Jedna łza 9
Dodane przez Aquarius dnia Lipca 12 2014 09:29:16


Rozdział 9 - "Tak, tylko już bez… całowania."
***

Budził się powoli. Miał cudowny i ekscytujący sen. Najgorsze, że głównym bohaterem był on i Fabrice, ale przecież nikt nie ma mocy czytania w myślach, więc skryje to, co śnił głęboko w umyśle. Po raz pierwszy śnił o nim. I było tak dobrze, jakby to wszystko działo się naprawdę. Przeciągnął się i otworzył oczy, które napotkały sufit. Uśmiechnął się głupio, ale zaraz zamarł. Obok niego coś się poruszyło, a nawet zachichotało. Powoli odwrócił głowę w lewą stronę i zrozumiał, że to nie był sen. To była prawda. Oni obaj... Sądził, że zażenowanie zaraz go zabije. Widział właśnie przed oczami wszystko to, co się działo kilka godzin temu. A do tego te jasne, niebieskie oczy patrzyły teraz na niego i bezczelnie błyszczały, jakby przepełnione czymś radosnym lub zabawnym. Fabrice w nocy doprowadził go do najlepszego orgazmu, jaki miał i to tylko poprzez ocieranie się o siebie. I pozwolił mu na to. Jak mógł mu na to pozwolić?! I co teraz będzie? Jak ma się zachować? Do tego czuł, że spodnie ma przyklejone do brzucha i krocza. Wiedział, czym. Czymś, co zaschło na nim i należało do niego. Fabrice też doszedł. Do teraz czuł, jak go wtedy przyciska i drży spazmatycznie.
- Jak się spało? - Fabrice od dłuższej chwili mu się przyglądał. Chłopak faktycznie był słodki, a kiedy uświadomił sobie ich małą przygodę, miał naprawdę bezcenną minę.
- Dobrze - wyjątkowo dobrze. - Czy my w nocy...
- Trochę się popieściliśmy. Nic więcej nie zrobiłem - gdyby nie leżał z głową na przedramieniu, to miałby właśnie ręce uniesione ku górze w akcie samoobrony.
- Wiem przecież - nie pozwolił mu się rozebrać.
- Na dworze pada. Okazuje się, że wczoraj był dobry dzień na grilla. Dziś by nie było nic z tego - Fabi mówił, żeby coś powiedzieć.
- Tak, chyba dobry - odpowiedział Alain.
- Ekhem. Widzę, że masz ochotę, żebym zniknął. Dobra, zostawię cię samego - gdy już wstawał, ciepła dłoń owinęła się wokół przedramienia.
- Nie, tylko... Co tu dużo mówić, wstydzę się - spiekł raka. - Nigdy nie byłem w takiej sytuacji. Podobno, z tego co czytałem, poranek jest całkiem normalny po takim czymś i po... no wiesz, ale ja mam ochotę zapaść się pod ziemię.
Fabrice nachylił się do niego.
- To jest normalne i naturalne. Przyznam, że mój pierwszy poranek, ale po pełnym stosunku, też był pełen wstydu, lecz potem to przeszło. Nie ma się czego wstydzić - pocałował go delikatnie, ale Alain zaraz odsunął twarz. - Ej, co jest?
- Wolę, żebyś nie czuł mojego porannego oddechu.
- Spoko, to dostaniesz całusa tutaj - nachylił się do jego szyi i zaczął ją obcałowywać. Domyślał się, że chłopak ma to miejsce szczególnie czułe. W nocy, gdy go tam pocałował, stał się bardzo podatny na wszystkie bodźce.
Alain wplótł palce w jego włosy. To było takie przyjemne, aż miał ochotę jęczeć, ale powstrzymał się przed tym.
- To co mam kupić na ten prezent Olivierowi? - wolał myśleć o czymś innym, niż o tym, jakie kółeczka kreślił Fabi językiem. - Powinniśmy już chyba wstać.
- Masz rację - odsunął się z ociąganiem. Mógłby jeszcze raz przeżyć to, co kilka godzin temu. Uwielbiał kochać się o poranku. Nieważne, że teraz już dochodziła dziesiąta. Podniósł się i wstał. Wiedział, że Alain widzi wypukłość w spodniach, przyczyną której był na wpół twardy penis. Sam też zapewne nie był miękki, ale wolał nie sprawdzać, bo wtedy nie powstrzymałby się przed zabawą, a faktycznie musieli już wstawać. - Co do prezentu, po śniadaniu chcę jechać do galerii. Pojedź ze mną, to coś znajdziemy.
- W porządku - usiadł owinięty kołdrą i oparł się plecami o zimną ścianę. Potrzebował ochłonąć.
- Idziesz pierwszy pod prysznic... a może razem pójdziemy? Oszczędzimy wodę.
- Idź pierwszy, ja poczekam - Alain wstydził się pokazać mu całkiem nago.
- Szkoda - puścił mu oczko i, zabierając świeże ubranie, wyszedł z sypialni.
Lavelle, zostając sam, zastanowił się nad tym, co się stało i co ogólnie miało miejsce, nie tylko w nocy. Fabi był taki inny. Zachowywał się koleżeńsko. Nie wierzył w taką przemianę chłopaka. Tak w ciągu paru dni? Jakiś czas temu traktował go, jak śmiecia, a teraz jak... Właśnie, jak kogo? Bo nie swego chłopaka. To, co stało się w nocy, nie sprawiło, że są parą. Co sprawiło, że tak nagle zbliżył się do niego? Czyżby przygoda w lesie wywarła taki wpływ na Fabiego, że postanowił być miły? Nieważne, dobrze jest, jak jest i teraz kolejne dni nie będą takie straszne, jak z początku. Nie ma co tego roztrząsać. Coraz bardziej podobało mu się to, co robił z nim ten chłopak. Jak doprowadzał go do palpitacji serca, rumieńców i nieznanych uczuć. I coraz bardziej mu się podobał on sam.

