Spontaniczna decyzja 6
Dodane przez Aquarius dnia Wrze秐ia 07 2013 10:05:55


Spojrza艂 na zegarek. Jeszcze tylko pi臋tna艣cie minut i b臋dzie zam臋偶nym facetem. Przez ostatnie dni pr贸bowa艂 o tym nie my艣le膰. Chodzi艂 do pracy, co dawa艂o mu niema艂膮 satysfakcj臋, a wieczory sp臋dza艂 razem z Jessie'm na rozmowach czy ogl膮daniu film贸w, o ile m臋偶czyzna nie zamyka艂 si臋 w gabinecie z papierzyskami. Zbli偶yli si臋 do siebie bardziej. Nie wspominali jednak o poca艂unku. Nie by艂o po co. Ot, zwyk艂a chwila s艂abo艣ci, ma艂a prowokacja i tyle. Tylko od tamtej pory jako艣 trudno mu by艂o patrze膰 na Carsona w sensie platonicznym, kiedy wizje ich kontaktu odwiedza艂y go za cz臋sto. Wola艂 jednak to ni偶 dobijaj膮c膮 si臋 przesz艂o艣膰. Bo przesz艂o艣膰 popycha艂a go w ciemn膮 i bezduszn膮 przepa艣膰. Natomiast poca艂unek rzuca艂 mu lin臋 na ratunek. Wyci膮ga艂 go z ciemno艣ci i budzi艂 u艣pione zmys艂y.
Jessie sko艅czy艂 rozmawia膰 z adwokatem i spojrza艂 na zamy艣lonego narzeczonego. Wkr贸tce ju偶 m臋偶a. Co z tego, 偶e udawanego? 艢lub b臋dzie prawdziwy. Ostatnio przy tym m臋偶czy藕nie nie umia艂 si臋 skupi膰. Definitywnie Colin zaczyna艂 dzia艂a膰 na niego coraz mocniej. I gdzie postanowienie, 偶e wystarczy mu sama r臋ka w nag艂ej potrzebie? Ju偶 si臋 przekona艂, 偶e nie wystarcza艂a. Pobudzone przez poca艂unek cia艂o chcia艂o ponownie poczu膰 te m臋skie, zdecydowane usta. I nie jakie艣 tam oboj臋tnie czyje. Tylko te, kt贸re mia艂 White. Pomimo pragnienia nie chcia艂 m贸wi膰 o tym, co si臋 wydarzy艂o. Nie chcia艂 si臋 narzuca膰. Nie by艂o tego w planie. Ale z drugiej strony by艂 gejem. Prawda? Prawda. Odpowiedzia艂 sam sobie. W dodatku mieszka艂 z facetem, kt贸ry, nie oszukujmy si臋, wygl膮da艂 jak m艂ody b贸g. I jak zdrowy, m艂ody gej mia艂by przej艣膰 oboj臋tnie na widok kogo艣 takiego? A on musia艂 to robi膰. Okazywa膰 seksualn膮 oboj臋tno艣膰. Zdawa艂 sobie spraw臋, 偶e z jakiego艣 powodu Colin nie chce nic wi臋cej. Och, jak偶e chcia艂 si臋 myli膰.
Podszed艂 do Colina.
- Jeste艣 strasznie spi臋ty. To tylko 艣lub, skarbie.
- W艂a艣nie, „艣lub” to s艂owo kluczowe. Jako gej nigdy nie wyobra偶a艂em... Dobrze, wyobra偶a艂em sobie, ale nie mia艂em nadziei na takie co艣. I nagle to si臋 dzieje. - Roz艂o偶y艂 r臋ce.
- I jeszcze z kim艣, kogo nie kochasz.
- To nie to. Po prostu trudno uwierzy膰, 偶e mo偶emy to zrobi膰. Nawet, je偶eli z takiego powodu. Dlatego to jest takie fajne, 偶e dwaj geje mog膮 w ko艅cu by膰 razem w pe艂ni legalnie. Poza tym nie wiem, co b臋dzie. Jak zachowa si臋 urz臋dnik. Sam widzia艂e艣 min臋 tej kobiety, co nas wtedy przyjmowa艂a. - Przecie偶 nie powie mu, 偶e my艣la艂 nie tylko o tym.
- Taa, jej kombinacje doskonale pami臋tam.
- Panowie. - Rozmow臋 przerwa艂 im adwokat. - S膮dz臋, 偶e najwy偶szy czas si臋 przygotowa膰. Zaraz wasza kolej.
