Rally 15
Dodane przez Aquarius dnia Kwietnia 03 2015 20:57:03


Zaczęła dochodzić czwarta, a jutro też był dzień. Musiał w końcu położyć się spać. Wszedł do domu i na palcach przeszedł obok pokoju gościnnego, sypialni mamy i pokoju Poli. Dotarł do swojego królestwa i uchylił drzwi. W szparze zobaczył, że Bonne nadal spokojnie leży w łóżku, tylko nieco bardziej rozkopany w pościeli niż zwykle. Uśmiechnął się i zamknął drzwi. Wziął głęboki oddech i poszedł dalej. Ostatni pokój na piętrze był za zakrętem korytarza. Kiedyś to był gabinet ojca, „komnata odosobnienia” – Jak sam mówił, czym rozśmieszał rodzinę. Po jego śmierci, mama nie mogła patrzeć na jego rzeczy spokojnie i przerobiła go na drugi pokój gościnny, który jak widać, przydał się. Krystian wślizgnął się do środka jak kot. Bezszelestnie dotarł do łóżka, na którym spokojnie spał Aleksander. Kucnął przy wezgłowiu i delikatnie pogłaskał jego włosy. Chłonął widok jego rozluźnionej, wolnej od trosk twarzy i błądzącego niepostrzeżenie uśmiechu. Podniósł się i przeszedł na drugą stronę. Powolutku wszedł na materac, starając się nie obudzić go zbyt gwałtownie. Serce waliło mu jak młotem, a usta miał suche jak Sahara. Oddychając głęboko, położył się na boku obok Saszy. Przymknął na moment oczy. To była ostatnia chwila, w której mógł się wycofać. Spojrzał na Aleksa, który właśnie obrócił się, sprawiając, że leżeli teraz twarzą w twarz. Nie... Nie było odwrotu. Wyciągnął szyję w stronę mężczyzny i pocałował go, najczulej jak tylko umiał. Zdziwił się, kiedy niemal natychmiast poczuł rozgrzaną dłoń na swoim policzku. Aleksander przerwał pieszczotę, przytulając do siebie chłopca.
- Bałem się, że nie przyjdziesz – Wyszeptał mu do ucha, zanim znowu zaczął całować.

Postanowili przywitać nowy dzień na tarasie. Siedzieli na dworze tak długo, że zaczynało robić się jasno. Krystian niemal leżał, oparty plecami o tors Saszy, paląc z nim jednego papierosa na pół.
- Aleks, chciałem ci coś powiedzieć… - Obrócił się i spojrzał ukochanemu w oczy. Mężczyzna zrobił podejrzliwą minę, ale nic nie odpowiedział – Przyjechałem tu z Bonne, są Święta i… Sasza, nie wiem jak ja bym – Znowu zamilkł. Mówił dość nieskładnie i plątał się. Aleksandrowi wydawało się, że wie, do czego zmierza – Nie chcę mówić mu, że zostawiam go teraz.
- Więc chcesz być ze mną i z nim jednocześnie?
- Nie! Chociaż… Znaczy…
- Dobrze – Sasza pogłaskał go po policzku – Rozumiem – Pocałował go lekko, ledwie tylko muskając ustami – Jesteś kochany, wiesz?
- Wiem. Nie wiem tylko, czemu ciągle muszę natykać się na takie losowe urozmaicenia – Sasza roześmiał się, wpatrując w niby obrażone oblicze chłopaka. Nadal nie mógł uwierzyć, że to się jednak wydarzyło. Całą noc rzucał się z boku na bok, aż usłyszał na korytarzu ciche kroki, wyraźnie kierujące się na dół. Potem rozpoznał głos Krystiana i Olgi. W końcu delikatne stąpanie powtórzyło się, ale tym razem zmierzało ku jego sypialni. Zacisnął powieki najmocniej jak umiał i wstrzymał oddech. Czuł jak serce zaczyna mu kołatać. Kiedy poczuł obok siebie ciepłe, smukłe ciało, myślał, że eksploduje ze szczęścia. I teraz to ciałko, razem z rozumkiem i, o boże miłosierny, całą miłością, należało do niego! Wszystko to było w zasięgu jego ręki. Tylko jego.
