Third date
Dodane przez Aquarius dnia Grudnia 29 2012 11:58:46


Asagi zaczął od długiej, relaksującej kąpieli w płatkach róż. Następnie wtarł w swoje ciało balsam i ułożył włosy. Kolejnym zabiegiem było wybranie ciuchów. I tu pojawiał się problem. Dziś miał trzecią randkę z Ruizą i zupełnie nie miał pomysłu, co mógłby założyć, żeby wyglądać dobrze, a jednocześnie niezbyt 'galowo'. Hm... W sumie Yoshi powiedziałby, że mógłby założyć worek po ryżu, a i tak będzie wyglądał dobrze, ale... Asagiemu zależało na dobrym wyglądzie. Kino, może jakiś spacer... hm... Ostatecznie wokalista zdecydował się na czarne spodnie jeansowe, uniwersalne, pasują na każdą okazję. Do tego czerwona koszula, dwa górne guziki niezapięte, i oczywiście ciemna marynarka. Krytyczne spojrzenie w lustro – może być. Asagi zerknął na zegar i aż się przeraził. Powinien być gotowy pięć minut temu! W panice odszukał portfel i kluczyki. Narzucił płaszcz na ramiona, szalik, buty, te na zamek, będzie szybciej, kapelusz i może wyjść. Nie! Jeszcze bilety, gdzie on je... ach, są tutaj. Schował je do kieszeni, pogłaskał koty i wyszedł, zakładając kapelusz. Zamknął dom, w windzie dokonał ostatnich poprawek. Odszukał na parkingu swojego Jaguara i pojechał po ukochanego. Po drodze jeszcze kupił pojedynczą, czerwoną różę.
Odziany w ręcznik Ruiza brodził w morzu ubrań. Testował różne opcje, a odrzucone lądowały na podłodze. Jak Asagi to robił, że we wszystkim wyglądał zjawiskowo? Ten wieczór był dla gitarzysty bardzo ważny, koniecznie chciał się podobać Takahiro. Z drugiej strony przyjaciel patrzył na niego tak, jakby podobał mu się we wszystkim. A bez niczego jeszcze bardziej. Ruiza uśmiechnął się do siebie. Postanowił włożyć ładną bieliznę. Zrobił wyliczankę i wybrał ciemne jeansy. Dobrał niebieską koszulę. W niebieskim podobno mu ładnie. Wylosował jeszcze jakieś okrycie, skropił się perfumami. Spojrzał w lustro z zadowoleniem. Asagi będzie za chwilę... I zobaczy ten nieziemski bajzel. Gitarzysta rzucił się do sprzątania. W tym momencie rozległ się dzwonek do drzwi.
Nieco zdenerwowany Asagi czekał, obracając kwiat w dłoniach, a Ruiza zaklął. Darował sobie składanie rzeczy. Zwinął je w w jeden kłębek i wrzucił luzem do szafy. Ogarnął szybko pościel, przygładził włosy i, biorąc głęboki wdech, otworzył drzwi.
- Cześć - wokalista czuł się dziwnie onieśmielony. Pocałował ukochanego w policzek, wręczając mu różę. - Pięknie wyglądasz.
Cmok w policzek. Postępy!
- Dziękuję - odparł - Jaka śliczna!
- Uznałem, że będzie do ciebie pasować. Nie było niebieskich... - plótł Asagi, wpatrując się w Ruizę z zachwytem. Czy on musiał tak nieziemsko wyglądać?
- Niebieskie róże nie istnieją! - zaśmiał się młodszy. - Wejdź, wstawię ją.
- Istnieja, tylko są sztucznie farbowane.
Wokalista zdjął buty i ze zdumieniem zauważył, że założył dwie różne skarpetki. Jak to możliwe?
Ruiza włożył kwiat do szklanki od piwa (to Asagi bawił się w wazoniki) i ustawił na swoim biurku.
-Jestem gotowy.
Starszy uśmiechnął się i ponownie włożył buty, w nadziei, że jego przyszły kochanek nie zauważy skarpetkowej wpadki. No cóż...
- Chodźmy więc, mamy niewiele czasu.
- A gdzie idziemy? - spytał gitarzysta. Asagi upierał się, że to ma być niespodzianka.
- Zobaczysz, spodoba ci się. - wokalista czule zawiązał szalik wokół jego szyi. - Chłodno jest.
Ruiza wydął usta w udanym niezadowoleniu. W duchu jednak rozczulał się na wokalistą. Chociaż wolałby być rozbierany niż ubierany... Ale wszystko w swoim czasie.
Och... Asagi nie mógł się powstrzymać, by nie ucałować tych przesłodkich ust. Gitarzysta uśmiechnął się szeroko, ale nic nie powiedział. Sięgnął po płaszcz, ale Asagi oczywiście był szybszy. Już miał go w dłoniach, by pomóc Ruizie wygodnie go włożyć.
- Nie jestem dziewczyną - zaśmiał się młodszy, zamykając wreszcie mieszkanie.
- Nie jesteś - przyznał wokalista. - Jesteś bardzo seksownym mężczyzną - dodał, zanim pomyślał. Ruiza na niego działał bardzo... rozpraszająco. Dwie różne skarpety, spóźnienie (które chyba pozostało niezauważone), całowanie, takie słowa... Co się z nim dzieje?
