Rally 4
Dodane przez Aquarius dnia Stycznia 31 2015 21:08:34


Siedzieli na cmentarzu już pół godziny. Grób ich ojca był jeszcze zwykłym kopczykiem piachu z drewnianym krzyżem, bez pomnika. Oboje usiedli na ziemi, po dwóch stronach i trzymając ręce na tym kopczyku rozmawiali o nim. O jego planach względem nich, o wspomnieniach jakie mieli z dzieciństwa. W ogóle nie płakali. Ojciec powiedział im kiedy umierał, że płacze się po ludziach, o których już nic nie można powiedzieć. Dlatego zawsze kiedy o nim rozmawiali, unikali łez. Chłopak spojrzał na zegarek, mniej więcej godzinę po ich przyjściu. Postanowili się zbierać, bo wieczorem oboje byli umówieni ze znajomymi. Wracając z cmentarza Pola znowu weszła na niebezpieczny temat.
- Masz zamiar spotkać się z Karolem? – Zapytała z chytrym uśmiechem.
- Ta..Ni.. – Zawahał się, machając głową to przecząco, to potakująco – Nie wiem. Nasze rozstanie nie było najmilsze i nie wiem co miałbym mu powiedzieć.
- No to lepiej się zastanów, bo on na pewno będzie dzisiaj w HAH – Uśmiechnęła się jeszcze szerzej i wyskoczyła z tramwaju na ich przystanku.


Dochodziła jedenasta i Krystian z Polą siedzieli już w taksówce, która miała zawieźć ich do klubu. Chłopak cały czas wycierał ręce w spodnie i wyłamywał sobie palce.
- Oj przestań już! Nie denerwuj się – Dziewczyna chwyciła go za ręce, zapobiegając kolejnej salwie trzaskających stawów.
- Łatwo ci mówić. Ty nie musisz spotykać się niespodziewanie ze swoim ex.
- Nie przesadzaj. Przecież onn..a – Zawahała się i spojrzała w lusterko na kierowcę – Przecież cię nie pogryzie – Poklepała go uspokajająco po kolanie – Chyba, że pozwolisz – Dodała, mówiąc niby do siebie. Krystian oburzony uderzył ją w ramię.
- Bezczelna smarkula.
- Odezwał się dorosły – Roześmiała się na dobre dziewczyna.
Taksówkarz udaremnił im walkę wręcz, skręcając z głównej ulicy na mały parking przed wejściem do klubu. Zauważyli, że przed wejściem stoją już ich przyjaciele. Zapłacili kierowcy i wybiegli z samochodu. Krystian witał się z każdym tak długo, jakby nie widzieli się rok, z powodu jego wyjazdu na misję do Ekwadoru. W końcu, został mu tylko Karol. Spojrzał na chłopaka trochę zawstydzony, ale widząc jego minę, od razu mu przeszło. Rzucił się w jego otwarte ramiona, a on uniósł go do góry.
- Jak ja cię dawno nie widziałem – Karol chwycił jego twarz w swoje dłonie i uśmiechnął się.
- No... nasze ostatnie spotkanie..
- Zapomnij. Źle to rozegraliśmy – Mrugnął do niego i pociągnął do środka. Kiedy byli już ostemplowani, wpadli na parkiet, od razu rzucając się w wir tańca. Dopiero po pół godziny rozejrzeli się za jakimś miejscem do siedzenia. Jak zwykle jedyną przestrzenią na której można było odpocząć, były obskurne kanapy pod ścianą. Krystian podszedł do baru po coś do picia. Przywitał go tam radosny, znajomy barman.
- O! Kogo ja widzę? Już myślałem, że o nas zapomniałeś!
- Nie było mnie w kraju – Żeby odpowiedzieć, musiał nachylić się przez bar i właściwie dotykać ustami ucha mężczyzny.
- No tak, wielka emigracja. Oj, chyba twój chłopak jest zazdrosny – Roześmiał się i wskazał palcem w kierunku Karola.
- Mój chł... Nie mam już chłopaka – Obrócił się zdziwiony, ale zdążył zobaczyć jedynie, że nastolatek gwałtownie odwraca wzrok – Podaj mi wódkę ze spritem.

