Gdy muzyka w duszy gra 10
Dodane przez Aquarius dnia Lutego 01 2014 00:01:58


***

Tydzień później, w garderobie studia telewizyjnego, BlueRiver przygotowywali się do występu w programie muzycznym.
Haruki przeżywał ogromną tremę. Dziś pierwszy raz miał wystąpić przed publicznością. W studiu miała być ponad setka fanów, a przed telewizorami będzie ich o wiele więcej.
Stylistka wybrała dla nich wąskie, czarne, połyskujące w świetle reflektorów spodnie, a do tego jasnozielone, proste bezrękawniki, z prawej strony długie do pół uda, a z lewej ledwie okrywające biodro. Do tego buty o wysokiej cholewce i z wysokim koturnem dopasowane kolorystycznie do spodni.
-Dobrze, że w tym programie nie ma wywiadów – Seiki kręcił się kółko na obrotowym taborecie. – Ostatnio za dużo tego było.
-Weź przestań, bo mi niedobrze – Seiji wskazał palcem na stołek.
-Za wrażliwy jesteś. Ja się tak mogę kręcić bezustannie i nic mi się nie robi – zatrzymał się w miejscu. – Kiedy wychodzimy?
-Za godzinę – poinformował Isao – Cholerne buty. Węższych cholewek nie było?
-Były, ale nie ubrałbyś ich – stylistka kręciła się po pokoju wraz ze swą asystentką.
-Toż to nawet zamka nie ma.
-Marudzisz, bo Mineko wyjechała – Reiko sprawdziła rozmiar jego obuwia. – No, dobre są, powinieneś dać radę je założyć.
-Wyjechała kilka dni temu. Może i założę, tylko jak to zdejmę? Wiesz, że ja takie buty wolę mieć z zamkiem.
Do garderoby wkroczył menedżer z miną tak radosną, jakby wygrał wycieczkę dookoła świata.
-Posłuchajcie mnie przez chwilę. Ten program w każdym tygodniu gości trzy najlepsze zespoły i za każdym razem ma on milionową oglądalność. Pokażcie fanom, że jesteście razem i tworzycie jedną rodzinę. Niech zrozumieją, że Haruki jest jednym z was.
-To przecież wiadomo – wtrącił Seiki.
-Nie przerywaj mi, jak ja mówię. Fani tego nie wiedzą. Ciągle mają wątpliwości. Od czasu konferencji nie widzieli was razem. Wiecie, jak to jest, gdy w zespole następują zmiany? – pokiwali zgodnie głowami, nie chcąc mu przerywać. – Teraz mogliście się odezwać, ale mniejsza z tym. Pamiętajcie, jedność i braterstwo poprowadzą was na szczyt. Macie wspólny cel i zrealizujcie go. Myślcie o tym, co robicie. Dajcie z siebie wszystko, a fani ponownie wam zaufają i przyjmą Hamadę, jako członka zespołu.
-Szefie, długo potrwa ta przemowa? Muszę się umalować – głos ponownie zabrał starszy z bliźniaków.
-Skończyłem. Chodziło o to, żebyście dali z siebie wszystko.
-Można było tak od początku.
-Natsuo, wszyscy wiedzą, co mają robić – Keizo napił się kawy z plastikowego kubka. – Co to za chłam? Powinni karać ludzi za robienie takich sików. Pamiętajcie, najpierw śpiewamy piosenkę Hamady – popatrzył na zielonookiego. – Nie zawal.
-Dam radę. – Wierzył w to, że jak usłyszy pierwsze akordy gitary szarookiego, to sobie poradzi. Do tego myśl, że jego rodzina siedzi przed telewizorem, aby go obejrzeć, dodawała mu pewności siebie.
-To za czterdzieści pięć minut widzę was na scenie – dodał menedżer, zanim wyszedł.