***

Centrum handlowo-rozrywkowe, do którego pojechali, mieściło się na obrzeżach miasta i było olbrzymim budynkiem, w którym mogliby pomieścić się ludzie z całego miasta. Sklepy o różnym asortymencie, restauracje, puby, sale kinowe, pokoje zabaw dla dzieci, fitness cluby, siłownie i wiele innych obiektów, w których klienci mogli spędzić czas, a także zostawić pieniądze, przyciągały ludzi. W jednym z takich miejsc, na drugim piętrze, przebywali dwaj młodzi mężczyźni. Stoisko z grami wciągnęło ich do tego stopnia, że stracili poczucie czasu. Dzięki temu dowiedzieli się, że coś ich łączy. Obaj lubili spędzić trochę czasu, wciągając się w jakąś przygodówkę. Bardzo to zdziwiło Fabrica, ponieważ do tej pory nie wyobrażał sobie Alaina siedzącego przy czymś tak, dla wielu osób, ogłupiającym. Dlatego podekscytowany wybrał dwie płyty z grami RPG. Chętnie zagra z Lavellem wieczorem. I nawet przez myśl mu nie przeszło, że wieczór mógłby spędzić, włócząc się ze znajomymi po klubach.
- To teraz coś wybierzmy dla Oliviera - powiedział Chartier, wrzucając płyty do koszyka.
- A on lubi takie rzeczy?
- Uwielbia. A najbardziej, jak może mi dokopać. Tylko musimy coś wybrać z FIFA.
- Czytałem, że ostatnio wyszła nowa gra. Może jej poszukamy? - Alain był taki podekscytowany. Od samego rana doskonale się dogadywali, wstyd po nocy przeszedł, a tutaj okazało się, że nie tylko on ma fioła na punkcie gier. Przecież nie samymi książkami człowiek żyje.
- A pamiętasz tytuł?
- Pamiętam.
Godzinę później wyszli ze sklepu z trzema płytami. Część prezentu mieli. Fabrice uparł się, że obaj dadzą wspólny prezent, na który się złożą. Z początku Alain trochę sprzeciwiał się temu, bo takie rzeczy zazwyczaj robią pary lub osoby dobrze się znające, ale w końcu zgodził się na wspólny podarunek.
- To teraz kupimy coś bardziej przydatnego od gry - mówił Fabrice, idąc wraz z Alainem korytarzem wśród pojedynczych stoisk z biżuterią lub czasopismami, oglądając wystawy. Ludzie, których mijali, byli w różnym wieku i każdy był zajęty swoimi sprawami. - Tylko nie wiem, co.
- A co on lubi? Co by chciał? - kobieta, obok której przechodzili właśnie strofowała swoje dziecko, które było niegrzeczne.
- Nie wiem. Na pewno lubi dobry alkohol. Wiesz, on ma kasę i może pozwolić sobie na wiele. Dlatego alko nie dostanie, niech sam sobie kupi. Wolę dać mu coś, co zostanie, a nie zniknie w żołądku. Lubi ładne rzeczy.
Alain zatrzymał się przed sklepem z przeróżnymi lampami i coś mu przyszło do głowy.
- Nie wiem, jak ty, ale ja bym mu kupił pewną rzecz, która jest ładna, przydatna i powinna mu się spodobać. Najwyżej się na to nie zgodzisz.
- Prowadź - przyjrzał się chłopakowi i już wiedział, że źle go osądził. Alain był fajny, nawet bardzo. Był do niego nastawiony negatywnie, jak jeszcze go nie znał i dlatego źle odebrał jego osobę. Tamta sytuacja w lesie dużo zmieniła. Na wspomnienie łez Lavella serce mu miękło coraz bardziej. - Pójdziemy później do kina? - wystrzelił z propozycją. - Jakoś mam ochotę coś obejrzeć.
Alain przystanął w połowie drogi do stoiska z lampami solnymi. Czyżby się przesłyszał? Nie, niemożliwe, bo Fabrice wygląda tak, jakby czekał na jego odpowiedź. Znów serce przyspieszyło swój bieg. Przecież to nie była propozycja randki, a on się cieszył, jakby padło pytanie: „Umówisz się ze mną?”.
- Też z przyjemnością coś obejrzę - uśmiechnął się, jakby dostał gwiazdkę z nieba. Marzył, by pójść do kina z kimś innym niż Cedric. I teraz to się działo. Co prawda, Fabi to tylko kolega, ale to przy nim żołądek zaczął wywijać koziołki. I to go zaczynało przerażać. Nie wiedział tylko, czemu lub wiedział, ale tej myśli nie chciał do siebie dopuścić. Nie chciał cierpieć. Lepiej udawać, że wszystkie te odczucia nic nie znaczą.

