wierszokleta 8
Dodane przez Aquarius dnia Marca 07 2015 18:02:00


Marcin już z daleka pomachał mu ręką, jakby byli znajomymi, którzy widzieli się wieki temu, a nie zaledwie kilka godzin. Dziewczyny także się uśmiechnęły, jednakże po tym co Bolek usłyszał od Janowskiej, nie był pewien czy te uśmiechy są szczere, czy może obie są tak dobrymi aktorkami.
- Co jecie? – zainteresował się siadając przy stole na którym stały talerze z dość wykwintnymi daniami.
- A nawet nie wiem – Marcin uśmiechnął się jakby przepraszająco. – Maria i Karolina mówiły, ze to jest świetne, żebym spróbował.
- I jak? – spytał nakładając sobie jakiejś sałatki w której zauważył krewetki.
- No, nawet dobre.
- No to dobrze – uśmiechnął się. wkładając porcję sałatki do ust, jednocześnie starając się ukradkiem obserwować obie dziewczyny. Było to trudne biorąc pod uwagę, że siedziały po jego obu stronach, a on, jak na razie, nie dorobił się jeszcze zeza rozbieżnego. – Całkiem niezłe – powiedział, chociaż uważał, że to nic rewelacyjnego.
- Wiedziałam, że ci posmakuje – odezwała się Maria, wyraźnie zadowolona.
- To co robimy potem? – zainteresowała się Karolina? – Macie jakieś plany?
Ponieważ Bolek akurat miał pełne usta, więc tylko pokiwał przecząco głową.
- Nie zastanawialiśmy się nad tym – powiedział Marcin.
- To co wy na to żebyśmy poszli pozwiedzać miasto? – zapytała Maria
- Razem? We czwórkę? – upewniał się pisarz.
- No pewnie.
- Ja tam wolę pochodzić po wydmach – stwierdziła Karolina krzywiąc się.
- Ty ciągle tylko wydmy i wydmy – jęknęła Maria. – Nie możesz chociaż raz pójść tam, gdzie ja chcę?
- Nie.
Maria prychnęła obrażona.
- Pójdziesz ze mną? – Karolina zwróciła się do Bolka. – Oni niech se idą do miasta.
Bolek uważnie spojrzał na dziewczynę. Miał wrażenie, że właśnie był świadkiem świetnie rozegranego przedstawienia, którego odbiorcami mieli być tylko oni. Udając, że wciąż przeżuwa śniadanie uważnie obserwował jej twarz. Starał się znaleźć jakiekolwiek oznaki jej fałszu. Niestety nie dopatrzył się niczego.
- Marcin? – w końcu przełknął i spojrzał na blondyna.
- Chętnie pójdę pozwiedzać.
- A nie zgubisz się?
- No co ty… - roześmiał się rozbawiony.
- Spoko – Maria poklepała Bolka po ręce – weźmiemy przecież ze sobą mapę.
- No to okej – odparł Bolek pakując kolejną porcję jedzenia do ust. Kątem oka zarejestrował porozumiewawcze spojrzenie jakie rzuciła M do Karoliny.
Więc to jednak nie paranoja – pomyślał.
Posiedzieli jeszcze chwilę przy stole popijając wino zamówione przez dziewczyny i soki.
- Masz dość pieniędzy – zainteresował się Bolek, kiedy wyszli przed hotel.
- Nie wiem – wybąkał niepewnie Marcin.
Bolek westchnął ciężko.
- Pokaż portfel – wyciągnął rękę w jego stronę.
Pisarz pomacał się niepewnie po kieszeniach spodni.
- Chyba… chyba zapomniałem – stwierdził bezradnie.
- Oj Marci, Marcin, co ty byś beze mnie zrobił. – Zajrzał do własnego portfela. – Będę musiał iść do bankomatu. Poczekacie chwilę? Widziałem jakiś niedaleko. – I zanim ktokolwiek zdążył zareagować, ruszył przed siebie.
Wrócił dość szybko i dał Marcinowi kilka banknotó stuzłotowych.
