Światło i cień 7
Dodane przez Aquarius dnia Lutego 14 2015 13:31:00


Gdy przeszli przez zdobne drzwi ich oczom ukazał się przestronny gabinet z dużym biurkiem, za którym siedział Felim Cianithel. Przy ścianach stały regały z książkami, pod nimi kanapy i fotele. Podłoga była wyłożona ciemnym drewnem na której leżało kilka wyszywanych dywanów. Cały gabinet wydawał się ciepły i przytulny. Oprócz Cianithela w pokoju znajdował się jasno-włosy medyk o chabrowych oczach, który zajmował się nimi wczoraj, oraz mężczyzna, którego nie znali, ubrany również w czerń jak Najwyższy Mag, jedynie z dodatkami purpury a nie czerwieni. Obaj siedzieli w fotelach na przeciw biurka, medyk po lewej, mężczyzna po prawej stronie. Między nimi na środku stały dwa krzesła z bordowymi obiciami, które ręką wskazał im Felim żeby na nich usiedli. Senka zajął miejsce po prawej, Lior natomiast po lewej, obok nieznajomego maga.
- Witajcie Światło Liorze i Cieniu Senka. Jak zapewne wiecie nazywam się Felim Cianithel i jestem Najwyższym Magiem Zakonu Malachi, władcą Idy jak i całego Anvansi. Medyka Balyendina poznaliście wczoraj, to natomiast jest moja prawa ręka i zastępca Hodei Keppa. - Mag wskazał kolejno swoich towarzyszy.
Chłopcy siedzieli w milczeniu oczekując, trochę podenerwowani.
- Z tego co już zdążyłem się dowiedzieć - ciągnął dalej Felim - wczoraj zaistniała ciekawa sytuacja. Senka będąc w ciele Liora włamał się do jego umysłu i wykradł zamknięte przez Światło wspomnienia.
Senka przełknął ślinę. Felim w taki sposób to ujął, że zrobiło mu się słabo.
- W naszym kraju czytanie w cudzych myślach jest zakazane. Tym bardziej włamywanie się do zamkniętych myśli. - Cianithel uważnie ich obserwował. Jego piwne oczy próbowały przeniknąć na wskroś ich myśli nie wchodząc do głowy. - Jednakże nie zostaniesz ukarany, Senka. Twój Światło nie ma raczej nic przeciwko temu co się wydarzyło. - Lior skinął głową na znak zgody z tym co mag powiedział. - Tą część sobie wyjaśniliśmy. Tymczasem zastanawia nas inna kwestia twojej wycieczki w umysł Liora. Jak to zrobiłeś? Jak wszedłeś w jego ukryte wspomnienia i je zobaczyłeś?
Wszyscy milczeli i wpatrywali się w Cień w oczekiwaniu na jego odpowiedź. Senka usłyszał w myślach słowa otuchy swojego przyjaciela ale bał się zerknąć w jego stronę. Bał się spojrzeć w oczy komukolwiek, a szczególnie Felimowi, którego pamiętał ze spotkania w ogrodzie kiedy był dla niego miły i przyjacielski. Teraz siedział w dużym skórzanym fotelu, z łokciami opartymi na biurku i splecionymi dłońmi i przeszywał go wzrokiem.
- Ja po prostu to zrobiłem - zaczął Senka niepewnie, drżącym głosem. - Kierowałem się na to, co chciałem znaleźć a gdy już dojrzałem te wspomnienia, zauważyłem że są mętne, ledwo widzialne. Nie mogłem ich po prostu wyjąć i odczytać, musiałem je wyciągnąć siłą, wyrwać z jego umysłu. Nawet nie zauważyłem, nie poczułem, że jego to tak boli, a gdy w końcu wyrwałem ostatni, najbardziej skrywany kawałek, stało się to wszystko. - Machnął ręką jakby chciał wskazać na coś mając nadzieję, że jego słuchacze domyślają się, że mówi o przerażającym bólu Liora, o którym on nie potrafił wspomnieć na głos. - I wtedy coś mną szarpnęło i wyrzuciło z jego ciała, a ból przeszył mnie na wskroś.
Zapadła cisza. Felim nie spuszczał z niego oczu.
