Tylko się nie bój 1
Dodane przez Aquarius dnia Lutego 16 2013 14:25:47


Notka odautorska: Witam serdecznie. Z głównych informacji dotyczących tego fanfica: z "Bleach'em" ma wspólnych jedynie bohaterów, bo całość przeniosłam do swojego uniwersum, a głównym pairingiem jest Kensei i Shuuhei z drobnymi odstępstwami. Mam nadzieję, że całość będzie się Wam podobać.



Kensei wypluł wykałaczkę i przeczesał palcami krótkie, siwe włosy. Znowu tutaj był przed wejściem do baru "Nihilizm". Dlaczego zawsze wchodził do środka, skoro równie dobrze mógł poczekać na zewnątrz, aż przydzielony mu do obserwowania dzieciak wyjdzie. Zwłaszcza, gdy wiedział, że w środku tak naprawdę nic ciekawego się nie działo. Chyba na swój sposób polubił to miejsce. Popatrzył jeszcze na zielony fluorescencyjny napis na czarnym tle, który doskonale zakrywał poprzednią nazwę baru i wszedł do środka.
Brak okien, delikatnie zadymione powietrze i żarówki, które dawały więcej cieni niż światła, wprawiały od razu człowieka w senny nastrój. Czarne stoliki były ustawione pod ścianami, poprzedzielane parawanami. Z głośników leciało jak zwykle coś smętnego. Jeżeli samobójcy mieliby jakieś miejsce spotkań, to byłby to właśnie "Nihilizm".
Dość spora różnica w wystroju w porównaniu do poprzedniej knajpy. Nie było się czemu dziwić, w końcu "Hipnoza" miała przyciągając jak najwięcej młodych ludzi, żeby łatwiej było znaleźć chętnych na narkotyki, a zwłaszcza ten jeden – Hougyoku, zwany również "Spełnieniem marzeń". Widział nagrania z przesłuchań z jednym pomarańczowłosym chłopaczkiem uzależnionym od Hougyoku. Dreszcze do dzisiaj przechodzą mu po plecach, jak sobie przypomni. Dzieciak miał może ze dwadzieścia lat i nie potrafił rozróżnić rzeczywistości od wizji tworzonych przez narkotyk. Chociaż po historiach opowiadanych przez chłopaka, Kensei nie dziwił się, że ten chciał coraz więcej. W jego przypadku narkotyk dał przede wszystkim poczucie własnej siły, niezniszczalności niemalże. Na szczęście teraz rudzielec był na odwyku i powinien z tego wyjść. Tylko na jak długo pozostanie zdrowy, skoro na czarnym rynku było jeszcze sporo tego gówna?
Za produkcję Hougyoku i jego rozprowadzanie był odpowiedzialny Aizen Sousuke, który jeszcze do niedawna przez mieszkańców miasta był uważany za niemalże męża stanu. Mężczyzna mimowolnie zacisnął zęby na myśl o całej tej sprawie. To przez całą tę aferę był teraz uwiązany do "swojego" dzieciaka, który miał pecha znaleźć się zbyt blisko nieodpowiednich osób.
Nie rozglądał się na boki, jak za pierwszym razem, gdy trafił do tego klubu. Większość osób – stałych bywalców, po tym miesiącu dobrze kojarzył. Oni jego pewnie też. Podszedł do baru i usiadł na swoim ulubionym miejscu zupełnie w rogu, praktycznie w cieniu. Barman i przy okazji obecny właściciel knajpy – czarnowłosy i bladoskóry, z ciągle podkrążonymi oczami chłopak, jak zwykle bez słowa i z miną, jakby właśnie miał się pochlastać szarym mydłem, postawił przed nim piwo.
- Dzięki Ulquiorra – mruknął Kensei, za co otrzymał wzruszenie ramionami.
Upił alkoholu i zerknął na zegarek, chłopaczek miał jeszcze piętnaście minut, żeby się zjawić. Zawsze przychodził o równej godzinie w te same dni tygodnia. W ogóle miał bardzo dobrze zaplanowały harmonogram, który Kensei zdążył już doskonale poznać od momentu przydzielenia.
On przychodził jako pierwszy, później w zależności od dnia, pojawiały się jeszcze dwie, albo trzy osoby. Również z ogonami, takimi jak Kensei. Raz nawet wpadli na siebie z Shinjim, który miał przydzieloną do obserwacji byłą sekretarkę Aizena - Hinamori Momo, chyba tak miała na imię. A raz zobaczył przyczajonego gdzieś Rose, który z kolei miał pilnować Kirę Izuru, podwładnego Ichimaru Gina - kolejnego bezpośrednio czerpiącego zyski z rozprowadzania Hougyoku. Na myśl o tym mężczyźnie Kensei miał ochotę coś rozwalić. Szybko uniósł butelkę i wypił od razu połowę, by się chociaż trochę uspokoić. Ichimaru Gin skorumpowany skurwysyn, który ostrzegł Aizena o znalezionych na niego dowodach i planowanej obławie, przez co ten zdążył ucieć z jeszcze jednym współpracownikiem Kaname Tousenem byłym profesorem na miejscowym uniwersytecie i redaktorem naczelnym jednej z większych w mieście gazet. Tego ostatniego najpierw studentem, a później bliskim współpracownikiem był chłopaczek Kenseia.