- Krystian, tylko czy ty będziesz spał z Bonne? – Lekko odsunął się, kiedy to mówił, tworząc między nimi dystans.
- Jeśli pytasz o to, czy będę spał z nim w jednym łóżku, to tak.
- Nie podoba mi się to.
- Mi też, ale nie zostawię go w Święta w obcym kraju.
- No ale. No bo... – Sasza robił coraz głupsze miny, próbując wymyślić coś mądrego, ale nie bardzo mu szło. W końcu jęknął zrozpaczony i rzucił się na Krystiana, przyciskając twarz do jego barku i całując. Chłopak roześmiał się cicho, pamiętając, że cały dom jeszcze śpi.
- Przestań, łaskoczesz mnie – Otrząsnął się jak mokry pies – Nie musisz być o mnie zazdrosny pierwszego dnia. Mamy całe życie głupku – Odchylił się, sięgając ustami po nagrodę.
- Obiecujesz?
- Tak, chociaż nie wiem jak to zniosę – Chłopak w końcu nie wytrzymał oczekiwania na pieszczotę i sam sobie ją wziął, uprzednio obracając się i klękając przed rozanielonym i trochę zmęczonym Saszą.
- Jakoś się zmusisz – Zdążył wyrzucić z siebie Aleks, zanim Krystian zamknął mu usta.
Niestety, jeśli chcieli zachować swój świeży związek w konspiracji, nie mogli pozwolić, żeby jakiś domownik zobaczył ich splecionych w namiętnym uścisku. Kiedy usłyszeli, że na górze ktoś już zaczyna się krzątać, oderwali się od siebie i szybko weszli do domu. Pierwszym pomysłem, jaki przyszedł im do głów, było udawanie, że z powodu grupowej bezsenności zaczęli przygotowywać śniadanie dla wszystkich. Krystian ślizgiem wjechał do kuchni i szybko powyciągał na blat różne śniadaniowe ingrediencje. Sasza w stanie, w jakim był, mógł się tylko przyglądać się szybkim ruchom chłopaka i wspierać go duchowo. Z resztą nadal nie do końca orientował się gdzie co jest pochowane i więcej by mu przeszkadzał.
- Pomóż mi! – Usłyszał jednak, zamiast wyrazów wdzięczności, za to, że postanowił siedzieć grzecznie i nie sprawiać kłopotów – Weź te talerze, połóż na stole.
- Kto się tu tłucze o tej godzinie? – Usłyszeli zaspany głos po drugiej stronie drzwi, a chwilę później w środku była już Pola. Obrzuciła ich pogardliwym spojrzeniem i usiadła przy otwartym oknie, wdychając mroźne powietrze. Ocknęła się dopiero po dłuższym momencie. Spojrzała na nich uważniej – Już się nie kłócicie? – Spytała podejrzliwie, podchodząc do kubka z kawą, którą zrobiła sobie poprzedniego wieczoru i wstawiła go do mikrofali. Jej brat popatrzył na to z obrzydzeniem i zabrał jej naczynie z ręki.
- Nie, nie kłócimy się – Spojrzał na nią, a potem na Saszę, który chyba na chwilę się wyłączył, bo gapił się na niego z tępym wyrazem twarzy. Chłopak włączył ekspres i nie zwracając większej uwagi na pozostałych, wrócił do przygotowań.
- Ale jeszcze wczoraj nie chcieliście ze sobą rozmawiać, a teraz...
- Czy słyszysz może, żebyśmy ze sobą rozmawiali? Nie wydaje mi się – Brat pomachał jej nożem do chleba przed twarzą – Jeśli nie masz nic więcej do roboty, ponad to śledztwo, to mogłabyś mi pomóc.
