Tylko si臋 nie b贸j 26
Dodane przez mordeczka dnia Wrze秐ia 28 2013 12:39:31


Obserwowali budynek od jakie艣 p贸艂 godziny, czekaj膮c na potwierdzenie od Starrka, 偶e ju偶 sie roz艂o偶y艂 na pozycji. W mi臋dzyczasie Shinji zrobi艂 szybk膮 rundk臋 dooko艂a, potwierdzaj膮c, 偶e z drugiej strony wej艣cie wygl膮da tak samo – jedna budka z dwoma stra偶nikami, prawdopodobnie uzbrojonymi. Poza tym cisza i spok贸j. W ca艂ym budynku, tylko w kilku oknach pali艂o si臋 艣wiat艂o i tam mign臋艂y pojedyncze osoby.
Plan by艂 bardziej ni偶 prosty – zrobi膰 wjazd frontowymi drzwiami, zabra膰 co potrzebuj膮 i wyj艣膰 – niestety by艂 mniej ni偶 genialny i zbyt wiele dziur, 偶eby oby艂o si臋 bez problem贸w. Jednak Tia twierdzi艂a, 偶e jest to najlepszy z mo偶liwych przy ich zasobach i ilo艣ci czasu. Shinji by艂 w stanie jej uwierzy膰, gdy wspomnia艂a o tym, 偶e to dru偶yna dowodzenia przez ni膮 wdar艂a si臋 do bazy Gotei 13 i odbi艂a stamt膮d trzech ludzi Espady przy niewiele wi臋kszych mo偶liwo艣ciach – by艂o to zdarzenie, kt贸re Seireitei chcia艂oby zakopa膰 g艂臋boko pod ziemi膮 i o kt贸rym wiedzieli nieliczni – mi臋dzyonnymi Vizardzi, kt贸rzy mieli p贸藕niej misj臋 wytropienia tej dru偶yny.
- Dobra od stania expa nie przybywa – mrukn膮艂 Grimmjow, oddaj膮c lornetk臋 Ichigo, gdy Starrk potwierdzi艂 gotowo艣膰.
- Let's make some money – zgodzi艂 si臋 Shinji z u艣miechem i ruszy艂 samotnie wyluzowanym krokiem do budki stra偶niczej.
Po drodze wyci膮gn膮艂 papierosa i oklepa艂 si臋 po kieszeniach w poszukiwaniu zapalniczki – to Shuuhei podsun膮艂 t臋 sztuczk臋. Reszta ekipy mog艂a widzie膰 ze swojej kryj贸wki, jak jeden ze stra偶nik贸w wychodzi na przeciw blondynowi i co艣 m贸wi. Shinji szed艂 dalej, a gdy drugi stra偶nik r贸wnie偶 si臋 wychyli艂, nagle sta艂o si臋 co艣 bardzo dziwnego i sta艂o si臋 to bardzo szybko – obaj stra偶nicy le偶eli na ziemi, obaj wygl膮dali na nieprzytomnych.
- Walnij mnie, jakbym kiedykolwiek wpad艂 na genialny pomys艂, 偶eby z nim zaczyna膰, co? - powiedzia艂 Grimmjow do Ichigo, b臋d膮c wyra藕nie pod wra偶eniem, chocia偶 zaraz sie otrz膮sn膮艂.
Do艂膮czyli do Shinjiego, Grimmjow rzuci艂 blondynowi jego kamizelk臋 CIRAS i M4. Wci膮gn臋li obu wartownik贸w do budki i od razu ich przeszukali – znale藕li pistolety, przepustki, jeden z nich mia艂 r贸wnie偶 kart臋 magnetyczn膮.
- Tego cucimy – powiedzia艂 Shuuhei wzkazuj膮c na m艂odszego z m臋偶czyzn, po przejrzeniu jego portfela. - Ma narzeczon膮.
D艂u偶sz膮 chwil臋 zaj臋艂o im przywr贸cenie m臋偶czyzny do stanu u偶ywalno艣ci, przez ten czas Grimmjow ze swoim shutgunem pilnowa艂, czy kto艣 si臋 nie zbli偶a.
- Pi艣nij, a dostaniesz kulk臋 mi臋dzy oczy – ostrzeg艂 Shinji lodowatym tonem, gdy tylko stra偶nik j臋kn膮艂 i otworzy艂 oczy, celuj膮c mu mi臋dzy rzeczone oczy ze swojego M4.
- Mamy kilka pyta艅 – wtr膮ci艂 si臋 Shuuhei. - Albo nam na nie odpowiesz, albo zapytamy twojej ukochanej, ale wtedy nie b臋dziemy juz tacy mili – wyja艣ni艂 ponuro, zerkn膮艂 na zdj臋cie 艣licznej, u艣miechni臋tej dziewczyny, kt贸re znalaz艂 w portfelu. Nie lubi艂 stosowa膰 szanta偶u, nawet takiego bez pokrycia, ale z drugiej strony czasami by艂o to jedyne wyj艣cie.
M臋偶czyzna popatrzy艂 najpierw na jednego, potem na drugiego zdezorientowany, gdy ich s艂owa do niego powoli dociera艂y. Na ko艅cu skupi艂 spojrzenie na wycelowanych w niego karabinie i chyba si臋 odrobin臋 przerazi艂.
- Chyba nie wiecie z kim macie do czynienia – wyj膮ka艂 ze wzrokiem wci膮偶 zafiksowanym na szarnej otch艂ani lufy, Shuuhei by艂 w stanie doskonale go zrozumie膰, ten widok naprawd臋 hipnotyzowa艂.
Shinji u艣miechn膮艂 si臋 szeroko, tak jak tylko on potrafi.
- Doskonale wiemy z kim mamy do czynienia – powiedzia艂, pochylaj膮c si臋 w stron臋 przes艂uchiwanego. - I teraz pomy艣l, 偶e musimy by膰 prawdziwymi skurwysynami, 偶eby co艣 takiego zaczyna膰.
