony, rybko zakichana?
- Przepraszam, lokalizator tak mnie pokierowa艂 – odpar艂 spokojnie Basil. – Szukam brata. Powiedziano mi, ze pan b臋dzie wiedzia艂 jak go znale藕膰. Ale…
- A co ja jestem, rybko z艂ota, nia艅ka jaka czy co? – brodacz wpad艂 mu w s艂owo. – Wypad do enom贸w! Oni s膮 od tego, rybko zafajdana!
- Ale ju偶 go znalaz艂em – doko艅czy艂 spokojnie Basil.
- No to czego tu jeszcze sterczysz, rybko, zafajdana?!
- Czekam a偶 pan sko艅czy go opierdala膰. - Basil dziwi艂 si臋 sam sobie, 偶e potrafi zachowa膰 taki spok贸j. Brodacz faktycznie nie by艂 w humorze, a na dodatek jego gabaryty wskazywa艂y, 偶e m贸g艂by, gdyby chcia艂, zrobi膰 z Basila krwaw膮 miazg臋.
M臋偶czyzna spojrza艂 najpierw na Basila, jakby pr贸bowa艂 zatrybi膰 co on mu w艂a艣nie powiedzia艂, a potem na Misze. Na koniec sapn膮艂 zirytowany.
- Wynocha mi st膮d! Obydwaj! – Miszka podni贸s艂 swoj膮 torb臋 z rzeczami. – I masz mi nie pokazywa膰 swojej paskudnej g臋by a偶 do jutra!
- Tak jest – odpar艂 spokojnie Miszka, po czym ruszy艂 w stron臋 wyj艣cia, obejmuj膮c po drodze Basila ramieniem.
Przystan臋li dopiero w jakim艣 pustym korytarzu.
- W ko艅cu ci臋 znalaz艂em – Basil u艣miechn膮艂 si臋 rado艣nie i obj膮艂 Miszk臋.
- Ma艂a spryciula – stwierdzi艂 Miszka z rozczuleniem i poczochra艂 przyjaciela po g艂owie.
- Za co on ci臋 opieprza艂? – zaniepokoi艂 si臋 Basil.
- Troch臋 przesadzi艂em z moimi czarami. Ale nie przejmuj si臋, do jutra mu przejdzie.
- Na pewno? – patrzy艂 na niego podejrzliwie. – Nie chcia艂bym 偶eby ci臋 st膮d wyrzucili.
- Nie wyrzuc膮, nie wyrzuc膮 – odpar艂 uspokajaj膮co. – Zbyt dobry jestem 偶eby mogli sobie na to pozwoli膰.
Basil chcia艂 cos powiedzie膰, lecz w tym momencie odezwa艂 si臋 lokalizator Miszki. Patrzy艂 niepewnie jak przyjaciel odbiera po艂膮czenie.
- Micha艂 Uchany? – Basil wyra藕nie widzia艂 jak na holoekranie pojawia si臋 jaka艣 twarz w czapce zielonego koloru.
- Tak – odpar艂 spokojnie Miszka.
- Mam w twojej kwaterze zainstalowa膰 kuchenk臋 molekularn膮. Kiedy mog臋?
- B臋d臋 u siebie za jaki艣 kwadrans.
- 艢wietnie – stwierdzi艂 m臋偶czyzna po czym roz艂膮czy艂 si臋.
- Kuchenka molekularna w pokoju? – zdziwi艂 si臋 Basil.
- Kolejne czary-mary – Miszka mrugn膮艂 okiem. – Chod藕, nie mo偶emy kaza膰 czeka膰 cz艂owiekowi.
- To w sumie nie powinno mnie ju偶 dziwi膰 – mrukn膮艂 Basil ruszaj膮c za Miszk膮.