- Szczerze mówiąc, to jednak wolę pogadać – Dziewczyna ukradła z deski do krojenia kawałek pomidora i wsadziła sobie do ust – Strasznie nieznośny ostatnio jesteś. Kłopoty z... – Nie dokończyła, ale w zamian za to, machnęła ręką w stronę jego krocza. Aleks, który, pomimo że wyglądał na zahibernowanego, to jednak przysłuchiwał się całej dyskusji, właśnie w tej chwili rozlał sok, który nalewał sobie do szklanki, zwracając tym samym uwagę rodzeństwa. Krystian natychmiast rzucił się ze ścierką, próbując usunąć skutki wypadku, a Sasza z kolei zerwał się mu do pomocy. Na przemian wyrywali sobie ściereczkę z rąk, ale zamiast kłócić się, jak zwykle by to przebiegało, wymieniali uprzejmości w stylu
- Ja to zetrę
- Nie, to moja wina, pozwól mi
- Ale nic się nie stało, już wycieram!
- Krystian, oddaj mi tę ścierkę, to moja w...
- Aleks, nie będziesz sprzątał w moim domu
W końcu Pola, która z boku przypatrywała się temu osobliwemu spektaklowi, wzięła drugą szmatkę i sama starła plamę. Obaj przestali się przegadywać i ze zdziwieniem popatrzyli na dziewczynę. Ciągle trzymali ręce na niebieskim materiale, dotykając się palcami.
- Co wam się stało? – Zapytała Pola, cedząc każde słowo i próbując się nie roześmiać.
- A co się miało stać? – Zażenowany Sasza cofnął rękę i odwrócił się w stronę nastolatki. Dziewczyna przez chwilę milczała, przypatrując się mężczyźnie. Aleks nic nie mówił, ale za to uśmiechał się przebiegle. Nagle na twarzy Poli wykwitło olśnienie. Otworzyła usta, a oczy powiększyły się do rozmiarów spodeczków. Histerycznie łapiąc powietrze, zaczęła wymachiwać rękami i wskazywać to na Saszę, to na brata.
- O mój boże! O boże! – Wykrztusiła w końcu, dopadając Krystiana – Zgodziłeś się! – Chwyciła jego policzki między dłonie i ścisnęła niczym imadło – Zgodziłeś się ty buraku! – Roześmiała się i w jednym susie znalazła się przy Saszy – A ty to z siebie wydusiłeś! – Oplotła go ramionami i zdusiła mu krtań.
- Pozabijasz nas... – Wyszeptał słabo, próbując nabrać powietrza. Pola puściła go, nadal radośnie podskakując. Zaczęła nucić pod nosem, nie zwracając uwagi na otępiałe spojrzenia rajdowców.
- Nie mogę się normalnie doczekać!
- Ale czego? – Odezwał się w końcu Krystian. Siostra zatrzymała się na moment i zamyśliła.
- Nie wiem! – Odparła nieco głupkowato – Tak generalnie! Jesteście tacy beznadziejni, że aż uroczy, wiecie? – Objęła ich ramionami i przytuliła – Kiedy powiecie mamie? Przed Wigilią? – Na chwilę popadła w zadumę – Ooo, na Wigilii, to byłoby takie romantyczne – Spojrzała na przytłoczonych nadmiarem słów mężczyzn – Nie, to do was nie pasuje – Machnęła ręką, puszczając ich i nalała sobie kawy.
- Nie powiemy nikomu, dopóki tu jesteśmy – Odpowiedział na pytanie Krystian.
- Jak to?
- Normalnie. NIKT nie może się dowiedzieć. Nie zamierzam zrywać z Bonne w Święta.
- Krystian! A co cię on obchodzi! Masz jego – Wskazała palcem na Aleksa, który próbował odzyskać słuch w lewym uchu, po tym, jak został ogłuszony tym entuzjastycznym wybuchem – A trzymasz się tego... – Skrzywiła się, jakby myślała o kałamarnicy.
- Pola, koniec tematu. Nie będę się przed tobą tłumaczył, szczególnie w kuchni, dzień przed Wigilią, kiedy zaraz zwalą się tu wszyscy. Sasza akceptuje moje powody i to mi starczy – Kierowca, jakby na potwierdzenie tych słów, wstał i zbliżył się do chłopaka. Objął go w pasie i położył głowę na jego ramieniu, wdychając jego zapach – pozostałości nocnego rozespania, mroźne powietrze, kawę i samego Aleksa, do którego tyle czasu przytulał się pilot.