Co艣 w g艂osie blondyna, albo w jego postawie, w tym u艣miechu, sprawi艂o, 偶e nawet Shuuhei i Ichigo poczuli bardzo nieprzyjemny dreszcz na plecach. Mo偶e metody mieli inne, ale pod tym wzgl臋dem Shinji i Kensei byli podobni – potrafili zastraszy膰 i wymusi膰 pos艂uch sam膮 swoj膮 obecno艣ci膮. Shinji by艂 nawet bardziej przera偶aj膮cy pod tym wzgl臋dem, gdy przypomni sobie jego zwyczajow膮 lekkoduszn膮 postaw臋 – a偶 nachodzi艂o pytanie, kt贸ra z twarzy, jakie pokazywa艂, by艂a jedynie mask膮?

Stra偶nik zacz膮艂 sypa膰 – jako艣 nikt mu si臋 nie dziwi艂 – a偶 trzeba by艂o go przystopowa膰, bo zacz膮艂 gada膰 zupe艂nie od rzeczy i o sprawach, kt贸re ich zupe艂nie nie interesowa艂y. Niestety nie wiedzia艂 nic o jakikolwiek je艅cach, ani gdzie mogliby by艣 przestrzymywani – byli w stanie mu uwierzy膰, bo wygl膮da艂 jakby mia艂 si臋 zaraz zsika膰 w gacie. Na koniec og艂uszyli go jeszcze raz, tak samo jako jego koleg臋, kt贸ry zacz膮艂 powoli dochodzi膰 do siebie.
- B膮czek, odbi贸r – powiedzia艂 do radia Shinji.
- B膮czek? - pozwoli艂a sobie na lekkie zdziwienia Tia po drugiej stronie.
- Wchodzimy, wi臋c nakurwiaj – odpowiedzia艂 z u艣miechem. - Bez odbioru.

* * *

Przy艂o偶yl policzek do ch艂odnej kolby swojego wys艂u偶onego, ale jak偶e dobrze znanego Dragunowa, spojrza艂 przez lunet臋 na budynek po skosie od tego, na kt贸rym si臋 roz艂o偶y艂.
- Jak my艣lisz – odezwa艂a si臋, le偶膮ca obok Lilynette, podnieconym szeptem. - B臋dziesz musia艂 kogo艣 zabi膰?
Dziewczyna wprosi艂a si臋 na akcj臋, po tym jak pods艂ucha艂a ich plan. Stwierdzi艂a, 偶e chce koniecznie zobaczy膰 co艣 takiego. Nie mia艂 serca jej odm贸wi膰.
- A chcia艂aby艣? - odpowiedzia艂 spokojnie pytaniem na pytanie.
- Nooooo – pokiwa艂a entuzjastycznie g艂ow膮.
- Mam lepszy pomys艂 – powiedzia艂 powa偶nie, nie odrywaj膮c spojrzenia od lunety. - To ty kogo艣 zabijesz. To ty b臋dziesz wydawa艂a rozkaz strza艂u, bez niego nie strzel臋, z nim strzel臋 zawsze bez wzgl臋du na to, kogo wska偶esz. Ja jestem jedynie maszynk膮, to ty – teraz patrzy艂 prosto w jej szeroko otwarte, ale b艂yszcz膮ce podnieceniem oczy – b臋dziesz odpowiedzialna za to, 偶e kto艣 dzisiaj zginie. To ty ich zabijesz. Rozumiemy si臋?
- Cooool – szepn臋艂a i zaraz pokiwa艂a g艂ow膮.
Jeszcze chwil臋 jej si臋 przygl膮da艂, ale w ko艅cu sam kiwn膮l g艂ow膮 i wr贸ci艂 do obserwowania budynku. Lilynette r贸wnie偶 przy艂o偶y艂a do oka lornet臋 z dalekomierzem.
- W pierwszej kolejno艣ci sprawdzaj g贸rne okna – t艂umaczy艂, samemu sprawdzaj膮c wej艣cia do g艂贸wnego budynku. - Podawaj mi po艂o偶enie po 艣cianach, przednia, boczna, po pi臋trach i ewentualnie oknach.
Przymkn膮艂 na chwil臋 oczy. By艂o to absolutnie paradoksalne – czu艂 jak si臋 spina, jak adrenalina powoli zaczyna kr膮偶y膰 w jego 偶y艂ach, czu艂 si臋 troch臋, jakby w艂a艣nie znalaz艂 si臋 w jednym pokoju z naprawd臋 pi臋kn膮 kobiet膮 z bardzo jednoznacznym zamiarem, to lekkie poddenerwowanie, z drugiej strony by艂 pewny i spokojny. Czu艂 delikatny wiatr na lewym policzku, potrafi艂 sobie doskonale wyobrazi膰 tor lotu kuli, prawie czu艂 kopni臋cie karabinu w rami臋 po odrzucie, tak dobrze znane, niemal偶e czu艂e.
Otworzy艂 oczy akurat, gdy humvee staranowa艂 g艂贸wn膮 bram臋, zatrzyma艂 si臋 z piskiem opon na placu i spomi臋dzy uchylonych drzwi zosta艂y wystrzelone, jeden po drugim, granaty. Nagle zrobi艂o si臋 g艂o艣no.
- G艂贸wna brama, budka stra偶nicza – powiedzia艂a Lilynette. - Odleg艂o艣膰 364 metry.

* * *

Gdy polecia艂 pierwszy granat, Shinji w艂a艣nie przesuwa艂 kart臋 magnetyczn膮 przez czytnik przy drzwiach. B艂ysn臋艂o zieleni膮, Grimmjow otworzy艂 drzwi i weszli do 艣rodka. Shinji pierwszy od razu przyklejaj膮c sie do 艣ciany i podnosz膮c luf臋 karabinu – byli na klatce schodowej – za nim Shuuhei z berett膮 w r臋kach, kt贸rej mia艂a nadziej臋 nigdy nie u偶y膰, i z sercem bij膮cym w tak膮 pr臋dko艣ci膮 i moc膮, 偶e pewnie by zszed艂 na zawa艂, gdyby by艂 chocia偶 odrobin臋 mniej sprawny, p贸藕niej Ichigo bez broni, bo stwierdzi艂, 偶e pierdoli bro艅, on tu robi za pomoc medyczn膮 – by艂y 膰pun, wszyscy od razu poczuli si臋 bezpieczniej – i Grimmjow na ko艅cu z shotgunem gotowym do strza艂u.
