Rally 16
Dodane przez Aquarius dnia Kwietnia 03 2015 20:58:33


Dwudziestego ósmego grudnia, zgodnie z planem, z Poznania wyleciał samolot do Oslo. Również zgodnie z planem, ale prywatnym, na pokładzie znaleźli się Krystian, Bonne, Aleksander i Tomas. Przed samym wylotem nastolatek musiał obiecać, że Pola będzie mogła przyjechać w ferie, że będzie o siebie dbał, że nadal będzie dzwonił, że nie będzie krzyczał na Aleksa i inne śmieszne, rodzinne przyrzeczenia, które w innych okolicznościach pewnie by go irytowały. Pola ukradkiem odciągnęła od grupy kierowcę i pod groźbą zrobienia mu z tyłka rympału średniowiecza musiał przysiąc, że jej brat nigdy nie będzie płakał przez niego.
Lot przebiegał nadzwyczaj spokojnie, tylko Krystian coraz gorzej się czuł. Uczucie wypełniającej go radości zastępował strach. Każda minuta przybliżała ich do Oslo, a to zwiastowało poważną rozmowę z Bonne. Pocieszała go jedynie myśl, że również oznacza Saszę. Saszę na zawszę. Gdy koła samolotu dotknęły płyty lotniska, w gardle zrobiła mu się gula. Miał ochotę wpaść do kabiny pilotów i kazać im zawrócić do Polski, a jeśli by się nie udało, musieliby wezwać mediatorów, którzy rozwiązaliby jego problem zamiast niego. Niestety w życiu nic nie było takie proste...

Wieczorem, kiedy od kilku godzin siedział w pustym, cichym mieszkaniu, zadzwonił telefon.
- Cześć.
- Cześć.
- Bardzo chciałem cię dziś pocieszyć, wiesz?
- Widziałem jak na mnie patrzyłeś.
- Od Wigilii nie mogliśmy porozmawiać. Boże, jak ja mam ochotę cię przytulić!
- Wytrzymałeś tyle, wytrzymasz jeszcze trochę.
- Kiedy mu powiesz?
- Dzisiaj, albo jutro.
- Mogę do ciebie potem przyjechać?
- Nie wiem. Sasza naprawdę nie wiem.
- Rozumiem, ale wiesz, że jeśli będziesz tego potrzebował, będę na ciebie czekał.
- Dobrze.
- To na razie.
- Sasza?
- Co?
- Kocham cię.
- Ja ciebie też kochanie, ja ciebie też.
Krystian rozłączył się i wpatrywał w słuchawkę. Teraz albo nigdy. Już miał wstać i wychodzić do Bonne, kiedy telefon znowu zawibrował.
- Halo?
- Cześć Krystian – Usłyszał po drugiej stronie głos Norwega.
- Właśnie miałem do ciebie jechać.
- Musimy pogadać.
- Wiem, ale...
- Krystian
- Tak?
- Nie musisz się mnie bać.
- Nie boję się ciebie.
- A czego?
- Za pół godziny będę u ciebie
Hamując łzy, napływające do oczu, chwycił kurtkę i dokumenty i wybiegł z domu. Jechał klucząc po ulicach i zbierając myśli. Cięcie nożem, tak? Kilka zdań i będzie po wszystkim. W końcu Bonne już to rozumie.
Mieszkanie Norwega było blisko Uniwersytetu. Krystian z reguły lubił w nim przebywać, było jasne, przytulne i takie zamieszkałe. Wszędzie były książki, absolutnie wszędzie. Na ścianach wisiały przeróżne zdjęcia, a na szafce zawsze leżała świeża gazeta. Inne domostwa, które odwiedzał w Skandynawii były zimne i muzealne, a to było trochę jak Bonne. Chłopak otworzył drzwi własnym kompletem kluczy, zauważył, że mężczyzna siedzi na tarasie i nawet nie obrócił się w jego stronę. Nastolatek nie rozbierając się, wszedł na balkon i oparł się o balustradę. Bonne zerknął na niego, ale szybko odwrócił wzrok.
- On cię kocha - Stwierdził suchym, rzeczowym tonem – Ja też cię kocham.
- Bonne...
- Cii – Przerwał mu – Nie zaprzeczaj. Nigdy nie popatrzyłeś na mnie tak, jak popatrzyłeś na niego, kiedy dał ci ten pasek – Krystian odruchowo dotknął go palcami.