Wiecznie unoszący się w knajpie dym zatańczył delikatnie pod wpływem podmuchu wiatru. Kensei zerknął w stronę drzwi.
- O wilku mowa, a wilk tu – mruknął w butelkę, pociągając kolejny łyk.
Uśmiechnął się półgębkiem. Chłopak, który wszedł, był ubrany dokładnie tak samo, jak pierwszego dnia, gdy Kensei zaczął go szpiegować. Wąskie czarne dżinsy ze srebrnym łańcuszkiem przypiętym do szlufki, czarna obcisła bluzka bez rękawów i czarna bandamka zawiązana na prawym nadgarstku. Do tego przez ramię miał przewieszony pokrowiec z gitarą. Dzisiaj wtorek, więc przychodził prosto z prób swojego niedawno założonego zespołu. Po drodze do baru zdjął słuchawki, zawieszając je sobie na szyji i przeczesał sterczące na wszystkie strony czarne włosy. Doskonale wpisywał się klimat knajpy. W przeciwieństwie do Kenseia, który siedział w zielonych bojówkach i szarym t-shircie.
Ulquiorra chyba też zobaczył wchodzącego, bo oderwał się od właśnie czytanej książki i sięgnął po butelkę whisky i szklankę. Zanim chłopak doszedł do baru, whisky z lodem już na niego czekało. Ze słuchawek dało się usłyszeć wciąż lecącą muzykę. W tej chwili był to chyba jakiś utwór klasyczny.
- Jak tam interes się kręci Ulqu? - zapytał się chłopak spokojnym głosem, za którym pewnie większość kobiet poszła by bez wachania do łóżka. Mężczyźni zresztą też.
Bladolicy barman wzruszył ramionami.
- Bywało gorzej – odpowiedział lakonicznie, siegając z powrotem po książkę. Przez chwilę wyglądało, że to wszystko, co powie, ale jednak podniósł wzrok. - A u ciebie Hisagi? Ruszyło się coś z tą całą sprawą?
Kensei nie powstrzymał się by nie zerknąć nad butelką w stronę rozmawiających. Chłopak westchnął ciężko i w zamyśleniu pogładził się po policzku, gdzie miał wytatuowaną liczbę 69. Zawsze tak robił, gdy się nad czymś zastanawiał.
- Nic – szepnął po dłuższej chwili. - Tu nawet nie chodzi o to, przez co przechodzę w sensie podejrzeń i innych takich. Po prostu myślałam, że go znam, przecież spędzałem z nim w pracy tyle czasu, przez tyle lat i nic nie zauważyłem. Nic – zakończył zamyślony, ale zaraz machnął ręką. Wziął swojego drinka. - Dzięki Ulqu. Miłego czytania.
Barman podziękował skinieniem głowy i wrócił do książki.
Kensei tymczasem odprowadził Hisagiego wzrokiem do stolika, przy którym zawsze siadał i czekał na znajomych. Przeklął soczyście swoich przełożonych. Dlaczego musieli mu dać akurat tego dzieciaka. Wypił piwo do końca i zamachał pusta butelką. Ulquiorra zaraz wymienił ją na kolejną pełnią, z której Kensei upił kolejne kilka łyków. Dlaczego z tych wszystkich osób, które zostały wyznaczone do obserwowania, on musiał dostać tego czarnowłosego, szczupłego, ale umięśnionego chłopaka. W dodatku z takim perwersyjnym tatuażem na twarzy. Jakby chciał powiedzieć całemu światu, że jest do wzięcia. Dlaczego nie dostał tej Hinamori, wtedy to zadanie nie byłoby dodatkowo utrudnione przez własne popędy Kenseia.
Był gejem. Przyznanie się do tego przed samym sobą było trudne i zajęło mu trochę czasu, ale w końcu nie mógł się dalej oszukiwać. Może nie stanowiłoby to takiego utrudnienia w jego życiu, gdyby nie fakt, że do cholery jasnej służył w policji. O tolerancji i równości tych wszystkich mniejszości seksualnych mogą sobie media i ludzie gadać, ale gdy przychodzi co do czego chuj bombki strzela. Gdyby ktoś się dowiedział o jego preferencjach, mógłby pożegnać się z dalszą karierą. W swojej macierzystej jednostce przynajmniej. W tym mieście już na samym starcie zauważył jedną parę homo wśród inspektorów śledczych. Chociaż w tym przypadku należało się zastanowić, czy to kwestia tego, że dobrze się ukrywają, a Kensei zauważył ich tylko dzięki zasadzie "swój swego pozna"? Czy po prostu ich przełożeni przymknęli na to oko, bo jeden z nich pochodzi z dość wpływowej w tym mieście rodziny Kuchiki? A może po prostu są bardziej pobłażliwi niż jego komendant? Jakikolwiek był powód, Kensei im zazdrościł.
