Tylko si臋 nie b贸j 23
Dodane przez Aquarius dnia Wrze秐ia 07 2013 09:55:41


- To na pewno tutaj? - zapyta艂 si臋 do艣膰 sceptycznie Shinji. Wyg艂osi艂 na g艂os obawy ca艂o艣ci ekipy.
Wchodzili w艂a艣nie w膮sk膮 klatk膮 schodow膮 - z odrabanymi i zamalowanymi kutasami 艣cianami - po drodze min臋li 艣pi膮cego na p贸艂pi臋trze go艣cia - nie wygl膮da艂 na bezdomnego - zza kt贸ry艣 drzwi da艂o si臋 s艂ysze膰 do艣膰 g艂o艣n膮 wymian臋 pogl膮d贸w. Wchodzili, bo winda niestety nie dzia艂a艂a, a nawet gdyby dzia艂a艂a pewnie i tak by nie skorzystali.
- A co, hotelik pi臋ciogwiazdkowy ci si臋 marzy? - mrukn膮艂 Grimmjow, ale zerkn膮艂 na telefon. Adres z smsa si臋 zgadza艂.
Shinji wzruszy艂 ramionami.
- Obawiam si臋 tylko - powiedzia艂 i kiwn膮艂 g艂ow膮, do stoj膮cej w uchylonych drzwiach staruszki, kt贸ra obserwowa艂a ich dok艂adniej ni偶 niejedna kamera. U艣miechn膮艂 si臋 szeroko i staruszka schowa艂a si臋 do mieszkania. - W takich miejscach, ludzie zazwyczaj dobrze si臋 znaj膮. Obcy, zw艂aszcza w takiej ilo艣ci, s膮 bardzo wyra藕nie widoczni.
- W miejscach takich jak to - powiedzia艂a Tia spokojnie. - Ludzie wiedz膮, 偶e najlepiej to co widzieli i s艂yszeli zachowa膰 dla siebie. Wtedy zazwyczaj d艂u偶ej si臋 偶yje.
Blondyn zrobi艂 min臋, m贸wi膮c膮 "by膰 mo偶e" i ju偶 si臋 nie odzywa艂.
Dotarli w ko艅cu na ostatnie, o艣me pi臋tro. Grimmjow zadzwoni艂 do drzwi, na kt贸rych sm臋tnie wisia艂a, do g贸ry nogami, cyfra 1 - numer mieszkania by艂 183, ale wida膰 ca艂a reszta musia艂a odpa艣膰. Zadzwoni艂 jeszcze raz, kto艣 ze 艣rodka krzykn膮艂 co艣 niewyra藕nie i po chwili w drzwiach stan臋艂a na oko osiemnastoletnia dziewczyna z kr贸tko obci臋tymi, zielono-blond w艂osami i mocnym, nieco punkowym makija偶em. Wielkimi r贸偶owymi oczami przyjrza艂a si臋 m臋偶czy藕nie przed ni膮.
- Czego? - zapyta艂a uprzejmie z niezwykle niezadowolon膮 min膮 i wydmucha艂a balona z 偶utej w艂a艣nie gumy, kt贸ry zaraz p臋k艂.
- Jest Starrk? - zapyta艂 si臋 Grimmjow po pierwszej chwili zaskoczenia.
Dziewczyna nie odpowiedzia艂a, tylko odwr贸ci艂a si臋 na pi臋cie.
- Ojciec! - krzykn臋艂a w g艂膮b mieszkania. - Jaki艣 niebieski peda艂 do ciebie.
W pierwszej chwili Grimmjow by艂 zbyt wstrz膮艣ni臋ty wie艣ci膮, 偶e ta ma艂a jest c贸rk膮 jego starego kumpla, wi臋c dopiero po tym dotar艂a do niego reszta zdania.
- Kurwa, kogo nazywasz peda艂em, ty g贸wniaro! - wrzasn膮艂.
- O Grimmjow - rozleg艂 si臋 zaspany, m臋ski g艂os. - Wejd藕cie i nie wyra偶aj si臋 tak, przy mojej c贸rce.
Weszli do do艣膰 sporego korytarza, gdzie mogli zrzuci膰 plecaki i zdj膮膰 buty. W mi臋dzyczasie w wej艣ciu do dalszej cz臋艣ci mieszkania, pojawi艂 si臋 gospodarz - trzydziestokilkuletni m臋偶czyzna z br膮zowymi, si臋gaj膮cymi ramion w艂osami i z trzydniowym, do艣膰 niechlujnym, zarostem - przywita艂 ich w bokserkach, lu藕nej koszulce i puchatych kapciach w kszta艂cie mord piesk贸w. Min臋 mia艂 tak膮, jakby zaraz mia艂 zasn膮膰. Na wierzchu d艂oni, kt贸r膮 w艂a艣nie przeciera艂 twarz, mia艂 wytatuowan膮 gotyck膮 jedynk臋.
- Jak ty si臋 w og贸le c贸rki dorobi艂e艣? - zapyta艂 Grimmjow. - Do tego trzeba wysi艂ku i w og贸le.
- Te偶 si臋 na tym zastanawiam, ale nie chcia艂o mi si臋 ju偶 sprawdza膰, czy na pewno moja - odpowiedzia艂 i popatrzy艂 po reszcie towarzystwa. - Nie musicie si臋 przedstawia膰 i tak nie b臋dzie mi si臋 chcia艂o zapami臋tywa膰 waszych imion. Rzeczy mo偶ecie zwali膰 do drugiego pokoju po lewej. - Machn膮艂 d艂oni膮 gdzie艣 w g艂膮b mieszkania. - No chyba nie my艣lisz - te s艂owa kierowa艂 ju偶 do swojej c贸rki, kt贸ra wysz艂a z jednego z pokoi. - 呕e gdziekolwiek ci臋 puszcz臋 z t膮 ceg艂膮 pod pach膮. Jak ju偶 musisz, to we藕 moj膮 dwudziestk臋 pi膮tk臋, jest w lewej kieszeni kurtki.
Dziewczyna zrobi艂a wielce ura偶on膮 i upart膮 min臋.