- Przepraszam – Wyszeptał, przyklękając przez nim na zimnych kafelkach
- Za co? – Blondyn pogłaskał go po policzku i zatrzymał na nim dłoń.
- Za to, że nie umiałem tak na ciebie patrzeć.
- To nie twoja wina.
- Bonne, ja... nigdy cię nie zdradziłem – Powiedział trochę bez związku chłopak, ale miał wrażenie, że Norweg powinien to wiedzieć.
- Seks to nic. Zdradzałeś mnie, chociaż twierdzisz, że nie. Zdradzałeś mnie za każdym razem, kiedy uśmiechałeś się na myśl o nim, kiedy witając się, zatrzymywałeś usta na jego policzku o ułamek sekundy za długo – Bonne nie zważając na ból chłopaka kontynuował swój monolog – Czułem się zdradzany z każdym jego oddechem, bo wiedziałem, że każde jego spojrzenie, odbiera mi szansę na to, że kiedyś mnie jednak pokochasz.
- To nie miało tak być.
- Miało kochanie. Miałeś się w nim zakochać. Wiesz, kiedy to zrozumiałem? – Krystian pokiwał przecząco głową – Tamtego ranka w kuchni.
- Kt...którego?
- Wtedy, kiedy nie spałeś ze mną. Dziwisz się, że to wiem? – Uprzedził jego pytanie.
- Tak.
- Obudziłem się, kiedy tylko wyszedłeś z łóżka, nie spałem do rana. A potem zobaczyłem ciebie i wiedziałem.
- Czemu nic nie powiedziałeś?
- Nie chciałem psuć ci Świąt.
- A ta ręka przy Wigilii? – Bonne roześmiał się ironicznie na to wspomnienie.
- Chciałem zobaczyć, co zrobisz, jak szybko mnie odrzucisz.
- Bonne – Wyciągnął dłoń, żeby go dotknąć.
- Nie! – Odsunął się trochę.
- Nie chcę żebyś mnie nienawidził.
- Nie nienawidzę cię. Ja cię kocham i dlatego jest mi trochę trudniej. Przejdzie mi.
- Miłość?
- Bez bliskości, dzielenia życia, radości ze wspomnień, pocałunków, miłość to tylko białka w mózgu.

Tym razem Krystian nie błądził wolno po Oslo. Pędził przez ulicę, wykorzystując wszystkie swoje rajdowe umiejętności. Szybko, szybko, szybko! Chciał być już przy nim. Jeśli nie zobaczy go zaraz, to gotów zwątpić we wszystko i wrócić do Polski pierwszym samolotem. Z piskiem opon zahamował przed bramą kamienicy. Jak szalony wduszał dzwonek, którego dźwięk wdzierał się w mózg. Sekundy dłużyły się mu niemiłosiernie w oczekiwaniu na te kroki i szczęk zamka. Niecierpliwie pchnął drzwi i wpadł do środka.
- Krystian? – Zaspany Sasza został zaskoczony uderzeniem chłopięcego ciała, które uczepiło się go – Co on ci zrobił?
- To było okropne – Wymruczał w jego koszulkę
- Cicho – Przytulił go, przyciskając jego głowę do swojego ramienia – Już jesteś ze mną, już jest dobrze – Zatopił twarz w jego włosach, wdychał jego zapach.
- Mogę tu dziś zostać?
- Zostaniesz jak długo będziesz chciał. Zostań na zawsze.
Sasza zaprowadził go na górę do sypialni. Siedzieli na łóżku, nie dotykając się. Aleks dał chłopakowi chwilę na uspokojenie się. Dopiero, kiedy był pewny, że następnego wybuchu histerii już nie będzie, zbliżył się do niego i wplótł ręce w jego włosy. Przyciągnął go do siebie i pocałował, ale inaczej niż dotychczas. Pieścili swoje usta delikatnie, bez pośpiechu. Niespiesznie splatali języki, pozwalając sobie na poznawanie się od nieznanej do tej pory strony. Krystian przygryzł wargę Aleksandra i z ostatnim liźnięciem odsunął się od niego.
- Powiedz mi.
- Co? – Sasza zaczął całować jego szyję.
- To co obiecałeś w Polsce. Powiedz mi – Kierowca przerwał zabawę i spojrzał na chłopaka poważnie.
