Tylko się nie bój 7
Dodane przez Aquarius dnia Marca 21 2013 11:32:53


Zastygł w połowie ruchu. Patrzył na mężczyznę szeroko otwartymi oczami i ustami rozchylonymi w zupełnym zaskoczeniu. Całkowicie oniemiały. W głowie przewijała mu się tylko jedna myśl – dlaczego? Dlaczego Kira? Dlaczego miałby zrobić coś takiego? Dlaczego? Nie potrafił znaleźć odpowiedzi, a przynajmniej nie takiej, by miała jakikolwiek sens.
Przymknął oczy i odetchnął głębiej, będzie miał czas na zastanawianie się w trakcie jazdy do szpitala. Teraz najważniejsze było jak najszybciej dostać się do Kiry. Spojrzał na Kenseia z zaciętym wyrazem twarzy.
- Jestem gotowy – oznajmił.
Tamten tylko kiwnął głową. Wyszli i po tym, jak mężczyzna skierował się w stronę motoru, Shuuhei zapomniał o wszelkich wcześniejszych zmartwieniach.
Nie żeby bał się jeździć motorami. Po prostu nie za bardzo ufał czemuś, co jeździ 80 kilometrów na godzinę i zostawia tylko jeden ślad. Za dużo swego czasu naoglądał się relacji z miejsc wypadków z motorami w roli głównej.
- Nie zabiję nas – zapewnił Kensei, widząc niepewną minę chłopaka i podając mu kask.
Ten mógł tylko kiwnąć głową i zaufać mu. I tak nie miał wielkiego wyboru. Gdyby miał jechać do szpitala na własną rękę, na pewno zajęłoby to o wiele więcej czasu. Zaraz jednak pojawił się kolejny problem, skoro miał jechać jako pasażer, to będzie musiał albo chwycić się siedzenia, czemu absolutnie nie ufał, albo będzie musiał jakoś trzymać się Kenseia. Warknął w myślach na siebie, że w takim momencie w ogóle zastanawia się nad takimi rzeczami. Założył kask, siadł za Kenseiem i chwycił się kurczowo jego kurtki.
Wbrew wszystkim czarnym obrazom, jakie przelatywały przez jego myśli w trakcie jazdy, dotarli do szpitala w całości. Zsiadł z tej diabelskiej machiny z prawdziwą lubością. Odwrócił się z kaskiem w dłoniach, chciał podziękować.
- Nie ma za co – uprzedził go Kensei, uśmiechając się półgębkiem i zabierając od niego kask. - Leć – polecił i skinął głową w stronę wejścia do szpitala.
Shuuhei skinął głową i pobiegł we wskazanym kierunku. Obejrzał się tylko raz, żeby zobaczyć, jak Kensei, opierając się o motor, podnosi telefon do ucha. Wszedł do środka i stanął w kolejce do recepcji.
Kiedy załatawiał już formalności do holu wpadła Rangiku. Zobaczywszy go, od razu do niego podeszła. Widocznie jej numer Kira przezornie też wpisał na kartę.
- Wiesz może co się stało? - zapytała bez wstępów. Pozornie wydawała się być opanowała, jednak głos zdradzał obawę. - Nie chcieli mi powiedzieć przez telefon
Nie był pewien, czy przekazać Rangiku, to czego dowiedział się od Kenseia.
- Rangiku – zaczął i zaraz zerknął po ludziach dookoła. - Chodźmy gdzieś na bok, muszę ci coś powiedzieć – postanowił, że lepiej będzie, jak usłyszy o tym od niego, niż od jakiegoś lekarza.
Popatrzyła na niego poważnie, marszcząc brwi.
- O co chodzi? - zapytała zniecierpliwiona, gdy odeszli, a Shuuhei przez dłuższą chwilę się nie odezwał.
Nie wiedział, od której wiadomości zacząć. Odetchnął głębiej.
- Kira chciał się zabić – powiedział w końcu, nie spuszczając wzroku.
Widział dokładnie szok malujący się na jej twarzy.
- Dlacze... - zaczęła wypowiadać na głos pytanie, które i Shuuheiowi kołatało się po głowie.