***

Komedia, na którą poszli sprawiała, że śmiali się w głos razem z innymi widzami. Zajęli miejsca w ostatnim rzędzie i, popijając colę, oddawali się oglądaniu najgłupszego filmu na świecie, a przy tym bardzo zabawnego. Czasami spoglądali na siebie, nie raz napotykając wzrok drugiego chłopaka. Wtedy Alain speszony od razu kierował oczy na ekran, starając się nie myśleć, jak takie gapienie mógł odebrać Fabrice.
Wyjątkowo dzisiaj ten chłopak o brązowych włosach przyciągał jego uwagę. Podobało mu się, jak na niego patrzył. I to jak ze zdenerwowania, że został na tym nakryty, przygryza wargę. Chętnie znów pocałowałby te słodkie usta. Niestety, musi się przed tym powstrzymać. Mógłby ich ktoś zobaczyć. Czasami miał dość ukrywania się. Dość świata, gdzie rzucają kamieniami i obelgami w dwóch chłopaków oraz mężczyzn idących ulicą, całujących się lub zwyczajnie trzymających za ręce. Przecież heteroseksualni to robili i nikt się nie gorszył. Może poza starymi dewotkami, ale im to wszystko przeszkadza i nimi się nie przejmował. Westchnął, czym zwrócił uwagę Alaina, ale chłopak o nic nie zapytał. Fabrice położył rękę na oparciu fotela Lavella, przez co i tak wyglądali, jakby się do siebie tulili. Na to mógł sobie pozwolić.
Alain uśmiechnął się w duchu na taki gest. Nie wiedział, czy był on zamierzony, ale poczuł się tak, jakby był bliżej chłopaka. Bliżej nie tylko ciałem. A kiedy palce Fabiego przesunęły się po jego szyi, łaskocząc tuż pod linią włosów, zadowolenie można było wyczytać z jego twarzy. Złapał się na tym, że chciałby być kimś więcej dla niego. Urosła w nim nadzieja na coś więcej.

