Running away 33
Dodane przez Aquarius dnia Wrze秐ia 07 2013 09:33:22


Rozdzia艂 33

- Co tu wyja艣nia膰? – zawo艂a艂 zaraz Reinhold Sigurd, nie zwa偶aj膮c na to, by godnie zachowa膰 si臋 w obecno艣ci genera艂a Nadara. Starzec jednak nie wygl膮da艂 na cho膰 troch臋 ura偶onego s艂owami szlachcica. Usiad艂 ci臋偶ko na jednym z krzese艂, ustawionych wok贸艂 sto艂u. Jego wzrok b艂膮dzi艂 przez chwil臋 w艣r贸d zebranych 偶o艂nierzy, by zatrzyma膰 si臋 na starszym oficerze Jensie Busterze.
- Oficer Buster wypowiedzia艂 moj膮 wol臋. – rzek艂 spokojnie genera艂.
- Czy nie uwa偶asz, sir, 偶e to odebrane zosta艂oby jako nad wyraz przemy艣lana i wyrachowana strategia z naszej strony? – zastanowi艂 si臋 Reinhold Sigurd, kt贸remu usta si臋 nie zamyka艂y. Wydawa艂o si臋, 偶e m贸wienie jest jego 偶yciowym powo艂aniem.
- Powiedz mi w takim razie, m贸j drogi Reinholdzie, jak odbierasz dzia艂ania Philipa? – zapyta艂 niespodziewanie genera艂 Nadar. Sigurd nie potrzebowa艂 dodatkowego czasu na snucie domys艂贸w. Uni贸s艂 g艂ow臋 i odrzek艂:
- Widz臋 to jako akt czystej desperacji.
- By膰 mo偶e genera艂 nie panuje ju偶 nad w艂asnymi decyzjami? By膰 mo偶e wydaje rozkazy pod wp艂ywem impulsu. By膰 mo偶e… - g艂os genera艂a Nadara by艂 spokojny, lecz bi艂a z niego stanowczo艣膰 i 偶yciowe do艣wiadczenie. Jens Buster u艣miechn膮艂 si臋 nieznacznie na te s艂owa.
- Chcesz powiedzie膰… - Sigurd spojrza艂 na niego rozognionymi oczyma. Szybko my艣la艂, jak na szlachcica.
- Nie, ja niczego nie powiedzia艂em. Przypuszczam, w膮tpi臋, zastanawiam si臋. – odpar艂 genera艂 Nadar, uwa偶nie obserwuj膮c szlachcica. Ten wydawa艂 si臋 by膰 bardzo zadowolony z odpowiedzi 偶o艂nierza. U艣miechn膮艂 si臋 szeroko.
- To bardzo dogodne. Bardzo. – rzek艂 Reinhold, spogl膮daj膮c na oficera Claina Forena Rynna. 呕o艂nierz wydawa艂 si臋 nad czym艣 intensywnie my艣le膰. Jego wzrok pow臋drowa艂 na drugiego oficera Nadara, obecnego na naradzie, Daefa Keldera. S艂ysza艂 co艣 o nim, ale w stolicy nie m贸wi艂o si臋 o dobrych 偶o艂nierzach, tylko o takich, kt贸rzy wywo艂uj膮 skandale. Jego wiedza o Kelderze sprowadza艂a si臋 wi臋c do kr贸tkiego 偶yciorysu i kariery wojskowej. Teraz zajmowa艂 wysokie stanowisko w armii genera艂a Gustava Nadara i by艂 jednym z jego zaufanych ludzi. C贸偶, trzeba by艂o przyzna膰 staremu Nadarowi, 偶e wiedzia艂, jak dobra膰 sobie ludzi.
Ot贸偶 ten ca艂y Daef Kelder wed艂ug wiedzy, jak膮 posiada艂 Rynn, by艂 murowanym nast臋pc膮 Nadara. R贸偶ni艂 si臋 od niego postaw膮, charakterem i je艣li to warte wspomnienia, tak偶e wygl膮dem. By艂o jednak co艣, co kaza艂o Nadarowi upatrywa膰 w Kelderze kogo艣, kto poprowadzi dalej jego ukochan膮 armi臋. Daef Kelder by艂 specyficznym cz艂owiekiem. Mimo, i偶 sko艅czy艂 pi臋膰dziesi膮t jeden lat, jego twarz wydawa艂a si臋 nie traci膰 m艂odzie艅czego uroku. Kr贸tko przystrzy偶one w艂osy, koloru zbo偶owej kawy z mlekiem, lekko opada艂y mu na czo艂o. Oczy mia艂 du偶e, a ich kolor zdawa艂 si臋 zmienia膰 w zale偶no艣ci od emocji, jakie targa艂y w danej chwili oficerem. Jednak wi臋kszo艣膰 ludzi, kt贸rzy to przyjrzeli si臋 z bliska delikatnym rysom Keldera, twierdzi艂a zgodnie 偶e kolor jego oczu to piwny. Mia艂 specyficzne poczucie humoru, jednak daleko mu by艂o to szalonego Casci Dermenila. Szybko zdoby艂 sobie szacunek 偶o艂nierzy swoj膮 stanowczo艣ci膮 i poczuciem sprawiedliwo艣ci. Bywa艂 jednak uparty i nieco zbyt dumny. Najwa偶niejsze jednak by艂o to, 偶e jako dwudziestosze艣cioletni ch艂opak nie bra艂 udzia艂u w t艂umieniu rebelii w Sadal, cho膰 urodzi艂 si臋 i wychowa艂 we Wschodnich Gminach Imperium.
Rainamar Ashghan, kt贸ry tak偶e pomy艣la艂 o Kelderze, jako o nast臋pcy Nadara, musia艂 przyzna膰 sam przed sob膮, 偶e nie mia艂 wielu okazji, 偶eby cho膰 zamieni膰 s艂owo z t膮 szczeg贸ln膮 osobisto艣ci膮, mimo i偶 Kelder by艂 bliskim przyjacielem i doradc膮 genera艂a Nadara.
- Jednak tw贸j autorytet, sir… - zacz膮艂 raz jeszcze Sigurd, kt贸ry b膮d藕 co b膮d藕, nie czyta艂 w my艣lach swojego oficera i zapewne nie mia艂 zielonego poj臋cia o tym kim jest Daef Kelder, pr贸cz oczywistego faktu, 偶e by艂 on oficerem Nadara.