***
Leżał na łóżku z rękoma pod głową i gapił się smętnie w sufit. Rozmyślał nad tym, że jest gejem. Miał co do tego już stuprocentową pewność. Internet naprawdę był skarbnicą wszystkiego. Samo to, że mógł porównać swoją reakcję na filmy porno hetero i homo, było dla niego dość wygodne. Tak, jak się spodziewał, dwóch mężczyzn wywoływało w nim serię doznań, z których każde uderzało w niego niczym piorun. Zrozumiał też, że dotychczas oglądane filmy z mieszaną parą działały dlatego, że patrzył na faceta. Zawsze też, odkąd pamiętał, zwracał uwagę na chłopaków. To z nimi chciał przebywać, a dziewczyny były zwykłymi koleżankami z klasy. Jednak ta wiedza nie pomagała mu w dojściu do tego, co miał dalej robić. Jak sprawić, aby rodzina go nie wykopała, kiedy powie prawdę o swojej orientacji? Do tego był Tomiji, o którym wciąż myślał. Kiedy w sobotę od nich wyjeżdżał, chłopaki powiedzieli mu, że może ich odwiedzać, kiedy tylko zechce. Nawet poinformowali ochronę, aby go wpuszczała bez problemów. Niestety, jak dotąd nie skorzystał z zaproszenia. Jak by miał patrzeć na zielonowłosego i nie marzyć o jego ustach?
Ciemna zasłona, która oddzielała go od prawdy, została rozsunięta. Teraz tylko musiał znaleźć sposób na poradzenie sobie z samotnością. A może by pozostawić wszystko w tajemnicy i grać? Tak robiło wielu gejów. Żenili się, mieli dzieci. Zaraz jednak w głowie pojawiła się myśl, że tym unieszczęśliwiali siebie oraz swoje dzieci i kobiety, które były ich żonami.
-Synku, Mary przyszła – mama zapukała do drzwi.
-Otwarte – powiedział niezbyt zadowolony z jej wizyty. Lubił dziewczynę, ale ostatnio za dużo miała do niego pytań.
-Cześć, palancie – Mary weszła do jego pokoju.
-Hej – podniósł się, ale nie zszedł z łóżka, tylko oparł plecy o ścianę za sobą, prostując nogi.
-Dobrze się czujesz? Powinieneś odpowiedzieć: „Cześć, idiotko, brzydulo...”
-Nie mam nastroju.
-Od soboty go nie masz – usiadła obok niego. – Nawet telewizora nie włączyłeś – sięgnęła po pilot leżący obok niego i włączyła na odpowiedni kanał muzyczny. Od razu wyłączyła głos. – Za godzinę pierwszy występ Harukiego. Może powiesz mi, o co chodzi? Czy coś się stało, jak byłeś z Blue? - popatrzyła na niego. Wyraz jej twarzy twardo mówił, że tym razem nie odpuści. – Ja wiem, że nakrzyczałam na ciebie za to, że nie powiedziałeś mi o tym, gdzie jedziesz, ale to nie o to chodzi. Prawda? Nie obraziłeś się na mnie za to?
-Moje życie się spieprzyło – zgiął nogi w kolanach i położył na nich łokcie.
-Brzmi poważnie. Słuchaj, jak jesteśmy razem, to ciągle się wygłupiamy, ale naprawdę można ze mną pogadać o poważniejszych sprawach.
-Daj spokój – machnął lekceważąco ręką.
-Nie. Z wesołego chłopaka zrobił się z ciebie jakiś melancholik. Unikasz wszystkich. Gadaj i to już! - usiadła po turecku.
Wiedział, że dziewczyna nie da mu spokoju. Może warto już mieć za sobą odrzucenie? Ukrył twarz w dłoniach i wyszeptał:
-Jestem gejem.
-Czym jesteś? Mów głośniej, wiesz, że mam przytępiony słuch. I zabierz te ręce z twarzy – odciągnęła jego dłonie.
-Gejem. Jestem gejem – westchnął. Ma to już za sobą.