- Wiem, ale dziękuję - roześmiał się głośno gitarzysta. Asagi był po prostu rozbrajający. Zwłaszcza teraz, gdy był zawstydzony własną śmiałością.
Dla własnego bezpieczeństwa lepiej zamilknąć, tak. To zdecydowanie dobry pomysł, Takahiro. Nie odzywaj się, bo znów palniesz głupotę. Poprowadził ukochanego do samochodu i otworzył drzwi pasażera.
- Zapraszam.
Ruiza rozsiadł się wygodnie i zapiął pas. To będzie wspaniały wieczór, pomyślał, patrząc jak Asagi odpala auto.


Film nawet nie był zły. Jakiś europejski klasyk o wampirach, a jakże. Ruiza jednak nie mógł skupić się na fabule. Asagi w przypływie romantyzmu kupił bilety na podwójne siedzenie. Jakby nie usiedli, ocierali się o siebie. Wokalista wydawał się całkowicie pochłonięty filmem. Gitarzysta zerkał ukradkiem na jego profil. Zanim zaczęli chodzić na randki kleił się do niego bez przerwy. Teraz siedział jak na szpilkach, zastanawiając się, czy może się do niego przytulić.
Tymczasem w głowie Asagiego działo się dokładnie to samo. Pluł sobie w brodę za te siedzenia. Już i tak wystarczająco ciężko było przebywać w towarzystwie Ruizy, zwłaszcza teraz, kiedy wiedział, ze w którymś momencie dojdzie do aktu. Nie, dość, nie myśl o tym. Asagi starał się skupić na filmie, jednak wiercący się gitarzysta bardzo mu to utrudniał. W końcu zdecydował się objąć go ramieniem i przytulić lekko do siebie. Ruiza westchnął cicho. Zachęcony czułym gestem, oparł głowę na ramieniu przyjaciela. Asagi wtulił twarz w jego włosy, smyrajac po ramieniu.
- Lepiej? - zapytał cicho.
- O wiele – odszepnął młodszy.
Asagi uśmiechnął się i mocniej go przytulił. Wrócił do oglądania filmu, nieuważnie pieszcząc bok ukochanego. Do końca seansu już nie rozmawiali, nawet nieco się rozluźnili.
Kiedy wyszli z kina, wokalista stwierdził, że spędzili ze sobą kilka miłych godzin, jednak nie mogli porozmawiać.
- Hm... Yoshi-chan?
-Tak?
- Masz może ochotę na lody? - spytał Asagi, nieco nieśmiało iorąc jego dłoń w swoją.
- Na słodycze mam zawsze - uśmiechnął się, splatając palce z palcami przyjaciela.
- Tu niedaleko jest lodziarnia, mają tam przepyszne desery, zwłaszcza taki jeden, konkretny... - starszy pociągnął go, by zaprowadzić go w omawiane miejsce
Ruiza podreptał za nim. Asagi zawsze umiał rozbudzić jego ciekawość.
- Pozwolisz, ze zamówię go od razu? Będzie ci smakował, obiecuję.
Gitarzysta pokiwał głową. Asagiemu ufał bezgranicznie.
Po kilku minutach znaleźli się w małej kawiarnio-lodziarni o przyjemnym wystroju. Wszystko było zachowane w tonacji kremowo-kawowej, można było usiąść w swojego rodzaju lożach, schować się przed światem, lub przy stolikach. Mimo zimy było tu wielu ludzi, widać, że kawiarnia cieszyła się powodzeniem. Asagi poprowadził Ruizę w kierunku jednej z kanap, była ukryta w rogu. Po kilku chwilach, kiedy już zdążyli się rozebrać i rozsiąść, podszedł kelner, by podać im karty.
- Poprosimy dwa razy Malinową Rozkosz – złożył zamówienie Asagi. - Do tego... Yo-chan, czego się napijesz?
- Czarnej herbaty - odparł bez namysłu. Musiał się ogrzać. Rozglądał się ciekawie po lokalu. Wydawał się dość przytulny.
- I do tego dwie czarne herbaty - dodał wokalista. Kelner przyjął zamówienie i odszedł.
- Ładnie tu. Często tu bywasz? - zapytał gitarzysta.
- Czasem. Kiedy przyjeżdża moja siostra z córką.
- Podoba mi się.
- Cieszę się - odparł Asagi i ucałował jego dłoń. Uwielbiał Ruizę. Wyglądał teraz jak dziecko, wszystko go interesowało, chciał zobaczyć każdy szczegół. Był taki piękny... A teraz patrzył na niego zaskoczony. Żaden poprzedni chłopak nie całował gitarzystę w rękę. No dobrze, może Asagi czytał za dużo zachodnich romansów, ale to było takie...urocze. I miłe. Gitarzyście zrobiło się ciepło na sercu. Uścisnął lekko dłoń przyjaciela.
