Zaparz mi herbatę 32
Dodane przez Aquarius dnia Grudnia 21 2012 00:25:58


Tom czwarty
Rozdział pierwszy - Wybaczanie po Sebastianowemu

– Łukasz – powtórzył, ciesząc się brzmieniem tego imienia na ustach.
W ułamku sekundy postąpił krok naprzód, chwycił chłopaka za kark i pocałował zachłannie i namiętnie, tak tylko, jak można pocałować człowieka, którego miało się już nigdy nie zobaczyć; który miał zniknąć, a jednak powrócił. Sebastian włożył w to wszystkie swoje emocje: nieskończoną tęsknotę, niezmierzoną ulgę i radość tak wielką, że żaden matematyczny symbol nie byłby w stanie tego opisać. To był pocałunek, jaki może oddać tylko ktoś, kto trzyma w ramionach cały swój świat. A Sebastian w ramionach trzymał Łukasza.



Łukasz nie takiego przyjęcia się spodziewał. Wszystkie jego misternie przygotowywane przemowy odleciały w siną dal. Jego ciało odłączyło się od umysłu i zaczęło działać instynktownie.
Chłopak przylgnął do Sebastiana, dłonią obejmując jego policzek. Tak wiele czasu minęło, od kiedy ostatni raz miał tę skórę pod palcami. Zapach Sebastiana prawie całkowicie otępił jego zmysły i Łukasz zatracił się w tym pocałunku niemalże bez pamięci.
Sebastian nogą zatrzasnął drzwi wejściowe, po czym przyszpilił Łukasza do ściany, ani na sekundę nie przerywając namiętnej pieszczoty, jaką go obdarzał. Ten odpowiedział równie zachłannie, oplatając ramionami Sebastianowe plecy.
Kiedy wreszcie oderwali się od siebie, obaj dyszeli tak ciężko, jak gdyby właśnie skończyli triatlon.
– Łukasz, nie masz pojęcia, jak bardzo się za tobą stęskniłem – wyznał Sebastian, odgarniając opuszkami palców kosmyk włosów z czoła chłopaka.
Ten w odpowiedzi pokręcił lekko głową.
– Oczywiście, że mam. Pewnie tak samo, jak ja za tobą.
Sebastian uśmiechnął się delikatnie.
– Być może – przyznał i przeczesał palcami włosy Łukasza jeszcze raz. Ot tak, dla okazania czułości. – Dlaczego tu jesteś?
Chłopak wziął głęboki oddech i wypuścił powoli powietrze z płuc.
– Przyniosłem ci różę – powiedział, wyciągając przed siebie prawą dłoń z pięknym kwiatem. Kilka liści zostało połamanych. – Ale widzę, że jest trochę sfatygowana przez to całe… całowanie – mruknął, nagle nieco speszony.
– Jest przepiękna – oznajmił Sebastian, widząc krwistoczerwone płatki.
– Nie wiem, czy facetom na przeprosiny też się kupuje kwiaty, ale… – zająknął się, jednak Sebastian momentalnie mu przerwał.
– Przezajebiście piękna – powtórzył z uśmiechem i odebrał różę od Łukasza. – Zaraz wstawię ją do szklanki z wodą, a jutro poproszę mamę o jakiś ładny wazon.
Łukasz kiwnął głową i patrzył, jak Sebastian zanosi kwiat do kuchni.
– No co tak stoisz? Zrzucaj buty i właź do pokoju – zachęcił go Sebastian, kiedy ponownie pojawił się w zasięgu Łukaszowego wzroku.
– Nie – odparł wyjątkowo stanowczo chłopak.
– Nie? – zdziwił się Sebastian. – Nie chcesz wejść?
– Nie – potwierdził Łukasz. – Chcę wyjść – oznajmił, po czym uściślił: – Z tobą.
– Gdzie?
– Co: gdzie? Do restauracji, oczywiście – wyjaśnił, jakby to było najbardziej logiczne na świecie. – … Jeśli tylko nie masz innych planów na dzisiejszą noc… – dodał nieco mniej pewnie.
Sebastian odpowiedział mu szerokim uśmiechem.
– A więc do restauracji.
*

