Barowe opowieści 4
Dodane przez Aquarius dnia Marca 21 2013 17:58:05


Rozdział trzeci – Trans, transik


- Co taka piękna kobieta robi w miejscu takim, jak to? – spytałem podając zamówionego drinka.
Popatrzyła na mnie spod długich czarnych rzęs i uśmiechnęła się lekko. Była naprawdę ładna. Twarz pociągła, symetryczna, piękne, zielone oczy okolone długimi i gęstymi rzęsami, długie blond włosy spływały jej częściowo na plecy, a częściowo na piersi, które też były całkiem przyjemne dla oka.
- Dziękuję za komplement, szkoda tylko, że nieszczery.
- Ależ dlaczego? Mówiłem najzupełniej szczerze.
- W pana szczerość nie wątpię. – Uśmiechnęła się lekko. – To komplement jest nieszczery.
No to już jej kompletnie nie rozumiem, zwykle kobiety są łase pochwał, nawet jak na to nie zasługują, a ta w pełni zasługiwała, uwierzcie mi.
Kiedy pierwszy raz o niej usłyszałem, nie chciałem wierzyć, myślałem, że Wojtek zmyśla. Bo to by oznaczało pierwszą kobietę w naszym barze. Oczywiście nie liczę Kaśki, ani tych nielicznych kobiet, które wpadały tu odebrać swoich pijanych mężów, braci, itp., itd. Zmianę w Niebie miał wtedy akurat Wojtek. Gdyby to był Sylwek, to bym pomyślał, że zmyśla, bo on ma tendencje do zmyślania i nawet jak się go przyłapie na kłamstwie, on wciąż się zapiera, że to szczera prawda. Ale nie, to był Wojtek, a on trzeźwo patrzy na świat i raczej nigdy nie koloryzuje. No chyba, że jest zakochany, to wtedy patrzy na świat przez różowe okulary, ale tak to ma chyba każdy zakochany. W każdym razie opowiadał mi, że kiedy ona weszła, to miał wrażenie jakby znalazł się w innym świecie, jakby wraz z jej pojawienie się zmienił się cały świat, taka była zjawiskowa. Na podstawie tego opisu stwierdziłem, że się chyba biedak zakochał. Aż byłem ciekaw tego jego „cuda” w kobiecym wydaniu. Tak bardzo, że któregoś razu przyszedłem do baru, gdy akurat miałem wolne, licząc na to, że ją spotkam. Niestety nie udało mi się, mimo iż robiłem kilka podchodów. Zresztą Wojtek też już jej więcej nie widział i aż był tym faktem rozczarowany. Stanowczo, wpadła mu babka w oko.
Aż w końcu nadszedł ten dzień, kiedy ją spotkałem. I muszę z czystym sumieniem przyznać, że Wojtek ani grama nie skłamał, mówiąc, że czuł się jakby był w innym świecie. Stanęła w wejściu na krótką chwilę i rozejrzała się w koło, po czym podeszła powoli do baru. Ubrana była w dopasowany kostium koloru zielonego sięgający trochę powyżej kolan, które były idealne, jak zresztą całe jej nogi, może nie sięgające aż do nieba, ale magnetycznie przyciągające wzrok. Do tego kremowy golf, buty na niewielkim obcasie i mała torebeczka, dopasowana kolorystycznie do ubioru. Szła lekko, niczym nimfa, nie kręcąc przesadnie biodrami, jak to miała w zwyczaju Lola. Usiadła z gracją i powoli przy barze i zamówiła „Anielski pocałunek”. Aż mnie świerzbiło żeby zapytać czy przypadkiem nie pomyliła baru, ale nie chciałem być niegrzeczny i odstraszać potencjalnego klienta, więc zapytałem okrężną drogą. Odpowiedź już w sumie znacie.
Nic z tego nie rozumiałem, a nie chciałem się dopytywać, żeby nie wyjść na chama i głupka, który nic nie rozumie. Zostawiłem ją więc w spokoju, czekając aż sama się ewentualnie odezwie. Aż żałowałem, że nie ma jeszcze Marka, on świetnie rozgryzał ludzi. Tak jak w przypadku Pana Męża aż się prosiło, by go nazwać tak a nie inaczej, tak tutaj miałem problem. Ta kobieta była dla mnie zagadką. I tak też na początku na nią mówiłem, „Zagadka”.