- Jesteś pewien? Po rozmowie z Bonne chcesz jeszcze wysłuchiwać mnie?
- Miejmy to za sobą... A jutro zacznijmy wszystko tak, jak powinno być już dawno.

Krystian patrzył przez chwilę na ręce Saszy. Mężczyzna wyraźnie drżał. Chłopak złapał go w talii i pociągnął za sobą. Leżeli teraz twarzą w twarz, stykając się ciałami. Bez słów uspokajał Aleksa, który chociaż nie powiedział jeszcze nic, już to przeżywał. Może to był zły pomysł, żeby to z niego wyciągać...
- To co ci powiem, ma duży wpływ na to jaki jestem. Na to, że jestem takim emocjonalnym palantem, ale nie chcę, żebyś się nade mną użalał. Ja się już nad tym nie użalam, więc po prostu mnie posłuchaj, bo skoro chcesz ze mną być, to musisz to wiedzieć – Krystian pokiwał tylko głową, chociaż coraz mniej mu się to podobało. Co takiego ukrywał przed nim Aleks? -Od zawsze mieszkaliśmy z rodzicami w Szczecinie – Zaczął w końcu kierowca – Mój ojciec był marynarzem, a matka zajmowała się domem i mną. Ojciec wypływał na pół roku i wtedy zostawaliśmy sami. Ona była nawet dobra, chociaż z reguły się mną nie interesowała.
- Mama? Jak to się nie interesowała?
- Ty tego nie zrozumiesz, bo Olga jest cudowna. Moja matka była sama przez pół roku i starała sobie ten czas urozmaicić. Dopiero, kiedy wracał ojciec zamieniała się w kochającą mamusię...
- I dlatego uciekłeś do Norwegii? – Sasza roześmiał się smutno, wtulając twarz w poduszkę.
- To było nawet znośne. Dostawałem pieniądze i mogłem robić co chciałem, byle ona miała spokój, a kiedy wracał ojciec musiałem udawać, że go słucham i dalej mogłem robić swoje.
- To co się stało?
- Poznałem chłopaka – Aleks przerwał na chwilę, biorąc głębszy, drżący oddech. Zsunął się niżej i wyciągnął nogi i oplótł je wokół chłopaka, żeby być jeszcze bliżej. Przytulił policzek do jego piersi i kontynuował z zamkniętymi oczami – Adam był ode mnie starszy o pięć lat. Ja miałem osiemnaście, a on dwadzieścia trzy.
- Kochałeś go? – Zapytał trochę łamiącym się głosem Krystian.
- Tak. Bardzo. Pewnego dnia, kiedy byliśmy sami u mnie w domu i świętowaliśmy moją zdaną maturę – Znowu przerwał. Chłopak czuł, jak kierowca próbuje się uspokoić, mówić spokojniej, ale najwyraźniej nie mógł.
- Sasza, nie mów o tym, jeśli nie chcesz – Ucałował jego skroń.
- Nie, to za ważne, żebyś o tym nie wiedział. Poza tym, nie da się tego utrzymać w tajemnicy.
- Jak chcesz, ale pamiętaj, że nie musisz tego mówić. Cokolwiek ten Adam ci zrobił, to już przeszłość. Jesteś teraz mój i nie pozwolę żeby ktoś cię krzywdził – Powiedział poważnie Krystian, a Aleks roześmiał się cichutko i na chwilę.
- Też cię kocham i tylko dlatego ci to mówię. Wiedzą o tym tylko najbliższe osoby – Uniósł głowę, nachylił się do niego i pocałował lekko – No więc – Kontynuował kierowca – Byliśmy w moim pokoju i kochaliśmy się. Matka była wtedy u swojego fagasa, więc byłem pewien, że cały dom mamy wolny. Ojciec miał wrócić dwa dni później. Kiedy usłyszałem dźwięk otwieranych drzwi, było już za późno.
- Mama wróciła?
- Ojciec stanął jak wryty. Nie dziwię się z resztą. Zobaczył jak jego jedynaka posuwa jakiś facet.
- Co zrobił?
- Wywalił Adama na zbity pysk, nago, na klatkę schodową, rzucając za nim ciuchy, a przedtem go kilka razy uderzył.
- Żartujesz? – Krystian był przerażony i nie wiedział, czym bardziej – zaskakującą historią swojego chłopaka czy jego emocjami.
