Rally 20
Dodane przez Aquarius dnia Kwietnia 03 2015 21:03:43


Podróż do Oslo była jedną z najgorszych w życiu Krystiana. Połączenie Aleksandra i Poli w jeden front „pośmiejmy się z Krystiana”, doprowadzały go do furii. Para całą drogę rozmawiała o nim niemal jakby go tam nie było. Nie znalazł sposobu, żeby ich zamknąć. Nawet groźba strzelenia focha nie podziałała. W końcu w Berlinie nie wytrzymał i przesiadł się do tyłu, wpuszczając siostrę na swoje miejsce. Bawili się doskonale. Z ulgą przyjął koniec drogi. Wysiedli pod kamienicą i zaczęli wyciągać bagaże.
- Ej... W trójkę mieszkamy tu? – Spytała dziewczyna.
- I tak prawie cały czas spędzam tutaj i połowa moich rzeczy jest tu, więc...
- To znaczy, że twoje mieszkanie jest puste?
- Praktycznie tak.
- To ja chcę tam! – Pola ucieszyła się.
- Sama?
- Tak! Proszę pozwól mi! – Uczepiła się brata, robiąc słodkie oczy. Nie musiała go długo przekonywać, bo Krystian szybko przemyślał to, co działo się w samochodzie. Wręczył jej klucze do mieszkania i wozu, który stał zaparkowany pod kamienicą. Chwilę później znowu był sam ze swoim kochankiem.
- Więcej się z nią nie spotkasz – Pogroził mu palcem na chwilę przed pocałunkiem.
- Przecież jest urocza...
Następne dwa tygodnie należały do tych z kategorii „chwilo trwaj”. Morderczy duet najwyraźniej wygadał się w drodze do Oslo, więc teraz byli naprawdę fajni. Tomas złamał się pod naporem ich namów i dał im wolne od treningów i spokojnie mogli zająć się zabawą. Aleks wyciągnął ich za miasto na snowboard, chodzili na ukochane przez dziewczynę zakupy, jadali razem kolacje, chodzili na szalone imprezy. Pewnego wieczoru, gdy Pola już pojechała do mieszkania i para została sama, Aleks zaproponował adoptowanie córeczki, bo jak Pola wyjedzie to będzie mu jej brakowało. Po skutecznej fizycznej perswazji Krystiana, zrezygnował z tego pomysłu.
- Więc nie chcesz mieć ze mną dziecka, tak? – Westchnął z teatralną rozpaczą, wychodząc z łóżka.
- Do tego trzeba być małżeństwem – Zaargumentował rzeczowo chłopak. Sasza zmierzył go wzrokiem i podszedł do komody. Wyciągnął coś z niej i wrócił do kochanka.
- Co masz – Podniósł się pilot, zaglądając mu w ręce.
- Pamiętasz jak powiedziałem, że pasek jest twoim pasem cnoty? – Błysk w oczach Aleksa wzbudził w nim podejrzenia. Czyżby kupił do niego kłódkę?
- Noo....
- Znalazłem coś lepszego – Rozłożył pięść, na której leżały dwie obrączki. Krystianowi urosły oczy i otworzył usta
- Kupiłeś nam obrączki?!
- Może nie obrączki, ale... nie musisz jej nosić, jeśli nie chcesz... – Jego pomysł nagle wydał mu się idiotyczny. Cofnął rękę, z zawstydzoną miną, zastanawiając się jak to odkręcić.
- Nie! – Rzucił się na niego Krystian, przygniatając go do materaca – Źle mnie zrozumiałeś! – Rozwarł jego pięść, zabierając jedno kółeczko. Były świetne, różne, ale ze wspólnym motywem i och... – Są cudowne – Chwycił jego rękę i założył mu obrączkę. Nadal niepewny Aleks zrobił to samo, obserwując uważnie reakcję chłopca. Krystian uśmiechnął się tak, że aż rozświetliły mu się oczy. Położył się na nim, przytulając najmocniej jak umiał. Nagle podniósł się i spoglądając na swoją dłoń wypalił – To znaczy, że nigdy więcej przygodnego seksu?!