Gdzie艣 u g贸ry trzasn臋艂y drzwi i us艂yszeli zbiegaj膮cych ludzi, trzech mo偶e czterech. Schowali si臋 pod schodami i przeczekali a偶 czw贸rka ludzi, nieuzbrojonych, wybiegnie z budynku. Po drodze posz艂a kolejna seria granat贸w – jednak racj臋 mieli, kt贸rzy zabronili automatycznego granatnika, to by艂a cholernie przera偶aj膮ca bro艅.
- Miejmy nadziej臋, 偶e 偶adne z nich nie b臋dzie pr贸bowa艂o sprawdzi膰 budki stra偶niczej – mrukn膮艂 Ichigo. - Bo jeszcze wpadn膮 na pomys艂 zaalarmowania kogo艣.
- Liczymy, 偶e jako nasza maskotka, przyniesiesz nam szcz臋艣cie – powiedzia艂 Shinji i pos艂a艂 rudzielcowi szeroki u艣miech. - Idziemy.
Ruszy艂 w g贸r臋, mieli zacz膮膰 przeszukiwanie od pierwszego pi臋tra, maj膮c nadziej臋, 偶e Tia ze Starrkiem na froncie zajm膮 towarzystwo na tyle d艂ugo, 偶eby zd膮偶yli cokolwiek sprawdzi膰. Mieli do obskoczenia siedem pomieszcze艅 na pierwszym pi臋trze i trzy na drugim. Na parterze znajdowa艂y si臋 jedynie dwie sale konferencyjne i recepcja, a piwnic w og贸le nie by艂o – przynajmniej wed艂ug planu znalezionego przez Shuuheia – mogli dorobi膰 i by艂oby to nawet logiczne, skoro mieli zamiar prowadzi膰 tutaj jakie艣 lewe interesy – nie ma lepszego miejsca na nielegalne sprawy ni偶 w艂asna piwnica.
Weszli na pierwsze pi臋tro, mieli tutaj jedno pomieszczenie po prawej, kt贸re okaza艂o si臋 szatni膮 i toalet膮, i 艣cian臋 kawa艂ek dalej z kolejnym czytnikiem – tutaj juz karta stra偶nika nie zadzia艂a艂a. Grimmjow ju偶 chcia艂 rozwala膰 zamek z shutguna, ale Shinji go powstrzyma艂. Zamiast rozwalania zamka, kopn膮艂 w 艣ciank臋 dzia艂ow膮 z kartongipsu i si臋gn膮艂 do klamki po drugiej stronie.
Wpadli na w艂a艣ciw膮 cz臋艣膰 pierwszego pi臋tra – w膮ski, wysoki korytarz z wysokimi oknami, wychodzacymi na ty艂y kompleksu po lewej i kolejne pomieszczenia z prawej, schody na drugie pi臋tro na przeciwko. Pi臋膰 pomieszcze艅 po drodze – na szcz臋艣cie w drzwiach do ka偶dych by艂o okienko, w dw贸ch pali艂o si臋 艣wiat艂o.
Przeszli szybko korytarz, ale nigdzie nie by艂o 艣ladu Kenseia. Nie by艂o te偶 nikogo, kogo mogliby zapyta膰. Shuuhei czu艂 si臋, jak co raz bardziej si臋 spina i co raz bardziej zaczyna martwi膰, 偶e si臋 pomylili, 偶e Kenseia tutaj nie ma, 偶e go nie znajd膮, 偶e odczepili mu kolczyk i zabili, a cia艂o ju偶 dawno wyrzucili do jakie艣 rzeki. Co je偶eli Kensei by umar艂 przez niego? Przez jego g艂upi膮 potrzeba zadania kilku pyta艅? Przez jego cholerny problem egzystencjalny? Jego d艂o艅 automatycznie zacisn臋艂a si臋 mocniej na trzymanej broni, palec chcia艂 si臋 ju偶 przesun膮膰 na spust. Nigdy, przenigdy, nie trzymaj palca na spu艣cie, uwierz mi zd膮偶ysz go na niego przesun膮c, gdy przyjdzie co do czego, a tak przynajmniej nie wystrzelisz przez przypadek.
- Shuuhei! - warkn膮艂 Shinji przez rami臋. - Wy艂膮czy艂e艣 si臋.
- Przepraszam – szepn膮艂 zawstydzony i spr贸bowa艂 si臋 uspokoi膰.
- Spokojnie – powiedzia艂 Shinji nieco 艂agodniej. - Znajdziemy go, mamy jeszcze drugie pi臋tro. Musi tu by膰 – doda艂 pewnie, jakby samego siebie te偶 chcia艂 przekona膰.
Sprawdzili pierwszy pok贸j, w kt贸rym pali艂o si臋 艣wiat艂o. Pusto, tylko jaki艣 sprz臋t laboratoryjny, jakie艣 papiery porzucone w po艣piechu.
- Kurwa – mrukn膮艂 Grimmjow. - Jak na razie za dobrze nam idzie, tak czy siak.
Napi臋cie dawa艂o si臋 we znaki wszystkim. Naprawd臋 by艂o za cicho – mo偶e nie licz膮c kolejnych seri gdzie艣 na dole za oknem, gdy weszli do kolejnego pomieszczenia.
- Tu Stary Kape膰, Kociaki odbi贸r – odezwa艂 si臋 Starrk przez radio.
- Tu Kociacki, nadawaj Stary Kape膰 – powiedzia艂 Shinji niezra偶ony przydomkami operacyjnymi. W sumie nie ustalili tego przed akcj膮.
- B膮czek si臋 zawija, zabiera ze sob膮 jaki艣 o艣miu ludzi w dw贸ch samochodach, zostanie ich jeszcze
oko艂o dziesi臋ciu, na razie s膮 zaj臋ci na froncie, zbieraj膮 martwych i rannych. Zostaj臋 na pozycji, odbi贸r.
