Zaparz mi herbat臋 19
Dodane przez Aquarius dnia Wrze秐ia 15 2012 12:08:36
Rozdzia艂 dziewi膮ty - 艁ukasz i nauki 艣cis艂e, czyli wykorzystanie tarcia w praktyce do cel贸w przeprosinowych





– 艁ukasz, jak ty to zrobi艂e艣?! – Urszula nie mog艂a wyj艣膰 z podziwu, gdy dotar艂a do niej karta z ocenami jej jedynaka.
– A…em… a jest dobrze czy 藕le? – zapyta艂 niepewnie ch艂opak. W艂a艣ciwie nie wiedzia艂, czego si臋 ma spodziewa膰. Pod koniec semestru przysiad艂 do ksi膮偶ek, ale przecie偶 przez pocz膮tek i 艣rodek robi艂 jedno wielkie nic. Naprawd臋 nie s膮dzi艂, by wynik艂o z tego wszystkiego co艣, z czego mo偶na by艂o by膰 dumnym.
– Spodziewa艂am si臋, 偶e b臋dzie o wiele gorzej – przyzna艂a kobieta, przygl膮daj膮c si臋 kartce jeszcze czujniej. – Masz pi膮tk臋 z matematyki?! – Urszula a偶 podnios艂a g艂os z zdumienia.
A 艁ukasz a偶 usiad艂 – r贸wnie偶 ze zdumienia.
– Mam co? – zapyta艂 s艂abo.
– Pi臋膰 na p贸艂rocze! Przynajmniej tak jest tu napisane… – doda艂a kobieta ostro偶nie, jakby zaraz ch艂opak mia艂 krzykn膮膰 Prima Aprilis.
– Serio? To super! – 艁ukasz poderwa艂 si臋 z krzes艂a i spojrza艂 matce przez rami臋, czy aby na pewno ta pi膮tka jest matematyki.
– To ty nie znasz w艂asnych ocen? – spyta艂a si臋 kobieta podejrzliwie.
艁ukasz u艣miechn膮艂 si臋 s艂abo. Nie chcia艂 si臋 tak cz臋sto spotyka膰 z Sebastianem, wi臋c m贸wi艂 mu, 偶e idzie si臋 uczy膰, a nie chcia艂 k艂ama膰, wi臋c naprawd臋 siada艂 do ksi膮偶ek. Tyle tylko, 偶e wyniki jego stara艅 by艂y mu kompletnie oboj臋tne, dlatego nawet nie uwa偶a艂 za bardzo, kiedy wyczytywano oceny. To naprawd臋 nie mia艂o dla niego znaczenia. Dla jego rodzic贸w wr臋cz przeciwnie.
– No, nie pami臋tam wszystkich tak dok艂adnie – mrukn膮艂 wi臋c, wzruszaj膮c ramionami.
– Jest 艣wietnie! Przynajmniej jak na ilo艣膰 czasu, kt贸r膮 po艣wi臋ca艂e艣 nauce w trakcie tego semestru – doda艂a kobieta z karc膮cym spojrzeniem. – Ju偶 mieli艣my z twoim ojcem zaplanowan膮 powa偶n膮 rozmow臋 z tob膮 na temat przyk艂adania si臋 do nauki, ale w艂a艣nie wytr膮ci艂e艣 nam wszystkie argumenty – przyzna艂a, ku zaskoczeniu 艁ukasza. – Jak ty to zrobi艂e艣?
Ch艂opak w odpowiedzi jedynie wzruszy艂 ramionami.
– Pod koniec postara艂em si臋 troch臋 bardziej.


Jego rodzice najwyra藕niej nie do ko艅ca zdawali sobie spraw臋, jak bardzo by艂 zdolny. 艁ukasz wiedzia艂, 偶e by艂, bo w przeciwnym razie zdawanie z klasy do klasy nie sz艂oby mu tak bezproblemowo – nie przy sposobie, w jaki traktowa艂 szko艂臋. Nigdy nie mia艂 najlepszych ocen, ale zdawa艂 sobie te偶 spraw臋, 偶e na te swoje tr贸je r贸wnie偶 pracowa艂 zbyt ma艂o. Czasem s艂ysza艂 opowie艣ci ile kto si臋 uczy艂 na sprawdzian, a mimo to mu nie posz艂o. 艁ukasz nigdy czego艣 takiego nie do艣wiadczy艂. Je艣li nie w og贸le nie uczy艂, to dostawa艂 trzy, ale je艣li jednak przysiad艂 nad ksi膮偶k膮 cho膰 troch臋, momentalnie skaka艂 o dwa stopnie w g贸r臋. Nic wi臋c dziwnego, 偶e skoro przez bity miesi膮c siedzia艂 na ty艂ku i si臋 uczy艂 to jego oceny poprawi艂y si臋 naprawd臋 znacz膮co.


– Pi膮tka z matematyki, 艁ukasz! – Jego mama nie mog艂a przesta膰 si臋 zachwyca膰 t膮 jedn膮 cyfr膮 wydrukowan膮 na kartce z ocenami. – Mo偶e jednak masz jakie艣 zdolno艣ci w tym kierunku?


Tak, to z pewno艣ci膮 odpowiada艂oby jego rodzicom. Matematyczne zdolno艣ci otwieraj膮 mn贸stwo atrakcyjnych kierunk贸w studi贸w. 艁ukasz nie by艂 z tego zbyt zadowolony. Mo偶e i mia艂 te zdolno艣ci, za to posiada艂 te偶 zupe艂ny brak ch臋ci kszta艂cenia si臋 w tym kierunku. A dosadniej rzecz ujmuj膮c – wola艂 siedzie膰 i rysowa膰. I kropka.
– S艂uchaj, a mo偶e rozwa偶y艂by艣 rozszerzanie matematyki? Pierwsz膮 klas臋 te偶 sko艅czy艂e艣 z dobr膮 ocen膮, a teraz jeszcze ta pi膮tka… Zastan贸w si臋 nad tym, dobrze?