- M贸j autorytet… - za艣mia艂 si臋 gorzko genera艂 Gustav, wstaj膮c z miejsca. – Wszystko co robi艂em w 偶yciu, robi艂em dla tego kraju. Imperium. Moja jedyna mi艂o艣膰 w 偶yciu. To, czego si臋 dopu艣ci艂em w Sadal dwadzie艣cia pi臋膰 lat temu… Tego si臋 nie wybacza. Wtedy nie my艣la艂em o 艣mierci tak jak dzi艣. Chcia艂em wygrywa膰. Chcia艂em chwa艂y. Takim jak ja, si臋 nie wybacza…
Zapad艂a cisza, kt贸rej nikt nie 艣mia艂 przerwa膰. Jens Buster wygl膮da艂, jak gdyby dok艂adnie wiedzia艂, co si臋 zaraz wydarzy. Reszta obecnych czeka艂a niecierpliwie na dalsze s艂owa genera艂a. Ten jednak podszed艂 wolnym krokiem do okna i zapatrzy艂 si臋 w przestrze艅 miejsk膮, rozci膮gaj膮c膮 si臋 za szyb膮.
- Nic wi臋cej tu nie zrobi臋. – wyrzek艂 nagle Nadar, nie odwracaj膮c si臋 od okna. – Nie ma dla mnie miejsca w przysz艂o艣ci tego kraju. Prawie p贸艂 wieku s艂u偶by… - zamy艣li艂 si臋 m臋偶czyzna.
- Dobrze wiesz, sir, 偶e twoja armia stanowi pot臋g臋, kt贸r膮 nie spos贸b lekcewa偶y膰! Frej Monahan pochodzi z po艂udnia, ma poparcie tamtejszego genera艂a… Jak偶e mu na imi臋… - zastanowi艂 si臋 Sigurd. Przekl膮艂 siebie za to, 偶e nieodpowiednio przygotowa艂 si臋 do tak wa偶nego spotkania.
- Shea Travernon - wtr膮ci艂 kapitan Ashghan, kt贸ry mia艂 okazj臋 na w艂asne oczy zobaczy膰 tego cz艂owieka, podczas zjazdu mo偶nych. Musia艂 przyzna膰, 偶e genera艂 Travernon wywar艂 na nim bardzo korzystne wra偶enie.
- Ach, dok艂adnie. Jednak gwardzi艣ci tak偶e siedz膮 na po艂udniu. Nie mo偶emy pozwoli膰 sobie na wybuch wojny domowej. Wiadomo, 偶e Philip nie przepada za Travernonem, bo on wcale nie kryje si臋 z tym, 偶e popiera Freja Monahana. – wyja艣ni艂 Reinhold Sigurd.
Clain Foren Rynn zachichota艂, lecz zaraz odkaszln膮艂, pr贸buj膮c si臋 uspokoi膰.
- Popiera. – mrukn膮艂 pod nosem jasnow艂osy oficer, kr臋c膮c g艂ow膮 z rozbawieniem.
- Nie wdaj臋 si臋 w plotki. – wtr膮ci艂 niecierpliwie szlachcic, mierz膮c swojego towarzysza nieprzychylnym spojrzeniem. To jednak nie powstrzyma艂o Rynna, kt贸ry mia艂 teraz min臋, jak gdyby posiad艂 najwi臋ksz膮 tajemnic臋 艣wiata.
- W plotki? – zdziwi艂 si臋 genera艂 Gustav Nadar.
- Och, sir! – prawie wykrzykn膮艂 Sigurd. – Wsz臋dzie zdarzaj膮 si臋 plotki! Ludzie szerz膮 nieprawdziwe informacje dla czystej rozrywki!
- By膰 mo偶e. Maj膮 jednak podstawy, by rozpuszcza膰 te nieprawdziwe wie艣ci.
- Ludzkie domys艂y!
- Doprawdy? – Nadar nie chcia艂 da膰 za wygran膮. – Chyba sam b臋d臋 musia艂 spotka膰 si臋 z Travernonem. Ju偶 od dawna chcia艂em z nim porozmawia膰 o sytuacji w kraju.
Reinhold Sigurd zacisn膮艂 z臋by, ale nic nie odpowiedzia艂. Oczywi艣cie, jako bliski przyjaciel Freja Monahana czu艂 si臋 zobowi膮zany, by zaprzecza膰 wszelkim pog艂oskom na temat swojego drogiego kompana. Uwa偶a艂, 偶e plotki, mimo i偶 pozornie niegro藕ne, nikomu jeszcze nie przynios艂y po偶ytku. Przede wszystkim nie chcia艂 os艂abienia pozycji Monahana. Frej wszak偶e by艂 przewodnicz膮cym rady mo偶nych. Mia艂 zar贸wno wielkie wp艂ywy, jak i wielkie pieni膮dze.
- Frej zawsze by艂 rozpuszczony jak furma艅ski bat. – za艣mia艂 si臋 z艂o艣liwie Clain Foren Rynn. Sigurd zmru偶y艂 ostrzegawczo oczy.
- Odezwa艂 si臋 艣wi臋ty. – wycedzi艂 przez z臋by szlachcic.
- Nie musisz si臋 tak unosi膰, drogi Reinholdzie. – odpar艂 Jens Buster, szczerz膮c si臋 bezczelnie. – Dobrze pami臋tam, co dzia艂o si臋 prawie pi臋tna艣cie lat temu. Wtedy mnie dziwi艂o, 偶e taki skandal nie zaszkodzi艂 Frejowi. Co najdziwniejsze, to wszystko wzmocni艂o tylko jego pozycj臋! Ha! Ten facet ma 艂eb na karku! Nikt mi nie powie, 偶e jest inaczej. – ci膮gn膮艂 dalej oficer, nie zwracaj膮c uwagi, 偶e Sigurd poblad艂 jak 艣ciana.
- To by艂o dawno! – zaprotestowa艂 szlachcic, staraj膮c si臋 jak najszybciej zmieni膰 temat.