- Tyle ci chyba starczy, co?
- Chyba… chyba tak – Marcin zawahał się, ale pieniacze wziął i schował do portfela.
- To świetnie. – Bolek uśmiechnął się. – Jakby co, to dzwoń. Tylko nie panikuj.
- No co ty – Karolina roześmiała się. – Przecież to duży chłopak, da sobie radę.
- No nie wiem, nie wiem – mruknął Bolek pod nosem.
Rozeszli się.
Bolek i Karolina długo spacerowali brzegiem morza. Na początku tylko rozmawiali, jednak im dłużej czas mijał, tym bardziej Karolina lepiła się do Bolka. Przypadkowe potknięcia, łapanie za rękę, ocieranie się, przytulanie… I w końcu stało się to, co musiało się stać ich usta zetknęły się. W tym momencie Bolek zupełnie zapomniał o swoich podejrzeniach. W tym momencie był po prostu facetem, który do tej pory musiał korzystać z samoobsługi. Kochali się na dzikiej plaży, zasłonięci przed ciekawskimi rosnącym niedaleko lasem.
- Niezły jesteś – stwierdziła Karolina kiedy już było po wszystkim.
- Staram się – odparł. Niezbyt skromnie, na co Karolina roześmiała się.
- Głodna jestem.
- To co, wracamy do hotelu? – spytał ubierając się.
- Nie, chodźmy zjeść gdzieś na mieście. Tu jest tyle fajnych knajpek. Aż się proszą by w nich zjeść.
- Czemu nie – stwierdził Bolek.
Ruszyli w stronę miasta. I chociaż Karolina udawała, że się rozgląda, to jednak Bolek miał wrażenie, ze doskonale wie, gdzie idzie. W końcu, „przez przypadek” doszli do jakiejś elegancko wyglądającej restauracji.
- O, ta wygląda fajnie – Karolina wyraźnie ucieszyła się. – Tak przytulnie. Może tu wejdziemy?
- Może być. Strasznie mi się jeść chce i nie mam już siły dalej szukać. Nie było to prawdą. Chociaż żołądek dawał mu już nieśmiałe sygnały, jednak był do tego przyzwyczajony i mógł spokojnie pociągnąć jeszcze kilka godzin zanim naprawdę by mu się zachciało jeść. Jednakże był ciekaw co Karolina kombinuje i postanowił grać w jej grę, ale tak żeby się niczego nie domyśliła.
Lokal w środku był bardzo elegancki. Zbyt elegancki na zwykłą restaurację. Bolkowi przemknęło przez głowę, że to restauracja „z wyższej półki”. Jego przeczucia potwierdziła karta dań.
- Hmm, nie mogę się zdecydować – mruknął po chwili wpatrywania się w dania. – Może ty coś wybierzesz?
- Czemu nie.
Jak Bolek zauważył, dziewczyna zamówiła najdroższe dania.
- Te wyglądają całkiem apetycznie – stwierdziła oddając kelnerowi kartę dań.
- Słuszny wybór – odparł kelner i poszedł zrealizować zamówienie.
Oczekiwanie na jedzenie umilili sobie winem, również drogim, przy którym Bolek zastanawiał się czy Marcin go czasem nie oskubie za wydanie tylu pieniędzy bez skonsultowania z nim.
Robię to dla twojego dobra, Marcin – rozgrzeszył się gdy kelner przyniósł przystawki.
Siedzieli dość długo w tej restauracji, nie spiesząc się z konsumpcją. A gdy już skończyli dania zamówili wino i siedzieli przy kieliszkach. Aż zapadł zmierzch i postanowili wrócić do hotelu.
- Co byś powiedział na wspólne spędzenie nocy? – wymruczała Karolina gdy już stali pod drzwiami jego pokoju.
- Kusząca propozycja. – Jego samcze instynkty znowu przemówiły. – Jest tylko jeden mały problem.
- Jaki?
- Nie mieszkam sam – wymruczał całując ją w usta i błądząc rękami po jej pośladkach.