Wokalista chciał go pocałować. Już zaczął się zbliżać, jednak w tym momencie kelner przyniósł zamówienie. Postawił przed nimi herbatę i dwa wysokie pucharki lodów. Pucharki wyglądały jak kieliszki koktajlowe, były jednak sporo większe. Na spodzie była rozpuszczona, gorzka czekolada, na tym były trzy gałki lodów śmietankowych, a całość została polana ciepłym sosem malinowym i zwieńczona trzema, małymi owocami. Asagi uśmiechnął się, podziękował i życzył smacznego.
Ruiza dziabnął lody łyżką, wyraźnie zawiedziony. A było tak blisko!
Dobrze, że przyszedł ten kelner, myślał Asagi. Gdyby nie to, nie powstrzymałby się przed pocałowaniem Ru. Jeśli mieliby się kierować 'Asagowymi zasadami randek', przed trzecim spotkaniem nie powinien go pocałować. Niby dzisiaj mieli trzecią randkę, ale nadal... Pierwszy pocałunek nie powinien odbyć się w kawiarni pełnej ludzi i zostać przerwany przez kelnera. Niestety z Ruim jest ciężko, bo jest taki pociągający! I go prowokuje w dodatku! Ech, co on z nim ma...
Ruiza spróbował lodów. Asagi miał rację, były przepyszne. Nie czyniły jednak rozczarowania bardziej znośnym. Dwoił się i troił, żeby przyjaciel uczynił wreszcie jakiś zdecydowany gest. Wokalista wyraźnie miał na to ochotę, ale coś go chyba powstrzymywało. Nieśmiałość? Ruiza jasno dawał mu do zrozumienia, że nie ma się czego bać. Może uważał, że to rozwija się za szybko? Zdaniem gitarzysty to nie było nic złego, ale Asagi bywał taki staroświecki...
Ruiza zamilkł. Wokaliście nie podobało się to, on zawsze dużo mówił i opowiadał, wręcz jak katarynka, a teraz cisza. Chyba był rozczarowany. Żałuje, że go nie pocałował? Hm... Asagi poczuł, że atmosfera randki się popsuła. Co powinien zrobić?
Ruiza na szczęście nie należał do osób, których złu humor długo się trzyma. Noc jeszcze młoda, pocieszał się, przysuwając się do partnera.
- Smakuje? - spytał Asagi, obejmując go.
- Bardzo - odparł gitarzysta, ładując do ust pełną łyżkę.
Asagi roześmiał się i starł kciukiem resztkę lodów z ust ukochanego, po czym oblizał palec.
- Masz rację, twoje lepsze.
- Mogę spróbować twoich? - poprosił młodszy, uśmiechając się przymilnie.
- Oczywiście - zgodził się Asagi, podając mu pełną łyżeczkę lodów.
Ruiza zebrał je wargami, patrząc mu zadziornie w oczy. Asagi aż drgnął. Czy on musiał być aż tak bezczelnie prowokujący? Przymknął powieki, starając się opanować, żeby się na niego nie rzucić.
- I jak? - spytał po chwili.
- Pyszne – odparł młodszy, oblizując usta.
Język. Na jego ustach. Tym razem wokalista nie mógł się powstrzymać i pocałował go, delikatnie i nieśmiało. Ruiza westchnął, rozchylając lekko wargi. Nareszcie!
Pocałunek nie trwał długo, może kilkanaście sekund, podczas których Asagi zdołał opanować swoje emocje. Oparł czoło o czoło gitarzysty, trzymając jego twarz w dłoniach. Przymknął oczy.
Ruiza cmoknął go w czubek nosa.
- Podobało mi się, możesz robić to częściej - oświadczył, uśmiechając się od ucha do ucha.
- Będę - Yoshiyuki dostał jeszcze krótkiego buziaka. Podobało mu się! Mimo, że zrobił to za wcześnie i nie tak, jak powinien. Odsunął się lekko i uśmiechnął. - Skończmy lody i może się przejdziemy?
Ruiza pokiwał głową. Postanowił dać ukochanemu odsapnąć. Jeszcze mu się tu spali od tych rumieńców.
Po kilku minutach, kiedy skończyli lody, Asagi uregulował rachunek i podał gitarzyście płaszcz. Musiał wyjść na zewnątrz, czuł, że twarz wręcz płonie z gorąca. Do samochodu mają około kilometr, więc akurat zdąży się uspokoić i opanować rumieńce.
Ruiza skulił się z zimna, gdy wyszli. Włożył ręce do kieszeni, bo w pośpiechu zapomniał rękawiczek.
- Nie masz rękawiczek? - zapytał zaskoczony wokalista.
- Nie wziąłem – przyznał gitarzysta.
- Włóż moje - poprosił Asagi, wręczając je młodszemu. Wcześniej nie zauważył, że Rui nie ma rękawiczek. Gdyby wiedział, kupiłby mu, przecież nie mógł pozwolić, żeby jego ukochany marzł.
- Ale - zaprotestował Yoshi. - Co z tobą?
- Nic mi nie będzie - odparł wokalista. - Włóż je, gitarzysta bez palców mi się nie przyda – zażartował.
- Skoro nalegasz - poddał się Ruiza i założył rękawice. Były o wiele za duże. Przypomniało mu się, jak w dzieciństwie zakładał rękawiczki ojca. - Palce przydają się nie tylko do gry - dodał.