-Serio?
-Serio! Żartowałbym na ten temat?!
-Wspaniale – zaklaskała, jak mała dziewczynka.
-Nie masz nic przeciw? - był zaskoczony tym, co usłyszał.
-Coś ty, głupi? Gadaj, jest ktoś, kto ci się podoba? Jak to odkryłeś? I wiesz, podejrzewałam, że lubisz facetów.
-Jak to?
-Tyle dziewczyn zapraszało cię na randki, a ty ciągle odmawiałeś. Na starszych chłopaków potrafiłeś się zagapić.
-Co? - tym to już zupełnie go zaskoczyła.
-Ty może byłeś ślepy, ja nie. Jak się zaczęło to twoje odkrywanie?
-Tak jakoś wyszło – nie miał zamiaru opowiadać jej o pocałunku.
-I przez to byłeś taki smutny?
-Mam się cieszyć?
-Pewnie. Przecież to żadna tragedia. Gdybym była facetem, byłabym gejem. To nic złego, kochany.
-Co z rodzicami, co będzie w szkole?
-Kto mówi, że musisz to rozgłaszać światu? Rodzice powinni wiedzieć. Masz super starych i na pewno nie wywalą cię z domu, jak to sobie wyobrażałeś.
-No, tak jakoś przyszło mi to do głowy – mruknął.
-Najpierw ty odpowiedz sobie na jedno pytanie: czy to tobie przeszkadza? - jej wzrok wypalał mu dziurę w twarzy.
-Już nie. No trochę. I się boję.
-To się nie bój. Ja jestem z tobą – poklepała go po udzie. – Twoja rodzina też cię nie zostawi. Uwierz w nich.
-Na razie jednak nic im nie powiem.
-Jak chcesz, ale uśmiechnij się. Jutro jest mecz i musisz zagrać. Teraz obejrzyjmy program. Mój przyjacielu geju.
Popatrzył na nią ze zgrozą.
-Jesteś świrnięta.
-Nie, ale zawsze chciałam mieć takiego przyjaciela – jej oczy błyszczały. Włączyła głos w telewizorze.
W końcu i on się uśmiechnął. Miał wspaniałą przyjaciółkę.


***
W asyście oklasków pochodzących od publiczności zajęli swoje miejsca. Haruki, zgodnie z planem, przysiadł na wysokim stołku o metalowej chromowanej ramie. Jedną stopę postawił na dębowej podłodze sceny, a drugą oparł o rurkę łączącą nogi krzesła. W ręku trzymał mikrofon i próbował skupić się na tym, co miał robić.
Tuż obok, na takim samym krześle, usiadł Keizo z gitarą, twarzą zwrócony bardziej do nowego wokalisty. Bardzo rzadko grał publicznie na gitarze, ale ten utwór tego wymagał. Wziął od zielonookiego mikrofon i odchrząknął, chcąc tym uciszyć publiczność:
-Piosenka, którą usłyszycie jako pierwszą, promuje singiel naszego nowego wokalisty, Harukiego Hamady. Chciałbym, żebyście przyjęli go, jako pełnoprawnego członka BlueRiver. Kolejne trzy piosenki będą zapowiedzią tego, co znajdzie się na naszej trzeciej płycie oraz to, co już doskonale znacie i lubicie – oddał mikrofon Harukiemu i dał chłopakom znać, że zaczynają.
Haruki patrzył w oczy liderowi. Dawało mu to spokój i dzięki temu pozbywał się tremy. Usłyszał perkusję i już był gotów. Jong Yong Hwa - song for a fool Zbliżył mikrofon do ust i zaczął śpiewać, całkowicie zapominając o całym świecie.
Keizo był zadowolony. Chłopakowi szło świetnie, nawet lepiej niż wcześniej. Pozostali też grali doskonale. Widział reakcję publiczności, która z zaskoczeniem przyjęła, że nowy wokalista naprawdę umie śpiewać.