Do cz臋艣ci mieszkalnej dotarli w ci膮gu trzynastu minut. Jak Basil zd膮偶y艂 zauwa偶y膰, pok贸j przyjaciela wygl膮da艂 dok艂adnie tak samo jak jego. Ledwo Miszka zd膮偶y艂 od艂o偶y膰 torb臋, a us艂yszeli d藕wi臋k komunikatora. Miszka wpu艣ci艂 przybysza. By艂 to ten m臋偶czyzna, kt贸rego widzia艂 na ekranie lokalizatora Miszki.
- Cze艣膰, ziom – facet wyci膮gn膮艂 r臋k臋 w stron臋 Miszki. – Jak 偶e艣 se za艂atwi艂 swoj膮 prywatn膮 kuchenk臋 molekularn膮?
- Ma si臋 pewne znajomo艣ci – odpar艂 tajemniczo Miszka. – Ale lepiej ich nie nadu偶ywa膰 za cz臋sto.
- No tak, no tak, znajomo艣ci to 艣wi臋ta rzecz – mrukn膮艂 m臋偶czyzna, po czym zabra艂 si臋 za montowanie urz膮dzenia w 艣cianie.
Kwadrans potem wszystko by艂o gotowe. M臋偶czyzna pozbiera艂 swoje rzeczy, po偶egna艂 si臋 i wyszed艂.
- Co powiesz na ciasto czekoladowe? – zapyta艂 Miszka, po czym zupe艂nie si臋 niczym nei przejmuj膮c zdj膮艂 przedni panel kuchenki i zacz膮艂 odprawia膰 dobrze znane Baskilowi czary-mary. Kiedy sko艅czy艂, wcisn膮艂 guzik i ich oczom ukaza艂 si臋 niewielki czekoladowy torcik, porcje akurat dla dw贸ch os贸b.
- No to opowiadaj – powiedzia艂 Miszka kiedy ju偶 siedzieli i opychali si臋 tortem.
Basil z zapa艂em zacz膮艂 opowiada膰 jak min膮艂 mu dzie艅.
- A w艂a艣nie, podaj mi sw贸j numer identyfikacyjny, 偶ebym w przysz艂o艣ci szybciej m贸g艂 ci臋 znale藕膰. - W pewnym momencie przerwa艂 opowie艣膰. Miszka poda艂 numer i Basil wr贸ci艂 do opowie艣ci. Niestety musia艂 sko艅czy膰, gdy odezwa艂 si臋 jego lokalizator.
- Choroba – mrukn膮艂 – m贸j partner ju偶 wr贸ci艂. Musz臋 lecie膰. – By艂 wyra藕nie zawiedziony. Wida膰 by艂o, 偶e najch臋tniej posiedzia艂by tu jeszcze. Ale niestety, to nie by艂a ju偶 akademia, ani tym bardziej dom, gdzie mog艂o si臋 robi膰 co si臋 chcia艂o. Tutaj trzeba by艂 ca艂y czas by膰 w gotowo艣ci i wykonywa膰 polecenia. A polecenia Basila brzmia艂y jasno: skontaktowa膰 si臋 z partnerem, kt贸ry wprowadzi 艣wie偶arka w jego obowi膮zki.
- Le膰, le膰 – odpar艂 Miszka – nie mo偶na zaniedbywa膰 obowi膮zk贸w. A nagada膰 si臋 jeszcze zd膮偶ymy.
Basil wsadzi艂 do ust reszt臋 ciasta, cmokn膮艂 Miszk臋 w policzek, zostawiaj膮c na nim spory czekoladowy 艣lad i pobieg艂 do wyj艣cia. Misz kama racj臋, jeszcze zd膮偶膮 si臋 nagada膰. Pod warunkiem, 偶e b臋dzie grzeczny i nie przesadzi z tymi swoimi czarami. Musi mu o tym przypomnie膰 nast臋pnym razem jak si臋 zobacz膮.