Pomys艂 Urszuli w pierwszej chwili wyda艂 si臋 艁ukaszowi zupe艂nie absurdalny. On i matematyka? To jak dwa jednoimienne bieguny na magnesie – tak, uwa偶a艂 na fizyce – odpychaj膮 si臋!
Koniec ko艅c贸w 艁ukasz naprawd臋 nie potrafi艂 poj膮c, jak to si臋 sta艂o, 偶e siedzia艂 w klasie z rozszerzon膮 matm膮 i jeszcze dwa razy w tygodniu biega艂 na dodatkowe zaj臋cia, 偶eby nadrobi膰 wcze艣niejszy materia艂.
On ze swojej strony wy艂o偶y艂 rodzicom tylko jeden warunek: jego zaj臋cia z rysunku s膮 absolutnie nietykalne. I tak te偶 si臋 sta艂o. Poniedzia艂ek – matematyka, wtorek – rysunek, 艣roda – matematyka, czwartek – rysunek. I pi膮tek idealnie nadawa艂by si臋 na dzie艅 „dla Sebastiana”, tylko nic z tego nie wysz艂o, jako 偶e 艁ukasz w pi膮tki albo by艂 zbyt zm臋czony, albo musia艂 si臋 uczy膰.
Wym贸wki. Oczywi艣cie, 偶e wym贸wki. 艁ukasz doskonale zdawa艂 sobie spraw臋, 偶e gdyby by艂y ch臋ci to i czas by si臋 znalaz艂. Tylko, 偶e… ten nowy spos贸b funkcjonowania nawet si臋 mu spodoba艂.
Rodzice byli z niego zadowoleni, chyba ju偶 ca艂ej rodzinie po trzy razy zd膮偶yli wspomnie膰, jakie to maj膮 zdolne dziecko lub te偶 偶e ich syn rozszerza matematyk臋. P臋kali z dumy na ka偶dym kroku. A i sam 艁ukasz by艂 spokojniejszy, bo wiedzia艂, na czym si臋 ma skupi膰. I nie musia艂 te偶 wymy艣la膰 k艂amstw na ka偶dym kroku, jak to by艂o wcze艣niej. Nareszcie m贸g艂 by膰 ze swoimi rodzicami szczery i to naprawd臋 dobrze si臋 odbija艂o na ich relacjach. W domu zrobi艂o si臋 po prostu spokojniej. 艁ukasz nie chodzi艂 napi臋ty jak struna – zorientowa艂 si臋, 偶e w艂a艣ciwie zapomnia艂 ju偶, jak to jest.
My艣li o Sebastianie odpycha艂 jak najdalej od siebie. Nie wiedzia艂, jak dalej ma funkcjonowa膰 ich zwi膮zek, ale p贸ki co wola艂 po prostu nie zaprz膮ta膰 sobie tym g艂owy. Pierwszy raz od dawna naprawd臋 dobrze zacz膮艂 si臋 dogadywa膰 z rodzin膮 i to mu na razie wystarcza艂o. Chcia艂 si臋 na tym skupi膰.
*

– Hej, Sebastian! – Robert rzadko miewa艂 jakie艣 sprawy do Sebastiana, dlatego te偶 ch艂opak odwr贸ci艂 g艂ow臋 z zaskoczeniem i poczeka艂, a偶 brunet do niego dobiegnie.
– Tak? – mrukn膮艂 Sebastian wyczekuj膮co, g艂贸wnie dlatego, 偶e w艂a艣nie sko艅czy艂y si臋 lekcje i nie mia艂 zbyt wiele czasu do odjazdu tramwaju.
– Aneta mnie prosi艂a, 偶ebym da艂 to 艁ukaszowi, ale nie mog臋 go nigdzie znale藕膰 – wyja艣ni艂 Robert, pokazuj膮c ch艂opakowi jak膮艣 kolorow膮 teczk臋. – Wiesz mo偶e, gdzie on jest? – zapyta艂.
Sebastian zacisn膮艂 pi臋艣ci. Sk膮d mia艂 wiedzie膰, skoro 艁ukasz ostatnimi czasy nie raczy艂 znale藕膰 dla niego ani chwili czasu w swoim grafiku. Jedynie czasami odpisywa艂 na SMS-y swojego ch艂opaka i Sebastian powa偶nie si臋 zastanawia艂, czy 艁ukasz aby nie zapomnia艂 ju偶, 偶e on nim jest. 呕e s膮 par膮. I 偶e, do jasnej cholery, obieca艂 mu co艣, kiedy ostatni raz szczerze rozmawiali. Tymczasem 艁ukasz nic nie m贸wi艂 ani na Facebooku, ani na GG, ani tym bardziej na 偶ywo, ani te偶 nie znalaz艂 sobie nikogo innego – a jednak Sebastian mia艂 wra偶enie, jakby ze sob膮 zerwali, tylko nikt nie raczy艂 go o tym poinformowa膰. Jego kontakt z 艁ukaszem ogranicza艂 si臋 do przerw mi臋dzy lekcjami, a to i tak do艣膰 rzadko.
Dlatego te偶, co raczej niedziwne, pytanie Roberta zirytowa艂o Sebastiana do granic.
– Nie mam bladego poj臋cia – wysycza艂 i odwr贸ci艂 si臋 na pi臋cie, chc膮c zako艅czy膰 t臋 parodi臋 rozmowy.
Robert zupe艂nie nie wyczu艂 napi臋cia, wi臋c zapyta艂 jeszcze:
– To mo偶e mo偶esz mu przekaza膰?
Sebastian tylko na u艂amek sekundy odwr贸ci艂 g艂ow臋.
– Nie, kurwa, nie mog臋 – warkn膮艂 roze藕lony. – Sam sobie go znajd藕 i nie zawracaj mi g艂owy! – prychn膮艂, wiedz膮c doskonale, 偶e przesadza i 偶e nie powinien drze膰 si臋 na Roberta, bo nie on zawini艂.
Ale, szczerze m贸wi膮c, mia艂 ca艂y cholerny 艣wiat g艂臋boko w powa偶aniu.
*