-Ciągle myśleliście, że przyjmiemy kogoś, kto nic nie umie? Niedowiarki – pomyślał Keizo. Następnie przeniósł wzrok na zielonookiego. Chłopak wręcz promieniał. Miał wrażenie, że wypływa z niego aura tak emanująca jasnością i miłością, iż niemal sam odczuł to, co czuł chłopak. – On naprawdę, to kocha. Jest, jak anioł. I te jego oczy... pfu, nie myśl o tym.
Radość przepełniała mu serce, gdy śpiewał. Do tego widząc zadowolonego Uedę, który tak jakoś dziwnie na niego patrzył, czuł, że śpiewa wyłącznie dla niego. Jakby na świecie istnieli tylko oni dwaj. Jakaś niewidzialna siła kierowała jego emocjami i to, co poczuł, było tak silne, jak grom, gdy w niego uderzyło. Tylko oni dwaj i nikogo więcej, kto mógłby zakłócić to fantastyczne werbalne połączenie między nimi. Tylko oni dwaj... To go przeraziło i uszczęśliwiło jednocześnie. Było, jak sen, który od jakiegoś czasu nawiedzał go nocą. To, co czuł w tym śnie, znalazło odzwierciedlenie w tej właśnie chwili. Niezwykłe przyciąganie do lidera sprawiło, że na małą sekundę jego serce zadrżało, a dusza chciała wyrwać się do szarookiego. Pobiec w jego ramiona i zatonąć z nich na zawsze, a ciało zapragnęło o wiele więcej.


***
-Haruki jest boski – zapiszczała Mary. – I Kei gra na gitarze. Rozpływam się – trąciła go w ramię. – Podoba ci się któryś z chłopaków?
-Chyba zwariowałaś.
-No przestań się krygować. Nie wierzę, że żaden ci się nie podoba. Ja bym ich wszystkich zamknęła w pokoju i z niego nie wypuszczała.
Owszem, podobał mu się ten, którego tam akurat nie było. Może i dobrze, jeszcze do głowy by mu wpadły męczące myśli i przyjaciółka wyczułaby, co się z nim dzieje.
-Daj spokój. Spędziłeś z nimi trochę czasu, czego zazdroszczę, a wiesz, że ja niczego ludziom nie zazdroszczę, więc chyba nie przeszedłeś obok nich obojętnie.
-Są fajni – jejku, niech ona przestanie go wypytywać. Obudziła się w niej ciekawska dusza.
-Fajni – parsknęła śmiechem. – To tak, jakby powiedzieć o czekoladzie, że jest dobra. Chłopaku, obudź się – wytarmosiła go za ramiona. – Oni są boscy, mniami, a nie fajni.
-Nie podniecaj się tak. Słuchaj, bo będziesz żałować, że nie usłyszałaś nowej piosenki.
-Przecież słyszę. Szkoda, że któryś z nich nie jest gejem. Każdy nadawał by się na twego chłopaka.
-Mary, przestań – zagarnął do dłoni jaśka i próbował się nim udusić, przykładając go do twarzy.
-No co? - popatrzyła na niego bez zrozumienia.
-Chciałabyś mnie zeswatać z którymś z nich?
-Ekstra by było, co nie? Chodziłbyś z gwiazdą. Ciekawe, którego byś chciał – zaczęła myśleć.
Nie odpowiedział, bo jeszcze by mu się wymsknęło, że chciałby Tomijiego. Musiał przed samym sobą przyznać, że choć niewiele rozmawiali, to tęsknił za nim i chciałby go zobaczyć. Do ich uszu doleciał kolejny, bardziej rockowy utwór w wykonaniu lidera. Widział, że Haruki nieznacznie się wycofał i dołączył do niego w chórku wraz z zespołem. Kolejną piosenkę, już po japońsku, wykonali razem, dostając kolejne gromkie brawa, po czym ukłonili się widowni i zniknęli za kulisami. Na scenę wszedł inny zespół.
