Gdy muzyka w duszy gra 22
Dodane przez Aquarius dnia Kwietnia 27 2014 18:56:59


***

Zapach gorącej zapiekanki, dobiegający z piekarnika, rozniósł się po kuchni. Kolację, jaką przygotowała pani Kaima, można by śmiało nazwać ucztą. Haruki wpatrywał się w stos jedzenia, który przed nim stał. Pamiętał, że ciocia w nerwach potrafiła nagotować tyle jedzenia, że potem wystarczało na tydzień, ale nigdy nie widział tego tak wiele. Naleśniki wręcz królowały wśród innych potraw, do których dołączyła wyjęta zapiekanka.
- Mamo, chyba przesadziłaś – Aki zalał wrzątkiem pomarańczową herbatę.
- Rozdamy sąsiadom. Musiałam się wyładować, a nie będę na was krzyczeć.
- Na mnie też, kochanie? - zapytał jej mąż i nalał sobie zupy.
- Też – rozejrzała się po ich twarzach. – Wybaczcie, ale... sami wiecie.
- Ciociu, ta kobieta i mnie napsuła nerwów – dla niego to nie była matka.
- Złamała ci serce – usiadła przy stole.
- Wiem. Kei, możesz teraz śmiało powiedzieć: „a nie mówiłem” - popatrzył na kochanka, który z zapamiętaniem obżerał się naleśnikami.
- Jeżeli tak powiem, to... przez tydzień nie dopuścisz mnie do siebie – w ostatniej chwili nie powiedział tego zdania na głos. – Będziesz zły.
Hamada i tak szóstym zmysłem wyczuł, co naprawdę chłopak miał na myśli, więc kopnął go pod stołem w kostkę. Jego humor na jedną chwilkę się poprawił.
- Chłopcy, jedyna radosna w tym dniu wiadomość to ta, że wy jesteście razem – powiedziała ciocia.
Jej mąż prawie opluł się herbatą.
- Razem, że jako para? Czemu ja dopiero teraz się o tym dowiaduję?
- Bo dopiero wróciłeś do domu, kochanie - podała mu serwetkę. - A relacja z odwiedzin tej żmii zajęła dłuższy czas. Aki, dlaczego nie jesz, tylko stoisz jak kołek? Podaj tą herbatę.
- Już, już – musiał się zamyślić. Jak miał zapytać rodziców, czy może wyjechać z Tomim na weekend? Przecież to już za kilka dni. Rozdał napój i już miał usiąść, kiedy dzwonek do frontowych drzwi skutecznie mu to uniemożliwił. – Otworzę.
- Jeżeli to kolejny akwizytor, to się go pozbądź – zawołał za nim ojciec. – Ostatnio ciągle nas nachodzą.
Aki zerknął przez szybkę w drzwiach i zaniemówił. Na progu stał Tomiji. Ale przecież mieli spotkać się dopiero jutro. A może coś mu się pomyliło i to dziś miała być ich randka?
- Cześć – uśmiechnął się w chwili otwarcia drzwi.
- Hej. Mogę wejść? – Tomi podniósł brwi, kiedy Aki stał i gapił się na niego jak cielę w malowane wrota.
- Tak, tak, ale co tu robisz? - wpuścił go do środka. - Nie zrozum mnie źle, cieszę się, że cię widzę, ale czy my byliśmy na dziś umówieni?
- Nie, tylko mimo że nie chcesz, to sam chcę zapytać twoich rodziców o to, czy mogę cię porwać – pocałował go lekko. - Chyba, że to nie jest dobry moment. Jak sprawy z twoją ciocią?
- To jest idealny moment, odwróci to uwagę mamy i przestanie nam robić zapasy na cały przyszły rok. Poza tym Haru jest smutny, jego mama... powiem ci później. Chodź – chwycił go za rękę i zaprowadził do kuchni. – Zobaczcie, kogo nam przywiało.
Mama Akiego uśmiechnęła się na widok gościa, po pierwsze dlatego, że jej syn cały promieniał, będąc przy nim, a po drugie chłopak pomoże im to wszystko zjeść.
- Dobry wieczór.
- Witaj. Proszę, siadaj – pani Kaima wstała i poszła zrobić herbaty.
Tomiji usiadł obok swego chłopaka i z zaciekawieniem oraz niemałym zdziwieniem spoglądał na jedzenie. Poczuł się głodny. Odkąd Isao wyjechał, żyli na zamówieniach z restauracji. Przeniósł spojrzenie na Haru oraz wpatrującego się w zielonookiego Keizo. W oczach przyjaciela widział wielką troskę i niemoc.
- Proszę.
Mama Akiego postawiła przed nim napój i talerze.
- Dziękuję.
- Mamo, tato, musimy wam coś powiedzieć – wypalił Aki, nie pozwalając swemu chłopakowi na nawet małą przekąskę.
- Bierzecie ślub? - zapytała kobieta.
- To u nas zalegalizowali już związki partnerskie? - jej mąż, jak zawsze, był zaskoczony. – Najwyższy czas.
- Kochanie, tak tylko powiedziałam. To słucham was.
- Bo my... - zaczął Aki, ale głos uwiązł mu w gardle. Przecież przez taki wyjazd wszyscy od razu pomyślą, po co oni tam jadą. Dwie noce, w czasie których może się wiele stać, na przykład będą się kochać i rodzina będzie o tym wiedzieć. Dlatego niełatwo było mu o tym mówić.
- Chciałbym zabrać Akiego w pewne malownicze miejsce, na weekend – powiedział Tomiji. – I jako, że Akiś nie jest jeszcze dorosły, pragnę zapytać, czy może ze mną wyjechać.
- Jestem dorosły, co ty im mówisz – no jak to nie, był dorosły, no.