- Owszem, ale data wydarzenia nie zmieni tego, 偶e istotnie mia艂o ono miejsce. – odpowiedzia艂 pewnie Jens Buster. – Kiedy ten kiepsko ukrywany zwi膮zek miedzy Monahanem a Taine Starem wyszed艂 na jaw, my艣la艂em, 偶e starego Gartha z miejsca dopadnie zawa艂! Ha! Pami臋tam, 偶e Star stch贸rzy艂 i uciek艂 z politycznej areny, pozostawiaj膮c Freja Monahana na po偶arcie s臋pom. Wtedy ten facet zaskoczy艂 mnie, zdobywaj膮c przy tym m贸j szacunek. Po prostu si臋 im nie da艂! Pokaza艂 na co go sta膰. Jest zdolnym politykiem, ma wp艂ywy i maj膮tek. Poza tym zawsze dotrzymuje obietnic i wie, z kim ma si臋 zadawa膰. Czego chcie膰 wi臋cej od jednej z najwa偶niejszych osobisto艣ci politycznych w kraju?
- Powiedzia艂e艣, m贸j drogi przyjacielu, 偶e Frej wie, z kim ma si臋 zadawa膰. – podj膮艂 zaraz Clain Foren Rynn.
Jens Buster przytakn膮艂, uwa偶nie s艂uchaj膮c przyjaciela.
- No c贸偶. Powiedzmy, 偶e teraz zadaje si臋 z Shea Travernonem.
- Nie zdziwi艂o mnie to. – wtr膮ci艂 nagle Daef Kelder. – Znam Trevernona. S艂u偶yli艣my razem za m艂odu. Hmm… Travernon, zawsze powa偶ny i bardzo pewny siebie. Nie pami臋tam, by kiedykolwiek si臋 u艣miecha艂. Nie pasowa艂o to do jego m艂odych lat. By艂 jednak lojalny i wierny w przyja藕ni.
- Wcale si臋 nie zmieni艂. – stwierdzi艂 Sigurd, uwa偶nie mierz膮c wzrokiem Keldera. – Za nieca艂e cztery tygodnie b臋dzie mia艂a miejsce inspekcja armii Po艂udniowych Gmin Imperium. By膰 mo偶e genera艂 Gustav, b膮d藕 jego przedstawiciel mo偶e zaszczyci膰 genera艂a Travernona swoj膮 obecno艣ci膮. Na pewno b臋dzie to mile widziana wizyta. – doda艂 z b艂yskiem w oku szlachcic.
- Kiedy trzeba, twoja g艂owa pracuje bez zarzutu. – za艣mia艂 si臋 z艂o艣liwie Clain Foren Rynn. Reinhold Sigurd pozwoli艂 sobie nie komentowa膰 tych s艂贸w.
- Jestem sk艂onny przysta膰 na t膮 propozycj臋. – odpar艂 genera艂 Gustaw i odwr贸ci艂 si臋. Jego wzrok pow臋drowa艂 na oficera Bustera i kapitana Ashghana. Jens tylko westchn膮艂 bezradnie, przeczuwaj膮c kolejn膮 wypraw臋. Tym razem na po艂udnie, do Tale Terisis. Wcale mu si臋 ta przygoda nie u艣miecha艂a…

***


Rainamar
Postanowi艂em uda膰 si臋 do karczmy i zam贸wi膰 wina, kt贸re tak zachwala艂 mi szynkarz. Nie spodziewa艂em si臋, 偶e ujrz臋 tam Eisa Morrisa, kt贸ry wygl膮da艂 na nieco zmarnowanego. Bez s艂owa przysiad艂em si臋 do niego, ale wygl膮da艂o mi na to, 偶e wcale mnie nie zauwa偶y艂. Przyjrza艂em mu si臋 z uwag膮. Na stole obok Eisa sta艂y trzy butelki najpodlejszej gorza艂ki, jak膮 mo偶na by艂 dosta膰 w karczmie. Skrzywi艂em si臋, przypominaj膮c sobie jak okropnie smakowa艂a ostatnim razem, kiedy odwa偶y艂em si臋 spr贸bowa膰 tej ohydy.
Eis wreszcie uni贸s艂 na mnie swoje zamglone oczy, ale nic nie powiedzia艂. Jego jasne w艂osy opad艂y mu bez艂adnie na czo艂o, a on nawet nie pofatygowa艂 si臋, 偶eby doprowadzi膰 si臋 do porz膮dku.
- Co ty tu robisz? – zapyta艂em go, wskazuj膮c na puste butelki.
- Nie wida膰? – zapyta艂, a w jego g艂osie brzmia艂a z艂o艣膰. – Nie chce mi si臋 z tob膮 rozmawia膰, Rainamar. Nie chc臋 rozmawia膰 z nikim! – o艣wiadczy艂 i upi艂 z kieliszka ostatni 艂yk w贸dki. Skrzywi艂 si臋, kr臋c膮c g艂ow膮.
- Co si臋 sta艂o? – zapyta艂em, sil膮c si臋 na cierpliwo艣膰. Morris zapatrzy艂 si臋 w 艣cian臋 i nie wygl膮da艂o na to, 偶eby pragn膮艂 w jakikolwiek spos贸b odpowiedzie膰 na to pytanie.
- Eis? – nie chcia艂em da膰 za wygran膮. Nigdy nie widzia艂em go w takim stanie. Nie raz zdarza艂o nam si臋 upi膰, ale on nigdy nie zachowywa艂 si臋 w ten spos贸b. 艢mia艂 si臋 i rzuca艂 g艂upimi 偶artami. Mo偶e ma to co艣 wsp贸lnego z jego zachowaniem, kt贸re by艂o ostatnio do艣膰 dziwne. Ma艂o ze mn膮 rozmawia艂, nie u艣miecha艂 si臋. Wydawa艂o mi si臋 te偶, 偶e robi wszystko, 偶eby nie wr贸ci膰 do domu. Bra艂 si臋 za szkolenie m艂odych rekrut贸w, przygotowywa艂 plan s艂u偶by, zostawa艂 na kolejne zmiany bez widocznych powod贸w.
- Nie chc臋 o tym rozmawia膰, rozumiesz? Nie mog臋. – powt贸rzy艂 uparcie oficer, 艣ciskaj膮c i na przemian rozlu藕niaj膮c d艂o艅, kt贸r膮 艣ciska艂 pust膮 ju偶 szklank臋.
- Ze mn膮 mo偶esz m贸wi膰 o wszystkim. – zapewni艂em go. – Powiedzia艂e艣 mi, 偶e jeste艣my przyjaci贸艂mi.
- Tak. – przyzna艂. – Tak powiedzia艂em.
Czeka艂em cierpliwie, bo wydawa艂o mi si臋, 偶e rozwa偶a, czy w ko艅cu powiedzie膰 mi, co go dr臋czy. Jego stan nie wydawa艂 mi si臋 normalny i jako przyjaciel martwi艂em si臋 tym.