– Nie rozumiem nawet, co si臋 mi臋dzy nami teraz dzieje – westchn膮艂 Sebastian do Kingi, z kt贸r膮 rozmawia艂 przez Skype’a. – Po prostu si臋 ode mnie odsun膮艂.
– Na pewno nie ma kogo艣 na boku? – zasugerowa艂a blondynka, nie przejmuj膮c si臋 owijaniem w bawe艂n臋.
– Nie ma, wiedzia艂bym chyba – mrukn膮艂 Sebastian. – I nie zrobi艂by mi tego – doda艂 mniej pewnie.
– Skoro tak s膮dzisz…
– Tu po prostu nie chodzi o osob臋 trzeci膮, tylko o co艣 mi臋dzy nami – wyja艣ni艂 d艂ugow艂osy. – Albo raczej mi臋dzy nami a otoczeniem.
– A widzisz, czyli jednak! Chodzi o coming out!
– 艢wietna dedukcja. – G艂os Sebastiana ocieka艂 jadem. – Ale to nic nie zmienia.
– Nie jeste艣 zbyt mi艂y, je艣li mam by膰 szczera – oceni艂a dziewczyna, cho膰 bez 艣ladu z艂o艣ci w g艂osie.
– Co nie jest chyba takie dziwne, bior膮c pod uwag臋 fakt, i偶 m贸j ch艂opak mnie olewa, nasz zwi膮zek si臋 kompletnie rozpada, a ja nie mam bladego poj臋cia co z tym zrobi膰! – fukn膮艂, splataj膮c r臋ce na klatce piersiowej i zerkaj膮c na King臋 buntowniczo.
– Mo偶e po prostu zajmij si臋 sob膮? – zasugerowa艂a blondynka po chwili namys艂u.
– Sob膮? – zdumia艂 si臋 Sebastian. Ani przez moment mu to nie przesz艂o przez my艣l. W g艂owie mia艂 ca艂y czas 艁ukasza.
– Tak, dok艂adnie tak – oznajmi艂a stanowczo Kinga. – Pomy艣l troch臋 naprz贸d, co? Jeste艣 w drugiej liceum, poszperaj na stronach r贸偶nych uczelni, poszukaj fajnych kierunk贸w studi贸w. Zr贸b co艣 z sob膮! Przesta艅 o nim my艣le膰, skoro on przesta艂 my艣le膰 o tobie!
Sebastian by艂 oburzony sam膮 ide膮.
– Ja chc臋 zrobi膰 co艣, 偶eby ten zwi膮zek uratowa膰, a nie przesta膰 robi膰 cokolwiek i patrze膰, jak on si臋 sam rozpada! – sprecyzowa艂 przez zaci艣ni臋te z臋by.
– 呕eby艣 tylko nie sko艅czy艂 jako 偶a艂osna ciota, kt贸ra umie ju偶 tylko b艂aga膰 „nie zostawiaj mnie!” bo nie widzi, 偶e ca艂y zwi膮zek by艂 fars膮 – skwitowa艂a blondynka z irytacj膮. Nie rozumia艂a przywi膮zania 艁ukasza do rodziny i nie chcia艂a, 偶eby Sebastian zadawa艂 si臋 z kim艣, kto nie stawia go na pierwszym miejscu.
– Nie wiem, co艣 ty sobie ubzdura艂a, ale to nie by艂o fars膮! I nie jest! Nawet mimo problem贸w, kt贸re raz po raz mamy, to i tak stworzyli艣my co艣 lepszego, ni偶 ty kiedykolwiek z jak膮kolwiek dziewczyn膮! – warkn膮艂 Sebastian. Nie b臋dzie mu robi膰 wyk艂ad贸w na temat zwi膮zk贸w kto艣, kogo najd艂u偶sza relacja trwa艂a trzy miesi膮ce.
– Och, no jasne, prosz臋 bardzo. Nagadaj na mnie. Tak naj艂atwiej. Nie mo偶esz si臋 pok艂贸ci膰 z 艁ukaszem, to pok艂贸膰 si臋 ze mn膮 – prychn臋艂a niczym rozjuszona kotka.
– Jezu, dlaczego ja si臋 w og贸le z tob膮 zadaj臋? – j臋kn膮艂 Sebastian, teatralnie k艂ad膮c g艂ow臋 na biurku. – Za ka偶dym razem, jak rozmawiamy to si臋 k艂贸cimy.
– To mi艂o艣膰, kochanie! – odpar艂a Kinga z b艂yskiem w oczach. – Nie mo偶esz beze mnie 偶y膰! – o艣wiadczy艂a.
Sebastian pokr臋ci艂 g艂ow膮 sm臋tnie.
– Nie, s艂onko – sprostowa艂. – To jest raczej sadomasochizm.
艢miech Kingi brzmia艂 mu w uszach jeszcze przez d艂ugi czas.
*

艁ukasz przetar艂 zaspane oczy, zatrzaskuj膮c zeszyt z matematyki. Chyba nawet zaczyna艂 lubi膰 ten piekielny przedmiot. Skupiaj膮c si臋 na liczeniu, przestawa艂 my艣le膰 o wszystkim innym. Ale ju偶 do艣膰 na dzisiaj. Kilka zadanek dla powt贸rzenia materia艂u i starczy, przy wi臋kszej ilo艣ci mo偶na zwariowa膰. 艁ukasz m贸g艂 utrzymywa膰 poziom, ale nie mia艂 ambicji, by zosta膰 or艂em. Jego aspiracje si臋ga艂y nieco innej dziedziny.
Ksi膮偶ki wyl膮dowa艂y w plecaku razem z pi贸rnikiem i zeszytami do reszty przedmiot贸w, a sam plecak odlecia艂 w k膮t pokoju. Do rysowania 艁ukasz potrzebowa艂 pustego biurka, jakie艣 przyziemne szkolne przedmioty nie mog艂y si臋 na nim bezkarnie pa艂臋ta膰.
Ch艂opak potarga艂 sobie d艂oni膮 w艂osy, rozmy艣laj膮c intensywnie. Wiedzia艂, doskonale wiedzia艂, co chce narysowa膰. A raczej kogo. I bynajmniej nie po raz pierwszy. 艁ukasz t臋skni艂 za Sebastianem cholernie, a to uczucie by艂o tym bardziej wzmo偶one, i偶 wiedzia艂, 偶e tylko on jest temu wszystkiemu winien. I nikt inny. Sam odsun膮艂 si臋 od Sebastiana. Nie na odwr贸t.
Decyzja ta wysz艂a mu na dobre. Na pocz膮tku. Potem by艂o coraz gorzej. I gorzej. I jeszcze gorzej. 艁ukaszowi zaczyna艂o brakowa膰 Sebastiana. Najpierw tylko fizycznie. Mia艂 siedemna艣cie, a nawet zaraz-osiemna艣cie lat i wizje przystojnego ch艂opaka pod czaszk膮 – nie dziwne wi臋c, i偶 jego cia艂o szala艂o na ka偶dy mo偶liwy spos贸b. Wyobra藕nia nie wystarcza艂a na d艂u偶sz膮 met臋.
Potem zacz臋艂o mu brakowa膰 r贸wnie偶 zwyczajnych gest贸w. Czasem mia艂 ochot臋 po prostu pole偶e膰 blisko swojego ch艂opaka, poczu膰 jego oddech na policzku, jego usta na karku i jego palce w swoich w艂osach.
Mia艂 ochot臋 go poca艂owa膰. Przygnie艣膰 do 艣ciany, albo samemu by膰 przygniecionym. Niewa偶ne. Grunt, 偶eby jego usta spotka艂y si臋 z ustami Sebastiana. 艁ukasz obj膮艂by swojego ch艂opaka mocno, w pasie, jednocze艣nie zaciskaj膮c d艂o艅 na jego po艣ladku. Mo偶e Sebastian zrobi艂by to samo. Mo偶e, ca艂uj膮c si臋 i obijaj膮c po k膮tach, dotarliby w ten spos贸b do pokoju Sebastiana. Mo偶e Sebastian rzuci艂by go na 艂贸偶ko, rozebra艂 i wszed艂 w niego jednym, p艂ynnym ruchem, po czym…
艁ukasz odetchn膮艂 g艂臋boko. Mia艂 przecie偶 rysowa膰, a nie wyobra偶a膰 sobie sceny erotyczne ze swoim ch艂opakiem w roli g艂贸wnej. Ostatnimi czasy nie potrafi艂 si臋 skupi膰 na niczym innym.


