Wierszokleta 12
Dodane przez Aquarius dnia Maja 23 2015 14:10:13


Kilka kolejnych dni minęło w nudzie i spokoju. Marcin był głównie zajęty pisaniem ksiązki, a Bolek zabijaniem czasu, zwykle poza domem, tak, że rozmawiali ze sobą jedynie podczas posiłków. Ale ani jednemu ani drugiemu nie przeszkadzało to. Spokój i sielanka trwały aż do pewnego dnia.
Było późne popołudnie, Bolek właśnie wracał obładowany siatami z zakupami. Spieszył się, bo zmarnował sporo czasu stojąc w kolejce przy kasie, a czas już był najwyższy robić obiad. Pod drzwiami mieszkania zobaczył niespodziewanego gościa.
- Lolek? A co ty tu robisz? Jak żeś wszedł? – spytał niezbyt zadowolony. Po ostatnich wydarzeniach niespecjalnie miał ochotę go widzieć.
- Jakaś baba z wózkiem wchodziła. Pomogłem jej – mruknął Lolek.
- Więc czego chcesz? Tylko się streszczaj, nie mam czasu.
- Chciałem ci podziękować – odparł sarkastycznie. – Nie sądziłem, ze taka z ciebie świnia.
Bolek zmarszczył brwi.
- O co ci, kurwa, biega?
- Powiedziałeś o mnie Marcie.
- Ochujałeś? Nic jej nie powiedziałem, chociaż chciałem.
- Nie? – spytał drwiąco. – To niby skąd wiedziała, co? Tylko ty z moich znajomych wiedziałeś. Zakablowałeś jej, chuju, tylko po to by mnie poniżyć.
- Weź się odpierdol, dobra? – Bolek zirytował się. – Jak bym chciał cię poniżyć, to bym wymyślił coś gorszego. Pewnie zobaczyła cię jak wychodziłeś z jakąś dupą z lokalu i dodała dwa do dwóch. To nie jest głupia baba, jak ty o niej myślisz.
- I myślisz, że uwierzę, ze w takim wielkim mieście, tak „niby przez przypadek” wpadła na mnie jak wychodziłem z kimś z baru?
- To już twój problem czy uwierzysz – wzruszył ramionami. – Faktem jest, że ja cię nie podkablowałem – dodał i wszedł do mieszkania nie pożegnawszy się nawet.
Postawił siatki na stole i przez chwilę stał by się uspokoić. Lolek wkurwił go. Nie sądził, że ma o nim tak niskie mniemanie. Może i nie uważa go już za swojego kumpla, może i lubi Baśkę, ale nigdy nie zniżyłby się do czegoś takiego.
- Kiedy obiad? – dobiegło nagle od strony drzwi. Odwrócił się i zobaczył stojącego na progu Marcina. Dobrą chwilę musiał patrzyć na niego zanim doleciał do niego sens pytania.
- Zaraz robię. Zeszło mi się trochę w sklepie. Zawołam cię jak będzie gotowe. Idź pisać dalej.
- Chwilowo nie mam natchnienia. Może jak odpocznę, to pomysły przyjdą. Może ci pomogę w obiedzie?
- Czemu nie… Na początek powykładaj zakupy.
Marcin wykonał polecenie. Na początku był trochę niepewny, co gdzie ma schować, ale Bolek cierpliwie tłumaczył i chwilę potem wszystko było pochowane i można się było brać za robienie obiadu. Tym razem więcej było pytań typu: „A czemu tak?”, „ a dużo tego trzeba?”, a co będzie jak wezmę coś innego?”, jednak Bolkowi to nie przeszkadzało. Widział wręcz dziecinne zaciekawienie Marcina i z rozbawieniem wszystko cierpliwie tłumaczył.
- Dziwne – mruknął Marcin, kiedy w końcu usiedli do posiłku.
- Co takiego?
- Tyle razy już jadłem to danie, a dzisiaj smakuje jakoś inaczej. Zrobiłeś jakoś inaczej? – popatrzył uważnie na Bolka. Ten tylko uśmiechnął się rozbawiony.
- To dlatego, że dzisiaj pomagałeś je robić. Wszystko, co zrobisz sam, smakuje inaczej.
- Naprawdę? – zdumiał się. – Nie wiedziałem.