Swoich przełożonych za to podejrzewał o jakąś pokręconą logikę. Może pomyśleli, że skoro i on i dzieciak pochodzili z tego samego miasta, to łatwiej będzie mu go śledzić. Może po to, żeby mieli jakiś wspólny temat do rozmowy, jakby kiedykolwiek mieli zamienić ze sobą chociażby słowo. Tylko nie wzięli pod uwagę tego, że Hisagi wyprowadził się piętnaście lat temu, a przez ten czas ich rodzinne miasto dość mocno się zmieniło. Niestety na gorsze.
Drzwi do knajpy otworzyły się i razem z odrobiną świeżego powietrza do środka wpadł dźwięczny kobiecy śmiech.
- Och Kira – zamruczała chojnie obdarzona przez naturę i nie ukrywająca tego blondynka.
- To nie miało być śmieszne Rangiku – odezwał się chudy blondyn, który wszedł za nią.
- Och doprawdy posępny jak zwykle – skomentowała kobieta zawiedziona.
Machnęła dłonią i skierowała się w stronę rogu, gdzie siedział Hisagi. Kira za to podszedł do baru, na którym stało już jedno piwo i kieliszek, w którym zaraz znajdzie się przyrządzany właśnie drink.
Blondyn skinął głową barmanowi na powitanie, ale nie odezwał się ani słowem. Ulquiorra też się nie kwapił do rozmowy. Cóż tę dwójkę możnaby wrzucić do wikipedii pod hasłem "emo" doskonale by się tam odnaleźli. Chociaż blondyna Kensei mógł zrozumieć. Nawet jeżeli okaże się niewinny, chłopaczek może się pożegnać z karierą w policji. Ichimaru swoim numerem go załatwił na amen. Ta afera będzie się za nim ciągnęła jak smród po gaciach. Na co cierpiał Ulquiorra, Kensei nie miał pojęcią i nie miał zamiaru się nad tym zastanawiać.
Dopiero, gdy drink był właśnie nalewany do kieliszka, Kira otworzył usta, żeby coś powiedzieć, ale nie zdążył. Ulquiorra sięgnął pod bar i do podanych już alkoholi dostawił szklaną popielniczkę. Kolejne skinienie głowy ze strony blondyna i ta jakże porywająca konwersacja się zakończyła. Byłaby z nich idealna para. Jako, że żaden z nich się nie odzywa, to pewnie nigdy by się nie kłócili. Ciekawe, czy podczas seksu też by nie wydali żadnego słowa...
Kensei potrząsnął głową. Źle już z tobą panie oficerze skoro takie myśli ci po łbie łażą. Westchnął ciężko i z kieszeni zielonych bojówek wyciągnął pudełko wykałaczek. Jedną włożył między wargi. Niedawno rzucił palenie i wciąż odczuwał przemożną potrzebę trzymania czegoś w ustach. Była jedna rzecz, którą z przyjemnością potrzymałby w ustach, a która należała to pewnego wytatuowanego dzieciaka... Zaraz wymierzył sobie siarczystego mentalnego plaskacza za takie myśli. Źle z tobą panie oficerze.
Bawił się prawie pustą butelką kreśląc kółka brzegiem denka. Co jakiś czas spoglądał w stronę towarzystwa w rogu, które swoją drogą właśnie zapaliło po papierosie.
Dziwny zbieg okoliczności w sumie. Ze śledzonej trójki znał się wcześniej Kira z Hinamori, bo chodzili do tej samej klasy w liceum. Z tego co dobrze kojarzył z raportów, do tej samej klasy chodził również chłopaczek inspektora Kuchiki – Abarai Renji. Hisagi chodził do tej samej szkoły, tylko był dwa lata starszy od pozostałej dwójki. Z tego co było wiadomo nie utrzymywali ze sobą stałego kontaktu od czasów szkolnych. Blondynka Matsumoto Rangiku była o dwa lata starsza od Hisagiego, przewijała się w raportach, jako stara znajoma Ichimaru, a która przez tego ostatniego znała się z Kirą.
Regularnie zaczęli się spotykać dopiero po tym, jak cała afera zaczęła powoli przeciekać do opini publicznej. Początkowo policja myślała, że koordynują jakieś działania związane z Aizenem i jego paczką, ale Kensei już niedługo po przydzieleniu do swojego dzieciaka wiedział, że nie w tym rzecz.
Połączyła ich zdrada. Zdrada osób, które były im bliskie, a które ich okrutnie oszukały. Teraz każde z nich nosiło w oczach stygmat smutku. Nawet ta roześmiana blondynka. Kilka razy Kensei widział ją w "Nihilizmie" samą, jak piła w ciszy wpatrując się gdzieś w przestrzeń. Była doskonałym przykładem powiedzenia, że "stara miłość nie rdzewieje". Chociaż z tego co wiedział, to najgorzej przeżyła to wszystko nieobecna w tej chwili dziewczynka od Aizena. Teoretycznie była tylko jego sekretarką, ale traktował ją trochę jak przybraną córkę. Próbowała popełnić samobójstwo. Jej Shinji pilnował bardziej po to, żeby nie próbowała ponownie. Ci ludzie byli zbyt cennymi świadkami, żeby dać im umrzeć.
Włączyła się kolejna piosenka, tę nawet kojarzył.

