Nemezis 4
Dodane przez Aquarius dnia Lutego 28 2015 17:56:03


Obiad zjedli dość szybko, w ciszy. Mila nie była zbyt rozmowna, a Santo, mimo rozpaczliwych prób, nie mógł wymyślić żadnego tematu rozmowy, który utrzymałby się dłużej niż tylko kilka zdań. Nagle doznał olśnienia.
- A jaki jest twój Miecz?
- To Anette Merdan, trzeci rok – odparła ledwo dosłyszalnie Mila. – Jest strasznie rozgadana i lubi… - dziewczyna zacięła się, a na jej twarz wypełzł rumieniec
- Co lubi? – zainteresował się Santo.
Zanim dziewczyna zdążyła odpowiedzieć, na stołówkę wpadła blondwłosa dziewczyna krzycząc ile sił w płucach, a, jak zauważył Santo, miała czym oddychać.
- Milaaaaa!
Wszyscy na chwilę przerwali to, co właśnie robili i zwrócili się w stronę źródła zamieszania., jednak blondynka nic sobie z tego nie robiła, tylko rozglądała się po pomieszczeniu. A Mila skuliła się jeszcze bardziej, jakby chciała zniknąć.
- Tu jesteś! – wykrzyknęła radośnie i podbiegła do ich stolika. Zanim Mila zdążyła zareagować w jakikolwiek sposób Złapała ją do tyłu i przycisnęła do piersi. – Ty wiesz jak ja się za tobą stęskniłam? – piszczała blondynka radośnie. – Wieki cię nie widziałam.
- Wczoraj… - wystękała Mila, ale tamta jej w ogóle nie słyszała, cały czas trajkocząc:
- Martwiłam się, że nie trafisz. Ty wiesz, że ja spać przez to nie mogłam? A potem jeszcze mnie nauczyciel ochrzanił, ze się nie skupiam na treningu. No ale jak ja mam się skupić, jak się martwię o moją kochaną Tarczę? – w tej chwili zobaczyła Santo. I uśmiech zniknął z jej twarzy zastąpiony wrogością, która aż parzyła Santo. – A ty kto? – zapytała pozornie łagodnie, lecz Santo wyraźnie widział wrogość w jej oczach.
- Santo Uruste. Jesteśmy w tej samej klasie.
- Ach – blondynka uśmiechnęła się. – Kolega z klasy. – W końcu wypuściła z objęć Milę, która odetchnęła z ulgą i poprawiła okulary, które prawie spadły jej z nosa. – Jak ja się cieszę, że Mila tak szybko znalazła sobie kolegę. – Tym razem blondyna postanowiła wyciskać Santo.
Zanim chłopak zaprotestował już nurkował nosem w jej bujnym biuście.
- Tylko ją dotknij, a cię zabiję – syknęła Anette do ucha Santo, a na głos zaszczebiotała:
- Już cię kocham. Opiekuj się moją kochaną Milą, ona jest taka nieśmiała. Dobrze? – A ciszej dodała: - Dopadnę cię wszędzie. Rozumiesz?
Ponieważ nie mógł mówić, więc tylko skinął głową, też z wielkim trudem. Dziewczyna wciąż go przyciskała do piersi, jakby miała zamiar go udusić. Jednak gdy tylko potwierdził, puściła go i znowu podeszła do Mili. Złapała ją za brodę i odwróciwszy jej twarz w swoją stronę, pocałowała ją delikatnie w usta.
- Trzymaj się, moja droga – powiedziała ciepło, po czym odeszła, na odchodnym rzucając Santo groźne spojrzenie.
Chłopak, kiedy w końcu go uwolniono, odetchnął parę razy łapczywie. Jeszcze nigdy powietrze nie smakowało tak wspaniale.
- Ona jest straszna, prawda? – zapytała cicho Mila.
- Ależ skąd – odparł podejrzanie szybko Santo – po prostu jest bardzo… wylewna. Chciałbym żeby mój miecz chociaż w połowie był taki jak twój.
- Dlaczego?
- Jest strasznie ponury, niemiły, wredny…
- Ale ci pomógł, sama widziałam – zaprotestowała nieśmiało. – Jakby był taki jak mówisz, to by tego nie zrobił.