Policzki Asagiego ponownie pokrył rumieniec. Nie odpowiedział, wsunął dłoń do kieszeni, drugą złapał rękę Ruizy. Ten uśmiechnął się do siebie. Nie mógł się doczekać, aż wrócą domu, żeby mógł się pochwalić wspomnianym talentem manualnym. Zadowolony ślizgał się na zamarzniętych kałużach.
Asagi obserwował swoje kochanie. On naprawdę był jak dziecko. Jest malutki, drobniutki i się bawi na zamarzniętych kałużach, a jednocześnie seksowny, prowokujący i gorący. Wokalista czasem miał wrażenie, że wybuchnie przez niego. Zwłaszcza, kiedy go prowokował, a za chwilę śmiał się i przytulał jak dziecko.
Po przejściu około kilometra dłonie Asagiego były nieźle zmarznięte, ale nie przejmował się. Było warto oddać rękawiczki, zwłaszcza, że Rui miał teraz dużo zabawy na tych kałużach.
- Do ciebie? - zapytał.
- Jeśli chcesz - odrzekł młodszy, wślizgując się do środka. - Zrobię jakąś kolację. Zostaniesz? - zapytał z nadzieją.
- Dlaczego nie – odparł Asagi. Więcej czasu z Ruizą... Mmm, podoba mu się ta perspektywa. Może nie do końca powinien zostawać, w końcu to dopiero trzecie spotkanie i nie powinien, ale przecież nie zamierzają uprawiać seksu, tak? To po prostu wspólna kolacja, jakby dalsza część randki. - Więc najpierw do sklepu i później gotujemy?
- Mam makaron - odparł Ruiza nieśmiało. - Włoski.
Gotował całkiem nieźle, ale przeważnie nie miał na to czasu, także przeważnie przygotowywał proste dania. Miał nadzieję, że Asagiego to nie zniechęci. Zwykle jadał w bardziej wyszukanym stylu. Z drugiej strony do włoskiego makaronu może podać czerwone wino. Takahiro przyjechał samochodem, więc musiałby zostać.
- Makaron! - ucieszył się wokalista. - Uwielbiam makaron w każdej formie - dodał, uśmiechając się.
- To świetnie - gitarzysta odwzajemnij uśmiech. Ulżyło mu.
Niedługo później starszy zaparkował pod blokiem Ruizy i wysiadł. - Chłodno...
- No to chodź szybko do domu - powiedział gitarzysta wesoło i pobiegł na górę. Szybko zdjął płaszcz i buty. Umył ręce w kuchni, założył fartuch i zabrał się za gotowanie. Asagi roześmiał się i podążył za ukochanym. Także rozebrał się, umył dłonie i oparł je na grzejniku.
- Więc co mam robić?
- Usiąść i mi nie przeszkadzać.
- Ale... - zaczął protestować wokalista
- Naprawdę nie potrzeba pomocy przy gotowaniu makaronu - Ruiza wstawił wodę. - Chyba, że jesteś Hidezou.
- No tak - roześmiał się Asagi. - On potrzebuje pomocy przy gotowaniu wody.
Jej, jaki ten grzejnik ciepły. Wokalista aż sobie usiadł na podłodze i oparł plecami. Uwielbiał ciepło, a przy okazji był to świetny punkt obserwacyjny. Mógł obserwować działania Ruizy. Gitarzysta był całkowicie skupiony na gotowaniu. Danie mogło być proste, ale obecność Asagiego skutecznie go rozpraszała. Wrzucił makaron do wody i zajął się przygotowaniem sosu (zrobionego po trosze z resztek, ale wątpił, żeby Asagi zwrócił na to uwagę). Po niecałej półgodzinie kolacja była gotowa. Gitarzysta zdjął fartuszek i wyjął kieliszki.
- Ja nie piję - zaznaczył starszy, kiedy tylko to zobaczył. - Prowadzę...
- Tylko lampkę dla smaku- Ruiza wygiął usta w podkówkę. - Możesz też zostać na noc.
- Nie powinienem... - ton Asagiego wskazywał na wahanie.
- Czemu?
Asagi wstał i podszedł do stołu.
- Prowadzę, skarbie. Nie mogę pić.
- Jak uważasz - młodszy zawiedziony. - Smacznego.
Wokalista westchnął. Ta mina i ton... Nie umiał odmówić.
- Dobrze, niech ci będzie - powiedział zrezygnowany. - Napiję się, później pojadę taksówką.
- Mógłbym ci rozłożyć materac - zaproponował gitarzysta. W środku zaś wrzeszczał na ukochanego za bycie tak niedomyślnym.
Tymczasem Asagi dobrze wiedział, o co Ruizie chodzi. Problem polegał na tym, że wokalista nie powinien z nim jeszcze spać. To się po prostu nie godzi! Jest za wcześnie, chociaż najchętniej zignorowałby konwenanse.
- Zobaczymy - uciął temat.
Ruiza nie naciskał. Do końca posiłku rozmawiali już tylko na neutralne tematy.
Asagi znów poczuł, że zrobił nie tak coś. Westchnął cicho, zbierając naczynia i podchodząc do zlewu. Co on powinien zrobić?
Ruiza stanął za nim i nieśmiało przytulił się do jego pleców. Wokalista pomiział go po biodrze, uśmiechnął się i zaczął zmywać.