***

Nadzieja rosła wraz z kolejnymi dniami, jakie mijały tuż po wyprawie do sklepów i kina. Fabrice okazywał mu sympatię. Całował, gdy byli sami, ale nie posunęli się do niczego więcej. Tamta nocna przygoda po raz drugi nie miała miejsca. Sam nie wiedział, czy cieszy się z tego czy martwi. Chociaż bardziej martwiło go to, że nie wiedział, na czym stoi. Co to wszystko dla Fabiego znaczy? Bawi się nim? Nadal mu nie ufał, ale nie potrafił o nic zapytać. Sam jeszcze nie do końca wiedział, co czuje, bo że coś czuje, było już pewne.
Kiedy tak siedział w cieniu w ogrodzie zadzwoniła jego mama z tysiącem pytań. Bardzo martwiła się o swego jedynaka i pytała, czy sobie daje radę.
- Mamo, wszystko jest w porządku.
= Na pewno? Dobrze ci u państwa Chartier?
- Tak. Pani Sabrine jest bardzo miła, jej mąż też.
= A jak ich syn? Fajny jest?
- … - co miał jej powiedzieć?
= Alain, halo, jesteś tam?
- Tak, jestem. Fabrice jest w porządku.
= To się cieszę. Kochanie, jutro twoje urodziny, nawet nie wiesz, jak mi szkoda, że nie będziemy wtedy z tatą przy tobie.
- Mamo, nie przejmuj się tak - jutro spędzi urodziny w towarzystwie, ale nie swoje. - To taki dzień, jak inne.
= Skoro tak mówisz. Kochanie, jutro mogę nie zadzwonić, mamy z ojcem dużo pracy, więc życzymy ci zdrowia, spełnienia marzeń, a przede wszystkim tego, byś spotkał uroczego chłopaka na swej drodze i był kochany przez niego. Dużo miłości, synku.
- Dziękuję, mamo. Trzymaj się i pozdrów tatę.
= Pozdrowię. Trzymaj się cieplutko.
Odłożył telefon, kiedy mama się rozłączyła i wziął do ręki książkę. Polubił czytanie na dworze. To nie to samo, co siedzenie na balkonie. Fabrica od rana nie było i w domu siedział sam. Nie chcąc się stresować tym wszystkim, co czuł i jutrzejszą imprezą, wolał oddać się temu, co lubił.

***

Tymczasem Fabrice spędzał czas z Olivierem na siłowni. Musiał trochę potrenować, ponieważ czuł, że jego mięśnie się zastały. Dziwnym trafem zasiedział się w domu. Czyżby tak absorbował go jego współlokator? Wieczorem miał zamiar pobiegać z Alainem, to musiał się jakoś rozruszać. Ciągle odkładali bieganie, głównie przez pogodę. Dopiero dzisiaj przestało padać.
- Oddałbym majątek za twoje myśli - odezwał się Olivier, ćwicząc na steperze.
- Zbankrutowałbyś - zszedł ze stepera i napił się wody z małej butelki, która stała na specjalnej podstawce umocowanej przy urządzeniu.
- Jest ich aż tyle?
- Zdziwiłbyś się. Pójdziemy na rowerki?
- Z chęcią. W ogóle musimy kiedyś wybrać się na jakąś wycieczkę rowerową. Dawno tego nie robiliśmy.
- Nawet nie wiem, w jakim stanie jest mój rower - powiedział Fabi. Obaj przeszli do stojących obok rowerków treningowych.
- Gadaj, co tak absorbuje twoją głowę.
- Nie wiem, czy to miejsce na takie rozmowy, Oli - uruchomił urządzenie i ustawił intensywny program ćwiczeń. Miał ochotę porządnie się spocić.
- Czy ma to coś wspólnego z twoim współlokatorem? - zapytał Olivier. - Charlotte zauważyła, że dużo czasu spędzasz w domu. A jak w domu, to z nim.
- Czyżby ona już miała jakieś wielkie teorie? - był ciekaw.
- Jeszcze nie ma, ale widziała was na grillu i od tamtej pory nad czymś się zastanawia. Nie pytaj tylko nad czym. Co jej zapytam, ona powtarza: „Zobaczysz”. Tylko nie wiem jeszcze, co.
- Pewnie by nas, to znaczy Alaina i mnie, połączyła w parę. Według niej to, że ze sobą rozmawiamy, wiele znaczy - bezrękawnik nieprzyjemnie kleił mu się do ciała, ale lubił to w czasie porcji ćwiczeń. I ten ból, jaki dawał trening. Czasami obserwował ćwiczących mężczyzn, często z nagimi torsami, ale żaden nie wzbudzał w nim tego, co wcześniej, a co pojawiało się, gdy patrzył na ciało Alaina. Tak, nadal rankami udawał, że śpi i oglądał sobie jego ciało, gdy chłopak ubierał koszulkę. Najchętniej znów znalazłby się z nim w łóżku, ale unikał tego, jak mógł. Czuł, że nie powstrzymałby się przed czymś więcej. Spojrzał na zegarek, dochodziła druga godzina i żołądek usilnie przypomniał mu o obiedzie. Obiedzie, jaki dziś miał przygotować Alain. Chłopak naprawdę smacznie gotował. Przekonał się o tym przedwczoraj, kiedy to zapasy, jakie porobiła matka zniknęły, a obaj byli głodni. Zrobił zapiekankę z niczego, a dziś miało być coś specjalnego. I miał ochotę mu w tym pomóc, pamiętając, jaką frajdę miał, przygotowując z nim potrawy na grilla. Pożegnał się z przyjacielem, obiecując, że on i Alain na pewno pojawią się jutro na jego urodzinach. Wziął prysznic w ekspresowym tempie i poszedł do samochodu.