Jednak w przeciwieństwie do niego, Rangiku znalazła odpowiedź. W jej spojrzeniu przemknęło zrozumienie, by zaraz zostać zastąpione strachem. Uniosła powoli dłoń do ust.
- Gin – szepnęła ledwo słyszalnie. - Gin – powtórzyła głośniej. Takiego przerażenia jeszcze w jej głosie nie słyszał.
Spojrzała na niego uważnie, spuścił wzrok.
- Wiesz coś jeszcze, prawda? Co się stało z Ginem? - zapytała pospiesznie, chwytając go za ramię.
Kiwnął głową.
- Wiem tylko, że nie żyje – powiedział, zdając sobie sprawę z tego, jak okrutnie dla Rangiku musiała zabrzmieć tak sucho podana informacja.
Trzymająca jego ramię dłoń opadła bezsilnie. Plecy zazwyczaj dumnie wyprostowane, oparły się o ścianę. Błękitne oczy spojrzały gdzieś w bok i zapatrzyły w przestrzeń. Przez krótką chwilę Shuuhei myślał, że Rangiku zacznie płakać, wyciągnął dłoń, by chociaż trochę ją pocieszyć. Jednak kobieta przymknęła na chwilę oczy, odetchnęła i pozbierała się. Spojrzenie twarde, usta zaciśnięte.
Chciał coś powiedzieć, ale w tym momencie zawołali go z recepcji. Przyszła lekarka, która opiekowała się Kirą. Starsza kobieta z czarnymi włosami związanymi w warkocz i łagodnym uśmiechem na twarzy. Przedstawiła się, to była ta sama, która do niego zadzwoniła.
- W tej chwili stan pana Kiry jest stabilny – wyjaśniała, prowadząc ich chwilę później korytarzem. - Miał dużo szczęścia, że został dostarczony do szpitala tak szybko. Rana wzdłuż lewego przedramienia była bardzo poważna – nie skomentowała w żadnej sposób, w jaki sposób mógł nabawić się takiej rany. - W tej chwili powinien przede wszystkim odpoczywać – zatrzymała się przy drzwiach. - Więc proszeni są państwo, żeby nie zajmować zbyt wiele czasu – dodała, otwierając drzwi i odsuwając się na bok.
Oboje się zawahali na sekundę, ale w końcu Rangiku zrobiła pierwszy krok do środka. Shuuhei podążył za nią.
Zadrżał. W pokoju było ciemno – wszystkie żaluzje w oknach były pozasłaniane, paliła się tylko mała lampka na szafce przy łóżku. Dodatkowymi źródłami światła były maszyny, które przy okazji pikały miarowo. Z jednej strony dźwięk był bardziej niż pocieszjący, jednak przez cały czas miało się wrażenie, że zaraz pikanie zmieni się w jednostajny pisk alarmu.
Gin, ty draniu – szepnęła Rangiku.
Kira spał zwinięty w pozycji embioralnej. Jasne włosy były rozrzucone w nieładzie, jednak nadal zasłaniały połowę jego twarzy. Mimo to bylo widać, jak bardzo blady jest, niemalże tak blady jak Uluqiorra. Lewę przedramię miał obwinięte bandażami. Shuuhei wciąż nie rozumiał, dlaczego Kira zdecydował się na coś takiego. Po reakcji Rangiku domyślał się tylko, że Ichimaru Gin ma z tym większy związek, niż się Shuuheiowi wydawało. Do tej pory myślał, że Kira ucieszyłby się z wiadomości, że jego były kapitan nie żyje. Patrząc na drobną postać zwiniętą na łóżku, wiedział jak bardzo się pomylił.
Czuł się teraz trochę nie na miejscu, bo w sumie co by mógł powiedzieć lub zrobić, skoro nawet nie do końca rozumiał sytuację. Nie mógł powiedzieć, że znał Kirę jakoś bardzo dobrze. Owszem przez jakiś czas w liceum trzymali się razem. Potem jeszcze czasami spotykali się, gdy Shuuhei był na studiach, a Kira na kursie pomocy medycznej. Jednak chyba nigdy nie nazwałby ich przyjaciółmi. Bardzo dobrymi kumplami owszem, ale do bycia przyjaciółmi czegoś zabrakło. Oboje zachowali wobec siebie odrobinę dystansu. Myśląc o tym teraz, nie mógł przypomnieć sobie, dlaczego tak właśnie było.