Touched
You say that I am too
So much of what you say is true


Śpiewały głośniki głosem wokalisty Vast.

I'll never find someone quite like you
Again
I'll never find someone quite like you
Like you


Niemalże z dedykacją dla towarzystwa w rogu.

The razors and the dying roses plead
I don't leave you alone
The demi-gods and hungry ghosts of God
God knows I'm not at home


Kira zapatrzył się gdzieś w głąb swojej butelki.

I'll never find someone quite like you
Again
I'll never find someone quite like you
Again


Matsumoto wstała i poszła do łazienki.

I, I looked into your eyes and saw
A world that does not exist
I looked into your eyes and saw
A world I wish I was in


Hisagi bawił się resztkami lodu, jaki został w szklance po whisky.

I'll never find someone quite as touched
As you
I'll never love someone quite the way that I
Loved you


Przebrzmiały ostatnie akordy. Włączył się jakiś bardziej pozytywny, jak na warunki "Nihilizmu", kawałek z fortepianem w roli głównej. Kira otrząsnął się, tak samo Hisagi, znowu zaczęli rozmowę. Matsumoto wracając z łazienki zahaczyła o bar, przysiadła na stołku. Uśmiechała się.
- Jak zwykle puszczasz same smęty – poskarżyła się bladolicemu.
Zagadnięty spojrzał na kobietę z miną, która mówiła "a czego innego się spodziewałaś?" i dał jej swoją uniwersalną odpowiedź, czyli wzruszył ramionami.
- Jeszcze jednego? - zapytał tylko znad książki, którą zaraz odłożył, gdy otrzymał pozytywną odpowiedź.
- Weź też dla mnie Rangiku - zawołał z rogu Hisagi
- Słyszałeś słodziutki – przekazała barmanowi.
Po chwili stały przed nią kieliszek z drinkiem i szklanka z kolejną porcją whisky. Puściła całusa w stronę chłopaczka za barem i razem z napojami wróciła do stołu.
Kensei dokończył swoje piwo i wrzucił przeżutą wykałaczkę do pustej butelki. Juz chciał zostawiać pieniądze i wychodzić, ale niespodziewanie podszedł do niego Ulquiorra.
- Zapomniałem wcześniej – odezwał się swoim monotonnym głosem. - W przyszły piątek Hisagi – wskazał na chłopaka przez ramię. - Będzie dawał koncert razem ze swoim zespołem. Czuj się poinformowany.
- Dzięki, będę pamiętał – mruknął, zapłacił za piwo i wyszedł.
Hisagi powinien posiedzieć jeszcze jakąś godzinkę, więc może się przespaceruje. Schował ręce w kieszenie i ruszył przed siebie. Jak tak dalej pójdzie, to od tej roboty złapie jakąś deprechę. Może uda mu się namówić Shinjiego, żeby na tym koncercie posiedział z nim. Może w końcu nie będzie w tej knajpie wyglądał, jak samotny facet z kryzysem wieku średniego.
Kolejny piątek przyszedł nieoczekiwanie szybko. Hisagi w międzyczasie zmienił swój harmonogram i razem z zespołem intensywnie ćwiczył. Kensei natomiast kilka razy złapał się na myśli, że nie może doczekać się tego koncertu. Ten dzieciak z gitarą powinien stanowić całkiem seksowny widok. Po tego typu myślach zawsze fundował sobie serię intensywnych ćwiczeń, żeby wypocić z siebie te głupoty.
Wysiadł z samochodu i z ulgą wciągnął świeże powietrze. Nie wiedział, co Shinji rozpylał w swoim wozie, ale cokolwiek to było Kenseiowi zawsze kręciło się od tego w głowie. Trzasnął drzwiami.
- Eeej – jęknął Shinji z drugiej strony pojazdu, zamykając drzwi kierowcy. - Nie tak ostro. Sakenada to delikatne dziewczę – ostrzegł i czułym gestem poklepał maskę. - Co nie malutka?
Kensei pokręcił głową. O ile był w stanie zrozumieć nazywanie samochodu – sam nazwał swój motor Tachikaze, to głaskanie go i mówienie do niego, było przesadą. Chociaż z drugiej strony, jak mówią - dla każdego jego pornos.
- Jak to się stało, że się zgodziłem z tobą pójść? - spytał się blondyn, gdy ruszyli w stronę wejścia do "Nihilizmu". - Skoro to nie będzie koncert jazzowy.
Kensei wzruszył, wyciągnął wykałaczki i włożył jedną do ust.
- Mnie się nie pytaj. To ty stwierdziłeś "czemu nie" – odpowiedział zgodnie z prawdą, na co Shinji tylko westchnął, chyba nad własną głupotą.
Dzisiaj knajpa będzie pełna, jak nigdy. Już przed wejściem stała grupka dzieciaków w wieku licealnym i wczesnostudyjnym. Chociaż przeważał u nich kolor czarny, to nie byli nadmiernie mroczni. Kensei specjalnie, żeby nie wyróżniać się za bardzo z tłumu, ubrał dzisaj czarne, a nie zielone bojówki. Shinji za to ubrał się jak zwykle – dżinsy, koszulę i krawat, a do tego kaszkiet.
Knajpę nieco przemeblowano na czas koncertu. Zniknęły wszystkie stoły, żeby zrobić miejsce na rozstawienie sprzętu pod jedną ze ściań i żeby ludzie mieli gdzie tańczyć. Zespół w liczbie czterech osób poprawiał ostatnie detale. Przy jednym z dwóch mikrofonów stał chłopak w wieku Hisagiego z dłuższymi niebieskimi włosami postawionymi na żel, przez cały czas niemalże był drapieżnie uśmiechnięty. Kensei od kiedy pierwszy raz go zobaczył, idącego na próbę nie mógł pozbyć się wrażenia, że gdzieś go wcześniej widział. Niemniej ciekawie wyglądał drugi, klęczący przy wzmacniaczu. Ten dla odmiany miał białe włosy i wyglądał na najmłodszego z nich wszystkich – mógł mieć 20 może 21 lat. Przez ramię miał przewieszoną gitarę basową. Rozmawiał przyciszonym głosem ze stojącym nad nim Hisagim, który miał normalną gitarę elektryczną, do której podłączał kable.