- Wystarczy mi świadomość, że już jest mój – Spoglądając na Polę, mrugnął do niej i uśmiechnął się od ucha do ucha.
- Dobra, koniec tych głupich rozmów i przytulanek – Krystian usłyszał kroki na schodach i z trudem zmusił swoje ciało do odsunięcia się od ukochanego. Kilka sekund później w drzwiach pojawił się Bonne. Obrzucił zebranych ledwo przytomnym wzrokiem i ziewnął.
- Hej – Rzucił im tylko ochłap przywitania, podchodząc do Krystiana. Przytulił się do niego, dokładnie w ten sam sposób, w jaki zrobił to Sasza – Bardzo hałasujecie – Wymamrotał. Chłopak czując na sobie przeszywający wzrok Aleksa, wysunął się z objęć Bonne i szybko podszedł do ekspresu
- Przepraszam, nie mogliśmy spać. Zrobiłem kawy – Podał mężczyźnie filiżankę, szybko rozejrzał się po pomieszczeniu za jakąś bezpieczną kryjówką i w końcu wymyślił. Usiadł przy stole i gwałtownie pociągnął sobie na kolana siostrę. Pola, która w pierwszej chwili miała ochotę go szturchnąć, bo prawie rozlała swoją kawę, zorientowała się w sprytnym zabiegu i nie zaprotestowała – Jak zejdzie mama i Tomas to dokończymy śniadanie.
- O nas mówicie? – Na progu pojawiła się Olga w szlafroku i rześki Tomas. Nikt nie wiedział jak on to robi, ale obojętnie jak mało by spał i jak wcześnie wstawał, zawsze był pełen energii od rana – Taki hałas robicie od świtu, że nie można wyleżeć – Aleks wstał, ustępując miejsca kobiecie i nalał świeżej kawy do dwóch kubków.
- Jaki jest plan na dzisiaj? – Zapytała Pola
- Trzeba zacząć i skończyć piec i zrobić wszystkie zupy. Pierogi i uszka są w zamrażalniku. Ja muszę jeszcze wskoczyć do pracy na dwie godzinki.
- Ja mam jeszcze do kupienia kilka prezentów – Nastolatka zamyśliła się głęboko. Podniosła się z kolan brata i przeszła się kilka razy po kuchni, w tę i z powrotem – Bonne – Zwróciła się do Norwega, uśmiechając się przymilnie – Nie pomógłbyś mi w tym? – Mężczyzna zdębiał. Rozdziawił usta i przypatrywał się jej uważnie. Próbował doszukać się jakiegoś podstępu. Pola natychmiast nachyliła się nad nim
- Muszę kupić prezent Krystianowi – Wyszeptała mu do ucha. Blondyn przestał mieć taką zdziwioną minę, ale ciągle zastanawiał się gdzie tkwi haczyk.
- Mógłbym wybrać się z wami, czy to wyprawa młodzieżowa? – Tomas przyłączył się do rozmowy.
- Jasne, że możesz. Im więcej ludzi tym fajniej – Te słowa Poli trochę uspokoiły Bonne, bo pomysł z zamordowaniem go gdzieś na skraju lasu, wydał mu się absurdalny, kiedy na fotelu kierowcy siedziałby Tomas.
- Dobrze, pojadę z wami – Wydukał w końcu Norweg
- No to super – Zdziwienie mężczyzny rosło coraz bardziej, kiedy zauważył, że dziewczyna naprawdę się cieszy. Może wczorajsza jajecznica jej zaszkodziła? Kto wie.
- A wy co, znowu w kuchni? – Olga zwróciła się do Krystiana i Aleksa, którzy od kilku minut zerkali na siebie i uśmiechali się wymownie.
- Y... co? – Chłopak oderwał oczy od ust Aleksandra
- Mówiłam – Mama próbowała ukryć uśmiech – że znowu przypadła wam robota w kuchni.
- A... Mhm... No, poradzimy sobie jakoś... – Wydukał Sasza.
- No... Jakoś, tak.