Gdy po kolejnych kilku godzinach zabawy towarzystwo w HAH zaczęło się wykruszać, zmęczony tańcem Krystian usiadł na wielkiej kanapie. Po kilku chwilach dosiadł się do niego Karol. Ścieśnili się trochę, robiąc miejsce innej parze. Karol niby przypadkiem dotknął dłoni Krystiana, a ten szybko ją cofnął.
- Możemy wyjść na zewnątrz? – Chłopak nachylił się nad Krystianem, tak jak tamten barman. Pilot poczuł na swoim uchu ciepły oddech i, może mu się wydawało, ale i muśnięcie warg.
- Po co? – Popijając drinka, starał się zgrywać obojętność.
- Chcę porozmawiać a tu się nie da. Wskazał palcem na dudniące tuż obok nich nagłośnienie. Krystian pokiwał głową i próbował wstać, podpierając się o miękkie oparcie. Z pomocą ruszył mu Karol, podając mu rękę. Chłopak niechętnie, ale skorzystał. Przepychając się przez tłoczący się w przejściu tłum, wyszli przed klub. Jak zwykle siedziało tam kilka osób, paląc papierosy i chłodząc się po szalonej zabawie. Karol przeszedł kilka metrów, w kierunku małego murka, na którym usiadł – Cieszysz się, że przyjechałeś?
- Oczywiście – Krystian przytaknął, siadając obok niego – Tęskniłem za wami.
- Za mną też? – Towarzysz złapał go za słówko. Pilot zmieszał się i próbował wybrnąć z tego co powiedział.
- Karol, wiesz, że my... Kiedy zerwaliśmy i to co potem się stało... Kiedy wyjechałem do Oslo chciałem o tym zapomnieć.
- A może to był błąd? – Poczuł rękę swojego byłego chłopaka na swojej. Tym razem na pewno nie był to przypadek.
- Co?
- Nasze zerwanie. Może powinniśmy do siebie wrócić?