- Synku, masz dopiero siedemnaście lat. Twój chłopak wie, co robi – mówiła kobieta, bo jej mężowi zabrakło też głosu. Wiedziała, o czym mężczyzna myśli. Oni też wyjechali na podobny weekend, tylko, że pod namiot, a tam... potrząsnęła głową i wróciła do rzeczywistości.
- Zgadzacie się? - zapytał nieśmiało nastolatek. Co on zrobi, jak się nie zgodzą? Upokorzą go tylko przed jego chłopakiem. Przecież nie był dzieckiem, aby pytać o takie rzeczy. To tylko dwa dni.
- Wierzę, że będziesz w dobrych rękach – kobieta uśmiechnęła się szeroko. – Pamiętajcie tylko o zabezpieczeniu...
- Mamo!
- ...o zabezpieczeniu się na podróż w prowiant. O czym ty, synku, myślałeś? – puściła mu oczko.
Piwnooki poczerwieniał i z wielką chęcią schowałby się pod stół.
- Mamo – pisnął. – Nie jedziemy pod namiot. Tam będzie jedzenie.
- To prawda. Kupimy je na miejscu – dodał Tomiji.
- To jedźcie z naszym błogosławieństwem, prawda, mężu?
- Hm? A tak, tak. Możesz podać mi sól?
Wtedy usłyszeli najczystszy śmiech, jaki rozległ się w kuchni. Wydobył się on z piersi Harukiego.
- Ciociu, kocham cię – powiedział, nie przestając się śmiać. Szczególnie, kiedy widział swego kuzyna czerwonego jak burak. Ta jego niewinność zaskakiwała go coraz bardziej. – Zabezpieczenie... hahaha. Ciociu, ty jednym słowem potrafisz wzniecić wielki wstyd i poprawić humor.
- Miło mi.
- Kei, jestem zmęczony, chodźmy do mego pokoju – zwrócił się do swego chłopaka. – Wybaczcie nam.
- Ależ idźcie – wujek machnął ręką.
Po chwili znaleźli się w niewielkim pokoju Hamady. Uedzie od razu rzucił się w oko rysunek wiszący na ścianie.
- Piękny, rodzinny portret – stwierdził. – Dlaczego ciebie na nim nie ma?
- Rysowałem to – położył się na łóżku na plecach i zamknął oczy.
- Ty? Nie wiedziałem, że umiesz tak rysować.
- Nie umiem. To znaczy, nie robię już tego. Nie mam do tego serca, wolę śpiewać.
Keizo dołączył do chłopaka i podparł się na łokciu. Z uwagą śledził każdy grymas, jaki pojawiał się na twarzy Harukiego.
- Przykro mi, że tak wyszło z twoją mamą.
- Nie twoja wina – popatrzył na niego. – Po prostu znów miałem głupie złudzenia. Jakim trzeba być człowiekiem, aby tak kogoś zranić? Do tego tak się krzywiła na to, że jestem gejem. Nigdy nie dowiem się, kim i jaki jest mój ojciec. Już było tak dobrze – oczy mu się zaszkliły. – Wszystko się ułożyło między nami, chcę, by w pozostałej sferze mego życia było dobrze. Dlaczego ona to spieprzyła? Kei, dlaczego?
Ueda porwał go w ramiona i mocno przytulił.
- Nie wiem, ale wszytko się ułoży. Wrócimy do pracy, będziesz zajęty przez cały czas i zapomnisz.
- Chcę zapomnieć. Proszę, pomóż mi w tym – rozpłakał się. – I wybacz, że znów ryczę. Po co ci taka beksa, jak ja.
- Nie jesteś beksą, kochanie. I jesteś mi potrzebny tak samo, jak ja tobie. Będzie dobrze. Cii.
Pozwolił mu płakać, gdyż wiedział, że ze łzami odejdzie też cierpienie.
- Trzymaj mnie mocno i nigdy nie wypuść z ramion – poprosił Haruki.
- Nie wypuszczę.

Tej nocy długo rozmawiali o marzeniach, planach, relacjach z innymi ludźmi i swojej przeszłości. Tym samym zbliżyli się do siebie jeszcze bardziej, wiążąc ze sobą przyszłość. Haruki mógł teraz w nią patrzeć z nadzieją, mając przy boku Keizo. Leżąc teraz i patrząc na śpiącego białowłosego, przesuwając palcami jego kosmyki, wspominał ich pierwsze chwile, a także to, jak bardzo się bał, że nigdy nie spotka odpowiedniego chłopaka. Chłopaka, który go zaakceptuje i doda mu odwagi, śmiałości, da miłość. Spotkał takiego i dostał jeszcze więcej niż marzył. Nie tylko od niego, bo w zespole znalazł przyjaciół, ma cudowną rodzinę, śpiewa. Ma powody, by się uśmiechać, a największy z nich spał sobie w najlepsze, a rano będzie narzekał na wymięte ubranie.
Sam nie mogąc zasnąć, wstał i powlókł się po cichu do kuchni. W ciemnym korytarzu, wpadając na szafkę, uderzył o nią bosą stopą. Zapomniał już, jaki był układ mebli w tym domu. Dziś obiecał sobie, że jak tylko więcej zarobi, wyremontuje go w podziękowaniu za trud wychowania go przez wujostwo. Rozmasował bolące miejsce i jego wzrok padł na światło sączące się spod drzwi pokoju Akiego. Czyżby kuzyn jeszcze nie spał? Podszedł do drzwi i zapukał.
- To ja. Mogę wejść?
- Właź.
Aki siedział przed komputerem i przeglądał zdjęcia.
- Co robisz? Późno już.
- Chodź zobacz, to my na urodzinach mojej babci – nastolatek zrobił mu miejsce na krześle.
- Byliśmy jeszcze dzieciakami.
- Miałem jedenaście lat, a ty czternaście. Byliśmy nastolatkami.