- Nie wiem, od czego zacz膮膰… - rzek艂 cicho Eis Morris. – To nie jest odpowiednie miejsce. – doda艂, rozgl膮daj膮c si臋 wok贸艂.
Zaproponowa艂em mu wojskowe kwatery. Zgodzi艂 si臋 bez wahania. Ca艂膮 drog臋 do koszar przebyli艣my w milczeniu. Zastanawia艂em si臋, co si臋 w og贸le sta艂o. Eis nigdy nie by艂 cz艂owiekiem, kt贸ry skrywa swoje emocje.
- No wi臋c? – zacz膮艂em, zamykaj膮c za nami drzwi. Morris wyszed艂 na 艣rodek izby. Sta艂 plecami do mnie, tak 偶e nie widzia艂em jego twarzy. Przez chwile panowa艂o milczenie i zaczyna艂em si臋 zastanawia膰, czy zn贸w nie przysz艂o mu do g艂owy, by czym艣 si臋 wym贸wi膰. On jednak odwr贸ci艂 si臋 i podszed艂 do biurka. Usiad艂 na blacie i zacz膮艂 bezwiednie przegl膮da膰 niewype艂nione jeszcze raporty.
- Moja 偶ona… - rzek艂 cicho, nie odrywaj膮c wzroku od dokument贸w.
Nie za bardzo lubi艂em jego 偶on臋. Wed艂ug mnie by艂a niesprawiedliwa w stosunku do Eisa. Widzia艂a w nim przewa偶nie jego wady, kt贸rych nie omieszka艂a mu wypomnie膰. Cho膰 zawsze stara艂a si臋 by膰 mi艂a, to zawsze wydawa艂o mi si臋, 偶e ukrywa sw贸j prawdziwy charakter. Z drugiej jednak strony Morris potrafi艂 dostrzec w niej te wszystkie dobre cechy, kt贸rych nikt inny zobaczy膰 nie m贸g艂. Nie m贸wi臋, 偶e nie by艂o w ich ma艂偶e艅stwie dobrych chwil. Na pewno by艂y.
- Co艣 jej si臋 sta艂o?
- Nie, nie. Wr臋cz przeciwnie. – Eis Morris za艣mia艂 si臋 gorzko. – Ona potrafi by膰 okrutna, wiesz? Tym razem jednak to moja wina. Moja. – doda艂, kr臋c膮c g艂ow膮. – Nie wiem, jak to si臋 sta艂o! Nie wiem, jak sam mog艂em tego nie zauwa偶y膰. – z ka偶dym jego s艂owem coraz bardziej nie wiedzia艂em, o co mo偶e mu chodzi膰. Zapatrzy艂em si臋 w niego, czekaj膮c, kiedy mnie w ko艅cu o艣wieci i powie wprost, co takiego zrobi艂.
- Wiesz, to by艂o… jest… tak bardzo subtelne, 偶e sam tego nie zauwa偶y艂em! Jak mog艂em! Ona… ona… Mai powiedzia艂a mi, 偶e to ju偶 koniec! M贸wi艂a mi, 偶e od dawna chcia艂a ode mnie odej艣膰, przekre艣li膰 te pi臋膰 lat ma艂偶e艅stwa! Ja wiem, 偶e mo偶e to kr贸tko, ale uk艂ada艂o nam si臋! 艢lub… Przecie偶 nie tak mia艂o by膰! My艣la艂em, 偶e j膮 kocham! Naprawd臋! Nie widzia艂em nigdy innych kobiet poza ni膮! Przysi臋gam!
- Wiem.
- Tak… - Eis Morris przytakn膮艂, ale na mnie nie patrza艂.
- Ona… ona powiedzia艂a mi prawd臋. Nie chcia艂em jej s艂ysze膰. My艣la艂em, 偶e je艣li b臋d臋 milcza艂, to wszystko minie, wiesz Rainamar? Zniknie! Chcia艂em, 偶eby znikn臋艂o.
- Nie rozumiem.
- Nie chcia艂em z ni膮 rozmawia膰. Mai w ko艅cu nie wytrzyma艂a. Zapyta艂a mnie, czy jest kto艣 inny. – rzek艂 w ko艅cu jasnow艂osy kapitan.
Przyznam, 偶e to mnie zupe艂nie zdziwi艂o. Nigdy bym si臋 nie spodziewa艂, 偶e Mai dojdzie do takich wniosk贸w. Dobrze wiedzia艂a, 偶e Eis j膮 uwielbia艂. Nie mog艂o by膰 nikogo innego.
- Kto艣 inny? – dopytywa艂em si臋.
Eis przytakn膮艂 bez s艂owa.
- To niemo偶liwe! Mai wiedzia艂a, 偶e by艂e艣 jej oddany. Zawsze. Ka偶dy mo偶e to potwierdzi膰! – powiedzia艂em bardzo pewnie. Morris za艣mia艂 si臋 tylko.
- Zapyta艂a mnie, czy jest kto艣 inny a ja odpowiedzia艂em, 偶e tak.
Dobrze, 偶e nie widzia艂em swojej miny, bo musia艂em w tym momencie wygl膮da膰 jak idiota. Jednak s艂owa Eisa Morrisa wydawa艂y mi si臋 kompletnie bezsensowne. Przecie偶 nie widzia艂em go nigdy z 偶adn膮 inn膮 kobiet膮, pr贸cz w艂asnej 偶ony.
- Dlaczego jej sk艂ama艂e艣?
- Powiedzia艂em prawd臋. – odrzek艂, spogl膮daj膮c na mnie przez kr贸tk膮 chwil臋. Jego szaroniebieskie oczy zachmurzy艂y si臋 jak niebo przed burz膮.
Opar艂em si臋 o 艣cian臋, nic nie m贸wi膮c. Ju偶 zupe艂nie nie wiedzia艂em, co mam na to powiedzie膰. Mai musia艂a mie膰 podstawy, by s膮dzi膰, 偶e w 偶yciu Eisa pojawi艂 si臋 kto艣 jeszcze. Nie by艂a nigdy sk艂onna do rzucania fa艂szywych oskar偶e艅. By艂a na to zbyt pewna siebie.
