Połączeni 23
Dodane przez Aquarius dnia Maja 02 2015 13:11:44


Budząc się, wyczuł miękkość poduszki, tęsknił za tym. Spanie na twardej ziemi, nawet jak ma się koc pod sobą, nieraz bywało uciążliwe. Wtulił nos w materiał i wciągnął zapach jaśminu. Zapach swego męża. Jego ciało zareagowało prawidłowo, tak jak dawniej reagowało na zapach kobiety. Rozstanie sprawiło, że wiedział, czego chce i kogo pragnie. Wyciągnął rękę w poszukiwaniu męża, ale nikogo nie było. Dopiero wtedy zdobył się na otwarcie oczu. W łóżku był sam, a komnata była pusta, okryta szarością, co podpowiedziało mu, że musiało być późne popołudnie. Jak długo spał? Po przywitaniu się z mężem i rodzicami zdał raport z podróży i tego, czego się dowiedzieli, a później padł. Dopiero tutaj zmęczenie dało o sobie znać tak bardzo, że nawet nie pamiętał, jak znalazł się w sypialni. Nie, to pamiętał. Wrócił do niej z Aranelem, usiadł na łóżku, mąż coś mówił, ale on odleciał. Przeciągnął się i usiadł, ignorując napięcie w kroczu i to, czego oczekiwał jego członek. Tak dawno nie czuł przyjemności i spełnienia, że... Nie będzie o tym myślał. Poczeka. Poczeka na męża, aż ten będzie gotowy.
Wstał, nadal miał na sobie skórzane spodnie i lnianą koszulę. Marzył o kąpieli. Przeszedł się po pomieszczeniu i przez otwarte na balkon drzwi zobaczył siedzącą w fotelu postać. Czyli nie był sam. Aranel pozostał przy nim, a zapewne, nie chcąc mu przeszkadzać we śnie, ułożył się na zewnątrz. Całe szczęście, że było ciepło. Wszedł na balkon i serce mu szybciej zabiło. Małżonek spał z nogami podciągniętymi pod siebie i głową opartą o oparcie. Przechylała mu się na lewe ramię. Riven ukucnął przed śpiącą postacią i wyciągnął rękę, by odgarnąć kosmyki włosów z twarzy Aranela, ale nie cofnął ręki, gdy już to zrobił. Zatrzymał ją na srebrnych pasmach.
– Jesteś piękny – szepnął. – Tak piękny, nie tylko na zewnątrz, że rozświetlasz moje życie. Szkoda, że zaczynam to widzieć dopiero teraz. Dużo chciałbym dla ciebie zrobić, tylko nie wiem jak. Nie chcę cię przestraszyć. Twoja wrażliwość i delikatność zaczęły mnie onieśmielać. Nawet nie wiem, kiedy to się stało. Boję się cię skrzywdzić. – Nie mógł oderwać od niego oczu. Zachodzące słońce rzucało niewielkie refleksy złota i pomarańczy na lico męża. – Tęskniłem za tobą. Nawet nie wiesz, jak bardzo chciałbym, żebyś zasnął w moich ramionach i czuł się przy mnie bezpieczny – szeptał. Miał ochotę zanieść męża do łoża, żeby spał wygodnie, ale czuł, że Aranel sam wybrał sobie ten fotel i tu chciał się zdrzemnąć. Najchętniej by go obudził, ale patrzenie na śpiącego małżonka wlewało ciepło do jego serca. – Pójdę wziąć kąpiel, mogę nie pachnąć najlepiej. – Cofnął rękę z włosów męża. – A potem zjemy razem kolację i pobędziemy ze sobą.
Trochę się bał, że rozłąka mogła wywołać w Aranelu ponowny strach względem bliskości, chociaż powitanie świadczyło o czymś zupełnie innym, ale wolał nie robić sobie nadziei. Stanął na nogi i udał się w stronę łaźni, gdzie, nie wołając osobistego służącego, sam przygotował sobie kąpiel.

***


Przeklinał siebie, któryś już raz z rzędu za to, że prawie cały dzień przespał. Tak bardzo oczekiwał spotkania z Erkiranem, a tymczasem wrócił do wynajmowanej komnaty i zasnął. Rozumiał, że podróż, a ostatnio nie oszczędzali sobie, wykończyła go, lecz nie mógł sobie darować, że zmęczenie wygrało z pragnieniem złapania chłopaka w swoje ramiona.
– Co ja najlepszego wyprawiam? Zachowuję się jak zakochany sztubak. Litości, bogowie, mam już swoje lata – mówił do siebie, zakładając czyste ubrania. Drugą rzeczą, z powodu której chciał ujrzeć młodzieńca było to, że w pałacu zapytawszy o niego powiedziano mu, iż Erki jest chory. Dlatego nie wybiegł na jego powitanie, przecież na pewno dotarłaby do niego wiadomość o ich powrocie. Niepokoił go fakt, że chłopak zachorował. W tamtej dzielnicy byle głupstwo mogło zakończyć się czymś poważnym. Wiedział, co musi zrobić i nawet, gdyby bracia trzymali się rękami i nogami tamtego domostwa, to wyperswaduje im dalsze mieszkanie tam. Niby wiedział, że Erki chciał się stamtąd wynieść, ale mówienie o tym, a wykonanie ostatecznego kroku to dwie różne sprawy. Chociaż z nim i tak pójdzie łatwiej niż z Leteno. Ten to dopiero trzyma się rozpadającej się chałupinki, a do tego dochodzi jeszcze jego chęć zemsty. Nieważne, nie będą tam mieszkać i już.