- Przyj膮艂em. Sprawdzili艣my pierwsze pi臋tro, na razie czysto. Daj zna膰, gdy zaczn膮 wraca膰 do budynku, odbi贸r.
- Przyj膮艂em, bez odbioru – powiedzia艂 Starrk, jeszcze za艂apali si臋 na d藕wi臋k wystrza艂u.
Weszli na drugie pi臋tro, kt贸re by艂o mniejsze i ni偶sze ni偶 poprzednie, bez skrzyde艂 z dodatkowymi salami i klatkami schodowymi, co znaczy艂o tylko jedn膮 drog臋 ucieczki. By艂o to te偶 ostatnie miejsce, gdzie mieli nadziej臋 znale藕膰 Kenseia. Nie pali艂y si臋 偶adne 艣wiat艂o – jedynie nik艂y poblask z lamp z zewn膮trz dawa艂 jako taka widoczno艣膰 – tylko Shinji nie mia艂 problem贸w z lunet膮 noktowizyjn膮 zamontowan膮 na karabinie.
- Czy wy te偶 s艂yszycie Wagnera? - zapyta艂 si臋 Shuuhei nieco niepewnie. S艂ysza艂 muzyk臋 ju偶 od jakiego艣 czasu, d藕wi臋k kt贸rego zupe艂nie nie spodziewa艂by si臋 us艂ysze膰 w miejscu takim jak to.
- 呕e kogo? - zapyta艂 sie Grimmjow, marszcz膮c brwi.
- Taka muzyka klasyczna – wyja艣ni艂 mu Ichigo.
Shinji zatrzyma艂 si臋 na chwil臋, nas艂uchiwa艂.
- Masz racj臋 – szepn膮艂 i ruszy艂 ostro偶nie przed siebie.
Im dalej szli korytarzem tym wyra藕niejsza stawa艂a si臋 muzyka, zatrzyma艂 si臋 jeszcze raz przy za艂omie korytarza, wyjrza艂 szybko – przed soba mia艂 p贸艂otwarte drzwi do pokoju, z kt贸rego ewidentnie lecia艂a muzyka. Gestem nakaza艂 zosta膰 Shuuheiowi i Ichigo, a sam ruszy艂 z Grimmjowem do drzwi. Szli przyklejoni plecami do 艣ciany – tylko na sekunde sie od niej oderwali, gdy mijali drzwi do innego, ciemnego pomieszczenia- na lekko ugi臋tych nogach, powoli stawiaj膮c najpierw pi臋te potem palce. Czy to by艂o ju偶 to o czym marzyli, czy tam w tym pokoju przed nimi, czeka kto艣 gotowy strzeli膰 w ich stron臋?
Wpadli do pokoju w doskonale znanym schemacie – Shinji na lewo, Grimmjow na prawo, lufy szybko omiot艂y pomieszczenie - bia艂e szafki, stoliki, zapach chemii, bardzo wyra藕ny Wagner, krzes艂o z wysokim oparciem, stoj膮ce na 艣rodku pokoju i smr贸d rzygowin.
- Czysto.
- Czysto.
Powiedzieli niemal jednocze艣nie. W tym momencie Shinji jako艣 nie potrafi艂 powstrzyma膰 u艣miechu – podczas sztucznej wojny walczyli tak naprawd臋 z lustrzanym odbiciem swoich w艂asnych oddzia艂贸w, Espada by艂a szkolona wed艂ug dobrze znanych standard贸w.
Chcieli ju偶 wychodzi膰, ale wtedy dotar艂o do nich r贸wnomierne pikanie i cichy j臋k od strony krzes艂a. Oboje zareagowali jednocze艣nie – podnie艣li na chwil臋 opuszczon膮 bro艅 i skierowali j膮 w oparcie. Zacz臋li obchodzi膰 mebel z dw贸ch stron, gdy zobaczyli kto w nim siedzi, oboje szepn臋li ciche "kurwa". Shinji popad艂 do fotela, a Grimmjow zawo艂a艂 Ichigo i Shuuheia. Obaj ch艂opacy wpadli do pokoju o wiele mniej profesjonalnie – zw艂aszcza Shuuhei, kt贸ry od razu podbieg艂 do Shinjiego. Przez sekund臋, gdy patrzy艂 na zwisaj膮cego w sk贸rzanych pasach, Kenseia, my艣la艂, 偶e ten nie 偶yje. Przez sekund臋 nim dotar艂o do niego miarowe pikanie, nim zobaczy艂, 偶e pier艣 m臋偶czyzny jednak si臋 podnosi, my艣la艂, 偶e sam umrze.
- Jest nieprzytomny, ale nie widz臋 偶adnych ran – wyja艣nji艂 Shinji, odczepiaj膮c kolejne czujniki i odpinajac pasy.
Po drodze podszed艂 do nich Ichigo. Przyjrza艂 si臋 Kenseiowi uwa偶nie, chwyci艂 jego twarz – tutaj m臋偶czyzna j臋kn膮艂 cicho i poruszy艂 si臋 nieznacznie – i podni贸s艂 mu jedn膮 powiek臋. Potem rozejrza艂 si臋 jeszcze po pomieszczeniu, podszed艂 do jednego stolika.
- Przy膰pali go czym艣 – powiedzia艂, przygl膮daj膮c si臋 jednej z pustych strzykawek. - I podejrzewam, 偶e nie jednym. Na przedramieniu ma kilka 艣lad贸w po wk艂uciach.
- Kurwa – warkn膮艂 pod nosem Grimmjow. - Jest jaka艣 szans, 偶e si臋 obudzi w ci膮gu najbli偶szych kilku minut i wyjdzie st膮d na w艂asnych nogach?
- Nie mam poj臋cia – stwierdzi艂 Ichigo, ze wzruszeniem ramion.
- Jak to nie masz?
- Kurwa – warkn膮艂 rudzielec, widocznie jemu te偶 juz nerwy siada艂y. - To, 偶e 膰pa艂em, nie znaczy 偶e jestem pierdolonym specjalist膮 od proch贸w!