- Chciałbym. Ojciec był wychowany w dyscyplinie i chciał żebym ja też taki był. Obowiązkowy, chłodny w uczuciach i męski. Pedał w jego rodzinie to była porażka wychowawcza. Oczywiście winę zrzucił na matkę, bo to ona spędziła ze mną większość życia – Zamilkł na kilka minut, a Krystian go nie popędzał. Nie rozumiał tego, co on opowiadał. W jego rodzinie jego coming out był przyjęty ze stoickim spokojem, a jego chłopacy byli przyjmowani serdecznie tak jak chłopacy Poli – Ojciec tak nas wtedy pobił, że matka straciła przytomność – Powiedział to tak spokojnym głosem, że pilotowi aż ciarki przeszły po plecach. Nie wiedział, co ma powiedzieć, jak się zachować. Niestety czuł, że to dopiero część tej makabreski.
- Poszliście na policję?
- Oszalałeś? Mój ojciec sprowadzał cygara dla komendanta wojewódzkiego. Nic by to nie dało, a poza tym dostałem absolutny zakaz wychodzenia z domu. Właściwie to nawet z pokoju miałem wychodzić tylko wtedy, kiedy musiałem, bo ojciec nie mógł patrzeć na syna-pedała – Krystian wymamrotał coś na kształt „o boże” i z całej siły przytulił Saszę – Oczywiście przedtem zrobił mi gruntowną rewizję w sypialni, rekwirując wszystko co wydawało mu się demoralizujące. Raz, kiedy zasnął, próbowałem się wymknąć do Adama, ale obudził się, kiedy zakładałem buty i... I... – Oczy mu się zaszkliły, ale zamrugał kilka razy, odpędzając łzy. Chłopak pierwszy raz widział tak smutnego człowieka. Nie mógł przeżyć, że to musiał być akurat jego ukochany – Chwycił moją głowę i uderzył w futrynę – Krystian zasłonił sobie usta dłonią. Jęk przerażenia, jaki z siebie wydał, był niczym w porównaniu z tym, co pomyślał – To mnie miało nauczyć posłuszeństwa.
- Ile siedziałeś w tym pokoju?
- Dwa tygodnie.
- Trzymał cię w zamknięciu dwa tygodnie?!
- Najgorzej – Sasza wyplątał się z hermetycznego uścisku i usiadł na materacu, twarzą do Krystiana – Najgorzej było jak ojciec spotkał na dworze Adama. Zobaczył, że chodzi po naszym osiedlu i wpadł w furię – Obtarł twarz rękoma – Wpadł do domu, krzyczał, że nie pozwoli, żeby jego syn dawał dupy, że wyśle mnie gdzieś, żebym nie widywał się z tym pedziem. Siedziałem wtedy na łóżku i bałem się ruszyć. Chciało mi się płakać, ale wiedziałem, czym to grozi. Musiałem tylko przetrzymać tę awanturę, a potem te kilka miesięcy zanim ojciec nie wypłynie. Kiedy zobaczył, że nie reaguję na jego wrzaski, podbiegł do mnie, chwycił za szmaty i wywlekł do salonu. Rzucił mną do środka, tak, że uderzyłem głową o szafkę i na chwilę mnie zamroczyło – Krystian obrócił się na bok i skulił do pozycji embrionalnej. Patrzył ogromnymi z przejęcia oczyma na swoje uosobienie szczęścia i nie mógł uwierzyć, że coś takiego mogło mieć w ogóle miejsce. Sasza opowiadając, unikał jego wzroku i ciągle wyłamywał sobie palce – Zatoczyłem się pod drzwi tarasowe, a ojciec zaczął wtedy wrzeszczeć, że i tak nie wypatrzę Adama, że jeśli nie przestanę zachowywać się jak ciota to mnie zabije... A ja... A ja głupi myślałem, że on tylko tak mówi. Stanąłem przed nim i powiedziałem to co myślę. Wszystko. To, że matka daje dupy, bo jego nigdy nie ma, że nie ma prawa mnie ustawiać przez trzy miesiące, kiedy pojawia się w domu, że jest sukinsynem i prostakiem. Ojciec stał jak zamurowany. Tylko źrenice powiększały mu się i powiększały...
- I co zrobiłeś?