Włożył noże i sztylet w sekretne miejsca w płaszczu i spodniach i nagle przystanął, kiedy zrozumiał, o czym myśli.
– Musiałem spaść z bardzo wysoka i to na głowę. Ja, Asmand Delreth, planuję takie rzeczy. – Skrzywił się, ale zaraz przed oczami ukazał mu się Erkiran. Jego roześmiana twarz. Ciało wyginające się w rozkoszy. Tamtej nocy chciał dać chłopakowi dobry pierwszy raz. Coś, czego on nie dostał. I da mu jeszcze więcej. Zarzucił kaptur na głowę, bardziej z przyzwyczajenia, osłaniając twarz, gdyż po mieście mógł już się poruszać swobodnie. Książę o nic go nie oskarżył. Wyszedł na korytarz, mijając przechodzącą gospodynię. Ta zatrzymała go, zanim się oddalił i zapytała, jak długo jeszcze pozostanie.
– Najwyżej kilka wschodów słońca. – Miał plan, a pewien dom na skraju miasta otoczony drzewami przywoływał go bardzo głośno. Pytanie, czy zamieszka tam sam czy z kimś. I tego dowie się tej nocy.

***


Riven wrócił do komnaty po tym, jak po kąpieli został ponownie wezwany na audiencję do ojca. Król miał wiele pytań w związku z ich podróżą przed tym, jak zamierzał wysłać posłańca do Risran, potwierdzając swą obietnicę połączenia dwóch krain i że zawsze będzie pomocny w potrzebie. Riven nie przepadał za teściem. Nie znał go, ale ktoś, kto traktuje Aranela źle, staje się jego wrogiem.
W komnacie zastał męża mającego na sobie długą, zwiewną tunikę, która okrywała jego pierś, biodra i uda, a pod nią nogi zostały osłonięte przez białe, luźne spodnie. Zauważył, że obok stoi zastawiony stół pełen jadła.
– Chciałem zjeść z tobą kolację sam na sam, ale nie zdążyłem przekazać rozkazów co do tego. Wracam i okazuje się, że mam tu kogoś, kto czyta w myślach.
– To chyba jestem ja. Nie chcę dzisiaj dzielić się tobą z nikim. – Aranel zdobył się na odwagę, by wypowiedzieć te słowa. Kosztowały go wiele, ale jak chciał zmienić ich stosunki, to musiał pokazać, że nie jest wystraszoną, małą istotą.
– To tak jak ja. Wiele tygodni rozstania sprawiło, iż zamarzyłem, aby spędzić z tylko tobą czas. Z nikim innym.
Aranel uśmiechnął się nieśmiało, nawet nie wiedząc, jak ten uśmiech działał na jego partnera.
– Agathe przygotowała wszystko i nakazałem jej nam nie przeszkadzać. Siadaj, proszę. – Młodzieniec przestąpił z nogi na nogę. Bardzo chciał ponownie poczuć uścisk ramion swego męża.
– Nie możemy pozwolić, żeby jedzenie się zmarnowało, ale najpierw chcę zrobić coś, co wolę robić, kiedy jesteśmy sami. Nie, żebym się ciebie wstydził, tylko po prostu pewne rzeczy powinny być... Wiesz, prywatnie...
Riven zaimponował Aranelowi tą nagłą i niespodziewaną nieśmiałością. Nie wiedział, czy to plan księcia, ale dzięki temu sam stał się pewniejszy. Pierwszy podszedł do niego. Wiedział, gdzie ten stoi po tym, skąd dobiegał głos. Wyciągnął rękę do przodu, a ta została złapana i skryta w ciepłej dłoni. Został przyciągnięty do większego ciała, o które się oparł, kładąc dłoń wolnej ręki na piersi męża.
– Nawet nie wiesz, jak tęskniłem, Aranelu. Nigdy nie przypuszczałem, że będę tęsknił za mężczyzną tak bardzo. – Saeros wtulił nos we włosy męża. Jego ciało zaczynało być głodne, właściwie to od dawna było. I nie chodziło tutaj o potrawy, jakie zastawiały stół. Bliskość partnera, jego ciepło i zapach działały pobudzająco na różne zmysły i instynkty. Ciało wołało ku bliskości. Bliskości, której jeszcze nie zaznali. Bliskości takiej, kiedy łączą się dwa ciała i uczucia, jakie zrodziły się niepostrzeżenie, tylko ciężko było mówić o tym głośno.
– Ja nigdy nie sądziłem, że ktoś będzie tęsknił. Pragnąłem być z tobą blisko przez te wszystkie dni.
– Jak blisko, Aranelu? – Zaryzykował pytanie Riven.
Zapadło milczenie i w komnacie dało się słyszeć ich coraz szybsze oddechy.
– Blisko. Chciałbym... – urwał, nie wiedząc, jak powiedzieć to, czego chciał. O czym nocami zaczął śnić.
To jedno słowo zaczęło krążyć po głowie Rivena. Blisko, ale jak bardzo? Jakkolwiek by to nie było, da mu to. Złożył pocałunek na jego skroni, a po chwili uniósł twarz młodszego mężczyzny i przesunął kciukiem po jego wargach. Te rozchyliły się nieznacznie, jakby w zaproszeniu. Puścił jego rękę i objął go w pasie, przyciągając do swego ciała. Zrobił to z lekką obawą, lecz kiedy nie wyczytał nawet nuty strachu w Aranelu, zdecydował się na pierwszy krok z wielu, o jakich marzył i jakich zamierzał dokonać. Niekoniecznie tej nocy, ale w ciągu następnych, jakie nadejdą. Musnął delikatnie wrażliwe wargi, a te poruszyły się powoli, badając nieśmiało drugą parę. Riven westchnął, czując w tym więcej niż budzące się pożądanie. Od Aranela biły niesamowite emocje, które zaczęły pieścić umysł Saerosa ledwie namacalnym dotykiem, ale pozostawiały po sobie ślad obecności.