***


J臋kn膮艂 zirytowany. Jak on ma to wszystko zapami臋ta膰? Tyle, jego zdaniem niepotrzebnych, formu艂ek i definicji do zapami臋tania. Przecie偶 on b臋dzie pilotem, a nie jakim艣 gryzipi贸rkiem. Wypi艂 kolejny 艂uk energizera licz膮c, 偶e pomo偶e mu odegna膰 senno艣膰 i pokona zm臋czenie. Niestety jego oczekiwania nie spe艂ni艂y si臋, wci膮偶 g艂owa uparcie opada艂 mu na piersi. Odrzuci艂 holopodr臋cznik na 艂贸偶ko i wsta艂. Przeszed艂 si臋 po pokoju tam i z powrotem by zmusi膰 organizm do intensywniejszego dzia艂ania. Spojrza艂 na 艂贸偶ko wsp贸艂lokatora. Wci膮偶 by艂o puste.
- Pewnie jeszcze siedzi w bibliotece – mrukn膮艂. Na szcz臋艣cie biblioteka uczelni by艂a czynna ca艂膮 dob臋. – Jak on to robi? – zastanawia艂 si臋. – Wiecznie go widz臋 z nosem w tablecie a mimo to jeszcze nigdy nie widzia艂em na jego twarzy zm臋czenia. A przecie偶 ci z medycznego maj膮 od cholery wkuwania.
Ta my艣l nie dawa艂 mu spokoju tak bardzo, ze a偶 postanowi艂 p贸j艣膰 do biblioteki i poszuka膰 wsp贸艂lokatora. Do tej pory jako艣 nie mia艂 powodu by z nim rozmawia膰.
Wszed艂 do biblioteki i zdziwi艂 si臋 jak du偶o student贸w siedzia艂o w niej o tej porze. Biblioteka by艂a ogromna i by艂o w niej tyle zakamark贸w w kt贸rych mogli si臋 schowa膰 studenci pragn膮cy w ciszy przestudiowa膰 podr臋cznik, 偶e ba艂 si臋 偶e go przegapi. Na szcz臋艣cie uda艂o mu si臋 go znale藕膰. Siedzia艂 na samym ko艅cu przy jednym ze stolik贸w ob艂o偶ony mn贸stwem tablet贸w. Usiad艂 naprzeciwko niego z takim rozmachem, 偶e a偶 tamten podskoczy艂 przera偶ony.
- Jak ty to robisz? – wypali艂 bez 偶adnych wst臋p贸w.
- Ale co? – zapyta艂 tamten niepewnie.
- Jak jeste艣 w stanie ci膮gle zakuwa膰 i zakuwa膰 i nigdy nie wida膰 po tobie zm臋czenia.
- Widocznie ju偶 tak mam, 偶e potrzebuj臋 niewiele snu i wypoczynku – wyb膮ka艂 Marvil kul膮c si臋 niepewnie.
- Nie wciskaj mi tu kitu, dobra? – wysycza艂, a Marvil skuli艂 si臋 jeszcze bardziej. – Ka偶dy potrzebuje snu, a ty prawie nie 艣pisz. Prosz臋, powiedz mi – nagle zmieni艂 taktyk臋 i przeszed艂 w prosz膮cy ton. – Musz臋 si臋 te偶 tak nauczy膰. Ju偶 nie daj臋 rady z t膮 ilo艣ci膮 materia艂u.
Marvil uwa偶nie spogl膮da艂 na niego przez chwil臋, potem rozejrza艂 si臋 na boki.
- No dobra, powiem ci, ale nie tutaj – powiedzia艂 w ko艅cu. – Wracajmy do pokoju.
Pozbiera艂 wszystkie tablety i ruszy艂 do wyj艣cia, a Kalvi za nim.
Kiedy ju偶 byli w pokoju, Marvil wyci膮gn膮艂 co艣 z szuflady w kt贸rej zazwyczaj trzyma艂 skarpetki.