***

Chciał, żeby to, co dziś zrobi, smakowało Fabiemu. I nie, wcale nie stosował zasady „przez żołądek do serca”. Zwyczajnie chciał mu pokazać, że coś umie i się do czegoś nadaje. Krem z pieczarek miał już gotowy, było go sporo, bo nie robił jedzenia tylko dla siebie i Fabiego. A na drugie danie zrobi naleśniki francuskie z truskawkami, które osobiście uwielbiał. Dzięki temu obejdzie się bez deseru. Cóż, talentu do pieczenia to on nie miał. Wcześniej był w sklepie i kupił potrzebne składniki. Truskawki też miał już przygotowane. Stały w lodówce. Do dużej miski wlał mleko i wtedy usłyszał odgłos podjeżdżającego samochodu. Wyjrzał przez okno. Ciepło ogarnęło jego ciało, kiedy zobaczył Fabrica. Powrócił do sporządzania potrawy, ale nasłuchiwał jego kroków. Nelly, która spała w kuchni pod stołem, przeciągnęła się i podreptała do przedpokoju, przywitać się ze swoim panem.
- Ale zapachy - pochwalił Fabrice, wchodząc do kuchni.
- Mam nadzieję, że będzie ci tak samo smakować - przez chwilę miał wrażenie, że są w swoim własnym domu, jako para, a on przygotowywał swojemu partnerowi obiad. Zaraz otrząsnął się z tych myśli.
- Mogę ci w czymś pomóc? - Fabrice odkręcił kurek z ciepłą wodą w zlewie, nalał na dłoń płynu do mycia naczyń i umył ręce.
- W sumie możesz - uśmiechnął się pod nosem jakiś taki szczęśliwy.
Kilka minut później razem przygotowali ciasto, mieszając je mikserem. To znaczy, Alain mieszał, a Fabrice podawał składniki, będąc coraz bardziej głodnym. Domyślił się, że to będą naleśniki, które kochał i jadłby je codziennie.
- Włączysz piekarnik? - zapytał Alain, gdy ciasto było prawie gotowe.
- A to nie pieczesz ich na patelni?
- Piekę, ale potem zapiekam je w piekarniku. Gdy będą chrupkie, podaje się je z truskawkami w syropie. Nie jadłeś takich?
- Nie. Mama robi te zwyczajne - ukucnął przed piekarnikiem. - Na ile stopni nastawić?
- Prawidłowo ciasto powinno jeszcze postać godzinę, ale zmienimy to. Ustaw dwieście dziesięć stopni.
Fabrice ustawił pożądaną temperaturę, czując się jakoś tak dobrze w tej chwili. Mogłoby tak być zawsze. Spojrzał na Alaina, który już rozgrzewał dwie patelnie, a po chwili nalał ciasta. Wstał i stanął obok niego.
- No co tak patrzysz? - Alain zarumienił się. Wzrok chłopaka był jakiś taki inny.
- Mam ochotę zrobić to - przyciągnął go do siebie i wpił mu się w usta. Całował mocno, jakby to miał być ich ostatni raz. Alain zamruczał z zadowoleniem, oddając pocałunek. Zarzucił mu ręce na szyję i rozchylił wargi, pozwalając, aby język Fabiego spotkał się z jego. Było tak dobrze, przyjemnie. Oddechy mieszały się ze sobą, ciała stały bardzo blisko siebie, a niespokojne ręce Chartiera wsunęły się pod koszulkę i wtedy dotarł do nich zapach spalenizny. Alain natychmiast oprzytomniał. Był zawstydzony swoim zachowaniem i... mruczeniem.
- Cholera, naleśniki - odsunął obie patelnie z ognia. Podniósł ciasto drewnianą łopatką. - Spaliły się.
- Podgrzaliśmy atmosferę i ogień zrobił się większy - zaśmiał się Farbice, próbując unormować oddech. Jeszcze chwila, a miałby gdzieś wszystko inne, tylko wziąłby go na stole. Tak na niego działał ten chłopak, którego tu wcześniej nie chciał. Wziął się w garść. - To co z tym zrobimy? - wskazał palcem na spalone ciasto. - Może damy Nelly? - popatrzył na psa. Z pyska suczki wypłynęło coś jak parsknięcie i zakryła oczy łapami. - Ona raczej tego nie chce. Co tak patrzysz?
- Dałbyś psu spalonego naleśnika?
- Żartowałem. Damy jej, jak będą gotowe. To co, te wywalamy i pieczemy dalej?
- Tak, tylko już bez... całowania.
- Bez.
Alain po raz kolejny zaczął zastanawiać się, co znaczy dla tego chłopaka. Bo w nim już urosła nadzieja na bycie z nim do potężnych rozmiarów. Wystarczyło kilka chwil. Tak jak wystarczyło kilka tych chwil w lesie, żeby wszystko się między nimi zmieniło.