Dla Aranela powolne muskanie się ust i ciepło męża pozwalały mu poczuć się bezpiecznie na tyle, by pozwolić na pieszczotę, wypełniając ją swymi uczuciami tak silnymi, że serce mu biło coraz mocniej, a ciało stapiało się w jedno z drugim ciałem, pomimo dzielących ich ubrań. Wciągnął powietrze przez nos, kiedy Riven wzmocnił pocałunek, łącząc ich usta w jedno i Aranel przekonał się, że to było coś, czego potrzebował niczym głodny chleba. Zacisnął palce na koszuli męża, a gdy koniuszek języka wsunął się między wargi, instynktownie je rozchylił, wpuszczając go do środka.
Ogień. Żar tak wielki ogarnął Rivena, że bał się, iż spłonie w chwili, w której znalazł się w jego ustach. Pragnął go smakować, bawić jego językiem, ssać, oplatać drugi organ i badać go długo, namiętnie. Zapragnął całować całe ciało partnera, a potrzeba kumulowała się w jednej części ciała, co jednocześnie upajało go, nie pozwalając się odsunąć, ale i dawało do myślenia, że Aranel nie jest gotów, nie dziś. Te dwie rzeczy walczyły w nim i rozsądek zaczął wygrywać z pożądaniem. Ostatni raz zassał się na jego języku, który po dłuższym czasie zaczął odpowiadać na zaczepki kolegi i odsunął się, na pożegnanie delikatnie kąsając dolną wargę męża.
– Chyba powinniśmy przerwać – wymówił te słowa z wielkim trudem.
– Dlaczego? – Chciał, żeby Riven się nie odsuwał, jego ciało i umysł tego pragnęły. Potrzebował go. Postanowił, że nie pozwoli swojemu strachowi na zwycięstwo. Też chciał być blisko ze swoim mężem, jak Terrik z narzeczonym. A sama myśl, co zrobił mu Riven tamtego ranka przed wyjazdem tylko potwierdzała potrzebę powtórki i czegoś więcej. Czegoś o wiele, wiele więcej.
– Bo jak nie przestanę, to nie będzie odwrotu. – Wsunął palce we włosy Aranela. – Będę chciał położyć cię w łożu i posiąść, przedtem pieszcząc tak długo, żebyś drżał w moich ramionach. – Obrazy w głowie, co by się działo sprawiły, że stał się twardy jak skała.
– To dlaczego tego nie zrobisz? – Policzki sparzyło gorąco i wiedział, że mąż widzi, jak zabarwiają się na czerwono. Na kolor, o którym opowiadano, że jest bardzo gorący.
– Nawet nie wiesz, o co prosisz, kochanie. – Nie przesłyszał się?
– Chyba wiem. – Wyciągnął rękę w górę i odnalazł policzek męża. Pogłaskał go. – Dziękuję, że dałeś mi czas i proszę cię, byśmy zaczęli od nowa. Niech tamta bolesna noc pójdzie w zapomnienie.
– Ale...
– Obawiasz się, że strach wróci. Może, chociaż teraz go nie czuję. Ja... Ufam ci. Chcę być w pełni twój. O ile mnie chcesz. – Sam odnalazł jego usta i złożył na nich pocałunek. Płonął ze wstydu i podniecenia.
Riven oddał pocałunek zdecydowany, że da mu wszystko to, co powinien dać od początku. Tylko teraz wreszcie dorósł. Tamto było za szybko, z przymusu. Tak nie powinno być. Nikt nie powinien wtrącać się do intymności innych, sprawdzać, czy już małżeństwo jest ważne. Zaczął myśleć o tym, ile związków zostało zaczętych od bólu takiego, jaki sprawił Aranelowi. I powziął postanowienie, aby znieść prawo sprawdzania konsumpcji związku. Stare prawo trzeba zmienić i zrobi to. Długo to potrwa, ale uda mu się to. Im się to uda. Nie był przecież sam.
Odsunął włosy Aranela i zszedł z pocałunkami na jego ucho. Pieścił je delikatnie, czasami biorąc płatek między zęby, ale nie gryzł go. Nie zrobi nic, co by sprawiło ból przyszłemu kochankowi. Ustami zabłądził na jego szyję, a dłoń podążyła ku pasowi, jaki przetrzymywał tunikę na ciele męża. Rozwiązał go, a poły ubrania rozsunęły się, sprawiając, że palce mogły dotknąć nagiej skóry. Ta płonęła, dając znak, że ciało Aranela potrzebuje ugaszenia i on zna na to sposób.
– Chcę. Jesteś pewny? – zapytał w razie, gdyby mąż jeszcze miał jakieś wątpliwości.
– Tak. – Czuł napięcie i twardość pomiędzy nogami.
Riven zsunął z jego ramion tunikę i oderwał się od jego szyi. Przesunął wzrokiem po jego torsie, a potem wsunął rękę pod kolana partnera, drugą obejmując jego plecy, po czym go uniósł. Aranel natychmiast objął go rękami wokół szyi i wtulił w nią twarz, zaciągając się przy tym zapachem skóry męża. Jego członek poruszył się na ten nowy element doznania.