- Lilynette - upomnia艂 j膮, patrz膮c na ni膮 zm臋czonym wzrokiem. Wida膰, nie by艂a to pierwsza rozmowa tego typu. - Bo nigdzie nie p贸jdziesz - ostrzeg艂.
- Kurwa - mrukn臋艂a w ko艅cu dziewczyna i wyci膮gn臋艂a spod bluzy colta 22, od艂o偶y艂a na najbli偶sz膮 szafk臋.
Min臋艂a towarzystwo, po drodz臋 cz臋stuj膮c si臋 mniejszym pistoletem z kurtki ojca i wysz艂a trzaskaj膮c drzwiami.
- To u was normalne? - zapyta艂 si臋 Shuuhei delikatnie wstrz膮艣ni臋ty.
- Dziewczyna ma dopiero siedemna艣cie lat, nie pu艣ci艂bym jej bez niczego - odpowiedzia艂 Starrk, jak gdyby dawanie nastoletnim dziewczynkom broni palnej by艂o czym艣 najnormalniejszym na 艣wiecie.
Kensei spojrza艂 na Shuuheia z min膮 "a nie m贸wi艂em", co nieco zirytowa艂o ch艂opaka.
- Naprawd臋 jest tutaj a偶 tak niebezpiecznie? - dopytywa艂 si臋, wchodz膮c za reszt膮 towarzystwa w g艂膮b mieszkania.
Gospodarz podrapa艂 si臋 w zamy艣leniu po zaro艣cie.
- Czy ja wiem - odpowiedzia艂 w ko艅cu. - Na pewno jest bezpieczniej ni偶 jeszcze kilka lat temu. Albo inaczej, niebezpiecze艅stwo jest bardziej przewidywalne. - Ziewn膮艂 przeci膮gle. - O ile jeste艣 na tyle bystry, 偶eby nie wchodzi膰 tam, gdzie nie wolno, to nie ma problemu. - Wzruszy艂 ramionami. - W gruncie rzeczy da si臋 normalnie 偶y膰.
Tym razem do Shuuhei spojrza艂 na Kenseia z min膮 i gestem "no widzisz". M臋偶czyzna prychn膮艂 tylko pod nosem.
- Rozgo艣cie si臋, ja id臋 z powrotem spa膰 - mrukn膮艂 Starrk i znikn膮艂 w swojej sypialni.
- Propnuje p贸j艣膰 w 艣lady gospodarza - powiedzia艂 Shinji. - Planowaniem dalszych dzia艂a艅 zajmiemy si臋 jutro z samego rana.
Nikt nie zg艂osi艂 sprzeciwu. Wszyscy byli wyczerpani po ca艂odniowej podr贸偶y w pe艂nym s艂o艅cu. Rozgo艣cili si臋 w otrzymanym pokoju, a konkretniej na pod艂odze tego pokoju, bo opr贸cz jednego 艂贸偶ka - natychmiast zaj臋tego przez Grimmjowa - w pomieszczeniu nic innego nie by艂o. Rozgo艣cili si臋 wi臋c ze 艣piworami na pod艂odze i zasn臋li.
Jak si臋 okaza艂o, dla ka偶dego "z samego rana" znaczy艂o co艣 innego. Ostatni zebra艂 si臋 Grimmjow, przywabiony zapachami w艂a艣nie podawanej przez Shuuheia jajecznicy. Ch艂opak wsta艂 najszybciej, razem z Ti膮, wi臋c zd膮偶yli w mi臋dzyczasie wskoczy膰 do sklepu. Jak wr贸cili, to w kuchni siedzia艂 ju偶 Shinji, Kensei i Ichigo. Przez ten czas ich gospodarz ani jego c贸rka si臋 nie pojawili, w sumie nie byli pewni, czy kt贸rekolwiek jest w og贸le w domu.
- Dobra - odezwa艂 si臋 Shinji jako pierwszy. - To jaki mamy plan?
Tale偶e zosta艂y sprz膮tni臋te, a na stole pojawi艂 si臋 plan miasta.
- Z informacji od Ikkaku i Yumichiki - powiedzia艂 Shuuhei, przygl膮daj膮c si臋 mapie. - Warto zacz膮膰 tutaj - zaznaczy艂 d艂ugopisem ma艂e k贸艂eczko w centrum miasta i dopisuj膮c obok nazw臋 lokalu. - Tutaj - kolejne k贸艂eczko w 艣r贸dmie艣cie. - Tutaj - kolejne w po艂udniowej cz臋艣ci. - I ewentualnie tutaj - ostatnie na p贸艂nocnym obrze偶u. - M贸wili, 偶e w tych miejscach mo偶na by艂o spotka膰 ludzi, kt贸rzy poci膮gaj膮 za sznurki i co艣 wiedz膮, ale by艂o to przed ucieczk膮 Aizena, wi臋c mog艂o si臋 co nieco pozmienia膰, ale i tak jest to dobry punkt zaczepienia.
- To co - odezwa艂 si臋 Shinji. - Ja i Davne p贸jdziemy sprawdzi膰 sypialni臋, a Kud艂aty, Scooby i Welma sprawdz膮 piwnice?
- Najlepiej b臋dzie si臋 rozdzieli膰 - zgodzi艂 si臋 Kensei. - Shinji z Ti膮 sprawdziliby ten w centrum. Grimmjow z Ichigo ten w 艣r贸dmie艣ciu...
- A kto w og贸le powiedzia艂 - wci膮艂 mu si臋 w s艂owo Grimmmjow. - 呕e to ty powiniene艣 wydawa膰 polecenia.
Kensei odetchn膮艂 g艂臋biej i przesun膮艂 d艂o艅mi po twarzy. Czu艂 si臋 troch臋, jakby mia艂 do czynienia z bardzo g艂o艣no szczekaj膮cym ma艂ym kundelkiem.