-Aż jeszcze bardziej marzę o pójściu na koncert. To już niedługo – powiedział dziewczyna, sięgając do szuflady stojącego obok biurka po landrynki. Wyjęła jeden z pudełka. – Uwielbiam te malinowe.
-Wiesz, co do koncertu, to... – wstał i z szafy spod ubrań wyciągnął urodzinowy prezent – ...tym nie musisz się już martwić. – Kogo innego miałby zabrać na koncert, jak nie ją?


***
Za kulisami odetchnął. Jego pierwszy występ się udał. Wśród krzyków publiczności usłyszał nawet swoje imię i stwierdził, że to było bardzo miłe.
-Byłeś znakomity – Seiji pochwalił go, wymachując pałeczkami.
Keizo podszedł do niego i wyciągnął do góry kciuk. Uśmiechnął się szeroko i po raz pierwszy nie było w tym drwiny, tylko szczerość.
-Doskonała robota – powiedział i odwrócił się napięcie, kierując swe kroki do ich tymczasowej garderoby.
-Zaakceptował cię – szepnął Isao i poszedł w ślad za liderem.
Czekał na to od pierwszej chwili. Najbardziej zależało mu na opinii Keizo. Na tym, by mieć jego wsparcie. I dziś doczekał się tego, a nawet czegoś więcej. Czegoś, co pojawiło się w chwili, gdy śpiewał.


***
Następnego dnia od wczesnego ranka pracowali nad nagraniem płyty. Szło im dobrze, ale i tak często wszystko zaczynali od nowa. W końcu około południa postanowili odłożyć nagranie następnego utworu na kolejny dzień. Zwłaszcza, że przyjechał choreograf i miał uczyć Harukiego poruszania się po scenie. Była to już kolejna lekcja chłopaka i podobało mu się to. Mężczyzna, który go uczył, był przystojny i bardzo utalentowany. Każda minuta nad nauką kolejnych kroków mijała, jak sekunda. Do tego miły dla ucha tembr głosu uprzyjemniał lekcje.
Tym razem przyszli na nią, w roli widzów, Keizo wraz z Tomijim. Zaskoczyło go to, ale widocznie chłopak chciał zobaczyć jego postępy. Zwłaszcza, że koncert zbliżał się wielkimi krokami.
-Haruki – mówił choreograf. – Teraz przejdziemy do trudniejszej lekcji. Stań pośrodku i porusz biodrami w rytm, który słyszysz. Poczekaj – stanął za chłopakiem i położył mu ręce na biodrach. – Zrób to tak, jak poprowadzą cię moje dłonie.
Tymczasem w Keizo rozgorzała wściekłość. Dlaczego ten facet go dotyka w taki sposób? I co go to obchodzi? Niech go dotyka. Ale po co to robi? Nie mógłby pokazać tego, stojąc kilka metrów od Nowego? Zazgrzytał zębami.
Tomiji widział, jak przyjaciel zaciska pięści. Od jakiegoś czasu domyślił się, że Haruki nie jest obojętny dla białowłosego. Niby czemu ten bez przerwy o nim mówił, gdy byli sami?
-Spokojnie. Facet jest hetero. Ma żonę – szepnął do niego.
-Nie denerwuję się. Może go dotykać, ile wlezie – odszepnął, warcząc przy tym.
-To czemu wyglądasz, jakbyś miał go zabić?
-Skąd niby mam wiedzieć? - syknął.
Ich krótką wymianę zdań przerwał sygnał dzwoniącej komórki zielonowłosego. Młody mężczyzna odebrał, nie patrząc na wyświetlacz.
-Halo.
=... To ja, Aki – odezwał się cichy głos po drugiej stronie.
-Hej. Co tam? Czemu do nas nie przychodzisz?
=Wiesz, szkoła i tak dalej... Nadal masz ochotę przyjść na mecz?
-Pewnie.