- Gdy ci mówiłem, że Aniołowie nie powinni mieć przed sobą żadnych tajemnic, to chyba rozumiesz, że nie miałem na myśli takiego zachowania - powiedział łagodnym głosem Najwyższy.
Senka wreszcie spojrzał na niego. Takiego go właśnie pamiętał, z życzliwym głosem, miękkim spojrzeniem skośnych oczu. Właśnie taki teraz na niego patrzył, właśnie takiego maga Senka się nie bał.
- Czy to zdarzenie doprowadziło was chociaż do pozytywnego celu?
- Tak - wyrwał się Lior, ale umilkł bojąc się, że wyrywa się nie pytany. Felim uniósł brwi przyzwalając na dalszą wypowiedź. - Od maleńkości byliśmy przyjaciółmi, nie mieliśmy przed sobą tajemnic, byliśmy bardzo blisko. Jednak zostanie Aniołami zamiast nas zbliżyć, oddaliło nas od siebie. Nie potrafiliśmy przejrzeć swoich umysłów, dojrzeć w nich tego, co jest potrzebne. Ale po wczorajszym zdarzeniu nie mamy już przed sobą tajemnic. Nie potrafię trzymać myśli na wodzy jak się nauczyłem w pierwszych dniach nauki, nie potrzebuję tego. Do tego stało się coś jeszcze. - Lior spojrzał na Senkę, a tamten już wiedział co Światło chce powiedzieć. - Teraz i ja mogę czytać w umyśle Senki gdy nie jesteśmy połączeni.
Gdy dokończył zapadła cisza. Balyendin spojrzał na Cianithela wstrząśnięty czekając na jego reakcję. Lecz on uniósł tylko brwi jakby taka informacja nie zrobiła na nim wrażenia.
- Felim, to niemożliwe - zaczął medyk ale mag uciszył go gestem dłoni. Położył ręce na blacie biurka.
- Czyli nie dość, że Senka potrafił wedrzeć się do twoich ukrytych wspomnień i je wyrwać, to jeszcze teraz wasze umysły są połączone i cały czas czytacie w swoich myślach, nawet teraz? - Zaciekawił się Felim.
- Tak - przytaknął Senka, już trochę bardziej pewny siebie.
- To niespotykane, chociaż nie niemożliwe. Znałem jedną parę Aniołów, która też miała takie zdolności.
Teraz to Senka i Lior otworzyli szeroko oczy ze zdziwienia. Czyli jednak nie byli jedyni!
- Zamierzasz im powiedzieć? - Hodei zwrócił się do Najwyższego a wtedy Lior spojrzał w jego stronę i w końcu mu się bliżej przyjrzał. Krótko przystrzyżone czarne włosy, na nosie okulary, spojrzenie utkwione w Cianithelu, ale Lior zobaczył to gdy jego oczy na chwilę przesunęły się po twarzy Liora. Oczy czarne jak smoła. Hodei był Cieniem.
- Chyba nie mamy wyjścia Hodei - westchnął Felim. - Za twoim pozwoleniem oczywiście.
Mężczyzna skinął głową i z powrotem oparł się o wygodne oparcie.
- Rozumiem, że domyślacie się co chcę wam powiedzieć. Mój przyjaciel Hodei Keppa jest Cieniem, który stracił swoje Światło dawno temu, na placu boju. On, widać tak samo jak wy, był spleciony ze Światłem w każdym możliwym calu. Umieli czytać nawzajem w swoich myślach niezależnie od tego jak daleko się znajdowali. Łączyła ich szczególna więź, darzyli siebie uczuciem. I właśnie dzięki niemu ich połączenie było takie pełne. Nawet najlepsi Aniołowie nie są w pełni złączeni, zawsze znajdzie się jakaś luka, ale nie w takim przypadku. To co różni was od Hodei, to to, że on i jego Światło dużo później niż wy odnaleźli siebie i złączyli w całości. Do tego dochodzi kwestia tego, że do wszystkiego doprowadził sam Senka, który ma szczególny umysł jak mogliśmy się przekonać.
Felim mówił przyjaznym i ciepłym głosem, cały czas się uśmiechając. Senka i Lior słuchali zdziwieni zaczynając rozumieć, że gdyby się nie kochali to wszystko co się wydarzyło, nie byłoby możliwe.