- Oczywiście – poczochrał go po głowie. - Tomi długo jeszcze był, po tym, jak zamknąłem się z Keizo w pokoju? - nadal miał na sobie dzienny strój.
- Chwilę. Obżarł się za wszystkie czasy – kliknął na następną fotkę. – Mama wepchała mu sporo jedzenia, jak wyjeżdżał. Dopóki Isao nie wróci, będziecie mieli co jeść. Czemu ty im nie gotujesz? - popatrzył na kuzyna.
- Wolę piec. Robię im za to smaczne kanapki. Aki... słuchaj – podrapał się po nosie. – Ten wasz wyjazd...
- Zabezpieczacie się z Keizo? - przerwał mu.
- Słucham? - spytał zaskoczony.
- Kiedy się kochacie. Używacie prezerwatyw?
Haruki odchrząknął w zakłopotaniu. Kolejne z serii trudnych pytań było zadane prosto z mostu.
- Czasami.
- Nie cały czas?
- Kiedy kochaliśmy się pierwszy raz, nie było czasu myśleć o zabezpieczeniu – ich głupota wtedy była nie do naśladowania. – Na szczęście obaj byliśmy zdrowi, ale to był błąd, bo gdyby któryś z nas w przeszłości miał kogoś chorego...
- Ale ty byłeś prawiczkiem, a on żył w celibacie, więc dlaczego później ich używaliście?
- Aki, znów zadajesz trudne pytania – zaczął bawić się długopisem. – To wygodne, jeżeli nie robi się tego w łóżku, pokoju. Używaliśmy ich w zagajniku. Trudno potem chodzić z mokrym... nie, stop – tym razem jego policzki zabarwiły się na krwistą czerwień. – Tylko z pewnym partnerem, który jest wierny i tą wierność się odwzajemnia, można kochać się bez zabezpieczenia.
- A co, jak już się nasze, że tak powiem, płyny wymieszały, ale obaj jesteśmy zdrowi i z krótkim stażem w związku? - piwnooki udawał zainteresowanie lampką nocną.
- Chcesz z nim to zrobić?
- Tak, nie wiem. Dziś byłem przekonany, że tak, ale teraz, jak tak myślę, to się boję. Boję się, że będzie boleć.
- To twoja decyzja, Aki. Nie będę cię od tego odciągał ani namawiał. Sam poczujesz, czy jesteś na to gotów. Z początku trochę boli, ale potem przyjemność wynagradza wszystko, z czasem to nawet i ból znika, kiedy ciało się już do tego przystosuje. Zależy od osoby.
- A ciebie bolało?
- Trochę, ale później... A co do zabezpieczenia, to już od was zależy.
- A ty lubisz z... czy bez gumki? Obiecuję, że o nic więcej nie zapytam.
To najtrudniejsze z tych pytań, które mu zadał nastolatek. Miał mu powiedzieć, że lubi bez, a to dlatego, gdyż wtedy czuje gorące nasienie swego chłopaka wewnątrz siebie. Mając przez jakiś czas cząstkę swego mężczyzny ma wrażenie, że jest z nim wtedy bardzo blisko.
- Aki...
- No co? Tylko z tobą mogę o tym porozmawiać. Z Tomim mi jeszcze niezręcznie o tym mówić, a z rodzicami... w życiu.
- Lubię bez – szepnął mu do ucha i zaraz go w pokoju nie było.
Aki roześmiał się na głos, chociaż sam był zawstydzony. Już się nie mógł doczekać wyjazdu. Przeczuwał, że będzie udany.

***

Bezludna wyspa okazała się najpiękniejszym miejscem na ziemi, przynajmniej w oczach Akiego. Kryształowa woda, złocisty, gorący piasek, w oddali skaliste wybrzeże i imponujący, jednopiętrowy dom wywołały u nastolatka szybsze bicie serca. A może winny temu był mężczyzna idący wzdłuż alejki, obok niego? Tomi miał na sobie krótkie szorty i kremową koszulę, której guziki były rozpięte, przez co odsłaniały ładnie opalony tors.
- Co to za miejsce? – obejrzał się jeszcze na samochód terenowy, który wynajęli tuż po dopłynięciu do portu i zostawili na parkingu przed plażą. Uśmiechnął się na wspomnienie wielkiego promu. Dobrze, że nie miał choroby morskiej, to nie obrzydził podróży swojemu chłopakowi.
- Prywatna plaża mojego znajomego. Wszędzie wokół nie ma żywej duszy, dopiero w miasteczku, skąd przyjechaliśmy, można spotkać mieszkańców wyspy.
- My naprawdę będziemy tu sami?
- Chyba, że gdzieś w pobliżu czają się dzikie zwierzęta i straszne potwory – chwycił go w pasie i przerzucił sobie przez ramię.
- Aj, puść – zawisł głową w dół. – Ty jesteś największym z potworów.
- To jednego już spotkałeś – otworzył drzwi i przeniósł go przez próg. Zaraz postawił na środku salonu wykonanego z mahoniu. Skórzane, białe meble stały pośrodku pokoju, a na przeciw wejścia stał wielki, stylowy kominek zbudowany z białego marmuru, a na nim zegar pamiętający jeszcze osiemnasty wiek. Kawowy dywan o długim włosiu rozjaśniał ciemną podłogę.
- Och, tu jest jak w bajce – powiedział w zachwycie nastolatek.
- Na lewo masz kuchnię, a na prawo korytarzyk, który prowadzi do łazienki i dwóch sypialni.
- Sypialni... dwóch?
- Jedna dla ciebie, druga dla mnie, chyba, że... obaj zajmiemy jedną – spojrzał na niego.
- Przyjechaliśmy tu, by być razem – Aki przygryzł wargę. – To powinniśmy zająć jeden pokój.