- Ale ja tak. – Karolina nad wyraz chętnie odwzajemniała pieszczotę.
- To nie mieszkasz razem z Mirką? – zdziwił się.
- Niestety były wolne tylko jedynki.
- W takim razie chodźmy do ciebie. Tylko zadzwonię do Marcina żeby się upewnić, ze u niego wszystko w porządku.
- No co ty – mruknęła Karolina i zabrała mu komórkę, którą już zdążył wyciągnąć z kieszeni. – Przecież to dorosły facet, poradzi sobie.
- Nie jestem pewien, on czasami jest jak dziecko.
- Oj, przesadzasz – wymruczała całując go.
Bolek odwzajemnił pieszczotę, a chwilę potem zupełnie zapomniał o swoim podopiecznym pochłonięty ciałem kochanki.
Kiedy się obudził rano, słońce już świeciło. Spojrzał na zegarek komórki, była dopiero szósta. Spojrzał w stronę Karoliny, spała jak zabita. Odgarnął jej włosy z twarzy i zapatrzył się na nią. Robiłby to nie wiadomo jak długo, gdyby nagle nie odezwała się leżąca na nocnym stoliku komórka kobiety. Szybko położył się z powrotem, zamknął oczy i zaczął oddychać miarowo, udając, ze wciąż śpi. Już stracił nadzieję, że jego kochanka się obudzi, gdy usłyszał zaspane „taaaa?” Chwilę potem głos Karoliny był już o wiele bardziej „obudzony”.
- Nie, nie śpię już. Poczekaj chwilę. – W tym momencie Bolek poczuł jak pochyla się nad nim i całuje go w usta. – Bolek, śpisz?
Nie odpowiedział, wciąż miarowo oddychając. Widocznie udało mu się oszukać Karolinę, bo ta kontynuowała rozmowę
- No, zajebiście było – powiedziała z dumą. – Prawdziwy ogier z niego. A u ciebie? No bez jaj. Poważnie? Poczekaj chwilę, wezmę na głośnomówiacy. Nie mam nawet siły trzymać komórki przy uchu. No to mów.
Chwilę potem Bolek usłyszał głos Mirki dobiegający jakby z oddali, lecz dość wyraźnie.
- Mówię ci, on na bank jest pedałem. Nie udało mi się go zaciągnąć do łóżka. Nawet nie chciał mnie pocałować.
- Może za mało się starałaś.
- Karola, ile ty już mnie znasz, co? Dobrze wiesz, że potrafię okręcić sobie wokół palca każdego faceta. Wystarczy tylko pokazać cycki, pouśmiechać się odpowiednio, nagadać pochlebstw i facet jest mój.
- Widocznie temu trzeba czegoś więcej.
W tym momencie Bolek postanowił podenerwować trochę dziewczyny. Przewrócił się na plecy.
- Zaczekaj chwilę, chyba się obudził – powiedziała Karolina. Nachyliła się nad twarzą Bolka.
- Kochanie? – odezwała się cicho. Chłopak twardo udawał, że śpi.
- No dobra, wydawało mi się, że się obudził, ale on tylko odwrócił się na drugi bok. Nie wiedziałam, ze ma taki twardy sen – zaśmiała się Karolina.
- Jesteś pewna? Może tylko udaje?
- Zaczekaj, sprawdzę. – W tym momencie Bolek poczuł jak Karolina go całuje, a jej ręka zaczyna pieścić jego członka.
Kurwa! – zaklął w duchu Bolek. - Tylko mi teraz się nie obudź, chuju jeden!
Chcąc mieć pewność, że organizm go nie zdradzi, zaczął intensywnie myśleć o ojcu. Przypominał sobie te wszystkie ciągi jakie od niego dostawał i całą tą złość, którą wtedy do niego czuł. I przez cały czas modlił się by to zadziałało.
- Śpi – odezwała się Karolina, a jej ręka zniknęła z krocza Bolka. – Jakby nie spał, to by zareagował, a on jest kompletnie sflaczały. – Słychać było jak Maria zachichotała. – No to mów dalej.