Kiedy następnego dnia mieli odwieźć nastolatkę na lotnisko, Pola zobaczyła ich nowe ozdoby i zrobiła wieś na całą ulicę. Zrównoważeni Skandynawowie zszokowani patrzyli na wybuch entuzjazmu małej kobietki, która szalała, rzucając się to na jednego to na drugiego mężczyznę, z którymi stała.
Dojeżdżali już na Gardermoen, kiedy Krystianowi zrzedła mina.
- Co? – Spytał w końcu Aleks, zauważając jego smutek.
- W sumie nic
- Nie ma „w sumie nic”. Jeśli ja mam się tłumaczyć, to ty też – Przerwał mu surowo Sasza.
- Nie miałbyś… – Zamyślił się chłopak – Chciałbym... Może mógłbym odwieźć ją do Polski? – Wydukał w końcu.
- Samochodem? – Kierowca zmarszczył brwi.
- No... – Nastolatek zerknął na siostrę, która przygryzając wargi, patrzyła na niego z nadzieją. Aleks uśmiechnął się półgębkiem i zerknął na nią w lusterku.
- A nie mówiłem, że sam na to wpadnie?

Sasza delikatnie próbował obudzić chłopca, śpiącego na tylnich siedzeniach. Wyjechali z Poznania nad ranem i teraz Saszę dopadło zmęczenie. Jechali krótko, ale dwa tygodnie szaleństw, braku snu i tysiące przejechanych kilometrów, sprawiało, że nagle poczuł się bez sił. Krystian ocknął się i bez słowa zamienił się z partnerem. Wyjeżdżali z Gorzowa, kiedy nastolatek zauważył, że Aleks zasnął z tyłu jak kamień. Obiecał obudzić go przy granicy, więc mógł spać. Stanął na światłach i spojrzał na tablice informacyjną. W lewo na Świecko. Spojrzał jeszcze raz na spokojną twarz Aleksandra. Kierunek: dom.
Dwie godziny później role odwróciły się. Krystian zgasił silnik i wysiadł z auta. Otworzył tylne drzwi i nachylił się nad kochankiem, całując go czule w czoło.
- Już? – Usłyszał jego zaspany głos.
- Wysiądź słonko – Chłopak pogłaskał go po włosach, próbując obudzić. Mężczyzna powoli otworzył oczy i usiadł. Nadal półprzytomny wysiadł z auta.
- Krystian... – Jego głos stężał – Co to ma być? – Nastolatek zauważył, że kierowca zaczyna drżeć.
- Nie denerwuj się... – Zrobił krok w jego stronę, ale Alek stanowczo odsunął się.
- Co to ma być? – Cedził słowa przez zęby, starając się, żeby o siebie nie klekotały. Stali tuż pod jego klatką. Pod blokiem na jednym ze Szczecińskich osiedli.
- Aleks proszę cię... – Krystian wystraszył się reakcji partnera. Nie myślał, że aż tak źle zareaguje.
- Przestań – Cofnął się jeszcze o krok, nie patrząc ani na niego, ani w stronę swojego starego mieszkania.
- Daj mi wytłumaczyć...
- Nie ma co tłumaczyć! Coś ty sobie myślał? Że mnie tu przywieziesz, ja się wzruszę twoim płaczliwym tonem i wpadnę rodzicom w ramiona? – Sasza krzyczał, nie zważając na kilka głów, które pojawiło się w oknach i podejrzliwie zerkających przechodzących ludzi.
- To nie tak!
- A kurwa jak?! Skąd wiedziałeś, że tu...
- Moja babcia pracuje w urzędzie meldunkowym.
- Jak... Jak ty mogłeś... – Spuścił z tonu – Jak mogłeś mi to zrobić? Co sobie myślałeś? – Zacisnął szczęki i podszedł do bagażnika. Zanim przerażony Krystian zdołał zrobić cokolwiek, kierowca wyciągnął z wozu jego plecak, kurtkę i odjechał, zostawiając go pod klatką.