Krystian cofnął rękę, kładąc ją sobie na kolanie. Nie spodziewał się takiego przebiegu tej rozmowy. Po południu myślał raczej, że Karol nie będzie chciał się do niego odezwać, że impreza nie wypali, przez stosunki, jakie między nimi panują. A tu... Nie... To było dość zaskakujące i nierealne. Od momentu, w którym ze sobą zerwali, Krystian próbował uporządkować swoje życie. Wszystko było wystarczająco skomplikowane i bez powrotu do Karola.
- Nie wiem czy to odpowiednie w tej sytuacji...W mojej sytuacji – Dodał po chwili wahania.
- Masz kogoś w Oslo? – Karol nie dawał za wygraną. Znowu chwycił chłopaka za rękę i przyciągnął ją bliżej siebie.
- Nie, ale właśnie między innymi o Oslo chodzi. Wiesz ile to kilometrów?
- Odległość nie ma znaczenia jak się kogoś kocha.
Krystian zamrugał kilka razy. Dobrze usłyszał? Nie... Chyba musiało mu się zdawać. Karol, który kilka miesięcy wcześniej twierdził, że nigdy w życiu nie chce go więcej widzieć, teraz twierdził, jeśli dobrze rozumiał, że coś do niego czuje. Pokręcił głową w geście zrezygnowania.
- Karol, obaj wiemy, że mnie nie kochasz. To nie miałoby sensu. Ja mieszkający w Norwegii, na rajdach w Szwecji, Niemczech, Włoszech, i ty tutaj, na studiach.
- Chyba nie musisz tam wyjeżdżać? Mógłbyś być pilotem, mieszkając w Polsce – W tonie chłopaka słychać było coś na kształt żalu, czy wyrzutu. Krystian spojrzał na niego zdziwiony. Czy on myślał, że...?
- Myślisz, że wrócę z Oslo, żeby jeździć w rajdzie Barbórki? – Stanowczo zabrał swoją dłoń, którą nadal ściskał drugi chłopak.
- Kiedyś nie miało dla ciebie znaczenia gdzie jeździsz. Byłeś szczęśliwy, kiedy mogłeś wsiąść do samochodu z ojcem.
- Tak, ale wtedy nie musiałem zarabiać, a teraz muszę – Jak na gust Krystiana, to ta rozmowa przybierała coraz dziwniejszy kształt. Nie miał pojęcia jak to się dalej potoczy, ale byli na doskonałej drodze do zerwania świeżo zawiązanego sojuszu.
- Przecież wiesz, że można tu z tego wyżyć.
- Przepraszam, ale wydaje mi się, że nie muszę ci się tłumaczyć z tego ile muszę zarabiać, żeby moja siostra i mama miały się, za co utrzymać. Poza tym, w tej chwili nie zrezygnuję z WRC.
Między chłopakami nastała długa cisza, której żaden nie chciał przerwać. Mierzyli się tylko wzrokiem, czekając, który pierwszy się złamie i skapituluje. Wtem od strony klubu usłyszeli radosny szczebiot Poli i śmiech jej przyjaciółki. Roztańczonym krokiem podeszły do nich.
- Nie przeszkadzamy chłopcy? – Odezwała się Pola, siadając bratu na kolanach. Była już dosyć mocno pijana, tak jak z resztą jej koleżanka.
- W zasadzie... – Karol chciał zaprzeczyć, ale nie było mu dane. Krystian odezwał się pierwszy.
- Nie, jasne, że nie. Z resztą, my już idziemy do środka – Lekko zepchnął siostrę z kolan i wstał, otrzepując spodnie
- Ale nie skończyliśmy rozmawiać! – Karol szarpnął go za koszulkę, jakby zmuszając, żeby ponownie usiadł.
- Myślę, że skończyliśmy.


Następny dzień przywitał Krystiana okropnym liźnięciem po twarzy przez Carlo. Tuż obok siebie usłyszał przeciągły jęk.
- Bleee, Monte, złaź.
Oboje dźwignęli się z pozycji horyzontalnej, żeby zobaczyć w drzwiach mamę... z maślankami. Przez cały czas, w którym zachłannie je pochłaniali, patrzyła na nich z perfidnym uśmiechem. Czasem się zastanawiali, czemu ich mama jest taka dziwna. Największą karą, jaką im wymierzy za powrót po pijanemu nad ranem, będzie to, że będzie się nabijać. No i oczywiście wpuszczenie psów do sypialni. W czasie, który był im potrzebny na zwleczenie się na dół, zrobiła im śniadanie. Dokładnie, kiedy pojawili się w kuchni, dopijała swoja kawę, męcząc się z zapinaniem sandałków.
- Idę na dyżur, ale będę wieczorem. Nigdzie nie wychodźcie, pójdziemy razem na kolację – Zapięła w końcu buty i zajęła się poprawianiem kołnierzyka koszuli, przeglądając się w szybie szafki.
- Siora... – Krystian siorbnął kawy i ugryzł rogalika – Czy ty nie powinnaś dzisiaj wyjeżdżać do Giżycka? Wiesz, ostatnie wakacje przed maturą. Dziki, przypadkowy seks i upijanie się do nieprzytomności – Ich matka obróciła głowę.
- Jeszcze tu jestem, jeśli nie zauważyliście.
Krystian machnął tylko ręką i kontynuował, nadal siorbiąc swoje latte.
- Mówiłaś ostatnio, że jedziesz z paczką na żagle – Sięgnął po koktajl z bananów i miodu
- No tak, ale... Hmm.. Jakby zmieniła mi się koncepcja – Zerknęła na mamę, która zerkała na syna. Doskonale wiedziała, o co chodzi córce – No, bo ja rozmawiałam już z mamą i ona się zgodziła, jak sama sobie zapłacę i... Hnn...
- Dobra – Krystian najedzony, właściwie już bez bólu głowy zapalił papierosa. Jego siostra spojrzała na niego jak na dziwo.
- Co „dobra”?
- „Dobra” – możesz jechać ze mną do Oslo. Zapłacę ci za bilet.