- To ci powinno pom贸c – powiedzia艂 podaj膮c Kalviemu to co艣. Ten zobaczy艂 niewielk膮 fiolk臋 z jakim艣 niebieskim p艂ynem w 艣rodku.
- Co to? – zapyta艂 chc膮c si臋 upewni膰 co do swoich domys艂贸w.
- Viviex. Daje takiego kopa, ze przez par臋 dni chodzisz jak nakr臋cony. I mo偶esz spokojnie si臋 uczy膰.
- Narkotyk? W 偶adnym wypadku! – Wsta艂 zbulwersowany i zacz膮艂 chodzi膰 po pokoju. Narkotyki za偶ywaj膮 tylko kryminali艣ci z szarej strefy! Nie, on tego nie b臋dzie bra艂! Poradzi sobie bez tego!
- Jak chcesz. – Marvil wzruszy艂 ramionami, po czym przesiad艂 si臋 na swoje 艂贸偶ko i wzi膮艂 za studiowanie przyniesionych z biblioteki materia艂贸w. Kalvi niestety nie m贸g艂 si臋 skupi膰 na materiale, zbyt zbulwersowany faktem, 偶e wsp贸艂lokator zaproponowa艂 mu co艣 takiego. Poszed艂 spa膰. Zasypiaj膮c pomy艣la艂, ze on nigdy w 偶yciu nie b臋dzie bra艂 tego paskudztwa.
Zdanie zmieni艂 kilka dni p贸藕niej, kiedy nie zaliczy艂 teoretyczne cz臋艣ci wyk艂adu przez co nie m贸g艂 wzi膮膰 udzia艂u w symulacjach. I chocia偶 wci膮偶 targa艂y nim sprzeczne emocje, to jednak wieczorem wzi膮艂 od Marvila aplikator z fiolk膮 i przytkn膮艂 sobie do szyi. Przez chwil臋 nie czu艂 偶adnej r贸偶nicy a偶 nagle cos go pot臋偶nie telepn臋艂o i poczu艂 dziwny przyp艂yw energii. Czu艂 jakby co艣 go roznosi艂o od 艣rodka. Wzi膮艂 tablet, z kt贸rego tre艣ci膮 mia艂 problem z zapami臋taniem i przeczyta艂 go. Teraz wszystko wchodzi艂o mu do g艂owy i w niej zostawa艂o. U艣miechn膮艂 si臋 zadowolony. Spojrza艂 na Marvila, kt贸ry tylko podni贸s艂 do g贸ry kciuk w ge艣cie porozumienia i pochwa艂y. O tak, to by艂o to, czego potrzebowa艂.


Obudzi艂 si臋 zlany potem, z sercem wal膮cym jak oszala艂e. Spojrza艂 na holograficzny zegarek stoj膮cy na nocnej szafce. Wskazywa艂 trzeci膮 nad ranem. Z trudem podni贸s艂 si臋 do pozycji siedz膮cej. Dolegliwo艣ci dnia poprzedniego min臋艂y, pozosta艂 jedynie smr贸d niemytego cia艂a i niesmak w ustach. D艂ugo sta艂 pod prysznicem, jakby ten smr贸d w偶ar艂 si臋 w jego sk贸r臋. W ko艅cu wyszed艂. Z miniaturowej kuchenki molekularnej, kt贸ra dawa艂a tylko podstawowe napoje i dania zwykle serwowane na 艣niadanie, wzi膮艂 sok malinowy by przep艂uka膰 usta i po艂o偶y艂 si臋 spa膰. Jutro trzeba b臋dzie wdro偶y膰 si臋 w nowe obowi膮zki. I, co najwa偶niejsze, szybko znale藕膰 kogo艣, kto sprzeda mu Viviex. Bo, 偶e kto艣 taki tu b臋dzie by艂o pewne jak 艣mier膰 i tylko kwesti膮 czasu b臋dzie znalezienie go. Z t膮 my艣l膮 Kalvi zasn膮艂.