- Nikt - zgodzi艂 si臋 nadzwyczaj spokojnie. - Ale 偶eby艣 nie mia艂 pretensji mo偶emy zrobi膰 g艂osowanie. W ko艅cu mamy tyle czasu - ostatnie zdanie wymruczal pod nosem. - Kto zg艂asza swoj膮 kandytatur臋? - zapyta艂 og贸艂u i podni贸s艂 r臋k臋. Oczywi艣cie Grimmjow te偶. - Doskonale. Kto chce, 偶ebym to ja wydawa艂 tego typu polecenia? - spojrza艂 po obecnych.
- Tia?! - krzykn膮艂 Grimmjow z wyrzutem. Chyba poczu艂 si臋 zdradzony, tym 偶e dziewczyna podnios艂a d艂o艅. Ta jedynie wzruszy艂a jedynie ramionami na pretensj臋 kolegi.
Za Kenseiem r臋ki nie podni贸s艂 tylko Ichigo.
- Czy teraz jeste艣 usatysfakcjonowany? - zapyta艂 si臋 Kensei, Grimmjow tylko warkn膮艂 co艣 niewyra藕nie pod nosem. - Mam nadziej臋, 偶e tak. Wi臋c Tia i Shinji sprawdz膮 ten w centrum. Grimmjow z Ichigo ten na 艣r贸dmie艣ciu, a Shuuhei i ja ten na po艂udniu. Tym na p贸艂nocy zajmiemy si臋 p贸藕niej.
- Je偶eli my艣licie o "Pod艂ej dziurze" to zamkni臋li j膮 miesi膮c temu - odezwa艂a si臋, stoj膮ca przy stole i pij膮ca mleko prosto z kartonu, Lilynette.
Wszyscy spojrzeli w jej kierunku.
- W艂a艣ciciel zaliczy艂 czap臋 - wyja艣ni艂a jeszcze ze wzruszeniem ramion.
Shuuhei skre艣li艂 k贸艂ko na p贸艂nocy.
- Masz mo偶e jakie艣 ciekawe informacje o pozosta艂ych lokalach? - zapyta艂 z nadziej膮.
Dziewczyna przyjrza艂a si臋 uwa偶nie mapie.
- Tych dw贸ch nie znam, ale tutaj - pokaza艂a na punkt w centrum. - To taki klub dla starych dziad贸w, co jakie艣 ciemne interesy robi膮. Wst臋p dla m臋偶czyzn jest tylko na zaproszenie. Za to kobiety mog膮 wchodzi膰, jak chc膮, o ile s膮 艂adne. Ciebie by wpu艣cili bez problemu - kiwn臋艂a g艂ow膮 w stron臋 Tii. - Dziewczyny chodz膮 tam zazwyczaj, 偶eby sobie jakiego艣 sponsora znale藕膰, albo po prostu na darmowe drinki. I tyle. - Wzruszy艂a ramionami.
- Mog臋 tam p贸j艣膰 sama - powiedzia艂a spokojnie Tia. - Dam sobie rad臋.
- Nie chodzi o to - powiedzia艂 Kensei. - Podejrzewam, 偶e potrafi艂aby艣 si臋 obroni膰. Dwie osoby po prostu zawsze wi臋cej zdzia艂aj膮, ale chyba nie mamy wyboru.
Na chwil臋 zapad艂a cisza, gdzie ka偶dy kombinowa艂 nad ewentualnymi opcjami.
- Lilynette - odezwa艂 si臋 w ko艅cu Shuuhei. - U偶ywasz du偶ej ilo艣ci kosmetyk贸w, prawda?
- Masz z tym jakie艣 problem? - warkn臋艂a dziewczyna i zmierzy艂a go nieprzyjaznym spojrzeniem
- Nie, nie - pomacha艂 szybko d艂o艅mi w obronnym ge艣cie. - Nie o to chodzi. - U艣miechn膮艂 si臋. - Czy mog艂aby艣 mi je pokaza膰? Mam pewien pomys艂 - rzuci艂 do reszty towarzystwa.

* * *

Ichigo zatrzasn膮艂 za sob膮 drzwi humvee i ruszy艂 za Grimmjowem w stron臋 "ich" lokalu. Rozejrza艂 si臋 w mi臋dzyczasie po okolicy. Rzadko poustawiane latarnie, niekt贸re si臋 nie 艣wieci艂y nawet. Stare kamienice czynszowe, w wi臋kszo艣ci nawet nieotynkowane, w 艣cianach niekt贸rych wci膮偶 widoczne by艂y dziury po pociskach - chocia偶 pytanie czy by艂y to jeszcze pami膮tki po "sztucznej wojnie", czy ju偶 po wojnie karteli, kt贸ra rozp臋ta艂a si臋 p贸藕niej. Pewnie w Rukongai taka okolica uchodzi艂aby za po prostu biedn膮, w Seireitei za niebezpieczn膮. Tutaj ci臋偶ko by艂o por贸wnywa膰, bo niewiele miasta do tej pory widzia艂. Mo偶e wcale nie by艂o tak 藕le, w ko艅cu na ulicy widoczne by艂y nie tak znowu przepe艂nione 艣mietniki, a jeden przystanek autobusowy, kt贸ry min臋li, by艂 ca艂y w grafitti, ale w jednym kawa艂ku i nawet z widocznym rozk艂adem jazdy. Podejrzewa艂, 偶e mog艂o by膰 gorzej.
Lokal znajdowa艂 si臋 w piwnicach i wchodzi艂o si臋 do niego od podw贸rza-studni. Pomi臋dzy otaczaj膮cymi je budynkami by艂y rozwieszone linki z praniem, widoczne jako cienie - tutaj by艂o ciemnej ni偶 na ulicy i nawet 艣wiat艂o padaj膮ce z okien mieszka艅, niewiele pomaga艂o. Na schodach prowadz膮cych do lokalu min臋li jak膮艣 li偶膮c膮 i obmacuj膮c膮 si臋 park臋. Grimmjow nawet nie zwr贸ci艂 na to zbytniej uwagi, Ichigo skrzywi艂 si臋 zniesmaczony, gdy dojrza艂 d艂o艅 go艣cia w majtkach dziewczyny. Muzyka lec膮ca w 艣rodku przypomina艂a t臋, kt贸r膮 serwowano w "Destrukcji", jednak na tym podobie艅stwa si臋 ko艅czy艂y. Niew膮tpliwie ten przybytek by艂 conajmniej trzy klasy ni偶ej i towarzystwo, co innego rozumia艂o pod has艂em dobra zabawa - jak si臋 w 艣rodku okaza艂o parka na zewn膮trz nie by艂a odosobnionym przypadkiem - c贸偶, dla ka偶dego jego pornos. Tylko barman wygl膮d膮艂 jak wyrwany z innej bajki - me偶czyzna ko艂o czterdziestki, z zadbanym w膮sem, w bia艂ej koszuli, kamizelce i z opask膮 na jednym oku.