Tomiji chwycił jego twarz w swoje dłonie i ucałował usta.
- Uwielbiam to twoje zakłopotanie.
- Tak? – w oczach pojawił się błysk.
- Chodźmy, przyniesiemy nasze rzeczy, a później pójdziemy na długi spacer.

***

Idąc boso wzdłuż plaży, ich nogi obmywały delikatne fale, które dostawały się na piasek. Trzymali się za ręce i patrzyli w odbicie słońca w wodzie. Wiatr od oceanu delikatnie poruszał ich włosami, pieścił skórę niczym kochanek, przynosząc zapach świeżego powietrza do ich nozdrzy. Nieopodal kilka muszli spokojnie leżało zagłębionych w piaszczystym podłożu. Aki schylił się po jedną z nich, zatrzymując się na moment. Swą rozpiętością przypominała wachlarz, a kolory mieniły się w słońcu niczym najczystsze srebro.
- Piękna.
- Rzeczywiście – z tymże Tomiji nie patrzył na przedmiot trzymany przez chłopaka, ale na niego samego. W tych oczach odbijał się całkiem nowy blask.
Aki obejrzał się na niego i zamarł. Te oczy, które przecież od niedawna patrzyły na niego z czułością, miały teraz w sobie mieszankę miłości, pragnienia i czegoś, czego nie potrafił nazwać, ale bardzo mu się to spodobało. Tak bardzo, że jego żołądek miał ochotę robić fikołki, a serce zwiększyło tempo swego bicia. Schował muszlę do kieszeni swych rybaczek i zbliżył się do zielonowłosego.
- Mam wrażenie, że odkryłeś mnie na nowo.
- Pewnie tak jest, bo ja czuję, jakbym zakochał się w tobie po raz drugi w ciągu tych kilku dni – zaznaczył kciukiem kontur jego ust. – Jesteś piękny, Aki.
- Jestem całkiem zwyczajny – speszył się.
- Nieprawda.
- Tomi – rozchylił usta.
Ikeda nie mógł się oprzeć, by ich nie pocałować. Aki zamruczał z aprobatą, oddając pocałunek z pełnym zaangażowaniem.
Tak minął im dzień. Na romantycznych spacerach, pocałunkach, długich rozmowach, a także wiele mówiącym milczeniu. Nie musieli używać słów, by się porozumieć, bo to, co ich łączyło, mogli okazać sobie w dotyku dłoni, otarciu skóry o skórę, po tym, jak na siebie patrzyli. Wiedzieli, że jak wrócą do domu, już nie będzie tak samo. I to nie dlatego, że romantyczna atmosfera ich odmieniła, tylko przez to, że zrozumieli miłość, jaka była w ich sercach. I chcieli ją pokazać światu. Nie robili nic złego, więc dlaczego mieli tego nie okazać? Nie będzie tak samo, ponieważ będzie o wiele lepiej.
Wieczorem, kiedy księżyc już od kilku godzin świecił nad ich głowami, siedzieli na kanapie. A raczej Tomi siedział z głową Akiego na swoich kolanach. Przeczesywał mu delikatne włosy miedzy swoimi palcami. Podjął decyzję.
- Aki, chciałbym, byśmy po powrocie powiedzieli chłopakom o nas.
Nastolatek spojrzał w górę i uśmiechnął się.
- Naprawdę? Chcesz tego? - nie mógł uwierzyć, że Tomi chce oficjalnie z nim być. – Nie boisz się tego, co może się stać? Prasa i tak dalej...
- Nie. Ten dzień dał mi odwagę i sprawił, że nie chcę cię ukrywać. Nie chcę chować naszego uczucia, jak złodziej towaru, który ukradł.
- Tomi – podniósł się z jego kolan i stopił spojrzenie ze swoim chłopakiem. – Nawet nie wiesz, ile to dla mnie znaczy. Będę musiał powiedzieć znajomym o sobie. I kit z tym, że może mnie odrzucą. Najważniejsze, że ty i ja – po policzku spłynęła mu łza radości, którą zielonowłosy scałował.
- Ty i ja, Akiś. Ty i ja. Jak pomyślę, że mogłoby nie być tych chwil przez moją ślepotę, to mnie serce boli.
- Musiałeś dojrzeć do tego. Ja poznałem prawdę w jednej chwili i z początku to była dla mnie tragedia, ale teraz cieszę się, że jestem gejem.
- Dlaczego? - zapytał Tomi.
- Bo mogę być z tobą – tym razem to on sam sięgnął po pocałunek.
Był on tak subtelny i delikatny, jak pajęcza nić unosząca się w letnie dni, porywana w lot przez wiatr. Powoli przeradzał się w pocałunek namiętny, rozpalający zmysły. Chcieli, by ten pocałunek trwał wiecznie, a ocierające się języki na zawsze złączyły ze sobą. Jednak, co piękne, trwa krótko i dzwonek telefonu przerwał cudowną chwilę.
- Nie odbieraj – szepnął Aki w jego usta.
- Ok – na powrót zasmakował w słodkich wargach nastolatka, czując prąd przebiegający w dół kręgosłupa. Telefon jednak uparcie dzwonił. – Odbiorę i zaraz wracam do ciebie.
- Pewnie któryś z chłopaków.
Tomi podniósł się z ociąganiem i poszedł w stronę kominka, na którym zostawił aparat. Był zły na samego siebie, że go nie wyłączył. Spojrzał na wyświetlacz i już wiedział, kogo ma w przyszłości udusić.
- Czego?
= Czyżbym w czymś przeszkodził? - zapytał niewinnie Keizo.
- Czego chcesz? - zerknął w stronę kanapy. Aki właśnie przeciągał się jak kocur. – Mów szybko, bo jestem zajęty. Zresztą, mogliśmy już spać.
= Haru i ja ciekawi jesteśmy, jak sobie radzicie.