- Jak chcesz, to możemy się jutro o tym przekonać. Zrobię na obiad coś tylko chcesz, a ty mi będziesz pomagał. I zobaczymy czy będzie ci smakowało tak samo czy inaczej. Co ty na to?
- Pewnie! – Marcin wyraźnie zapalił się do tego pomysłu.
- To co chcesz?
- Lasagne.
- Ok., to rano kupię wszystko, co potrzeba.
Marcin uśmiechnął się zadowolony.
- To może dzisiaj ty pozmywasz po obiedzie? – zapytał Bolek, kiedy już skończyli jeść.
- Ja? – zdziwił się.
- Ty. Raz na jakiś czas chyba możesz, nie? Poza tym odpoczynek będzie ci lepiej smakował.
- No dobrze.
Bolek uśmiechnął się życzliwie.
- To ja pójdę do salonu i poszukam jakiegoś filmu do oglądania.
Dziesięć minut później obaj siedzieli na kanapie.
- I co, znalazłeś coś? – zapytał Marcin siadając.
- Zależy co wolisz. Jest jakiś horror, komedia, sensacja i kilka przyrodniczych.
- Sensacji mam dość na co dzień – odparł ziewając. – Niech może będzie coś przyrodniczego. Nie wiem czemu, ale nagle jakoś tak mi się rozleniwiło na spanie – dodał ponownie ziewając.
- To połóż się. Nic się nie stanie jak podrzemiesz w środku dnia.
Marcin bez słowa położył się wykorzystując kolana Bolka jako poduszkę. Ten w pierwszej chwili popatrzył na niego zaskoczony, jednak szybko uśmiechnął się rozbawiony.
- Nie za wygodnie ci? – spytał właściwie tak tylko dla zasady, jednocześnie kładąc rękę na głowie leżącego.
- Nie. Jesteś mięciutki tak jak trzeba.
Bolek roześmiał się rozbawiony i delikatnie pogłaskał Marcina po głowie. Dziesięć minut potem usłyszał ciche posapywanie dobiegające z kolan. Marcin spał. Bolek powrócił do oglądania filmu, nawet nie zdając sobie sprawy z tego, ze wciąż głaszcze pisarza po głowie.
Pół godziny później, kiedy także i jego zaczęło ogarniać przyjemne rozleniwienie, a jego myśli coraz częściej podążały w stronę łóżka, nagle usłyszał dzwonek do drzwi. W pierwszej chwili zignorował go, jego umysł uparcie ciągnął go w stronę sypialni i kompletnie nie miał ochoty na jakiekolwiek wizyty. Jednakże dzwonek powtórzył się, najpierw jeden raz, potem drugi i trzeci… Za każdym razem coraz bardziej natarczywie i irytująco. Po którymś z kolei razie do dzwonka dołączyło walenie w drzwi i jakiś głos. Niestety nie był w stanie rozróżnić słów, chociaż miał wrażenie, że chyba zna jego właściciela. Jednakże fakt ten nie zmniejszał jego irytacji, która wciąż rosła i rosła. Ostrożnie, by nie zbudzić Marcina, który o dziwo, jeszcze się nie obudził od dźwięku dzwonka, podniósł się. Przyniósł z sypialni Marcina poduszkę i koc. Dopiero kiedy pisarz był „opatulony”, podszedł do drzwi. Wkurzony na maksa otworzył je z rozmachem.
- Baśka? – zdziwił się widząc sprawcę hałasu. – Co ty tu robisz? I to w takim stanie?
Kobieta wyglądała wręcz tragicznie, rozmazany makijaż, ubranie w nieładzie, włosy bardziej potargane niż zwykle, jakby od tygodnia co najmniej się nie czesała.
- Boluś – wybełkotała i rzuciła się w objęcia chłopaka – kochanie moje.
- Fuj, jedzie od ciebie jak byś przez tydzień siedziała w śmietniku i nie robiła nic, tylko chlała. – Skrzywił się z niesmakiem.
- Boluś – powtórzyła płaczliwie pociągając nosem i przybliżyła twarz do jego twarzy – powiedz, jestem ładna? Mógłbyś mnie pokochać?
