(Nie) tylko przyjaciele 4
Dodane przez Aquarius dnia Wrze秐ia 01 2012 13:00:58
Cz臋艣膰 4.


Nie min膮艂 nawet tydzie艅, a Radek szybko odnalaz艂 si臋 w nowej sytuacji, co wi臋cej zadomowi艂 si臋 w mieszkaniu Miko艂aja i prawie go nie opuszcza艂. Jak na razie dzia艂ali sprawnie i bez zgrzyt贸w, jak dobrze naoliwiona maszyna. Tak jak chcia艂 tego Radek, zasypiali i budzili si臋 razem, jedli wsp贸lne 艣niadania i kochali si臋 ka偶dej nocy, tak 偶ywio艂owo, 偶e nieraz s艂ysza艂 ich ca艂y budynek. Radek pozwala艂 Miko艂ajowi robi膰 ze sob膮 wszystkie te nieprzyzwoite rzeczy, o kt贸rych przyjaciel marzy艂 i wsp贸lnie ch臋tnie dawali ciekawskim s膮siadom nowe powody do plotek. Miko艂aj robi艂 wszystko, by sprawi膰 kochankowi jak najwi臋cej przyjemno艣ci. By艂o co艣 niesamowicie pi臋knego w widoku jego wyginaj膮cego si臋 w 艂uk szczup艂ego cia艂a, przymkni臋tych oczach i rozchylonych wargach, ca艂ej jego dr偶膮cej z podniecenia postaci spoczywaj膮cej w wymi臋tej po艣cieli. Lubi艂, kiedy kochanek wypowiada艂 jego imi臋 w chwili najwi臋kszej rozkoszy, pozwala艂 si臋 ca艂owa膰 i pie艣ci膰. Nawet kiedy si臋 nie kochali, Miko艂aj nie m贸g艂 si臋 powstrzyma膰 by go nie dotyka膰. Chcia艂 mu da膰 wszystko i wi臋cej, nauczy膰 go tego, co sam umie, sprawi膰, 偶e ju偶 nigdy nie b臋dzie chcia艂 go opu艣ci膰.
Radek r贸wnie偶 by艂 zadowolony. Seks by艂 fantastyczny, a Miko艂aj robi艂 cuda z jego cia艂em, raz za razem doprowadzaj膮c go do niesamowitych wr臋cz orgazm贸w. A jednak najwi臋ksz膮 przyjemno艣膰 sprawia艂o mu co艣 zupe艂nie innego. O wiele bardziej liczy艂a si臋 blisko艣膰 kochanka, jego dotyk, czu艂e s艂贸wka szeptane wprost do ucha, u艣miech, kt贸rym obdarza艂 go na co dzie艅, a od kt贸rego Radek rumieni艂 si臋 po koniuszki uszu. Po raz pierwszy czu艂, 偶e kto艣 go naprawd臋 rozumie i kocha, nie oczekuj膮c niczego w zamian. Zwykle to od niego spodziewano si臋 zrozumienia i mi艂o艣ci, spychania w艂asnych uczu膰 na bok. Kobiety, z kt贸rymi si臋 spotyka艂 zawsze chcia艂y tylko bra膰, nie daj膮c nic w zamian. Bra艂y wi臋c jego mi艂o艣膰, serce i dysz臋, kaza艂y mu rozumie膰 ich potrzeby, motywy, setki razy pyta艂y o czym my艣li lub marzy, by potem te marzenia zniszczy膰, zast臋puj膮c swoimi kolejnymi oczekiwaniami. Przez d艂ugi czas my艣la艂, 偶e tak w艂a艣nie powinno by膰, bo 艣wiat jest tak w艂a艣nie urz膮dzony, ale potem sta艂o si臋 co艣 zupe艂nie nieoczekiwanego. Pojawi艂 si臋 Miko艂aj i da艂 mu to, czego Radek potrzebowa艂 i pragn膮艂. Blondyn czu艂 si臋 dobrze, zar贸wno w jego 艂贸偶ku jak i poza nim, i chcia艂 czu膰 si臋 tak ju偶 zawsze. Pragn膮艂, by ten m臋偶czyzna kocha艂 go i trzyma艂 w swoich ramionach jak najcz臋艣ciej, a jedyne na co musia艂 uwa偶a膰 to by tego nie popsu膰.