W końcu po godzinie mogli zasiąść do stołu. Fabrice opychał się najpierw zupą, a potem swym ulubionym daniem. Nałożył ich sobie trzy na talerz i jeszcze polał truskawkowym syropem. Pierwszy kęs posłał go do nieba. Cały czas Alain patrzył na niego, zaaferowany tym, co robi chłopak, sam zapominał jeść. Wyraźnie widział, że mu smakowało. Odetchnął z ulgą.
- Pycha. Cholera, teraz będę cię wykorzystywał, żebyś robił te pyszności. Mmnnn. Czemu nie jesz?
- Jem, jem - Alain wziął widelec w rękę.
- To najlepsze naleśniki, jakie w życiu jadłem. Nic nie mów mojej mamie, bo już żadnych nie zrobi.
- Nie musi mówić, sama to właśnie usłyszałam - Sabrine weszła do kuchni z torbą pełną zakupów.
- Mamo? Co tu robisz?
- W sklepie mały ruch, to przywiozłam wam trochę jedzenia, ale widzę, że sami sobie radzicie.
- Tak, Alain zrobił zupkę i to - nabił truskawkę na widelec.
- To jak zjecie, to wypakujecie zakupy, ja przyniosę jeszcze jedną siatkę z auta.
- Ja to zrobię, proszę pani. A w tym czasie Fabrice poda obiad - Lavelle popatrzył na niego.
- Podam, podam - wstał z tęsknotą, patrząc na swój talerz.
- Nareszcie jesteś sobą, synku - pochwaliła Fabiego mama, kiedy zostali sami.
- Zawsze taki jestem - nalał do talerza zupy i postawił na stole.
- Nie, kiedy przebijał przez ciebie egoizm. Wygrywał z twoimi dobrymi cechami. Nie podobało mi się to - usiadła przy stole.
- Wiem. Głupi byłem. Zupa jest dobra, ale naleśniki...
- Słyszałam. Alain byłby dobrym zięciem.
- Co? - udawał, że nie słyszał.
- To, co powiedziałam. Jest wspaniałym chłopakiem.
- Coś sugerujesz? - spojrzał na nią.
- Nie, tylko tak mówię.
Alain wszedł do kuchni z czarną torbą i postawił ją na szafce obok lodówki.
- Dziękuję, ale teraz siadaj i jedz - uśmiechnęła się do niego Sabrine. Tak bardzo chciała, żeby jej syn zobaczył, jakiego by miał wspaniałego partnera w tym chłopaku. Przy posiłku czujnie ich obserwowała i coraz bardziej podobało jej się to, co widzi. Ukradkowe spojrzenia, przypadkowe dotknięcia i rumieńce Alaina, który tłumaczył się, że mu gorąco. O takim zięciu marzy.