- Wyjechałem po to, by spędzić bez was sam na sam z Akim trochę czasu, ale widzę, że nawet tutaj nie można się opędzić od waszych trosk. Dobrze sobie radzimy – oparł się łokciem o marmur.
= A to spoko.
- Spoko, spoko – ponownie popatrzył na swego chłopaka i powstrzymał jęk zawodu. Wyglądało na to, że zasnął. Może to i dobrze, bo trochę się bał ich pierwszego razu, a skoro już rozmawia z przyjacielem, to może mu wyznać jedną ze swych obaw. W razie czego, jakby Aki mimo snu coś słyszał, to przeszedł do kuchni. – Jest tam z tobą Haruki?
= Pewnie – słychać było cmoknięcie.
- Później będziesz go całował.
= No dobra. O co chodzi?
- Lepiej by było, gdybyśmy pogadali bez niego, ale co tam. Wiesz, że chciałbym się kochać z Akim?
= Aha.
- Boję się, że zrobię mu krzywdę. Jest taki delikatny, mam na myśli jego ciało.
= Chodzi ci o penetrację? - zapytał wprost.
- Ty zawsze musisz wszystko nazwać po imieniu – usiadł na blacie szafki. – Tak, o to chodzi.
= Jak będziesz uważał i dobrze go przygotujesz, nie skrzywdzisz go.
= Tylko by spróbował – dało się słyszeć Hamadę.
- Powiedz mu, że prędzej bym sobie zrobił krzywdę niż jemu. Nawet nie wiem, czy do czegoś dojdzie. On właśnie zasnął, przez twój telefon. I jeszcze raz zadzwonisz, to nie ręczę za siebie. Dobrej nocy – rozłączył się.
Wrócił do salonu i ponownie rozczulił go widok chłopaka.
- Trzeba cię położyć do łóżka.
Tak, jak wtedy, w domu Akiego, wziął go na ręce i przeniósł do sypialni. Ułożył ostrożnie na beżowej pościeli i nakrył kołdrą. Przez chwilę myślał nad rozebraniem go, ale zrezygnował z tego. Bał się, że chłopak pomyśli sobie, że się dobierał do niego, kiedy ten spał.
Sam wziął prysznic i wsunął się pod kołdrę. Aki poruszył się niespokojnie i otworzył jedno oko.
- Tomi?
- Śpij – pogłaskał go czule po głowie.
- Ale co? - zapytał ledwie przytomnie.
- Zasnąłeś na kanapie. Przyniosłem cię tutaj. Śpij.
- Ale... kąąąpiel – ziewnął.
- Rano się wykąpiesz. Już północ. Miałeś dzień pełen wrażeń. Dobranoc, piękny.
Jednak Aki ostatnich słów już nie słyszał, wciągnięty przez krainę Morfeusza. Tomi tylko ucałował go w skroń i przyciągnął do siebie, również dołączając do niego w krainie snów.

***

- Sądzisz, że prześpią się ze sobą? - Haruki odchylił głowę, dając swobodny dostęp do swej szyi kochankowi.
- Kotku, jesteś w łóżku ze mną czy z nimi?
- Z tobą. Ale jak myślisz?
- Obaj tego chcą, to pewnie tak. Jak wrócą, to się dowiesz.
- Wiesz, Aki to mój jedyny... ach – jęknął, gdy jego prawy sutek został zaatakowany przez mokry język. – I chcę, by był szczęśliwy.
- Wiem, ale przymknij się teraz, bo chcę się z tobą kochać – zawisł nad nim i skutecznie zamknął mu usta, tym samym nakierowując wszystkie myśli Haru na siebie i na to, co robił. Sam natomiast życzył przyjacielowi owocnych dni.

***

Coś łaskotało go po policzku, więc podrapał się po nim. Wtulił twarz w poduszkę, mając nadzieję na jeszcze trochę snu, ale natrętna mucha nie dawała mu spokoju. Ponownie zmienił pozycję we śnie i zamruczał z dezaprobatą.
- Wstawaj – Tomi połaskotał go źdźbłem trawy, która rosła z tyłu domu.
- Mamuś, jeszcze pięć minut. Nie spóźnię się do szkoły.
Zielonowłosy zaśmiał się.
- Już się spóźniłeś, jest dziesiąta.
Nastolatek zerwał się od razu do siadu.
- Co? Jak... - wtedy jego oczy spoczęły na śmiejącym się wokaliście i pamięć szybko wróciła. – Ej, Tomi – opadł na poduszki.
- Wiesz, jaki słodki byłeś?
- Nie wiem, ale skoro tak mówisz. Którą tak naprawdę mamy godzinę?
- Dziesiątą. Mówię prawdę – wskazał na mały budzik stojący na nocnym stoliku.
- Rany. Pozwoliłeś mi tak długo spać?
- Mówiłem, że słodki byłeś. Zrobiłem śniadanie. Jak się odświeżysz, to przyjdź do kuchni.
- Tomi, przepraszam za wczoraj. Za to, że zasnąłem.
- Nie przepraszaj. Właściwie to też byłem zmęczony. Poza tym, wiesz, że jesteśmy tu po to, by pobyć razem, a nie po to, by się od razu kochać. Co nie znaczy, że nie chcę. Nie zrobimy niczego, czego ty...
- Tomi, już mi to mówiłeś – chwycił go za rękę. – Chcę się z tobą kochać – odezwał się jego żołądek. – Jeść też chcę. Wykąpię się i będę za piętnaście minut – zerwał się już rześki z łóżka. Zabrał kilka swoich rzeczy i wbiegł do łazienki.
- Słodki – powiedział sam do siebie Ikeda.