– Sebastian, pewnie się zastanawiasz, dlaczego, u licha, zjawiam się u ciebie po pół roku i zapraszam cię na kolację – zaczął Łukasz powoli, kiedy wreszcie złożyli swoje zamówienia.
Sebastian był zdumiony, kiedy się zorientował, do jakiej restauracji zaprosił go Łukasz. Była to z pewnością jedna z najlepszych restauracji w mieście i Sebastiana strasznie zastanawiało, skąd Łukasz wziął na to pieniądze. Ponadto był przekonany, że nie będzie dla nich miejsca – bądź co bądź była sylwestrowa noc – lecz się okazało, że Łukasz zarezerwował odpowiedni stolik dla dwóch osób.
Sebastian zaczynał rozumieć, że jego przyjazd do Poznania nie był działaniem impulsywnym. Łukasz musiał to planować przynajmniej od paru tygodni – inaczej skąd miałby kasę na to wszystko? Rezerwacja też musiała być zrobiona ze sporym wyprzedzeniem. Te wnioski sprawiły, że Sebastian poczuł się naprawdę wyróżniony. To całe przedsięwzięcie musiało Łukasza kosztować sporo zachodu (i nie tylko), a to naprawdę miłe.
Restauracja była bardzo słabo oświetlona; jedynie świeczki stojące na każdym stole zapewniały, że przynajmniej widziało się swojego rozmówcę. Poza tym przestrzeń rozjaśniały niewielkie kinkiety na ścianach, jednak nie było to wiele. Dawały tylko tyle światła, by ludzie nie gubili się, idąc między stolikami. Teoretycznie brak porządnego oświetlenia można by było uznać za wadę, gdyby nie fakt, że przez to przy każdym stoliku tworzyła się wyjątkowa atmosfera. Widziało się sylwetki ludzi w koło, a mimo to pozostawało wrażenie prywatności. Sebastian uznał, że Łukasz wybrał naprawdę idealne miejsce.
Na talerzach pierwotnie spoczywały śnieżnobiałe, misternie poskładane serwety, a z każdej strony leżało po kilka par sztućców. Przeciętny człowiek potrafił korzystać co najwyżej z jednej trzeciej z nich, przeznaczenia części się domyślał, a co do reszty to miał wątpliwości, czy w ogóle służą do jedzenia.
Sebastian naprawdę cię cieszył, że porządnie się ubrał. Jego towarzysz zresztą też nie wyglądał gorzej, a nawet wręcz przeciwnie. Czarna koszula leżała na nim tak cudownie, że Sebastian miał ochotę rozszarpać każdego, kto Łukasza w niej kiedykolwiek widział. Naprawdę miał nadzieję, że chłopak kupił tę koszulę specjalnie na ten wieczór. Tak pociągający wygląd powinien być nielegalny. Spodnie Łukasza też były czarne i nie sposób było nie zauważyć, że ten czarny kolor strasznie mu pasował.
Gdyby Sebastianowi nie przytrafiło się to już wcześniej, to z pewnością w tym momencie zakochałby się w Łukaszu bez pamięci.


– Sebastian, ty mnie wcale nie słuchasz, prawda? – westchnął Łukasz. Na szczęście nie powiedział wiele, nim się zorientował, że jego towarzysz jest wyjątkowo zdekoncentrowany.
– Jeśli choć przez sekundę widziałeś się w lustrze, to nie powinieneś mieć do mnie pretensji – odparł gładko chłopak, ocknąwszy się wreszcie z zadumy.
– Ja cię tu próbuję przeprosić – parsknął Łukasz, kręcąc łagodnie głową.


Nie tego się spodziewał, idąc na spotkanie z Sebastianem. Wydawało mu się, że będzie cicho i niezręcznie; że jeden będzie bał się odezwać, by nie urazić drugiego, a gęsta atmosfera zacznie ich zżerać od środka. Sądził, że ten wieczór będzie poważny, ponieważ półroczna przepaść między nimi okaże się zbyt wielka do przezwyciężenia ot tak.
Tymczasem, jak zwykle, od samego początku wszystko toczyło się zupełnie inaczej. Sebastian pocałował go od progu, jakby tylko czekał, aż Łukasz zapuka. W chwili, gdy spojrzał w jego oczy, Łukasz wiedział już, że się strasznie pomylił. Wiele wody upłynęło i mnóstwo rzeczy się pozmieniało, jednak on wciąż był sobą, a Sebastian pozostał Sebastianem. A skoro tak, to gęsta atmosfera na dłuższą metę nie miała prawa bytu.