- No więc to na bank musi być pedał. Przez cały czas się do niego umizgiwałam, a on kompletnie nie reagował. A na koniec odprowadził mnie do pokoju i pożegnał – prychnęła.
- No to chyba jednak pedał – stwierdziła Karolina.
- To co teraz robimy?
- Jak chcesz, to szukaj innego. Ja już mam swojego bogacza.
- Jesteś pewna, że on jest bogaty?
- No przecież chyba wyraźnie wydałaś który z nich płacił rachunki, nie?
- No tak.
- Zaciągnęłam go wczoraj do tej drogiej włoskiej restauracji, którą znalazłyśmy. Pamiętasz ją.
- „Piccolo”?
- No właśnie. Nawet nie mrugnął płacąc rachunek. Tylko wyją kartę i podał ją kelnerowi znudzonym gestem.
- Poważnie?
- No pewnie. Żebyś ty go wtedy widziała – zachichotała – wyglądał wtedy jak znudzony mafiozo.
Maria roześmiała się rozbawiona.
- No dobra, to co teraz zamierzasz?
- Tak jak planowałyśmy: okręcę go sobie wokół palca, wyciągnę ile się da, sprawię, że nie będzie chciał żadnej innej, a potem się z nim ożenię. I wydoję z kasy. Będę wydawać ją na ciuchy od Prady, perfumy od Chanem i te wszystkie inne markowe rzeczy.
- Zazdroszczę ci.
- Nie dołuj się. Przecież wiesz, że cię nie zostawię. Jesteśmy jak siostry, pamiętasz? Moje pieniądze będą twoimi pieniędzmi.
- Pamiętam, ale nie byłam pewna czy ty będziesz pamiętać jak już zdobędziesz te pieniądze.
- No wiesz, powinnam się obrazić ze te insynuacje – Karolina nadęła się. – Złożyłyśmy sobie przysięgę i nie zamierzam jej łamać.
- Sorki – W głosie Mirki słychać był skruchę. – Chyba po prostu jestem zazdrosna.
- Spoko – odparła Karolina uspokajająco – też w końcu znajdziesz swojego bogacza. Do tego momentu możesz korzystać z tego, co ja zdobędę.
Jeszcze przez chwilę powymieniały się nic nie znaczącymi ploteczkami i w końcu zakończyły rozmowę. W tym momencie Bolek postanowił się ujawnić. Otworzył oczy i czekał aż kobieta zauważy, ze już nie śpi. Stało się to dość szybko. W pewnym momencie Karolina spojrzała w jego stronę i zobaczyła wpatrzone w siebie oczy.
- Czeeeść – powiedział leniwie Bolek i uśmiechnął się promiennie, z przyjemnością obserwując jak twarz kochanki zmienia kolor.
Pół godziny potem szedł w stronę własnego pokoju rozmawiając z Janowską.
- Oczywiście na początku próbowała się wykręcić tłumacząc, że to taki żarcik, no wiesz, takie pieprzenie głupot między psiapsiółami, ale kiedy jej powtórzyłem całą rozmowę, przestał udawać. Powiedziałem jej wtedy, że ma zabierać tę swoją psiapsiółę i wypierdalać ze Szczecina, bo inaczej tak ją urządzę, że rodzona matka jej nie pozna.
- Eeee, chciałeś ją pobić? – zapytała mało inteligentnie Janowska.
- Baśka, no co ty.Ja raczej się nie biję, nawet z facetami. Po prostu musiałem być twardy, żeby głupia pizda wiedziała, że ze mną nie ma żartów. Chociaż musze przyznać, ze niezła była w łóżku. Ale takich jak ona pełno na tym świecie.
- Jesteś pewien, że sobie odpuszczą?
- Mam nadzieję. Jak od niej wychodziłem, to mówiła, że zamierza się właśnie pakować. Czy faktycznie tak zrobi, zobaczymy. A teraz wybacz, ale zaraz wchodzę do pokoju, zadzwonię później. Pa.
Rozłączył się i nacisnął klamkę. Marcin jeszcze spał.