- Jak na razie to jesteś śmierdząca i narąbana – mruknął poprawiając wiszącą na jej ramieniu przepastną torbę, która już zaczęła się zsuwać. Ruchy kobiety były na tyle chaotyczne i nieprzewidywalne, że absorbowały jego uwagę w całości i nie chciał mieć dodatkowego problemu w postaci walających się na podłodze babskich drobiazgów. A to z pewnością by mu groziło gdyby nie przytrzymał torby. – Chodź, umyjesz się, a potem pogadamy – pociągnął ją w głąb mieszkania. Na szczęście kobieta nie opierała się.
Kiedy już zamknął drzwi, pozwolił sobie na uwolnienie kobiety od torby, która aż brzęknęła gdy zetknęła się z podłogą.
- Boluś – jęknęła ponownie kobieta przyklejając się jeszcze bardziej do chłopaka – kochaj mnie.
- Pogadamy o tym później, Baśka.
- Lubię jak mówisz do mnie „Baśka” – zachichotała. – Podoba mi się. I jest tylko moje. Jest wyjątkowe.
- Bo ty tez jesteś wyjątkowa – odpowiedział prowadząc kobietę do łazienki.
- Naprawdę? Więc kochaj się ze mną – próbowała go pocałować lecz uciekł z twarzą i trafiła go w szyję.
- Nic z tego, Baśka. Najpierw kąpiel, a potem łóżeczko.
Kobieta zachichotała.
- Pasuje mi taka kolejność.
- No to świetnie. Rozbieraj się. - Kobieta posłusznie zaczęła rozpinać bluzkę. – Ale nie teraz! – krzyknął z lekka spanikowany. – Poczekaj aż napuszczę ci wody do wanny.
Szybko postawił ją pod ścianą i starając się nie patrzeć w jej kierunku, zaczął przygotowywać kąpiel. Kiedy wlewał płyn do kąpieli usłyszał podejrzane szmery za plecami. Odruchowo odwrócił się i zobaczył agentkę siedzącą na podłodze. Na szczęście nic nie robiła, tylko próbowała utrzymać się we względnym pionie, coś tam mamrocząc pod nosem. Odetchnął z ulgą. Wprawdzie mieszkanie w akademiku dostarczało mu nieraz towarzystwa pijanych dziewczyn, jednak nigdy nie musiał żadnej z nich niańczyć, a tym bardziej rozbierać do kąpieli. Przez to teraz czuł się nieco nieswojo.
W końcu wanna wypełniła się wodą. Podszedł do agentki, która już leżała na podłodze z rękami podłożonymi pod głowę.
- Baśka, czas na kąpiel – powiedział próbując ją podnieść. Nie reagowała, więc poklepał ją niezbyt delikatnie po twarzy. Kiedy w końcu otworzyła oczy, powtórzył: - Czas na kąpiel, rozbieraj się.
Kobieta przez chwilę patrzyła na niego nieprzytomnym wzrokiem, jednak chyba w końcu zaskoczyła co do niej mówił, bo uśmiechnęła się i zaczęła rozpinać bluzkę, próbując jednocześnie podnieść się do pozycji pionowej. Kompletnie jej to nie wychodziło, więc złapał ją pod pachy i podciągnął w górę. Porzuciła guziki bluzki i uwiesiła się na Bolku, jednocześnie próbując go pocałować.
- Boluś, kocham cię – wybełkotała jednocześnie chuchając w niego przesiąkniętym alkoholem oddechem. Bolek skrzywił się odwracając jednocześnie twarz.
- Ja ciebie też, ale teraz musisz się rozebrać.
- Nie mogę, bluzka mnie nie słucha. Pomóż mi – uśmiechnęła się jakby tryumfalnie.
Bolek tylko westchnął i powoli zaczął rozpinać materiał, potem z niemałym trudem ściągnął go z pijaczki, przez cały czas walcząc z jej namolnymi próbami pocałowania. Jednak w końcu się udało i została w biustonoszu. Odwrócił ją by rozpiąć suwak spódnicy. Na szczęście ta szybko spadła na podłogę. Przełknął nerwowo ślinę. Chociaż widział niejedną naga dziewczynę, jednak jeszcze nigdy nie czuł się tak głupio przy żadnej z nich. Nigdy żadnej z nich nie musiał rozbierać, a jeśli już, to robił to szybko, zajęty czym innym.
- Kurwa – jęknął – zachowuję się jak jakiś prawiczek. Dawaj, rozbieramy się – powiedział do Janowskiej, która znowu próbowała go pocałować. Zamknął oczy i nie cackając się ściągnął jej rajstopy razem z majtkami. Potem, po raz pierwszy ciesząc się, że się do niego przykleiła, sięgnął do zapięcia biustonosza.