– Nikt nie powiedział, że będę ci ułatwiał to zadanie – odparł Sebastian zawadiacko, biorąc łyk musującego wina, które kelner przyniósł kilka minut temu.
Łukasz prychnął, bardziej jakby miał lat dwanaście, a nie prawie dwadzieścia.
– Dobrze, skoro tak sprawiasz sprawę, to nic ci nie powiem. Ani słowem nie wspomnę, że szczerze cię przepraszam; jest mi cholernie przykro za ostatnie pół roku i jestem tak wielkim idiotą, że we wszechświecie próżno szukać większego. Nie powiem też, że miałeś rację od samego początku, bo nie chcę słuchać twojego „a nie mówiłem?”. Tym bardziej nie usłyszysz ode mnie żadnych ckliwych wyznań oraz w żadnym wypadku nie wyrażę swoich nadziei, że ten cały bajzel mojej produkcji można jakoś zamieść pod dywan – wyrzucił z siebie Łukasz, niemalże na jednym oddechu.
Sebastian uśmiechnął się kącikiem ust.
– To widzę, że naprawdę nie masz mi zupełnie nic do powiedzenia – zaśmiał się.
– Nic a nic – odparł Łukasz z uśmiechem, choć nieco słabym, bo mimo wszystko naprawdę niecierpliwie oczekiwał reakcji Sebastiana na swoje słowa.
– Dobrze więc – mruknął wolno chłopak, odgarniając za ucho swoje ciemne, długie włosy. Ponownie podniósł kieliszek do ust i skosztował wina, nieco sadystycznie przeciągając tę całą sytuację. – W takim razie ja nie odpowiem, że przyjmuję twoje przeprosiny. – Sebastian zawahał się przez moment, po czym dodał: – Ani też że sam nie jestem tak całkiem bez winy i przepraszam cię za to równie szczerze.
– Że co proszę? – Łukasz był tak zaskoczony, że aż wypadł z tej ich małej słownej gry. Ani przez moment nie pomyślał, że Sebastian miałby go przepraszać za cokolwiek.
– To był dla ciebie bardzo trudny czas – wyjaśnił chłopak spokojnie, ale z nutką smutku w głosie. – Mogłem ci radzić tak lub inaczej, ale powinienem był cię wspierać w każdej decyzji, którą zechciałbyś podjąć. Nawet jeśli uważałem, że wiem lepiej, to jednak nie o to chodziło. Potrzebowałeś mojego wsparcia, a ja zawiodłem jako twój partner.
– Chwila, Sebastian, nie gadaj bzdur – przerwał mu Łukasz. – Obaj dziś wiemy, że miałeś rację. Myślałem, że podejmuję decyzję, choć tak naprawdę uciekałem od tego, wybierając łatwiejszą drogę.
– Obaj też wiemy, że w związku nie zawsze chodzi o to, żeby mieć rację – odparł Sebastian. – Chcę po prostu powiedzieć, że te całe krzyki i wrzaski… To nie było dobre zachowanie z mojej strony. Chciałem być dla ciebie kimś, na kim możesz polegać, a potem zawaliłem w najważniejszym momencie.
– To ja z tobą zerwałem, Sebastian. Sam się od ciebie odciąłem. Nawet nie próbuj brać za to winy na siebie – uciął Łukasz.
– Nie bądź taki – oburzył się Sebastian dziecinnie. – Nie nauczyli cię w domu, że trzeba się dzielić?
Łukasz nie wytrzymał i parsknął śmiechem.
– Jesteś niemożliwy – oznajmił, kręcąc głową z niedowierzaniem.
– Nie przeczysz? Dobrze. Skoro ja mam pół winy i ty nasz pół winy, to odwrócimy znaki i się wyzeruje – wydedukował Sebastian wesoło.
Łukasz znów musiał się powstrzymywać przed zbyt głośnym chichotem.
– Ty… matematyku! – wyzwał go, nie umiejąc przestać się uśmiechać od ucha do ucha. – Jesteś kompletnie, całkowicie i totalnie niereformowalny. Nie powinieneś wybaczać mi tak łatwo.
– Daj rękę – poprosił nagle Sebastian, wyciągając dłoń w kierunku Łukasza.
– Po co?
– Nie pytaj głupio tylko daj – odparł Sebastian i chwycił rękę Łukasza w swoją.
– I co teraz? – zdziwił się.
– Teraz – mruknął Sebastian, obejmując dwoma rękoma dłoń Łukasza i splatając swoje palce z jego – teraz mogę ci powiedzieć, że na tej całej wszawej planecie nie ma teraz człowieka bardziej szczęśliwego ode mnie. Nie mogłem sobie wymarzyć piękniejszej sylwestrowej nocy od tej spędzonej z tobą, więc Łukasz… Naprawdę, weź się odpieprz od mojego tempa wybaczania, bo jestem i zawsze byłem w tobie tak cholernie zakochany, że będę ci wybaczał tak szybko, jak tylko chcę. Jasne? – zakończył słodko.
Mimo ostatnich słów, mowa Sebastiana roztopiła Łukaszowi serce w mgnieniu oka, więc jedyne co mógł zrobić, to spleść swoje palce z palcami Sebastiana jeszcze ciaśniej i mu przytaknąć.
Wtedy właśnie przyszedł kelner z ich daniami, więc Sebastian zabrał jedną ze swoich rąk. Drugą jednak wciąż trzymał złączoną z dłonią Łukasza i nie wyglądał, jakby miał zamiar ją cofnąć. Łukasz również nie wykonał żadnego ruchu i spokojnie wytrzymał spojrzenie kelnera. W jego oczach nie było jednak dezaprobaty, jedynie lekka ciekawość.
A niech się patrzy, pomyślał Łukasz spokojnie.
W końcu czy na świecie było coś piękniejszego niż dwójka ludzi trzymających się za ręce?

*

– To jest lepsze, niż się spodziewałem – przyznał Sebastian, dźgając widelcem mięso na swoim talerzu.
– To świetnie. Jakbyś po tym czuł niedosyt, możemy zamówić coś jeszcze – dodał Łukasz. – Tym bardziej się cieszę, że cię zabrałem do restauracji. Wyglądasz, jakby porządny posiłek dobrze ci zrobił.
Sebastian zatrzymał widelec w połowie drogi do ust i odezwał się prawie oburzony:
– Czy ty właśnie powiedziałeś, że źle wyglądam?
Łukasz wywrócił lekko oczami.
– Ależ skąd. Po prostu zasugerowałem, że widywałem cię już w lepszej kondycji.
Sebastian prychnął – tej reakcji zapewne nauczył się od swojego kota.
– Świetnie, Łukasz, właśnie to chciałem usłyszeć na romantycznej kolacji w Sylwestra. Brawo – stwierdził ironicznie.
– Bądźmy szczerzy – odparł chłopak. – Wkurzałbyś się jeszcze bardziej, gdybym mówił tylko to, co chcesz usłyszeć.
– Ale nie musiałeś mówić, że…
– Zawsze mogłem jeszcze powiedzieć – przerwał mu Łukasz z zadziornym uśmiechem – że wyglądasz jak siedem nieszczęść.
– No wiesz ty co!
– Ale w sumie nie ma się co dziwić, prawda? Znając twoje zdolności kulinarne, pewnie jedyne witaminy jakie spożywasz płyną z soków wieloowocowych… a nie, pewnie pijesz colę zamiast tego, nie? – odgadł. – No to już w ogóle zakrawa na cud, że jeszcze stoisz na własnych nogach.
– Och, już się tak nie wymądrzaj. Ty wracasz do domu na ciepłe obiadki od mamy, więc jesteś ostatnią osobą, która może mi robić wykłady o zdrowym żywieniu. – Sebastian wywrócił oczami.
– Okej, dobra masz rację. – Łukasz prędko skapitulował. – Ale wiesz, że po prostu się o ciebie martwię.
– Może się trzeba było pomartwić pół roku temu? – warknął Sebastian, zanim zdążył się ugryźć w język. – Ale nie, ty po szczęściu miesiącach pojawiasz się kurwa znikąd i chcesz mnie łajać, bo moja dieta jest niepełna w witaminy, węglowodany, błonnik i chuj wie co jeszcze. To może weź sobie ze mną pomieszkaj i na własnej skórze się przekonaj jak to będzie.
– Hej, dobra, Sebastian, uspokój się – Łukasz postanowił się nie odgryzać, bo ktoś mądry mu kiedyś mówił, że w związku raz po raz trzeba iść na ustępstwa. – Wiesz przecież, że nie mówiłem na poważnie.
Sebastian wziął głęboki oddech i powoli się uspokoił.
– Masz rację, poniosło mnie. Przepraszam – wymamrotał. – Wszedłem na trochę…e… wrażliwy temat – mruknął.
– No trochę – przyznał Łukasz.
Przez moment panowała cisza, aż chłopak nie wytrzymał i spytał dla rozluźnienia atmosfery:
– Będziesz jadł tę sałatkę?
Sebastian uśmiechnął się pod nosem.
– Nie. Trzymaj. – Posunął talerz bliżej do Łukasza.