Jessie skin膮艂 mu g艂ow膮 i obejrza艂 si臋 przez rami臋 na swoj膮 asystentk臋. Dziewczyna wygl膮da艂a na bardzo przej臋t膮 wydarzeniem.
- Ivy, chod藕 do nas. Zaraz wchodzimy.
- Jestem zdenerwowana.
- Ty?
- Ja, szefie. Ja.
- Nie denerwujesz si臋 przy spotkaniach ze starymi prykami, a teraz tak? - Carson mia艂 ochot臋 si臋 roze艣mia膰.
- Z nimi daj臋 sobie rad臋, a tu teraz dzieje si臋 co艣 wa偶nego. Wi膮偶ecie si臋 ze sob膮 i to jest cudowne. - Mia艂a ochot臋 rzuci膰 si臋 na swojego szefa i go wy艣ciska膰. W stosunku do jego narzeczonego by艂a bardziej nie艣mia艂a.
Narzeczeni popatrzyli na siebie, my艣l膮c podobnie, ale nie o tym, jak bardzo jest cudowne to, co robi膮. Tylko oby im si臋 uda艂o doprowadzi膰 t臋 cudown膮, a zarazem dziwn膮 gr臋 do ko艅ca.
Drzwi z pokoju 艣lub贸w otworzy艂y si臋 i wysz艂a niska, pulchna kobieta tu偶 przed sze艣膰dziesi膮tk膮.
- Panowie Carson i White. Zapraszam do 艣rodka. 艢wiadkowie obecni?
- Obecni - odpowiedzia艂 mecenas.
Colin z艂apa艂 Carsona za d艂o艅 i razem weszli do pokoju, w kt贸rym mieli wzi膮膰 艣lub. Pomieszczenie by艂o zastawione rz臋dami 艂awek i krzese艂 bardziej z przodu. Widocznie by艂y przeznaczone dla go艣ci m艂odej pary. Tylko, 偶e oni go艣ci nie mieli. Wiedzieli o tym, jednak偶e co艣 w ich sercu uku艂o na t膮 my艣l. To dzie艅, kt贸ry powinien by膰 艣wi臋towany z bliskimi. Niestety, jedni byli daleko i nie mieli poj臋cia, co si臋 tu dzieje, a drudzy nie chcieli tego 艣lubu. Dlatego pozostali sami.
Urz臋dnik sta艂 przy du偶ym stole i czeka艂, a偶 podejd膮 do niego.
- Witam pan贸w i 艣wiadk贸w. Prosz臋 o pan贸w dowody, 偶eby potwierdzi膰 to偶samo艣膰. - M臋偶czyzna obejrza艂 ich dokumenty i u艣miechn膮艂 si臋. Wida膰, 偶e by艂 im 偶yczliwy. To troch臋 uspokoi艂o Colina.
- Panowie Carson i White zamierzaj膮 zawrze膰 zwi膮zek partnerski. Z艂o偶膮 sobie przysi臋g臋, kt贸ra zwi膮偶e ich z sob膮. Panie Carson, prosz臋 powtarza膰 za mn膮. Ja, Jessie Nathaniel Carson...
- … bior臋 sobie ciebie, Colinie, za m臋偶a i 艣lubuj臋 ci mi艂o艣膰, wierno艣膰 oraz uczciwo艣膰 ma艂偶e艅sk膮. Przysi臋gam szanowa膰 ci臋, by膰 z tob膮 w chorobie i zdrowiu i, 偶e uczyni臋 wszystko, aby nasze ma艂偶e艅stwo by艂o zgodne, szcz臋艣liwe i trwa艂e. - Przy ostatnim s艂owie poczu艂 gul臋 w gardle. Jak trwa艂e?
Colin, s艂ysz膮c wypowiadane s艂owa poczu艂, jakby by艂y prawdziwe. Zmiesza艂 si臋 na te poszczeg贸lne wyrazy, kt贸re wi膮za艂y go z tym m臋偶czyzn膮. „Mi艂o艣膰”, „wierno艣膰”, „trwa艂e”. Poza jednym z tych s艂贸w wszystkie by艂y k艂amstwem, przecie偶 za p贸艂 roku... I nie robi膮 tego z mi艂o艣ci. Lecz pomimo tego tak wiele uczu膰 w nim si臋 rozszala艂o. W艣r贸d nich g艂upia nadzieja. Tylko na co? Na to, 偶e to stanie si臋 prawd膮? 艢mieszne.