=Tylko nie wiem, czy miałbyś dziś czas – słychać było, że chłopak jest zakłopotany. A słyszał, że Aki jest bardzo radosnym, podobnym trochę charakterem do Seikiego, chłopakiem. Czemu więc jego głos wydawał się wręcz nieśmiały?
-Teraz mam masę czasu. O której?
=O szesnastej.
-Będę. Tylko powiedz dokładnie, gdzie.
=...Przyjedź do mnie do domu, to na boisko się przejdziemy. To pięć minut spacerkiem.
-Ok. Będę.
Białowłosy przysłuchiwał się temu, co mówił Ikeda, ale nie spuszczał wzroku z choreografa, który, na szczęście, już nie obmacywał Hamady.
-Randka? – zapytał, kiedy Tomi się rozłączył
-To był Aki Kaima. Idziemy razem na mecz.
-Jaki mecz?
-I tak cię to nie interesuje. Wywiercisz zaraz facetowi dziurę w brzuchu. Przystopuj, zazdrośniku.
-Kto jest zazdrosny? Na pewno nie ja.
-Gadaj sobie zdrów. Haruki nie jest twój. Chyba, że coś z tym zrobisz. Spadam. Jestem umówiony.
Prychnął. Może i nie jego, ale nie pozwoli, by ktoś tak dotykał Nowego... Harukiego. Go nikt nie dotykał, jak ćwiczył taniec. Czemu ten facet musiał to robić?
-Hamada, zaraz mamy próbę. Kończcie to! – krzyknął.
-Twój kolega jest coś zdenerwowany. Zobaczymy się na następnej lekcji.
-Dzięki, trenerze – ukłonił się i pobiegł pod prysznic. Był cały spocony. Był też zaciekawiony tym, dlaczego Keizo wyglądał na wzburzonego.


***
Cieszył się, jak dziecko z podjętej decyzji. Musiał zobaczyć Tomijiego. Założył na siebie czerwony strój do piłki nożnej. W przedpokoju wsunął na stopy korki i wyszedł przed dom, zamykając drzwi na klucz. Denerwował się bardziej spotkaniem ze swoim idolem niż meczem, który był przecież tylko zabawą. Miał zamiar usiąść na schodach, ale w tym momencie podjechał Tomi. Chłopak nie mógł opanować szerokiego uśmiechu na widok wysiadającego z samochodu wokalisty.
-Cześć – podbiegł do niego.
-Cześć. Moje auto może tak tu stać?
-Taa. Rodzice mają dziś popołudniowe zmiany i nie wrócą wcześniej niż o dwudziestej trzeciej. Idziemy?
Chwilę później przeszli przez ulicę, kierując się w stronę boiska. Tomi miał na sobie zwykłe granatowe jeansy i szary, gładki t-shirt. Czarną bluzę przerzucił przez lewe ramię, trzymając ją dwoma palcami. Aki zerkał na niego, co chwilę. Nie chciał się gapić, aby nie wzbudzić jakichś podejrzeń. Wiedział, że na nic nie może liczyć. Chciał tylko być, chociaż przez chwilę, blisko niego.
-Naprawdę przez szkołę nie odwiedzasz Harukiego?
-Wiesz, muszę się uczyć – głupie kłamstwo, ale najbardziej wiarygodne. – Niedługo wakacje i chcę zdać do następnej klasy. Wy też pewnie ciężko pracujecie.
-No tak. Wbrew pozorom, to, co robimy, to naprawdę kawał ciężkiego chleba.
-Ale macie też z tego frajdę – pokazał swoje białe zęby w promiennym uśmiechu. Ogólnie cały czas miał ochotę się uśmiechać.
-Nie przeczę. I też robimy to, co kochamy – zobaczył duże boisko odgrodzone wysokim ogrodzeniem z siatki od ulicy. Przeszli przez otwartą furtkę. Przy ławkach utworzyło się kilka oddzielnych grup, które żywo ze sobą rozmawiały. Podeszli do jednej z nich.