Kiedy w końcu pozbył się ostatniej części garderoby, odwrócił ją tak, by stała tyłem do niego i przodem do wanny. Obejmując ją w pasie podprowadził do wanny.
- Właź – zakomenderował.
- A wejdziesz ze mną? – zapytała kokieteryjnie, próbując się do niego odwrócić. Na szczęście trzymał ją mocno, więc tylko odwróciła twarz.
- Oczywiście – odparł dla świętego spokoju, na co kobieta uśmiechnęła się zadowolona i , o dziwo, posłusznie, weszła do wanny, przy okazji rozlewając wodę na Bolka i podłogę.
Chłopak jęknął spoglądając na swoje mokre ubranie. Janowska zachichotała.
- Teraz rozbieramy ciebie – powiedziała próbując to zrobić, jedna tylko rozlała jeszcze więcej wody.
- Sam się rozbiorę – mruknął odpychając natrętne ręce kobiety. Szybko ściągnął z siebie wszystko z wyjątkiem bokserek. Czuł, że teraz czeka go najtrudniejsza część batalii z pijaczką i najprawdopodobniej nie skończy się tylko na pochlapanej bluzce.
I nie przeliczył się. Próba umycia głowy kobiety skończyła się kompletnym przemoczeniem i połową wody wychlapaną na podłogę. Na szczęście jakoś mu się to w końcu udało. Resztę ciała kobiety umył dość pobieżnie gąbką, starając się patrzeć wszędzie indziej. Na koniec jeszcze tylko spłukanie mydlin prysznicem, przy którym też mu się dostało i można było przetransportować Janowską do łóżka. Oczywiście kobieta wciąż nie wykazywała chęci współpracy, cały czas lepiąc się do Bolka i próbując go pocałować, jednak jakoś udało mu się owinąć ją w szlafrok i zaprowadzić do sypialni. Wprawdzie pozostałe dwa pokoje były wolne, jednak w żadnym z nich nie było przyszykowanej pościeli, więc Bolek zmuszony był zaprowadzić agentkę do swojej sypialni.
- Teraz mi nie uciekniesz – zachichotała kiedy już leżała na łóżku, a Bolek mocował się z kołdrą.
- Nie zamierzam – odparł w końcu przykrywając ją kołdrą, na co oczy kobiety rozbłysły.
- Kochaj się ze mną – wybełkotała obejmując pochylającego się nad nią chłopaka za szyję.
- Jesteś pewna, że tego chcesz? – Pokiwała twierdząco głową z taką siłą, że aż jej mokre włosy uderzyły chłopaka po twarzy. – No dobrze, tylko pójdę sobie siknąć i zaraz wracam.
- Obiecujesz?
- Obiecuję, więc puść mnie, bo zaraz się zsikam. I nie ruszaj się z łóżka.
Posłusznie wykonała polecenie. Bolek wyszedł z sypialni, jednak wrócił po kilku minutach. Niestety nadzieja na to, że w międzyczasie kobieta zasnęła, prysnęła wraz z przekroczeniem przez niego progu. Wprawdzie grzecznie pozostawała w łóżku, lecz zamiast spać, siedziała i wpatrywała się w drzwi, a gdy zobaczyła w nich Bolka, uśmiechnęła się i zaczęła ściągać szlafrok, który wciąż miała na sobie.
- Nie zmieniłaś zdania? – Chcąc się upewnić, na co kobieta tylko pokiwała przecząco głową.
Usiadł więc na łóżku i odrzucił na bok kołdrę. Następnie pchnął kobietę na łóżko i pochyliwszy się nad nią zaczął powoli rozwiązywać pasek szlafroka.

Następnego dnia rano Janowska obudziła się ze strasznym bólem głowy.
- Kurwa – jęknęła zasłaniając ramieniem oczy przed upierdliwymi promieniami słonecznymi.
- Kacyk męczy? – usłyszała gdzieś z boku. Powoli odwróciła głowę w tamtą stronę.
- Bolek? Co ty robisz w moim mieszkaniu? – zapytała nieco histerycznie.
- To nie jest twoje mieszkanie – odparł spokojnie.