Kolejny raz Kensei przeklął swoich przełożonych. Czy ten dzieciak naprawdę musiał być taki gorący? Naprawdę? Dzisiaj też w czarnych dżinsach, ale z rozcięciem na kolanie, do tego miał białą koszulę z podwiniętymi do łokci rękawami. Zapiął ją jedynie na dwa środkowe guziki, przez co doskonale było widać, jego wyrzeźbioną klatę. Kilka szerokich rzemyków na szyji i gładkie skórzane brasnolety na nadgarstkach.
- Zakochałem się!
Kensei aż drgnął, na dźwięk wysokiego głosu Shinjiego tuż przy swoim uchu.
- Zakochujesz się średnio kilka razy w tygodniu – mruknął i spojrzał w miejsce, gdzie patrzył blondyn.
Dopiero teraz zwrócił na nią uwagę. Jedyną dziewczynę w zespole, która właśnie na chwilę wyszła zza perkusji. Zazwyczaj blondynki z ciemną karnacją, wyglądały sztucznie, tudzież mocno dziwkarsko, a u niej trzeba było przyznać wyglądało to dobrze. Pewnie dla większości facetów była spełnieniem marzeń. Szczupła, ale wciaż zaokrąglona tam gdzie powinna. W dodatku miała na sobie krótkie spodenki, wysokie glany. Na górze bluzka, która ledwo zakrywała biust, zostawiając płaski brzuch cały do podziwiania. Co z resztą część męskiej widowni skwapliwie robiła. Ta, która nie podziwiała została wcześniej odpowiednio spiorunowana wzrokiem przez zazdrosne kobiety. Dobrze, że dziewczyna miała grać na perkusji, gdyby była bardziej widoczna, to skutecznie odwróciłaby uwagę od granej muzyki. Oczywiście Kensei kojarzył ją z prób zespołu, ale na te dziewczyna chodziła ubrana mniej wyzywająco.
- Chodź – warknął Kensei i chwycił chudzielca za ramię. - Przy barze są dwa wolne miejsca do siedzenia.
- No tak. Taki stary koń, jak ty musi sobie usiąść – powiedział blondyn z troską w głosie i zaraz zachichotał. Chociaż doskonale wiedział, że głównym powodem, dla którego siwowłosy chce zając tamte miejsce, to taki, że będą mieli doskonały widok z boku zarówno na zespół, jak i na widownię.
- Koń? Przyganiał kocioł garnkowi – mruknął Kensei i uśmiechnął się półgębkiem, widząc minę Shinjiego. Tamten nienawidził, gdy ktoś rzucał aluzje do jego końskich zębów.
- Coś sugerujesz?
- Ależ skąd... Cześć Ulquiorra – przywitał się, siadając. - Dla mnie to co zwykle, a dla niego – wskazał na blondyna. - Colę z lodem i cytryną.
Shinji również przywitał się z ponurym barmanem, który dzisiaj wydawał się jeszcze bardziej niezadowolony z życia niż zazwyczaj. Bez słowa postawił przed nimi butelkę piwa i szklankę coli.
- Aż się dziwię, że się zgodziłeś na to wszystko – zagadnął Kensei, zanim czarnowłosy chłopak zdążył się oddalić. - Odniosłem wrażenie, że wolisz mieć święty spokój.
- Hisagi potrafi być naprawdę przekonywujący, gdy przychodzi do proszenia – wyjaśnił znudzony, pewnie nie pierwszy raz dzisiaj odpowiada na takie pytanie, wzruszył ramionami.
Kensei był w stanie sobie wyobrazić bardzo dużo sposobów w jaki jego dzieciak, mógłby go przekonać, a o niektóre rzeczy nawet nie musiałby prosić... Przymknął oczy i odetchnął głęboko. Penisie wyjdź mi z głowy i daj mi święty spokój, warknął do siebie w myślach. To się stawało naprawdę denerwujące.
Od strony zaimprowizowanej sceny dobiegły pierwsze dźwieki, sprawdzające czy wszystko działa, jak powinno. Od strony widowni poleciało troche zniecierpliwionych, ale zachęcających okrzyków. Te najbardziej entuzjastyczne zostały wydane przez Matsumoto i Hinamori. Jeszcze chwila i członkowie zespołu znaleźli się na swoich miejscach. U niektórych mężczyzn zawód, wynikający z tego, że blondynka zniknęła za perkusją, był aż nazbyt widoczny. Za to żeńska część widowni nie miała na co narzekać. Kensei zresztą też, bo Hisagi stanął przy mikrofonie od strony baru.
- Cześć kociaki – przywitał się niebieskowłosy, niedbale krzyżując nadgarstki na statywie. - Chyba czas roznieść tą ruderę w drobny pył, co? - uśmiechnął się szeroko, gdy otrzymał bardzo entuzjaztyczną odpowiedź.
- Co najwyżej tę ruderę – mruknął Shinji siorbiąc swoją colę, ale oprócz Kenseia nie miał, kto go usłyszeć.
- Tą rozpierduchę funduje wam "Oblivion". Ogień!
Zespół zaczął grać z przytupem. Niewątpliwie to pomieszcze nie przeżywało takiego natężenia hałasu od czasów "Hipnozy". Kensei wystukiwał sobie rytm na udze. Generalnie nie miał nic przeciwko cięższym brzmieniom, ale czasy koncertów, pogo i noszenia się z koszulką swojego ulubionego zespołu, miał już dawno za sobą. Zerknął przez ramię na Shinjiego, ten niewątpliwie mniej się skupiał na muzyce, a bardziej na perkusistce. Przynajmniej nie będzie mu później marudził, że się nudził. I tak jak Kensei podejrzewał – Hisagi wyglądał naprawdę seksownie, gdy grał na gitarze. Było widać, że sprawia mu to prawdziwą przyjemność.