- Naprawdę pan myśli, że jestem ładna? – zapytała po chwili milczenia. Trochę mi zajęło zanim zrozumiałem, że to pytanie jest skierowanie do mnie, a nie do siedzącego obok niej faceta.
- Oczywiście, dlaczego miałbym uważać inaczej?
- A jeśli to wszystko to tylko złudzenie? Jeśli tak naprawdę mnie nie ma?
- A jaka jest wtedy prawda? Jeśli nie ma pani, to kto jest?
Nie odpowiedziała, tylko uśmiechnęła się jakoś tak niepewnie i wróciła do swojego drinka. Przez resztę swojej obecności w barze nie odezwała się ani słowem, ani do mnie, ani do nikogo innego. Chociaż zaczepiało ja paru facetów, ona milczała, ignorując ich zupełnie. Kiedy wyszła, zostawiła po sobie mgiełkę przyjemnego, lecz ulotnego zapachu. Kojarzył mi się z morzem.
Pojawiła się znowu kilka dni później, znowu wzbudzając zainteresowanie wśród wszystkich obecnych w lokalu. Tak jak przedtem usiadła przy barze i zamówiła „Anielski pocałunek”. I znowu zadała to swoje pytanie:
- Naprawdę myśli pan, że jestem ładna?
- Oczywiście – odparłem podając drinka.
Szczerze mówiąc zdziwiła mnie tym pytaniem. Tak jakby nie wierzyła w siebie.
- Więc może… - zaczęła niepewnie i delikatnie pogładziła palcem moją rękę zanim jeszcze zdążyłem zabrać ją z kieliszka. Zauważyłem, że ręce miała zadbane, a paznokcie pomalowane na niezbyt jaskrawy, czerwony kolor. Widać od razu było, że dbała o siebie.
- Seks? Randka? – walnąłem prosto z mostu. – Bardzo mi przykro, ale to raczej niemożliwe.
- Och, szkoda – bąknęła wyraźnie zawiedziona i skupiła się na swoim drinku.
W tym momencie siedzący przy barze Marek dał mi znać, że muszę mu napełnić szklaneczkę.
- Co on od ciebie chciał? – zapytał.
- Kto? – zdziwiłem się.
- No on. – Kiwnął głową w stronę Zagadki.
- Ona – poprawiłem odruchowo. – Poderwać mnie.
- Zgodziłeś się?
- No co ty, może i jest ładna, ale ja nie umawiam się z klientami.
- Ładny – tym razem to Marek mnie poprawił. – Nie widzisz, że to facet?
- Że co??? – Ż wrażenia aż upuściłem butelkę z tonikiem. Całe szczęście, ze była plastikowa i zdążyłem ją zakręcić. – Nie żartuj sobie ze mnie, dobra? Przecież widzę, że to babka.
- A ja ci mówię, że to facet, najzwyklejszy w świecie trans.
- Trans?
- Transseksualista.
- Aaa. Ale i tak ci nie wierzę, za ładna na faceta.
- To się zapytaj – prychnął Marek.
- Chyba cię pogrzało – mruknąłem i wróciłem do pracy.
Jednak słowa Marka nie dawały mi spokoju, więc uważnie obserwowałem Zagadkę. I ile bym nie patrzył, to widziałem kobietę, a nie faceta. Chyba jednak Marek się pomylił, chociaż on nigdy jeszcze się nie mylił. Czyżby to był pierwszy raz, kiedy źle kogoś ocenił? Aż mi się nie chciało wierzyć, przecież on był dobry w te klocki. Tak mnie to męczyło, że w końcu nie wytrzymałem i zapytałem o to Zagadkę.
- Przepraszam, że tak bez pośrednio o to pytam, ale mój przyjaciel – skinąłem głową w kierunku Marka – twierdzi, że jest pani mężczyzną.
Cholera, trochę głupio to zabrzmiało, no ale jak inaczej miałem spytać? Najwyżej się Zagadka obrazi na mnie.
Nie obraziła się. Spojrzała uważnie na Marka, a potem przeniosła wzrok na mnie i zapytała:
- Nie zauważył pan tego? Myślałam, że to dlatego nie chce się pan ze mną umówić.