Przez następne dziesięć minut Monte i Carlo byli świadkami przerażającej sceny apogeum radości Poli i załamania nerwowego swojego młodego pana. Dziewczyna biegała dookoła stołu, śpiewając ułożoną naprędce piosenkę radości, a jej brat próbował nie dać się wciągnąć w ten idiotyczny rytuał, strasząc przypaleniem papierosem. Na szczęście ich matka już tego nie widziała...

W końcu w okolicach południa, chłopak opędził się od siostry, która pytała go, co powinna wziąć, co może kupić na miejscu, czy branie sandałków szpilek to przesada, czy pozna Saszę i milion milionów innych spraw, na które on sam nawet by nie wpadł. Kiedy dziewczyna pobiegła z przyjaciółką do miasta w celu ekspresowego uzupełnienia garderoby, on wziął swój komputer, papierosy i wyszedł na ogród. Rozsiadł się na leżaku, zdejmując z siebie wszystko, co się da, nie przekraczając granic dobrego smaku. Po lecie spędzonym w Oslo, nie mógł stwierdzić, że jest opalony na złoto. Musiał zarezerwować siostrze bilet na samolot, którym on sam miał wracać do Norwegii. Kiedy załatwił wszystko co musiał, włączył skype. Właściwie to dopiero, kiedy wziął laptopa do ręki, to przypomniało mu się, że nie dokończył rozmowy z Aleksandrem. Był tak zaaferowany przyjazdem do domu, że nie miał głowy do takich rzeczy. Zalogował się i tworzył okno rozmowy


Nie da się tobz straszyc dzieci. Nie z taką buzka.

Aha... Krystian roześmiał się z bezsilności. Ten facet go załamywał. Czasem był milusi jak pluszowe zwierzątko, a czasem okropny jak... jak włoskie samochody. Z reguły jednak był właśnie po prostu złośliwy. Trochę specjalnie, trochę przypadkowo, ale zawsze tak samo załamujący. Nagle ikonka przy jego nicku zmieniła się na zieloną i mężczyzna odezwał się.

Czemu tak uciekles?

Bateria mi wysiadła. Dopiero naładowałem komputer.

Jak Polska? Tak samo szara, brudna i nieciekawa?

Chyba nie mówimy o tym samym kraju
Ja jestem w miejscu gdzie jest przepiękne lato, wszyscy chodzą w kolorowych ubraniach i się śmieją, a filmy w telewizji, chociaż odgrzewane, to same komedie.

Wszystko zalezy od punktu widzenia.
Wracasz jutro?

Tak

Nie wierze ze to mowie, ale... przyjechac po Ciebie na lotnisko?

Nie, dzięki, ale Tomas jeszcze w Niemczech obiecał, że jak przylecę, to przyśle samochód.

Aha. Ok. To co, moge wpasc pojutrze na obiad?

Zapraszam. Będzie nowe menu.

Ok. Tomas dzwoni, podobno mamy dostac nowy samochod. Jade sie dowiedziec co i jak. Na razie

Krystian nie zdążył się nawet pożegnać, a mężczyzny już nie było.


- Ale pamiętaj co ci mówiłam! Masz go słuchać! – Kobieta przytulała się do córki – A ty, masz mi jej pilnować! – Przygarnęła do tego uścisku też syna, całując go w policzek – I siebie też masz pilnować.
- Wiem mamo. Obiecuję, że nic jej się nie stanie – Trzepnięciem zrzucił siostrze czapkę na oczy – Będę jej pilnował, z resztą Tomas jak tylko się dowie, że ona jest w Oslo, będzie miał nas na oku.
- I bardzo dobrze. Nawet nie wiesz jak się martwię, kiedy nie ma cię w domu.
- Czuję się pominięta – Pola, mimo, że zduszona w uścisku, przemówiła z udawaną goryczą w głosie.
- Och, o ciebie też się martwię głupolu.
Kiedy znikali już kobiecie z oczu, usłyszeli tylko za plecami „Tylko żadnego seksu bez zobowiązań i picia do nieprzytomności.” Oboje zamknęli oczy i zrobili zażenowane miny. Tak, to musiała być ich mama... Przynajmniej nie mogła powiedzieć, że wyrośli dziwni czy,
że są podmienieni. Byli cudownymi dziećmi swoich porąbanych rodziców.