Usiedli na nieco chybotliwych krzes艂ach przy barze, obaj zam贸wili piwo w butelce - na szcz臋艣cie mieli jakie艣 w miar臋 znane i zno艣ne. Grimmjow upi艂 porz膮dny 艂yk i u艣miechn膮艂 si臋 lekko.
- A偶 mnie wspominki bior膮 - powiedzia艂, rozgl膮daj膮c si臋 uwa偶nie po lokalu.
Przecie偶 dobrze pami臋ta艂, jak sam si臋 w艂贸czy艂 po tego typu i jeszcze gorszych spelunach.
- Jak nie tylko g艂upi, ale i m艂ody by艂e艣? - mrukn膮艂 Ichigo r贸wnie偶 lustruj膮c otoczenie, szukaj膮c jaki艣 wyr贸偶niaj膮cych si臋 os贸b, mo偶e grupy.
- Ha, ha, ha - za艣mia艂 si臋 bynajmniej nie weso艂o Grimmjow. - Ju偶 ci si臋 w艂膮czy艂 wujek ci臋ta riposta, my艣la艂em, 偶e to dopiero po drugim piwie.
Rudzielec pokaza艂 mu tylko 艣rodkowy palec, na kt贸rym b艂ysn臋艂a srebrna obr膮czka. Wyj膮艂 papierosy i wyci膮gn膮艂 jednego, zacz膮艂 si臋 klepa膰 po kieszeniach szukaj膮c zapalniczki.
- Mia艂e艣 rzuci膰 - burkn膮艂 pod nosem Grimmjow.

- Rzuc臋 - zgodzi艂 si臋. W ko艅cu znalaz艂 zapalniczk臋, odpali艂 papierosa i si臋gn膮艂 po stoj膮c膮 na barze popielniczk臋. - Jak tylko przestaniesz zachowywa膰 si臋 jak m贸j stary - spojrza艂 na przyjeciela spode 艂ba.
Ten tylko odwdzi臋czy艂 mu si臋 og贸lnorozpoznawalnym gestem mi艂o艣ci - on te偶 na 艣rodkowym palcu mia艂 srebrna obr膮czk臋 - i wr贸ci艂 do obserwowania lokalu. Nic szczeg贸lnego si臋 nie dzia艂o, nie by艂o te偶 nikogo jako艣 szczeg贸lnie si臋 wyr贸偶niaj膮cego. Pewnie wypij膮 po piwie, posiedz膮 jeszcze chwilk臋 i p贸jd膮, je偶eli nic si臋 nie b臋dzie dzia艂o.
- Mam - szepn膮艂 w pewnym momencie Ichigo, gasz膮c papierosa i wstaj膮c. - Poczekaj - rzuci艂 tylko i ruszy艂 gdzie艣 w bok.
Wszed艂 do 艂azienki zaraz za ch艂opakiem, kt贸ry zwr贸ci艂 jego uwag臋, i podszed艂 do pisuaru - jak ju偶 tu by艂 m贸g艂 za艂atwi膰 bardziej przyziemne potrzeby. Zerkn膮艂 na ch艂opaka przez rami臋 i tak jak podejrzewa艂, ten w艂a艣nie za pomoc膮 jakiego艣 mocno zu偶ytego, kartonikowego kalendarzyka z go艂膮 bab膮 ustawia艂 sobie kresk臋 na jednym zlewie. U艣miechn膮艂 si臋 nieco smutno - sw贸j, swego pozna.
- Kto rozdaje? - zapyta艂 si臋, jak gdyby nigdy nic, podchodz膮c do drugiego zlewu.
Ch艂opak spojrza艂 na niego ju偶 nieco nieprzytomnym wzrokiem. To chyba nie by艂o jego pierwsza porcja dzisiejszego wieczoru. Ichigo skin膮艂 g艂ow膮 w stron臋 kreski.
- Mojego zwin臋li - m贸wi艂 spokojnie, ale nie potrafi艂 oderwa膰 wzroku od bia艂ego proszku. - Znajomy m贸wi艂, 偶e mo偶na tutaj dorwa膰, ale nie powiedzia艂 kogo pyta膰.
Jego "rozm贸wca" zmarszczy艂 brwi, wida膰 by艂o, 偶e my艣lenie sprawia mu wyra藕n膮 trudno艣膰, ale chyba w ko艅cu jedna czarna kuleczk膮 z艂apa艂a drug膮 w tej pustce i co艣 zaiskrzy艂o.
- Pytaj o Ginjo - powiedzia艂 w ko艅cu, schyli艂 si臋 i sprawnie wci膮gn膮艂 sw贸j cudowny lek na nie tak cudown膮 rzeczywisto艣膰 i wyszed艂.
Ichigo jeszcze przez moment sta艂, patrz膮c si臋 na miejsce, gdzie przed chwil膮 by艂 narkotyk, potem przeni贸s艂 spojrzenie na swoje d艂onie - zacisni臋te z ca艂ych si艂 na brzegu zlewu i drz膮ce delikatnie - i na swoje odbicie w brudnym lustrze.
- Jeste艣 偶a艂osny - mrukn膮艂 do samego siebie.
Przez chwil臋 - wcale nie tak膮 kr贸tk膮 - mia艂 ochot臋 odepchn膮膰 tamtego ch艂opaka i wci膮gn膮膰 jego porcj臋, nawet nie maj膮c poj臋cia, co to w og贸le by艂o za g贸wno. Doskonale zdawa艂 sobie spraw臋 z tego, 偶e gdyby by艂 z nim kto艣 inny, to by to zrobi艂. Powstrzyma艂a go my艣l, 偶e znowu widzia艂by t臋 pogard臋, zniesmaczenie i zaw贸d w tych cholernych, b艂臋kitnych oczach. Grimmjow znowu spojrza艂by na niego z g贸ry, znowu by wygra艂.