- Ależ skąd. Jest… - cholera jak mam mówić? Pani? Pan? - …eś naprawdę piękna kobietą. – Chyba najbezpieczniej będzie przejść na „ty”. – A nie zgodziłem się, bo nie umawiam się z klientami.
- Och. Rozumiem. Czyli to jednak nie moja wina. Więc gdybym przestała tu przychodzić umówił byś się ze mną?
- Z kim?
- No, ze mną – odparła zdziwiona Zagadka.
- Z prawdziwym tobą czy podrabianą tobą?
W końcu chyba zrozumiał, bo nic nie powiedział. Zapłacił za drinka i wyszedł bez pożegnania. Chyba się obraził, ale trudno, musiałem to powiedzieć. Nie to żebym miał coś przeciwko transseksualistom, ale strasznie byłem ciekaw jak naprawdę wygląda. Zmieniłem mu wtedy ksywkę na ‘Transik”. Szczerze mówiąc chciałbym go jeszcze kiedyś spotkać. To był pierwszy transseksualista jakiego znałem i byłem ciekaw dlaczego właśnie taki jest, co się pod tym kryje. Ogólnie rozumiem o co w tym wszystkim chodzi, ale byłem ciekaw co jest tego przyczyną akurat u niego i dlaczego do nas przychodził. Ale wychodzi na to, że chyba jednak się nie dowiem.
- Przez ciebie go wystraszyłem – mruknąłem do Marka. – Po cholerę żeś mi to powiedział? Tak przynajmniej bym żył w nieświadomości i mógł cieszyć oko jej piękną twarzą.
- I to by ci wystarczyło?
Cholera, znowu mnie przejrzał. Chyba jednak powinienem przestać się z nim zadawać.
Już prawie o wszystkim zapomniałem, kiedy Transik znowu u nas się pojawił. Usiadł przy barze i zamówił „Anielski pocałunek”.
- A teraz byś się ze mną umówił? – zapytał kiedy podawałem mu drinka, a w jego oczach widać było nadzieję.
W pierwszej chwili nie załapałem o co mu chodzi, dopiero kiedy mu się uważniej przyjrzałem, ze zdumieniem stwierdziłem, że to mój Transik, tylko w swojej męskiej wersji, bez makijażu, włosy związane w kitkę, paznokcie opiłowane i bez koloru i co najważniejsze, w męskich ciuchach. Przechyliłem się przez bar i uważnie go sobie obejrzałem. Wprawdzie w kobiecej wersji wyglądał o wiele bardziej zjawiskowo, ale prawdziwy on było o wiele bardziej interesujący.
- Hmm – zamruczałem – czemu nie. Wyglądasz całkiem interesująco…
- Naprawdę? – zdumiał się. – Myślałem, że podobam ci się jako kobieta.
- Bo podobasz, ale wtedy nie jesteś prawdziwy.
- A jeśli ja wolę tamta wersję?
- Twoje prawo, ale wtedy musisz sobie znaleźć kogoś innego na randkę.
Widziałem jak wyraźnie posmutniał. Chyba jednak wolał być kobietą, bo szybko wypił drinka i wyszedł bez pożegnania.
- Nie rozumiem go – westchnąłem do Marka.
- A co tu jest do rozumienia? Jak każdy transseksualista nie akceptuje własnej płci, a ty chcesz go naprawiać jak niektórzy pseudopsychiatrzy
- Wcale nie próbuję – burknąłem zły. – Po prostu chciałbym go zrozumieć.
- To dlatego go zmuszasz, żeby zachowywał się wbrew sobie?
- Wcale go nie zmuszam. Poza tym dlaczego on uparł się akurat na mnie? Tylu ludzi żyje na świece, w naszym mieście, a on akurat chce się ze mną umówić. Dlaczego?
- A dlaczego ludzie się umawiają? Może po prostu wpadłeś mu w oko?
- Taa, akurat – mruknąłem.
Niestety na dalszą dyskusję z Markiem nie miałem czasu, klienci mnie całkowicie zajęli. Kiedy już się trochę uspokoiło, było tak późno, że Marka już dawno nie było. Właściwie to już był czas by zamykać lokal. Wyprosiliśmy więc ostatnich maruderów i wzięliśmy się za sprzątanie. A mnie cały czas po głowie łaziła jedna myśl: dlaczego ja właściwie tak naciskałem na Transika żeby znowu był facetem? Nie potrafiłem odpowiedzieć na to pytanie. Może jednak podświadomie nie toleruję transseksualistów? Czy może to fakt, że facet przebiera się w damskie ciuchy? Ale to by oznaczało, że Lola też powinien budzić we mnie takie samo odczucia, a on jedynie bawił mnie tymi swoimi przebierankami. Tym razem to nie rozumiałem samego siebie.