- Jak to nie? – zapytała zirytowanym głosem podnosząc się do pozycji siedzącej. W tym momencie ból głowy uderzył ze zdwojoną siłą.
- Jesteś w mieszkaniu Marcina – odparł usłużnie Bolek, coraz bardziej rozbawiony – i na dodatek niekompletnie ubrana.
Dopiero teraz Janowska zauważyła, że pokazuje Bolkowi swoje nagie piersi. Wydała z siebie dziwny pisk i szybko zasłoniła się kołdrą.
- Co ja tu robię? I czemu jestem naga?
- Nie pamiętasz? – Bolek przesiadł się z fotela na brzeg łóżka. – Przyszłaś tu wczoraj i upierałaś się żebym uprawiał z tobą seks.
- Nie chcesz chyba powiedzieć… - zaczęła z niepokojem.
- Czemóżby nie? Jak na swój wiek masz jeszcze całkiem atrakcyjne ciało, a ja ostatnio pościłem…
- Ty draniu! Wykorzystałeś mnie! – wykrzyknęła wściekle rzucając w Bolka poduszką. Syknęła od nowej fali bólu głowy, który uderzył ze zdwojoną siłą.
- Sama żeś mi się wpychała do łóżka. Ja nie chciałem, ale ty byłaś uparta. Gorzej niż wrzód na dupie. Ja niestety nie jestem święty. Jestem zwykłym facetem z potrzebami i jeśli atrakcyjna babka sama mi się pcha do łóżka…
Janowska sapnęła gniewnie i zakopała się pod kołdrą odwracając tyłem do Bolka.
- Ale obciach – mruknęła. – I to w moim wieku…
- Powiesz mi co się stało, że aż tak się schlałaś?
Agentka przez chwilę milczała, w końcu odwróciła się i wychylając nos spod kołdry, zapytała niepewnie:
- Naprawdę myślisz, że jestem atrakcyjna?
- Jak na swój wiek masz jeszcze całkiem niezłe ciało.
- A skąd ty wiesz ile mam lat? – łypnęła na niego podejrzliwie okiem.
- Zakładam, ze coś koło czterdziestu pięciu.
- We wrześniu skończę czterdzieści sześć – odparła odruchowo.
Zapadła cisza. Janowska wyglądała jakby nad czymś intensywnie myślała. W końcu zapytała:
- I nie bujasz mnie?
- A chcesz się przekonać? – zapytał pochylając się nad nią tak, że ich usta prawie się ze sobą stykały.
- To dlaczego on mnie nie chce? – zapytała cicho, a w jej oczach pojawiły się łzy.
- Kto? – zdziwił się.
- Karol – wyszeptała, a z jej oczu popłynęły łzy. Bolek odruchowo je starł, jego serce ścisnęło się z żalu i niepokojącej myśli, która uderzyła w niego niczym obuch.
- Tak ci powiedział? – Pokręciła przecząco głową.
- Widziałam go jak wychodził z jakiegoś baru z inną.
- Może to tylko jakaś jego znajoma z którą był na obiedzie…
- Całował ją, a ona się nie broniła, wręcz kleiła do niego. – Oczy Janowskiej znowu się zaszkliły. – Była młoda, ładna, farbowana blondyna w mini, z nogami do szyi, nie to, co ja…
- Ty też jesteś niczego sobie, a tamta pewnie w twoim wieku będzie miała cerę sześćdziesiątki i na wpół łysą głowę od nadużywania farby do włosów i innego kosmetycznego badziewia.
- Myślisz? – Bolek pokiwał twierdząco głową, na co ona roześmiała się.
- Masz piękne, naturalnie kręcące się włosy o oryginalnym kolorze, do tego całkiem niezłe ciało, a Lolek jest dupkiem. Miałem go za innego człowieka, ale wychodzi na to, że myliłem się. Nie chciałem ci tego mówić, ale któregoś dnia zabrał mnie do klubu dla gejów. Wprawdzie nie próbował do mnie startować, ale dość szybko znalazł chłopaka, który nadstawił mu dupy.
- I mi o tym nie powiedziałeś?! Ty draniu! – wściekła uderzyła Bolka w ramię.
- Po co? Byłaś tak zakochana w nim, że byś mi nie uwierzyła. Pewnie nawet byś się na mnie obraziła, a tego akurat nie chciałem. Miałem nadzieję, że Lolek zmądrzeje, wychodzi na to, że jednak nie. – Westchnął ciężko.