Kiedy tylko za Olgą zamknęły się drzwi, z kuchni wybiegł Sasza, rzucając się na stojącego w przedpokoju chłopaka. Prawie zwalił go z nóg, wpadając na niego. Nie zważając na gorliwe protesty, uniósł go w powietrze i przycisnął do ściany tak, że Krystian, żeby nie zjechać na ziemię, musiał opleść go nogami. Przez ułamek sekundy patrzyli sobie w oczy, a potem pocałowali się dziko i namiętnie. Aleks przeniósł ręce na biodra chłopaka i delikatnie je masował. Całowali się z otwartymi oczami, co jakiś czas uśmiechając się. Nie mogli tego powiedzieć, ale to była jedna z najbardziej erotycznych chwil w ich życiu.
- Boże, spóźnię się, zapomniałam wzi... – Olga dziarsko wkroczyła do domu, po czym zamarła. W chwili, kiedy stanęła w otwartych drzwiach, Sasza wystraszył się i instynktownie odskoczył od chłopaka, który niestety nie zdążył zrobić nic. Krystian gruchnął z impetem na ziemię, cudem tylko unikając uderzenia głową w ścianę. Oboje – matka i partner, natychmiast rzucili się w jego kierunku. Aleksander przyklęknął obok pilota, który krzywił się z bólu – Czy wyście oszaleli?! – Wykrzyknęła Olga, kiedy przerażona dopadła syna – Nic ci nie jest?
- Mój... – Wyjęczał chłopak – Mój tyłek! – Dokończył z coraz bardziej poszerzającym się uśmiechem, aż w końcu zaczął się śmiać do rozpuku.
- Co cię tak śmieszy? – Odezwał się w końcu Sasza
- Z nerwów się śmieję – Krystian uspokoił się trochę i z pomocą partnera podniósł się na nogi.
- Nie chcę wiedzieć co tu robiliście – Olga popatrzyła na nich wilkiem, wchodząc na schody – Ale pomyślcie lepiej co by było jakby wszedł tu Bonne.
Kobieta znikła na piętrze, a chłopcy wrócili do kuchni i rozgrzebanego makowca. Usłyszeli jeszcze jak chwilę później Olga żegna się drugi raz i wychodzi, a potem odjeżdża samochodem. Teraz już na pewno byli sami.
- Co byś zrobił jakby to był Bonne? – Sasza zapytał na sekundę przed tym, jak objął go ramionami i przycisnął do siebie
- Pewnie też spadłbym na cztery litery, bo byś mnie puścił – Chłopak obrócił głowę i pokazał mu język.
- Oj no, przepraszam, zrobiłem to odruchowo – Ugryzł pilota w płatek ucha i przesunął dłonie na jego brzuch.
- Niezłe masz odruchy – Krystian obrócił się, stając twarzą w twarz z kierowcą. Uśmiechnął się przebiegle i tak jak robił to jego partner, zaczął gładzić jego napięty brzuch. W pewnej chwili, kiedy ręce Saszy zabłądziły na jego pośladki, chłopak wsunął rękę w jego spodnie, ocierając się kroczem o jego udo. Ostatnią reakcją, jakiej się spodziewał na swoje działania, była ucieczka. Aleks szybko odsunął się, stanowczo wyciągając rękę chłopaka ze swoich bokserek – To też jakiś odruch? – Spytał zszokowany Krystian. Wydawało mu się, że obaj tego chcą.
- Nie. Nie o to chodzi – Odpowiedział drżącym głosem Sasza. Przytulił trochę spiętego chłopca do siebie, opierając mu głowę na ramieniu – Nie, kiedy jesteś z Bonne i nie tutaj.
- No to chodź do pokoju – Pilot spojrzał na niego jak na pięciolatka, któremu wszystko trzeba tłumaczyć.
- Nie – Krystian przyjrzał mu się trochę uważniej, pogłaskał jego zarumieniony policzek – Muszę ci coś jeszcze powiedzieć, ale w Oslo, nie w Polsce.
- Co ci jest? Czemu tak bardzo nienawidzisz tego miejsca? – Poczuł jak ręce Aleksa zaciskają się dookoła niego mocniej.