- Czułem jak krew szumi mi w uszach i jak wali mi serce. Chociaż w rajdach często stawiałem życie na ostrzu noża, to nigdy wcześniej ani później nie bałem się tak bardzo. Ostatkiem sił wykrzyczałem ojcu, że jeśli chce, żebym przestał kochać Adama, to naprawdę musi mnie zabić.
- I czy on? – Krystian podniósł się i siedział teraz naprzeciwko Saszy. Zdziwiony zobaczył, że mężczyzna ściąga z siebie koszulkę – Co robisz? – Wyciągnął rękę w jego stronę, ale mężczyzna ujął ją i przycisnął ją sobie do ust.
- W ojcu zagotowała się krew – Ciągnął kierowca jak gdyby nigdy nic –Wszystko wydarzyło się w ułamku sekundy... Zobaczyłem jak się do mnie zbliża, zrobiłem krok w tył. Potem poczułem uderzenie i ścianę za plecami. Sekundę później usłyszałem brzęk tłuczonego szkła i zorientowałem się, że to nie była ściana tylko okno i że spadam – Kończył mówić coraz ciszej i ciszej, aż Krystian nie był pewny, czy ostatni wyraz usłyszał, czy wyczytał z ruchu jego warg. Po policzkach chłopaka płynął nieprzerwanie strumień łez. Nie mógł wyobrazić sobie nic bardziej przerażającego niż to, co usłyszał... Chociaż może dlatego, że Aleksa kochał i każda jego krzywda była dla niego po stokroć dotkliwsza. Przez łzy zobaczył, że Sasza obraca się i jego oczom ukazały się jego plecy. Chłopak prawie krzyknął; zasłonił usta dłonią i łkał. Całe plecy były pokryte bliznami... calusieńkie. Były tam cieńsze i szersze szramy, po bardziej i mniej głębokich ranach. Krystian wyciągnął dłoń i tylko opuszkami dotknął ich. Aleksander drgnął lekko, ale nie odsunął się. Chłopak trochę śmielej pogłaskał kierowcę, aż w końcu przytulił się do jego barków – Mieszkaliśmy na pierwszym piętrze, a pod oknami był trawnik a nie beton, więc nie złamałem kręgosłupa, ale spadłem na całe potłuczone szkło – Mężczyzna wstał i podszedł do szafki nocnej, wyciągając z niej papierosy. Podszedł do okna i otworzył je szeroko – Jeszcze kilka lat nie mogłem się zbliżać do okien. Dopiero terapia, do której zmusiła mnie Natalia pozwoliła mi mówić o tym w miarę spokojnie i przezwyciężyć strach – Krystian dołączył do niego i razem patrzyli na nocne światła Oslo.
- Co zrobił Adam jak się dowiedział?
- Przyszedł do szpitala czwartego dnia i powiedział, że nie jest gotowy na taką odpowiedzialność.
- Co?!
- Nie chciał związku z problemami tylko miły seks. Był za młody i za przystojny, żeby się przejmować.
- I zostawił cię... Zostawił cię w takiej sytuacji?
- Było mi obojętnie. Oczywiście na początku. Leżałem całymi dniami i myślałem o tym co zrobię jak wyjdę. Czasem przychodził do mnie Andrzej i przekonywał, że się ułoży.
- Miał rację – Krystian pogłaskał go po policzku i uśmiechnął się. Sasza zauważył, że twarz chłopca cała błyszczy się od łez. Przetarł ją dłonią i pocałował go przy uchu.
- Miał, ale żebym do tego doszedł, musiałem zrobić tyle głupich rzeczy...
- Ale się udało. Jesteś ze mną, masz tu przyjaciół, robisz to, co kochasz.
- Ciebie kocham.
- Ja ciebie też. Razem odgonimy te twoje koszmary.

Sasza obudził się, powoli otwierając oczy i przeciągając się. Ziewnął, czując, że jednak nie dospał. Usiadł na łóżku i do jego zaspanego mózgu zaczęły docierać wspomnienia poprzedniego wieczoru. Rozejrzał się dookoła, szukając dowodów tego, co stało się wczoraj. Obok niego nie było chłopaka, ale pościel była wyraźnie rozgrzebana. Aleks chwycił kołdrę i szarpnął, przyciągając ją sobie pod nos. Przez chwilę, z wyraźnym błogostanem na twarzy, wdychał obecny tam jeszcze zapach Krystiana.