Z delikatnością godną czegoś bezcennego położył kochanka na łożu i ponownie przesunął po nim wzrokiem, zatrzymując go na kroczu młodzieńca. Spodnie nie ukryły wypukłości będącej świadectwem tego, co Aranel czuł. Uśmiechnął się zadowolony, że na niego reagował. Przypomniał sobie, że tamtej nocy też tak było. Mąż był podniecony, a potem on wszystko zepsuł. Dziś tego nie zrobi. Będzie przy nim blisko i da mu wszystko. Powrócił do jego ust, delektując się ich miękkością i smakiem. Chciał go jak nigdy nikogo wcześniej.
Leżał rozłożony na pościeli, nad sobą czując żar bijący od mężczyzny, który go całował. Rękoma znalazł wejście pod luźną koszulę i podciągnął ją w górę, dając sygnał, że chce, by to zostało zdjęte. Pragnął poczuć jego skórę pod swoimi dłońmi. Nie wiedział, co miał dokładnie robić, ale obudził się w nim głos natury i ta sama podpowiadała mu różne rzeczy. Jęknął, gdy pocałunek został przerwany i wiedział, iż Riven uklęknął nad nim, aby pozbyć się górnej części ubrania. Po chwili poczuł jego palce na sobie. Muskały delikatnie skórę na piersi, a wrażliwa skóra pochłaniała dotyk z wielkim głodem.
Uklęknął nad nim okrakiem i badał opuszkami leżące ciało. Chłonął wzrokiem to, jak Aranel reagował na dotyk. Jak wygiął się, kiedy palce dotknęły różowych sutków, ale nie zagrzały tam długo miejsca, powoli głaskając ciało ku linii spodni i powrócił do góry. Robił to nie tylko po to, żeby napawać się reakcjami męża, ale też dlatego, aby go uspokoić, rozbudzić, bardziej zaprowadzić na granicę rozkoszy, z której pozwoli mu skoczyć za jakiś czas. Nie będzie się spieszył.
Miał ochotę wydobywać z siebie różne dźwięki, od westchnienia po jęki, ale przygryzł wargę, żeby być cicho. Nic nie mógł poradzić na to, że się wstydził. Wiedział, że mąż go widzi i tam, poniżej pasa, też. Bolało go tam, ale to był przyjemny ból, a spodnie tylko utrudniały sytuację.
– Nie zagryzaj wargi. Nie powstrzymuj się przed okazaniem tego, co czujesz – szeptał Riven, do rąk dołączając swoje usta, co sprawiało, że książę Adantin nie potrafił być spokojny. – Jesteś ze mną, nikt cię nie widzi, nie słyszy, nie musisz się niczego obawiać, wstydzić. Jesteśmy tylko my. – Gorącym oddechem owiewał każdy kawałek całowanej skóry. – Mnie będzie przyjemnie słuchać twoich jęków, kochanie. – Tak łatwo mu przychodziło mówić „kochanie”, co wprawiało go w zadowolenie. Językiem zatoczył kółeczka wokół sutka, a drugim zajęły się palce, pocierając go lekko. Wycofywał się do tyłu, schodząc wargami coraz niżej i wtedy drogę zagrodził mu materiał. Miał ochotę warknąć na przeszkodę, musiał się jej pozbyć, ale wcześniej oblizał się i trącił nosem wybrzuszenie. Wtedy Aranel stracił kontrolę. Jego biodra same powędrowały do góry, a z ust wyrwał się przepiękny dźwięk. W nagrodę wtulił twarz w jego krocze. Nie wiedział, czy gdyby nie materiał, zrobiłby to, ale teraz osłona pozwalała mu na pierwsze kroki do nieznanych mu pieszczot. Wszak pod nim był mężczyzna. I zaraz umysł mu podpowiedział: twój mężczyzna.
– Mój.
Aranel usłyszał to słowo i uśmiechnął się. Serce chciało mu wyskoczyć z piersi, a ciało było rozgrzane jak piec w mroźne dni, a może i bardziej. To, co się z nim działo, było cudowne. Dotyk w intymnym miejscu pozwalał mu odczuwać głębiej, ale i sprawiał, że pragnął więcej. Dotknął dłońmi włosów męża. Długie pasma łaskotały jego odkrytą skórę, a on zaczął je przesuwać pomiędzy palcami.
– Riven – westchnął niemal prosząco. Sam nie miał pojęcia, o co prosi.
Ten głos pełen błagania sprawił, że sięgnął do rzemieni, dzięki którym spodnie pozostawały na biodrach i zaczął je rozwiązywać. Jego członek pulsował w spodniach i wołał, by go uwolnić i zająć się nim, ale ignorował go tak długo, jak się dało. Tym razem nie on tu rządził. Ostatni sznureczek puścił materiał, a ten rozwarł się. Riven złapał jego brzegi i obserwując twarz męża, zsunął się z niego na tyle, by pozbyć się tego ubioru. Przeniósł wzrok na penisa, który się ukazał. Leżał na brzuchu z czerwoną główką i sączył soki, nawilżając ją i przygotowując na przyjemność. Nagle zapragnął spić ten przeźroczysty płyn i delektować się nim. Gdy miał już wolne dłonie, zaczął dotykać nimi nóg mężczyzny. Ponownie rzucił okiem na twarz Aranela. Policzki męża były pokryte ogromnymi rumieńcami, zarówno wstydu jak i pożądania, co mu się podobało. Mógłby go wprowadzać w taki stan już wiecznie. Żadna kobieta, z którą był, tak nie wyglądała. Tak nie przyciągała go do siebie, jak chłopak leżący w wielkiej potrzebie na pościeli. Chłopak, który był zdany na niego. Rozsunął mu nogi, a Aranel się spiął.
– Spokojnie, kochanie, powoli. Nigdzie się nie spieszymy. – Po tych słowach Aranel odetchnął i pozwolił sobie rozsunąć nogi, pomiędzy którymi Riven znalazł się w mgnieniu oka. Sunął dłonią po lewym udzie partnera i piął się w górę, a usta pokryły drugie udo, które zadrżało.