Sko艅czy艂, rysuj膮c kolejny akt Sebastiana. Dok艂adnie pami臋ta艂 jego cia艂o, ka偶dy szczeg贸艂, a nawet wi臋cej. Wiedzia艂, jak napinaj膮 si臋 jego mi臋艣nie, kiedy dochodzi, jak wzdycha, zaciska z臋by, jak otwiera po chwili oczy, zupe艂nie jakby odp艂yn膮艂 w inne rejony 艣wiadomo艣ci.
艁ukasz mia艂 ju偶 kilka takich obraz贸w – strze偶onych pilnie przed wzrokiem os贸b niepo偶膮danych. A w tym wypadku niepo偶膮dani byli wszyscy. Nawet sam Sebastian nie mia艂 poj臋cia o tych kilku aktach, powsta艂ych ju偶 po rozstrzygni臋ciu konkursu, na kt贸ry powsta艂 pierwszy z nich.
Ch艂opak zawsze stara艂 si臋, by by艂y to 艂adne obrazy. Na jednym rysunku Sebastiana okrywa艂o prze艣cierad艂o, w艂a艣ciwie jedynie na wysoko艣ci bioder, ale zawsze. 艁ukasz uk艂ada艂 materia艂 w ten spos贸b, by ukazywa艂 wszystko, jednocze艣nie wszystko zakrywaj膮c. Jedno wielkie niedom贸wienie. Niby jest, a jednak nie ma. 艁ukasz nie lubi艂, kiedy jego praca pokazywa艂a wszystko. Akty nieb臋d膮ce do ko艅ca aktami – to w艂a艣nie preferowa艂.
Czasami rysowa艂 swojego ch艂opaka tak, jakby robi艂 mu zdj臋cie z zaskoczenia. Sebastian siedz膮cy, le偶膮cy, p贸艂le偶膮cy, odwracaj膮cy g艂ow臋, zerkaj膮cy przez rami臋. 艁ukasz m贸g艂 ju偶 za艂o偶y膰 osobny segregator, tylko na rysunki i szkice po艣wi臋cone Sebastianowi. Zrobi艂by ju偶 z tego ca艂膮 wystaw臋.


T臋skni艂. Po prostu, cholera, t臋skni艂.


艁ukasz mia艂 ochot臋 si臋 komu艣 wygada膰, ale nie mia艂 bladego poj臋cia kto m贸g艂by to by膰. Wiedzieli o nim jedynie Aneta i Robert, a jako艣 nieszczeg贸lnie mia艂 ochot臋 kontemplowa膰 sw贸j zwi膮zek z dziewczyn膮. Robert nie wchodzi艂 w gr臋 z oczywistych wzgl臋d贸w – nie lubili si臋 zbytnio. Na pewno nie tak, by m贸g艂 mu si臋 wy偶ala膰 w rami臋.
艁ukasz 偶a艂owa艂, 偶e nie ma 偶adnych kumpli-gej贸w. Bardzo by mu si臋 to przyda艂o, cho膰by po to, by si臋 z kim艣 upi膰 bez strachu, 偶e po kt贸rym艣 piwie z kolei co艣 przypadkowo mu si臋 wymsknie s艂owo o Sebastianie.
Mo偶e „wygada膰 si臋” to nie najlepsze sformu艂owanie. W gruncie rzeczy chodzi艂o po prostu o to, 偶eby nie boryka膰 si臋 z tym problemem samotnie. 呕eby oddali膰 poczucie, 偶e jest jedynym ch艂opakiem z takim problemem na ca艂ej kuli ziemskiej. 呕eby pogada膰 z kim艣, kto m贸g艂by go zrozumie膰, a jednocze艣nie spojrze膰 na ten zwi膮zek z perspektywy osoby trzeciej.
艁ukasz nie mia艂 bladego poj臋cia co zrobi膰 w zwi膮zku z ow膮 potrzeb膮 rozmowy, wi臋c nie robi艂 nic, a ca艂a sprawa nie posuwa艂a si臋 ani troch臋 do przodu, a przynajmniej nie w sensie emocjonalnym. Ch艂opak my艣la艂, rozwa偶a艂 i kontemplowa艂, ale wszystko sta艂o w miejscu – kiedy zaczyna艂 si臋 nad tym zastanawia膰 znajdowa艂 si臋 dok艂adnie w takim samym stanie jak kiedy ko艅czy艂.
Utkni臋cie w martwym punkcie by艂o o tyle niefajne, 偶e 艁ukasz nie mia艂 偶adnego pomys艂u, jak si臋 z niego wydosta膰.


I wtedy, pod koniec lutego, napisa艂 do niego Igor.