- Co robisz? – Usłyszał rozbawiony głos, dochodzący od strony łazienki. Obrócił się gwałtownie i zobaczył swojego chłopca nago. Śmigał ręcznikiem po swoim ciele, nie pozwalając mu jednak zobaczyć za wiele.
- Jesteś nagi! – Sasza wyrzucił z siebie, nie wiedząc czy powinien się gapić czy zasłonić oczy.
- Nie dość, że przystojny, to jeszcze taki spostrzegawczy! – Nastolatek zawinął sobie ręcznik dookoła bioder i chwilę potem wskoczył na kierowcę. Usiadł na nim okrakiem i oparł się przedramionami po bokach jego głowy. Zbliżył usta do czoła mężczyzny, ale tylko omiótł je oddechem, przeniósł zainteresowanie na jego nos, policzki. Na samym końcu wsunął dłonie pod głowę Aleksa i zbliżył ją do siebie. Sasza wyciągnął ręce i objął nastolatka w talii. Obrócił ich tak, aby obaj leżeli na boku.
- Wiesz jak dawno chciałem tak sobie z tobą poleżeć?
- Jak? – Spytał przekornie, wsuwając palce pod koszulkę, w której spał mężczyzna. Aleksander zamyślił się na chwilę i uśmiechnął.
- Byłem tego pewny na sto procent, kiedy trafiłeś do szpitala. A wcześniej… trudno określić kiedy przestałem myśleć o tobie jak o wrzodzie na tyłku.
- Zawsze chciałem coś takiego usłyszeć – Krystian roześmiał się, cmokając w usta kierowcę. Nagle w pokoju rozległo się głośne burczenie – To ty, czy ja?
- Ty – Sasza roześmiał się i połaskotał go w nagi brzuch – Zrobimy tak: ty idź się ogarnij, a ja zrobię śniadanie.
- Śniadanie? – Zdziwił się nastolatek – Dasz radę? – Aleksander zmierzył go pogardliwym spojrzeniem.
- Kochanie, weź pod uwagę to, że od osiemnastego roku życia mieszkam sam i do tej pory nie umarłem z głodu. Zdarzało mi się przygotowywać sobie posiłki.

Chwilę później kierowca stał już przy lodówce i wyciągał z niej coraz to nowe składniki do jajecznicy. Zadowolony z życia podrygiwał i podśpiewywał w rytm płynącej z radia muzyki. Zdawało mu się, że właśnie wtedy osiągnął szczyt szczęścia. Przygotowywał śniadanie dla Krystiana, najważniejszej osoby w jego życiu, przed którą już nie miał tajemnic i nie musiał przejmować się niczym. Pełnia zadowolenia. Uśmiechając się do własnych myśli, zorientował się, że nie jest sam. Obrócił się z pudełkiem jajek w dłoni i prawie je upuścił. Na stole siedział Krystian, jedną nogę opierając o krzesło, a drugą, wyprostowaną, o blat przed nim. Był w tym samym cholernym ręczniku, co kwadrans wcześniej. Trzymał pod nim dłoń i delikatnie nią poruszał. Przez chwilę wpatrywał się w ten zaskakujący obrazek z niemal otwartymi ustami. Krystian patrzył mu prosto w oczy, uśmiechając się przebiegle i co jakiś czas odginając głowę, ukazując napięte mięśnie i uroczy dołek pod jabłkiem Adama.
- Co robisz? – Wydusił z siebie Sasza, kiedy był pewien, że nie będzie się jąkał.
- Wiesz... mam dwadzieścia lat – Krystian przygryzł usta i zdusił ciche westchnienie – I swoje potrzeby...
- I uważasz, że ja, jako osoba starsza w naszej podstawowej komórce społecznej, jaką tworzymy, powinienem twoim potrzebom wychodzić na przód? – Aleks, który zdążył się już jako tako oswoić z tym cudnym widokiem, postanowił pociągnąć werbalną grę.
- Podstawowa komórka społeczna to rodzina. Nie jesteśmy małżeństwem.