Płonął z gorączki i ze wstydu, że leży nagi przed nim i tylko na chwilę powrócił strach, że mąż go weźmie zbyt szybko. Uspokajający głos oddalił przeszłość. Nie wiedział, co zrobić z rękoma, więc zarzucił je nad głowę i złapał puchową poduszkę, aby ją ścisnąć, kiedy pocałunki na udzie zakończyły się i przeniosły w inne, potrzebujące miejsce. Do dziś pamiętał rękę męża na członku, a teraz to było coś więcej.
Przesunął językiem wolno po pachwinach partnera, wciągał jego zapach i sunął nim w górę, a potem w lewo. Uniósł głowę, patrząc na penisa, a potem polizał go od nasady do główki. Ten pomimo, że leżał, naprężył się, a brzuch Aranela poruszył spazmatycznie. Riven, chcąc czerpać i dawać jak najwięcej, chwycił twardy członek w rękę i uniósł go, a to sprawiło, że Aranel nie powstrzymał głośnego jęku, tym samym okazując jeszcze bardziej, że podoba mu się to, co robi. Zlizał przeźroczysty płyn wypływający z malutkiej dziurki i kilka razy okrążył językiem główkę.
Adantin wciągnął głęboko powietrze, nie bardzo mając szansę zrobić coś więcej, albowiem to, co właśnie mąż mu robił, przeszło wszystkie oczekiwania. Nie widział, ale czuł, że to jego język pieści mu to intymne miejsce, a potem pochłonęło go ciepło i zamknęło się na nim, sprawiając, że cała rozkosz płynęła do tego miejsca i kumulowała się tam.
– Riven! – krzyknął.
Riven wypuścił penisa z ust, pochłaniając go przed chwilą z ekscytacją, a wcześniej sądził, że będzie go to brzydzić. Nic, co wiązało się z Aranelem, nie mogło go brzydzić.
– Mam przestać? – zapytał, sądząc, że zrobił coś nie tak. Sam leżał na brzuchu, swoją męskość wbijając w łoże.
– Nie. To przyjemne, bardzo.
Saeros uśmiechnął się, powracając do tego, co robił, a mianowicie do objęcia ustami główki, a po chwili połowy członka. Podobało mu się, że pulsował w nim, a biodra chłopaka próbowały pchnąć do przodu, ale nie mogły, bo je trzymał. Poruszył głową, wsuwając i wysuwając męskość z ust. Włączył w to język, który oplatał główkę, by zaraz uderzać czubkiem w dziurkę, a po chwili dociskać się do trzonu. Nie był w stanie połknąć go całego, tak jak mu to robiono, ale nie przejmował się tym. Nauczy się tego. Nauczy się wszystkiego, żeby sprawiać rozkosz swojemu kochankowi, a zarazem mężowi.
Aranel zatracał się w tym, co dostawiał. Jego ciało szalało, umysł odpływał z krainę doznań, a uda same rozsuwały się coraz bardziej, jakby przygotowując się na przyjecie bioder mężczyzny pomiędzy nimi. Ale teraz młody książę nie myślał, co będzie później, ponieważ kumulacja pragnień zaczynała niebezpiecznie się w nim burzyć, jak wtedy, gdy pozwolił... nie dane mu było dokończyć swych myśli, gdyż w komnacie rozległ się krzyk.
Tak, tego też Riven mógł słuchać i smakować. To było kolejne świadectwo na to, że Aranelowi było dobrze. Nasienie męża wystrzeliło do jego ust i smakował je, połykając wszystko. Na początku, wiedząc, co zaraz się stanie, chciał dokończyć wszystko ręką, ale nie potrafił tego zrobić. I teraz wiedział, że dobrze zrobił, pozwalając mu dojść w swych ustach. Cały czas obserwował drżące ciało i twarz męża wykrzywioną w nieziemskiej rozkoszy i mógłby dojść od samego patrzenia na to piękno, które było jego. Po uspokojeniu się Aranela, uniósł się i oparł dłonie po bokach głowy męża.
– Jesteś piękny.
Słysząc to, zarumienił się bardziej, jeżeli to możliwe. Odetchnął głęboko i wyciągnął rękę, by dotknąć Rivena. Natrafił na jego ramię, a stamtąd powędrował do szyi.
– Zawstydzasz mnie.
– Mówię tylko prawdę. Mogę cię pocałować?
– Nie pytaj, tylko całuj. – Zjechał ręką na jego plecy i wyczuł pod skórą napięte mięśnie. Podobały mu się. Była w nich siła, gdy się poruszały w chwili, w której kochanek pochylił się i ucałował jego usta. Wyczuł jakiś nieznany mu smak i nie zajęło mu długo zorientowanie się, co to jest. Jeszcze bardziej się zawstydził, a to mu przypomniało, co dalej może się zdarzyć. Zebrał w sobie odwagę i przesuwał rękoma po plecach męża, a ten zamruczał, czując na kręgosłupie pieszczotę. Opadł bardziej na niego, odsuwając biodra, aby go nie wystraszyć. Riven wciąż nie był pewny, czy Aranel pozwoli mu na to, o czym tak ostrożnie wspominał.
– Och. – Stęknął Saeros, chowając twarz w szyi męża. – Jesteś wspaniały. Tak bardzo cię pragnę. – Chciał być w nim, z nim lub zwyczajnie dojść. Jego jądra rozsadzał ból i potrzebował ulgi. Zaczął go ponownie pieścić, całować, rozbudzać. Aranel miał dopiero dwadzieścia wiosen, więc zareaguje szybko na kolejną porcję przyjemności. Jego mąż był taki młody, niedoświadczony, a on miał już za sobą przygody, wiele przygód i nie miał co się chwalić.