– Dobra, to skoro się już najedliśmy – powiedział wreszcie Sebastian, popijając wolno swoje czerwone wino – i do północy jeszcze trochę czasu zostało, to może mi wreszcie powiesz, co się u ciebie działo przez ostatnie miesiące, co?
Łukasz odsunął od siebie pusty już talerz i przysunął swój kieliszek.
– Z ważniejszych rzeczy i w skrócie? – mruknął. – Poszedłem na studia na finanse i zarządzanie – w tym momencie Łukasz ostentacyjnie zignorował grymas, który pojawił się na twarzy Sebastiana – poznałem kilka nowych osób i prawie wpakowałem się w związek z dziewczyną.
– O? – zdumiał się Sebastian. – No to o tym ostatnim definitywnie chcę usłyszeć – oznajmił.
– Dobra, okej, ale potem. Teraz powiedz lepiej co u ciebie.
– U mnie? – Sebastian pomyślał przez chwilę, stukając palcami w obrus. – Przeprowadziłem się z mamą do Poznania, zamieszkaliśmy w domu po babci. Potem stwierdziliśmy, że to się nie opłaca, bo jest daleko od centrum i w ogóle za duży dla dwójki, więc mama kupiła mieszkanie bliżej biura swojej firmy. Na początku mieszkałem tam z nią, ale potem mama wynajęła mi kawalerkę. Poszedłem na architekturę i póki co jakoś się tam trzymam – wyrzucił z siebie Sebastian. – A jeśli chodzi o związki, to… – zawahał się na moment, a wtedy Łukasz mu przerwał:
– Nie musisz nic mówić, jak nie chcesz.
– Nie, w sumie chcę – westchnął Sebastian. – Ale związku żadnego nie było. Pokręciłem się trochę po klubach, przespałem z kilkoma facetami, ale no wiesz… nic dłuższego niż jedna noc.
– Aha, okej… – Łukasz w sumie nie wiedział, jak się zachować.
– Mam nadzieję, że nie masz mi tego za złe – wtrącił jeszcze Sebastian.
– Daj spokój – odparł Łukasz. – Jakie ja mam prawo, żeby mieć ci cokolwiek za złe? – westchnął.
Sebastian nie był pewien, czego oczekiwał, ale ta obojętność trochę go zabolała. Na szczęście Łukasz zobaczył jego minę i dodał:
– To nie tak, że mi się to podoba czy coś… No i jakbym cię z kimś innym zobaczył, to jak nic miałbym ochotę mu rozszarpać gardło. – Zerknął na Sebastiana i zaśmiał się lekko. – Jak o tym pomyślę, to po prostu mnie skręca, krew zalewa i szlag mnie trafia, tak żebyśmy mieli jasność. Ale wiem też, że nie było mnie wtedy, kiedy tego potrzebowałeś, więc jestem bardziej zły na siebie niż na kogokolwiek innego…
Sebastian odchrząknął.
– No dobra, ale naprawdę, skończmy już z tym – uciął. – Ja wiem, że się obwiniasz, ty wiesz, że ja się obwiniam, ale serio, jak jeszcze raz o tym usłyszę, to mnie coś trafi – jęknął. – Doskonale wiesz, że nie lubię tych sytuacji rodem z brazylijskich telenoweli, więc zmieńmy temat. Ślicznie proszę – dodał, uśmiechając się uroczo.
Łukasz wywrócił oczami.
– Okej, jeśli tylko chcesz. Ciekawi mnie, czy jesteś w stanie wymyślić temat, który nie zahaczałby o ostatnie pół roku w ten czy inny sposób.
– Pewnie nie – przyznał Sebastian. – Ale o czymś przydałoby się pogadać. Po prostu powstrzymaj się od markotnego, skruszonego tonu i ja zrobię to samo. – Pomyślał przez chwilę, podrapał się po głowie i wreszcie powiedział: – A najbardziej się teraz zastanawiam nad tym, co planujesz zrobić później?
– Później czyli kiedy dokładnie?
– Później, czyli na przykład jutro, pojutrze, za tydzień… – wymieniał Sebastian. – Bo dzisiaj jesteś tu ze mną. I co dalej? Co się zmieni?
Łukasz wzruszył ramionami.
– Szczerze mówiąc, nie mam bladego pojęcia – przyznał. – To ostatnia rzecz o jakiej myślałem, bo najbardziej bałem się tego, że już na samym początku zatrzaśniesz mi drzwi przed nosem i to będzie tyle.
– No ale o czymś musiałeś myśleć, kiedy tu jechałeś – uznał Sebastian. – Wiem, że nie przyszedłbyś do mnie, gdybyś czegoś konkretnego sobie nie umyślił.
– Chciałem tylko, żeby między nami było tak, jak dawniej. – Łukasz wbił wzrok w płomień świeczki stojącej na stole.
– To już chyba możesz uznać za zrobione – zasugerował Sebastian, podchwytując jego spojrzenie.
– Naprawdę? – Łukasza głos wyrażał zarazem wahanie i nadzieję. – Bo bałem się, że pół roku to za długo… I że już nie będziemy się rozumieć tak dobrze, jak kiedyś.
Sebastian pokręcił głową z łagodnym śmiechem.
– Szczerze mówiąc, wydaje mi się, że nie istnieje tak długi czas, po którym moglibyśmy być dla siebie jak obcy ludzie. I co więcej, wydaje mi się, że ty też tak czujesz. – Z tymi słowami Sebastian wyciągnął rękę przez stół, żeby lekko chwycić Łukasza za dłoń.
Łukasz zarumienił się, co Sebastian uznał za sukces godny Nagrody Nobla dla naukowca, Pulitzera dla dziennikarza i Oskara dla aktora.
– Miało nie być patetycznie – odparł Łukasz po chwili.