- Masz z kim艣 romans? – zapyta艂em w ko艅cu, nie mog膮c znie艣膰 przygniataj膮cej ciszy. On pokr臋ci艂 przecz膮co g艂ow膮. – Wi臋c w czym problem? – zdziwi艂em si臋.
- Mai zapyta艂a mnie, czy… - Eis zawaha艂 si臋, zaciskaj膮c oczy. – Zapyta艂a mnie, czy co艣 czuj臋 do…
- Co jej odpowiedzia艂e艣?
- Prawd臋.
- Prawd臋?
- Powiedzia艂em jej, 偶e go kocham.
- Jego? – tego si臋 naprawd臋 nie spodziewa艂em. – To m臋偶czyzna?
- Chyba nie kobieta w przebraniu faceta. – rzuci艂 ze z艂o艣ci膮, kt贸rej si臋 po nim nie spodziewa艂em.
- Bez urazy, m贸j drogi, ale nie mo偶esz dziwi膰 si臋 reakcji Mai. – powiedzia艂em mu.
- Jestem tego 艣wiadomy. – wycedzi艂 przez z臋by.
- Czy on wie?
Eis spojrza艂 na mnie, jakby nie zrozumia艂 pytania.
- Ten facet. Czy on wie?
Kapitan Morris westchn膮艂 ci臋偶ko i pokr臋ci艂 g艂ow膮.
- Nie s膮dz臋. – odrzek艂, powracaj膮c do przegl膮dania dokument贸w, zajmuj膮cych biurko.
- Rozwa偶a艂e艣 mo偶e, czy chcesz mu o tym powiedzie膰? – zapyta艂em ostro偶nie, cho膰 wiem, 偶e to by艂o nie najlepsze posuni臋cie.
- Nigdy w 偶yciu. – nie zastanawia艂 si臋 nad swoj膮 odpowiedzi膮.
- Dlaczego?
- Nie pytaj mnie o to. Ju偶 wystarczaj膮co namiesza艂em w zwi膮zku moim i Mai. Nie ma sensu psu膰 czego艣 jeszcze. – przyzna艂 z wielk膮 niech臋ci膮.
- Wi臋c on nie jest wolny.
- Och, nie s膮dz臋. Sam jednak widzisz, jak na tym wyszed艂em. Nie potrafi艂em jej sk艂ama膰. Nigdy bym nie m贸g艂. Ona… Ona powiedzia艂a mi wtedy, 偶e czeka艂a na pow贸d, by zako艅czy膰 nasze ma艂偶e艅stwo. Chcia艂a tego.
- A ty?
- Nie wiem. Wcze艣niej, zanim zrozumia艂em, 偶e on… Wtedy my艣la艂em tylko o Mai. By艂o mi z ni膮 dobrze. Mo偶e mia艂a swoje wady, ale kto ich nie ma? Potrafili艣my si臋 dogada膰. Tak by艂o dobrze, bezpiecznie.
- A on?
- O tym nie chc臋 rozmawia膰. Ani z tob膮 albo z kimkolwiek.
- Rozumiem, ale…
- Rainamar, uszanuj moj膮 decyzj臋. Potrafisz to zrobi膰. – przerwa艂 mi stanowczo, tak jak zwyk艂 m贸wi膰 do swoich 偶o艂nierzy.
- Gdyby艣 kiedykolwiek chcia艂 o tym porozmawia膰…
- Nie zechc臋. – Eis nie dawa艂 za wygran膮. Wsta艂 nagle i otrzepa艂 nieistniej膮cy kurz ze swojego p艂aszcza. – Musz臋 ju偶 i艣膰. Nie chcia艂em ci臋 zadr臋cza膰 swoimi problemami.
- Jeste艣my przyjaci贸艂mi, Eis.
- Owszem. – przyzna艂. – Dzi臋kuj臋 ci i przepraszam.
Z tymi s艂owami wyszed艂, a ja zosta艂em sam, w pustej izbie, zastanawiaj膮c si臋, kogo mia艂 na my艣li Eis Morris. Kto jest tym m臋偶czyzn膮? Do cholery. Cho膰bym nawet mia艂 wzi膮膰 pod uwag臋 kogokolwiek, nie wiedzia艂em, kogo… W my艣lach rozwa偶a艂em ka偶dego 偶o艂nierza, kt贸rego bli偶ej zna艂 Eis Morris. Zupe艂na pustka. Podszed艂em do biurka, na kt贸rym jeszcze chwil臋 temu siedzia艂 m贸j przyjaciel i uporz膮dkowa艂em dokumenty wymagaj膮ce wype艂nienia. Sam nie wiedzia艂em, co mam o tym my艣le膰. Wcze艣niej uwa偶a艂em, 偶e lepiej wyszed艂by na tym gdyby rozsta艂 si臋 z Mai. Teraz jednak nie by艂em ju偶 tego pewien. Mo偶e to nie by艂a wielka mi艂o艣膰, ale na pewno oboje stanowili zgodne ma艂偶e艅stwo… C贸偶. Z drugiej strony Eis m贸g艂 po prostu ukrywa膰 przede mn膮 fakt, 偶e wcale nie uk艂ada mu si臋 w tym zwi膮zku.
Zrezygnowany wyszed艂em na zewn膮trz. Nieopodal poide艂 dla koni sta艂 Casca Dermenil, pal膮c w spokoju fajk臋. Wygl膮da艂, jak gdyby 艣wiat przed chwil膮 pad艂 mu do n贸g. Nie dziwi艂o mnie to, bo wygl膮da艂 tak prawie ca艂y czas. Zastanawia艂em si臋 nawet, czy jest co艣, czym on si臋 w og贸le przejmuje.
Casca zobaczy艂 mnie i uni贸s艂 r臋k臋 w ge艣cie powitania. Podszed艂em do niego, rozgl膮daj膮c si臋 przy tym. Na placu by艂o dzi艣 wyj膮tkowo pusto.
- Witam. – rzuci艂 d藕wi臋cznym tonem Casca, zaci膮gaj膮c si臋 dymem.
- Nie by艂o ci臋 na naradzie. – zauwa偶y艂em.
- Nie by艂o. – potwierdzi艂 rado艣nie kapitan, jak gdyby ten fakt nic nie znaczy艂.
Nie wiem, co mnie podkusi艂o, ale postanowi艂em, 偶e zapytam Casc臋 o Eisa. Dermenil zdawa艂 si臋 wiedzie膰 wszystko o wszystkich. Ja i Morris byli艣my przyjaci贸艂mi, wi臋c mia艂em nadziej臋, 偶e nie wzbudzi to podejrze艅 kapitana Dermenila. Niestety, lubi艂 sensacje.