- Szkoda, przynajmniej wysz艂o by z tego co艣 dobrego.
Shinji z Shuuheiem w og贸le nie przejmowali si臋 t膮 wymian膮 zda艅. Oboje jednocze艣nie chwycili m臋偶czyzn臋, by ten nie spad艂 z krzes艂a, gdy zosta艂a odpi臋ta ostatnia sprz膮czka.
- Ichigo, pom贸偶 Shuuheiowi – poleci艂 Shinji i gdy ch艂opak go zast膮pi艂, zaraz podbieg艂 do pojedynczego, przys艂oni臋tego 偶aluzj膮 okna po drugiej stronie pokoju. - Zbieramy si臋 – powiedzia艂 i ruszy艂 do drzwi, na dole ko艅czyli ju偶 zbiera膰 rannych.
Ichigo i Shuuhei z Kenseiem zwisaj膮cym bezw艂adnie mi臋dzy nimi – Shuuhei trzyma艂 go pod pochami i za g艂ow臋, a Ichigo za kostki. Grimmjow na ko艅cu.
- Hej jest tam kto? - przyt艂umiony g艂os zatrzyma艂 ich w miejscu. - Halo?
Jaki艣 m臋偶czyzna wo艂a艂 z sali na przeciwko.
- Trzeba go uwolni膰 – powiedzia艂 Ichigo.
- Prosz臋 wypu艣cie mnie, to jaka艣 pomy艂ka – wo艂a艂 facet i s艂ycha膰 by艂o, 偶e jest przera偶ony. - To nie mnie chcieli艣cie z艂apa膰. - Chyba zacz膮艂 p艂aka膰.
- Nie mamy na to czasu – powiedzia艂 Shinji ch艂odno, ruszaj膮c dalej.
Shuuhei chcia艂 ruszy膰 dalej, chcia艂 jak najszybciej wydosta膰 si臋 z tego budynku, 偶eby zaj膮膰 si臋 Kenseim, kt贸y dr偶a艂, poci艂 si臋 i momrota艂 cos niewyra藕nie. Jednak Ichigo nie ruszy艂 si臋 z miejsca.
- To jaki艣 niewinny kole艣, co nam szkodzi mu pom贸c – powiedzia艂 stanowczo Ichigo, najpierw patrz膮c na Shinjiego, ale ten pozosta艂 niewzruszony, wi臋c przeni贸s艂 spojrzenie na Grimmjow, ten te偶 nie wydawa艂 si臋 przej臋ty ca艂膮 spraw膮. - Naprawd臋 go tam zostawimy? Shuuhei – zwr贸ci艂 si臋 do ch艂opaka, a gdy ten uciek艂 spojrzeniem gdzie艣 w bok, a偶 prychn膮艂 ma艂o weso艂o. - A ciebie akurat mia艂em za najbardziej porz膮dnego z ca艂ej ekipy – powiedzia艂, kr臋c膮c g艂ow膮.
Shuuheia zatka艂o, naprawd臋 chcia艂 zostawi膰 tego go艣cia tutaj, a przecie偶 wcze艣niej nigdy by czego艣 takiego nie zrobi艂. Co je偶eli jemu zrobi膮 to samo, co Kenseiowi?
- Uwolnijmy go chocia偶 – powiedzia艂, r贸wnie偶 patrz膮c na Shinjiego i Grimmjowa. - Niech dalej radzi sobie sam.
- Grimmjow – spr贸bowa艂 jeszcze raz Ichigo, widz膮c, 偶e zdoby艂 sojusznika. - Nie wybacz臋 sobie, je偶eli go nie uwolnimy – powiedzia艂 twardo patrz膮c w oczy przyjacielowi.
Ten warkn膮艂 pod nosem przekle艅stwo i podsze艂 do drzwi, za kt贸rych wci膮偶 dobiega艂o ciche pochlipywanie. Spr贸bowa艂 je otworzy膰, ale by艂y zamkni臋te, wi臋c po prostu strzeli艂 w zamek z shotguna raz – go艣ciu w 艣rodku wrzasn膮艂 przera偶ony – i drugi. Zamek pu艣ci艂, ale w tym samym momencie rozleg艂 si臋 alarm.
- To macie swoje charetatywne dzia艂anie! – warkn膮艂 Shinji.

* * *

- Wyj艣cie z budynku – m贸wi艂a szybko Lilynette podnieconym g艂osem. Jak na razie uda艂o jej si臋 zabi膰 trzech ludzi, to by艂e zajebiste. - Odleg艂o艣膰 476 metr贸w.
Starrk odnalaz艂 cel, ale nie strzeli艂 od razu. Widzia艂 wyra藕nie w lunecie bardzo znajom膮 twarz, r贸偶owe w艂osy, okulary w bia艂ych oprawkach – Szayel. Nie przepada艂 za nim, szczeg贸lnie teraz, gdy ten zacz膮艂 wsp贸艂pracowa膰 z Arrancarem, ale to nadal by艂 jego towarzysz z czas贸w wojny. Obieca艂 sobie, 偶e nigdy nie zwr贸ci broni przeciwko ludziom, z kt贸rymi walczy艂 w przys艂owiowe rami臋 w rami臋, ale z drugiej strony, je偶eli go nie zabije Lilynette nie dostanie swojej lekcji.
- To m贸j znajomy – powiedzia艂 spokojnie, odprowadzaj膮c spojrzeniem lunety r贸偶owow艂osego do stoj膮cego kawa艂ek dalej samochodu. - Walczyli艣my razem na wojnie, to m贸j towarzysz – powiedzia艂 i u艣miechn膮艂 si臋 smutno. - Ale rozkaz zosta艂 wydany.
Ma艂y krzy偶yk zr贸wna艂 si臋 z ty艂em g艂owy m臋偶czyzny, kt贸remu w艂a艣nie otworzono drzwi samochodu.
- Co? Nie! - krzykn臋艂a Lilynette, rzucaj膮c si臋 na ojca.
Palec przesun膮艂 si臋 na spust, pad艂 strza艂.