– A więc jest romantycznie – odpowiedział Sebastian z przekornym uśmiechem.
– Wariat – parsknął śmiechem Łukasz.
– Cała przyjemność po mojej stronie. A teraz nie schodź z tematu i mów, co dalej. – Sebastian bardzo szybko przywrócił konwersację na dawny tor.
– Nie…
– „Nie wiem” to nie odpowiedź – przerwał Łukaszowi błyskawicznie.
– Ale ja naprawdę… – zająknął się chłopak, po czym zapytał ni z gruszki ni z pietruszki. – Jesteśmy znowu parą?
– Jesteśmy – odpowiedział stanowczo Sebastian. – Czy uważasz, że rzuciłbym ci się w progu na szyję, gdybym nie chciał, żebyśmy byli parą?
– No niby nie… – odparł niepewnie Łukasz, a po chwili dodał już swobodniej: – Chociaż z tobą to cholera wie…
Sebastian, wyjątkowo, postanowił się nie odgryzać i drążył temat dalej.
– Czyli szykuje nam się związek na odległość? Nie, żeby mi to przeszkadzało – zapewnił od razu. – Lepszy rydz niż nic.
– Właściwie, to… – zaczął Łukasz, ale zaciął się, jakby nie był pewien, czy powinien kontynuować.
– No mów – ponaglił go Sebastian.
– Nie wiem, czy to jest dobry pomysł, ale… Chyba mi nie zależy na tych studiach za bardzo – wyznał. – Myślałem nad tym malarstwem, tylko nie wiem, co…
– A ty ciągle to swoje „nie wiem” i „nie wiem”. A może byś tak wreszcie powiedział otwarcie, że doskonale wiesz, że to świetny pomysł, hm? – zasugerował Sebastian.
Łukasz wziął głęboki oddech.
– Dobrze, przyznaję – powiedział spokojnie i zdecydowanie. – Mam kilka pomysłów, jak to wszystko dalej by się mogło potoczyć. Tylko… one są dość śmiałe i nie jestem pewien, czy powinienem tak od razu o wszystkim mówić.
– Zbyt śmiałe? – powtórzył Sebastian i zachichotał. – Łukasz, a co my? Na pierwszej randce jesteśmy?
– No teoretycznie… – zaczął, ale jego towarzysz oczywiście mu przerwał.
– Daj spokój. Naprawdę mamy się znowu bawić w kilka miesięcy podchodów, jak to było zanim zostaliśmy parą? Serio, chce ci się? – zapytał z niedowierzaniem. – Bo mi niezbyt – wyznał. – I szczerze powiedziawszy, jestem gotów wskoczyć w ten związek od razu po same uszy. Jeśli ty czujesz podobnie, to po prostu tak zróbmy i podarujmy sobie te wszystkie „ach, bo to nie wypada” albo „a co, jeśli go urażę”, dobra? Bo jak będziemy tak wokół siebie skakać na paluszkach to to będzie najbardziej irytująca rzecz, jaką sobie mogę wyobrazić. – Sebastian dopił resztkę swojego wina. –Więc teraz powiedz mi proszę, co to za śmiała myśl zakwitała ci w głowie, bo już nie mogę spokojnie wysiedzieć. – I tymi ponagleniami zakończył swoją przemowę.
– Jak chcesz. – Łukasz również napił się trochę ze swojego kieliszka, ponieważ czuł, że na suche gardło będzie ciężko. – Mając w pamięci twoją propozycję zanim… zanim sprawy się nieco pokomplikowały – Łukasz zrobił nieokreślony ruch ręką – pomyślałem, że… jeśli oczywiście będziesz tego chciał… – wtrącił szybko, a Sebastian wywrócił oczami, bo (do diaska!) on już doskonale wiedział, że zgodzi się z chęcią na wszystko, co mu Łukasz zaproponuje – to że… Mógłbym tutaj przyjechać na te studia i… no wiesz…
– Zamieszkać ze mną? – odgadnął Sebastian, całkowicie zdumiony. Chwilę później na jego twarzy pojawił się szeroki uśmiech. – Naprawdę tego chcesz?
– Jeśli tylko ta propozycja jest nadal aktualna…
Sebastian patrzył na Łukasza jak urzeczony. Dopiero po chwili się ocknął i powiedział cichym, niskim głosem.
– Gdybyśmy nie byli w miejscu publicznym, przycisnąłbym cię do ściany i…
– A więc rozumiem, że jak najbardziej się zgadasz – tym razem to Łukasz przerwał Sebastianowi.
– Nie wiem, jak kiedykolwiek mogłeś mieć co do tego wątpliwości – odparł Sebastian. – Mieszkanie samemu jest… – Chłopak odwrócił na moment wzrok, popadając w krótkie zamyślenie. – Nie jest fajne – zakończył cicho. – Oczywiście to co innego, jak masz dużo znajomych i ciągle ktoś do ciebie wpada… Ale ja ostatnio nie za bardzo się udzielałem towarzysko. Poza tym wiesz… zawsze dobrze jest mieć kogoś, kto raz po raz będzie mnie zmuszać do sprzątania… – zaśmiał się, choć nieco smutno, bo to wszystko przypomniało mu, jak cholernie samotny był ostatnimi czasy.
– O to się możesz nie martwić – zapewnił go Łukasz i, ku przerażeniu Sebastiana, w jego oczach pojawiły się diabelskie błyski. – Już ja cię upilnuję.
Akurat przechodził kelner, więc Łukasz poprosił o rachunek.
– Niedługo północ – zauważył Sebastian. – Myślałem, że tu zostaniemy do tego czasu.
– Możemy, jak chcesz – uznał Łukasz. – Ale ja bym się przespacerował. Poznań jest bardzo ładnie oświetlony i jest bardzo ładna noc.
– Kimże ja jestem, by się sprzeciwiać?
*