Nagle ze swojego fotela Balyendin prawie wykrzyczał z wyrzutem:
- I ja tego nie wiedziałem? Naprawdę Hodei, znamy się tyle lat, a ja nie wiedziałem, że twój Światło był twoim facetem. No litości! - Teatralnie złapał się za czoło. - A ty mówisz tą opowiastkę pierwszym lepszym dzieciakom - zwrócił się do Felima z reprymendą.
- To nie są pierwsi lepsi jak sam widzisz. - Felim zdawał się być bardziej rozbawiony reakcją medyka niż zdenerwowany. - Ale skończmy już. Jak widać nasi uczniowie są teraz nieco zmieszani wszystkim co usłyszeli. Ja właściwie nie mam nic więcej do dodania, będziecie nadal chodzić na swoje zajęcia jak przedtem. Jeśli zdarzy się znowu coś dziwnego, lub niepojętego dla was, śmiało możecie zgłaszać się do Balyendina, który wam pomoże lub zgłosi się do mnie. Nie martwcie się o nic tylko dalej pracujcie nad waszym połączeniem, chociaż rozumiem, że teraz wszystko powinno być łatwiejsze, co nie znaczy, że będzie wam coś odpuszczane. Czy rozumiemy się?
Chłopcy przytaknęli i podziękowali za tą rozmowę. Felim dodał jeszcze, że cały dzisiejszy dzień mają wolny od zajęć, na odpoczynek i wszelkie przemyślenia. Nawet mogą wyjść na miasto jeśli zechcą, powołując się na jego pozwolenie. Bramy Zakonu i tak będą wieczorem otwarte z powodu jutrzejszego wolnego dnia dla wszystkich uczniów.
Cień i Światło wyszli z gabinetu a na korytarzu już czekał na nich mężczyzna w mundurze, który ich tutaj przyprowadził. Poprowadził ich teraz do wyjścia i zostawił za drzwiami budynku.

* * *


- Niezła ciekawostka się nam tutaj szykuje - rzekł Belyendin gdy tylko drzwi zamknęły się za Aniołami. - Sulai Paora mi mówił, że jakiś czas temu kiepsko się dogadywali i na zajęciach byli rozproszeni, dopiero od niedawna jest między nimi lepiej. Ciekawe jak teraz będą wypadać na ćwiczeniach i egzaminach.
- Są młodsi niż Hodei i Keppa gdy doszli do takiego połączenia - odparł Felim opierając się wygodnie w fotelu.
- Keppa?! - wykrzyknął medyk. - Przyjąłeś nazwisko po zmarłym Świetle? - Jego oczy spoczęły na milczącej sylwetce Cienia.
- Jak powiedziałem, są młodsi, ale to dobrze im wróży. Gdy Lior zacznie uczyć się magii, powinni być już zgrani na tyle, by poradził on sobie z utratą energii podczas rzucania zaklęć.
- Mówisz o pożyczaniu energii życiowej Cienia? - zaciekawił się Balyendin.
- Tak. Tak było w waszym przypadku, prawda Hodei?
- Zgadza się, byliśmy do tego zdolni. Niestety nawet to nie pomaga w niektórych przypadkach. - Zasępił się na to wspomnienie.
- Dobrze, dziękuję Hodei. Jeszcze muszę porozmawiać z Balyendinem. My zobaczymy się później na spotkaniu po południu.
Cień wstał i pożegnał się chłodno zamykając za sobą drzwi.
- Felim, do cholery, czemu mi nigdy nie powiedziałeś? - powiedział z wyrzutem medyk.
- To prywatna sprawa Hodei, a po za tym od dawna nie jest Aniołem, tylko magiem, moim zastępcą i wspomniałem o tym tylko ze względu na tych dwóch uczniów. - Wstał i wyszedł zza biurka przysiadając na podłokietniku fotela Balyendina. - Przecież wiesz, że mówię ci wszystko i nie mam przed tobą tajemnic, jedynie nie powiedziałem ci o tym wcześniej. - Wykręcił się i podparł rękami o oparcie zbliżając swoją twarz do twarzy Balyendina. - Hodei cię chyba mniej obchodzi niż ja, Bal?