***

- Gotowy? - zapytał Alain, ustawiając swój stoper. Mieli pobiec sprzed domu do parku. W parku mieli przebiec się alejkami i wrócić.
- Zawsze jestem gotowy - odpowiedział Fabrice. Najgorzej, że nie wiedział czemu, ale te słowa zabrzmiały tak, jakby mówił o czymś zupełnie innym. Ach, za długo już żył bez seksu. Zlustrował wzrokiem Alaina. Najchętniej to jego wprowadziłby w ten świat, ale chłopak się tak łatwo nie da. Tak sądził. Chociaż patrząc na tamtą noc... Z drugiej strony powinien mieć pierwszy raz z kimś, kto go kocha. A Fabrice go nie kocha. - To ruszajmy. Nelly, biegniemy. - złapał suczkę za smycz.
Biegli obok siebie, omijając przechodniów. Niektórzy odwracali się za nimi, a inni pozdrawiali, znając obu młodych mężczyzn. Psy spacerujące z gospodarzami nie raz ich obszczekały, głównie dlatego, że chciały zaczepić Goldena. Nelly dzielnie im towarzyszyła i niecierpliwiła się, bo musiała zwalniać kroku. Radość, że jej dwaj ukochani panowie ścigają się z nią była wyraźnie widoczna na jej machającym przez cały czas ogonie. Bardzo polubiła tego drugiego chłopca.
Gdy dobiegli do parku, zatrzymali się i porozciągali mięśnie, a Nelly została puszczona wolno i pobiegła bawić się ze znajomymi psami.
- Masz naprawdę pięknego psa - po długim milczeniu Alain zabrał głos.
- Dlaczego ty nie masz psa? - zagwizdał na suczkę, tym samym wołając ją do siebie.
- Rodzice się nigdy nie zgodzili. Nie wiem, czemu. Jedyne, co podejrzewam, to tyle, że mama bała się straty psa i cierpienia po jego śmierci. Mówiła, że w dzieciństwie bardzo to przeżyła.
- Tak, to jest smutne, że one żyją tak krótko - ukucnął i pogłaskał suczkę. - No, szukaj patyka - powiedział do niej, a gdy wstał, spojrzał na Alaina. - Ale to, że są, jest piękne. I wiem, że kiedyś Nelly odejdzie, ale będę się cieszył, że była - poczuł, jak do ręki usilnie jest mu coś wkładane. Roześmiał się i wziął od Nelly patyk, po czym rzucił go jej.
Alain obserwował go przez chwilę. Widział rysujący się smutek na twarzy Fabiego, gdy ten mówił o odejściu. Chciał, żeby ten chłopak był zawsze szczęśliwy. Postanowił zmienić temat.
- Pogramy później w coś?
- Chętnie. Dokopię ci. Ostatnio miałeś szczęście - Fabi kolejny raz rzucił patyk.
- Nie szczęście, zwyczajnie jestem lepszy od ciebie - zaśmiał się Alain.
- Zobaczymy, Alain.
Alain bardzo lubił, kiedy Fabrice wypowiadał jego imię. Miał wtedy gęsią skórkę i nie powstawała ona ze strachu, jak w czasie oglądania horroru, które kochał, ale to było coś zupełnie innego. A szczególnie to odczuwał wtedy, kiedy miał zwykłą chcicę. Tak, był dziś bardziej wyczulony na różne bodźce. Miałby ochotę powtórzyć to, co robili w nocy, ale przecież go o to nie poprosi. Za bardzo się wstydzi. I do tego nie chciałby zostać wyśmianym. Nadal nie był pewny tego chłopaka. Nie wiedział, na co i na ile może sobie pozwolić. Niby Fabi był teraz miły, ale nigdy nic nie wiadomo. Nie byli parą, by mógł sobie pozwolić z nim na więcej. Był beznadziejny w tych swoich rozważaniach.
- Ponownie toniesz w myślach - przerwał mu natłok myśli Fabrice.
- Rozmyślam o jutrzejszej imprezie.
- Spoko będzie. Niczym się nie przejmuj. Poznasz fajnych ludzi. To co, Nelly się wybawiła, a my biegniemy dalej?
- Ma się rozumieć.
Alain ruszył pierwszy, przez co Fabi miał dobry wgląd na jego tyłek, który opinał szary materiał spodenek. I kto by powiedział, że zakryte pośladki nie potrafią przyciągać uwagi? Aż mu oczy zabłyszczały na ten widok, ale szybko pozbierał się, dał sobie kilka mentalnych kopniaków w swój, nader seksowny tyłek, i pobiegł za Lavellem.

***

Noc przyszła szybko. Po wspólnej grze chłopcy w towarzystwie rodziców Fabiego zjedli kolację, a później zajęli się swoimi sprawami. Fabi pisał coś na komputerze ze znajomymi, a Alain czytał książkę, siedząc na kanapie. Już nie uciekał do salonu, żeby tylko drugiego chłopaka zostawić samego. Sunął wzrokiem po tekście, całkowicie zatracając się w historii napisanej czarnym drukiem na kremowych kartkach. Potrafił godzinami tak siedzieć i marzyć. Marzyć, że to on spotyka miłość swego życia, a nie jakaś tam dziewczyna, która była główną bohaterką. On i inny chłopak. Teraz ten drugi przybrał wygląd Fabiego, co go nie zaskoczyło, zważywszy na ciche pragnienia. Ach, móc tak kochać, jak główni bohaterzy...