Rangiku podeszła pierwsza do łóżka, usiadła na brzegu. Odsunęła czułym gestem włosy z twarzy chłopaka.
- Kira – zawołała go cicho. Ten w żaden sposób nie zaregował. - Kira proszę. Daj z sobą porozmawiać. Wiemy co się stało i dlaczego – spróbowała ponownie. Jedyną reakcją był ruch palców, jakby chciały zacisnać się w pięść. - Kira – spróbowała po raz trzeci nieco ostrzej. Chwyciła go za ramię i odwróciła na plecy.
Odwrócony w końcu zareagował – zasłonił twarz przedramionami, widoczne były tylko blade usta.
- Przepraszam – szepnął od razu. - Przepraszam Matsumoto, Hisagi. Ja... - głos mu zadrżał. Zagryzł wargi.
- Głupi jesteś – również szepnęła Rangiku.
Chłopak nic na to nie odpowiedział. Westchnęła i spojrzała wyczekująco na Shuuheia, stojącego po drugiej stronie kawałek od łóżka, skinęła głową, żeby podszedł. Zrobił to po dwóch sekundach wahania. Nadal nie wiedział, co może zrobić w całej tej sytuacji. Więc po prostu bez słowa uścinął chude ramię w, jak miał nadzieję, pocieszającym geście.
- Rangiku – odezwał się po chwili ciszy Kira, wciąż nie odsłonił oczu. - Czy myślisz, że był mną rozczarowany? Dlatego nie zabrał mnie ze sobą?
Pytanie zaskoczyło kobietę. Otworzyła usta, żeby coś odpowiedzieć, ale zaraz zrezygnowała. Rozejrzała się dookoła, jakby szukała jakieś podpowiedzi.
- To nie tak – odpowiedziała w końcu wpatrzona w swoja dłoń, leżącą na pościeli. - Na pewno miał swoje powody. Bardzo ważne powody. Jak zwykle zresztą. Tylko nikomu o nich nie mówił. Jak zwykle zresztą – po głosie trudno było ocenić, czy była bardziej zirytowana, czy smutna. - Poza tym myślę, że byś doskonale wiedział, czy był tobą rozczarowany i nie musiałbyś się pytać o to mnie. Wyglądał na rozczarowanego?
Chłopak nie odpowiedział, pokręcił tylko głową.
- Właśnie, więc nie wygaduj głupot blondasku – powiedziała, starając się brzmieć pocieszająco.
Znowu zapadła cisza. Shuuhei po ostatnim pytaniu Kiry zaczynał się domyślać, co tak naprawdę łączyło chłopaka z jego byłym kapitanem, ale ciężko mu było w to uwierzyć.
- Co teraz powinienem zrobić? - odezwał się blondyn, bardziej do siebie niż do nich.
- Znaleźć nową pracę – wypalił Shuuhei i zaraz zdał sobie sprawę z tego, jak głupie to było. Zdziwił się, gdy na bladych ustach zagościł przelotny uśmiech.
- Chyba masz rację Hisagi – szepnął Kira i w końcu zabrał ramiona. Spojrzał na nich czerwonymi oczami, zaraz jednak odwrócił wzrok. - Przepraszam.
- Głupi – powiedzieli jednocześnie i uśmiechnęli łagodnie.
Nareszcie napięcie, które towarzyszyło im od momentu wejścia do pokoju, powoli się zmniejszało. Jeszcze nie zniknęło, ale wreszcie można było oddychać.
- Potrzebujesz czegoś z mieszkania? - zapytał Shuuhei schodząc na bardziej przyziemny temat. - Pewnie cię kilka dni tutaj potrzymają.
Opuścili pokój, gdy zobaczyli, że Kira ledwo trzyma oczy otwarte. Oboje odetchnęli, gdy Shuuhei zamknął za nimi drzwi. Spojrzał na Rangiku, trzymała się dobrze. Jeżeli cierpiała, to nie miała zamiaru tego pokazywać. Nie był pewien, czy to był lepszy sposób rozwiązywania tego typu spraw.