- I co ja mam teraz robić? – zapytała płaczliwie. – Ja wciąż go kocham.
- Lepiej się odkochaj, bo tylko będziesz przy nim płakała.
- Myślisz, ze to takie proste – mruknęła – że pstryknę palcami i już nie będę go kochać. Nawet chciałam dla niego zrobić szalik. Moja świętej pamięci babcia mówiła, że najlepszy jest prezent nie tylko dany od serca, ale własnoręcznie zrobiony. Ona uwielbiała te wszystkie babskie robótki i z prawdziwą radością robiła dla nas różne swetry, skarpetki i kamizelki. Ja niestety nie odziedziczyłam po niej tego zamiłowania, ale mimo to chciałam zrobić dla Karola coś własnoręcznie. Postanowiłam więc szalik, bo on zawsze chodził z gołą szyją. Topornie mi to szło, ale jakoś szło. Już prawie skończyłam i taka dumna z niego byłam. I co ja mam teraz zrobić? – zapytała rozpaczliwie pociągając nosem.
- Dokończ go i daj Marcinowi, tak bez powodu. Na pewno się ucieszy. A o Lolku zapomnij. Skup się na pracy, jak będziesz miała dużo roboty, to nie będziesz miała czasu by myśleć o tym dupku.
- Nic z tego – mruknęła chowając się jeszcze bardziej pod kołdrą. – Nie mam już roboty.
- No weź nie mów, że byłaś taka szalona, że rzuciłaś tez robotę.
- Wcale nie musiałam. Sami mnie pewnie wywalili po tym jak przez tydzień nie przychodziłam.
- Bez jaj, chlałaś cały tydzień? – Bolek był zszokowany.
- No jakoś tak wyszło – wymamrotała już prawie całkowicie zakopując się pod kołdrą ze wstydu.
- Oj, Baśka, Baśka – westchnął – niezły z ciebie aparat. Nie posądzałem cię o coś takiego.
- A co ty byś zrobił, jakby tobie baba wycięła taki numer?! – wykrzyknęła podnosząc się. Jednak szybko przypomniała sobie o niekompletności stroju po tym jak wzrok Bolka zjechał z jej twarzy w dół. Zakryła się aż po samą szyję.
- Na pewno bym nie chlał cały tydzień. Nagadałbym jej do słuchu i zapomniał o niej.
- To nie takie proste. Nagadać mu nagadałam, ale zapomnieć nie potrafię. – Jej oczy znowu się zaszkliły.
- Wiesz, czas leczy rany. A przynajmniej większość z nich. Idź pogadaj z szefem, może jeszcze nie jest za późno i jakoś da się załatwić sprawę. A potem zajmij się robotą. A jak będzie ci Lolek przychodził na myśl, wtedy przyjdź do nas. Już my z Marcinem postaramy się żebyś o nim nie myślała.
- Kochany chłopak z ciebie – powiedział i przytuliła się do Bolka, tym razem nie przejmując się, że kołdra odsłoniła jej gołe piersi. – Ale tego, że mnie przeleciałeś i nic z tego nie pamiętam, to ci nie daruję! – wrzasnęła nagle i uderzyła go z całej siły w ramię.
- Ałć! – jęknął zaskoczony nagłą zmianą humoru Janowskiej i roztarł bolące miejsce. – Wcale cię nie przeleciałem.
- Nie kłam! Sam mówiłeś…
- Chciałem cię podenerwować trochę.
- No to ci się udało – warknęła zasłaniając się kołdrą i podciągając kolana pod brodę. – Tylko po cholerę.
- Żebyś drugi raz nie odstawiała takich numerów. Żeby taka fajna babka jak ty zachowywała się jak ostatni menel… - powiedział z dezaprobatą w głosie, na co Janowska zmieszała się.
- No co? Miałam powód – burknęła, na co Bolek tylko westchnął. - Jeśli mnie nie przeleciałeś, to czemu jestem goła i co robię w twoim łóżku? – zapytała zaczepnie.