Jeszcze raz spojrza艂 sobie w oczy - szybko odwr贸ci艂 wzrok - przemy艂 twarz zimn膮 wod膮 i wr贸ci艂 do Grimmjowa. Zignorowa艂 pytaj膮ce spojrzenie kumpla i odwr贸ci艂 si臋 w stron臋 barmana.
- Hej, wiesz mo偶e, kt贸ry to Ginjo? - zapyta艂 si臋 bez wst臋p贸w.
- Oh gdzie艣 tu powinien by膰 - powiedzia艂, rozgl膮daj膮c si臋 po sali, marszcz膮c jedyn膮 widoczn膮 brew. - Hmmm musia艂 wyj艣膰, bo nigdzie go nie widz臋, a przed chwil膮 tu by艂.
- A jak wygl膮da? - zapyta艂 szybko i zaraz ruszy艂 do wyj艣cia, jak dosta艂 szybki rysopis.
- Co jest? - zapyta艂 Grimmjow, jak tylko dogoni艂 ch艂opaka.
- To tutejszy diler, mo偶e co艣 wiedzie膰 - wyja艣ni艂.
Na szcz臋艣cie parka ze schod贸w si臋 gdzie艣 przenios艂a.
- A kto niby powiedzia艂, 偶e to wasz teren - dotar艂 do nich m臋ski g艂os z g贸ry.
Ichigo by艂 pierwszy, wi臋c zobaczy szerokie plecy m臋偶czyzny z d艂ugimi do ramion ciemnymi w艂osami, w sk贸rzanej kurtce z futrzastym ko艂nierzem - na szcz臋艣cie szukany diler nie odszed艂 daleko.
- Ja tak kurwa m贸wi臋 - odpowiedzia艂 drugi g艂os. - Wi臋c tak kurwa b臋dzie, a jak ci nie pasuje, to zaraz za艂atwimy to w inny spos贸b.
- Widz臋 - odezwa艂 si臋 niespodziewanie Grimmjow, u艣miechaj膮c si臋 kpi膮co. - 呕e wci膮偶 wolisz zn臋ca膰 si臋 nad s艂abszymi, co?
Ichigo napierw spojrza艂 na kumpla, a p贸藕niej na m臋偶czyzn臋, do kt贸rego m贸wi艂 - najwy偶szego cz艂owieka jakiego ch艂opak w 偶yciu widzia艂. Wysokiego i chudego, z d艂ugimi czarnymi w艂osami, kt贸re niemal偶e przys艂ania艂y opask臋 na jednym oku. Jedyne oko napierw otworzy艂o si臋 szeroko z zaskoczenia, ale zaraz zmru偶y艂o niebezpiecznie. R贸wnie偶 szeroki u艣miech - kt贸ry m贸g艂by konkurowa膰 z tym u Shinjiego - nie wr贸偶y艂 niczego dobrego.
- Grimmjow. - Splun膮艂. Odwr贸ci艂 si臋, do towarzysz膮cych mu ludzi. - Zmiana plan贸w, ch艂opcy. Najpierw spu艣cimy wpierdol temu niebieskiemu. Kto by pomy艣la艂, 偶e spotka mnie takie szcz臋艣cie.
Grimmjow nie za bardzo si臋 przej膮艂 i r贸wnie偶 u艣miechn膮艂 si臋 szeroko.
- I wzajemnie, Nnoitra.
Zanim Ichigo m贸g艂 zareagowa膰, Grimmjow rzuci艂 si臋 do ataku.

* * *

Siedzieli na dachu pustego, jednopi臋trowego budynku, kt贸ry wcze艣niej m贸g艂 by膰 jakim艣 sklepem i obserwowali dwupi臋trow膮 galeri臋 handlow膮 w starym stylu - sklepy poustawione 艣cian膮 w 艣cian臋, ka偶dy w osobnym wej艣ciem i witryn膮 - po drugiej stronie do艣膰 szerokiej ulicy, opuszczon膮 tak samo, jak sklep - wi臋kszo艣膰 okien by艂a zabita dechami, albo zamalowana paskudn膮, olejn膮 farb膮 w kolorze rzygowin. Gdy Shinji sprawdza艂 miejsc贸wk臋 wcze艣niej w ci膮gu dnia, ta wygl膮da艂a na zupe艂nie martw膮. Teraz powoli zaczyna艂o si臋 co艣 dzia膰.
- Swoj膮 drog膮 - zagai艂 Shinji, nie odrywaj膮c oka od okularu kolimatora. Obserwowa艂 w艂a艣nie wej艣cie do jednego ze sklep贸w, przy kt贸rym kr臋ci艂a si臋 jaka艣 ekipa. - Widzia艂e艣 艂ap臋 naszego gospodarza?
- Trudno by艂o nie zauwa偶y膰 - mrukn膮艂 Kensei, rozgl膮daj膮c si臋 po okolicy i co chwil臋 dotykaj膮c czubka ucha, gdzie przyczepiony by艂y szeroki, srebrny kolczyk. - A co, r膮czka drgn臋艂a? - zapyta艂 z p贸艂u艣miechem.
Blondyn mrukn膮艂 potwierdzaj膮co. Obserwowana grupa powi臋kszy艂a si臋 o jeszcze dwie osoby i ruszy艂a na ty艂y galerii. A chwil臋 p贸藕niej w tym samym kierunku skr臋ci艂 w贸z dostawczy.
- Dobrze, 偶e nie by艂o z nami Love - odezwa艂 si臋 znowu Shinji. - Mam wra偶enie, 偶e chcia艂by pokaza膰 mu jego w艂asne lekarstwo.
- My艣l臋, 偶e nie tylko on - powiedzia艂 Kensei, wstaj膮c. - Nikt nie lubi snajper贸w. Idziemy?