- Spieszysz się gdzieś? - zapytał, gdy szli korytarzem.
Pokręciła głową.
- To może kawę – zaproponował, nie chcąc zostawiać jej samej.
- Z przyjemnością.
Kiedy wychodzili ze szpitala, zerknął w stronę, gdzie pożegnął się z Kenseiem, ale mężczyzny ani jego motoru już tam nie było. Nie był pewien, czy to lepiej, czy gorzej. Potrząsnął głową, nie to było w tej chwili najważniejsze.
Znaleźli małą, przytulną kawiarnię po drugiej stronie ulicy. W środku było dość sporo ludzi, pewnie w większości, tak jak oni, odwiedzający ze szpitala. Złożyli zamówienie przy barze i usiedli przy małym stoliczku z dwoma fotelami w rogu sali.
- Shuu – odezwała się Rangiku, gdy sympatyczna, młoda kelnerka podała ich zamówienie i odeszła. - Skąd wiedziałeś wcześniej o Ginie?
Napił się swojej czarnej, gorzkiej kawy, dając sobie trochę czasu. Nie był zaskoczony pytaniem. W końcu Rangiku, wbrew powszechnej opini na temat blondynek, była inteligentną kobietą.
- Mam znajomości jeszcze z czasów, gdy pracowałem bardziej w polu, niż przy komputerze. Czasem zadzwonią z informacjami – skłamał gładko.
Podejrzewał, że Kensei ma i tak kłopoty, w związku z tym, że Shuuhei tak bardzo upierał się, żeby z nim porozmawiać. Im mniej osób z jego towarzystwa wie o prawdziwej pracy jego wybawca, tym lepiej. Oczywiście i tak już powiedział Toshiro. Chociaż akurat on nie należał do gadatliwych i raczej zachowa tę informację dla siebie. Przynajmniej taką Shuuhei miał nadzieję.
Przez dłuższą chwilę siedzieli cicho. Rangiku zapatrzona na ulicę za oknem, nawet nie tknęła swojej kawy, zatopiona w swoich myślach.
- Nie zrozum mnie źle – odezwał się. Kobieta spojrzała na niego i przekrzywiła głowę. - To nie z jakieś plotkarskiej ciekawości, czy coś...
- Chcesz wiedzieć, co łączyło Kirę i Gina – weszła mu w słowo.
Kiwnął głową.
- Byli kochankami – odpowiedziała i uśmiechnęła się delikatnie, widząc zaskoczoną minę chłopaka.
Jakoś ciężko mu było w to uwierzyć. Owszem po pytaniu Kiry faktycznie pojawiła mu się w głowie myśl, że mogło być między nimi coś więcej, ale to nadal był szok. Może nie znał Kiry za dobrze, ale chyba na tyle, żeby domyślić się jego orientacji. Z drugiej jednak strony, on też nigdy nie przyznał się Kirze. Chociaż podejrzewał, że ten się domyślił juz w liceum. Nigdy o tym nie rozmawiali.
- Podkochiwał się w tobie – powiedziała Rangiku.
A Shuuhei o mało nie zakrztusił się właśnie pitą kawą.
- Słucham? - dopytał się, sądząc, że się przesłyszał.

Uśmiechnęła się i w końcu upiła swojego napoju.
- Kiedyś po pijaku. Jak jeszcze cię nie znałam. Zapytałam go, czy był kiedyś z kimkolwiek innym niż z Ginem. Powiedział, że nie, ale przyznał, że w liceum podkochiwał się w pewnym przystojnym, czarnowłosowym chłopaku ze starszej klasy. Tylko nigdy nie miał odwagi mu tego wyznać. Poza tym ten chłopak kręcił z jego kolegą z klasy. Oczywiście mogło chodzić o kogoś innego – dodała, chociaż po jej spojrzeniu i uśmiechu było widać, że sama w to nie wierzy.
Opadł w fotelu kolejny raz już dzisiejszego dnia zupełnie oniemiały. Wątpił, żeby chodziło o kogokolwiek innego. Kira miał niewielu znajomych i na pewno tylko go ze starszych klas. Podkochiwał się w nim? Spojrzał jeszcze na Rangiku, mając nadzieję, że kobieta zaraz powie mu, że tylko żartowała.