Colin, to tylko umowa. To nie Ian. - powtarza艂 sobie. Co z tego, 偶e zawsze chcia艂 us艂ysze膰 te s艂owa? Nie kocha Carsona. Tylko udaje. Potem ich drogi si臋 rozejd膮. Pomimo tego postanowi艂 nie zepsu膰 tego dnia. Na te sze艣膰 miesi臋cy wiele z tego stanie si臋 prawd膮. B臋dzie go szanowa艂, b臋dzie wierny i jak b臋dzie potrzeba, to pomo偶e Jessie'mu. Zacz膮艂 powtarza膰 s艂owa przysi臋gi, patrz膮c prosto w oczy narzeczonemu. W oczy, kt贸re otwarte szeroko zdawa艂y si臋 pokazywa膰, 偶e w ich w艂a艣cicielu by艂a ta sama burza, co w nim kilka sekund temu.
Jessie tak偶e nie by艂 spokojny. To, co robi艂 nie powinno mie膰 miejsca. U艣wiadomi艂 to sobie po z艂o偶eniu przysi臋gi. Wi膮za艂 ze sob膮, swoj膮 rodzin膮 i wszystkimi problemami, jakie zwala艂y mu si臋 na g艂ow臋, niewinnego faceta. Ale Colin zgodzi艂 si臋 na to. I m贸wi mu teraz te s艂owa, kt贸re on wypowiada艂. Nigdy nie chcia艂 si臋 z nikim wi膮za膰. Po co komu druga osoba na g艂owie? Martwienie si臋 o ni膮, o potrzeby. S艂uchanie gderania, wyrzut贸w, 偶e jest w domu nie o tej godzinie, co trzeba. I po co komu jedna osoba, jak mo偶e si臋 znudzi膰 wci膮偶 ten sam ty艂ek? Lepiej przecie偶 co noc mie膰 innego kochanka. Bez obietnic na przysz艂o艣膰, kt贸rych nie m贸g艂by spe艂ni膰. A teraz z t膮 jedn膮 osob膮, kt贸rej nie kocha, nic poza tym planem ich nie 艂膮czy, b臋dzie dzieli艂 przez pewien czas 偶ycie. Los bywa przewrotny.
- Na艂贸偶cie sobie obr膮czki. - Urz臋dnik poda艂 im dwa z艂ote kr膮偶ki.
Colin chwyci艂 d艂o艅 Jessie'go i wsun膮艂 mu oznak臋 ich zwi膮zku na serdeczny palec lewej r臋ki. Po chwili Jessie zrobi艂 to samo i przypiecz臋towa艂 ich przymierze.
- Og艂aszam, 偶e zwi膮zek zosta艂 zawarty i mog膮 panowie si臋 poca艂owa膰. - W tle rozbrzmia艂a muzyka.
O tym nie pomy艣leli. Spojrzeli na siebie i 偶aden nie umia艂 wykona膰 pierwszego ruchu. W ko艅cu Colin wiedz膮c, jak dziwnie wygl膮da takie niezdecydowanie, chwyci艂 m臋偶a za ramiona i przyci膮gn膮艂 do siebie. Poca艂owa艂 go kr贸tko, acz nie na „odwal si臋”. W艂o偶y艂 w to wszystko, na co by艂o go w tej chwili sta膰. Jessie, gdy min臋艂o zaskoczenie, odda艂 poca艂unek, powstrzymuj膮c mruczenie, maj膮c ochot臋 wsun膮膰 sw贸j j臋zyk do tego gor膮cego i mokrego wn臋trza, ale wzi膮艂 si臋 w gar艣膰. Do tego nie umia艂 si臋 odsun膮膰. Uch. Ten facet mia艂 niesamowite usta. Zacisn膮艂 pi臋艣ci na po艂ach marynarki Colina i chcia艂 ju偶 tak trwa膰.