- Ej, może byś już tak wstał, co? – Bolek potrząsnął go za ramię. – Słoneczko już wysoko, szkoda dnia marnować.
- Mmmm – mruknął pisarz i leniwie otworzył oczy. – Czeeeeść. – Uśmiechnął się. – Jak minęła noc?
- Całkiem, całkiem. A tobie?
Mina blondyna zmieniła się diametralnie. Teraz był prawie bliski płaczu.
- Byłem taki samotny. – pociągnął nosem. – Ani ciebie, ani Kleofasa…
Bolek z rozbawieniem zauważył, że został wymieniony na pierwszym miejscu, przed ulubionym misiem.
- Biedactwo. To co powiesz, żebym cały dzisiejszy dzień był twój?
- I tak jesteś, więc co mi z tego za radocha – wydął usta.
- Ale dzisiaj bez żadnej dziewczyny, tylko ty i ja. I będziemy robić to, co ty chcesz. Co ty na to?
- Wszyściutko, co ja chcę? – Marcin poderwał się z poduszki, a oczy mu się zaświeciły niczym małemu dziecku na widok prezentu pod choinką.
- W granicach rozsądku – odparł Bolek, bojąc się, że Marcin wymyśli coś tak absurdalnego, że aż niemożliwego doz realizowania
Pisarz uśmiechnął się rozpromieniony i wyskoczywszy z łóżka zaczął zbierać swoje rzeczy i gorączkowo mówić:
- W takim razie najpierw pójdziemy na śniadanie i zjemy dużo tego co zawsze jemy, wiesz, nic drogiego, nic wyszukanego, a potem pójdziemy pooglądać miasto i robić zdjęcia. Mnóstwo zdjęć!
- Przecież wczoraj oglądałeś z Marią miasto.
Zapał blondyna jakby opadł, bo nagle przystanął.
- E tam, prawie wcale nie oglądaliśmy. To co było ciekawe do oglądania jej się wydawało nudne. Ona wolała gapić się na kiecki na wystawach sklepowych, a jeszcze lepiej łazić po tych sklepach i kupować wszystko, co tylko możliwe. A najlepiej żebym to ja jej kupował. – Usiadł na fotelu. – Wiesz, nie miałem nic przeciwko kupieniu jej paru drobiazgów, tak na pamiątkę, bo przecież my też sobie coś tam kupiliśmy, nie? Ale ile bluzek na raz można kupić? Albo butów?
- No cóż, baby tak niestety mają – westchnął Bolek.
- Dlatego jak już się zrobiło ciemno, to odprowadziłem ją do pokoju i poszedłem spać. Ale jakoś tak smutno było bez ciebie. – Posmutniał.
- Dzisiaj już nie będziesz spał sam. A teraz szykuj się szybko i idziemy, ok.?
Marcin bez słowa pobiegł do łazienki. Dziesięć minut potem szli na śniadanie. Bolek uważnie rozejrzał się po sali, ale nigdzie nie zobaczył żadnej z dziewczyn. Uśmiechnął się w duchu. Wychodziło na to, że jego groźba poskutkowała.

*

- Czeeeść – powiedział powoli i uśmiechnął się szeroko. I widział jak Karolina wyraźnie się zmieszała.
- Cześć – wybąkała uciekając wzrokiem na bok. – Już się obudziłeś?
- Tak. I usłyszałem bardzo interesującą rozmowę.
- Bolek, to nie tak jak myślisz – kobieta wyraźnie zaczęła panikować.
- A skąd ty wiesz, co ja myślę?- Przysunął się do niej tak, ze prawie stykali się twarzami. Wzdrygnęła się i odsunęła się na tyle, na ile pozwalało jej łóżko. – Powiedzieć ci co myślę? Myślę, że ty i Maria jesteście wrednymi sukami, które tylko szukają naiwnych frajerów żeby żyć na ich koszt nie przejmując się kompletnie ich uczuciami. I wiesz co jeszcze myślę? Że takie jak wy to kurwy i szmaty, na które nie warto nawet splunąć. I chociaż nigdy się nie biłem, ani nigdy nie uderzyłem żadnej kobiety, to teraz, jeśli nie znikniecie nam z oczu, tak cię zmasakruję, że nawet chirurg plastyczny ci nie pomoże.
