Fantazja: level hard
Dodane przez Aquarius dnia Listopada 08 2014 12:36:54


Gdzieś w zadupiu Tokio Kaneko Naoki, nędzny człowiek spragniony rozrywki właśnie zastanawiał się nad sensem swojego 22-letniego życia. Był w głębokim przekonaniu, że nic tu nie osiągnął. Cóż…miał racje. Wyobrażał sobie siebie jako cenioną postać. Postawioną tak wysoko, że ten „margines społeczny” zarabiający miliony klękałby i całował go po stopach krzycząc „O czcigodny Panie Prezesie!”. We wnętrzu swojego serduszka miał nadzieję na takie luksusy. Niestety nadzieja jest dla głupców i gówno mu dała ta „nadzieja”. Na razie zamiast milionów w samej kieszeni, miał rodziców, ich niewielkie pieniądze i gardzące spojrzenia. Tak kończą ludzie, którzy satysfakcję seksualną osiągają poprzez fantazjowanie. Po co im dziewczyna? Po co im przyszłość i inne błahostki, kiedy w rozwoju zatrzymali się na wyobrażaniu sobie superbohaterów.
A teraz wniosek: Kaneko Naoki od początku był skazany na klęskę choć ma dopiero 22 lata.
„Oh, jak „cudownie”… Sobota. Co dzisiaj mnie zaskoczy? – pomyślał zaraz po obudzeniu się.
-Synu mój plugawy, pijaczyno zasrana! – w progu pokoju stanęła matka i z wrodzoną życzliwością, subtelnością oraz ciepłem zaczęła rozmowę. Zresztą ta gadka to już tradycja. – Ile będziesz się lenił i gnił w tym domu?! Do cholery, znajdź sobie pracę!
- Mamo, w mojej głowie jestem u szczytu kariery. – Naoki zastosował pospolity sposób na spławienie rodzicielki.
- W głowie to ty masz nasrane! – kobieta rzuciła mu w twarz coś oczywistego, o czym nie miał pojęcia. – Posłuchaj, moja cierpliwość ma swoje granice. Nie będę dłużej utrzymywać darmozjada! Zabieraj dupę w troki i szukaj roboty. Dzisiaj nic nie znajdziesz – to tu nie wracaj! – wychodząc, opanowana przez Kan-No-Mushi, trzasnęła drzwiami i to na tyle.
Marzyciel siedział z ustami otwartymi dość szeroko, ponieważ jego zdziwienie sięgało limitu nieba. Zanim włożył swoje sexy jeansy i rozpoczął poszukiwania przeszedł przez trzy fazy: lekki wkurw, nieziemski wkurw i danie za wygraną.
Trzeba zaznaczyć, że Naoki nawet nie próbował znaleźć pracy dorywczej. On najzwyczajniej w świecie stał jak widły w gnoju, cztery godziny z głową pełną myśli. Nie ukrywajmy też, że dom był dla niego no…nieosiągalny. W takich nieciekawych sytuacjach „podmoście” stoi otworem! Tam się wybrał, by zacząć karierę profesjonalnego menela. Rzecz, która dziwi najbardziej to to, że 22-latek wykazał 100-procentową obojętność na wydarzenia, po których normalni ludzie jeździliby głową po asfalcie. On wolał siedzieć i swoją tępotą zanieczyszczać powietrze. Lecz, jako że na świecie (tej wielkiej, czarnej dziurze oraz pozbawionej uczuć i nadziei pustce) czasem znajdą się ludzie pomocni chłopak miał zaszczyt nie spać dziś na ziemi.
- Sakuraba Hiroshi, cześć. Widzę, że początkujący bezdomny? Da się ciebie odratować. O, i nawet słodziutki jesteś. – nieznajomy wyciągną rękę, a Naoki patrzył na nią jak urzeczony. „A więc istnieje ktoś, kto bezinteresownie pomaga poza moją wyobraźnią” – taka myśl przepłynęła przez ciało chłopaka.
- Nic nie mówisz… No dobra, w domu posłucham Twojej historii. - Hiroshi wziął go za rękę i pociągnął, by 22-latek stanął na nogi.
W domu Sakuraby było wspaniale. Mieszkał sam. Ile on musiał mieć lat?! Wystrój też był niebiański, ale Naoki patrzył tylko na blondyna z oczami jak lakierowane kasztany. Ten człowiek uchronił go dziś przez nocą w świetle księżyca. Przez to Hiroshi zyskał w jego fantazjach miano superbohatera ubranego w lśniące stringersy.
Naoki, tymczasowo „zaadoptowany” przez Hiroshiego dostał do dyspozycji jego ciuszki. Mieli podobną budowę – raczej kaloryfer niż bojler. Siedział na dywanie całkiem nagi, gdyż jego ubrania zostały przechwycone i wpakowane do pralki (najwyraźniej Sakuraba był bardzo schludny). Najbardziej intymne miejsce swojego ciała zakrywał ręką zupełnie bez potrzeby, bo był w pokoju sam. Jednak wmówił sobie, że Hiroshi ma w domu kamery i nerwowo molestował wzrokiem pomieszczenie w poszukiwaniu ich. Wreszcie wziął bawełniane bokserki. Obejrzał je, a po zerknięciu na metkę dowiedział się, że są niesamowicie miękkie. „Doskonale, przyjemność dla dupy”. Gdy je naciągnął, na świat wyszło jego zboczenie. Otóż w chwili założenia majtek zastanowił się czy Sakuraba ma choć jedną parę stringów. Tej skąpej bielizny, w której ma tytuł bohatera. Jak się okazało…nie miał.
- Wybrałeś już coś?? – głos zza drzwi domagał się uwagi. 22-latek przestraszył się tym nagłym wezwaniem. Wyciągnął z szafy pierwsze lepsze ubranie i zarzucił je na siebie.
- Wchodzę! – krzyknął mieszkaniec domu i tak zrobił. – Oo, dobry wybór. – uśmiechnął się całą twarzą tak, że śmiały się nie tylko jego usta.
- Wziąłem pierwsze z brzegu, ale dobrze leży. – powiedział chłopak usatysfakcjonowany.
- A, bo wszystkie moje ubrania kupuję tak, żeby były zajebiste. Wtedy nawet nie patrząc co bierzesz wiesz, że będziesz wyglądał dobrze. – nagle obudził się Hiroshi-filozof. – Zapomniałem cię zapytać: jak się nazywasz?