Szayel odwr贸ci艂 si臋, po tym jak nab贸j wbi艂 si臋 w dach samochodu kilka centymetr贸w od jego g艂owy. Popatrzy艂 po budynkach na przeciwko, po dachach, u艣miechn膮艂 si臋 delikatnie. Wyda艂 polecenie towarzysz膮cemu mu m臋偶czy藕nie i spokojnie wsiad艂 do samochodu.
- Dlaczego chcia艂e艣 go zabi膰 skoro to tw贸j znajomy?! - wkurzy艂a si臋 Lilynette, uderzaj膮c ojca po g艂owie. - Kiedy艣 mi powiedzia艂e艣, 偶e nie mo偶esz strzela膰 to swoich towarzyszy.
- To nie ja strzela艂em, tylko ty – powiedzia艂 spokojnie. - To ty by艣 go zabi艂a.
- Uwa偶aj bo ci uwierz臋! I tak ty by艣 si臋 obwinia艂, idioto! - denerwowa艂a si臋 dalej.
- Nie rozumiem, czemu si臋 tak denerwujesz – powiedzia艂 wci膮偶 spokojnie, obserwuj膮c budynek. - Gdybym ci nie powiedzia艂, to nawet by艣 nie wiedzia艂a. A teraz zastan贸w si臋. Ta tr贸jka, kt贸r膮 zabi艂a艣, te偶 by艂a kogo艣 znajomymi, mo偶e czyim艣 bratem, ojcem, partnerem. W czym oni sa gorsi od mojego znajomego? - zapyta艂, patrz膮c ju偶 uwa偶nie na swoj膮 c贸rk臋. - Co je偶eli tak naprawd臋 oni wszyscy byli moimi znajomymi, tylko nie powiedzia艂em ci o tym wcze艣niej?

Odwr贸ci艂 si臋 z powrotem w stron臋 budynku, zostawiaj膮c nieco przygasni臋ta Lilynette jej w艂asnym my艣lom.
- Kociaki, odbi贸r – powiedzia艂 do radia.
- 艢lij – odpowiedzia艂 Shinji, gdzie艣 w tle wy艂 alarm.
- W艂膮czyli艣cie alarm? Leci do was sz贸stka z zachodniej strony. Ja si臋 zawijam. Domy艣lili si臋, 偶e kampie, odbi贸r.
- Przyj膮艂em. Znale藕li艣my Kenseia. Sprawd藕 jeszcze jak radzi sobie B膮czek, bez odbioru.
Odsun膮艂 si臋 od brzegu budynku i podni贸s艂.
- Zabieramy si臋 – powiedzia艂 tylko, nie patrz膮c na c贸rk臋, kt贸ra pocz艂apa艂a za nim z mniejszym entuzjazmem ni偶 na pocz膮tku.

* * *

Uwolnili przera偶onego faceta, kt贸rego zaraz Grimmjow pogoni艂, 偶eby nie kr臋ci艂 si臋 pod nogami.
- Mam nadziej臋, 偶e jeste艣 zadowolony – mrukn膮艂 jeszcze do Ichigo.
Zeszli schodami na pierwszo pi臋tro. Shinji wychyli艂 si臋 i zerkn膮艂 w g艂膮b skrzyd艂a i klatki schodowej akurat w momencie, by zobaczy膰 jak przez drzwi wpada na korytarz jaki艣 m臋偶czyzna z pistoletem.
- Ruszacie, do tego otwartego pokoju, w kt贸rym pali si臋 艣wiat艂o. Nie ogl膮dacie si臋 – poleci艂 i wyci膮gn膮艂 z 艂adownicy granat dymny, rzuci艂 go w stron臋 m臋偶czyzny, wychyli艂 si臋 i pu艣ci艂 seri膮 w korytarz.
Huk wystrza艂贸w odbi艂 si臋 echem w pustych budynku, brzmia艂 jeszcze bardziej przera偶aj膮co ni偶 Shuuhei pami臋ta艂 ze strzelnicy. Jedyne na co mia艂 teraz ochot臋 to, 偶eby skuli膰 si臋 gdzie艣. Ca艂e jego cia艂o krzycza艂o, 偶eby ucieka膰 w przeciwn膮 stron臋, ale spojrza艂 na twarz Kenseia i kiwn膮艂 g艂ow膮 Ichigo. Ruszyli tak szybko na ile pozwala艂o im cia艂o Kenseia, instynktownie pochylaj膮c g艂owy, pr贸buj膮c si臋 jakim艣 cudem skurczy膰. Za ich plecami lecia艂y kolejne strza艂y, hukn臋艂o szk艂o rozbitej szyby w drzwiach sali. Wpadli do pokoju oboje dysz膮c po r贸wno ze zm臋czenia, jak z nerw贸w – to nie by艂a sytuacja, w kt贸rej kt贸rykolwiek z nich czu艂by si臋 komfortowo. Od艂o偶yli Kenseia na ziemi臋.
Hukn臋艂o o wiele g艂o艣niej – to Grimmjow wypali艂 z shotguna – a偶 szyby w oknach zadr偶a艂y lekko. Sam Grimmjow do艂膮czy艂 do nich po dw贸ch sekundach – on nie wygl膮da艂 jakby ta sytuacja w jakikolwiek spos贸b mu przeszkadza艂a – odsun膮艂 strzelb臋 na zawieszeniu na bok i wyci膮gn膮艂 berett臋 z kabury na udzie. Zacz膮艂 strzela膰, trzymaj膮c bro艅 w lewej r臋ce.
- Szlag – warkn膮艂 Grimmjow, gdy z jego kieszeni rozleg艂a si臋 melodia "Move bitch" Ludacris. - Tylko kurwa nie teraz – j臋kn膮艂, ale odebra艂 telefon. - Matko moja rodzicelko kochana, macico, z kt贸rej przyszed艂em na ten pod贸艂 艂ez, nie teraz! - powiedzia艂 szybko do s艂uchawki i strzeli艂 dwa razy. - Nie, fajerwerki! Kobieto, jeste艣 popierdolona w m贸zg. Tak! Celuj臋 w g艂ow臋.