- Aleks! – Chłopak krzyknął za nim, próbując dogonić odjeżdżającego Land Rovera – Aleks, nie zostawiaj mnie tu! Daj mi wytłumaczyć! – Samochód zniknął za skrzyżowaniem i już nie dało się nic zrobić. Po pierwszym szoku, do Krystiana dotarła beznadzieja sytuacji. Cofnął się, żeby pozbierać swoje rzeczy, w torbie znalazł komórkę i szybko wybrał numer kochanka. Próbował kilkanaście razy, ale za każdym połączenie było odrzucane. Załamany usiadł na ławce pod blokiem. Nie wiedział, co ma ze sobą zrobić. Nie wiedział, co planuje Sasza. Nie wiedział, co sobie myślał... Nie chciał zmuszać go do konfrontacji z rodzicami, ale po prostu wydawało mu się, że skoro będą tu razem, to kierowca da radę zmierzyć się z własną przeszłością.
- Przepraszam – Dopiero po chwili usłyszał kobiecy głos.
- Tak?
- Krystian Szejna? – Kobieta bez pytania dosiadła się do niego.
- Tak. Mogę jakoś pomóc?
- Nie wiem – Chłopak podniósł wzrok, żeby zerknąć na dziwnego natręta – Maria Ratowicz – Wyciągnęła w jego kierunku rękę. Nastolatek zamarł. Jak w transie uścisnął jej dłoń, trwając w milczeniu.
- Może wejdziemy do domu? – Zasugerowała, wskazując głową na wścibskie kobiety w oknach.
- Nie, nie mogę – Zdecydowanie odmówił.
- Mojego męża nie ma, jest na morzu – Krystian spojrzał na nią zdumiony. Skąd wiedziała, że o to mu chodzi?


- Jesteś pilotem Saszy, prawda? – Podała mu filiżankę
- Tak. Od wypadku we Włoszech – Przytaknął – Wie pani, że miał wypadek? – Upewnił się.
- Tak – Kobieta podeszła do szafy i spomiędzy pościeli wyciągnęła album i podała mu. Chłopak otworzył go i westchnął zdziwiony. Tu było wszystko, co dotyczyło Aleksa. Wycinki z gazet, nie tylko polskich, tabele z wynikami wszystkich rajdów, jego zdjęcia, wszystko... Cała kariera Saszy w pigułce. Kilka ostatnich stron poświęconych było ich wspólnym sukcesom, a ostatnia fotografia przedstawiała cios Aleksa z komentarzem dziennikarza „Rajd dżentelmenów zamieniony w ring bokserski”. Chłopak spoglądał to na nią, to na wykrzywioną w złości twarz kierowcy. Nie wiedział, co o tym myśleć – Podobno przywiozłeś tu mojego syna – Odezwała się w końcu Maria. Pilot pokiwał głową. Kobieta posmutniała – Czy wy...
- Czy jesteśmy razem? – Zapytał ze złością. Jeśli chodziło o ich związek wstępował w niego lew – Tak.
- A... – Maria nie wiedziała jak zadać pytanie, które ją dręczyło – Czy... Kochasz go? – usiadła na krześle obok niego, przyciągając do siebie album. Zdziwiony nastolatek przytaknął – Czy Sasza jest z tobą szczęśliwy? – Krystian zamyślił się.
- Do dzisiaj myślałem, że tak – Zerknął na obrączkę – Ale po tym... Nie wiem, co dalej będzie. On nie chce was znać, a ja...
- Dziwisz mu się? – Kobiecie oczy zaszły łzami
- Szczerze mówiąc – nie. Zamieniliście jego życie w piekło, które ciągnie się za nim do dzisiaj
- Zrozum, że ja nic nie mogłam zrobić.
- Pani jest jego matką. Mogła pani więcej niż się pani zdaje.
- Mój mąż
- Pani mąż tylko podsumował jego tragedię – Przerwał jej Krystian, nabierając animuszu – Pani mogła to przerwać. Pomóc mu. Przez panią został sam.
- Nic nie rozumiesz. Nie wiesz jak to wyglądało. Gdybym próbowała mu pomóc, to pewnie wylądowałabym razem z nim za tym oknem – Ucięła ostro kobieta. Oczy Krystiana powiększyły się nienaturalnie.
- Chyba nie mam, o czym z panią rozmawiać – Podniósł się z miejsca – Dziękuję za herbatę, ale teraz muszę poszukać Saszy.