***

Objął go rękoma w pasie i przyciągnął do siebie, a Aki zrobił to samo. Czuli się pełni swobody, tak sami na plaży. Słońce wisiało wysoko na niebie, więc paliło ich żywym ogniem. Po śniadaniu, na które Tomi zrobił kanapki z pomidorem, wybrali się na kolejny długi spacer, by teraz zakończyć go, stojąc po kostki w wodzie i patrząc sobie głęboko w zwierciadła duszy, które odkrywały przed sobą niespełnione pragnienia. Stykali się nagimi i rozgrzanymi klatkami piersiowymi, co bardzo działało na ich zmysł dotyku.
- O czym myślisz? - zapytał nastolatek.
- O wielu rzeczach, a najbardziej o jednej.
- Tak?
-Tej nocy nie pozwolę ci spać – szepnął Ikeda.
- Czy musisz czekać do nocy? - wytrzymał jego intensywne spojrzenie, pod którym się zaczerwienił. – Dopiero południe, a ja chyba nie chcę czekać – pocałował go tuż pod linią szczęki.
- Kusisz.
- Działa?
- I to nawet nie wiesz, jak. Jesteś tego pewny?
- Zabierz mnie do łóżka, Tomi, jestem gotów... - był tego pewny, jak niczego innego. Jego chłopakowi nie trzeba było dwa razy powtarzać tych słów. Już po chwili oplatał swoimi nogami szczupłe biodra zielonowłosego i był niesiony w stronę domu, a w międzyczasie całowany. Nawet nie wiedział, kiedy znalazł się w domu, dopóki wokalista nie zatrzasnął drzwi wejściowych nogą.
Wniósł go do sypialni, od razu przewalając się z nim na łóżko. Ich wargi igrały ze sobą, trącając się, podszczypując zębami, zasysając, ale w żaden sposób nie spotykając się w głębszym pocałunku. Ręce błądziły po nagiej skórze, a nogi splotły ze sobą. Pieścili się, ocierali o siebie, przetaczając po łóżku.
- Jesteś taki gorący, Tomi – przejechał paznokciami po jego plecach. – Uwielbiam cię czuć na sobie.
- Mój Aki – mówił, sunąc ustami wzdłuż ramienia chłopaka. Tak ładnie pachniał, wiatrem, słońcem i słodką nutą perfum. Popatrzył na jego twarz. – Tak bardzo pragnę się z tobą kochać, że boję się, aby czegoś nie schrzanić. Przystopuj mnie, jakbym zbyt szybko...
- Kochany, daj się ponieść – sięgnął do jego szortów i zaczął je rozpinać. – I zdejmij to, bo przeszkodzi nam w tym, co chcemy zrobić – nie wiedział, czy jest mu tak gorąco w powodu wstydu, czy dlatego, że rozpala się z każdym pocałunkiem swego chłopaka.
Pociągnął za gumkę spodenek nastolatka, który uniósł biodra, umożliwiając mu zdjęcie z siebie niepotrzebnego materiału. Członek Akiego był już w pełnym wzwodzie. Sam też się rozebrał i już nagi położył się miedzy jego nogami.
- Ach – jęknął Aki, kiedy ich członki spotkały się ze sobą. Tak gorące, twarde. – Och, Tomi – przesunął stopą po jego łydce.
- Podoba mi się między twoimi rozsuniętymi udami – zamruczał wokalista.
- To dobrze. Proszę, dotykaj mnie, kochaj – już więcej nie był w stanie wyartykułować, gdyż zęby na sutku pozwoliły mu tylko na głębokie westchnienia.
Dłoń z pewnością powędrowała do ich męskości, na co Aki nie mógł powstrzymać lekkiego ruchu bioder w przód. Składając wilgotne pocałunki na jego gorącej skórze, wywoływał u chłopaka niekontrolowane ruchy jego ciała. Sam czuł doskonale każdy ruch dłoni nastolatka, które badały jego szyję, plecy, boki. Chciał, by mu było dobrze. Pragnął wywołać jęki i westchnienia z tych słodkich ust. Sam drżał na całym ciele już teraz, a co dopiero, jak wejdzie w niego.
Wziął głębszy oddech, kiedy poczuł dłoń na swoim pośladku, która masowała go, ściskała, a palce, co rusz wsuwały się w szczelinę między dwoma półkulami. W jego usta wsunął się gorący język i zbadał każdy ich zakamarek, zapraszając do wspólnego wirowania drugi narząd. Miał wrażenie, że zaraz odleci i jeżeli tak się czuje teraz, to co będzie później. Jego całe ciało było spragnione, drgało przy każdym lekkim muśnięciu.
- Och, Tomi – krzyknął, kiedy śliski opuszek palca dotknął jego dziurki. Westchnął głośno, bardziej rozsuwając nogi, dając tym samym doskonały dostęp do siebie. Jednak mężczyzna tylko pieścił jego zewnętrzne rejony, sprawiał, że Aki coraz bardziej pragnął, by palec się w nim zagłębił.
Składał pocałunki na jego torsie, szyi, zsuwając się coraz niżej i niżej. Odkrywał przy tym, jak wrażliwy brzuch miał jego partner, bo gdy tylko czubek języka dotknął rejonów pępka, Aki krzyknął po raz kolejny. Pieścił więc to miejsce długo, nie zaprzestając ruchów swego palca tuż przy jego wejściu, które, miał nadzieję, niedługo przyjmie go bez problemów. Trącił nosem trzon penisa i przejechał językiem z dołu do góry. Nie spodziewał się, że tak szybko zdobędzie się na ten gest i mu się to spodoba.