W tym momencie Shuuhei i Shinji, kt贸ry w艂a艣nie do nich dobiega艂, zerkn臋li ju偶 na Grimmjowa troch臋 zbici z tropu, tylko Ichigo nie powstrzyma艂 delikatnego u艣miechu – matka Grimmjow by艂a naprawd臋 specyficzn膮 osob膮 i mia艂a szcz臋艣cie dzwoni膰 do niego w najmniej odpowiednich momentach.
- Przecie偶 ju偶 do cholery jasnej jeste艣 babci膮 – m贸wi艂 dalej, nie przerywaj膮c ostrza艂u. - Nie, nie ma ze mn膮 Nel i wszystko u niej w porz膮dku... Nie no pierdol臋, ty z ni膮 rozmawiaj, Kurosaki, bo krew mnie zaleje – warkn膮艂 i rzuci艂 telefon Ichigo. - A ty Hisagi zarzu膰 mi magazynkiem.
Shuuhei potrzebowa艂 chwili, 偶eby zorientowa膰 si臋, 偶e to do niego m贸wi膮, ale zaraz rzuci艂 Grimmjowowi magazynek. Jednak dopiero, gdy jego kumpel w艂o偶y艂 go do swojego pistoletu i prze艂adowa艂, zorientowa艂 si臋, kt贸ry dok艂adnie magazynek mu rzuci艂.
- Cze... - zacz膮艂, ale wtedy Grimmjow wystrzeli艂 pierwsze pociski.
Nagle powia艂o lodowatym powietrzem, a Grimmjow z wra偶enia opu艣ci艂 d艂o艅 z broni膮, kt贸ra wypad艂a na ziemi臋 z bezw艂adnych palc贸w. W og贸le nie zwr贸ci艂 na to uwagi, za to wyszed艂 na 艣rodek korytarza, patrz膮c si臋 przed siebie z szeroko otwartymi ze zdumienia oczami. Shuuhei zaraz podbieg艂 do niego i sam a偶 zamruga艂, chocia偶 m贸g艂 sie domy艣la膰 efektu.
- Co to kurwa jest? - zapyta艂 Grimmjow.

Ca艂y korytarz by艂 zablokowany przez l贸d, wybi艂 r贸wnie偶 okna i wyr贸s艂 na zewn膮trz. Uk艂ada艂 si臋 w kszta艂ty, kt贸re w innych okoliczno艣ciach mo偶na by uzna膰 za naprawd臋 pi臋kne, jak kwiaty wyrastaj膮ce 偶e 艣cian i pod艂ogi o ostrych p艂atkach. Zamrozi艂o nawet dym z granatu
- Toshiro si臋 ucieszy – mrukn膮艂 Shuuhei, wci膮偶 nie mog膮c wyj艣膰 z podziwu i zdumienia. - Dzia艂aj膮 nawet lepiej ni偶 przypuszcza艂.
- 呕e co? - zapyta艂 Grimmjow, wracaj膮c do rzeczywisto艣ci.
- Toshiro od ponad roku pracuje dla wojska, to jedna z zabaweczek, kt贸re zrobi艂... - zamilk艂, gdy dostrzeg艂 w lodzie karminow膮 plam臋 i chyba czyj膮艣 twarz. Zrobi艂o mu si臋 niedobrze. - Chod藕my – powiedzia艂 s艂abo. Naprawd臋 chcia艂 jak najszybciej wynie艣膰 si臋 z tego miejsca.
Grimmjow jeszcze pokr臋ci艂 z niedowierzaniem g艂ow膮, patrz膮c na lodow膮 figur臋 przed sob膮.
- Przypomnijcie mi o tym, gdybym kiedykolwiek chcia艂 wkurzy膰 bia艂aska – mrukn膮艂, cofaj膮c si臋 do pokoju.
Prawie uda艂oby im sie wyj艣膰 z budynku po cichu. Niestety jak ju偶 byli przy wyj艣ciu z drzwi na parterze wypad艂 m臋偶czyzna, kt贸ry zosta艂 natychmiast zdj臋ty przez Grimmjowa. Zaraz jednak za nim pojawi艂 si臋 nast臋pny i ten zd膮偶y艂 wystrzeli膰, tym razem to Shinji go zdj膮艂. Shuuhei nie widzia艂, co si臋 w艂a艣ciwie wydarzy艂o, ale po jego twarzy Ichigo, kt贸ra nagle przybra艂a mask臋 czystego przera偶enia i po ha艂asie wal膮cego si臋 cia艂a, m贸g艂 si臋 domy艣li膰.
Ichigo pu艣ci艂 nogi Kenseia, zupe艂nie zapominaj膮c o czymkolwiek poza Grimmjowem, kt贸ry zosta艂 postrzelony i teraz p贸艂le偶a艂 na schodach, oparty o barierki.
- Ichigo! - powstrzyma艂 go Shinji. - Nic mu nie jest! Dosta艂 prosto w pier艣, w p艂yt臋, zaraz si臋 pozbiera. 艁ap Kenseia i wychodzimy. Grimmjow, 偶yjesz? - rzuci艂 w strone schod贸w.
- Taaaaa – mrukn膮艂 Grimmjow i zaraz st臋kn膮艂, pr贸buj膮c wsta膰. - Z czego on strzela艂? Z armaty? Kurwa b臋d臋 mia艂 si艅ca.
Podni贸s艂 si臋 i dopiero wtedy zobaczy艂 Ichigo, kt贸ry wci膮偶 sta艂 w po艂owie drogi mi臋dzy Shuuheiem a Grimmjowem i patrzy艂 na przyjaciele z czystym przera偶eniem.
- A ty co? - warkn膮艂 Grimmjow. - Ruszaj si臋, bo nast臋pnym razem mog膮 strzela膰 w g艂ow臋!
Chyba 偶aden z nich nie wiedzia艂 jakim cudem uda艂o im si臋 dotrze膰 do zaparkowanego za s膮siednim budynkiem samochodu. Gdzie艣 po drodze Kensei wreszcie wr贸ci艂 do jako takiej przytomno艣ci, co wcale nie pomog艂o – musieli si臋 zatrzyma膰, bo wstrz膮sn臋艂y nim okropne torsje, po kt贸rych by艂 w niewiele lepszym stanie ni偶, gdy by艂 nieprzytomny.