Shinji jeszcze chwil臋 patrzy艂 w kierunku galerii - kolejny samoch贸d, tym razem elegancki, schowa艂 si臋 za budynkiem - w ko艅cu kiwn膮艂 g艂ow膮, rzuci艂 Kenseiowi kolimator, 偶eby schowa艂 go do boj贸wek i wsta艂.
Podeszli do galerii od drugiej strony, znajduj膮c kolejny dogodny punkt obserwacyjny pomi臋dzy gara偶ami. Ekipa, kt贸r膮 wcze艣niej widzieli w艂a艣nie roz艂adowywa艂a ci臋偶ar贸wk臋. Wynosili z niej, zazwyczaj dw贸jkami, przykryte materia艂em skrzynie, kt贸re warcza艂y i szczeka艂y.
- Ju偶 nie lubi臋 tych go艣ci - mrukn膮艂 Kensei.
- Yhym - zgodzi艂 si臋 z nim Shinji. Zaraz u艣miechn膮艂 si臋. - Pami臋tasz tego psiaka, co jeden z twoich ch艂opak贸w przygarn膮艂?
Drugi m臋偶czyzna r贸wnie偶 u艣miechn膮艂 si臋 na wspomnienie.
- Traktowali j膮 jak ksi臋偶niczk臋 - powiedzia艂.
- Wiesz, jedyna kobieta w okolicy, kt贸ra dawa艂a si臋 pie艣ci膰. To co, 偶e suka z niej by艂a.
Ekipa ko艅czy艂a roz艂adowywa膰 w贸偶, a w mi臋dzyczasie zacz臋li si臋 schodzi膰 kolejni ludzie - jak do tej pory sami m臋偶czy藕ni, 偶aden jako艣 szczeg贸lnie elegancko, czy bogato ubrany. Wszyscy wymieniali kilka s艂贸w z go艣ciem, stoj膮cym przy drzwiach i wchodzili do 艣rodka.
- Tutaj chyba te偶 na zaproszenie tylko - powiedzia艂 Shinji i cmokn膮艂 niezadowolony. - Ale spr贸bowa膰 i tak mo偶na. Idziemy?
Kensei w艂a艣nie sprawdzia艂 telefon, czy przypadkiem nie dosta艂 偶adnych wiadomo艣ci od pozosta艂ych. Cisza. Sam nie by艂 pewien, czy to dobrze, czy 藕le.
- Przesta艅 zachowywa膰 si臋 jak nadopieku艅cza kokosza - j臋kn膮艂 Shinji. - Poradz膮 sobie. Ch艂opak wygl膮da艂, jakby wiedzia艂 co robi, poza tym jest z nim Tia. Nie zapominaj, 偶e dziewczyna te偶 jest z Espady.
M臋偶czyzna mrukn膮艂 tylko co艣 pod nosem i chcia艂 juz ruszy膰 w stron臋 budynku.
- A wy co za jedni? - dosz艂o ich z cienia kawa艂ek dalej. - Nie widzia艂em was w okolicy. Od kogo jeste艣cie, he? - m贸wi膮cy m臋偶czyzna wszed艂 w zakres bladego 艣wiat艂a, padaj膮cego od strony ulicy.
Za nim pojawi艂o sie jeszcze dw贸ch. A z drugiej strony r贸wnie偶 us艂yszeli kroki, chyba nieco niedocenili ludzi, z kt贸rymi mieli do czynienia.
- Co? Jak? - zdziwi艂 si臋 Shinji, unosz膮c d艂onie w obronnym ge艣cie. - Od nikogo, nie wiedzieli艣my, 偶e tu nie wolno. Nowi w mie艣cie jesteste艣my.
- Nie wciskaj mi tu kitu pedziu - warkn膮艂 ten sam co przedtem. Ewidentnie najwa偶niejszy w ekipie. - Kto was przys艂a艂? - zapyta艂, wyci膮gn膮艂 z kieszeni i od razu roz艂o偶y艂 rurk臋 teleskopow膮.
- Ho ho ho czekaj, my naprawd臋 nie chcieli艣my - m贸wi艂 dalej Shinji teraz ju偶 przera偶onym g艂osem.
Kensei zerkn膮艂 jeszcze przez rami臋 - tam kolejnych trzech. Wymieni艂 szybkie spojrzenia z przyjacielem i w nast臋pnej sekundzie obaj rzucili si臋 w bok w w膮skie przej艣cie pomi臋dzy gara偶e. Oczywi艣cie po艣cig by艂 tu偶 za nimi, na szcz臋艣cie nikt do nich nie strzela艂.
- To co o dwudziestej drugiej przy samochodzie? - rzuci艂 w biegu Shinji.
Kensei kiwn膮艂 g艂ow膮.
- Do zobaczenia - powiedzia艂.
- Do zobaczenia - powt贸rzy艂 Shinji i stukn膮艂 si臋 z Kenseiem pi臋艣ci膮.
Jak tylko wypadli spomi臋dzy blok贸w rozdzielili si臋. Kensei zerkn膮艂 przez rami臋 i widzia艂, jak tr贸jka m臋偶czyzn rusza za nim.
- Prawda jest jedna - szepn膮艂 z lekkim u艣miechem, wyci膮gaj膮c n贸偶. - Prawda jest ze mn膮.
Skr臋ci艂 w kolejny zau艂ek, stan膮艂 zaraz przy 艣cianie i czeka艂 na po艣cig.

* * *

Centrum by艂o tak bardzo r贸偶ne, od pozosta艂ych dzielnic, 偶e mia艂o si臋 wra偶enie przeniesienia do zupe艂nie innego miasta, w zupe艂nie innym kraju. Po wie偶owcach i logach na nich widniej膮cych wida膰 by艂o, 偶e istnie艂y korporacje nie boj膮ce si臋 zak艂ada膰 siedzib w wci膮偶 niespokojnym kraju. Czyste ulice, odbudowane i odnowione budynki, nowoczesne o艣wietlenie, kawiarnie, restauracje i przede wszystkim ludzie, kt贸rzy nie przemykali si臋, a normalnie spacerowali, 艣miej膮c si臋 i rozmawiaj膮c na zupe艂nie codziennie tematy. Zupe艂nie inne miejsce.