White poczu艂 ruch w spodniach. Musia艂 przerwa膰 ten poca艂unek, przy kt贸rym Jessie ch臋tnie wsp贸艂pracowa艂. Z oci膮ganiem si臋 odsun膮艂, na koniec jeszcze muskaj膮c doln膮 warg臋 m臋偶a, jakby jeszcze to by艂o za ma艂o, co go zaskoczy艂o. Przecie偶 obieca艂 sobie - 偶adnych erotycznych aspekt贸w. I co? Durne cia艂o nawet z tego chcia艂o skorzysta膰. Nie patrzy艂 m臋偶owi w oczy, tylko zaraz przeszed艂 z艂o偶y膰 podpis w dokumentach. Tak trudno by艂o pozostawa膰 oboj臋tnym. A Carson mia艂 niez艂e cia艂o. Co prawda nie widzia艂 go bez koszulki, ale czu艂 pod palcami. I wida膰, 偶e Jessie nie sprzeciwia si臋 jego poca艂unkom. Bierze w nich udzia艂 z rado艣ci膮. Tylko Colin nie chce nikogo traktowa膰, jak cia艂a do wy艂adowania. Patrz膮c na White'a, trudno podejrzewa膰, 偶e ten wysoki, postawny m臋偶czyzna przede wszystkim kieruje si臋 sercem.
Po uroczysto艣ci zostali pocz臋stowani lampk膮 szampana i tortem, jaki kupi艂a Ivy. M贸wi艂a, 偶e 艣lub bez tradycyjnego ciasta si臋 nie liczy, tak jak ma艂偶e艅stwo bez seksu. Za艣lubieni m臋偶czy藕ni odchrz膮kn臋li, co kobieta odebra艂a, jako za偶enowanie. Sama by艂a czerwona jak buraczek.
- Ale tort trzeba zje艣膰, karmi膮c partnera i pos艂odzi膰 poca艂unkiem, inaczej gorycz u was zago艣ci.
Jessie'mu by艂o 偶al, 偶e ona tak si臋 cieszy ze wszystkiego, lecz nie m贸g艂 jej powiedzie膰 prawdy.
- Kochanie, s艂ysza艂e艣? - Nie odm贸wi sobie poca艂unku. Co si臋 z nim, u licha, dzia艂o? Usta Colina by艂y niczym narkotyk. Stali obok siebie, wi臋c wargi m臋偶czyzny mia艂 na linii oczu.
- Skarbie. - White wzi膮艂 od kobiety talerzyk z ciastem i widelczyk. Nabra艂 troch臋 biszkoptu z mas膮 i cz膮stk臋 brzoskwini. Podsun膮艂 ciasto Jessie'mu, a ten wzi膮艂 kawa艂ek do ust. - Teraz twoja kolej.
- Najpierw poca艂unek, a potem ciacho.
- Nie, najpierw ciacho, a p贸藕niej mo偶e dostaniesz poca艂unek - rzek艂 Colin.
- Tylko poca艂unek?
- A co jeszcze by艣 chcia艂, kotku?
Adwokat patrzy艂 na nich i nie dowierza艂. Byli wspania艂ymi aktorami. Robili przedstawienie przed jedn膮 kobiet膮, on przecie偶 wiedzia艂 o wszystkim. A mo偶e to nie by艂 teatrzyk?
- M膮dry m臋偶czyzna powinien wiedzie膰, czego potrzebuje drugi. - Jessie przygryz艂 doln膮 warg臋. Cholera, zrobi艂 to pierwszy raz.
- Pod warunkiem, 偶e drugi nakarmi pierwszego. - U艣miechn膮艂 si臋 chytrze Colin i poda艂 mu kawa艂ek tortu.
- Zepsu艂e艣 atmosfer臋. - Wsun膮艂 mu do ust widelec ze s艂odko艣ci膮.
- Mo偶e i dobrze, bo nie jeste艣my sami. - S艂odki smak rozp艂yn膮艂 mu si臋 na j臋zyku.
- Ja ju偶 sobie id臋. - Ivy odstawi艂a kieliszek szampana. - Panie mecenasie, a pan?
- W sumie mam du偶o pracy. Podwie藕膰 pani膮?
- Z ch臋ci膮 skorzystam - odpowiedzia艂a i oboje wyszli.
Colinowi i jego m臋偶owi opad艂y szcz臋ki.
- Co to by艂o? - zapyta艂 Carson.
- Oni chyba s膮dzili, 偶e zaczynamy noc po艣lubn膮.
- Aha. - Nie mia艂by nic przeciw. W sumie nawet powinni to zrobi膰. O czym on my艣li? Seks komplikuje wszystko. - P贸jdziemy do Crystal?
- Musimy obla膰 nasz 艣lub. - Colin uni贸s艂 d艂o艅. Na jednym z palc贸w l艣ni艂a obr膮czka.
- Ciasto zabieramy. - Carson chwyci艂 za pud艂o, w kt贸rym sta艂 tort. Nagle zatrzyma艂 si臋 w drodze do drzwi. White omal na niego nie wpad艂. - Co by艣 zrobi艂, gdyby艣my byli sami i w domu?