- Nie przejmuj się – powiedziała zamiast tego i machnęła dłonią - Powiedział, że mu przeszło, gdy poszedłeś na studia.
Jakkolwiek zaskakująca nie byłaby to informacja, to wyjaśniała pewne sprawy. Między innymi, dlaczego Kira trzymał się na dystans. Zwłaszcza, gdy wiedział o nim i Renjim. Westchnął. Nie był pewien, czy chciał o tym wszystkim wiedzieć.
- Nie trzymasz w rękawie jeszcze jakiś rewelacji? - zapytał i zaraz odetchnął, gdy pokręciła głową.
Siedzieli w ciszy przez dłuższą chwilę, każde miało o czym myśleć.
- Zastanawiam się – odezwała się cicho, znowu ze wzrokiem utkwionym za oknem. - Co zrobią z jego ciałem. Czy zasłuży chociaż na grób? - zapytała drżącym głosem. Zakryła dłonią usta.
Nie potrafił odpowiedzieć na to pytanie. Chociaż bardzo chciał powiedzieć coś pocieszającego. Zdał sobie jednak sprawę z tego, kto mógłby znać odpowiedzieć.
- Przepraszam – szepnęła zaraz i postarała się uśmiechnąć. Pokręciła głową, jakby odganiała niepotrzebne myśli.
- Nie masz za co przepraszać – powiedział łagodnie. - Tylko – siegnął przez stolik i musnął palcem jej nos. - Nie rób niczego głupiego Rangiku, proszę.
Zaśmiała się sztucznie.
- Przez takiego drania? - starała się brzmieć obojętnie i prawie jej wychodziło. - Nie ma sensu się takim draniem przejmować. Nie martw się o mnie Shuu, poradzę sobie – zapewniła.
Musiał jej uwierzyć.
Nie rozmawiali już o tym. Umówili się za to na następny dzień, by wspólnie pójść do mieszkania Kiry i zabrać dla niego rzeczy, o które prosił. Ustalili również, że nikt nie powinien się dowiedzieć o powodzie, dla którego chłopak wylądował w szpitalu.
Odprowadził Rangiku na przystanek i poczekał z nią na autobus. Kiedy wsiadła, nie skierował się od razu w strone własnego przystanku, tylko ruszył przed siebie. Było po szóstej, więc na ulicach było dość sporo osób wracających z pracy. Zdał sobie sprawę z tego, że w pośpiechu zapomniał wziąć swojego odtwarzacza i teraz strasznie brakowało mu jakieś muzyki, żeby mógł w spokoju pomyśleć. Z drugiej jednak strony, nie było nad czym myśleć.
Wyciągnął telefon i po chwili wahania wybrał długo nieużywany numer, mając nadzieję, że jakimś cudem jest jeszcze aktualny. Czekał, gdy przebrzmiewały kolejne sygnały. Westchnął i już chciał odsuwać telefon od ucha.
- Tak słucham – odezwał się pospiesznie męski głos.
Uśmiechnął się mimowolnie. Ten głos przywołał naprawdę wiele miłych wspomnień.
- Hej Renji – przywitał się. - Shuuhei z tej strony.
- Hisagi? Wow... - odezwał się po chwili zaskoczenia. - Long time no see jak to mawiają. Co tam u ciebie?
Shuuhei podejrzewał, że jego dawny kochanek zdawał sobie sprawę z jego obecnej sytuacji. W końcu pracował w policji.
- Bywało gorzej – odpowiedział nie do końca zgodnie z prawdą. Nie potrafił sobie przypomnieć, kiedy ostatnio było tak źle. - Tak naprawdę dzwonię z pewną sprawą.
- Aha. Wal śmiało. Chętnie pomogę, jeżeli będę mógł.
Chciał już zadać swoje pytanie, ale nagle coś innego wpadło mu do głowy. Zatrzymał się tak nagle, że ktoś idący za nim wpadł na niego. Odsunął na bok. Oparł o jakiś murek.
- Czy to ty powiedziałeś Kirze o śmierci Ichimaru? - zapytał w końcu.