Młodzieniec przyjmował z ekscytacją kolejną dawkę głaskania i nie tylko. Zaspokojenie mijało, ustępując miejsca nowej fali pożądania.
– Aranelu, bardzo bym chciał... Bym chciał się z tobą połączyć całkowicie.
– Przecież mówiłem, że chcę być twój. – Nastawił się do pocałunków. I do dłoni na swoim twardniejącym członku.
– Wiesz, co to oznacza.
– Dam radę. Ufam ci. Tylko...
– Tylko?
– Nie zrób tak, jak wtedy.
– Nie zrobię. Tym razem będę myślał. Myślał o tobie. – Musiał się nim zająć i do końca się rozebrać. Zsunął się z niego i sięgnął do spodni. Rozpiął je, a wtedy członek wyskoczył z nich i uderzył Aranela w biodro. – Wybacz – powiedział Riven, widząc jego zaskoczenie. Chciał się odsunąć, ale zatrzymały go słowa:
– Mogę go dotknąć?
Jeżeli oni w przyszłości będą tak się pytali, czy mogą coś zrobić, oszaleje. Ułożył się na boku i przyciągnął męża do siebie. Chwycił jego rękę i zaprowadził do męskości.
Zacisnął dłoń na trzonie, a prąd przeszył go od stóp po czubek głowy. Penis męża był twardy, gorący i mokry. Przesunął po nim dłonią.
– Widzisz, co ze mną robisz? – Objął go i szeptał mu do ucha. – Podoba mu się to, co robisz.
A Aranelowi podobało się, że jego mąż drży.
– Jeżeli jesteś zdecydowany, bym był w tobie, to musisz przerwać, gdyż niedługo dojdę, a chciałbym to zrobić w tobie. Tutaj. – Wsunął palce pomiędzy jego pośladki i odnalazł krąg zaciśniętych mięśni. Potarł je. Pamiętał, jak ciasno tam jest.
– Chcę, byś to zrobił. Długo nad tym myślałem. Odpędź moje demony. – Cokolwiek się będzie działo, wytrzyma. Przecież Riven już dobrze go traktuje, nie będzie jak ostatnio, a jak da radę, to Terrik mówił, że to jest bardzo przyjemne. – Chcę być wolny od strachu. Chcę być twój. I chcę poczuć, co znaczy kochać się.
Po tych słowach da mu wszystko. Położył go na plecach, nie przestając całować i dawać otuchy, odpędzając strach. Z szafki wziął mazidło, którego użył ostatnim razem i nabrał je na palce. Jedną z nóg męża położył sobie na ramieniu i nachylił się. Szeptał do niego uspokajające słowa, zapewniał, że jest piękny, kiedy palcami zawędrował pomiędzy jego pośladki. Nie wsuwał w niego na siłę niczego, tylko pocierał okolice na tyle długo, że Aranel się rozluźnił i sam szukał tej dziwnej pieszczoty.
– Wsunę pierwszy palec. To tylko palec. Zawsze możesz powiedzieć, że mam przestać.
Riven zrobił to, co mówił i poczuł, jak coś się w niego wsuwa. Nie bolało, ale nie było to przyjemne, jednak nie powstrzymał męża przed wtargnięciem.
– Szzzz, to tylko palec. Spokojnie. Poczekamy, aż się przyzwyczaisz. Poruszam nim trochę.
Pieścił go powoli do chwili, aż partner był gotów na więcej, otwierając się na niego. Początek przy wsuwaniu każdego z palców był trudny, młodzieniec się spinał, ale zaraz kojący głos odprężał go. I wtedy to się stało, trafił w splot mięśni, o których sam czytał. Aranel krzyknął, odrzucając głowę do tyłu, dysząc jak po długim biegu.
– Co to było? – zapytał zaskoczony. Dziwne uczucie przemieniło się w coś, czego się nie spodziewał. Pragnął nastawiać się do tego czegoś i chciał, żeby te palce w nim były i wbijały się w niego.
– Podobno to coś sprawia, że widzi się gwiazdy w środku dnia. – Nie przestał poruszać w nim palcami, przygotowując go dokładnie. Rozwierał je w nim, wsuwał i wysuwał oraz marzył, że niedługo się tam znajdzie. I wiedział, że ten moment nadchodził, ponieważ Aranel wił się coraz bardziej, zapominając o wstydzie. O tak, ten chłopak był gorący, trzeba tylko to z niego wydobyć i on się o to postara.
– Riven, Riven, Riven. – Saeros odczytywał wzywanie jego imienia jako błaganie. Spojrzał w dół, męskość Aranela ponownie była twarda.
– Kochanie, teraz dostaniesz coś więcej, spokojnie, nie bój się. – Wysunął z niego palce, sprawiając, że Aranel poczuł się pusty.
– Nie boję, nie chcę się bać. Zrób to – poprosił, wyczuwając wahanie męża. Szósty zmysł podpowiadał mu, że Riven się denerwuje. – Jestem zdecydowany i już nie taki głupi, jak wcześniej. Dam sobie radę. - Jego klatka piersiowa unosiła się szybko.
– W porządku, postaram się...
– Nie mów, tylko to zrób. – Cały był rozgrzany i nie do końca wiedział, czy przezwycięży to, co już w nim narastało, ale ciało zwyciężało w swoich potrzebach. Chciał połączenia się z mężem. Pragnął poznać wszystko to, co się z tym łączy i teraz Riven był inny. – Ufam ci. – I wtedy to poczuł. Coś dużego naparło na niego, ale nie przekraczało od razu granicy. Krążyło wokół, pobudzając receptory nerwowe.