Transik przyszedł parę dni później. W swojej męskiej wersji. Usiadł przy barze z jakaś taką dziwnie zdeterminowaną miną, nawet nie zamówił swojego ulubionego drinka.
- Zgoda – powiedział.
- Słucham? – zdziwiłem się.
- Jeśli umówisz się ze mną tylko wtedy gdy będę facetem, to zgoda.
Zdumiałem się.
- Dlaczego tak bardzo chcesz się poświęcić dla kogoś kogo nie znasz? Nic o mnie nie wiesz.
- Podobasz mi się.
No tak, jakby te słowa były uniwersalną odpowiedzią na wszystkie dręczące ludzkość pytania.
- Nie.
- Nie zaprzeczaj, dobrze wiem co mówię. Podobasz mi się i chcę żebyś się ze mną umówił. Jeśli to oznacza, że mam być facetem to się zgadzam.
- Nie wątpię w to, że uważasz, ze ci się podobam, ale nie o to mi chodzi.
- A o co?
- Nie chcę żebyś się zmuszał do czegokolwiek. Skoro lepiej czujesz się jako kobieta, to bądź kobietą. Nie powinienem na ciebie naciskać. Przepraszam.
Popatrzył na mnie nieodgadnionym wzrokiem.
- Znaczy, umówisz się ze mną jako kobietą? – Upewniał się.
- Umówię się, ale nie licz na seks na pierwszej randce. Do tego to ja muszę cię lepiej poznać.
Wtedy po raz pierwszy się uśmiechnął, tak szczerze, od serca. A ja zakochałem się w tym uśmiechu.
Umówiliśmy się na sobotę, miałem wtedy akurat wolne. Jako miejsce spotkania wyznaczyliśmy ulicę przed wejściem do baru, tak w sumie było najprościej. Miałem niewielkie spóźnienie, bo autobus utknął w korku. Bałem się, że może Transik nie będzie chciał zbyt długo czekać, a niestety nie miałem do niego kontaktu, żeby wyjaśnić moje spóźnienie. Nie chciałem żeby pomyślał, że go celowo wystawiłem do wiatru. Kiedy w końcu udało mi się wysiąść z autobusu, prawie biegłem. Widziałem go już z daleka, chodził tam i z powrotem odganiając co jakiś czas namolnych natrętów którzy chcieli go poderwać. Właściwie „ją”, bo oczywiście był w swojej kobiecej wersji. Szczerze mówiąc ulżyło mi na ten widok. Szybko do niego podszedłem i odgoniłem jakiegoś chamskiego upierdliwca.
- Wybacz – wysapałem – ale autobus stał w korku.
Kiedy mnie zobaczył wyraźnie się ucieszył, chociaż widać też było że jest zdenerwowany.
Na początku nie mogliśmy się zdecydować co będziemy robić. Stanęło na tym, że poszliśmy na spacer po parku, zahaczyliśmy też o jakąś restaurację, gdzie zjedliśmy lody, a na koniec poszliśmy do kina na jakiś film sensacyjny. Przez cały ten czas, który spędziliśmy razem, goniły nas, a właściwie jego, męskie spojrzenia, a czasami nawet gwizdy. On udawał, że tego nie widzi ani nie słyszy, ale z jego twarzy widać było, że sprawiają mu one przyjemność. Dowiedziałem się wtedy o nim sporo rzeczy. Że pracuje jako model, ale jest w tym początkujący, więc nie zarabia jeszcze zbyt wiele, że odkłada pieniądze na operację zmiany płci, że rodzina się go wyrzekła, kiedy się dowiedziała o jego kobiecej wersji, że tak naprawdę to nie ma żadnych przyjaciół i że naprawdę mu się podobam. I chociaż w dalszym ciągu nie mogłem zrozumieć dlaczego woli być kobietą, to jednak uważałem ten dzień za mile spędzony. Na tyle, że umówiliśmy się na następny raz.