- O co pytasz? - otworzy艂 przed nim drzwi.
- O to, co by艂o kilka minut temu.
- A, o to. Rzuci艂bym ci臋 na st贸艂 i wzi膮艂 tak, 偶e nie m贸g艂by艣 przez tydzie艅 chodzi膰. - White pu艣ci艂 mu oczko i roze艣mia艂 si臋 z miny m臋偶czyzny. - Nie patrz tak, bo ci oczy z orbit wylez膮. - Skoro m膮偶 nie chcia艂 i艣膰, to wyszed艂 pierwszy, nadal si臋 艣miej膮c. To ma艂偶e艅stwo mo偶e by膰 ciekawe.
Jessie nadal sta艂 w tym samym miejscu i pr贸bowa艂 wyrzuci膰 z g艂owy wizj臋, jaka nawiedzi艂a go po tych s艂owach. I jeszcze musia艂 w my艣lach rozkaza膰 swemu penisowi, kt贸ry 偶ywo zacz膮艂 si臋 tym interesowa膰, spokojnie le偶e膰. To b臋dzie d艂ugie sze艣膰 miesi臋cy m臋ki. I to straszliwej m臋ki, je偶eli Colin b臋dzie m贸wi艂 mu takie rzeczy.

***


Ethan obejrza艂 obr膮czki. Nie by艂 zwolennikiem tego, co zrobili. Dlatego nie chcia艂 by膰 艣wiadkiem na tym wymuszonym 艣lubie. Nie potrafi艂 go inaczej nazywa膰.
- Nadal tego nie rozumiem - mrukn膮艂.
- Nie rozumiesz, bo nie chcesz. To proste, hetero 偶eni膮 si臋 z powodu wpadki, a my z powodu warunk贸w - wyja艣ni艂 Jessie, rozsiadaj膮c si臋 jak kr贸l na kanapie.
- Kto艣 musi by膰 rozs膮dny. - Barman korzysta艂 z przerwy i pi艂 kaw臋.
Colin r贸wnie偶 cz臋stowa艂 si臋 napojem bog贸w i przys艂uchiwa艂 m臋偶czyznom. No, on rozs膮dny nie by艂, poniewa偶 jedna chwila i da艂 si臋 zaobr膮czkowa膰. M贸g艂 si臋 wycofa膰, ale wdepn膮艂 w to, a teraz jest za p贸藕no. Jedna decyzja podj臋ta na szybko zmieni艂a jego 偶ycie. Tak, jak zrobi艂a to jedna chwila w przesz艂o艣ci. Mo偶e to jest szansa na zapomnienie?
- Da艂bym ca艂e kr贸lestwo, kt贸rego nie mam, za twoje my艣li, kochanie. - White ockn膮艂 si臋, gdy m膮偶 zacz膮艂 mu macha膰 r臋k膮 przed oczami.
- Obawiam si臋, 偶e moje my艣li kosztowa艂yby wi臋cej ni偶 jedno kr贸lestwo. - Zajrza艂 mu g艂臋boko w oczy. Przyjemnie by艂o mu czu膰 ciep艂o cia艂a Carsona. Siedzieli blisko siebie, by oczywi艣cie stwarza膰 pozory, ocieraj膮c o siebie uda oraz ramiona. Colin nawet posun膮艂 si臋 do tego, 偶e przerzuci艂 r臋k臋 przez oparcie tu偶 za Jessie'm i wygl膮da艂o to tak, jakby go przytula艂. Zw艂aszcza, kiedy jakby bez udzia艂u 艣wiadomo艣ci czasami zaczyna艂 bawi膰 si臋 w艂osami m臋偶a.
- Chcia艂by艣, bym sta艂 si臋 biedakiem bez centa przy duszy?
- Wy naprawd臋 wygl膮dacie, jak zakochana para - przerwa艂 im Ethan.
- I tak ma by膰. Przyni贸s艂by艣 nam jeszcze po piwie.
- Jessie, przyjacielu, czy to taka ma艂a sugestia, bym sobie poszed艂? - Barman nachyli艂 si臋 nad sto艂em.
- Nie, to pro艣ba o picie. Musimy przecie偶 艣wi臋towa膰. - Niby obieca艂 sobie, 偶e nie b臋dzie pi艂, ale przecie偶 jest okazja.
- Przynie艣 lepiej wody z cytryn膮. - Zmieni艂 zam贸wienie Colin. Zauwa偶y艂, 偶e Carson za cz臋sto ucieka w alkohol.