***

- Panie Kaneko. Składam wyrazy szacunku dla Pańskiej historii. – Sakuraba wybuchł demoniczno-satanistycznym śmiechem po usłyszeniu relacji z dnia Naokiego.
- To cię bawi? – chłopak patrzył na niego jak na kogoś bardzo „ograniczonego”. Jego w żadnym wypadku to nie BAWIŁO.
- Przepraszam, Kaneko. – uspokoił się gdy jego oddech wrócił do normy. – Po prostu nie spodziewałem się, że masz takie problemy.
- Nie rozumiem, dlaczego mi pomogłeś. A gdybym był pedofilem i cię zgwałcił? – pytanie nie zabrzmiało tak, jak Kaneko chciał, ale subtelność odziedziczył po matce.
- Wierzę, że tego nie zrobisz. – Sakuraba znów się uśmiechnął i poszedł zaparzyć herbatę. „Dziwne, ciągle się uśmiecha. Pierwszy raz widzę takiego typa, który wygląda jakby rzygał tęczą i latał na jednorożcach. Tylko pozazdrościć pogody ducha”.
Sakuraba, nazwany pieszczotliwie przez Naokiego „fundacją dla bezdomnych” właśnie zastanawiał się gdzie by tu położyć 22-latka.
- Kaneko! Chcesz spać ze mną? – na to pytanie chłopak nadleciał z prędkością światła.
- Spać?... Jeśli to konieczne, ok.
Kiedy zrobiło się wystarczająco ciemno obaj weszli do łóżka. Było wygodne i pachniało Sakurabą. Właściciel domu popatrzył na chłopaka. „Oczy masz ładne. Kojarzą mi się z księżycem w pełni. Takie szaro-szafirowe. Nawet nie znam takiego odcienia. Włosy masz makabrycznie długie. Jak liany w dżungli. Sięgają ci do samego tyłka. A koloru kakao.” – właśnie tak Hiroshi opisywał w myśli Naokiego. Wspaniałego w swojej prostocie, trochę zagubionego i chodzącego z głową w chmurach nowego znajomego.