Medyk zarzucił ręce na jego szyję i pociągnął w dół całując go namiętnie.
- Oczywiście, że tak. I zaraz ci to pokażę. - Uśmiechnął się lubieżnie, wstał lekko odpychając Felima i pośpiesznie rozpinając jego kurtkę i koszulę.
Wkrótce obaj stali rozebrani do pasa, a Felim muskał palcami rozgrzane ciało Bala nie zwracając uwagi na blizny na jego plecach, których ten nabawił się ostatniej wojnie. Balyendin wstydził się ich, ale nie mógł ukrywać przed kochankiem tak uwielbiając jego dotyk. Pieszczoty wędrowały coraz niżej, aż dłonie maga wsunęły się pod spodnie i spoczęły na pośladkach ściskając je a palcem drażnił wejście między nimi. Medyk jęknął z rozkoszy wyginając się w lekki łuk, nogą ocierając o pulsujące z pożądania krocze Felima. Cianithel przekręcił Bala plecami do siebie zsuwając jego spodnie oraz bieliznę uwalniając stojącego na baczność penisa. Balyendin ukląkł jednym kolanem na fotelu pochylając się w przód, wyginając ciało. Felim jedną ręką pieszcząc penisa kochanka, drugą ręką sięgnął po słoiczek stojący na biurku, zanurzył palce w maści i zaczął penetrować wejście między pośladkami, przygotowując je na coś większego. Obaj dyszeli ciężko, a chabrowe oczy medyka patrzyły błagalnie znad ramienia prosząc o więcej. Cianithel puścił go, zsunął swoje spodnie, posmarował maścią penisa, po czym delikatnie acz stanowczo wszedł w kochanka z jękiem. Ponownie nachylił się nad nim i zaczął pocierać jego członka w rytm swoich pchnięć.
Bardzo często kochali się w jego gabinecie. Nie zawsze mieli czas aby spotkać się w sypialni, a nawet spędzić razem całą noc. Felim jako głowa miasta i całego państwa był ciągle czymś zajęty, niedostępny dla ukochanego, ale Balyendin to rozumiał, nie oczekiwał niczego więcej. Kochali się ale nie mogli nazwać tego związkiem zbytnio od siebie oddaleni. Bezpowrotnie minęły czasy po wojnie kiedy mieli czas tylko dla siebie, zanim Felim stanął na czele państwa. Teraz musiały im starczyć chwile takie jak te, między jednym spotkaniem a drugim, kiedy zapominali o wszystkim wokół skupiając się jedynie na sobie.
Gdy obaj osiągnęli szczyt rozkoszy, jeszcze przez chwilę siedzieli prawie nadzy, spleceni na fotelu tuląc się do siebie, wdychając swój zapach.
- Mówiłeś, że spotkałeś tego Senkę w ogrodach jakiś czas temu. Widziałeś coś związanego z tym co się teraz wydarzyło, mam rację? - Balyendin spojrzał pytająco na maga z lekkim rozbawieniem w oczach.
- Wiesz przecież, że czytanie w umysłach jest zakazane - odparł poważnie Felim.
- Wiem także, że ty to potrafisz, a zakaz ustanowiłeś sam.
Cianihtel westchnął i uśmiechnął się pod nosem.
- No więc może widziałem co nieco w jego umyśle, przebłysk czegoś, czego nie umiałem wtedy określić. Natomiast przedwczoraj, podczas Dnia Idy zobaczyłem go w tłumie, nie wiedział o tym, ale sam ściągnął mnie swoimi myślami. Wtedy dostrzegłem jego uczucie do Światła jakie się w nim rodzi, nie do opanowania. I coś za tym uczuciem się tliło coraz jaśniejszego. Jakaś jego cząstka pozwoliła mu na to wszystko czego dokonał i ta cząstka będzie się rozrastać wraz z uczuciem do Światła.
- Dlatego ich wyznanie ciebie nie zdziwiło - sapnął Balyendin. - A ja wyszedłem na głupka.