Klub "Arogancja" znajdowa艂 si臋 w kompleksie biurowym w centrum zadbanego parku. Wysokie budynki t艂umi艂y d藕wi臋ki ruchu ulicznego dw贸ch g艂贸wnych arterii miasta, biegn膮cych przez centrum. Cisza i spok贸j, 偶eby mo偶na by艂a bez przeszk贸d dobija膰 mniej lub bardzej legalnych interes贸w.
- Czy ja was sk膮d艣 nie znam? - zapyta艂 si臋 ochroniarz, przygl膮daj膮c si臋 dw贸m kobietom przed sob膮.
Obie by艂y do艣膰 wysokie i raczej szczup艂e. Ta wy偶sza - brunetka z kr贸tkimi w艂osami, stercz膮cymi ze wszystkich kierunkach - mia艂a wygl膮d punk贸wy, co na sw贸j spos贸b jej pasowa艂o. Szare, lekko sko艣ne oczy podkre艣lone czarn膮 kredk膮 i eyelinerem. Ciemnokarminowe usta z okr膮g艂ym kolczykiem w dolnej wardze. Zastanawia艂o, co te偶 dziewczyna sobie my艣la艂a rysuj膮c - bo na pewno nie by艂 to tatua偶 - liczb臋 69 na policzku. Z drugiej strony ka偶dy spos贸b, 偶eby przyci膮gn膮膰 uwag臋 jest dobry. Na szyi czarny zwiewny szalik. Kamizelka spi臋ta w pasie - biust nie by艂 jej najmocniejsz膮 stron膮 - i kr贸tka plisowana sp贸dnic膮 w drobn膮, szar膮 kratk臋. A do tego wysokie wojskowe buty. Co najmniej interesuj膮ca. Jej towarzyszka wygl膮da艂a troch臋 mniej ekstrawagancko, ale za to mia艂a o wiele pe艂niejsze kszta艂ty. Ona nie musia艂a nawet mie膰 szczeg贸lnie wyzywaj膮cego makija偶u, wystarczy艂 odpowiednio du偶y dekolt i odpowiednio kr贸tkie spodenki na bardzo d艂ugich, zgrabnych nogach. Gdyby mia艂 obstawia膰, powiedzia艂by, 偶e dziewczyny s膮 modelkami.
- Mnie mog艂e艣 widzie膰 w swoich snach, co najwy偶ej - rzuci艂a brunetka z u艣miechem. Mia艂a g艂臋boki, zmys艂owy g艂os. - A j膮 - wskaza艂a g艂ow膮 na towarzysz膮c膮 jej blondynk臋. - O ile przygl膮dasz si臋 reklamom damskiej bielizny.
Ochroniarz prychn膮艂 tylko pod nosem rozbawiony i zaraz odw贸ci艂 si臋 do m臋偶czyzny, poprosi艂 o jego zaproszenie.
- Wci膮偶 jestem pod wra偶eniem, Shuuhei - szepn臋艂a Tia, gdy ju偶 odeszli kawa艂ek od ochroniarza.
Mam nadziej臋, 偶e nie b臋d臋 musia艂 zbyt du偶o m贸wi膰 - mrukn膮艂 swoim zupe艂nie normalnym g艂osem. - Ju偶 zapomnia艂em, jakie to trudne m贸wi膰 wy偶ej, ale nie piskliwie.
Praktycznie ca艂y dzie艅 Tia i Shuuhei sp臋dzili w pokoju Lilynette przegrzebuj膮c dziewczynie szaf臋 od g贸ry do do艂u w poszukiwaniu ciuch贸w, kt贸re zamaskowa艂yby chocia偶 w niewielkim stopniu sylwetk臋 ch艂opaka i jeszcze by na niego pasowa艂y. Przez chwil臋 zastanawiali si臋, czy jednak nie lepszym kandydatem by艂by Ichigo, jako 偶e jest szczuplejszy od Shuuheia, ale z drugiej strony to Shuuhei, z tego co m贸wi艂, mia艂 do艣wiadczenie w przybieraniu kobiecych r贸l. Zapytany o to, odpowiedzia艂 jedynie, 偶e w niekt贸re miejsca 艂atwiej si臋 dosta膰, gdy ma si臋, nawet lekko oszukane, cycki. Jednak bardziej od ubioru, kt贸ry jako艣 uda艂o si臋 skompletowa膰, wa偶niejszy by艂 makija偶, zw艂aszcza zatuszowanie blizny. Tutaj znowu ch艂opak j膮 zaskoczy艂, bo to on m贸wi艂 jej, co ma robi膰. Przyzna艂 si臋 wtedy, 偶e mia艂 swego czasu za partnera wiza偶yst臋, kt贸ry lubi艂 zar贸wno jego, jak i siebie samego przerabia膰 na kobiety. Bardzo go bawi艂o wychodzenie w takim przebraniu na miasto i ca艂owanie si臋 publicznie - pono膰 spojrzenia m臋偶czyzn na widok dw贸ch ca艂uj膮cych si臋 lasek, by艂y bezcenne. To by艂o na studiach, wi臋c Tii to absolutnie nie dziwi艂o. A najwa偶niejsze, 偶e w tej chwili sie przyda艂o - weszli, albo raczej wesz艂y.
Pierwsza sala, do kt贸rej wchodzi艂o si臋 po mini臋ciu szatni i uprzejmej obs艂ugi, kt贸ra pyta艂a, czy zabra膰 jakie艣 okrycia wierzchnie, by艂a po prostu elegancka w starym dobrym stylu - stonowane br膮zowe kolory, z odrobin膮 kr贸lewskiej purpury, sk贸rzane fotele i kanapy, oraz niewielkie stoliczki. Wszystko sk膮pane w delikatnym, przygaszonym, 艣wietle. W powietrzu unosi艂 si臋 zapach drogich cygar i r贸wnie drogich perfum. W tle lecia艂a w艂a艣nie Edith Piaf. Ewidentnie by艂o to miejsce, gdzie spotyka艂y si臋 grube ryby. Teraz pojawia艂o si臋 pytanie, czy uda im si臋 jak膮艣 z艂owi膰.