- Nie mędrkuj. To ja tu mam dyplom z socjologii – W końcu zbliżył się do chłopaka, ale nie za bardzo. Obszedł blat dookoła i oparł się o niego. Wyciągnął rękę w kierunku ciemnowłosego i pogładził przysłonięte materiałem udo. Szybko zerknął na jego rozgrzane policzki, po czym zdecydowanym ruchem szarpnął za ręcznik, odsłaniając wszystko, co ukrywał. A było co skrywać... Sasza próbował przywołać jego obraz spod prysznica w Finlandii, ale nie mógł. Jedyne, na czym mógł się skupić to sztywny członek i śmigająca po nim nieprzerwanie smukła dłoń. Mężczyzna głośno przełknął ślinę i starał się nie gapić tak ostentacyjnie – Myślisz więc, że mógłbym spróbować zaspokoić twoje potrzeby? – Zebrał myśli, podchodząc jeszcze bliżej.
- Jeśli będziesz się dłużej zastanawiał to – Nastolatek zacisnął powieki i zwolnił ruchy ręki – Będzie po wszystkim – Krystian otworzył oczy i spojrzał z błyskiem nadziei na zahipnotyzowane oblicze kierowcy. Mężczyzna uśmiechnął się, a kiedy zrobił jeszcze jeden krok, znalazł się przy wyciągniętej nodze chłopaka. Krystian ugiął ją powoli i zaczął unosić nad głową partnera, chcąc wpuścić go między uda. Nie byłby jednak sobą, gdyby tego nie spieprzył. Przesunął rękę trochę dalej, żeby łatwiej było mu podnieść nogę i trafił na resztkę czegoś rozlanego. Dłoń obsunęła się i upadł prosto na plecy, kopiąc prosto w policzek Aleksa. Obaj zawyli z niespodziewanego bólu i obaj niemal natychmiast rzucili się w swoich kierunkach.
- Nic ci nie jest? – Zapytał Sasza, podtrzymując obolałą głowę chłopaka i trzymając się za swoją puchnącą twarz.
- Boże drogi przepraszam! – Krystian usiadł, zasłaniając się zwiniętym ręcznikiem – Delikatnie dotknął skroni mężczyzny, która też ucierpiała. Kierowca syknął z bólu odsuwając się raptownie.
- Nic mi nie będzie – Spróbował poruszać szczęką – Mocno się uderzyłeś?
- Nie, ale... Matko – Przygryzł usta, wpatrując w puchnącą w oczach twarz. Mocno mu dokopał – Jak ty wyglądasz biedaku... Czekaj! – Zeskoczył ze stołu, porzucając swój ręcznik i na golasa podbiegł do lodówki.
- Tylko nie dawaj mi żadnego kotleta! – Jęknął Sasza, ale roześmiał się, kiedy zobaczył, że Krystian stoi przy nim z butelką wódki z zamrażalnika
- No co?! Kwestia priorytetów! – Pociągnął mężczyznę w kierunku salonu, gdzie usiadł na kanapie i położył sobie jego głowę na kolanach, po czym leciutko przyłożył mu do twarzy butelkę. Aleksander syknął, ale tym razem nie uciekł. Delikatny dotyk jego drugiej dłoni, która pieściła jego włosy i uszy, rekompensował mu ból.
- Uważasz, że to zły znak? – Zapytał Krystian.
- Co? – Rozleniwiony głos, uspokojonego Saszy, jego samego też trochę rozluźnił
- No to, że przywaliłem ci pierwszego dnia.
- I czego miałby to być znak? Tego, że już zawsze na dzień dobry będę dostawał z półobrotu czy, że nie będziemy się kochać już nigdy? – W jego głosie było słychać wyraźne rozbawienie.
- To nie jest śmieszne. Chciałem, żeby było romantycznie, a wyszło tak, że siedzę nagi, niezaspokojony na sofie, z ofiarą swojej niezdarności na kolanach – Sasza przez chwilę kontemplował usłyszane słowa, aż w końcu powoli się podniósł i wyciągnął chłopakowi z rąk wódkę.
- Jest rano! – Gwałtownie zaprotestował nastolatek, widząc, że mężczyzna odkręca butelkę. Aleks jednak nie zwrócił na niego uwagi, tylko pociągnął jeden łyk. Zsunął się z kanapy i klęknął przed zdziwionym pilotem. Z przebiegłym uśmiechem pochylił się i Krystian zobaczył tylko jak jego głowa szybko zbliża się do niego i znika między jego udami. Potem zrobiło się ciemno, kiedy coś jednocześnie lodowatego i ciepłego pochłonęło jego członka.