- Widzia艂e艣 si臋 mo偶e z Eisem? – zacz膮艂em niczym obraz perfekcyjnej niewinno艣ci. Casca spojrza艂 na mnie zaintrygowany.
- Widzia艂em. 殴le wygl膮da艂.
- Tak… - zgodzi艂em si臋, obserwuj膮c go uwa偶nie. – Wydaje mi si臋, 偶e ma problem… Jak d艂ugo tu stoisz? Musia艂e艣 widzie膰 go…
- Owszem. – przerwa艂 mi nagle. Zgasi艂 fajk臋 i odrzuci艂 j膮 niedbale na najbli偶sz膮 艂awk臋. – Eis ma problem z 偶on膮. – rzuci艂 niespodziewanie Dermenil. Niech臋tnie mu przytakn膮艂em. Casca u艣miechn膮艂 si臋 szeroko, jak gdyby wygra艂 jak膮艣 wielk膮 sum臋 pieni臋dzy.
- Sk膮d to wiesz?
- Nie musisz by膰 taki tajemniczy, Ashghan. Eis jest te偶 moim bliskim koleg膮. Mo偶e nawet przyjacielem, kto wie. Nie wiem dlaczego, ale wydaje mi si臋, 偶e ka偶dy z mojego otoczenia, kto do艣wiadcza jakiego艣 niepowodzenia idzie z tym do mnie. Morris po prostu przyszed艂 kiedy艣 do mojego domu. Przyjecha艂 na te stare i zniszczone gospodarstwo. By艂em zdziwiony. Bardzo. On jednak wygl膮da艂 jak chodz膮ce nieszcz臋艣cie, Rainamar. Nie wiedzia艂em, co mam zrobi膰. Nie jestem dobry w pocieszaniu ludzi. Sam wiesz. Jestem 偶o艂nierzem. On jednak powiedzia艂, 偶e musi porozmawia膰, wi臋c rozmawiali艣my. Dowiedzia艂em si臋, 偶e Mai chce zako艅czy膰 ich ma艂偶e艅stwo. Szkoda. Nie powiem, 偶ebym nie zdawa艂 sobie sprawy z tego, 偶e Mai i Eis nie s膮 zbyt dopasowani, jednak nie takie cuda si臋 zdarza艂y. Teraz jednak widz臋, 偶e ona nie jest taka g艂upiutka, za jak膮 zawsze j膮 bra艂em. Przejrza艂a go, Ashghan. Eis musia艂 ci powiedzie膰. On nosi serce na d艂oni.
- Tak. Powiedzia艂 mi, 偶e jest kto艣 inny. M臋偶czyzna. – rzuci艂em, ale nagle przestraszy艂em si臋, 偶e powiedzia艂em zbyt wiele. Casca pokiwa艂 g艂ow膮.
- W艂a艣nie. – odpar艂 znacz膮co. – Pyta艂em go kto to. Nie uzyska艂em 偶adnej odpowiedzi. Nie wiem, czy musia艂em… Mo偶e sam odgad艂em… Nie wiem, co si臋 dzieje z tym facetem, ale to przysz艂o nagle, niespodziewanie. Jeszcze niedawno widzia艂em, jak opowiada艂 ci kt贸ry艣 z tych jego s艂ynnych, nie 艣miesznych 偶art贸w. Jasne jest, 偶e rozmawia艂 z Mai i to go doprowadzi艂o do takiego stanu.
- My艣lisz, 偶e jej powiedzia艂?
- Na pewno. Je艣li nie, ona si臋 domy艣li艂a. – rzek艂 Casca Dermenil, bardzo pewny swoich s艂贸w. Zastanowi艂em si臋 chwil臋. Nie mog艂em przecie偶 ot tak sobie pojecha膰 do Mai i wypytywa膰 j膮 o prywatne 偶ycie jej i m臋偶a.
- Zapewni艂em Eisa, 偶e chc臋 mu pom贸c.
- Morris nie chce niczyjej pomocy, Ashghan, a ju偶 na pewno nie twojej.
Jego s艂owa mnie urazi艂y.
- Dlaczego tak m贸wisz?
- Nie wa偶ne. Daj mu troch臋 czasu. Dojdzie do siebie. S艂ysza艂em, 偶e bierzesz wolne?
- Tak, ale co ma jedno z drugim? – zapyta艂em, kompletnie zaskoczony jego s艂owami.
- Zaufaj mi w tym, tak jak ufasz moim strategiom, Ashghan.
Nie podoba艂o mi si臋 to wcale. Oczywiste by艂o, 偶e Casca wiedzia艂 du偶o wi臋cej, ni偶 chcia艂 powiedzie膰. Zastanawia艂o mnie tylko, dlaczego Eis Morris zwr贸ci艂 si臋 o wsparcie do niego, nie do mnie. Przecie偶 doskonale widzia艂, 偶e mo偶e na mnie liczy膰. Zawsze. Musia艂em jednak uszanowa膰 jego wol臋.
- Jak chcesz.
- Ashghan, nie bierz tego do siebie. Dobry z ciebie ch艂opak, dlatego ci to wszystko m贸wi臋. Pozw贸l Eisowi na uporz膮dkowanie wszystkiego. 呕ycie jest takie, a nie inne. On b臋dzie to musia艂 kiedy艣 zrozumie膰 i si臋 dostosowa膰, jak ka偶dy. Prosz臋 ci臋, nie wypytuj go o nic wi臋cej. Je艣li b臋dzie chcia艂 z tob膮 rozmawia膰, w porz膮dku. Je艣li nie, te偶 dobrze. Zaufaj mi.
- B臋d臋 musia艂.
- No, dobry ch艂opak! – u艣miechn膮艂 si臋 szeroko Casca Dermenil. – Teraz mi opowiedz, co si臋 wydarzy艂o na naradzie z tym szlachcicem… Sigurdem? Niestety, a mo偶e na szcz臋艣cie musia艂em uda膰 si臋 do domu i pom贸c 偶onie przy dziecku. Zachorowa艂o, wi臋c trzeba ci膮gle przy nim siedzie膰. – wyja艣ni艂 Casca.
- To zrozumia艂e. – odpar艂em ze wsp贸艂czuciem.