- To jeszcze nic nie znaczy. Jutro mamy wolne, co ty na to żeby wyjść na miasto? – zmienił temat.
- N… nie wiem. Musze się uczyć…
- Ja też. Ale raz na jakiś czas możemy chyba wyjść się gdzieś rozerwać. Przecież nie mówili, że nie możemy, prawda?
- No… tak.
- To co? Widzimy się jutro? O dziewiątej?
- D.. dobrze.
Santo uśmiechnął się zadowolony. Skończyli jedzenie i rozeszli się. Po powrocie do pokoju Santo nie zastał swojego Miecza. Odetchnął z ulgą. Rozłożył na biurku podręcznik i notatki i wziął się za przyswajanie materiału. Kiedy skończył, Duos świecił, swym blaskiem całkowicie zasłaniając wygaszonego Unosa. Santo westchnął i przetarł oczy. Spojrzał na budzik. Było po dziesiątej. Zerknął w bok, łóżko Horge wciąż było zaścielone. A więc jeszcze nie przyszedł, pomyślał i odetchnął z ulgą. Bał się, że tak się skupił na nauce, że nawet nie zauważył jak jego Miecz wrócił do pokoju. Schował podręczniki i poszedł się myć. Chociaż prysznic nieco odegnał zmęczenie, jednak umył się szybko, by zaraz znaleźć się w łóżku. Kiedy w końcu wyszedł z łazienki, zobaczył, ze światło w ubikacji się świeci. Po plecach przebiegły mu ciarki. Szybko przeszedł do pokoju i wskoczył pod kołdrę. Zgasił lampkę i udawał, ze śpi, jednak ułożył się tak żeby móc widzieć wnętrze pokoju. Na szczęście okno nie było zasłonięte i światło Duosa oświetlało cały pokój wystarczająco. Dzięki temu widział jak Horge wychodzi z toalety bezszelestnie, po czym podchodzi do swojego łóżka i zapala lampkę. Santo odruchowo zamknął oczy i z bijącym sercem czekał na kolejny ruch współlokatora. I słyszał jak tamten wchodzi do łazienki. Otworzył oczy i odetchnął z ulgą. Chwilę poczekał aż opadnie podniecenie i zamknął oczy na dobre. Już na granicy snu usłyszał jak Horge też kładzie się spać, jednak nie był pewny czy to naprawdę słyszy, czy też może jego zasypiająca podświadomość płata mu figle.
Następnego dnia obudził się jak tylko budzik zadzwonił. Odruchowo umył się i spakował książki, jednak w trakcie pakowania dotarło do niego, że przecież jest sobota i nie ma zajęć. Rozbawiony usiadł na łóżku śmiejąc się. Jednak jego śmiech szybko się uciął, gdy przypomniał sobie o współlokatorze. Nie miał ochoty się z nim kłócić, bo tamtemu nie podobał się jego śmiech. Spojrzał na łóżko tamtego, było puste.
- Czy on nie robi nic innego, tylko trenuje? – mruknął zdegustowany, jednak nie zajmował sobie tym długo głowy. Stwierdził, ze to problem tamtego, co robi ze swoim czasem. Nie wiedząc co zrobić z czasem jaki pozostał do spotkania, postanowił przejrzeć jeszcze raz notatki z zajęć, żeby mieć pewność, że wszystko zapamiętał jak należy. W pewnym momencie, w trakcie wertowania zapisków, stwierdził, że przydałoby się wypożyczyć dodatkową książkę. Poszedł do biblioteki. Wprawdzie było tu sporo ludzi, zarówno uczniów, jak i nauczycieli, lecz nie było tego pośpiechu i tłumów jak w pierwszego dnia. Nie wiedząc jaką dokładnie książkę musi wziąć, zajrzał najpierw do katalogu by wypisać wszystkie pozycje, które mogły się kojarzyć z szukanym przez niego zagadnieniem. Potem poszedł między półki, szukać spisanych pozycji. Oczywiście każdą z książek musiał przejrzeć dokładnie nie tylko by sprawdzić czy to właśnie jej szukał, ale także by wynotować z niej główne zagadnienia na wypadek gdyby się okazało, ze kiedyś mogą mu się przydać. Tak był tym wszystkim zaabsorbowany, że zupełnie nie zwracał uwagi na upływający czas. Dopiero, gdy żołądek zasygnalizował mu potrzebę jedzenia, spojrzał odruchowo na zegarek. I przeraził się. Była szesnasta.