Zaskoczony Aki uniósł się na łokciach, by rozpalonym wzrokiem widzieć, jak jego członek jest pieszczony przez język i wargi zielonowłosego. To było najprzyjemniejsze uczucie, jakiego doświadczał, wiedział, że czeka go o wiele więcej, ale teraz liczyła się tylko ta wilgoć i ciepło, jakiego doznawał w jego ustach. Opadł na poduszki, wzdychając coraz głośniej i ciężej. Chciał pchnąć do przodu biodrami, wsunąć się głębiej, ale mocny uścisk pozwalał tylko na minimalne ruchy. To było takie dobre, przyjemne, że aż pragnął, by się nigdy nie skończyło. Odetchnął głęboko, czując, jak do środka wsuwa się jego palec. Spiął się, ale ssanie na członku zwiększyło swą moc i pozwolił na wtargnięcie w siebie obcego ciała. Zabolało, ale to nieprzyjemne uczucie szybko ustąpiło.
Z pełną delikatnością penetrował wnętrze jego odbytu dużym palcem i powoli wsunął go całego. Przez cały czas jego usta odwracały uwagę Kaimy. Uczucie twardego członka w nich, zapach i smak pobudzał zmysły tak bardzo, że ledwie się powstrzymywał, by po prostu nie wziąć chłopaka. Jak mógł być tak głupi i przez tyle lat kochać się z kobietami? Teraz miał tu pod sobą wijącego się chłopaka i to było to, czego szukał od zawsze. Do drugiego palca dołączył drugi, a kolejne spięcie się mięśni próbowało zablokować mu drogę do środka.
- Spokojnie, kochanie – powiedział ciepłym, uspokajającym głosem.
- Chodź tu do mnie – wyszeptał Aki. – Chcę cię mieć blisko.
Tomi przesunął się wyżej i gorąco go pocałował, tym samym po raz kolejny odwracając jego uwagę od dolnych partii ciała. Rozsunął palce niczym nożyczki, rozciągając wnętrze kochanka. Wiedział, że nie wolno mu się spieszyć.
- Jesteś tam bardzo gorący, Akiś. Taki ciasny – kolejny palec wchodził do środka. – Już nie mogę się doczekać, kiedy znajdę się w tobie – chciał znaleźć ten ważny, dający tyle rozkoszy punkt.
- Tomi... ach - odrzucił głowę do tyłu, usiłując złapać powietrze. Tam w środku coś sprawiło, że zobaczył gwiazdy w oczach. – Zrób to jeszcze raz.
Tomi wykonał polecenie, spijając jego słodkie jęki w swoje usta. Chłopak sam zaczął nabijać się na jego palce, które w nim zginał, rozszerzał i poruszał w przód i w tył.
- Mogę, kochanie?
Aki popatrzył na niego i tylko kiwnął głową. Nie ukrywał, że bał się tego. Członek wokalisty był dosyć szeroki.
- Tylko powoli. Dobrze?
- Cii, będzie powoli. Chcesz z prezerwatywą?
- Wolę bez.
Wyjął z niego palce i uklęknął między nogami. Nasmarował swoją męskość żelem intymnym i położył sobie jego nogi na ramionach. Po zastanowieniu podłożył mu pod biodra poduszkę, unosząc je wyżej. Złapał dłonią jego biodro, przysuwając się bliżej. Pomasował śliskim czubkiem jego wejście, by po chwili zacząć na nie napierać. Obserwował dokładnie twarz kochanka, by w razie bólu lub spięcia móc się zatrzymać i pozwolić na przyzwyczajenie się do nowego odczucia. Naparł do przodu i główka oraz połowa członka przeszła przez zaciskające się kręgi mięśni, wyrywając z ust Akiego bolesny jęk.
- Nie ruszaj się – oddychał szybko. Bolało, mimo przygotowania i nawilżenia bolało jak cholera. Był za bardzo wrażliwy nawet na najmniejszy ból.
- Cii. Rozluźnij się – zaczął całować go po łydce, a dłonią sięgnął do jego mięknącego penisa. – Wiesz, że cię kocham najbardziej na świecie. Cii - w końcu poczuł, iż piwnooki się relaksuje, dał mu chwilę oddechu. - Mogę?
- Tak – spojrzał mu głęboko w oczy.
Wsunął się do końca, na co chłopakowi spłynęła łza z oka, którą szybko starł. Przeszli przez najtrudniejszy etap i sam odetchnął. Oparł dłonie po obu stronach jego głowy i pocałował z czułością.
- Dziękuję, że nie kazałeś mi wyjść.
- Chcę tego tak samo, jak ty. Już nie boli tak bardzo. Tylko mocno mnie rozpycha. Daj mi jeszcze chwilę.
- Tyle, ile zechcesz.
Aki był szczęśliwy, że jego chłopak jest taki wyrozumiały i czuły. Nie chciał myśleć, co by było, jakby trafił na kogoś niecierpliwego i żądnego tylko zaspokojenia samego siebie.
- Jesteś cudowny, Aki – szeptał Ikeda, ciągle pochylając się nad nim. – Taki piękny, wrażliwy. Moje słoneczko.
- Twoje i tylko twoje – poruszył biodrami. – Możesz. Proszę.
Na to tylko czekał. Zaczął się poruszać, kołysząc miarowo w przód i w tył. Jego umysł i ciało rozszalały się w ekstazie. Właśnie kochał się z chłopakiem. Kochał i było bosko. Oplótł się jego nogami w pasie i prawie zginając go w pół, robił płytkie pchnięcia, pieszcząc jego członek dłonią. To dało chłopakowi kolejny impuls do przyjemności, gdyż powoli wszelki ból umknął, a narastała w nim przyjemność. Przyjemność, która rozlała się w jego ciele niczym słodki nektar. Było równie cudowne, a nawet lepiej niż sobie wyobrażał. Obaj wyobrażali. Tomi odnalazł jego usta i zagłębił się w nie wilgotnym językiem. Nadał większe tempo swoim biodrom, kiedy odbyt Akiego w pełni go przyjął i zaakceptował, a jęk rozkoszy stał się oznaką, że obu im jest dobrze. Gładził jego śliskie od potu ciało. Czuł się z nim złączony, byli ze sobą tak blisko, że już bliżej nie można. Kochali się, więc ich skóra ocierała się o siebie. Dodatkowo Tomiji poruszał się swoim członkiem w odbycie Akiego. Byli tylko oni dwaj. Poruszał się w nim zmysłowo. Spletli ze sobą dłonie.