It's not like I'm walking alone into the valley of the shadow of death
Stand beside one another, 'cause it ain't over yet
I'd be willing to bet that if we don't back down
You and I will be the ones that are holding the Crown in the end


Zaczął śpiewać niebieskowłosy, a Kensei, w końcu przypomniał sobie skąd go kojarzy. Był ze dwa lata temu na zawodach z boksu tajskiego. Chłopak brał udział. Był w tym całkiem niezły.
Do śpiewu dołączył się Hisagi.

When it's over, we can say, "Well done"
But not yet, 'cause it's only begun
So, pick up, and follow me, we're the only ones


I Kensei przepadł. Mniejsza już nawet o głos dzieciaka. Jego mózg podsuwał mu obrazy, gdzie zamiast przy mikrofonie te usta znajdowałyby się zupełnie gdzie indziej. Poprawił się na krześle i cieszył się, że nie miał w zwyczaju nosić dżinsów. Mógłby w tej chwili czuć się w nich odrobinę za ciasno. Gdyby dzieciak wiedział, o czym Kensei myśli, pewnie wziąłby tę gitarę i przywaliłby mu po łbie.

To fight this thing, until we've won
We drive on and don't look back


Znowu śpiewał tylko niebieskowłosy. Chwycił mikrofon i pochylił się do przodu.

It doesn't mean we can't learn from our past
All the things that we mighta done wrong


Wyrwał mikrofon. Stytyw upadł na bok.

We could've been doing this all along

Zaczął krążyć wzdłuż wyimaginowanej sceny. Jedną ręką trzymając mikrofon. Drugą w górze zaciśniętą w pięść.

Everybody, with your fists raised high
Let me hear your battle cry tonight
Stand beside, or step aside
We're on the frontline


Kilku najodważniejszych słuchaczy zaczęło pogować. Jakaś dziewczyna zarzucała włosami. Kensei czuł się staro.
- Zastanawiam się – odezwał się Shinji. - Dlaczego każdy zespół nie ma kobiet, jako perkusistów, przecież wyglądają obłędnie no nie?
- Yhymm – zgodził się Kensei, sącząć swoje piwo, bynajmniej skupiony na kimś innym.

And we'll be carrying on, until the day it doesn't matter anymore
Step aside, you forgot what this is for
We fight to live, we live to fight
And tonight, you'll hear my battle cry



Trzeba było przyznać, że wokalistę mieli nadzwyczaj żywego i tak swoją drogą również całkiem przystojnego. Aczkolwiek jak na gust Kenseia chyba trochę za bardzo żywego. Trochę, jak jakiś dziki zwierz.

We live our lives on the frontlines
We're not afraid of the fast times
These days have opened up my eyes
And now, I see where the threat lies


Coraz więcej osób dołączało do grupy na środku sali i w ogóle coraz więcej osób na sali się pojawiało. Ulquiorra nie będzie miał dzisiaj czasu na czytanie.