– Otwórz się dla mnie. Wpuść mnie. – Głos pożądania wołał Rivena do pchnięcia i przedarcia się przez mięśnie, a później poruszania się w ciasnym tunelu do utraty tchu. Tym razem jednak nie da się zawładnąć pragnieniu. Nie oślepi go to, czyniąc z niego kata dla kogoś tak delikatnego, jak mężczyzna pod nim. Przytrzymał jego udo, które nadal spoczywało na ramieniu i przystawił się do odbytu kochanka. Bardzo powoli napierał na niego i wsuwał. Aranel nie chciał go wpuścić i się zacisnął.
Czując to niczym uderzenie pioruna, powróciły wspomnienia i dał się pokonać panice. Zamiast przyjemności zaczął odczuwać tamten ból, strach, krew. Spiął się cały i zastygł bez ruchu.
Riven widząc, co się dzieje, pochylił się nad nim i zaczął obcałowywać mu twarz.
– Kochanie, spokojnie. Mogę się wycofać. – Chociaż to byłoby trudne, gdyż już główka przedarła się do wnętrza partnera, ale mógł wysunąć się z niego.
– Nie rób tego. – Zacisnął ręce wokół szyi kochanka. – Jak teraz tego nie zrobisz, to na zawsze pozostanę strachliwym księciem, który nie zazna cielesnej miłości – powiedział pewnie Aranel.
– To posuwamy się dalej. – Wszedł głębiej kawałek po kawałku, a twarz męża wykrzywiała się w bólu. – Kochanie, zaciskasz się. Uspokój się. Jeszcze trochę. – Zdecydował się zrobić to jednym szybkim pchnięciem i oszczędzić powolnych tortur.
– Aaaa – krzyknął Adantin, a z oczu popłynęły łzy.
– Wybacz, kochanie. Masz już to za sobą. – Scałował mokre krople. Nie poruszał się, dając mu czas. Przylgnął tylko do niego i owinął swe biodra jego nogami. – Już jestem w tobie. Zaraz ból minie. – Chciałby mu tego oszczędzić. To była jego wina, że Aranel tak reagował. Młodzieniec pamiętał za bardzo tamto zdarzenie i nie potrafił się rozluźnić, a i on nie umiał doprowadzić do tego, żeby ekstaza wyszła na pierwszy plan. Tak wiele musiał się jeszcze nauczyć. Teraz mógł tylko leżeć na nim i go całować.
Odpędzał złe myśli od siebie, przywołując miłe chwile z tym mężczyzną i przypominając sobie, że Terrik wspominał, iż to strach może potęgować ból. Starał się kierować na inne tory swój umysł, bo to on w danej chwili był główną przeszkodą.
– Szzz. Chcę, by było ci dobrze, kochanie.
Och, zaczynał uwielbiać to słowo. W ustach Rivena brzmiało czule. Nie łudził się, że oznacza to, o czym marzył, ale nadzieja w nim rosła. Napięcie w mięśniach minęło. Przeszłość odsuwała się daleko. Teraz czuł na sobie rozgrzane ciało męża, jego dotyk i jak ten człowiek go wypełnia, a ból mija po tym, jak ciało przyzwyczaiło się do intruza wewnątrz.
– Tak, kochanie. – Obserwowanie reakcji małżonka, jak z twarzy znika cierpienie, było ekscytującym wrażeniem. Spróbował się poruszyć. Wysunął się odrobinę i wsunął, a nie widząc sprzeciwu, zrobił to ponownie. Podparł się na jednym łokciu, a drugą rękę skierował w tył i zaczął głaskać go po udzie. Aranel zadrżał. I Riven miał ochotę skarcić siebie, że tylko leżał, zamiast kierować myśli męża na przyjemniejsze tory. Powinien go głaskać, tak jak robił to teraz. Przecież wcześniej pieścił jego uda i kochanek reagował na to ochoczo. Powinien zrobić coś jeszcze. Cóż, będzie miał czas, by poznać ciało męża i nauczyć się go.
Dziwne rozpychanie z kolejnym pchnięciem nie było już nieprzyjemne, a późniejsza dłoń na jego bardziej miękkim niż twardym członku sprawiała, że poczuł się inaczej. Lepiej i jakoś dobrze mu się się robiło, a gorąco ponownie zaczęło nim władać. Przyjemność wracała z nową siłą. Powolne ruchy bioder sprawiały, że zaczął je przyjmować z rozkoszą, a czas, jaki mijał, był bardzo cennym doświadczeniem i nauką, co miał robić, by kolejny raz nie był rzeczą straszną. Z mijającym czasem stawał się coraz bardziej świadomy swojego ciała, ale głuchy na jęki i westchnienia, jakie wydawał. Na swoje odgłosy, bo te pochodzące od Rivena słyszał doskonale. Nawet się nie spostrzegł, jak sam dołączył do tych pchnięć, wychodząc naprzeciw nim, wbijając pięty w pośladki męża i dociskając do siebie, jakby chciał poczuć go głębiej.
Riven przyspieszał z każdym ruchem widząc, że Aranelowi jest dobrze. Upajał się widokiem partnera. Te lekko rozchylone usta wyrzucające z siebie różne odgłosy, czerwone policzki, lśniąca od potu skóra, ręce pieszczące go po plecach, drapiące paznokcie, po których może zostaną ślady i członek ściśnięty pomiędzy ich ciałami stanowiły centrum świata. Biodra robiły coraz mocniejsze i chaotyczne ruchy, a ciasny, jedwabisty tunel wchłaniał go w siebie, prowadząc ku szaleństwu.