艁ukasz ze zdumieniem zerkn膮艂 na okienko skype’owskiego czatu.
Cze艣膰 – Pisa艂 mu Igor.
Hej 颅– odpisa艂 ch艂opak i nie zamierzaj膮c ukrywa膰 swego zdumienia doda艂: – O co chodzi? Dlaczego do mnie piszesz?
Nie mog臋 napisa膰 ot tak?
Nie znamy si臋 a偶 tak dobrze – skwitowa艂 艁ukasz. – Sebastian ci臋 o to prosi艂?
Ech, wiedzia艂em, 偶e tak 艂atwo to nie przejdzie – westchn膮艂 Igor. – Nie, nic o tym nie wie. Naprawd臋. Sam z siebie postanowi艂em si臋 odezwa膰.
Dlaczego? – 艁ukasz by艂 ju偶 nie tylko zdumiony, ale i odrobin臋 zaintrygowany. Zna艂 Igora g艂贸wnie z opowiada艅 Sebastiana i kilku kr贸tkich rozm贸w o niczym na Skypie u swojego ch艂opaka.
Tw贸j ch艂opak z moim ch艂opakiem przekraczaj膮 czasowy limit rozm贸w telefonicznych i dzieje si臋 to ju偶 od pewnego czasu. Oczywi艣cie wiem o co chodzi, tak jak i wiem, 偶e 偶aden z nich do ko艅ca nie pojmuje czym s膮 tak zwane „problemy rodzinne”, kiedy w gr臋 wchodzi homoseksualizm. Po prostu pomy艣la艂em sobie, 偶e gdyby艣 chcia艂 pogada膰 to mog臋 si臋 na co艣 przyda膰. Mam za sob膮 ostr膮 walk臋 z rodzin膮, wi臋c wiem, z czym to si臋 je.
Jeste艣 kumplem Sebastiana, nie moim – spostrzeg艂 enigmatycznie 艁ukasz.
Co wcale nie znaczy, 偶e zamierzam powt贸rzy膰 mu t臋 rozmow臋 – odpisa艂 Igor. – Trzeba mie膰 kilka sekret贸w w zanadrzu, inaczej zwi膮zek zrobi si臋 nudny, prawda?
Mo偶e i prawda. Nadal nie jestem przekonany do tej rozmowy. Nie, 偶ebym nie chcia艂. Po prostu…
Nie zamierzam naciska膰. Tylko oferuj臋 ci tak膮 mo偶liwo艣膰. Ci臋偶ko my艣le膰 nad wszystkim samemu.
Fakt. Ci臋偶ko.
Nie, 偶ebym uwa偶a艂 si臋 za specjalist臋. W艂a艣ciwie powinienem by膰 klasycznym przyk艂adem jak NIE m贸wi膰 rodzicom o swoim homoseksualizmie. No i pokazali mi wycieraczk臋. Ale teraz w艂a艣ciwie jest ca艂kiem zno艣nie.
A jak im to powiedzia艂e艣?–
zaciekawi艂 si臋 momentalnie 艁ukasz.
„Mamo, tato, jestem gejem.”
I jak to si臋 sta艂o, 偶e najpierw ci臋 wywalili, a teraz jest ca艂kiem zno艣nie? – pyta艂 dalej brunet z nieskrywanym zainteresowaniem. Zawsze to jaka艣 alternatywna historia do jego w艂asnej. Jeszcze nienapisanej. – Och, gdybym paln膮艂 jak膮艣 gaf臋 to niezamierzenie. Nie wiem w艂a艣ciwie o co mog臋 pyta膰, a co nie wypada.
Mo偶esz pyta膰 o wszystko. Po to do ciebie napisa艂em. Nie ma problemu. A z moimi rodzicami by艂o tak, 偶e najpierw mnie wywalili, a potem si臋 dziwili, 偶e nie chc臋 wr贸ci膰. A teraz ju偶 troch臋 czasu min臋艂o, wi臋c i lepiej nam si臋 uk艂ada. Pierwszych kilka razy, kiedy by艂em w domu po „tym”, by艂o do艣膰 niezr臋czne i w og贸le. Wiesz, spojrzenia, chrz膮kni臋cia i wszechobecne „nie do ko艅ca wiemy o co chodzi z tym ca艂ym homoseksualizmem”, ewentualnie „nie tak ci臋 przecie偶 wychowali艣my” i „co zrobili艣my 藕le?”. Ale wreszcie im przesz艂o. Mieszkam u Krzy艣ka, ale w domu te偶 si臋 spokojnie mog臋 pokaza膰.
Aha. A… co to w tym wypadku znaczy „zno艣nie”?
– zapyta艂 z pewn膮 obaw膮 艁ukasz. Nie by艂 pewien, czy „zno艣nie” to dla niego by艂by sukces. Wola艂by, 偶eby jego relacje z rodzin膮 w og贸le si臋 nie zmienia艂y. Nie chcia艂by, 偶eby te swobodne pogaw臋dki, 偶arty i przyjacielskie docinki zmieni艂y si臋 w ch艂odne „prosz臋”, „dzi臋kuj臋”, „mam nadziej臋, 偶e ci臋 nie urazi艂em” oraz „synu, kochamy ci臋 mimo wszystko”. Ta wizja przypomina艂a mu jakie艣 stare, angielskie rody. Dystyngowane i pe艂ne kultury, ale bez mi艂o艣ci, kt贸r膮 on sam zna艂 z 偶ycia codziennego. Nie chcia艂, 偶eby pozosta艂o mu co艣 takiego.
Ci臋偶ko powiedzie膰. Wiesz, w sumie po tych pierwszych trudach i niezr臋czno艣ciach, kt贸re wspomnia艂em wcze艣niej, to kiedy si臋 rodzinka do mnie przyzwyczai艂a, posz艂o ju偶 g艂adko. Jest chyba nawet lepiej ni偶 przedtem, bo nie musz臋 ich ci膮gle ok艂amywa膰. Jakie艣 p贸艂 roku temu moja rodzinna walka z uprzedzeniami zosta艂a chyba oficjalnie zwyci臋偶ona, bo m贸j starszy brat sprzeda艂 sierpowego kolesiowi, kt贸ry nazwa艂 mnie peda艂em. I teraz ju偶 naprawd臋 wszystko gra. Rodzice jeszcze troch臋 patrz膮 wilkiem na mojego ch艂opaka – Krzy艣ka, ale brat si臋 z nim dogada艂 od kiedy obaj skapn臋li si臋, 偶e dziel膮 mi艂o艣膰 do niskobud偶etowych horror贸w.
To dobrze.
– 艁ukasz nie wiedzia艂, co innego m贸g艂by powiedzie膰. – Nie wiem, czy m贸g艂bym im to tak wprost powiedzie膰. Wcze艣niej o tym my艣la艂em, ale teraz… sam nie wiem. Dotar艂o do mnie, 偶e naprawd臋 mo偶e mi si臋 wszystko posypa膰, kiedy im to powiem.
Najgorzej jest, kiedy zrobi to kto艣 za ciebie. Pami臋taj.
– Odpisa艂 szczerze Igor. – Lepiej samemu wybra膰 moment. Niech tylko oni b臋d膮 zaskoczeni t膮 sytuacj膮, ty nie musisz. I najwa偶niejsze to jednak zdecydowa膰 si臋 na ten coming out, a nie czeka膰 w niesko艅czono艣膰, 偶e jeszcze troch臋, 偶e mo偶e p贸藕niej i tak dalej. Bo si臋 sko艅czy jak w Brokeback Mountain, dwie 偶ony i dw贸ch m臋偶贸w-gej贸w je偶d偶膮cych „na ryby”.
Wiem, ogl膮da艂em z Sebastianem. A nawi膮zuj膮c do coming outu to… ech, mo偶e niezbyt dobrze to zabrzmi, ale naprawd臋 nie jestem przekonany co do tego, 偶e jestem gejem.
Biseksualizm?
Tak, znaczy, wiesz, zawsze podoba艂y mi si臋 dziewczyny, nie ch艂opacy. Tylko Sebastian tak naprawd臋… I nie chcia艂bym wyje偶d偶a膰 z tekstem, 偶e jestem gejem – matka ju偶 zd膮偶y zemdle膰, ojciec zej艣膰 na zawa艂, a ja za kilka(na艣cie) lat – odpuka膰! – zerw臋 z Sebastianem i znajd臋 sobie jak膮艣 kobiet臋. Wtedy ca艂a afera by艂aby na marne, nie?
Nigdy nie zak艂adaj, 偶e z kim艣 zerwiesz. To niedobrze 艣wiadczy o przysz艂o艣ci zwi膮zku.
Wiem i nie chc臋, ale…
I kropka. Je艣li nie zak艂adasz, 偶e zerwiesz, ani nie zmieniasz partner贸w jak r臋kawiczki, to nie ma mo偶liwo艣ci, 偶eby艣 by艂 bi. Serio. Jeste艣 z Sebastianem – jeste艣 gejem. I przyzwyczaj si臋 do tego, 偶e nim jeste艣 i koniec. A p贸藕niej, je艣li naprawd臋 zerwiecie i naprawd臋 si臋 zwi膮偶esz z jak膮艣 lask膮, b臋dziesz hetero. I te偶 koniec. To jest naprawd臋 proste. Nie b臋dziesz si臋 potem deklarowa艂 jako bi, bo kiedy艣 spa艂e艣 z facetem, ani teraz, bo kiedy艣 si臋 mo偶e prze艣pisz z kobiet膮. To g艂upie. Jeste艣 tym, kim jeste艣 w chwili obecnej.
To…em… ciekawa filozofia. Upraszcza wszystko.
A po co sobie komplikowa膰? Hm… w ten spos贸b wywr贸偶y艂em ci, 偶e jeste艣 gejem. Cieszysz si臋? J
Wol臋 by膰 gejem ni偶 bi, szczerze. Bi to w sumie takie nie wiadomo co. B臋d膮c gejem przynajmniej czuj臋, 偶e gdzie艣 przynale偶臋… Co wcale nie znaczy, 偶e od razu polec臋 m贸wi膰 o tym mamie…
Nie o tym m贸wi艂em. Po prostu my艣l o tym, 偶e kiedy艣 im powiesz i zr贸b to w dogodnym momencie. Ale na pocz膮tek polecam pogodzi膰 si臋 z Sebastianem, bo po pierwsze: wsparcie psychiczne zawsze si臋 przyda, po drugie: jak ty wytrzymujesz bez seksu z nim? (J), a po trzecie: on t臋skni, wychodzi z siebie i naprawd臋 nie radzi sobie z tym pseudo-rozstaniem, wi臋c jako jego przyjaciel mam obowi膮zek ci臋 poinformowa膰, 偶e je艣li jego kondycja psychiczna na dniach nie ulegnie poprawie to przylez臋 tam do ciebie i powa偶nie porozmawiamy. I bynajmniej nie b臋dzie to przyjemna rozmowa, nie wykluczam r臋koczyn贸w. Zrozumiano?
Ja… ee…. Dobra. W porz膮dku. Masz racj臋. Zrozumiano.
No! Odezw臋 si臋 za kilka dni, sprawdzi膰, jak si臋 sprawy maj膮!