Fabrice zaśmiał się w duchu, widząc, co napisał mu na GG Pascal. Chłopak jakoś przetrawił dziwne zachowanie rodziców i snuł plany, jak to poderwie jakąś laskę na urodzinach Oliviera.
Ja - Tylko jak coś, to pamiętaj o zabezpieczeniu.
Pascal - Ma się rozumieć, stary. Tatusiem jeszcze nie chcę być, a i żadnego choróbska, jakby co, zaliczyć. Bezpieczny seks ponad wszystko.
Fabrice już miał mu odpisać, kiedy usłyszał jakiś hałas dochodzący od strony, gdzie stało łóżko Alaina. Od razu zlokalizował jego źródło. Książka, którą trzymał Alain, upadła na podłogę, a on sam zasnął, opierając głowę na podłokietniku mebla. Miał ochotę zrobić mu zdjęcie.
Ja - Zaczekaj trochę, zaraz wrócę - napisał do przyjaciela i, nie czekając na jego odpowiedź, wstał i wziął telefon. Podszedł bliżej śpiącego i uruchomił aparat. Cyknął dwie fotki z dala i w zbliżeniu. Po sprawdzeniu, jak wyszły, odłożył komórkę i zapatrzył się na niego. Alain naprawdę był taki słodki, kiedy spał. Nigdy nie chciał mówić o jakimś chłopaku, że jest słodki. Ci, których znał, nie lubili tego. Słodkie są dziewczyny, psiaki, ale nie mężczyźni, lecz teraz... Ach.
- Alain - potrząsnął jego ramieniem. - Wstawaj, chłopie, bo jak tu zaśniesz, to jutro się nie ruszysz - mógł do niego mówić, ale Lavelle spał twardo. - Ty to masz sen. No dobra, zrobię to pierwszy i ostatni raz - skierował kroki do jego łóżka i zdjął koc, po czym odsunął kołdrę. Znów zobaczył to, co robili w tym łóżku. - Uspokój się, Fabi. Nie czas na takie myśli - wrócił do Alaina, zarzucił sobie jego ręce na szyję i wsunął mu ręce pod ramiona i kolana. Uniósł go. Z ulgą przyjął, że Alain jest ciut lżejszy od Pascala. Alain coś zamruczał i schował twarz w jego szyi. Owiał ciepłym oddechem delikatną skórę. Fabrice niespodziewanie zadrżał. Co się z nim, do licha, działo? Aż tak chciał faceta, że reagował podnieceniem na takie coś? Musi się wziąć w garść. Łóżko było obok, więc przeniósł go na nie. Kładąc chłopaka ostrożnie na pościeli z jakąś taką czułością, wpatrzył się w twarz Alaina, która spoczęła na poduszce koloru lawendy. Chłopak naprawdę był śliczny. Zakreślił palcem kształt warg. Mógłby je bez końca całować. I zrobił to. Tylko musnął wargi, a od razu puls mu przyspieszył. Alain ponownie coś zamruczał przez sen i odwrócił się na prawy bok, tym samym pozbawiając Fabiego wglądu na swą twarz.
- Śpij - okrył go kołdrą, nie zważając nawet na to, żeby chociaż zdjąć Alainowi koszulkę. Powrócił do komputera, na którego ekranie wyświetlone było okienko komunikatora.
Ja - Już jestem.
Pascal - W końcu. Coś ty robił? Tylko nie mów, że sobie trzepałeś.
Fabrice zaśmiał się po cichu. Ostatnio, gdy go tak długo nie było, napisał coś tego typu przyjacielowi. Nie robił tego, ale zaszokować go mógł.
Ja - Nie, miałem inny powód. Układałem kogoś do snu.
Pascal - Kogo?
Ja - Nieważne. Gadaj, co tam z tym twoim planem podrywu na jutro - zanim wsiąknął w rozmowę, jeszcze raz powędrował wzrokiem ku drugiej stronie pokoju. Alain spał spokojnie i nawet uśmiechał się przez sen. Jutro wieczorem pójdą razem na urodziny. Naprawdę chciał, żeby Alain trochę się zmienił. Takie siedzenie w domu jest fajne i zaczęło mu się to podobać, ale czasami trzeba pobyć wśród ludzi. I on mu to zapewni, a nuż się Alainowi spodoba.