Podesz艂y do baru, przy kt贸rym siedzia艂y ju偶 jakie艣 dziewczyny, jedna z towarzystwem jakiego艣 m臋偶czyzny w 艣rednim wieku, nawet przystojnego.
- Plan jest taki, 偶e stoimy i 艂adnie wygl膮damy? - zapyta艂a si臋 Tia.
- Na razie chyba nie mamy wyj艣cia.
Usiedli na hokerach. Shuuhei u艣miechn膮艂 si臋 i pu艣ci艂 oczko do barmana - m艂odego ch艂opaka z d艂ugimi w艂osami splecionymi w warkocz - zaraz odwr贸ci艂 si臋 w stron臋 sali. Ci臋偶ko by艂o stwierdzi膰, czy trafili na mniej czy bardziej t艂umny wiecz贸r. Wi臋cej ni偶 po艂owa stolik贸w by艂a zaj臋ta, przy wi臋kszo艣ci siedzia艂o po trzy, cztery osoby, w wi臋kszo艣ci m臋偶czy藕ni, chocia偶 by艂y dwie kobiety, kt贸re nie wygl膮da艂y na po prostu dziewczyny do towarzystwa. Od czego by tu zacz膮膰?
- Czy moje oczy dobrze widz膮? - rozleg艂o si臋 tuz przy nich. - Czy to nie moja droga Tier?
Tia si臋 odwr贸ci艂a si臋, a Shuuhei spojrzal ponad ramieniem dziewczyny. W ich stron臋 szed艂 m艂ody m臋偶czyzna z d艂ugimi blond w艂osami i nieco ciemniejsz膮 karnacj膮. Mia艂 na sobie dobrze skrojony, bia艂y garnitur, a do tego b艂臋kitn膮 koszule.
- Ha, a jednak dobrze widz臋. Doskonale - powiedzia艂 niezwykle zadowolony.
- Findor - przywita艂a si臋 nieco zaskoczona, ale r贸wnie偶 zadowolona dziewczyna. - 艢wiat jest jednak ma艂y, nieprawda偶?
Ju偶 by艂 przy nich, wi臋c dziewczyna pochyli艂a sie i poca艂owa艂a go w policzek.
- Racja moja droga, 艣wiat jest ma艂y. Nic si臋 nie zmieni艂a艣, jak zwykle ol艣niewaj膮ca - skomplementowa艂, lustruj膮c j膮 od g贸ry do do艂u.
- A m贸wi艂a艣, 偶e nie znasz tu nikogo - wtr膮ci艂 si臋 Shuuhei, u艣miechaj膮c si臋 lekko. - A ja tu widz臋 takiego przystojniaka. Chyba powinnam si臋 obrazi膰.
- Wybacz - powiedzia艂a Tia i u艣miechn臋艂a si臋 przepraszaj膮co. - Shun to jest Findor, m贸j dobry znajomy, pom贸g艂 mi rozkr臋ci膰 "Sacrifice". Findor to jest Shun, moja kole偶anka po fachu.
M臋偶czyzna zlustrowa艂 Shuuheia, gdy podawali sobie r臋c臋 i u艣miechn膮艂 si臋.
- A m贸wi艂am, 偶e nie znam, bo nie s膮dzi艂am, 偶e go tu spotkam - wyja艣ni艂a. - Ostatnio mieszka艂e艣 w Karakurze, co ci臋 sk艂oni艂o do powrotu?
- Praca - powiedzia艂 kr贸tko. - Mo偶e usi膮dziemy sobie przy stoliku i na spokojnie porozmawiamy. Jakie艣 drinki, mi艂e panie?
Usiedli sobie w rogu sali, przy jednym gdzie by艂a kanapa, na kt贸rej usiad艂 Findor i Shuuhei i fotel, kt贸ry zaj臋艂a Tia. Tia z Findorem zacz臋li wspomina膰 jakie艣 stare czasy. Shuuhei nie mia艂 nic przeciwko, przynajmniej sam nie musia艂 zbyt wiele m贸wi膰, od czasu do czasu dorzuci艂 tylko jak膮艣 uwag臋, albo rzuci艂 pytanie. A tak to u艣miecha艂 si臋 i mia艂 cich膮 nadziej臋, 偶e wygl膮da zmys艂owo, bo blondyn co chwil臋 rzuca艂 mu do艣膰 jednoznaczne spojrzenia. W pewnym momencie Tia przeprosi艂a ich na przypudrowanie noska.
- Cz臋stu tu bywasz? - zapyta艂 Shuuhei, gdy ju偶 zostali sami. Bawi艂 si臋 fiku艣n膮 s艂omk膮 ze swojego drinka.
- Dosy膰 - odpowiedzia艂 lakonicznie.
- To pewnie znasz te wszystkie szychy - zasugerowa艂 i bardzo powoli obj膮艂 wargami s艂omk臋 i zassa艂 przez ni膮 napoju.
- Masz racj臋, znam. - Pochyli艂 si臋 w jego stron臋. - A teraz pozw贸l, 偶e ja o co艣 spytam. Dlaczego tu przyjecha艂a艣?
Zastanowi艂 si臋 przez chwil臋, patrz膮c si臋 w sufit, pobawi艂 si臋 j臋zykiem kolczykiem w wardze.
- Przygoda - odpowiedzia艂 w ko艅cu, patrz膮c z powrotem na swojego rozm贸wc臋.
- Racja, bardzo dobry pow贸d, 偶eby przyjecha膰 do Hueco Mundo. Bardzo 艂atwo tutaj o przygod臋.
Jeszcze raz zlustrowa艂 ch艂opaka, przysun膮艂 si臋 bli偶ej, po艂o偶y艂 rami臋 na oparciu kanapy za Shuuheiem.
- A teraz powiedz mi - te s艂owa ju偶 szepta艂 do ucha ch艂opaka. - Co chcesz w艂a艣ciwie osi膮gn膮膰... M贸j drogi.