*

Nacisn膮艂 dzwonek. Rozleg艂o si臋 dono艣ne ding-dong z g艂臋bi domu oraz kroki.
艁ukasz prze艂kn膮艂 艣lin臋, czuj膮c si臋 kompletnie bezradnym. Przyszed艂 tu krok po kroku, podni贸s艂 r臋k臋 i nacisn膮艂 na ten cholerny brz臋cz膮cy przycisk, ale to nie zmienia艂o faktu, 偶e kompletnie nie wiedzia艂, co ma Sebastianowi powiedzie膰. Jak to wszystko wyja艣ni膰. Przecie偶 koniec ko艅c贸w nie doszed艂 do 偶adnych wniosk贸w i nadal cholernie bola艂y go s艂owa Przemka. Mimo to za bardzo si臋 st臋skni艂 za Sebastianem, by nadal si臋 od niego izolowa膰.
W drzwiach stan膮艂 wreszcie wy偶ej wspomniany, d艂ugow艂osy osobnik z wyrazem zaskoczenia na twarzy.
– 艁ukasz – powiedzia艂 Sebastian zamiast zwyk艂ego powitania.
– Ja… chcia艂em… – zaj膮kn膮艂 si臋 ch艂opak niezr臋cznie. – … to znaczy…
– P贸藕niej – mrukn膮艂 d艂ugow艂osy w odpowiedzi i wci膮gn膮艂 艁ukasza do 艣rodka, zamykaj膮c za nim drzwi. O nic nie zapyta艂, niczego nie oczekiwa艂, po prostu przyci膮gn膮艂 ch艂opaka do siebie i zach艂annie poca艂owa艂.
艁ukasz nie m贸g艂 wyj艣膰 z zaskoczenia przez pierwsze sekundy, ale kiedy ju偶 mu si臋 to uda艂o, odpowiedzia艂 na pieszczot臋 ze szczerym entuzjazmem. Nie spodziewa艂 si臋 takiego przyj臋cia ze strony Sebastiana, ale skoro si臋 sta艂o, to nie zamierza艂 protestowa膰. Dopiero w tamtym momencie dotar艂o do niego, jak bardzo za brunetem t臋skni艂. W tym wypadku poca艂unek by艂 jak najbardziej adekwatny. Pasowa艂. Ch艂opak nie mia艂by r贸wnie偶 nic przeciwko, gdyby Sebastian mia艂 ochot臋 r贸wnie偶 i na co艣 wi臋cej.
Sebastian spe艂ni艂 jego oczekiwania w stu procentach. Nie zastanawia艂 si臋 ani przez moment, a i 艁ukaszowi nie da艂 chwili wytchnienia. Wsun膮艂 d艂onie pod jego koszulk臋 i, chwytaj膮c mocno za biodra, poci膮gn膮艂 za sob膮 na g贸r臋.
– Mhm – mrukn膮艂 gard艂owo 艁ukasz, nie przerywaj膮c ani na moment poca艂unku. Zawiesi艂 d艂onie na karku ch艂opaka, id膮c za nim krok w krok, kiedy Sebastian powoli si臋 cofa艂. Kiedy dotarli w ten spos贸b do schod贸w, musieli si臋 wreszcie od siebie odsun膮膰.
– Moje 艂贸偶ko. Natychmiast – stwierdzi艂 jedynie d艂ugow艂osy i tylko jego twarz pokazywa艂a, jak ci臋偶ko mu by艂o oderwa膰 r臋ce od bioder 艁ukasza.
– Doroty nie ma? – upewni艂 si臋 tylko ch艂opak, zu偶ywaj膮c resztk臋 艣wiadomo艣ci.
– Nie ma – przytakn膮艂 Sebastian poci膮gn膮艂 go za sob膮.