Po drugiej stronie przez chwilę było cicho.
- Tak – odpowiedział Renji powoli. - A skąd ty o tym wiesz? - zapytal podejrzliwie. - Jeszcze nie poinformowaliśmy prasy.
- Cóż mam swoje źródła – użył tej samej wymówki, którą dał Rangiku i szybko zmienił temat. - Powiedz mi, jak Kira zaregował na tę informację?
- Podziękował tylko i zaraz się rozłączył. Brzmiał trochę ponuro, ale ostatnimi dniami, brzmiał tak przez cały czas. Stało się coś?
- Nie – odpowiedział od razu i zdał sobie sprawę, że była to za szybka odpowiedź, by brzmiała wiarygodnie.
- Aha – powiedział tylko Renji powoli, słusznie mu nie wierząc. - Swoją drogą nie mogłem się do niego już dzisiaj dodzwonić, a chciałem mu jeszcze coś przekazać.
- Jak to nic poufnego, to ja mogę mu przekazać.
- I nic się nie stało? - dopytał Ranji i Shuuhei mógł sobie wyobrazić, jak rudzielec kręci głową. - Nieważne. Informacja nie jest teoretycznie poufna, ale zachowaj dyskrekcję, okej?
- Dobrze, przekażę ją tylko Kirze – obiecał.
- Ichimaru Gin będzie pochowany ze wszystkimi honorami oficera, który zginął na służbie. Pogrzeb odbędzie się w środę na starym cmentarzu – poinformował sucho.
Szybko się otrząsnął z kolejnego szoku. Pytania aż parzyły język, ale wiedział, że prawdopodobnie Renji nie będzie mógł na nie odpowiedzieć.
- Dzięki – powiedział tylko. - W sumie to chciałem wiedzieć.
- No problem.
I zapadła niezręczna cisza.
- Musimy się spotkać – odezwał się Renji. - Pogadać, jak za starych dobrych czasów.
- Taaa – zgodził się, mimowolnie się uśmiechając. - Jakoś się zdzwonimy.
- Ta. To do usłyszenia Shuu.
- Do usłyszenia Renji – pożegnał się.
- Któż to dzwonił? - odezwał się jeszcze w tle głęboki, chłodny głos po stronie Renijiego, zanim ten się rozłączył.
Uśmiechnął się półgębkiem i schował telefon. Przetarł oczy, zmęczony ilością rewelacji na jeden dzień. Chciał już wrócić do domu i zająć się nudną pracą, jaką miał do zrobienia. Czuł się trochę jak w "Gnieździe światów", ktoś wziął z półki książkę z jego życiem i zaczął je czytać, jak powieść. I nagle z miarę spokojnego zmieniało się powoli w pokręconą historię, by zadowolić jakiegoś przypadkowego czytelnika. Brakuje jeszcze dwóch gości z pistoletami. Westchnął i przeczesał włosy palcami. Ruszył w stronę przystanku.
Ichimaru Gin zostanie pochowany ze wszystkimi honorami, ale policja chciała zachować jak najwyższą dyskrecję w tym temacie. Wniosek był taki, że Ichimaru musiał coś zrobić, żeby zasłużyć sobie na wybaczenie. Pierwsze co przychodziło na myśl, to że był podwójnym agentem i zdobył jakieś ważne informacje dotyczące Aizena. Ten odkrył, co jest grane i go zabił. Pytanie – czy Ichimaru zdążył przekazać informacje policji? Jeżeli tak, to jakie? Czego mógł się dowiedzieć, że policja chciała zachować dyskrecję w całej tej sprawie? Musiałoby to być coś kompromitujące, ale w takim wypadku dla kogo?
Shuuhei czuł powoli zżerającą go ciekawość. Było to o tyle irytujące, że mógłby znaleźć odpowiedzi na te pytania, gdyby poprosił odpowiednie osoby. A konkretnie jedną osobę. Jednak za samą myśl skorzystania z jego usług, przechodziły go ciarki. Chciał oczywiście poznać odpowiedzi na te wszystkie pytania, ale czy był w stanie zapłacić za nie swoją dumą? Czy naprawdę tak bardzo chciał wiedzieć? Chyba nie. Chyba...