Umawialiśmy się tak jeszcze parę razy, ale nigdy nie wyszliśmy dalej niż trzymanie się za ręce. Aż do tego pamiętnego dnia. Wychodziliśmy właśnie z kina, szarzało już i stwierdziliśmy, że jak na jeden dzień, wystarczy nam. Transik skoczył jeszcze tylko do toalety. Czekając na niego, obserwowałem ludzi, to się chyba stał mój barmański nawyk. W pewnym momencie zobaczyłem dwóch gejów w wieku gimnazjalnym. Skąd wiedziałem, że to geje? Proste, trzymali się za ręce i wyjadali resztki popcornu z jednego opakowania, śmiejąc się przy tym. I przez cały czas byli blisko siebie, jak to zakochani. Ludzie w sumie nie zwracali na nich uwagi, spiesząc się za swoimi sprawami. Z wyjątkiem tego podpitego gościa. Zauważyłem go kiedy wchodziliśmy na salę. Już wtedy był wcięty, a jeszcze miał ze sobą reklamówkę przez którą prześwitywały puszki piwa, na oko jakieś sześć sztuk. Kiedy wychodził po skończonym seansie, koleś miał puste ręce, a jego jeszcze bardziej chwiejny krok tylko potwierdził moje przypuszczenia, że opróżnił wszystkie puszki i puste zostawił na sali kinowej. Widocznie należał on do tych co po pijaku rozrabiają, bo podszedł do tych dwóch gejów i zaczął ich wyzywać od pedałów. Byłem ciekaw jak dzieciaki zareagują, żaden z nich nie wyglądał na silnego. Lepiej by pewnie dla nich było gdyby się szybko stąd zmyli. Niestety jeden z nich postanowił grać twardziela i postawił się pijakowi. Jak można się było spodziewać, wylądował na podłodze z krwawiącym mocno nosem. A ludzie wokół nich udawali głuchych i ślepych, zaczęli się nagle spieszyć, nikt nawet nie zainteresował się faktem, że ktoś bije dzieciaka. Ja niestety tak nie mogłem. Pedał czy nie pedał, nie miało to znaczenia. Ważniejsze było, ze dzieciak potrzebuje pomocy, a ten pijany koleś może go nieźle załatwić, jeśli ktoś mu nie przeszkodzi. Złapałem sukinsyna od tyłu za pięść, którą podnosił do kolejnego uderzenia i szarpnąłem. Szarpnąłem tak mocno, ze aż poleciał do tyłu i wylądował tyłkiem na podłodze. Nie czekając aż się podniesie, podszedłem do niego i przywaliłem mu. Wtedy ludzie się zainteresowali. Sępy, kurwa, sępy głodne sensacji. Jak facet masakrował dzieciaka, to nikt nie zareagował, a jak biło się dwóch dorosłych, to nagle zrobił się wokół nas tłumek ciekawskich. Widziałem wśród nic też mojego Transika, stał z przerażeniem na twarzy. Cholera, miałem nadzieję, że mu w tej toalecie zajmie trochę więcej, a ja w tym czasie zdążę się rozprawić z tym pijanym skurwysynem. Niestety nie zdążyłem, ktoś zadzwonił na policję. Złożyłem zeznania ja i te dzieciaki, pijak był zbyt pijany żeby sklecić jakieś sensowne zdanie, więc wzięli go na wytrzeźwiałkę. Kiedy po dwóch godzinach oczekiwania na policjanta, który zajmie się tą sprawą i złożeniu wyczerpujących zeznań, odebrałem podziękowania nie tylko od dzieciaków, ale także od ich rodziców, byłem zdumiony. Nie potępiali swoich synów za to jacy są. To byli chyba pierwsi rodzice, którzy wspierali swoje dzieci, a nie potępiali ich. Ucieszył mnie to, bo to oznaczało, że jednak nie jesteśmy tak zacofanym krajem jak do tej pory myślałem. Wymieniliśmy uprzejmości oraz kontakty, rodzice zapewnili, że w razie gdybym miał przez to jakieś nieprzyjemności, oni mi pomogą jak tylko będą mogli. Mam nadzieję, że do tego nie dojdzie. Kiedy wyszedłem z komendy, zdziwiłem się, bo zobaczyłem mojego Transika drepczącego tam i z powrotem. Okazało się, że przyjechał tu zaraz za radiowozem i przez cały ten czas czekał na mnie. Strasznie mnie to rozczuliło, ze aż go przytuliłem. Staliśmy tak przytuleni do siebie, gdy nagle poczułem, że on płacze. Chcąc się upewnić spojrzałem mu w twarz. Miał oczy pełne łez.