- Woda dwa razy. - Ethan poszed艂 po ich zam贸wienie.
- Zn贸w to robisz - zdenerwowa艂 si臋 Jessie.
- Co?
- Zamieniasz piwo w wod臋.
- A co ja, kotku, jaki艣 prorok jestem? - Spojrza艂 w sufit i westchn膮艂.
- O cholera. - Jessie chwyci艂 go za koszul臋. - Poca艂uj mnie.
- Hm? Po co?
- M贸j brat tu jest. Zr贸b co艣. - Szare oczy wwierca艂y si臋 w m臋偶a.
- Zawsze ja, a ty? Podobno jeste艣 niegrzecznym ch艂opcem - szepta艂. Po艂o偶y艂 mu r臋k臋 na szyi i pog艂aska艂. Przysun膮艂 do niego twarz i w patrzy艂 w oczy z po偶膮daniem.
- M贸g艂bym ci pokaza膰, jak bardzo jestem niegrzecznym ch艂opcem, ale s膮dz臋, 偶e znajdziemy na to lepsze miejsce - zacz膮艂 flirtowa膰. K膮tem oka obserwowa艂 Seana, kt贸ry teraz rozmawia艂 z Ethane'm.
- To propozycja? - Nie m贸g艂 si臋 oprze膰, 偶eby o to nie zapyta膰.
- Odpowiem, jak mnie poca艂ujesz.
Colin zdj膮艂 m臋偶owi okulary i przechyli艂 jego g艂ow臋. Ju偶 mia艂 si臋gn膮膰 tych kusz膮cych warg, gdy im przerwano w tym nieoczekiwanym momencie.
- Musz臋 z tob膮 porozmawia膰, Jessie.
M艂odszy Carson westchn膮艂 ci臋偶ko. Akurat teraz musia艂 podej艣膰. Nie m贸g艂 tego zrobi膰 za pi臋膰 minut lub jutro? Popatrzy艂 na brata trudnym do odgadni臋cia wzrokiem.
- To co艣 wa偶nego? 艢wi臋tuj臋 z m臋偶em nasz 艣lub. - Wtuli艂 si臋 w Colina, a ten z艂o偶y艂 poca艂unek na jego g艂owie. Serce mu przyspieszy艂o. Nigdy nie zazna艂 takiej czu艂o艣ci. Zazwyczaj to, co 艂膮czy艂o go z facetami, to by艂o zwyk艂e r偶ni臋cie... W sumie do kogo ma pretensje. Sam tego chcia艂. Zawsze szuka艂 przygody, nie uczucia.
- Pi臋膰 minut. Na osobno艣ci - prawie zawarcza艂 Sean, rzucaj膮c lodowaty wzrok szwagrowi.
- My nie...
- Koteczku, pogadaj z bratem, a ja id臋 skorzysta膰 z toalety. - Cmokn膮艂 go szybko w usta i wsta艂.
- No, siadaj i gadaj. - Musi udusi膰 Ethana za to, 偶e nie przyni贸s艂 nic do picia. Nawet tej przekl臋tej wody.
- S艂uchaj. Obaj wiemy, - Sean usiad艂, rozpinaj膮c guzik marynarki od Armaniego - 偶e to, co zrobi艂a babcia, by艂o g艂upie. Nie mo偶na r贸偶nych decyzji podejmowa膰, kieruj膮c si臋 jej... fanaberi膮. Odpu艣ci艂by艣. Chcesz, prosz臋, 偶yj se w tym homo 艣wiecie, a nam zostaw reszt臋.
- Reszt臋, czyli wydawnictwo, dom, pieni膮dze. - Zaczyna艂a go bole膰 g艂owa.
- Po co masz sobie zawraca膰 g艂ow臋 tym wszystkim? Dobrze wiemy, 偶e nie pokierujesz firm膮, jak nale偶y. Wolisz si臋 bawi膰, a tu trzeba wzi膮膰 si臋 do roboty, 偶eby wszystko dzia艂a艂o.
- Dam sobie rad臋. Niech ci臋 i rodzink臋 g艂owa o to nie boli. - U艣miechn膮艂 si臋 do wracaj膮cego m臋偶a. - Skarbie, s膮dzi艂em, 偶e mi ci臋 porwali.
- Nie martw si臋, jeszcze jestem. - Klapn膮艂 obok m艂odszego Carsona. - I b臋d臋 przy tobie. - Musn膮艂 go w skro艅.