Everybody, with your fists raised high
Let me hear your battle cry tonight
Stand beside, or step aside
We're on the frontline



Zespół nie przestał grać, po prostu płynnie przeszedł do kolejnego równie energicznego kawałka. Niebieskowłosy ledwo miał czas, żeby się napić, ale nie wyglądał bynajmniej na niezadowolonego.
W podobnym, ostrym tempie zagrali jeszcze cztery utwory. Pod koniec czwartego na parkiecie bawiło się więcej niż połowa obecnych. Knajpa już na dobre była wypełniona zapachem spoconych ludzi. Dopiero po tym nastąpiła dłuższa przerwa. Zespół się przetasował – Hisagi zajął miejsce niebieskowłosego, po drodze przeczesując palcami sklejone włosy i rozpinając koszulę do końca. Wokalista z kolei siadł za perkusją. Dziewczyna wyciągnęła do przodu klawisze, ale zanim za nimi stanęła, siegnęła po butelkę wypiła połowę, a resztę wylała sobie mokre od potu włosy i twarz. Kilku mężczyzn gwizdnęło.
- Już lubię tę piosenkę – zamruczał Shinji, przesuwając nieco krzesło, żeby lepiej widzieć.
Kensei prychnął tylko i pokręcił głową.
Dziewczyna zaczęła grać melodię, tym razem o wiele spokojnieszą od poprzednich. Po chwili dołączyła perkusja.
- Piosenka z dedykacją – powiedział Hisagi, zanim sam zaczął grać.
Kensei doskonale widział do kogo pomknęło spojrzenie chłopaka. Kira, Matsumoto i Hinamori stali obok siebie. Na słowa swojego kolegi unieśli trzymane w dłoniach szklanki.

You never go
Your always here suffocating me
Under my skin
I cannot run away
Fading slowly


W głosie chłopaka było coś więcej, niż tylko staranie by piosenka brzmiała dobrze.

I'd give it all to you
Letting go of me
Reaching as I fall
I know it's already over now


Był tam faktyczny smutek. Było to na swój sposób hipnotyzujące.

Nothing left to lose
Loving you again
I know it's already over, already over now


Śpiewał i grał z przymkniętymi oczami.

My best defense, running from you
Cost me everything
I can't resist, take all you want from me
Breaking slowly


Osoby, którym piosenka była dedykowana, również były zamyślone. Hinamori klęczała przy ścianie z twarzą ukrytą w ramionach.

I'd give it all to you
Letting go of me
Reaching as I fall
I know it's already over now


Matsumoto zorientowała się, co się dzieje z młodszą kobietą i uklękła przy niej, objęła pocieszająco ramieniem.

Nothing left to lose
Loving you again
I know it's already over, already over now


Kira duszkiem wypił więcej niż połowę swojego piwa.