- Ty płaczesz? Dlaczego? Przecież nim mi się nie stało.
- To nie dlatego – odparł łamiącym się głosem.
- Więc dlaczego?
Wtedy poznałem całą prawdę. O tym jak odkrył, że pociągają go mężczyźni nie kobiety, jak rodzina się go przez to wyrzekła, jak zaczął się przebierać za kobietę i odkładać pieniądze na operację zmiany płci, żeby tylko uniknąć takich sytuacji jak ta, żeby móc spokojnie wyjść z ukochanym mężczyzną na miasto, iść spokojnie trzymając się za ręce i nie widzieć tych potępiających spojrzeń, ani nie słyszeć wyzwisk. Bo on był na to zbyt słaby, i psychicznie i fizycznie. Nie potrafił się bronić gdy ktoś go chciał pobić i nie mógł znieść tych wszystkich szeptów za plecami. On tylko chciał żyć szczęśliwie z osobą, którą pokocha.
No i wszystko stało się jasne, mój Transik wcale nie był transseksualistą, tylko zastraszonym, słabym gejem, który nie potrafił walczyć o swoje i postanowił się dostosować. Żal mi się go wtedy zrobiło. Chciałem go nie tylko przytulić, ale także zabrać cały jego ból. Nie zastanawiając się nad tym co robię, pocałowałem go, delikatnie, ale w usta. Popatrzył na mnie zszokowany, jakby nie wierzył, więc powtórzyłem pocałunek, tym razem był dłuższy i już nie taki delikatny. A trzeci pocałunek… trzeci był nie dla pocieszenia, ale dlatego, że chciałem tego. Miał takie delikatne i przyjemne w smaku usta, do tego przyjemnie pachniał. Moje samcze instynkty wzięły górę i najzwyczajniej w świecie miałem ochotę go przelecieć.
- Zaproś mnie do siebie na noc – wyszeptałem mu wprost w usta zaraz po tym jak się od nich oderwałem.
- Słucham? – Był kompletnie zaskoczony.
- Zaproś mnie do siebie na noc – wymruczałem patrząc mu prosto w oczy.
- Dla… dlaczego?
- A jak myślisz? – wyszeptałem wtulając nos w jego obojczyk.
Nie odpowiedział. Czułem, że aż cały zdrętwiał. Popatrzyłem na niego uważnie, był wyraźnie zmieszany.
- Znaczy, chcesz ze mną… uprawiać seks?
Rany, ale on mało kumaty.
- Nie, grać w domino – odparłem z przekąsem. – No jasne, że chcę cię przelecieć.
- Ale dlaczego?
Dosłownie ręce opadają. Co ja mam mu odpowiedzieć, skoro sam nie znam odpowiedzi?
- Po prostu mam ochotę.
- Ale… ja nie mieszkam sam.
Niestety ja wciąż jeszcze mieszkałem w moim studenckim wynajmowanym mieszkaniu. Stanęło więc na tym, że poszukaliśmy najbliższego hotelu, trochę mnie to kosztowało, ale trudno, jakoś to przeżyję. I tak nie wydawałem pieniędzy na żadne rozrywki. Wzięliśmy apartament z pięknym małżeńskim łożem. Kochaliśmy się wtedy całą noc, usnęliśmy dopiero o czwartej nad ranem. Wtedy po raz pierwszy zobaczyłem go bez ubrania, miał naprawdę piękne ciało. Nie dziwię się, że pracował jako model.
Obudziłem się koło południa, Transik jeszcze smacznie sobie spał. Dzięki temu mogłem spokojnie na niego popatrzeć. I nie mogłem się powstrzymać by go nie pocałować delikatnie w usta.
- Nie zmieniaj płci – wyszeptałem mu do ucha. – Bądź taki jaki jesteś, a ja cię obronię przed złem tego świata.
W tym momencie się w nim zakochałem, w facecie, który udawał transseksualistę tylko po to by świat go zaakceptował.