Colin nie zdawa艂 sobie sprawy, jak te gesty zaczynaj膮 dzia艂a膰 na Jessie'go. I to nie w sensie erotycznym. Samo „b臋d臋 przy tobie” sprawia艂o, 偶e mia艂 ochot臋 si臋 g艂upio u艣miecha膰. Wpada艂 w jaki艣 taki radosny nastr贸j.
- Widzisz, braciszku, jestem zaj臋ty. Ale powiem ci, jaka jest moja odpowied藕. Nie. Nie mam poj臋cia, po co babcia postawi艂a takie warunki, ale wierzy艂a we mnie. Dlatego mimo 偶e mam ma艂o do艣wiadczenia, postaram si臋 zaj膮膰 wszystkim tak, jak ona by chcia艂a. Przeka偶 rodzince, 偶eby nie robili sobie nadziei na kas臋 po babci. A teraz, jak nie zamierzasz sk艂ada膰 nam 偶ycze艅, to wybacz, ale jeste艣my bardzo zaj臋ci. - Wtuli艂 nos w szyj臋 m臋偶a, czekaj膮c, a偶 zostan膮 sami.
- To chore pokazywa膰 to, co robicie publicznie. - Sean obrzuci艂 ich trudnym do odgadni臋cia wzrokiem i szybko znikn膮艂.
- Czy twoja rodzina te偶 ci臋 tak traktuje? - zapyta艂 Jessie, siadaj膮c prosto.
- Nie. Moja mnie akceptuje. - Nie chcia艂 o tym m贸wi膰, ale przecie偶 to tylko mowa o rodzicach. - Rodzice mieli ma艂y problem, zanim wyszli z szoku, ale teraz jest dobrze.
- Dlaczego tak ma艂o o sobie m贸wisz?
- Nie ma o czym. - Colin wzruszy艂 ramionami. - Rodzina, jak rodzina.
- Moja to... nie s膮 rodzin膮. - Zn贸w ten nieprzyjemny u艣cisk w piersi. - Ich obchodzi tylko kasa, reputacja, wygl膮d, s艂awa. Ja odchodz臋 od tego, co oni uznaj膮 za normalno艣膰. A teraz jeszcze zabieram im... Sko艅czmy z tym. - Wsta艂. - Wracamy do domu. Mam troch臋 pracy, a do biura nie zamierzam i艣膰. A ty?
- Pracuj臋 przez najbli偶sze dwa tygodnie co drugi dzie艅. Zapomnia艂e艣? - Do艂膮czy艂 do niego.
- A fakt. - Pstrykn膮艂 palcami. - To mo偶e zmarnujemy dzie艅 na kino, w贸d臋 i seks?
Colin swoim zwyczajem uni贸s艂 brwi. Nie powiedzia艂 ani s艂owa, tylko patrzy艂.
- Nie patrz tak, jakbym by艂 g贸wniarzem, a ty moim nauczycielem i tylko czeka艂 na m膮drzejsz膮 decyzj臋. - Jessie ruszy艂 do wyj艣cia. Pomacha艂 jeszcze Ethanowi.
- Nie patrz臋, ale skoro masz du偶o pracy... Pami臋taj, co powiedzia艂e艣 bratu.
- To nie musimy nigdzie i艣膰. Wystarczy seks na rozlu藕nienie. Po tym si臋 lepiej pracuje.
- Obawiam si臋, 偶e gdybym z tob膮 sko艅czy艂, nie da艂by艣 rady pracowa膰. - Colin wyj膮艂 kluczyki z kieszeni.
- Obiecanki cacanki, a g艂upiemu stoi. - Wsiad艂 do samochodu jako pasa偶er. Zamkn膮艂 oczy, pr贸buj膮c odgoni膰 b贸l g艂owy.
- Jako艣 tego nie widz臋 - mrukn膮艂 rozbawiony White.
Jessie podni贸s艂 powieki i popatrzy艂 na niego. Colin gapi艂 si臋 na jego rozporek. Uderzy艂 m臋偶a w pier艣 pi臋艣ci膮.
- Au. Czemu mnie bijesz? - Colin rozmasowa艂 bol膮ce miejsce.
- Nie gap si臋, jak jaki艣 zboczuch.
- Tylko sprawdzam. - Roze艣mia艂 si臋. Dzie艅 zacz膮艂 od pe艂ni napi臋cia i stresu, a teraz mia艂 ochot臋 tylko si臋 艣mia膰, b臋d膮c w pe艂ni rozlu藕nionym. Polubi艂 te ich erotyczne przekomarzania.