- Sasza – Uśmiechnęła się Maria – Wiesz, że kiedyś tylko ja tak do niego mówiłam? Kiedy był mały, nie zwracałam się do niego inaczej niż „Sasza”.


Land Rover zatrzymał się na jednym z miejskich parkingów. Aleks siedział chwilę w środku, zbierając myśli. Dochodziła dziewiąta i miasto powoli zaczynało przygotowywać się na nowy dzień. Zamknął oczy, próbując zatrzymać napływające zewsząd wspomnienia. Wsadził do kieszeni kurtki tylko dokumenty i pieniądze, po czym wyszedł z auta. Chociaż bardzo się starał, co chwila coś sobie przypominał. Z resztą, nie było się czemu dziwić - przez kilka lat, dzień w dzień spacerował po Wałach, wracając ze szkoły do domu, a kiedy był młodszy, ojciec zabierał go do portu, opowiadając o statkach i o tym jak kiedyś razem wypłyną w rejs. Usiadł na schodach, nie zważając na to, że leżał tam przymarznięty śnieg i patrzył na wodę, pokrytą cienką warstewką lodu. Zapalił pierwszego tego dnia papierosa i wrócił myślami do tego, co stało się pół godziny wcześniej. Czuł się tak oszukany, tak okropnie poniżony. Niby wiedział, że Krystian nie chciał źle, ale nie mógł tego zaakceptować. To, co zrobił było niewybaczalne. Przecież wiedział jak bardzo bolą go te wspomnienia, jak miewa koszmary związane z tym miejscem, a zrobił mu coś takiego... To było jak rozdrapanie rany i posypanie jej solą. W środku zwalczały się w nim jakby dwie osoby, dwóch Aleksandrów. Jeden chciał cofnąć się po chłopca, natychmiast wrócić do Oslo i zapomnieć o tym wszystkim. Drugi natomiast nie mógł wybaczyć mu tej zdrady... Przecież Krystian obiecał...obiecał, że nie pozwoli, żeby przez to cierpiał. Spojrzał na swoją obrączkę. W pierwszym odruchu chciał ją ściągnąć, tym samym chociaż na kilka godzin odcinając się od partnera, ale... Nie mógł. Zwyczajnie nie umiał, ot tak, pozbyć się tego symbolu. Jedynej rzeczy, która w tej chwili ich łączyła, która przypominała, że gdzieś tam jest szczęśliwy.
Aleksowi na tych i im podobnych przemyśleniach mijały minuty i godziny, a on ciągle siedział na stopniach, przyglądając się wodzie. W końcu, kiedy dotarło do niego, że od kilku godzin siedzi na zimnym kamieniu, kiedy w powietrzu jest minus dziesięć stopni i śnieg, postanowił się ruszyć. Powoli zaczął cofać się do samochodu. Po drodze musiał tylko kupić papierosy. Wszedł do najbliższego sklepiku i ustawił się w kolejce. Już miał poprosić ekspedientkę o paczkę, kiedy ktoś pojawił się w środku, wyjątkowo głośno rozmawiając przez telefon, co chwila wybuchając śmiechem. Zdegustowany Sasza odwrócił się i zdębiał... Jego spojrzenie spotkało się z rozbieganym wzrokiem drugiego klienta. Mężczyzna ze zdziwioną miną zawiesił rozmowę.
- Aleks?! – Wykrzyknął zaskoczony, rzucając się w jego stronę – To ty?!
- A...Adam? – Aleksander wydukał po chwili.
- Przepraszam, podać coś panom czy nie?

- No to opowiadaj, co u ciebie? Wiem, że mieszkasz w Norwegii i, że jesteś mistrzem kierownicy! – Od kilku minut siedzieli w kawiarni, do której Adam zaciągnął Saszę.
- No to z grubsza wszystko...
- Nie żartuj! Nie widzieliśmy się tyle lat! Po tym jak zniknąłeś, myślałem, że zaszyjesz się w jakiejś dziurze na Mazurach albo w Bieszczadach, a tu proszę! Oslo i taka kariera! – Sasza słuchając go, zastanawiał się czy Adam mówi tak głośno specjalnie, czy ma niedosłuch. Wydawał się zupełnie inny niż go zapamiętał.