- Smakowało ci chociaż? - odezwał się młodszy.
- Było pyszne, kociątko.
- Mrrr.
Asagi skończył zmywać, wytarł dłonie i odwrócił się przodem do ukochanego i przytulił go, całując w głowę. Gitarzysta momentalnie zarzucił mu ramiona na szyję, wtulając się mocno.
- Moje małe - mruknął Asagi, podnosząc go i przytulając mocniej.
- Nie idź - powiedział gitarzysta, oplatając go jak bluszcz.
- Na razie nigdzie się nie wybieram - Asagi zaniósł go do salonu i usiadł z nim na kanapie. - Jestem z tobą.
- Dobrze - odparł Ruiza, gramoląc mu się na kolana jak kot żądny uwagi.
Wokalista znów się roześmiał, rozczulony, i gładził go po plecach.
- Więc mogę cię całować, tak? - zapytał. Jego zasady powoli odchodziły w zapomnienie.
Ruiza przewrócił oczami.
- Głupi. Oczywiście, że możesz - powiedział przyciągając go do siebie i całując.
Mmm... Usta gitarzysty były takie słodkie i chętne... Wręcz cudowne. Asagi całował go, wkładając w to całe swoje serce i miłość. Błądził przy okazji dłońmi po jego ciele. Ruiza odwzajemniał pieszczoty z ochotą. Tak długo na to czekał... Zmienił pozycję tak, że teraz siedział na kolanach kochanka okrakiem. Przywarł do niego mocniej.
Asagi westchnął, wsuwając dłoń pod koszulę partnera, nie do końca nad sobą panował. Ruiza tymczasem majstrował już przy guzikach jego koszuli. Wokalista jakby tego nie zauważył, zatracił się w pocałunku, o którym marzył już kilka dobrych lat. Gładził plecy gitarzysty, przyciskając go do siebie. Ukochany tymczasem ściągał mu koszule z ramion. W tym momencie Asagi otrzeźwiał. Zatrzymał jego dłonie, łapiąc za nadgarstki.
- Nie - wydyszał. Miał przyspieszony oddech i błyszczące, nieco rozmarzone oczy.
- Dlaczego? - wydyszał Ruiza z niedowierzaniem. Zaschło mu w ustach.
- Nie powinniśmy - odparł starszy, po raz kolejny go całując. Nie puścił jednak jego dłoni.
- Nie bój się, nie pomyślę, że jesteś łatwy - parsknął gitarzysta. Naprawdę, Asagi wpędziłby panny z wiktoriańskich powieści w kompleksy.
- Nie chodzi mi o to... - wymruczał wokalista, nie patrząc mu w oczy. Poprawił nieco swoją pozycję, by Ruiza nie mógł odczuć jego podniecenia.
- Ty chcesz, ja chcę, nikomu nie dzieje się krzywda, więc o co chodzi? - zapytał łagodnie.
- Nie powinniśmy tak szybko... - Asagi aż poczuł się głupio, mówiąc to na głos. Nie umiał tego za dobrze wyjaśnić. Nigdy nie szedł z kimś do łóżka na trzeciej randce. Zwykle umawiał się trochę dłużej. Uważał, że zwyczajnie nie wypada, a poza tym wolał, żeby jego ukochany upewnił się, że zależy mu na nim samym, a nie na seksie. Jasne, seks jest ważny, ale nie najważniejszy. Z tego względu Asagi miał wątpliwości, mimo, że Ruiza był bardzo chętny.
Gitarzysta spojrzał na niego rozczulony. Owszem, był staroświecki, niedomyślny, ale przy tym taki delikatny i słodki. Nie mógł go nie kochać.
- Jesteś uroczy - powiedział. - Może i nie powinniśmy, ale ja chcę - oświadczył jak kapryśne dziecko.
Asagi oparł głowę na jego ramieniu. Walczył sam ze sobą. Miał swoje zasady, których zawsze się trzymał, a teraz zjawiła się taka mała Wiewiórka i żądała czegoś całkiem sprzecznego. Ta Wiewiórka nalega, chce i kaprysi, a do tego zapewne się obrazi, jeśli tego nie zrobią ze względu na 'idiotyczne zasady'. Asagiemu też nie było łatwo. Ruiza działał na niego bardzo intensywnie. Ledwie się opanował przed paroma minutami, co oznacza, że następnym razem nie zdoła tego zrobić.
- Chcę, żeby nasz pierwszy raz był wyjątkowy... - mruknął nieświadomie do siebie.
- I będzie – szepnął młodszy, tuląc się do niego, tym razem zupełnie niewinnie. Romantyczny do bólu, jak zawsze. Ruiza nie mógł go winić. Mimo, że trochę się na niego złościł, imponowało mu, że Asagi był taki zasadniczy, czasem nawet surowy wobec siebie. Wokalista pocałował go lekko w szyję.
- Nie potrafię ci odmówić...
- Dobrze - powiedział gitarzysta z dumą i pocałował kochanka.
Asagi oddał pocałunek z namiętnością. W sumie mu ulżyło, że nie musi się już kontrolować, by nie dotknąć młodszego w te rejony, w które nie powinien.