-Pierdzielisz. Ostatnio był remis – rzucał się niski chłopak o fryzurze podobnej do pudla. – Tamten strzał nie został zaliczony, byłeś na spalonym – dźgnął palcem pierś wyższego od siebie chłopaka w zielonym stroju. – Więc nie pieprz mi tu głupot.
-Wy jak zwykle musicie się kłócić – przerwał mu Aki.
-Ja się nie kłócę. To ten mały szczyl ciągle nie może przeżyć, że ostatnio to my wygraliśmy – głos zabrał chłopak ubrany na zielono.
-Był remis. Nieważne, co ten zapyziały niby sędzia nam ogłosił – machnął rękoma niższy chłopak.
-Ayu, nie było spalonego. Widziałem wszystko. I kilka innych osób też. Nie było spalonego – Aki starał się uspokoić kolegę. – Ale nie martw się, dziś skopiemy im tyłki – uwielbiał tych chłopaków. Tak, jak się spodziewał, dziewczyny skierowały oczy na Tomijiego. Na szczęście były tylko dwie i poczuł ulgę, że w końcu nie gapią się tak na niego. – To jest Tomiji, mój... - zawahał się. Bo kimże on dla niego był? Wiedział tylko, kim chciałby, żeby był. Może to wszystko za szybko się działo, ale zawsze słuchał swego serca. A teraz biło ono, jak szalone, gdy patrzył na swego idola.
-Przyjaciel – dokończył za niego zielonowłosy.
-Ale...aale – jedna z dziewczyn próbowała wydobyć z siebie głos.
-Od kiedy to zaczęłaś się jąkać? – chłopak z farbowanymi na rudo włosami obejrzał się na nią.
-No, bo to jest...
-Jestem Tomiji Ikeda z zespołu BlueRiver. To chciałaś powiedzieć?
-Aha – zaczerwieniła się po same uszy.
-Sorki, ale ja nie interesuję się muzyką – rudzielec podniósł się z ławki. – Także dla mnie jesteś zwykłym kolesiem i kumplem Kaimy.
-Skoro jesteś przyjacielem Akiego, to będziesz nam kibicował – odezwał się chłopak w fryzurze pudla. – Jestem Ayu. Tak naprawdę Yuki, ale oni mnie tak nazwali i się przyjęło. Ten rudy to Sibut*, ma wiele z tego zwierzaka, nasz kapitan. A ten tu... – wskazał na chłopaka z którym się kłócił – ...to kapitan przeciwnej drużyny, a mój prywatny starszy brat, Ichizo. Jesteśmy podobni, co nie?
Tomiji zmierzył obu wzrokiem i stwierdził, że żadnego podobieństwa nie widzi, ale zachował to dla siebie.
-Dobra, koniec gadania. Przyszedł sędzia – Ichizo zaklaskał. – Rozpoczynamy mecz, panowie.
-Sędzia to chłopak z innej drużyny. Zawsze tak się dzielimy – wyjaśnił wokaliście Aki. - Trzymaj za nas kciuki – pobiegł na boisko, gdzie w pełnym składzie stanęły obie drużyny. Chciałby, żeby wszystko się ułożyło. Po rozmowie z Mary czuł się lepiej i miał małą nadzieję, że jeżeli wyjdzie na jaw jego orientacja, to nadal będzie traktowany wśród tych chłopaków tak, jak do tej pory. Wśród tych, na których mu najbardziej zależało, czyli tylko na tych trzech oszołomach.


***
Usiadł na ławce, obok wpatrzonych w niego dziewczyn, które nadal nie potrafiły wydobyć z siebie głosu. Ciągle go dziwiło takie zachowanie. Przecież był zwykłym człowiekiem, który wykonywał swoją pracę.
-Jesteście z klasy Akiego? – zagadał, patrząc na początek meczu.