I'd give it all to you
I offer up my soul
It's already over, already over now


Przebrzmiały ostatnie dźwięki i pierwszy raz od początku koncertu, publiczność zaczęła bić brawo, a Kensei w końcu oderwał spojrzenie od wytatuowanego chłopaka. Dopił swoje piwo i poszedł do łazienki. Gdy zamykał drzwi, Hisagi śpiewal kolejną spokojniejszą piosenkę.
Skończył i już chciał wychodzić, ale usłyszał głosy tuż przy drzwiach.
- Ile chcesz? – zapytał pierwszy nieco zachrypnięty.
- Dziesięć – odpowiedział drugi chłopięcy.
- Piędziesiąt.
Przez chwilę było cicho.
- A nie masz może marzenia? - zapytał ten drugi.
- O nie nie – zaprzeczyl szybko ten pierwszy - ja się w to świństwo nie bawię, ale jak bardzo ci zależy – zniżył głos, Kensei musiał się nieźle wysilić, żeby usłyszeć i pewnie udało mu się to tylko dlatego, że była przerwa w piosence. - Zajrzyj do "Destrukcji".
- Dzięki.
Kensei poczekał jeszcze chwilę, upewniając się, że rozmówcy poszli i wyszedł.
Zespół na powrót wracał do poprzedniego ustawienia. Niebieskowłosy znowu dostał mikrofon, z czego wydawał się niesłychanie zadowolony. Kensei zaczynał podejrzewać, że chłopak coś wciąga, bo to aż niemożliwe być tak szczęśliwym przez cały czas.
Usiadł na swoim miejscu, machnął na Ulquiorrę o jeszcze jedno piwo.
- Co robisz? - zapytał się Shinjiego, marszcząc brwi.
- Stalkuje – odpowiedział tamten nie odrywając wzroku od ekranu swojego smartfona. - Chciałem się dowiedzieć, jak się nazywa ta śliczna perkusistka.
- Nie mogłeś poczekać i dopytać się w biurze?
- A po co? - zdziwił się blondyn. - Do takich rzeczy wystarczy mi facebook.
- Aaaa – mruknął Kensei. Jakoś nigdy nie potrafił przekonać się do tego typu rzeczy. - I czego się dowiedziałeś?
- Moja miłość nazywa się Tia Harribel i jest modelką – pochwalił się i pokazał drugiemu mężczyźnie jakieś zdjęcia, na których faktycznie występowała blond perkusistka. - Dowiedziałem się również, że wokalista nazywa się Grimmjow i przez pewien czas pracował razem z Tią, a obecnie jest barmanem w jakimś barze. A swego czasu zdobył całkiem wysoki tytuł w boksie tajskim.
- A to wiedziałem i bez tego facebooka. Byłem na zawodach, gdzie walczył.
- A to ciekawe.
- Swoją drogą – odezwał się po chwili Kensei, pochylając się w stronę blondyna. - Kojarzysz może miejscówkę, która nazywa się "Destrukcja"? Zdaje się, że mają tam kanał dla Hougyoku.
- "Destrukcja"? A to ciekawe – powtórzył blondyn. - To w tej knajpie pracuje pan wróżka – wskazał brodą Grimmjowa, który właśnie śpiewał, nieco już zachrypniętym głosem i tańczył z jakąś dziewczyną.
- Naprawdę?
- Yhymmm
- Dobrze wiedzieć – mruknął do siebie i popił piwo.
"Oblivion" zagrał jeszcze cztery piosenki i jeszcze jedną na bis, a Kensei wypił jeszcze dwa piwa. Shinji na dwie ostatnie zniknął na dworzu. Wrócił, gdy zespół praktycznie się zwinął. Część klientów też się juz ulotniła. Hisagi rozmawiał właśnie z Kirą i Matsumoto. Hinamori szeptała coś na ucho białowłosemu basiście, który lodowatym, delikatnie rzecz ujmując, wzrokiem odprowadził, wracające do baru Shinjiego.
- Chyba ten młody, czegoś od ciebie chce – zwrócił mu uwagę Kensei i kiwnął głową na zbliżającego się chłopaka.
- Hmmm? - zdziwił się blondyn i odwrócił się, by napotkać chłodne spojrzenie turkusowych oczu.
Chłopak musiał zadrzeć głowę, by spojrzeć w oczy Shinjiemu, ale bynajmniej nie wyglądał na zmieszenago tym faktem.
- Taaak? - zapytał się uprzejmie blondyn.
- Moja przyjaciółka – zaczął bez wstępów chłopak poważnym głosem, wskazał dłonią w stronę Hinamori. - Twierdzi, że za nią łazisz.
Shinji zaśmiał sie.
- Sorry, ale nie interesują mnie dzieci. Mnie mogłaby się co najwyżej obawiać twoja koleżanka z zespołu..
- Nie mam powodów by jej nie wierzyć – przerwał mu białowłosy wciąż tak samo poważny. - Słuchaj, albo zostawisz ją w spokoju, albo postaram się, żebyś naprawdę tego pożałował. Rozumiesz?
Groźba chłopaka brzmiała dla Kenseia conajmniej niepoważnie. Znał Shinjiego nie od dzisiaj i wiedział, że aparycja chudzielca była bardziej niż myląca.
- Jasne jasne – zgodził się Shinji pojednawczo, unosząc dłonie w obronnym geście. - Zapamiętam.
- A temu dzieciakowi co? - zapytał się Kensei, gdy chłopak odszedł, a Shinji usiadł na swoim miejscu.
Blondyn machnął dłonią.
- To Hitsugaya Toshiro, przyjaciel Momo – wyjaśnił lakonicznie.
- Skądś kojarzę nazwisko.
- A to bardzo możliwe, bo to mistrz kraju w szermierce.
- To by po części wyjaśniało, dlaczego taki pewny siebie.
- Robi właśnie doktorat na miejscowej politechnice
- Doktorat? - Kensei o mało nie wypluł, właśnie wypitego piwa. - Przecież ten dzieciak nie może mieć więcej niż 22 lata.
- W tym roku skończy – uściślił Shinji. - Nawet raz z nudów zerknąłem do jakiś jego prac naukowych. Zajmuje się fizyką lodu. W sensie twierdzi, że niektóre metale po poddaniu ich obróbce w temperaturze poniżej zera absolutnego zmienią swoje właściwości i...
- Straciłeś mnie – przerwał mu Kensei. - Bardziej interesuje mnie, jak dałeś się zauważyć?
- Też mnie to zastanawia. Widać nie doceniłem dziewczyny.
- Starzejesz się.
- Ha ha ha – mruknął chudzielec. - Zbieramy się?
Kensei rozejrzał się. Knajpa powoli wracała do swojego normalnego stanu, czyli niemalże pustostanu. Również jego dzieciak i jego ekipa powoli się ulatniała. Zostawał tylko Grimmjow, Tia i Matsumoto.
- Chyba można – zgodził się.
- Odwieźć cię?
- Chyba się przejdę.
- Jak chcesz.
Do samochodu podeszli we dwójkę, bo Kensei zostawił w nim swoja bluzą. Pożegnali się i siwowłosy ruszył w tym samym kierunku, w którym chwilę wcześniej zniknął Hisagi. Shinji stał jeszcze przez pewien czas przy samochodzie, rozmawiał z kimś przez telefon. Sądząc po jego minie, była to jego przyrodnia siostra Hiyori.
Było na tyle późno i była to taka okolica, że ulice były prawie puste. Co jakiś czas w jedną, albo w drugą stronę przejechał samochód. Kilka osób, sądząc po ciuchach, pewnie z "Nihilizmu", stało na przystanku, czekając na nocny autobus. Dzielnica starych kamienic kilkurodzinnych i szarych blokowisk. Nic dobrego o niej nie powiesz, ale nic złego też nie znajdziesz. Od czasu do czasu ktoś kogoś pobije, czy okradnie.
Gdzieś przed nim ktoś krzyknął i dopiero po chwili Kensei zorientował się, że to był Hisagi. Puścił się biegiem i niemalże przegapił ciemny zaułek pomiędzy dwoma kamienicami, w którym stały jakieś śmietniki.