- Teraz jednak mog臋 si臋 po艣wi臋ci膰 s艂u偶bie krajowi! – zapowiedzia艂 z piepoj臋t膮 rado艣ci膮 kapitan Dermenil. Zastanawia艂o mnie, jak jego spokojna i 艂agodna 偶ona z nim wytrzymuje. Mo偶e w艂a艣nie jej spok贸j pozwala na znoszenie egzaltacji Casci? Nie by艂o to chyba problemem, gdy偶 oboje doczekali si臋 jak na razie pi膮tki dzieci. Dodam, 偶e wszystkie one by艂y rozwrzeszczane i uradowane z niewiadomych powod贸w, niczym ich ojciec. Weso艂a rodzina.
Nie trac膮c zb臋dnego czasu, zabra艂em si臋 za wyja艣nianie Casce zawi艂o艣ci politycznych wywod贸w Reinholda Sigurda i plan贸w na przysz艂o艣膰 genera艂a Nadara. Dermenil stwierdzi艂 oczywi艣cie, 偶e podejrzewa艂, i偶 stary genera艂 mo偶e zechcie膰 usun膮膰 si臋 w cie艅. Ba, Nadar sam mi o tym wspomina艂, jednak szybko zapomnia艂em o jego s艂owach, bior膮c je za wytw贸r jego sentymentalnego nastroju. Na koniec jeszcze wymieni艂em osob臋 genera艂a Travernona, kt贸rego to Dermenil bardzo chwali艂. C贸偶, przynajmniej w tej kwestii wszyscy zdaj膮 si臋 ze sob膮 zgadza膰. Po偶egnali艣my si臋 nied艂ugo potem. Uda艂em si臋 do domu, gdy偶 musia艂em przygotowa膰 si臋 do wyprawy Leitha.

***


Wieczorem by艂em ju偶 w domu, jednak s艂owa Eisa wci膮偶 zajmowa艂y moje my艣li. Zastanawia艂em si臋 ci膮gle kim by艂 ten facet? Czy go znam. Oczywi艣cie odpowiedzi na te pytania nieby艂o.
Wilk zrobi艂 rundk臋 wok贸艂 domu i przybieg艂 do mnie, szczekaj膮c i popiskuj膮c weso艂o. By艂 ju偶 ca艂kiem spory i bardzo skory do zabawy. Zastanawia艂em si臋, dlaczego Casius nie nada艂 mu imienia. W ko艅cu bywa艂 bardzo tw贸rczy, zw艂aszcza bior膮c pod uwag臋 Czerwonego Demona.
- Kiedy ty w ko艅cu zaczniesz polowa膰, kolego? – zapyta艂em wilka, g艂aszcz膮c go po srebrno-szarym futrze. Zamacha艂 rado艣nie ogonem i zacz膮艂 podskakiwa膰.
- Rainamar, daj mu czas. Jest jeszcze m艂ody. – us艂ysza艂em nagle Casiusa. Zszed艂 ze schod贸w rozgl膮daj膮c si臋 wok贸艂. Na dworze by艂o jeszcze jasno, cho膰 zbli偶a艂a si臋 chyba dziewi膮ta wieczorem. – Co da艂o spotkanie z tymi osobisto艣ciami ze stolicy? – zapyta艂.
- Sam nie wiem. – odpar艂em zgodnie z prawd膮. – Genera艂 b臋dzie prawdopodobnie mia艂 wsparcie w osobie Shea Travernona. Nie wiem, czy go znasz?
- S艂ysza艂em co艣 nie co艣. Niemi艂y typ.
- To genera艂. Nie ma by膰 mi艂y, tylko dobrze s艂u偶y膰 krajowi. – stwierdzi艂em pewnie. Casius skrzywi艂 si臋 okropnie, s艂ysz膮c te s艂owa.
- Kiedy tak m贸wisz, wydaje mi si臋, 偶e opisujesz sam siebie. – powiedzia艂.
- Mo偶e. Nadar zapewne chce wys艂a膰 swoj膮 delegacj臋 do Travernona. Wiesz, gdzie on przesiaduje?
- Na po艂udniu. Tak my艣l臋.
- Zgadza si臋. W Tale Terisis. – stwierdzi艂em, 偶e jego wiedza wymaga u艣ci艣lenia. To po艂udniowe miasto le偶a艂o cholernie daleko st膮d. Niepor贸wnanie dalej ni偶 stolica kraju. Prawd臋 m贸wi膮c, nie mia艂em zamiaru si臋 tam udawa膰, ani teraz, ani w 偶adnym innym terminie. Chyba, 偶e Casius 艂askawie zechcia艂by pojecha膰 ze mn膮.
- Nie m贸w, 偶e on chce ciebie tam wys艂a膰!
- Nie wiem dok艂adnie. Podejrzewam wszystko. – odrzek艂em.
- Spryciarz. –rzuci艂 Casius. Zastanawia艂em si臋, czy m贸wi o generale, czy o mnie. Spojrza艂 na mnie i u艣miechn膮艂 si臋 lekko. – Wyobra偶asz to sobie czasem? Wielk膮 karier臋 w armii? – zapyta艂 niespodziewanie.
Zastanowi艂em si臋 chwil臋 nad jego s艂owami. Sk艂ama艂bym, gdybym powiedzia艂, 偶e nigdy o tym nie my艣la艂em. Zawsze wydawa艂o mi si臋, 偶e to mi wychodzi. Ta cholerna armia. Chcia艂em awansu i cieszy艂em si臋 z niego. Podoba mi si臋, 偶e mam ludzi, kt贸rzy mnie s艂uchaj膮, 偶e mam zast臋pc臋, kt贸rym mog臋 si臋 wys艂u偶y膰 w razie gdybym mia艂 tylko tak膮 ochot臋. Tak. Zastanawia艂em si臋, co b臋dzie dalej.
- Tak. – odpowiedzia艂em g艂o艣no.
- I co o tym my艣la艂e艣? Chcia艂by艣 tego?
- Tak. – nie widzia艂em powod贸w, dla kt贸rych mia艂bym mu k艂ama膰.
- C贸偶. B臋d臋 musia艂 wygl膮da膰 bardziej elegancko. Nie wiem, czy teraz to mo偶liwe. – stwierdzi艂, wskazuj膮c na swoje blizny. – Mimo wszystko na pewno da si臋 co艣 zrobi膰. Zw艂aszcza, 偶e regentka Aireaila wyda艂a dokument, kt贸ry zawiera… cytuj臋 „oficjalne anulowanie dekretu zabraniaj膮cego zawierania mieszanych ma艂偶e艅stw”. Koniec cytatu.