- Naprawdę niewiele się u mnie dzieje. Pojechałem do Norwegii i jeżdżę – Wzruszył ramionami.
- Coś mało rozmowny jesteś – Adam wydymając w pseudourazie usta, poklepał go po dłoni i jego wzrok zatrzymał się na obrączce.
- No proszę! Czyli jednak coś się zmieniło! Jak widzieliśmy się ostatni raz, to wolałeś chłopców – Roześmiał się, a Sasza rozejrzał się czy nikt na nich nie patrzy.
- Nic się w tej materii nie zmieniło. To nie ślubna obrączka.
- Tylko?
- Biżuteria...
- Naprawdę ciężko się dziś z tobą dogadać – Adam nabzdyczył się, co, biorąc pod uwagę, że był trzydziestoletnim mężczyzną, wyglądało żałośnie.
- Przepraszam cię. Mam ciężki dzień.
- No widać... To może powiesz mi chociaż co robisz w Szczecinie? Gdzieś czytałem, że nie odwiedzasz naszego pięknego kraju.
- Krystian mnie tu przywiózł – Wyrwało mu się i odruchowo dotknął kółeczka na palcu.
- No, czyli jednak jest pani Ratowicz! – Roześmiał się mężczyzna.
- Krystian to mój pilot.
- I mam uwierzyć, że broniłeś honoru pilota, waląc rywala po pysku?

„Wsiądź w samolot i leć do Oslo. Spotkamy się na miejscu”. Do Krystiana doszedł w końcu pierwszy od rana sms od Aleksandra. Nie musiał mu tego pisać. Chłopak był już w Warszawie, gdzie doleciał samolotem ze Szczecina. Wiedział, że sam nie znajdzie mężczyzny w mieście nawet, jeśli je zna. Zresztą, przecież Saszy już dawno mogło w nim nie być. Nastolatek siedział na niewygodnym krzesełku na lotnisku. Właściwie teraz najchętniej wróciłby do Poznania i nie wyjeżdżał nigdzie. Nie wiedział, jakich szkód dokonał tym swoim pomysłem i jak przyjdzie mu za to zapłacić. Nie był pewien czy chce się dowiedzieć. Mogło się przecież okazać, że Sasza nie chce go znać, że wyrzuci go z mieszkania i swojego życia, a wtedy będzie wracał do domu upokorzony, porzucony. Gdyby zniknął bez konfrontacji, uniknąłby przykrości.
- Krystian Szejna? – Chłopak usłyszał głos obok siebie. Miał dosyć nowych znajomych jak na jeden dzień.
- O co chodzi? – Spojrzał na mężczyznę, który nad nim stał.
- Kim jest dla ciebie Sasza Ratowicz?
- Słucham? – Wzburzenie w jego głosie, było tak duże, że obejrzało się w ich kierunku kilka osób.
- Czy z Saszą łączy cię coś więcej niż praca? – Mężczyzna nagle wyciągnął aparat i zaczął robić mu zdjęcia. Zaskoczony chłopak zerwał się na nogi, próbując zasłonić się od ataku fotografa.
- O co chodzi? Kim pan do cholery jest? – Wyciągnął rękę, chcąc przysłonić obiektyw.
- Ludzie są ciekawi, co łączy ciebie i Ratowicza. Co zaszło w Monte Carlo? – Paparazzi nie dawał za wygraną.
- Odczep się! – Krystian chwycił swój plecak i ruszył pędem przed siebie. Kilka zakrętów później zauważył, że zgubił natręta. Oparł się plecami o ścianę, wyrównując oddech. Co to do cholery było? Jeszcze nigdy wcześniej nie zdarzyło mu się, żeby paparazzi tak bezczelnie go zaatakował. Oczywiście wpadał na dziennikarzy, ale albo były to umówione wywiady, albo spotkania po rajdach, nigdy coś... Skąd w ogóle przyszło mu do głowy, że on i Aleks... Boże drogi, to było ponad jego siły. Usiadł na ziemi i schował twarz w dłonie. Jak najszybciej chciał być w domu. Wejść do swojego łóżka i nie obudzić się przez rok. Za kwadrans odchodził jego samolot. Przed odprawą i wejściem na pokład, Krystian wyciągnął komórkę i wybrał numer Tomasa.