-N-nie. Chodzimy rok niżej. Mieszkamy obok niego – odpowiedziała jedna.
-Aki jest naszym cudownym chłopcem – dodała druga.
-Jest waszym chłopakiem? - przeniósł wzrok na nie.
-Nie. Nie chodzimy z nim. On nas nie chce – przyjrzał im się. Były dość ładne, ale wyglądały jeszcze bardzo dziecinnie. - Pewnie brak mu czasu na dziewczyny. Zrobisz sobie z nami zdjęcie po meczu?
-Tak.
-Super.
Ponownie spojrzał na Akiego. Nastolatek potrafił bardzo szybko biegać, a jego zwinność zaskoczyła Ikedę. Widział, że chłopak co jakiś czas spogląda na niego i uśmiecha się radośnie. W piętnastej minucie strzelił gola i jego drużyna wyszła na prowadzenie. Nie potrwało to długo, gdyż kapitan przeciwników pod koniec pierwszej połowy wyrównał. Co nie było trudne, gdyż Ayu zapatrzył się na idącą poboczem dziewczynę w miniówce i seksownej bluzeczce. Dostał za to opieprz od Akiego.
-Ma ikrę. Szkoda, że jest chłopakiem – pomyślał, po czym wstał, gdyż rozpoczęła się przerwa i piwnooki podbiegł do niego.
-I jak ci się podoba? - zapytał zdyszany, sięgając po wodę z przygotowanego transportera, na który grupami robili zrzutkę.
-Dobrze się bawię. Pomaga mi to nie myśleć o chorobie – patrzył, jak Aki siłuje się z nakrętką. – Daj.
-Poradzę sobie. Jestem facetem.
-To wiem, ale chcę ci pomóc.
Podał mu butelkę i lekko zawstydzony odgarnął włosy za ucho. Z prawej strony miał je nieco dłuższe. Wokalista bez problemu odkręcił nakrętkę.
-Proszę.
-Dziękuję – napił się. - To ja lecę. Mamy krótsze przerwy.
-Powodzenia.
W drugiej połowie obie drużyny dostały niezłego kopa. Mecz, jak na amatorów, był niezwykle widowiskowy. Niestety, zespół, w którym grał Aki, przegrał dwa do jednego. Zmordowani chłopcy padli na ławki lub trawnik.
-Nie rozumiem, jak mogliśmy przegrać? - marudził Ayu.
-Ja ci powiem, jak – rudzielec z mordem w oczach popatrzył na niego. – Byłby remis, jakbyś idioto, nie wybałuszał gał na laskę.
-Wy mogliście się postarać.
-Jak się zaraz postaram, to podbiję ci oba oczka.
Ayu rzucił się do ucieczki, a Sibut pognał za nim.
Reszta osób wybuchła śmiechem.
-Oni tak ciągle – Aki usiadł obok zielonowłosego. – Zaraz padną i nie ruszą się przynajmniej przez kilka minut. – Co miał dalej robić? Nie chciał się z nim rozstawać. – Może, jak nie masz innych planów, dałbyś się zaprosić do mnie do domu i... zjedlibyśmy pizzę... obejrzeli jakiś film.
-Planów nie mam, a głodny jestem.
-Tak? To wspaniale. To znaczy... - pomasował sobie kark. Kurcze, co się z nim działo? Zachowywał się, jak jakaś zakłopotana, zadurzona panienka - ...To pójdziemy, co?
Tomiji skinął głową. Ubrał bluzę, gdyż robiło się chłodno.
-To ja spadam, chłopaki. Do zobaczenia w szkole – nastolatek krzyknął do ciężko dyszących i nadal sprzeczających się kumpli.
-Cześć – odpowiedzieli razem.
-Aaa, poczekaj. Zrobisz nam zdjęcie – Ikeda stanął obok dziewczyn, które zaraz poczerwieniały i podały telefony piwnookiemu, który szybko cyknął kilka fotek, po czym oboje ruszyli w stronę domu.