Z lotniska faktycznie odebrał ich samochód. Pola, kiedy go zobaczyła, stanęła jak wryta i wydała z siebie wiele mówiące „wow!” Krystian popchnął ją do środka, witając się z szoferem. Jakoś w ciągu tego czasu spędzonego w Norwegii zdążył się przyzwyczaić do takich warunków, ale doskonale rozumiał siostrę, która nadal chyba nie wierzyła, że jedzie prywatną limuzyną, z kierowcą.
- Powiedz mi jeszcze, że tak jeździsz na co dzień, to stąd nie wyjadę – Wyszeptała, wciąż przyklejona do przyciemnianej szyby, oglądając widoki.
- Codziennie nie, ale zdarza się. Na co dzień jeżdżę czymś dużo szybszym i praktyczniejszym.
- A propos szybszym, kiedy poznam tego twojego kierowcę, o którym się tyle nasłuchałam – Obróciła się w stronę brata z przebiegłą miną.
- On mi się wcale nie podoba – Krystian doskonale wiedział, do czego pije. Nie chciał dać się podpuścić.
- Ależ oczywiście. Tak tylko gadasz o nim prawie przez cały czas – Pola z powrotem obróciła się w stronę okna, prewencyjnie chowając głowę między ramiona, żeby nie dostać razu.
- Wcale o nim nie gadam! Koniec tematu – Obrócił się w stronę swojego okna, przedtem dźgając ją palcem w bok. Naprawdę wcale nie gadał o nim cały czas... prawda?


Krystian właśnie kroił cebulę, kiedy usłyszał dzwonek do drzwi. Spojrzał na Polę, ale ona miała ręce ubabrane w mące. Nie mając wyjścia odłożył nóż i ruszył do drzwi. Wpuścił do środka Aleksandra, który wszedł jak do siebie, zrzucając buty i torbę na ziemię. Kluczyki znalazły się na szafce, obok tych Krystiana. Chłopak zauważył, że kierowca ma dziś wybitnie dobry nastrój.
- Boże, ale pachnie! Czy to... – Zaciągnął się mocno zapachem, który dochodził z kuchni.
- Zrazy i pyzy – Usłużnie podpowiedziała mu Pola. Mężczyzna zatrzymał się na progu i stanął jak wryty. Przy stole, cała w mące i cieście, stała dziewczyna w czarnych szortach i topie. Miała krótkie, nastroszone włosy i wyglądała jak... Aleks zamrugał kilka razy... Jedyne, co mu przychodziło do głowy to „Lolita”. No i najwyraźniej była dziewczyną Krystiana. Polska Lolita wytarła ręce i podeszła do Saszy i Krystiana, który stał za nim. Uśmiechnęła się zachęcająco, jak mała zalotnia. – Jestem Pola. – Wyciągnęła w jego kierunku dłoń. Mężczyzna delikatnie uściskał ją, nie przedstawiając się. Krystian prychnął, przepychając się obok kierowcy.
- To jest Pola, moja siostra – Dodał dobitnie – A ten milczący ciołek to Sasza.
- Siostra? – Głos Aleksandra zabrzmiał jakby radośniej.
- Kierowca? – Przedrzeźniała go Pola, wracając do pyz – Siadaj tutaj i czekaj, aż dokończę. Mój brat to kulinarna niedojda, nie wiem jak w ogóle mogłeś jeść cokolwiek, co on zrobił – Pokręciła głową z obrzydzeniem.
- Niedojda? Uważasz, że on nie umie gotować? – Zapytał mężczyzna zszokowany.
- Oczywiście. Jestem od niego sto razy lepsza – Rzuciła przez ramię Pola, próbując sosu. Do kuchni wszedł Krystian, który uciekł na chwilę po popielniczkę.
- O czym rozmawiacie? – Usiadł obok Saszy, jakby zapominając, że przed chwilą jeszcze pomagał w kuchni i nie skończył.
- O tym, że jesteś beztalenciem w kuchni.
- I ty dajesz się jej tak obrażać? Przecież jesteś świetny! Chyba, że ja o czymś nie wiem, a to, co tu jem, zamawiasz z restauracji.
- Przekonasz się, o czym mówię, kiedy spróbujesz tego, co zrobiłam – Mrugnęła do niego Pola, znikając na chwilę z kuchni.
Sasza z Krystianem otworzyli okno i zapalili papierosy.
- Czemu nie powiedziałeś, że przyjeżdża twoja siostra?
- Bo myślałem, że cię to nie obchodzi.
- Obchodzi! – Szybko zaprzeczył Sasza – Ostatnio coraz bardziej mnie obchodzisz – Dodał już w myślach.