- No cześć, kiedy będziecie? – Usłyszał w słuchawce szefa
- Cześć. Wyląduje w Oslo koło dwudziestej – Wydusił z siebie, roztrzęsionym głosem nastolatek.
- Jak to wyląduje? Lecicie samolotem? – Ton mężczyzny stał się bardziej zaniepokojony – Stało się coś?
- Pokłóciliśmy się. On jedzie samochodem.
- Coś poważnego?
- Nie wiem Tomas, nie wiem.
- Odebrać cię?
- Poproszę
- To do zobaczenia wieczorem.
- Tak. Do zobaczenia.

Krystian zajął swoje miejsce w samolocie, jak zawsze od przejścia, bo przy oknie dopadał go lęk przed tym, że zaraz runą. Oglądał zdecydowanie za dużo telewizji. Uśmiechnął się sam do siebie, przypominając sobie jak naprawdę bał się tych cholernych niedźwiedzi polarnych, właśnie przez telewizję. Próbował rozsiąść się w fotelu trochę wygodniej, co przez pasy było średnio wykonalne. Co jakiś czas, asekuracyjnie, spoglądał na telefon, będąc gotowym wyskoczyć z samolotu w ostatniej sekundzie i lecieć do Aleksa na jego skinienie. W gruncie rzeczy zdawał sobie jednak sprawę, że to płonne nadzieje. Sasza nie zadzwoni, ani nie napisze nic więcej. On wyląduje w Oslo i pojedzie do swojego mieszkania, gdzie będzie musiał być sam i gdzie znowu będzie zdany na łaskę i niełaskę kierowcy, który niewiadomo jak długo będzie mu wybaczał. Jeśli oczywiście w ogóle zechce mu wybaczyć...
Tuż obok niego wyrósł chłopak, na oko w jego wieku. Ich spojrzenia spotkały się i obcy uśmiechnął się.
- To moje miejsce – Wskazał na fotel obok Krystiana. Pilot w odpowiedzi tylko skinął głową i przepuścił towarzysza podróży na miejsce pod oknem – Trochę się boję tego widoku, ale to był ostatni bilet na ten lot – Ciągnął rozmowę, a Krystian zauważył, że mówi z francuskim akcentem – Jako, że Krystian nadal milczał, chłopak usiadł, zapiął się i więcej nie odzywał. Przynajmniej do czasu, kiedy mogli już się porozpinać i przestać przejmować tym, że najwięcej katastrof jest przy starcie i lądowaniu. To drugie miało ich czekać dopiero za kilka godzin – Widziałem, jak po lotnisku ścigał cię jakiś facet z aparatem – Nastolatek przyjrzał się pilotowi dokładniej – Powinienem cię znać? Jesteś sławny?
- Nie. Jestem pilotem rajdowym.
- To, czemu tak cię napastował?
- Bo nie mają ciekawszych tematów. Szukają taniej sensacji.
- Tak... Wiem coś o tym. Wiem, że niektóre redakcje wysyłają swoich ludzi na lotniska, żeby ci koczowali tam, czekając na to, że może ktoś znany się pojawi.
- Tylko, że ja nie jestem znany – Warknął Krystian – Jeżdżę w rajdach samochodowych i na dodatek jestem tym mniej reprezentacyjnym w teamie.
- No to, czego od ciebie chciał?
- Mój kierowca przywalił jednemu kierowcy i jakoś tak to głupio wyszło – Krystian doskonale wiedział o co chodziło reporterowi, bo wiedział jak tamten incydent wyglądał, ale nie chciał się tłumaczyć. Zauważył, że sąsiad patrzy na niego ze zmarszczonym czołem, jakby bardzo starał się sobie coś przypomnieć.
- Ej! To ty jesteś ten... Już wiem! Twój kierowca przywalił Loebowi! Pokazywała to każda telewizja w wiadomościach sportowych! – Krystian znowu przeszedł na tryb „milczy” i pokiwał głową – To było całkiem zabawne. Wyglądało jakbyście byli parą – Zachichotał chłopak, a pilot nie skomentował tego nawet skinieniem.