- Mila! – wykrzyknął przerażony, czym ściągnął na siebie wzrok znajdujących się w pobliżu ludzi. Szybko odniósł książki na miejsce i wybiegł z biblioteki. Biegł jak opętany i przystanął dopiero na zewnętrznym dziedzińcu, gdy dotarło do niego, że nie umówił się z Milą w żadnym konkretnym miejscu, a na dodatek nie wie w którym pokoju ona mieszka.
- Intendent! – wykrzyknął uradowany po krótkiej chwili intensywnego myślenia.
Wpadł do biura intendenta nie czekając aż tamten odpowie na pukanie. Witaj chłopcze, coś się stało? – zainteresował się mężczyzna.
- Proszę mi powiedzieć gdzie mieszka Mila! – wykrzyknął rozpaczliwie.
- A jak ona ma na nazwisko? – zapytał intendent spokojnie, zupełnie ignorując nastrój gościa.
W tym momencie Santo zbaraniał. Właśnie dotarło do niego, że nawet nie wie jak Mila się nazywa.
- Ja… nie wiem – odparł spoglądając bezradnie na rozmówcę.
- To może powiesz mi o niej wszystko co wiesz? Może uda się ją jakoś namierzyć.
- No więc… uczy się w tej samej klasie co ja.Wiem! – wykrzyknął. – Jej Mieczem jest Anette Merdan!
- O, to już coś – mężczyzna uśmiechnął się. – Dzięki temu będziemy mogli ją znaleźć.
Santo odetchnął z wyraźną ulgą. Tymczasem intendent zaczął grzebać w swoich dokumentach. Santo z niecierpliwością patrzył jak przewraca kolejne kartki.
- Jest! – Intendent uśmiechnął się zadowolony, a Santo ze świstem wypuścił powietrze, które do tej pory wstrzymywał. – Mila Junowa, pokój 245.
- Dziękuję! – krzyknął Santo i wybiegł. Szybko pobiegł do właściwego pokoju. Tuż przed drzwiami przystanął na chwilę by wyrównać oddech. Zapukał. Odpowiedziała mu cisza. Powtórzył, tym razem głośniej. Już miał odejść, gdy usłyszał szuranie i chrobot zamka. Drzwi uchyliły się i ukazała się w nich Mila bez okularów i z rozczochranymi włosami.
- O, Santo… - jej głos z lekka drżał, lecz Santo zupełnie tego nie zauważył.
- Mila, wybacz, zupełnie zapomniałem o naszym spotkaniu – zaczął się tłumaczyć. – Wiesz, miałem trochę czasu i poszedłem do biblioteki i jakoś tak…
- Nic się nie stało – odparła dziewczyna. – Szczerze mówiąc ja też byłam czymś zajęta.
- To może pójdziemy teraz? Jest akurat pora obiadu, byśmy coś zjedli.
- Wybacz, ale teraz tez jestem zajęta – odparła niepewnie.
Santo już chciał coś powiedzieć, gdy z głębi pokoju dobiegł kobiecy głos:
- Mila, kochanie, wracaj, łóżko jest tak zimne bez ciebie.
- Wybacz, może kiedy indziej – powiedziała dziewczyna, po czym zamknęła drzwi.