Cudownie było czuć go w sobie. Rozumiał, że nie miał się czego bać. Riven dał mu to, czego pragnął. Mężczyzna sięgał jego wnętrza głęboko, taranował je, dając niezmierzoną rozkosz. Czuł jego wzrok na sobie, właściwie wszystko czuł. Nie musiał widzieć oczami, aby wiedzieć, co się dzieje. Przecież do tego nie potrzebował oczu. Każdy wypełniający się przyjemnością nerw posyłał go ku czemuś, co się w nim kumulowało i podążało ku wybuchowi. W pewnej chwili Riven trafił ponownie w tamto wspaniałe miejsce i Aranel mógł już tylko poddać się całkowicie kochankowi, wijąc się pod nim w spazmach, jakie w nim szalały.
– Och. Mmmmnnnn.... tak. Rób tak. Rób mi dobrze, Riveeeen. – Słowa same wyleciały z jego ust. Nie czas na wstyd, kiedy biegł już ku spełnieniu. Ostatnie pchnięcie sprawiło, że prawie zawył, kiedy przez jego ciało zaczął przebiegać orgazm i w końcu wydostał się z niego, zalewając ich brzuchy. Siła, jaką wtedy dostał sprawiła, że zacisnął się całym ciałem na kochanku, przyklejając go do siebie jeszcze mocniej. Był bardzo zaskoczony, że przyjemność się nie kończy, tylko trwa i chciał to wiecznie powtarzać.
Długo trwało, zanim Aranel całkiem się rozluźnił i mu się oddał, ale warto było czekać na coś tak pięknego. Chłopak ścisnął go z całej siły, zakleszczając przy tym jego członek i kiedy tylko skończył szczytować, Saeros sam oddał się temu, co tak usilnie powstrzymywał, by wpierw dostarczyć rozkoszy mężowi. Ukrył swój krzyk, wpijając się w usta męża i wbił w niego kilka razy, a potem rozlał się w nim z wielką ulgą, gdyż napięcie, jakie odczuwał, prawie go rozrywało. Przerwał pocałunek i zdyszany ukrył twarz w szyi męża. Nie chciał go opuścić, najlepiej zostałby w nim na zawsze. Zresztą, nie miał sił, by się ruszyć. Oddychał tylko głęboko. Uśmiechnął się, kiedy Aranel zaczął drapać go po głowie.
– Mógłbym tak zostać.
– Zostań.
– Nie chcę cię przygniatać, kochanie. – Z trudem wysunął się z niego i ułożył się obok, od razu przygarniając go w ramiona. – Nic cię nie boli?
– Nie, nic. – Przytulił się do niego. Poczuł, jak wypływa z niego nasienie męża. Powrócił wstyd.
– Co jest?
– Nic.
– Wstydzisz się. Wiesz, że nie musisz. – Ucałował go w skroń.
– Potrzebna mi kąpiel.
– Nie przeszkadza mi, że jesteśmy brudni.
– Ale ja... – Jak miał mu to powiedzieć?
– Co ty? – Saeros pomyślał, o co może chodzić, gdyż partner milczał i dotarła do niego prawda. – Poczekaj. – Odsunął się i wstał.
Aranel nie wiedział, co się dzieje. Odczuł niepokój. Dlaczego mąż go zostawia i odchodzi? Ale po niedługim czasie poczuł na swoim ciele wilgoć i ciepłą szmatkę. Riven go mył. Najpierw jego brzuch i krocze, a potem sięgnął w tamto miejsce.
– Nie rób.
– Szzzz. Jestem twoim partnerem i mam o ciebie dbać, tak samo, jak ty o mnie. Przed chwilą krzyczałeś w moich ramionach najpiękniejsze pieśni, a to, co teraz robię, nie przynosi ci dyshonoru. – Umył go pomiędzy pośladkami i zaraz ponownie położył się przy nim, okrywając ich pierzyną. – Było cudownie, Aranelu.
– Mnie też. – Co on takiego mówił w czasie, jak Riven go posiadł? I przypomniał sobie, a potem już tylko palił się z zażenowania, wprawiając męża w słodko brzmiący dla ucha śmiech. Zmęczony zasnął, przytulając się do ciepłej piersi męża.

***


Asmand siedział przy boku śpiącego Erkirana. Miał nadzieję, że chłopak szybko wyzdrowieje. Leteno mówił, że medyk z pałacu badał chłopaka i odkąd pracuje, to stać ich na medykamenty, ale i tak się martwił.
– Powiedziałeś mu?
– Nie – odpowiedział Leteno i jakoś zniósł mrożący krew w żyłach wzrok. – Nie powinien wiedzieć. To moja prywatna sprawa.
– Jego też. I tak się dowie, a jak mu nie powiesz, to kto inny to zrobi. Szybko rozgryzłem twoje uczucia. Inni też to zrobią.
Leteno oparł się o ścianę z naburmuszoną miną, pogrążając się w swoim świecie. Lepiej by było, żeby te słowa padły z jego ust, chociaż wolałby je ukryć w sercu na zawsze.
Asmand odwrócił wzrok od chłopaka, ponieważ Erkiran się budził. Jego piękne oczy ukazały się, kiedy zasłona powiek podążyła do góry. Od razu oczy wbiły się w siedzącego przy nim mężczyznę i rozszerzyły. Erkiran poderwał się, rzucając na szyję mężczyzny.
– Wróciłeś – powiedział płaczliwym głosem, a potem Delreth poczuł wilgoć na swojej szyi.
– Wróciłem i nigdzie nie zamierzam się wybierać.