- Mogę opowiedzieć ci to w Oslo?
- Ale co?
- Wszystko. Proszę cię, wyjaśnię ci wszystko, ale pozwól
- Dobrze – Chłopak przerwał mu, delikatnie całując w usta – Dobrze, tylko się nie denerwuj – Kolejne muśnięcie krystianowych warg rozluźniło mężczyznę, na tyle, że oddał pocałunek – Już ok.?
- Tak. Dziękuję.
- Za co ty mi dziękujesz, co? Kocham cię – Krystian zbliżył się tak, że stykali się policzkami, a kiedy oddychali, chuchali sobie na uszy – I nigdy nie zrobię nic, żeby było ci źle.


Od samego rana w domu było gorąco. Pola biegała między jadalnią gdzie urzędował Tomas, kuchnią zajętą przez Krystiana z mamą i salonem gdzie Bonne i Sasza, którym udzielił się świąteczny nastrój, pakowali prezenty. Oczywiście wejście tam groziło śmiercią, albo co najmniej oberwaniem mandarynką w głowę, ale dziewczyna po dwóch ciosach, nauczyła się ich unikać. Z prędkością dźwięku wpadała do środka z okrzykami: „Już za trzy godziny Wigilia!”, „Już zrobili makiełki!”. Krystian z pobłażaniem patrzył na to, co siostra robi od rana, bo wiedział, że od dawna nie była w tak dobrym humorze. Z resztą jemu też nic nie mogło popsuć tych Świąt. Została tylko jedna sprawa do wyjaśnienia...
- Mamo...
- Czego?
- Jesteś zła? – Spytał, spoglądając na kobietę spod opadającej na oczy grzywki, bo wiedział, że tak wygląda najniewinniej.
- O co miałabym być słoneczko?
- No... Za wczoraj – Zmieszał się trochę, bo nie wiedział jak to powiedzieć. Olga podeszła do niego i chociaż był dużo od niej wyższy, przytuliła go do siebie.
- To są twoje wybory i twoje życie. Sasza jest cudowny, a z resztą sam o tym wiesz, nie?
- Wiem. Dawno już mi tak nie było.
- Jak? – Olga poczochrała mu włosy, wracając do przerwanej pracy
- Jak kiedyś.

Kilka godzin później, wszyscy razem siedzieli przy dużym, pięknie zastawionym stole, pałaszując kolację. Tomas, który na ten wieczór przejął honory pana domu, dostał miejsce na szczycie. Obok niego siedziały Olga i Pola. Krystian, który nie chciał wybierać między mężczyznami i wybrał krzesło vis a vis Tomasa, kończył właśnie grzybową, kiedy poczuł na kolanie rękę Bonne. Mimowolnie uśmiech wpełzł na jego twarz, spokojnie przeniósł spojrzenie na Saszę, który jakby widząc co się dzieje z zaciętą miną, patrząc mu prosto w oczy, zaczął muskać jego drugą nogę. Krystian całą siłą woli próbował zachować powagę, kiedy dwie chętne dłonie, masowały jego uda. Szybko sytuacja przestała go jednak bawić, kiedy ręce jednocześnie przesunęły się wyżej i powoli zmierzały w oczywistym kierunku. Prawie zakrztusił się uszkiem, kiedy dłoń Aleksa wylądowała na jego rozporku. Ta gra mogła się źle skończyć, gdyby nie to, że chłopak zaskoczony zdradą ciała zerwał się na nogi i mamrocząc coś niewyraźnie, wybiegł do łazienki. Nachylony nad umywalką, patrzył w lustro. Podniecenie opadło tak szybko jak się pojawiło. Patrząc na swoje odbicie, popukał się w czoło i wrócił do stołu. Siadając napotkał dwie pary, wpatrujących się w niego oczu, obie równie rozbawione. Nie zwracając na nich uwagi dokończył posiłek.
W końcu, gdy wszyscy byli już objedzeni jak misie na zimę, Pola zarządziła przeprowadzkę do salonu, gdzie pod choinką czekała sterta paczek. Dziewczyna aż pisnęła z radości, gdy to wszystko zobaczyła. Natychmiast ulokowała się pod drzewkiem, a reszta rozsiadła się przy ławie.