- Nie możesz! – pisnęła przerażona próbując zasłonić się kołdrą. – Pójdziesz za to do więzienia.
- To pójdę, ale będę miał tą satysfakcję, ze będziesz miała tak zmasakrowaną mordę, że już żaden facet na ciebie nie spojrzy. Wybieraj: albo obie znikacie ze Szczecina i to natychmiast, albo ja masakruję ci gębę. Dam wam czas na spakowanie się, do obiadu. Potem was znajdę…
- Nie! – wykrzyknęła Karolina i wyskoczyła z łóżka.
- Widzę że zrozumiałaś – uśmiechnął się zadowolony i wyszedł z łóżka. Szybko się ubrał i ruszył do wyjścia zupełnie ignorując rozpłaszczającą się na ścianie dziewczynę. Jednak zanim otworzył drzwi, odwrócił się i powiedział:
- Wiesz co w tobie jest najlepsze? Ta pizda, którą można pieprzyć na różne sposoby. – Po czym wyszedł.


*
Chodzili po mieście praktycznie cały dzień, robiąc tylko niewielki odpoczynek w porze obiadowej w pewnej niewielkiej restauracji, która serwowała proste i smaczne dania domowe. Nie spieszyli się kompletnie, szli krokiem spacerowym uważnie wszystko oglądając i obfotografowując ze wszystkich możliwych stron, a Bolek cierpliwie czekał, gdy Marcin nie mógł się zdecydować w którą stronę iść, albo bezradnie kręcił mapą we wszystkie strony, próbując znaleźć właściwy kierunek. Dzisiaj to on rządził.
Wrócili dopiero pod wieczór, zmęczeni, ale szczęśliwi. Szybko obmyli się z całego brudu i poszli spać.
Nagle w środku nocy coś obudziło Bolka. Zamroczony snem umysł zarejestrował, że od strony okna bije poświata, mimo iż w pokoju powinno być ciemno. Zasłony były na tyle grube i ciemne, że nie przepuszczały światła księżyca. Spojrzał na zegarek. Dochodziła druga w nocy. Powoli odwrócił się.
- Co ty, kurwa, robisz o tej porze? – wysyczał widząc Marcina siedzącego w łóżku i pracowicie klepiącego w klawiaturę laptopa.
- Aaaa! Blondyn aż podskoczył przerażony, a laptop spadł mu z kolan na podłogę. – Nie strasz mnie tak, bo jeszcze ataku serca dostanę – powiedział moszcząc się wygodnie, z powrotem z laptopem na kolanach.
- Odpowiadaj na pytania – warknął Bolek. – I skąd wziąłeś tego laptopa?
- Noo… ten tego… zabrałem z domu – wypalił Marcin. – I właśnie pisze nową książkę.
- JAKĄ, KURWA KSIĄŻKĘ?! – Bolek poderwał się do pozycji siedzącej. – JESTEŚMY NA PIERDOLONYCH WAKACJACH, NEI MA ŻADNEGO PISANIA KSIĄŻEK! – Złapał laptopa i zatrzaskując go wsadził pod własna poduszkę. – A teraz, kurwam śpij!
- Ej! Oddaj mi laptopa. – Marcin próbował odzyskać swoją własność, ale Bolek skutecznie mu w tym przeszkadzał. – Ja musze pisać, bo mi książka w głowie siedzi. Jak tego nie spiszę, to ucieknie i zapomnę.
- Już ja ci wsadzę co innego do głowy – warknął Bolek, po czym pchnął Marcina tak mocno, że ten aż położył się. Pochylił się nad nim i pocałował głęboko i namiętnie w usta. – A teraz, kurwa, śpij – warknął, zgasił światło i zostawiając skamieniałego ze zdumienia Marcina odwrócił się na swój bok, by wrócić do tego, co mu przerwano.