Santo przez dobrą chwilę stał osłupiały wpatrując się w drzwi. Dość szybko do niego dotarło czego świadkiem właśnie był. I zaczerwienił się z tego powodu. Wprawdzie posiadał wiedzę na temat „tych” rzeczy, ale sam jeszcze nigdy nie wyszedł poza marzenia o ukochanym Kuro. Kuro… na jego wspomnienie żal ścisnął serce. Tak często wyobrażał sobie jak razem spędzają tę pierwszą w ich życiu noc, co sen doprowadzał ją do perfekcji, aż w końcu była idealna i nagle okazało się, że nigdy jej nie będzie. Łzy napłynęły do oczu. Szybko je wytarł nie chcąc by poleciały dalej. Szybko odszedł spod drzwi Mili. Bał się, że z środka mogłyby dochodzić odgłosy, które by tylko boleśnie przypominały o jego nieodwzajemnionym uczuciu. Postanowił wyjść na miasto i rozerwać się trochę, by zapomnieć o tym, co go boli. Na początek wszedł do jakiejś kawiarni, gdzie zamówił najpierw jakiś obiad, a potem największy lodowy deser. A kiedy w końcu go zjadł z wielką przyjemnością, poszedł do kina. Film okazał się nawet interesujący. Potem odwiedził jeszcze kilka różnych miejsc. W jednych bawił się lepiej, w drugich gorzej, jednak ogólnie, gdy w końcu wrócił wieczorem do akademii był zadowolony, na tyle, że nie myślał w ogóle o Kuro.
Kiedy wszedł do pokoju, Horge już w nim był i przygotowywał się do snu. Normalnie Sato by się zdenerwował na jego widok, lecz miło spędzony dzień sprawił, że jego partner przestał go kompletnie obchodzić. Ignorując obecność chłopaka zaczął również przygotowywać się do snu. Na szczęście Horge nie utrudniał mu tego w żaden sposób. Szybko znalazł się w łóżku. Horge jak zwykle leżał plecami do niego. Wzruszył ramionami i położył się. Jednak nei zasnął od razu, jedna myśl, która dopiero teraz przyszła mu do głowy, nie dawała spokoju.
- Horge – odezwał się niepewnie.
- Czego? – z sąsiedniego łóżka dobiegło warknięcie.
- Mógłbyś być bardziej miły. Jak byś zapomniał, mamy razem walczyć.
Horge powoli odwrócił sie w jego stronę.
- I tylko dlatego mnie budzisz? – zapytał lodowatym głosem. – Już ci mówiłem, ze walczę sam i gówno mnie obchodzi co mówią inni.
- Chciałem tylko coś zapytać – odparł nad wyraz spokojnie
- Co?
- Wczoraj w jadalni. Skąd wiedziałeś, że potrzebuję pomocy? I dlaczego mi pomogłeś, skoro masz mnie w dupie?
- Nie twój interes – warknął Horge i odwrócił się.
- No pewnie, bo wielki pan Miecz Horge Janis nie uznał za stosowne zniżyć się do rozmowy z kimś takim jak ja – sarknął Santo, który nagle przestał się obawiać swojego Miecza, Chociaż sam nie wiedział skąd mu się to wzięło. Biorąc przykład z Horge też odwrócił się plecami. Już prawie zasypiał, gdy pokój rozświetliło światło nocnej lampki. Zaintrygowany odwrócił się w stronę współlokatora. I zobaczył go siedzącego na łóżku.
- Ciekawe co z ciebie za Tarcza, skoro nawet tego nie wiesz – kpił Horge.
- A niby skąd, kurwa, mam to wiedzieć? Jestem tu zaledwie od kilku dni. - Kpiący ton Miecza wytrącił Santo z równowagi.
Horge kompletnie zignorował ten wybuch.
- Jesteśmy połączeni. Jeśli ty czujesz strach, ja tez go czuję. A to przeszkadza mi w treningach. Więc nie myśl, że pomagałem tobie. Ja tylko likwidowałem przeszkodę w treningu.
- To nie wyjaśnia, jak mnie znalazłeś.
Horge prychnął kpiąco.
- Twój strach tak śmierdział, że szedłem za nim jak po sznurku.
Słysząc tą złośliwość Santo aż zapowietrzył się, nie mogą wymyślić żadnej ciętej riposty.
- Coś jeszcze chcesz wiedzieć? A może mam jeszcze za ciebie się uczyć zaklęć?
Tarcza sapnął zirytowany i zgasiwszy lampkę odwrócił się plecami do współlokatora. Ten dupek błyskawicznie potrafi zirytować człowieka, pomyślał.
Chociaż jego mózg już przestawił się w tryb snu, to jeszcze zdążyła się w nim uformować jedna myśl. Skoro Horge czuł jego strach, to dlaczego on nie czuje nic z tego, co czuje Horge?