W pierwszej chwili nie wiedzia艂em, o co mo偶e mu chodzi膰.
- W ko艅cu nie mog臋 przynie艣膰 wstydu twojemu nazwisku. Swojemu te偶 nie, ale i tak chyba jest ju偶 za p贸藕no, zwarzywszy na mojego ojca. Pami臋tasz, dobrze to brzmia艂o. Casius Fhearghail Ashghan. Zupe艂nie jak wa偶na osobisto艣膰.
- Bardzo dobrze. – odpar艂em. Zdawa艂o mi si臋, 偶e powt贸rzy艂em swoje w艂asne s艂owa. Casius u艣miechn膮艂 si臋, lecz zaraz jednak jego twarz przybra艂a powa偶ny wyraz.
- Da艂e艣 mi obr膮czk臋. – powiedzia艂, unosz膮c lew膮 r臋k臋. – Na pewno to nie by艂 pusty gest. Zastanawia艂e艣 si臋 nad tym, prawda?
- Przecie偶 wiesz, 偶e tak.
- Chcia艂by艣 by膰 ze mn膮 oficjalnie? Na mocy prawa?
- Tak. Po co te pytania?
Spojrza艂 na mnie nieco ura偶ony. Wydawa艂o mi si臋, 偶e robi to po to, by pozby膰 si臋 w膮tpliwo艣ci. On sam potrzebowa艂 zapewnie艅. Obj膮艂em go i poca艂owa艂em w policzek.
- Nie wiem. – odpar艂, wtulaj膮c si臋 we mnie jeszcze mocniej. – Nie wiem.
- W takim razie, kochany, co powiesz na to – Rainamar Fhearghail Ashghan, kapitan Wschodnich Gmin Imperium.
- Zlituj si臋, Rhain. Kapitan Imperium z nazwiskiem sadalskiego buntownika? – za艣mia艂 si臋, spogl膮daj膮c mi w oczy.
- Od dziecka wiem, 偶e najbardziej wybuchowe po艂膮czenia s膮 najlepsze. Sp贸jrz tylko na moich rodzic贸w.
- Tak. Masz racj臋. – zgodzi艂 si臋.
Tym razem to ja si臋 u艣miechn膮艂em.

***

Casius
Leith siedzia艂 w fotelu i w skupieniu, kt贸re nie by艂o u niego czym艣 naturalnym, przegl膮da艂 traktaty my艣liwskie Deshanella. Gdy tylko weszli艣my do 艣rodka, spojrza艂 na nas z uwag膮.
- Okropny styl ma ten facet! – rzek艂, krzywi膮c si臋, jak gdyby zjad艂 co艣, co mu w og贸le nie smakowa艂o.
- M贸wi艂em! – powiedzia艂 Rainamar, rzucaj膮c mi kr贸tkie spojrzenie. Wzruszy艂em tylko ramionami, nie widz膮c sensu, by si臋 usprawiedliwia膰 przed przywiezieniem tych偶e traktat贸w do domu. W ko艅cu by艂y tylko przykrywk膮.
- Oczywi艣cie nie uwa偶am siebie za znawc臋 literatury! – doda艂 zaraz Leith.
- To ju偶 wiem. – mrukn膮艂 pod nosem m贸j narzeczony. Daire us艂ysza艂 t膮 uwag臋, ale u艣miechn膮艂 si臋 tylko.
- Kapitanie? – zacz膮艂 i wsta艂 z miejsca. – Czy偶by wszystkie sprawy w mie艣cie by艂y ju偶 za艂atwione? – zapyta艂 z wielk膮 ostro偶no艣ci膮.
- Owszem.
- Hm… Jestem ju偶 spakowany. W艂a艣ciwie od dawna do szcz臋艣cia potrzebna mi tylko moja stara i zniszczona torba podr贸偶na.
- Powiadomi艂em Lili臋 i Nolana. Mo偶emy wyrusza膰 ju偶 jutro rano. – przerwa艂 jego rozwa偶ania p贸艂ork, krzy偶uj膮c r臋ce przed sob膮.
- Cudownie! – ucieszy艂 si臋 Leith. – Tak te偶 my艣la艂em!
- Nie rozumiem sk膮d w tobie tyle rado艣ci, Daire. Wpakowa艂e艣 si臋 w niez艂e bagno. Wiem to, nie musisz nic m贸wi膰. Zdaj臋 sobie spraw臋, 偶e wiele rzeczy ukrywasz. Lepiej by艂oby dla ciebie i dla nas, gdyby艣 raczy艂 wyjawi膰 nam prawd臋, zanim b臋dzie za p贸藕no. Wiem te偶, 偶e ci臋偶ko z ciebie cokolwiek wyci膮gn膮膰, kiedy nie chcesz gada膰. Dam ci jednak rad臋. Nie chc臋, bym musia艂 kiedykolwiek powtarza膰 moje s艂owa. Mam nadziej臋, 偶e nikt nie b臋dzie 偶a艂owa艂 tej… „wycieczki”. – powiedzia艂 Rainamar. Leith wytrzeszczy艂 na niego swoje jasnoniebieskie oczy.
- Dowiesz si臋 o wszystkim pierwszy. – odpar艂 przybieraj膮c powa偶n膮 min臋. – Nied艂ugo.
- Mam nadziej臋. – uci膮艂 kr贸tko p贸艂ork i uda艂 si臋 do naszego pokoju. Za nim pod膮偶y艂 srebrno-szary wilczek.
- Ma dzi艣 z艂y dzie艅? – zapyta艂 Leith, odprowadziwszy go wzrokiem.
- Nie s膮dz臋. – odpar艂em. Dotychczas tylko si臋 przys艂uchiwa艂em ich wsp贸lnej wymianie zda艅. – On wyrazi艂 tylko obawy nas wszystkich, Leith. Nie wiem, czy to, 偶e si臋 godzimy na to jest oznak膮 zaufania do ciebie, czy naszej g艂upoty. – doda艂em.
Czarownik pokr臋ci艂 energicznie g艂ow膮.
- Prosz臋 was tylko o pomoc. – powiedzia艂. – Musz臋 powiedzie膰 Cahanowi. Nie b臋dzie mnie pewnie do rana. – doda艂 i wyszed艂 z domu.