- Tylko ostrzegam, ja nie jestem w tym za dobry - wtrącił i wrócił do pocałunków.
Ruiza spojrzał na niego z niedowierzaniem.
- Demo sugerowało coś innego.
- Demo? - zdziwił się Asagi.
- Noo, jak mnie całowałeś - wyjaśnił gitarzysta cierpliwe, ocierając się o niego.
- Och... - westchnął wokalista. Nie spodziewał się tego, był zaskoczony porównaniem kochanka. - Mam nadzieję, że całość będzie ci się równie podobać.
- Nie gadaj tyle - zaśmiał się młodszy, zamykając mu usta pocałunkiem. Dłońmi pieścił jego tors. Schodził niżej, aż dotarł do rozporka.
Asagi oddał pocałunek z ochotą, pozostawiając kontrolę w rękach gitarzysty. Sam oczywiście także pieścił Ruizę, a przynajmniej się starał. Rozpiął jego koszulę i pogładził tors. Zamruczał, czując jego dłonie na swoim rozporku.
- Pozwolisz - westchnął Yoshi, odrywając się od niego. Pytanie było czysto retoryczne, chwilę później już klęczał między nogami kochanka.
- Proszę - zgodził się Takahiro. Wiedział, że i tak nie ma sensu protestować, a jego penis domagał się atencji. Spodnie zrobiły się bardzo za ciasne. Ruiza szybko przyniósł mu ulgę wydobywając go na zewnątrz. Zagwizdał z podziwu., na co Asagi się zarumienił.
- Jesteś słodki - powiedział gitarzysta, pieszcząc go dłonią.
- Och... - przyjemnie... Bardzo przyjemnie... - Słodki? - wokalista spojrzał na niego zamglonym wzrokiem.
- Uhm, bardzo - odparł krótko, obejmując go wargami.
Z ust Asagiego dobył się jęk. Naprawdę nie spodziewał się TAKIEJ pieszczoty przy pierwszym razie. I w dodatku Rui doskonale wiedział, co robi.
Gitarzysta przyglądał mu się bacznie, nie przerywając pieszczot. Drażnił go leciutko językiem i ssał na zmianę, gładząc go jednocześnie dłonią. Starszy wplótł dłonie w jego włosy, całkowicie oddając się pieszczocie. Tak dawno...
Ruiza zamruczał cicho. Asagi wyglądał tak cudownie, gdy przestawał się się kontrolować. Wziął go głębiej do ust.
- Aaaa... - jęknął wokalista. On był w tym za dobry, jak tak dalej pójdzie, to skończy. A Ruiza nie zamierzał przestawać. - Yoshi-chan - znów jęknął Asagi. - Ja zaraz...
Ruiza przerwał na chwilę i pogładził go po udzie.
- Nie szkodzi - zapewnił i wrócił do przerwanych pieszczot.
- Ale... - zanim jednak wokalista zdążył wyrazić swoje obawy, skończył mocno w usta kochanka.
Ruiza przełknął wszystko. Podniósł się z klęczek i przytulił do wokalisty, który zarumienił się, obejmując go.
- Przepraszam...
- Nie masz za co - uspokoił go gitarzysta, całując lekko. Odgarnął mu grzywkę z czoła i popatrzył czule w oczy.
Asagi spuścił wzrok, zawstydzony. Nie spodziewał się, że skończy tak szybko. Ruiza był w tym naprawdę dobry, a i sam wokalista był spragniony. Tyle czasu czekał... Gitarzysta przytulił go mocno. Był taki delikatny. Nie mógł go nie kochać. Wtulił twarz w jego szyję, składając tam delikatne pocałunki. Po chwili Asagi uspokoił się i pocałował młodszego w ucho, na co gitarzysta westchnął cicho. Umościł się ponownie na kolanach kochanka, łasząc się jak kociak.
Takahiro zsunął koszulę z ramion Ruizy, całując po ramieniu. Dłońmi błądził po jego torsie, pieścił sutki i brzuch. Położył partnera na kanapie. Za dłońmi podążyły usta. Całował jego obojczyki, pierś, na dłużej zatrzymał się właśnie przy sutkach, ssąc je i liżąc. Rozpiął spodnie gitarzysty i pociągnął je lekko w dół.
Ruiza jęknął głośno, wplatając palce we włosy wokalisty. Spojrzał na niego spod rozczochranych włosów i uśmiechnął s ię lekko z przyzwoleniem. Asagi zsunął jego spodnie razem z bielizną i położył dłoń na jego męskości. Pieścił go, całując brzuch. Wsunął język w jego pępek na chwilę, później podążył jeszcze niżej. Złożył czułu pocałunek na biodrze kochanka, zrobił małą malinkę na wewnętrznej stronie uda i ucałował jądro. Ruiza wyginał ciało w łuk pod jego dotykiem. Zastanawiał się, jak wokalista mógł uważać, że nie jest w tym dobry, skoro nawet niewinny dotyk wprawiał młodszego w drżenie. Tymczasem Asagi pieścił dłuższą chwilę jego jądra, a następnie polizał penisa po całej długości aż do czubka, który pocałował.