- Jechało od ciebie gorzej niż ze śmietnika. Musiałem cię wykąpać. Jeszcze trochę a włosy by ci pewnie tak skołtuniło, że tylko obcięcie by im mogło pomóc. Potem musiałem cię jakoś zmusić byś położyła się spać. Wprawdzie są jeszcze dwa wolne pokoje, ale w żadnym z nich nie ma ubranej pościeli. Nie widziałem powodu robienia tego, biorąc pod uwagę, że Marcin nigdy nie przyjmuje żadnych gości. W pokoju Marcina nie mogłem cię położyć, zostało więc tylko moje łóżko. A że byłaś wyjątkowo namolna musiałem cię pocałować. Dopiero wtedy stałaś się w miarę spokojna, że udało mi się namówić cię na wypicie wódki po której w końcu usnęłaś. Ja przespałem się na kanapie. To wszystko.
- Ale obciach – jęknęła nakrywając głowę rękami. – Marcin teraz pewnie ma o mnie jak najgorsze zdanie.
- Marcin nic nie wie. Jak przyszłaś właśnie drzemał po obiedzie. Zanim wstał udało mi się wszystko sprzątnąć, a ty już spałaś. Jeśli więc teraz wyjdziesz, nic nie zauważy. Ubrania uprałem ci i wyprasowałem.
- Dzięki, ale nie mam siły. Głowę mi chyba zaraz rozwali. Dasz mi coś?
- Nie ma sprawy – odparł i wyszedł z pokoju. Wrócił chwilę potem z opakowaniem proszków przeciwbólowych i szklanką wody. Janowska spała na brzuchu z odsłoniętymi plecami. Rozbawiony postawił wodę i tabletki na stoliku i ostrożnie przykrył śpiącą, po czym wyszedł. Jeszcze tylko przyniósł ubrania kobiety i poszedł zabrać się za prace domowe. Pod ich wpływem kompletnie zapomniał o kobiecie. Przypomniał sobie dopiero gdy razem z Marcinem siedział przy obiedzie, a ona weszła do kuchni ziewając i przeciągając się.
- Mmm, jakie smakowite zapachy – stwierdził między jednym a drugim ziewnięciem. – Mogę się na nie załapać?
- Marta? – Marcin był zszokowany widokiem agentki. – A co ty tu robisz?
- Eeee – kobieta dopiero teraz zauważyła, że się zdemaskowała. Jej twarz momentalnie zbliżyła się kolorem do włosów. – No tego…
- Baśka była w pobliżu i spytała czy może u nas się przekimać, bo pada na pysk po całonocnej robocie, a nie ma siły dojechać do domu – Bolek pośpieszył z pomocą.
- No właśnie, usypiałam za kierownicą – powiedziała z ulgą. – A nie chciałam spowodować wypadku.
- Aha – stwierdził Marcin i wrócił do jedzenia.
- To jak, dostanę też porcję? – zapytała agentka siadając przy stole. Bolek bez słowa nałożył jej jedzenia na talerz.
Podczas całego posiłku rozmawiali na neutralne tematy, nie poruszając ani tematu obecności agentki ani ksiązki Marcina czy też innych, które w jakikolwiek sposób mogłyby być drażliwe.
- Dzięki za ratunek – powiedziała Janowska, kiedy Bolek odprowadzał ją do drzwi po obiedzie. – Na szczęście Marcin się nie kapnął. Wiszę ci przysługę.
- Wystarczy, ze na przyszłość nie będziesz odstawiać takich numerów, ani napastować facetów po pijaku. - Marta zaczerwieniła się z zażenowania. – I idź pogadaj z szefem o robocie. Będę trzymał kciuki, żeby wszystko dobrze się skończyło.
- Jesteś kochany – powiedziała całując chłopaka w policzek. – Cieszę się, że wtedy zaryzykowałam i dałam ci tą robotę. Mogę być spokojna, że będziesz dbał o Marcina jak o własne dziecko.
- Czy to oznacza, że mogę się uśmiechnąć o podwyżkę? – zapytał z żartobliwym błyskiem w oku.
- Bolek… - ze śmiechem pogroziła mu palcem i wyszła. Bolek wrócił posprzątać po obiedzie. Kiedy skończył, zajrzał do pisarza, czy tamten czegoś nie potrzebuje, ale, jak można było się spodziewać, tak był zajęty pisaniem, że zupełnie nie zwracał uwagi na kierowane w jego stronę pytania. Bolek jeszcze tylko przyniósł mu talerzyk ciastek na wypadek jakby naszła go ochota na jakąś przekąskę i poszedł oddawać się przyjemnemu lenistwu.