Nawet jeśli noc była ładna, ich spacer nie trwał zbyt długo. Jeszcze przed dwunastą wpadli do mieszkania Sebastiana, prawie wywracając się o jego buty w przedpokoju, ponieważ byli zbyt zajęci całowaniem się, by zwracać uwagę na rzeczy tak trywialne jak obuwie. Na zmianę Łukasz przypierał Sebastiana do ściany, albo Sebastian Łukasza. W ten sposób dotarli do sypialni, choć zarówno jeden jak i drugi wzbogacił się o kilka sińców na wysokości komód i szafek, gdyż byli tak wpatrzeni w siebie, że nie zauważali niczego innego wokół. Na wysokości łóżka Łukasz był już w samych spodniach, a Sebastian właśnie pozbywał się swojej koszulki. Razem runęli do pozycji poziomej, Sebastian na poduszki, a Łukasz na Sebastiana. Jego usta od razu zawędrowały na szyję chłopaka, a dłonie na pośladki. Sebastian odchylił głowę, po czym pochylił się i ugryzł Łukasza lekko w ucho.
– Ktoś tu sobie przypomniał, jak się dominuje – wymruczał.
– A tobie się to podoba – oznajmił Łukasz, bo do takiej obserwacji nie potrzeba było żadnych detektywistycznych zdolności.
Sebastian oplótł łydkami biodra Łukasza, a ramionami jego tors, delikatnie drapiąc go po plecach.
– Jak mógłbym tego nie lubić? – westchnął. – Tylko dawno nie byłem na dole, więc wiesz…
– Jasne – szepnął Łukasz, językiem zahaczając o sutek Sebastiana. Na moment jednak oderwał się od tego wciągającego zajęcia i zapytał z ciekawością: – Jak byłeś z tymi innymi… pozwoliłeś któremuś z nich?
– Ostatni raz był z tobą – odpowiedział szczerze.
Łukasz momentalnie się rozpromienił.
– I to właśnie chciałem usłyszeć. – Z tymi słowami powrócił do pieszczenia szyi Sebastiana, jednocześnie majstrując przy jego rozporku.
– Weź podnieś biodra – mruknął, chcąc zdjąć jeansy ze smukłego tyłka swojego (z powrotem swojego!) chłopaka. Zsunął je już do połowy ud, kiedy nagle przyszła mu do głowy przerażająca myśl.
– Sebastian, masz…? – Łukasz chrząknął znacząco.
– Jasne, że ma… – chciał odpowiedzieć, ale wtedy coś mu się przypomniało i chłopak zamknął oczy z rezygnacją. – Nosz kurwa! – warknął, wyjątkowo dobitnie, po czym wyjaśnił. – Ostatnio miałem nieprzyjemne doświadczenia związane z seksem i wyjebałem z domu wszystko, co tylko mi się kojarzyło – jęknął, ewidentnie wściekły na samego siebie. Oswobodził się z ramion Łukasza i uderzył wewnętrzną stroną dłoni w swoje czoło. – Ale wtopa!
I wtedy dla ukoronowania tej całej sytuacji, za oknem rozbrzmiały fajerwerki i petardy z takim impetem, że żaden z chłopaków nie miał wątpliwości, że tą właśnie sytuacją powitali nadejście nowego roku.
– Świat mnie nienawidzi – skomentował gorzko Sebastian.
Łukasz za to roześmiał się szczerze.
– Wiesz, skoro jaki Sylwester, taki cały rok, to ja się zastanawiam jak to wszystko odczytać.
– Ja wiem – burknął kwaśno Sebastian. – Będziemy seksualnie sfrustrowani. Aż się kurwa nie mogę doczekać – fuknął i teatralnie grzmotnął głową w poduszkę.
– Popatrz na to inaczej – powiedział Łukasz i łagodnie pocałował chłopaka w policzek. – Ja i ty… jesteśmy tutaj razem, więc może… Może będziemy po prostu szczęśliwi?
Sebastian spojrzał Łukaszowi w oczy.
– No może – przyznał.
Łukasz rozpromienił się.
– A tymczasem jest tyle ciekawych rzeczy do robienia w łóżku, które nie muszą się kończyć użyciem prezerwatywy…
*