Zaczęliśmy się spotykać coraz częściej, jak mogliśmy to u niego, a jak nie to w jakimś hotelu, bo u mnie to nigdy by nie było możliwe, zawsze się po domu kręcił któryś ze współlokatorów. Transik nawet coraz częściej pokazywał się w swojej męskiej wersji, a ja zgodnie z obietnicą broniłem go przed tymi wszystkimi krzywo patrzącymi i wyzywającymi nas. Niestety, wszystko co dobre, kiedyś musi się skończyć. Ta bajka skończyła się już w momencie gdy wygrałem tę wycieczkę z krzyżówki. Nagrodą był tydzień w Londynie dla dwóch osób. Oczywiste było kogo zabiorę jako druga osobę. Transik był zachwycony, wypstrykał wtedy chyba tyle zdjęć ile ja nigdy w życiu nie zrobiłem. Uważnie studiował przewodniki, oglądał wszystko co warte obejrzenia i to co mniej ciekawe też, i oczywiście dokumentował całą wycieczkę masą zdjęć. Musiałem nawet dokupić kartę pamięci, bo tą moją szybko zapełnił. Za dnia zwiedzaliśmy zabytki, a wieczorami chodziliśmy do barów. Któregoś dnia Transik poszedł sam, ja miałem jakieś paskudne zatrucie pokarmowe i ledwo miałem siłę by dowlec się do kibla na rzyganie, więc nie było mowy bym gdziekolwiek wychodził. Na początku strasznie się mną przejął i gotów był siedzieć przy mnie całą noc, ale kiedy na niego zawarczałem, że ma sobie nie psuć wieczoru, tylko iść się rozerwać, skapitulował. Poszedł, chociaż jeszcze od wejścia wracał się kilka razy, by się upewnić czy na pewno nic mi nie potrzeba i czy dam sobie radę. Nie było mi nic potrzeba, więc w końcu sobie poszedł, po kilkakrotnym zapewnieniu, że w razie czego zadzwonię do niego. Szczerze mówiąc nie miałem zamiaru dzwonić. Nie po to przyjechaliśmy na ta wycieczkę, by sobie odmawiać przyjemności, niech więc on idzie i się bawi, a ja dołączę do niego jak tylko mi przejdzie. W tamtym momencie właściwie myślałem tylko o jednym: spać. Zasnąłem błyskawicznie. Kiedy się obudziłem był już ranek, a jego nie było. Już zaczynałem się zastanawiać gdzie się podziewa, gdy okazało się, że jest w łazience. Byłem tak przymulony tym rozstrojem żołądkowym, że nawet nie zwracałem uwagi na dolatujący z łazienki szum wody. Zatroskany Transik spytał jak się czuję, a gdy potwierdziłem, że wciąż chujowo, zaproponował, ze zamówi mi jakiś kleik albo coś w tym stylu. Zgodziłem się. Chociaż nie miałem apetytu, ale wiedziałem, że coś musze zjeść, nawet na siłę. Wspólnymi siłami jakoś zmęczyliśmy tę kaszkę. Byłem wtedy zbyt zajęty swoim żołądkiem, by zauważyć, że z moim Transikiem jest coś nie tak. Był jakiś taki przygaszony i uciekał spojrzeniem w bok gdy coś do mnie mówił. Dopiero kiedy całkiem wyzdrowiałem, spytałem co jest. Na początku upierał się, że wszystko w porządku, ale kiedy przyparłem go do muru, rozryczał się i wyszeptał:
- Przepraszam.
Byłem zdziwiony, za co on mnie przeprasza, przecież nic mi nie zrobił. Dopiero po moich naleganiach wyznał prawdę. Okazało się, że wtedy, gdy ja zdychałem przez ten cholerny żołądek, on poznał kogoś. Nie spał z nim, ale tamten zauroczył go tak bardzo, że nie może przestać o nim myśleć. Zabolało mnie to, cholernie zabolało. Nie wiedziałem co powiedzieć. Bezsilnie usiadłem na łóżku i ukryłem twarz w dłoniach, a on w kółko przepraszał i zapewniał, że kocha tylko mnie, ale nie rozumie dlaczego, tamten facet zauroczył go.
- Więc to koniec z nami? – zapytałem bezbarwnym głosem. Padł wtedy na kolana przede mną i zapewniał, że kocha tylko mnie. – Jesteś pewien, że to miłość? A może po prostu to tylko wdzięczność, że cię nie odrzuciłem jak inni?