- Jestem 偶onatym facetem, prosz臋 pana, wi臋c prosz臋 trzyma膰 swoje oczka na wodzy.
- Kotku, zapominasz, 偶e jeste艣 moim m臋偶em - Przekr臋ci艂 kluczyk w stacyjce.
- Mam si臋 ba膰? - Te偶 udzieli艂 mu si臋 dobry humor partnera.
- B贸j si臋, b贸j - powiedzia艂 to g艂osem, jak z horroru.
- Nie b臋dziemy si臋 nudzi膰, co? - zapyta艂 zadowolony z tego, 偶e nie s膮 ju偶 tak bardzo dla siebie obcy. Te kilka dni razem bardzo w tym pomog艂o.
- Oj, nie. - Zapali艂 silnik.

***



Kilka godzin p贸藕niej Jessie w salonie uzupe艂nia艂 dokumenty, kt贸re mia艂 jutro skserowa膰 i kopie odes艂a膰 do kilku ksi臋garni. Po tabletce g艂owa przesta艂a mu pulsowa膰 t臋pym b贸lem i przejrza艂 na oczy.
Colin w tym samym czasie znajdowa艂 si臋 niedaleko i czyta艂 ksi膮偶k臋. Jedn膮 z tych, jakie wyda艂o wydawnictwo Dreams. W艂a艣nie to, kt贸rego w艂a艣cicielem mia艂 zosta膰 jego m膮偶. Porwa艂 ksi膮偶k臋 z gabinetu Carsona i, przeszukuj膮c rega艂y, natrafi艂 te偶 na pozycje, kt贸re sam pisa艂. Musi go kiedy艣 zapyta膰, czy m臋偶czyzna czyta艂 te ksi膮偶ki czy je po prostu ma, aby mie膰. Mia艂 w艂a艣nie p贸j艣膰 po co艣 do jedzenia, gdy rozbrzmia艂 dzwonek do drzwi.
- Czy偶by kto艣 z mojej rodzinki. Nie mam ochoty nikogo widzie膰. - Carson poprawi艂 okulary.
- Otworz臋. - Od艂o偶y艂 ksi膮偶k臋 na kanap臋 i podszed艂 do drzwi. Otworzy艂 wrota i zamkn膮艂 je z powrotem.
- Kto to?
- Eee... Nikt. - Zanim co艣 wi臋cej powiedzia艂, zn贸w odezwa艂 si臋 dzwonek.
- Jak to nikt? Kto艣 tam jest. - Jessie sam musia艂 pofatygowa膰 si臋, aby zobaczy膰, kto si臋 tak dobija.
- Nie otwieraj. Udajemy, 偶e nas nie ma. - Zas艂oni艂 sob膮 drzwi.
- Nie b膮d藕 艣mieszny. Odsu艅 si臋.
- A co mi zrobisz, jak tego nie zrobi臋?
- Nie chcesz wiedzie膰. I to nie b臋dzie nic przyjemnego. - Od czasu powrotu do mieszkania jeszcze kilka razy zabawiali si臋 takimi gierkami s艂ownymi, ale 偶aden nie zrobi艂 kroku po co艣 wi臋cej. Chyba bali si臋 zepsu膰 ten dzie艅 i ich tak dobre relacje, gdyby jednak ten drugi odrzuci艂 propozycj臋. Mog艂o tak si臋 sta膰. To, 偶e obaj zaczynali czu膰, jak na siebie dzia艂aj膮, nie oznacza艂o zgody na seks. Czasami lepiej sko艅czy膰 na s艂owach i pozwoli膰 sytuacji samej si臋 rozegra膰.
- Za drzwiami te偶 jest co艣 nieprzyjemnego.
- Sam sprawdz臋. - Z艂apa艂 go za r臋k臋 i odci膮gn膮艂 od wej艣cia. Otworzy艂 je.
Colin stan膮艂 kilka krok贸w dalej i zacz膮艂 b臋bni膰 palcami o udo.
- S艂ucham pani膮? - Jessie przygl膮da艂 si臋 obcej mu kobiecie.
- Pan Carson, jak mniemam?
- Owszem. Pani mnie szuka?
- Pana m臋偶a. Jestem jego przyjaci贸艂k膮. Andrea Williams. - Wyci膮gn臋艂a r臋k臋 w ge艣cie przywitania.