Łukasza obudził głośny i irytujący dźwięk. Na początku był pewien, że to budzik, jednakże gdy spojrzał jednym zaspanym okiem na wyświetlacz komórki dotarły do niego dwie rzeczy. Po pierwsze: dochodziło południe, a po drugie: właśnie dzwoni jego mama, zapewne wściekła, że nie dostaje od niego znaku życia od ponad osiemnastu godzin. To go rozbudziło momentalnie.
Sebastian sennie przewrócił się na drugi bok, tak że znalazł się odwrócony twarzą do Łukasza. Też już miał otwarte oczy, ponieważ dzwonek telefonu Łukasza obudziłby nawet trupa. Chłopak więc położył głowę na zgiętej w łokciu ręce i obserwował w ciszy zachowanie swojej drugiej połówki.
Miał ochotę skakać z radości za każdym razem, gdy przypomniał sobie, że wreszcie może tak o nim znowu myśleć.
Łukasz, nie ukrywając obawy wymalowanej na twarzy, nacisnął wreszcie zieloną słuchawkę i przyłożył komórkę do ucha.




– Cześć, mamo.
– Łukasz, ja wiem, że Sylwester i w ogóle, ale jest już południe – oznajmiła na samym wstępie kobieta. – O której zamierzasz się pojawić w domu?
– E… – Chłopak prędko przywołał rozkład jazdy PKP, uświadamiając sobie od razu, że najbliższy pociąg kwadrans temu opuścił dworzec. Następny był przed dziewiętnastą. – Późno – mruknął. – Pod wieczór dopiero.
– Czemu tak późno? Co ty zamierzasz robić do tej godziny? Gdzie jesteś? – Urszula zalała go potokiem pytań.
– Wcześniej nie mogę – wyjaśnił spokojnie.
– Pamiętasz, że jutro masz wykłady, tak? – przypomniała mu niecierpliwie.
– Pamiętam – odparł. Ale i tak nie zamierzał na nie iść.
– A tak w ogóle to gdzie ty się podziewasz?
Łukaszowi przyszedł na myśl tuzin kłamstw, którymi mógłby się wiarygodnie wykpić, ale wyjątkowo zrobił coś przeciwnego.
– Jestem w Poznaniu – odparł.
Sebastian uniósł brew ze zdumieniem. On najwyraźniej też się nie spodziewał, że Łukasz po prostu powie prawdę.
– Co? Nie żartuj! – parsknęła Urszula.
– Nie, poważnie mówię. Jestem w Poznaniu. Właśnie zwiał mi powrotny pociąg i muszę czekać do siódmej – wyjaśnił chłopak.
– A co ty za interes miałeś, żeby w Sylwester do Poznania jechać? – zdziwiła się.
– Musiałem się z kimś pilnie spotkać. Pogadamy jak wrócę, bo mi bateria od komórki siada – rzucił Łukasz, bo faktycznie już mu telefon ostrzegawczo wibrował.
– Dobrze – mruknęła ugodowo. – Ale nie myśl, że się wykpisz od wyjaśnień.
– Ani mi się śni – obiecał i się rozłączył.
Łukasz odetchnął z ulgą i uchwycił spojrzenie Sebastiana.
– Powiedziałeś jej – oznajmił zdumiony.
– Jeszcze nic jej nie powiedziałem – mruknął Łukasz. – Dopiero zamierzam to zrobić.
Sebastian zawahał się.
– Ale nie robisz tego dla mnie? – wolał się upewnić. – Bo ja wcale nie chcę, żebyś im mówił wbrew sobie. To niepotrzebne. Możemy się dalej ukrywać, jeśli tak wolisz – zaproponował.
– Jakbym im oświadczył, że chcę z tobą mieszkać, to i tak prędzej czy później zapaliłaby im się odpowiednia lampka – westchnął Łukasz. – Chyba wolę to już mieć za sobą.
– Pojechać z tobą? – rzucił Sebastian. – No wiesz, jako wsparcie psychiczne…
– Masz wykłady – odparł Łukasz. – Nie chcę, żebyś je przeze mnie opuszczał. Zresztą… czuję, że muszę to załatwić sam. A ty… czekaj tu na mnie, jak wrócę. – Uśmiechnął się lekko.
Sebastian odpowiedział mu tym samym.
– Jak wrócisz, to już się ode mnie nie opędzisz – obiecał mu solennie.
– Ale chyba nadal jestem tchórzem – westchnął Łukasz. – W końcu zamierzam powiedzieć rodzicom dopiero teraz, kiedy już sobie załatwiłem mieszkanie, w razie gdyby… no wiesz…
– Nawet tak nie mów – uciął Sebastian. – Po pierwsze: na pewno cię nie wywalą, bo cię kochają i kropka. A po drugie: nie jesteś tchórzem. Jesteś najodważniejszą osobą, jaką znam – powiedział szczerze.
– Bzdury gadasz – skwitował Łukasz, ale Sebastian go pocałował, więc nie mógł już kontynuować dyskusji na ten temat.
*