Nie odpowiedział. Spuścił tylko głowę.
- Nie wiem – wyszeptał po chwili milczenia. – Naprawdę nie wiem. Kocham cię, ale tamten…
- Wybacz, ale ja nie piszę się na trójkąty. Musisz wybrać, albo on albo ja.
Wybrał mnie. Ucieszyło mnie to, jednak ziarno niepewności zostało już zasianie. Od tamtego dnia widziałem jak mój Transik niepostrzeżenie zmienia się, coraz bardziej nieobecny duchem, coraz rzadziej się uśmiechał. Wiedziałem, że wciąż myśli o tamtym facecie i widziałem, że strasznie się z tym męczy. Nie mogłem już na to patrzeć. Któregoś dnia powiedziałem mu po prostu:
- Jedź do niego.
Popatrzył wtedy na mnie jak na wariata.
- Jak to?
- Zwyczajnie, spakuj się i jedź.
- Tak po prostu? A ty?
- Co ja? Chyba będę musiał to jakoś przeżyć, że już mnie nie kochasz.
- Kocham cię! – zapewnił żarliwie.
- Wiec dlaczego wciąż myślisz o tamtym?
- Nieprawda, ja…
- Nie zaprzeczaj, dobrze? Widzę, co się z tobą dzieje, jak chodzisz zamyślony, jak już się do mnie nie uśmiechasz tak jak dawniej. Zakochałeś się w nim.
- Nieprawda, kocham tylko ciebie!
- Okłamujesz tylko samego siebie. Lepiej jedź do niego i sam się przekonaj.
Trochę to trwało, zanim go w końcu przekonałem żeby poleciał do tego Londynu. Kiedy go odprowadzałem, machałem do niego z uśmiechem na twarzy, jednak kiedy zniknął mi z oczu, poleciałem szybko do kibla i zamknąwszy się w kabinie, poryczałem się jak dziecko. To bolało, bo ja go naprawdę kochałem. Ale nie mogłem go zmusić by został ze mną, skoro jego serce wolało innego. Przez następny tydzień wyłaziłem z pokoju tylko po to by się odlać i coś zjeść, wszystko inne miałem w dupie, zarówno moich współlokatorów, którzy na wieść o tym, że zostałem rzucony, nagle zrobili się cholernie troskliwi i współczujący, jak i moich współpracowników, którzy dobijali się przez telefon, a gdy to nie przyniosło skutku, zaczęli mnie nachodzić. W końcu jakoś się z tego otrząsnąłem. Byłem kompletnie pusty, tak jakbym był pękniętym dzbanem z którego wyciekła cała woda. Wróciłem do roboty. Wszyscy wyraźnie się ucieszyli, ale mnie to nie obchodziło. Uśmiechałem się na pokaz, a w środku czułem pustkę.
Po jakimś czasie doszedłem do siebie, zrozumiałem, że życie musi toczyć się dalej. Więc toczyło się, tylko, że tym razem nie dałem się już nikomu poderwać. Nie chciałem przechodzić przez to wszystko drugi raz. Wiem, sentymentalny mięczak ze mnie. Ale nigdy nie mówiłem, że jestem twardzielem.
Jakieś pół roku później dostałem maila od Transika. Trzy czwarte jego zawartości zawierały przeprosiny i tłumaczenie się, a tylko jedną czwartą wzmianka o jego nowym partnerze. Dołączył nawet zdjęcia z ich ślubu. W pierwszej chwili chciałem je wykasować bez oglądania, ale po namyśle postanowiłem zerknąć, żeby zobaczyć go ten ostatni raz. I widziałem, że był naprawdę szczęśliwy. Uśmiechał się do tamtego uśmiechem, którego ja od dawna u niego nie widziałem. Mam nadzieję, że tamten da mu szczęście, którego nie mógł znaleźć ze mną.
Odpisałem na maila jakaś wyświechtaną formułkę, życząc im obu szczęścia i dodając by mnie zaprosili, jak już kupią własny dom. Wiedziałem, że mnie nigdy nie zaproszą, bo to by oznaczało kłopotliwe wspomnienia dla mnie i dla niego, ale dopełniłem formalności, więc z czystym sumieniem mogłem zamknąć ten rozdział swojego życia.