- Pierwszy dla mnie! – Usłyszeli krzyk nastolatki, która już trzymała w ręce zielone pudełko.
- Jak zwykle – Podsumował ją brat, podkulając nogi pod siebie i siadając głębiej w fotelu – Teraz będzie wyszukiwała prezenty dla siebie, a nasze będzie rozrzucać gdzie popadnie.
- Wcale nie! – Oburzona Pola w ostatniej chwili powstrzymała się od przesunięcia nogą paczuszki, pod którą wypatrzyła swój kolejny prezent. Nadal dzierżąc w rękach zielone pudełko, rozerwała papier i jej oczom ukazała się torebka! Ale nie byle jaka! Dokładnie przy tej spędziła całe pół godziny w butiku Carlosa Falchi w Oslo – Sasza! Boże! Jaka cudowna! – Rozentuzjazmowała się nad skórzanym cudem.
- Skąd wiesz, że ode mnie? – Zdziwił się mężczyzna
- Tylko ty i mój brat ją widzieliście, a on nie umie posługiwać się taśmą klejącą bez szkód dla otoczenia, więc wszystko pakuje w ozdobne torebeczki – Nie czekając na reakcję chłopaka, rzuciła w jego pakunkiem opatrzonym jego imieniem.
Dalej wszystko toczyło się jak w amerykańskich filmach o sielskim Bożym Narodzeniu. Okrzyki podziękowania, przerywane były tylko od czasu do czasu radosnymi piskami Poli. Po ponad pół godzinie, wszyscy byli obdarowani, a pod choinką nic już nie zostało. Dopiero wtedy Aleks podniósł się z ziemi i wyciągnął zza kolumny paczuszkę, opakowaną w szary papier i owinięty złotą wstążką. Zebrani popatrzyli po sobie zdziwieni, a on podszedł do Krystiana.
- Mam dla ciebie coś jeszcze, ale chciałem, żebyś dostał to na końcu.
- Dla mnie? – Chłopak spojrzał na niego zaskoczony – Ale już dostałem od ciebie prezent.
- To nic takiego – Podał mu zawiniątko – Ale chciałem, żebyś to miał.
- Co to? – Nastolatek powoli rozwiązywał kokardę.
- Zobaczysz – Odparł Sasza i wrócił na swoje miejsce. Krystian w końcu rozerwał papier i otworzył kartonik. Z początku nie wiedział, co tam jest, ale po chwili zrozumiał. Wyciągnął pasek z klamrą i spojrzał na Aleksandra – To ten?
- Tak – Przytaknął kierowca, któremu nagle zrobiło się głupio i cały ten pomysł zażenował go.
- Dziękuję – Usłyszał cichy, pełen czułości głos. Krystian uśmiechnął się, przypominając sobie tamto zdarzenie. Byli tak blisko siebie. Wystarczył jeden ruch z ich strony i żadne z przyszłych zdarzeń by nie zaistniało.
- Okej, czy tylko ja nie wiem, co tu zaszło? – Zapytał Tomas po angielsku, wcinając się w intymną atmosferę, którą stworzyli dookoła siebie rajdowcy. Dopiero wtedy zorientowali się, że mówili po polsku i ani Tomas ani Bonne nie wiedzieli, o czym mówili.
- Nie przejmuj się – Odparła Pola – Mówili w moim języku, ale i tak nie wiem, o co chodziło.
- To takie wspomnienie – Usprawiedliwił ich przed zebranymi Sasza
- Prywatne - Dorzucił Krystian, uprzedzając pytanie siostry. Spojrzał raz jeszcze na pasek, który leżał u niego na kolanach i zorientował się, że przecież ma na sobie te same spodnie, co wtedy. Podniósł się i wsunął go w szlufki. Miał ochotę zapytać teraz Aleksa o tyle rzeczy, ale wiedział, że jeśli poczeka jeszcze trochę, jeszcze kilka dni, to będzie mógł pytać, o co chce. Sasza będzie jego.