- Ale jesteś moim głupkiem - zaśmiał się Felim, odgarnął złoty kosmyk włosów z jego twarzy i ujął za brodę żeby pocałować w usta prawdopodobnie ostatni raz dzisiejszego dnia.

* * *


Gdy Senka i Lior wyszli z budynku lekcje jeszcze trwały. Po spotkaniu w gabinecie Najwyższego Maga nie wiedzieli co ze sobą zrobić, więc po prostu poszli do ogrodów zaszyć się wśród drzew i krzewów, odpocząć przy wtórze ptasich treli. Gdy rozsiedli się na trawie pod rozłożystym drzewem Senka przypomniał sobie to miejsce.
- Co za ironia, tutaj spotkałem pana Cianithela po raz pierwszy - zaśmiał się cicho.
- Zastanawiam się - zaczął Lior puszczając mimo uszu tamto stwierdzenie - czy nie powinniśmy chociaż trochę zapanować nad naszymi myślami.
Senka spojrzał na niego z uniesionymi w zdziwieniu brwiami.
- Słyszymy każdą swoją myśl, nawet nie musiałeś nic mówić a ja wiedziałem co powiesz. To trochę dziwne i męczące.
- Po prostu przyznaj się, że chcesz ukryć myśli o Seitse - stwierdził Senka sarkastycznie.
- Głupi jesteś, wiesz? - Liorowi zarumieniły się policzki, założył ręce na piersi i odwrócił głowę urażony.
- Przepraszam. - Cień nachylił się w jego stronę i cmoknął w policzek. - Masz rację, podczas ćwiczeń czy walki to nie całkiem może być pomocne jeśli nasze myśli i wspomnienia będą tak latały swobodnie. Pamiętam jak na pierwszych zajęciach, gdy byłem w tobie, irytowały mnie twoje myśli o wszystkim nie związanym z nauką. Zanim nauczyłeś się je chować, to ja musiałem wygrzebywać spomiędzy nich to co jest ważne, nawet ciężko mi było czasami usłyszeć co pan Paora do nas mówi, taki miałeś tam natłok. - Mówiąc to popukał palcem w czoło przyjaciela.
- Aż tak? - zdziwił się Lior. - Czemu nic mi nie powiedziałeś?
Senka spuścił wzrok.
- No tak, wtedy w ogóle mało rozmawialiśmy.
- Tak... Czy już cię za to przepraszałem?
- Nawet tysiąc razy w myślach. - Światło się uśmiechnął i objął Senkę przyjaźnie. - Nie przejmuj się tym już.
Lior odsunął się od niego na wyciągnięcie ramion i spojrzał z bijącym mocno sercem. Spojrzał na jego lśniące czarne włosy i głębokie jak studnia czarne oczy a przez głowę przemknęła mu myśl, że jest dużo piękniejszy niż Światło Besnika. Senka przybliżył się do niego i ujął jego twarz w dłonie składając na ustach pocałunek. Obaj przymknęli oczy i trwali tak chwilę gdy tylko ich usta się poruszały. Na skórze poczuli podmuch wiatru, gdzieś na niebie płynęły białe obłoki co jakiś czas zasłaniając blask słońca. Słyszeli świergot ptaków, nawet gdzieś blisko, ale żaden z nich się nie poruszył żeby to sprawdzić. Z transu wyrwał ich dopiero gong oznaczający koniec zajęć. Niedługo miała nastąpić pora obiadowa, ale nie mieli ochoty wybierać się na stołówkę, przebywać wśród innych uczniów. Zapewne byliby wypytywani o dzisiejsze spotkanie, dosiedliby się do nich Peio i Lasse, może nawet Besnik by się nimi zaciekawił, a oni pragnęli być tylko we dwójkę. Gdyby mogli, zostaliby w ogrodzie cały dzień, ale zaraz wokół zbierze się niechciany tłum. Zastanawiali się czy mogą wyjść aż za mury miasta żeby tylko zostać sam na sam ze światem, jak kiedyś w Amardzie.