艁ukasz od razu wyl膮dowa艂 na po艣cieli, rozszerzaj膮c uda, by Sebastian m贸g艂 kl臋kn膮膰 mi臋dzy nimi. D艂ugow艂osy zawisn膮艂 nad ch艂opakiem, od razu zdejmuj膮c z niego koszulk臋 i dobieraj膮c si臋 do paska od spodni.
艁ukasz nie mia艂 poj臋cia, w kt贸rym momencie przesta艂 my艣le膰, ale musia艂o si臋 to sta膰 nim sko艅czy艂 przed Sebastianem kompletnie nagi. Samemu Sebastianowi, co warto doda膰, r贸wnie偶 zdumiewaj膮co szybko znikn臋艂a odzie偶 – 艁ukasz jedynie mgli艣cie przypomina艂 sobie rozpinanie jego rozporka.
– T臋skni艂em – wymrucza艂 d艂ugow艂osy. 艁apczywie przyssa艂 si臋 do klatki piersiowej bruneta, kt贸ry zamkn膮艂 oczy i zacisn膮艂 Sebastianowi palce na plecach.
– Ja te偶 – przyzna艂 艁ukasz, a wtedy d艂onie drugiego z ch艂opak贸w zaw臋drowa艂y na jego boki, g艂adz膮c je wolno i 艣ciskaj膮c lekko.
艁ukasz zmru偶y艂 oczy, odchylaj膮c g艂ow臋 zach臋caj膮co. Uwielbia艂 dotyk, jakim go obdarza艂 Sebastian. Nie pojmowa艂, jak m贸g艂 wytrzyma膰 tyle czasu bez niego. Te usta, ca艂uj膮ce jego szyj臋, j臋zyk, rysuj膮cy 艣lady na klatce piersiowej, d艂onie, 艣ciskaj膮ce stanowczo po艣ladki. Oddech ch艂opaka by艂 ostatnim, kt贸ry mo偶na by nazwa膰 spokojnym.
– Chc臋, by艣 dzisiaj krzycza艂 – oznajmi艂 szeptem Sebastian prosto w ucho bruneta.
– C-co? – zdumia艂 si臋 艁ukasz w pierwszej chwili, ale za odpowied藕 musia艂 mu wystarczy膰 nawil偶ony palec Sebastiana, wsuni臋ty w niego p艂ynnie. A zaraz za nim drugi.
– A-ah! – 艁ukasz nie m贸g艂 powstrzyma膰 g艂o艣niejszych odg艂os贸w, ani wypchni臋cia bioder bli偶ej palc贸w bruneta. Nie m贸g艂, nie chcia艂 i nie pr贸bowa艂, bo momentalnie poj膮艂, 偶e tego w艂a艣nie pragn膮艂 Sebastian. Kim偶e wi臋c by艂, by mu tych d藕wi臋k贸w odmawia膰?
Delikatne i powolne ruchy palc贸w zacz臋艂y doprowadza膰 ch艂opaka do szale艅stwa. Ju偶 dawno nie by艂 tak mocno podniecony.
– Szybciej, Seba – j臋kn膮艂 dr偶膮cym g艂osem, wij膮c si臋 niemal偶e pod ci臋偶arem swojego ch艂opaka. Palce nadal wchodzi艂y w niego i wychodzi艂y z monotonn膮, powoln膮 cz臋stotliwo艣ci膮. – Seba, we藕 mnie po prostu! – 艁ukasz nie m贸g艂 tego wytrzyma膰. Jego cia艂o balansowa艂o na granicy spe艂nienia, ale brunet pilnie uwa偶a艂, by go przypadkiem nie osi膮gn臋艂o.
– Prosisz mnie? – zapyta艂 z zawadiackim u艣mieszkiem Sebastian; 艁ukasz kompletnie nie pojmowa艂, jakim cudem jest on jeszcze tak bardzo opanowany. On ju偶 zupe艂nie siebie nie kontrolowa艂.
– Matko, tak, b艂agam! – westchn膮艂 niemal偶e panicznie czuj膮c, 偶e palce jeszcze bardziej spowalniaj膮, a jego penis prawie boli od braku dotyku. Sebastian dr臋czy艂 go z premedytacj膮 i wyrachowaniem, o kt贸re 艁ukasz go wcze艣niej nie pos膮dza艂. Ale to by艂o niewa偶ne w tamtej chwili. Ch艂opak by艂 rozpalony do granic i my艣la艂 tylko i wy艂膮cznie o orgazmie, kt贸ry wci膮偶 si臋 zbli偶a艂, ale nie m贸g艂 dotrze膰.
– Dobrze wi臋c. – Sebastian u艣miechn膮艂 si臋 do siebie, patrz膮c na 艁ukasza zmaltretowanego przyjemno艣ci膮. Cudowny. – Odwr贸膰 si臋 – poleci艂 lekko.
艁ukasz momentalnie przekr臋ci艂 si臋 na brzuch, wspar艂 na przedramionach i wypi膮艂, nie zastanawiaj膮c si臋 nawet nad tym, 偶e w艂a艣ciwie jeszcze nigdy nie uprawiali seksu w ten spos贸b. Lubili na boku, albo kiedy Sebastian siedzia艂 po turecku, a 艁ukasz si臋 na niego nabija艂, albo kiedy 艁ukasz zarzuca艂 Sebastianowi nogi na ramiona, le偶膮c jednocze艣nie na 艂贸偶ku. Ale wci膮偶 – to wszystko nie mia艂o dla niego najmniejszego znaczenia. Po prostu nachyli艂 si臋, daj膮c Sebastianowi pe艂n膮 kontrol臋 nad swoim cia艂em, a g艂贸wnie nad jego tyln膮 cz臋艣ci膮.
– Jeste艣 cholernie seksowny – wymrucza艂 Sebastian, a 艁ukasz tylko domy艣la艂 si臋, 偶e ch艂opak nasuwa艂 w艂a艣nie prezerwatyw臋, bo zaraz potem poczu艂 jego r臋ce na swoich biodrach i 艂agodny g艂os:
– M贸w, jakby zabola艂o, okej?
– Okej, jasne – zby艂 go pop臋dliwie. – Tylko szybciej, wejd藕 we mnie – pogania艂 go 艁ukasz, oddychaj膮c ci臋偶ko.
– Jaki niecierpliwy – za艣mia艂 si臋 Sebastian z pe艂n膮 satysfakcj膮 z w艂asnych poczyna艅.
Po chwili 艁ukasz poczu艂 znajomego ju偶 penisa, kt贸ry delikatnie napar艂 na jego wej艣cie i powoli si臋 w nie wsun膮艂. Sebastian zacz膮艂 oddycha膰 g艂o艣niej, co dla 艁ukasza znaczy艂o tyle, 偶e wreszcie i on przestawa艂 nad sob膮 panowa膰.
– Nie boli? – upewni艂 si臋 dr偶膮cym g艂osem d艂ugow艂osy, ca艂uj膮c plecy 艁ukasza i li偶膮c je na przemian.
– Nie – westchn膮艂 brunet, czuj膮c przyjemne ciep艂o w swoim wn臋trzu. Brakowa艂o mu tego. – Dotknij mnie – doda艂 po chwili.
Sebastian chwyci艂 go najpierw za biodra i wsun膮艂 si臋 w niego do ko艅ca z g艂o艣nym westchnieniem, ale nim zacz膮艂 si臋 porusza膰, prze艣lizgn膮艂 kilka razy d艂oni膮 po penisie 艁ukasza. Wtedy ch艂opak wypu艣ci艂 ze 艣wistem powietrze z p艂uc, zacisn膮艂 d艂onie na po艣cieli i sam zacz膮艂 si臋 na niego rytmicznie nabija膰.
– Ah… Ah… 艁ukasz, o cholera… Ah! – Tym razem to Sebastian by艂 osob膮, kt贸ra krzycza艂a g艂o艣niej, poruszaj膮c biodrami coraz pr臋dzej i pr臋dzej.
艁ukasz ca艂kowicie zatraci艂 zdolno艣膰 my艣lenia. Liczy艂 si臋 jedynie dotyk. R臋ka Sebastiana na nim i penis Sebastiana w 艣rodku niego. I to cudowne tarcie mi臋dzy ich cia艂ami. Tak, tarcie. Fizyko, jeste艣 wspania艂a!
艢wiat si臋 nagle zatrz膮sn膮艂, a pod czaszk膮 艁ukasz zobaczy艂 o艣lepiaj膮c膮 biel, przes艂aniaj膮c膮 mu na moment widok wszystkiego innego. Kiedy wreszcie odzyska艂 wzrok, le偶a艂 z twarz膮 przyci艣ni臋t膮 do poduszki i z Sebastianem przyci艣ni臋tym do plec贸w. Obaj oddychali tak ci臋偶ko, jakby w艂a艣nie sko艅czyli biec maraton i to trzeci z rz臋du.
呕aden z nich nie m贸g艂 z艂apa膰 oddechu przez dobre trzy minuty, ale wreszcie ta trudna sztuka uda艂a si臋 w艂a艣nie 艁ukaszowi:
– Czy mam rozumie膰, 偶e moje przeprosiny zosta艂y przyj臋te? – zapyta艂, bior膮c g艂臋bszy oddech prawie po ka偶dym s艂owie. Wpatrywa艂 si臋 w Sebastiana jak urzeczony, w jego zaczerwienione policzki i potargane w艂osy.
– Seks na przeprosiny, jakie to… – mrukn膮艂 ch艂opak, ale 艁ukasz mu przerwa艂:
– Sam zainicjowa艂e艣 – przypomnia艂 tak racjonalnie, jak tylko racjonalnie m贸g艂 to zrobi膰 cz艂owiek tu偶 po niebia艅skim, szybkim seksie.
– Nie protestowa艂e艣 zbytnio – zauwa偶y艂 Sebastian z przek膮sem.
– … prostackie – powiedzia艂 nagle 艁ukasz.
– Co?
– Sko艅czy艂em twoje pierwsze zdanie – odpar艂 kr贸tkow艂osy. Sebastian szybko przeanalizowa艂 ca艂膮 rozmow臋 w swoim umy艣le i odpar艂:
– Nie prostackie. Ewentualnie prymitywne – sprostowa艂.
– Bezceremonialne.
– Pierwotne.
– Dzikie.
– Intymne, gor膮ce, nami臋tne – wymienia艂 dalej Sebastian.
– Zboczone? – zasugerowa艂 艁ukasz.
– Zajebiste!
– Dobra, wygra艂e艣 – przyzna艂 kr贸tkow艂osy i obaj za艣miali si臋 lekko.