- Na pewno nie zrobię tego tak dobrze, jak ty, ale postaram się - ostrzegł, po czym wsunął go sobie do ust i zassał.
Ruiza gwałtownie wciągnął powietrze. Odrzucił głowę do tyłu, głośno dając przy tym znać Asagiemu, że niepotrzebnie się martwił. Wokalista ssał go i lizał, aż w końcu wsunął język pod napletek, pieszcząc go w ten sposób. Całym sobą skupiał się na tej czynności, chcąc dać kochankowi jak najwięcej przyjemności. Miał nadzieję, że brak doświadczenia nadrabia zapałem. Gitarzysta zaś wił się z przyjemności. Resztką sił spróbował się opanować.
- Kochanie - wydusił wreszcie. - Wystarczy.
- Mm... - mruknął Asagi i wypuścił go z ust. - Dlaczego? Robię coś źle? - wystraszył się.
- Robisz wszystko cudownie - wymruczał młodszy przyciągając go do pocałunku. - Ale nie wolałbyś iść do łóżka? - puścił do niego oko.
- Na pewno będzie wygodniej.
- Zanieś mnie - zażądał tonem kapryśnego dziecka.
Asagi pocałował kochanka, zapiął spodnie (z pewnym problemem, bo jego penis na powrót sztywniał) i podniósł Ruizę.
- Wedle życzenia, wiewióreczko -odparł i zaniósł go do sypialni. Położył na łóżku i wpił się w jego usta.
Ruiza odwzajemnił pocałunek. Nie tracił jednak czasu: sprytne dłonie z powrotem rozpinały spodnie wokalisty.
- Mm.. - zamruczał starszy, błądząc dłońmi po ciele partnera. Było mu bardzo przyjemnie.
Gitarzysta za to walczył z jego spodniami, dając do zrozumienia, że stoją mu na drodze. Asagi uniósł biodra, pozwalając je zsunąć, a po chwili Ruiza uniósł brwi.
- Różne skarpetki to jakaś nowa moda?
Wokalista zarumienił się wściekle i zakrył twarz włosami.
- Przypadek... - mruknął.
Skarpetki zdążyły już wylądować na podłodze, kiedy Ruiza, usiłując się nie śmiać, przytulił się do kochanka.
- Naprawdę jesteś słodki - oświadczył.
- Nie próbowałem - Asagi zamknął mu usta pocałunkiem, by nie kontynuować idiotycznego tematu skarpet. Usta, ciało gitarzysty były o wiele bardziej interesujące. Gładził jego plecy dłońmi, wsuwając kolano między jego uda. Ruiza jednak ze zwinnością właściwą wiewiórce wyślizgnął się z jego objęć, by wreszcie rozebrać go do końca. Wokalista roześmiał się, poddając się zabiegom kochanka. Oddał mu całkowitą kontrolę. Zdaje się, że Ruiza tego chciał. Z resztą... Musiał go prowadzić. Asagi nigdy nie uprawiał seksu z mężczyzną.
Gitarzysta pozbył się wreszcie jego bokserek i koszuli. Klęcząc na łóżku, podziwiał teraz ciało kochanka. Czarne oczy z zachwytem przesuwały się po jego sylwetce, jednak Asagi nie pozwolił mu na to. Po chwili usiadł i pocałował go mocno.
- Jesteś piękny.
- Ty też – odrzekł młodszy, znów popychając partnera na łóżko. Usiadł mu na biodrach i nachylił się, żeby pocałować.
- Mrr - zamruczał wokalista, gładząc uda kochanka. W zasadzie podobała mu się ta swojego rodzaju uległość. Władczy Ruiza był bardzo podniecający.
- Podobam ci się? - zapytał młodszy przekornie.
- Bardzo, Yoshi. Wręcz za tobą szaleję.
- Czuję - odparł, ocierając się o niego. - Ale chciałem to usłyszeć
- Och... - Asagi westchnął. - A ja tobie? - odwdzięczył się pytaniem, kładąc dłoń na jego penisie.
Ruiza zamruczał, przymykając oczy.
- Bardzo - powiedział lakonicznie.
Asagi pieścił go dłonią, obserwując. Był taki piękny... Zwłaszcza teraz, z rozchylonymi wargami, zarumieniony z przyjemności. Poruszał lekko biodrami, drażniąc kochanka. Wokalista przyciągnął go do pocałunku, nie przestając pieścić. Nie mógł się oderwać, on był taki... gorący! Asagi chciałby go mieć tu i teraz, wiedział jednak, że nie może o to prosić, jeszcze za wcześnie.
Ruiza przywarł do niego całym ciałem. Pojękiwał cicho odpowiedzi na pieszczoty. Było mu tak dobrze. Ugryzł kochanka w płatek ucha.
- Ach! - Asagi nie spodziewał się tego Przewrócił ich tak, że teraz to on był na górze, i pocałował mocno gitarzystę. Ugryzł go w wargę, przejeżdżając paznokciami po jego boku. - Sam nie wiem, co mam z tobą zrobić - westchnął.
- Weź mnie - szepnął Ruiza zmysłowo, obejmując dłońmi twarz ukochanego.
Asagi założył sobie jego nogę na biodro, pocałował i otarł się.
- Nigdy tego nie robiłem w ten sposób – szepnął.