Nie zastanawiając się zbyt długo, zanim uczniowie wyjdą z budynków, poszli do bramy, strażnikom wytłumaczyli się i powołali na pozwolenie Felima Cianithela, który tamci zrozumieli bezzwłocznie i pozwolili im wyjść na miasto. Tam, poza murami Malachi, udali się prosto nad rzekę, żeby wzdłuż niej dojść do Łuku i dalej na pola w stronę gór. Przy Łuku znajdowała się duża brama w murach miasta pilnowana przez strażników, również na samych murach można było dojrzeć sylwetki patrolujących mundurowych. Jednakże przepływ ludzi drogą jak i rzeką odbywał się swobodnie i bez najmniejszych problemów. Chłopcy wyszli poza miasto ubitym ziemskim traktem w jaki zamieniła się wybrukowana ulica w mieście, który prowadził wzdłuż rzeki w stronę gór, oraz na wschód do niedalekich miast. Wokoło można było dojrzeć domostwa wsi i pola rozciągające się aż po horyzont. Chłopcy udali się w stronę gór żeby tam odnaleźć jakieś spokojne miejsce na odpoczynek. Mijani ludzie pozdrawiali ich, proponowali nawet podrzucenie ich gdzieś wozami, lecz ci odmawiali grzecznie i dziękowali. W końcu dotarli do rozwidlenia dróg i postanowili zboczyć ze ścieżki i zagłębić się w las. Po kilkudziesięciu minutach marszu dotarli na wzgórze porośnięte trawą, skąd z oddali mogli podziwiać białe miasto, morze, pola i lasy. Poczuli na twarzy ciepły wiatr i a do ich uszu nie dochodziły żadne odgłosy z drogi.
- Co to jest, o tam? - Zaciekawił się Senka i wskazał palcem na odległą od nich dużą budowlę znajdującą się niedaleko drogi do miasta Sevan leżącego opodal Idy.
- To musi być cytadela, w którym stacjonują nasze wojska, przede wszystkim Anioły, którzy ukończyli naukę w Zakonie.
- Czyli tam trafimy za kilka lat.
Lior przytaknął głową.
- Ale nie mamy co teraz o tym rozmyślać. Zobacz jak tu pięknie. - Rozłożył ręce, zakręcił się wokół własnej osi po czym padł na miękką zieloną trawę.
- Faktycznie, miło tak odpocząć od tego ciągłego zgiełku. - Senka również się położył, blisko Liora. Odnalazł ręką jego dłoń i objął czule.
Światło przekręcił się na bok spoglądając na niego.
- To co, chcesz spróbować okiełznać swoje myśli?
- Możemy spróbować.
Usiedli naprzeciw siebie i Lior zaczął tłumaczyć Sence jak oni, Światła, uczyli się panować nad swoimi myślami i wspomnieniami. Gdy słońce zaczęło schodzić nad horyzont Senka nadal nie umiał nad tym panować.
- Albo to jest w tym przypadku niemożliwe, albo ja jestem taki głupi - prawie krzyknął zniechęcony swoimi próbami.
- Może faktycznie to jest niemożliwe w twoim przypadku, chociaż byłoby to dziwne.
Nagle Sence zaburczało w brzuchu.
- Pomyślimy o tym później, teraz koniecznie pójdziemy coś zjeść do miasta. - Złapał się za brzuch.
Udali się tą samą drogą, którą przyszli i w końcu trafili do zatłoczonej Idy. W Malachi uczniowie mieli jeszcze zajęcia, więc na ulicach nie spotkali nikogo z Aniołów. Weszli do karczmy, w której jeszcze nie byli i zamówili jedzenie. Gdy jedli, pili i beztrosko rozmawiali Lior co chwila spoglądał w głąb pomieszczenia. Senka dokładnie wiedział co przyjaciel myśli nie musząc nawet patrzeć w stronę w którą zerkał. W kącie blisko kominka siedział mężczyzna w ciemnym płaszczu i naciągniętym na głowę kapturze. Był tutaj odkąd przyszli, ale prawie nie tknął swojego jedzenia i piwa. Mimo, iż jego oczy były przesłonięte kapturem, palił fajkę a na stole leżały jakieś papiery, wydawało się, że wpatruje się w Aniołów nieustannie.
- Chyba pora wracać do Zakonu - szepnął Lior niespokojnym tonem.
Senka tylko mu przytaknął, wstali, zapłacili i wyszli z karczmy czując wzrok obcego na swoich plecach.