***

Chłopak obudził się w pół odkryty, wyspany, z ręką Hiroshiego na jajach… CHWILLA!
- Ty! – rzucił strzepując sobie jego dłoń z krocza i podnosząc się do siadu.
- Co ja? – Sakuraba jeszcze nieprzytomny nie skojarzył faktów.
- Nic. Zrobię herbatę! - Kaneko odbiegł od tematu i skoczył do kuchni. Hiroshi pewnie by się zdziwił, ale prawdopodobnie był w stanie rannego odrętwienia.
Naoki nie zamierzał parzyć herbaty, wolał raczej zastanawiać się nad zdarzeniem, które przyczyniło się do całkowitej zmiany zdania o mężczyźnie jeszcze wczoraj będącym normalnym człowiekiem. Wspaniały mózg chłopaka nie rozumiał, że do zaistniałej sytuacji przyczynili się bardziej bogowie niż sam Hiroshi.
„Ale na pewno podświadomie tego chciał!” wmawiał sobie 22-latek.
- I jak z tą herbatką? – współlokator stanął w drzwiach z nieuczesanymi włosami, zaćmionymi oczami, ziewając i (według najnowszych przemyśleń Kaneko) wyglądając pięknie.
- yyyyy. – tylko tyle był w stanie powiedzieć, bo wyobrażał sobie jak kolega zdejmuje bokserki, powoli pozwalając Naokiemu nacieszyć się jego ciałem, staje przed nim i mówi „Bierz co chcesz!”. – Weezzzmęęę…. – marzyciel nie widział już nic poza obrazami wytwarzanymi przez głowę, więc nie mógł dostrzec nie rozumiejącej nic miny wybranka.
Tego dnia Sakuraba musiał przyznać – przygarnął pod swoje skrzydła psychola. I to psychola-zboczeńca, chociaż jeszcze tego nie odkrył. Jeszcze. Długowłosy siedział w rogu pokoju, co jakiś czas dziwnie się uśmiechając. Zastanawiał się nad możliwością zakochania się w Hiroshim. I chyba tak, mógłby. Blondyn właśnie wyszedł z łazienki ze szczoteczką do zębów w ustach. Wyjął ją na chwilę, przerywając szorowanie i powiedział:
- A ty jeszcze nie ubrany? Ile będziesz latał w gaciach? Twoje ubrania już na pewno wyschły.
Słowa zlewały się ze sobą i sprawiały wrażenie bulgotania, ponieważ Sakuraba miał buzię pełną pasty.
Kaneko wstał i jednym, szybkim ruchem zarzucił ręce na szyję mężczyzny przy tym wbijając się w jego usta. Wszystko tu było inne. Oczy Hiroshiego – otwarte i przypominające talerze, gdy oczy Naokiego trwały szczelnie w zamknięciu.
Wnętrze ust pierwszego wypełniało się miętową, pachnącą pastą do zębów, a drugiego pachniało jeszcze jak szambo, bo przecież, komu chce się myć, kiedy można pofantazjować o znajomym!
Wreszcie oderwał się od niego. Za nic nie cofnąłby tego, co się stało, ale trudno mu było też spojrzeć Sakurabie w oczy. Hiroshi podszedł do umywalki, a 22-latkowi spłynęła z kącika ust strużka pasty do zębów zmieszana ze śliną…nie tylko swoją.
- Zaszalałeś. – przerwał niezręczną ciszę. – nie spodziewałem się tego, ale widocznie to prawda, że trzeba czasu aby poznać człowieka.
- Przepraszam… Jesteś zły? Pewnie nie często faceci całują cię z zaskoczenia. – Naoki zdobył się na uśmiech.
- Ah, jesteś taki…niespodziewany. Żadnej romantycznej atmosfery…trochę się zawiodłem. – wbrew przypuszczeniom Kaneko, znajomy nie złościł się. – dzisiaj, możemy oderwać się od rzeczywistości. Jak myślisz?
- Nie wiem.
- To tylko zabawa i tylko dziś. – zaręczał Hiroshi.
- TO nie jest zabawą. – Kaneko spojrzał z wyrzutem prosto w kasztanowe oczy. Ich właściciel podszedł blisko do niego i biorąc go w ramiona spytał:
- Więc, dlaczego mnie całowałeś?
Uścisk miał w sobie dużo ciepła i zrozumienia, czyli mnóstwo zupełnie innych rzeczy niż te, które oboje czuli.
- Nie wiem czemu. To przez rano.
- Rano? Nie pamiętam nic nietypowego z rana. – Sakuraba mówił mu wprost do ucha. Niskim, i kołyszącym, melodyjnym, podniecającym głosem. 22-latek dziwnie się czuł gdy to jego traktowano jak typowego uke. Wolał tak nie trwać – w spokoju i niecodziennym położeniu – chciał być z Hiroshim w takiej samej sytuacji. Jak dwaj mężczyźni, nie jak facet i podrabiana kobieta. – Kaneko, chodźmy…
Nie opierał się, poszli razem w głąb sypialni. Rozlewało się po niej jasne światło słońca, ale trudniej je było zobaczyć, gdy twoje pole widzenia ograniczał dobrze zbudowany mężczyzna.
Naoki czuł, że w jednej chwili gasnął wszystkie światła świata i, że dookoła panuje ciemność. Tylko oni rozżarzeni do poziomu gorąca piekła razem z namiętnością, ale i delikatnością tworzą jedną całość. Mimo, że ani jeden, ani drugi nie robi tego pierwszy raz to uczucie jest intensywne. Marzyciel zgina podparte o pościel ręce w pięść i zaciska zęby. Nie liczą się już żadne fantazje, bo to co właśnie robią nie jest czymś wymyślonym, ale prawdziwym i całkowicie namacalnym. Hiroshi przysuwa rytmicznie biodra partnera do swoich. Ponownie odsuwa i ponawia czynność. Kaneko nie zostaje bierny. Współpracują razem przy tworzeniu tej maszyny wypełnionej po brzegi podnieceniem. Nic nie mówią, bo wiedzą, że wystarczy im bliskość fizyczna. Ten cholernie niemądry pomysł został zapoczątkowany przez Kaneko oraz jego chore myśli. Ale teraz to już nieważne, ważne, że Sakuraba po skończeniu mówi:
- Naoki, nie wiem jak do tego doszło, musisz wiedzieć, że jesteś największym pojebem jakiego spotkałem, ale…
Chłopak nie słuchał reszty zdania, bo żył jednym „Sakuraba powiedział do mnie po imieniu!”.