Le偶eli obok siebie ca艂kowicie nadzy i nie poczynili 偶adnych krok贸w, by si臋 w jakikolwiek spos贸b okry膰. Patrzyli na siebie w milczeniu, oddychaj膮c g艂臋boko. 艁ukasz zacz膮艂 g艂adzi膰 policzek Sebastiana powoli i czule.
– Nie powiniene艣 mi tak szybko wybacza膰 – wydusi艂 z siebie po chwili.
– Mog艂em zrobi膰 wiele rzeczy 藕le, ale nigdy nie s膮dzi艂em, 偶e akurat to – odpar艂 Sebastian z lekkim zdumieniem.
– Nie wybaczaj tak pr臋dko ludziom, kt贸rzy ci臋 skrzywdzili – poradzi艂 mu 艁ukasz.
– Wcale mnie nie… – zacz膮艂 Sebastian.
– Skrzywdzi艂em ci臋 – przerwa艂 mu kr贸tkow艂osy stanowczo. – Przepraszam za to. Nie chcia艂em tego zrobi膰. Mam nadziej臋, 偶e to si臋 ju偶 wi臋cej nie powt贸rzy.


Sebastian zbli偶y艂 si臋, tr膮ci艂 nosem nos 艁ukasza, po czym poca艂owa艂 ch艂opaka nami臋tnie w usta. Ten od razu przyci膮gn膮艂 d艂ugow艂osego, niemal偶e go na sobie k艂ad膮c.
– Kiedy Dorota ma wr贸ci膰? – zapyta艂 艁ukasz mi臋dzy poca艂unkami.
– Za p贸艂torej godziny lub dwie – odpar艂 Sebastian, zerkaj膮c na zegarek.
– Aha.
– Te偶 o tym pomy艣la艂em. Zd膮偶ymy jeszcze ze dwa razy – uzna艂 Sebastian z u艣miechem.
艁ukasz za艣mia艂by si臋, naprawd臋, gdyby tylko usta bruneta zostawia艂y mu tak膮 mo偶liwo艣膰.