Jechali przez praktycznie u艣pione Las Noches. Cisza i spok贸j, tak jakby w og贸le do niczego nie dosz艂o. Nie by艂o 偶adnych syren, nie g艂臋bi艂o si臋 od policji, nikt nie pr贸bowa艂 ich zatrzyma膰. To by艂o jeszcze bardziej chore ni偶 ca艂a ta akcja.
- P贸艂 godziny – powiedzia艂 Ichigo s艂abym g艂osem, Shuuhei spojrza艂 na niego, marszcz膮c brwi. - Od naszego wej艣cia do budynku do wyj艣cia nie min臋艂o nawet p贸艂 godziny. Najbardziej popierdolone p贸艂 godziny w moim 偶yciu – powiedzia艂 kr臋c膮c g艂ow膮.
Shuuhei nie m贸g艂by si臋 z nim nie zgodzi膰, nawet wtedy w Rukongai, gdy odbijali Grimmjowa i Ti臋, nie by艂o tak strasznie – chocia偶 tutaj nie zemdla艂 zaraz po. Cieszy艂 si臋, 偶e jest ju偶 po wszystkim. Tylko nie bardzo wiedzia艂, gdzie podzia膰 wzrok i d艂onie, by nie patrze膰 i nie dotyka膰 Kenseia, kt贸ry p贸艂le偶a艂 z g艂ow膮 na jego udach. Chyba spa艂, by艂 rozpalony i dr偶a艂, jakby mia艂 gor膮czk臋. To by艂a wina Shuuheia, 偶e Kensei by艂 w takim stanie, tylko i wy艂膮cznie jego. Teraz musia艂 wymy艣li膰 co艣, 偶eby taka sytuacja ju偶 si臋 nie powt贸rzy艂a.

* * *

Na drewnianej desce po艂o偶ona zosta艂a pojedyncza, okr膮g艂a tabletka w b艂yszcz膮cej otoczce – wygl膮da艂a troch臋 jak cukierek. Zosta艂a przytrzymana przez dwa chude palce i przekrojona na p贸艂 ci臋偶kim, szerokim no偶em. Po艂owa zosta艂a starannie zagarni臋ta do kamiennej, p艂ytkiej miseczki razem z okruszkami, kt贸re usypa艂y si臋 przy przecinaniu. Zaraz te偶 zosta艂a bardzo starannie zmia偶dzona t艂uczkiem na drobny py艂ek. Rozdrobniona tabletka zosta艂a przesypana do porcelanowego czajniczka z delikatnie paruj膮c膮, aromatyczn膮 herbat膮 najwy偶szej klasy – earl grey – i wymieszana razem z jedn膮 艂y偶eczk膮 br膮zowego cukru. Czajniczek zosta艂 przykryty i ustawiony na tacy obok fili偶anki z r贸wnie delikatnej porcelany o tym samym nienatr臋tnym kwiatowym wzorze. Obok porcelany zosta艂 postawiony jeszcze talerzyk z ciep艂膮 szarlotk膮 z bit膮 艣mietan膮, ga艂k膮 lod贸w waniliowych i przysypan膮 cynamonem.
Taca zosta艂a podniesiona przez par臋 chudych d艂oni o d艂ugich palcach i poniesiona wg艂膮b rezydencji. Mo偶na by艂o si臋 domy艣li膰, 偶e jest to dom kogo艣 bogatego, ale nie dzi臋ki ekstrawagancji, czy lej膮cemu si臋 ze 艣cian z艂otu, ale dzi臋ki minimalistycznemu gustowi ograniczaj膮cemu wszystko do czerni i bieli w prostych kszta艂tach i materia艂ach najwy偶szej klasy. Wysokie okna wpuszcza艂y do 艣rodka przedpo艂udniowe s艂o艅ce, kt贸re w艂a艣nie zaczyna艂o powoli nabiera膰 mocy, dzisiaj b臋dzie pi臋kny, s艂oneczny dzie艅.
Jedna z d艂oni unios艂a si臋 i zapuka艂a w proste, czarne drzwi, kt贸re zaraz otworzy艂a po uprzejmym "wej艣膰". Taca z herbat膮 zosta艂a ustawiona na stoliczku przy drzwiach. Najpierw do pot臋偶nego biurka, na kt贸rym sta艂 jedynie laptop, zosta艂a zaniesiona szarlotka. P贸藕niej zosta艂a nalana z czajniczka herbata. Dopiero aromat napoju zwr贸ci艂 uwag臋, siedz膮cego w wysokim sk贸rzanym krze艣le, m臋偶czyzny. M臋偶czyzny ju偶 po czterdziestce, ale wci膮偶 przystojnego, z br膮zowymi starannie zaczesanymi w艂osami i r贸wnie偶 br膮zowymi, ch艂odnymi oczami. Zdj膮艂 okulary, z艂o偶y艂 je niespiesznie obok laptopa. Si臋gn膮艂 po fili偶ank臋, pozwoli艂 sobie d艂u偶sz膮 chwil臋 delektowa膰 si臋 jej aromatem, zanim upi艂 oszcz臋dnego 艂yczka.
- Masz dla mnie jakie艣 informacje, Shinsou? - zapyta艂 si臋 w ko艅cu, podnosz膮c wzrok znad fili偶anki.
Stoj膮cy przy biurku szczup艂y m臋偶czyzna z d艂ugimi, jasnymi w艂osami splecionymi w ciasny warkocz i w elegenckim, dobrze skrojonym, szarym garniturze, u艣miechn膮艂 si臋, ale u艣miech nie siegn膮艂 niebieskich, inteligentnych oczu.
- Jest kilka spraw, kt贸re mog膮 pana zainteresowa膰, panie Aizen – powiedzia艂 uprzejmym tonem. - Ale prosz臋 najpierw spokojnie zje艣膰 szarlotk臋. Lody si臋 rozpuszczaj膮.