Kiedy tylko za Aleksem zamknęły się drzwi, Pola zrobiła natychmiastowy zwrot w stronę brata i przyszpiliła go wzrokiem. Chłopak pod ciężarem jej spojrzenia, uległ i w końcu się odezwał.
- No i czego? – Pokręcił głową zniechęcony. Czasem jego siostra go załamywała. W każdym mężczyźnie była w stanie wypatrzyć kandydata na szwagra. Nawet żaden heteryk nie miał szans przed jej uporem.
- Niczego. Przecież nic nie mówię – Sięgnęła do wielkiej misy ustawionej na ławie przy kominku i wsadziła do buzi cukierka.
- No i bardzo dobrze – Odwarknął Krystian, znikając w swojej sypialni. Zaraz za nim podążała Apolonia.
- Nie rozumiem tylko, czemu się tak denerwujesz. Wystarczy, że powiem „wow, ale fajny facet”, a Ty zaraz wystawiasz pazury.
- Wcale nie! – Krzyknął, ale kiedy zobaczył triumfalny wzrok Poli, spuścił z tonu – Nie denerwuje się, po prostu uważam, że to głupi temat.
- Ok. Już nic nie mówię – Dziewczyna uniosła ręce w obronnym geście i wycofała się do salonu. Krystian rzucił się z jękiem na łóżko, wciskając twarz w białą poduszkę. Z drugiego pokoju doszedł go jeszcze głos siostry. Uniósł się, żeby lepiej słyszeć.
- ...Szkoda, że jest gejem – Dotarło do jego uszu. Miał ochotę rzucić w nią poduszką, ale z drugiej strony zainteresowało go, o kim mówi Pola.
- Kto znowu?
- No jak to, kto? – Prychnęła z poirytowaniem dziewczyna – Sasza oczywiście.
Krystian zerwał się z łóżka i w dwóch krokach znalazł się przy siostrze. Oparł się o duży stół i popukał się w czoło.
- Ty się lepiej gotowaniem zajmij a nie filozofią.
- Dobra jest, ale pamiętaj, że o tym, że jesteś homoskiem, wiedziałam zanim mi powiedziałeś. – Rzuciła w niego koszulą, którą chciała na siebie założyć. Krystian złapał ją tuż przed swoją twarzą i odrzucił siostrze. Obrócił się i wrócił do sypialni.
- Jeśli chcesz wiedzieć, on ma dziewczynę. Nie wiem jak dla ciebie, ale dla mnie to znak, że „homoskiem” – Przedrzeźniał dziewczynę – Nie jest – Zamknął za sobą drzwi, zostawiając siostrę samą.
- Niech mi się wszystkie obcasy połamią, jeśli on na ciebie nie leci – Zaklęła w stronę pokoju brata. - ...Ćwok – Dodała po chwili, wychodząc z mieszkania.