Ruiza uśmiechnął się do niego.
- W szafce nocnej jest to, czego będziemy potrzebować - oświadczył.
Wokalista posłusznie sięgnął do rzeczonej szafki i wyciągnął żel.
- Przygotuj mnie, proszę – dodał młodszy.
Wokalista wylał nieco żelu na palce, zbadał jego konsystencję, po czym dotknął dziurki kochanka. Masował ją lekko, całując usta. Ruiza drżał z przyjemności, pamiętając jednak, by udzielać partnerowi wskazówek. Gdy był już gotowy, popchnął go lekko, tak, by leżał na plecach. Wylał nieco olejku na dłonie i objął nimi nabrzmiały członek Asagiego.
- Och... - westchnął wokalista, poddając się jego dłoniom. Prawdę mówiąc, wiedział, jak przygotować kochanka w takiej sytuacji, ale postanowił wykonywać polecenia Ruizy. On znał się na tym lepiej.
Drobne dłonie gitarzysty pieściły go chwilę, aż stał się jeszcze twardszy. Ujął go delikatnie i wprowadził w siebie z westchnieniem. Asagi jęknął głośno. Nie spodziewał się, że TAM jest aż tak ciasno. Cudowne uczucie... Delektował się nim przez chwilę, po czym poruszył się powoli,eksperymentalnie. Ruiza pogładził go po piersi i poruszył się z nim.
- Wszystko dobrze? - zapytał starszy. Jemu było bosko, jednak nie mógł kierować się tylko sobą. Nie może zrobić nic, co mogłoby w jakikolwiek sposób urazić, czy zaboleć Ruizę. Jego Wiewióreczka jest dla niego najważniejsza.
- Wspaniale - oparł krótko, ujeżdżając go powoli. Nikt nigdy nie wykazał tyle troski o niego. Wzruszyło go to, choć nie dał tego po sobie poznać.
Asagi splótł jego palce ze swoimi i przyciągnął do pocałunku. Westchnął w jego usta, wolną dłonią gładząc plecy. Ruiza zamruczał, pogłębiając pocałunek. Zaraz jednak uśmiechnął się szelmowsko i położył się, ciągnąc kochanka na siebie. Wokalista wsunął się w niego ponownie. Poruszał się rytmicznie, całując twarz Ruizy. Starał się być delikatny, ale nie mógł do końca nad sobą zapanować. Poruszał biodrami coraz szybciej, wbijał się coraz głębiej. Wtulił twarzy w szyję gitarzysty, pojękując. Gitarzysta oplótł go nogami w pasie, poddając się zupełnie. Dłonie zaciskał na jego łopatkach nie zważając na to, że wbija paznokcie w skórę. Na każde mocniejsze pchnięcie reagował głośnym jękiem. Asagi jęczał za to w jego szyję, poruszając się szybko. Był bliski orgazmu, starał się jednak odwlec ten moment jak najbardziej, by dać kochankowi jak najwięcej przyjemności. Ruiza odwrócił głowę, szukając jego ust. Wpił się w nie, przyciskając kochanka mocniej do siebie. Chwilę później doszedł gwałtownie. Asagi wykonał jeszcze kilka chaotycznych ruchów, po czym wytrysnął we wnętrzu gitarzysty, jęcząc w jego usta. Opadł obok niego, przyciskając mocno do siebie. Miał zamknięte oczy i dyszał ciężko. Potrzebował kilu chwil, by dojść do siebie po tak intensywnym i wspaniałym doznaniu.
Ruiza ucałował go w spocone czoło, gładząc lekko po karku. Uśmiechał się do siebie szczęśliwy i spełniony. Wokalista uśmiechnął się również i zamruczał. Było mu tak cholernie dobrze.
- Kocham cię - mruknął gitarzysta cicho.
Asagi otworzył szeroko oczy z zaskoczenia. Nie spodziewał się takiego wyznania, nie na trzeciej randce i po pierwszym razie. Zaraz jednak to uczucie minęło i przytulił Yoshiego mocno, rozczulony.
- Ja ciebie też, maleńki.
Ruiza uradowany oplótł go jak bluszcz i ukrył twarz w jego piersi.
- Jutro też zostaniesz na noc – oświadczył. - I pojutrze. I za tydzień.
- Hm... - zastanowił się Asagi, głaszcząc go po włosach. - Z tym możemy mieć problem
- Nie chcesz mnie? - zapytał młodszy, opierając brodę na ramieniu kochanka.
- Bardzo cię chcę, ale wiesz... Mam trzy koty. Ale jeśli ty mnie chcesz... Przenieśmy się do mnie.
Ruiza pokazał w uśmiechu bielutkie zęby.
- Chcę. I kupię zabawki dla kociaków. I skarpetki dla ciebie.
Wokalista znów zarumienił się lekko.
- Do końca życia będziesz mi wypominał te skarpetki?
- Mam nadzieję - powiedział, moszcząc się na Asagim, ewidentnie z zamiarem spania. Ten uśmiechnął się i naciągnął na nich kołdrę.
- Do końca życia i jeszcze dłużej - dodał cicho i przytulił mocno kochanka, powoli oddalając się w Krainę Snu.