- Mocniej, Tomi..... mmmnnn, o tak – zawisł głową w dół, gdy pchnięcia wokalisty przesunęły go całkiem na łóżku. Był tak blisko orgazmu, który narastał w nim coraz bardziej. Kumulował się w podbrzuszu, a członek ocierał się miedzy ich brzuchami wręcz z bolesną przyjemnością. Jego nogi zaczęły dygotać. – O tak. Jesteś wspaniały. Szybciej, płycej, ale szybcieeeej – i to doprowadziło go na krawędź, z której skoczył, rozlewając się i zaciskając na poruszającym się wewnątrz niego penisie. Długi i silny orgazm, który w nim wstrząsnął, sprawił, że mocno drżał, a ciało z ochotą wygięło się ku tym oszałamiającym pchnięciom, które dostarczały tyle doznań.
Tomi patrzył z zafascynowaniem na niego, ledwie powstrzymując się przed nie podążeniem za nim. Dał mu chwilę na odpoczynek, by wyjść z niego podnieść się i usiąść. Pociągnął go na swoje kolana i nabił na siebie. Aki poddawał się temu ulegle, obejmując go za szyję.
- Sprawię, że dojdziesz jeszcze raz – powiedział łóżkowym głosem Tomiji. Zaczął pieścić jego jeszcze twardy członek. – Poruszaj się na mnie w swoim tempie, kochany.
Aki prawie jęknął, słysząc to. Wtulił twarz w jego szyję i uniósł biodra w górę. Był jeszcze wyczerpany po orgazmie, ale w krótce Tomi pomógł mu się poruszać.
- Zrób sobie dobrze, Aki. Zrób to tak, jak chcesz – szeptał do ucha.
Chłopak odetchnął i jego ruchy bioder nabrały tempa. Dziwił się, że jego członek ciągle jest taki twardy. Może to przez tą przyjemność płynącą z jego wnętrza? Sam odnalazł swoją prostatę i teraz już nie umiał powstrzymywać się przed głośnymi krzykami. Jego ciało było jedną wielką rozedrganą kulą ognia.
Tomi zaplótł palce na jego męskości i zaczął mu szybko obciągać.
- Aki, ja już dłużej nie wytrzymam.
- To chodź ze mną, Tomi. Razem – sam już cały dygotał. Wpił się w jego usta i pierwszy dotarł na szczyt, ciągnąc zielonowłosego za sobą. Czuł, jak Tomi wbija się w niego bardzo głęboko i mocno, dochodząc, a gorące strugi spermy zalewając jego wnętrze. Było jej tak dużo. Poruszał się jeszcze na nim, wyciskając z niego do samego końca wszystkie soki.
Nigdy nie doznał tak oszałamiającego orgazmu, który śmiało mógłby nazwać genialnym. Już w życiu nie chce zamienić Akiego na nikogo innego. Chciał się stopić z nim na zawsze. Słyszał ciężki oddech nastolatka przy swojej szyi. Przytulił go mocno.
- Tomi, chcę to ciągle z tobą robić – sapnął.
- Kiedy tylko zechcesz – uniósł go trochę, kiedy członek wysunął się z piwnookiego i położył na pościeli, która wyglądała tak, jakby przeszło przez nią tornado.
- Jestem wykończony. Nie mogę się ruszyć – zaśmiał się nastolatek. – Do tego cały się lepię.
- Nie przeszkadza mi to. Odpoczniemy i się wykąpiemy – położył się obok i ucałował subtelnie jego wargi, sunąc dłonią wzdłuż jego boku. Przyglądał mu się z zaciekawieniem.
- Nie patrz na mnie – wtulił się w niego. – Wyglądam okropnie.
- Wyglądasz orgazmicznie. Kochanie, przed chwilą kochaliśmy się szaleńczo i nie wstydź się swojego wyglądu. Twój zapach, pot, nawet mokre włosy są oznaką tego, że było cudownie.
- Bo było – odważył się spojrzeć na niego. – Jejku, to był nasz pierwszy raz. Mój, bo... i twój z chłopakiem. Tak bardzo się cieszę, że my razem... - chciał coś powiedzieć, ale sam nie wiedział, co.
- Nic nie mów – wsunął palce pomiędzy jego pośladki.
- Nie rób tak – zarumienił się. Był tam cały mokry i jeszcze jego odbyt pulsował niedawną penetracją.
- Nie wstydź się. Teraz już w pełni jesteś mój.
- Taa, i chcesz to sprawdzić?
- Pewnie – uśmiechnął się czule, ale zabrał rękę i pogłaskał pośladek.
- Spokojny ocean zamienił się w rozszalały sztorm – powiedział Aki.
- Słucham?
- Później ci powiem. Teraz za bardzo chce mi się spać – zamknął oczy. Gdyby go ktoś teraz zmusił do wstania, prędzej by tą osobę przeklął niż ruszył choćby palcem.
- To śpij. Będę tu cały czas.
- Mhm.
Tomi długo leżał i gładził chłopaka, przekazując mu tym samym, że jest kochany i bezpieczny. Tyle zmieniło się w jego życiu od czasu, gdy go poznał. Pamiętał swoje zagubienie, strach i teraz mógł się tylko z tego śmiać. Straciłby tak dużo, nawet wszystko, gdyby odrzucił Akiego. Cieszył się, że jednak spróbował, pokonał opory i teraz może być szczęśliwy, sam to szczęście ofiarując śpiącej obok osobie.