Tych kilka godzin, które pozostały od odjazdu pociągu do Szczecina, Łukasz i Sebastian wykorzystali na doprowadzenie się do porządku. Wliczało się w to między innymi wzięcie prysznica i zjedzenie porządnego śniadania. Oczywiście z porządnym śniadaniem to były żarty, bo lodówka Sebastiana świeciła z jednej strony pustkami, a z drugiej jedzeniem, które z pewnością nie nadawało się do spożycia i którego nikt nawet psu podwórkowemu by nie dał. Sklepy rzecz jasna były zamknięte na cztery spusty, więc Łukasz i Sebastian siedzieli o suchych pyskach (no, może znaleźli trochę chleba i kilka pseudo-kanapek udało się sklecić, ale o normalnym posiłku nie było mowy).
Koło szesnastej poratowała ich Dorota, wpadając do mieszkania swojego syna z wszystkim, czego było potrzeba do przyrządzenia obiadu – najwyraźniej znała już trochę jego nawyki żywieniowe. Była szczerze zaskoczona widokiem Łukasza, ale bardzo szybko się otrząsnęła i po prostu przygotowała jedną porcję więcej.
Łukasz nie spodziewał się takiego ciepłego przyjęcia. Jedząc domowej roboty, gorącą zupę przy stole razem z Sebastianem i Dorotą, zrozumiał, że obojętnie co by się nie działo, on już ma rodzinę. Dziwną i zupełnie z nim nie spokrewnioną, ale też taką, która przyjmie go z otwartymi ramionami obojętnie co by się nie działo. I Łukasz uświadomił sobie również, że mimo swoich większych lub mniejszych problemów, to ma coś, za co wielu dałoby się pokroić.
Ta świadomość sprawiła, że poczuł się prawdziwie szczęśliwy.
(Aczkolwiek równie dobrze mogła to być ta przepyszna zupa w jego poskręcanym z głodu żołądku, kto wie?)
*

Na dworcu PKP było przeraźliwie zimno i przeraźliwie pusto. No może było nieco bardziej zimno niż pusto, bo w końcu kilka osób się jednak po peronie kręciło z walizkami.
– Wkurza mnie, że już jedziesz – marudził Sebastian, przestępując z nogi na nogę, jakby miało mu to pomóc w zachowaniu ciepła.
– Za góra dwa dni będę z powrotem – obiecał Łukasz, przyglądając się swojemu zarumienionemu z zimna chłopakowi. Czegoś mu w tym widoku brakowało…
– Sebastian! – podniósł z oburzeniem głos, kiedy wreszcie się zorientował, o co chodziło. – Gdzie ty masz, do diabła, czapkę?!
– E? – zdumiał się chłopak.
– Czapkę – powtórzył z irytacją Łukasz. – Takie puchate coś, co zakładasz na głowę, żeby sobie uszu nie odmrozić.
– No tu mam. – Sebastian wyciągnął z kieszeni czarną czapkę.
– Na cholerę ci czapka w kieszeni? – prychnął Łukasz i wyrwał ją Sebastianowi z rąk, po czym nasunął na głowę, a nawet z premedytacją naciągnął też na oczy.
– O tak, to było bardzo dojrzałe z twojej strony – skomentował sarkastycznie Sebastian.
– Tak samo jak dojrzałe było z twojej strony nie noszenie czapki. Jeszcze się kataru nabawisz czy innego cholerstwa.
– Lepiej wyglądam bez niej – odparł Sebastian.
– Lepiej wyglądasz zdrowy – uciął Łukasz stanowczo. – I nie kłóć się, bo mój pociąg chyba nadjeżdża.
– Doskonale, już zaczynałem mieć cię dość – odparł Sebastian zgryźliwie.
Łukasz już otwierał usta, by odpowiedzieć, ale wtoczenie się maszyny na stację zagłuszyło jego słowa. Hałas ustał dopiero, jak pociąg stanął w miejscu.
Łukasz spojrzał Sebastianowi prosto w oczy. Żałował, że musi go tak szybko opuszczać, a świadomość, że niebawem zobaczy go ponownie, pomagała tylko odrobinę.
– Trzymaj się. I powodzenia – życzył mu Sebastian.
– Będę tego potrzebować, nie? – zaśmiał się Łukasz nerwowo.
A wtedy, całkiem niespodziewanie, Sebastian przyciągnął go do siebie i pocałował krótko, lecz wyjątkowo gorąco.
– Kocham cię – wyszeptał. Łukasz otworzył usta ze zdumienia. Te słowa nie były nie wiadomo jakim szokiem, ale i tak…
– Ja ciebie też – odpowiedział i rzucił się Sebastianowi na szyję. – Cholernie cię kocham – powtórzył.
Nie mogli stać tak przytuleni za długo, bo pociąg nie zamierzał czekać. Jednak gdy Łukasz już do niego wsiadł, poczuł, że właśnie takiej motywacji potrzebował.
Mając wspomnienie tych słów na świeżo w pamięci, spokojnie mógł jechać do Szczecina, by stawić czoła rodzicom. Łukasz wiedział, że była tylko jedna osoba, która mogła w bardzo krótkim czasie i niewielką ilością słów napełnić go tak wielką pewnością siebie. Sebastian, oczywiście.