Przez pierwszy tydzie艅 zachowywali si臋 jak para zakochanych nastolatk贸w, byli niemal nieroz艂膮czni. Miko艂aj uparcie szuka艂 w Radku czego艣, co by mu si臋 nie podoba艂o, jakiego艣 szczeg贸艂u, kt贸ry przypomina艂by mu, 偶e kochanek nie jest idea艂em. Jak na razie nie znalaz艂 jednak niczego takiego, wr臋cz przeciwnie, zamiast wad znajdowa艂 coraz to nowe zalety.
Poprzednie zwi膮zki Miko艂aja ko艅czy艂y si臋, kiedy 艣wiat jaki tworzy艂 wok贸艂 siebie i partnera zderza艂 si臋 z szar膮 rzeczywisto艣ci膮, pe艂n膮 nienawi艣ci i niech臋ci ludzi. 艢wiadomi tego, 偶e ludzie widz膮 w nich co艣 z艂ego, niemoralnego i niepasuj膮cego do ich wizji idealnego, czarno-bia艂ego 艣wiata, nie potrafili znie艣膰 ci臋偶aru jaki na nich spada艂 i rozstawali si臋. Radek by艂 jednak nieco nieszablonowym partnerem. Nie zwraca艂 uwagi na docinki i komentarze, patrzy艂 z wy偶szo艣ci膮 na tych, kt贸rzy o艣mielili si臋 skrzywi膰 na ich widok, a kiedy to nie wystarcza艂o, ostentacyjnie zarzuca艂 Miko艂ajowi r臋ce na szyj臋 i nami臋tnie go ca艂owa艂, daj膮c tym samym wszystkim do zrozumienia w jak g艂臋bokim powa偶aniu ma ich zdanie. Doprowadza艂 tym samym m臋偶czyzn do obrzydzenia, kobiety do oburzenia, osoby starsze do zgorszenia, a Miko艂aja do 艣miechu. Poza tym pozwala艂 si臋 obejmowa膰, ca艂owa膰 w t艂umie otaczaj膮cych ich ludzi i trzyma膰 za r臋k臋 id膮c z nim ulic膮, w czym by艂 zupe艂nym przeciwie艅stwem poprzedniego partnera Miko艂aja, m艂odego ch艂opaka, kt贸ry ch臋tnie wskakiwa艂 mu do 艂贸偶ka, ale wstydzi艂 si臋 pokazywa膰 z nim publicznie. Radkowi nie do艣膰, 偶e to wcale nie przeszkadza艂o, to jeszcze sam ch臋tnie to robi艂. Czasem id膮c obok Miko艂aja chwyta艂 za mankiet jego marynarki lub splata艂 ich d艂onie w mocnym u艣cisku, kt贸ry mia艂 m贸wi膰: "jeste艣 m贸j".
Znajomych nie zdziwi艂o zbytnio to, 偶e Radek i Miko艂aj si臋 zwi膮zali, cho膰 nie oby艂o si臋 bez krytyki. Szlachetna wi臋kszo艣膰 uzna艂a jednak, 偶e to po prostu musia艂o si臋 w ko艅cu sta膰.

Uk艂ada艂o im si臋 dobrze przez ca艂膮 jesie艅. Z pocz膮tkiem zimy Miko艂aj zacz膮艂 ci臋偶ko pracowa膰 i du偶o czasu sp臋dza艂 w biurze. Jako m艂odszy asystent g艂贸wnego ksi臋gowego mia艂 mas臋 pracy, gdy偶 przed ko艅cem roku wszystkie ksi臋gi rachunkowe musia艂y by膰 w idealnym stanie. Cz臋sto zdarza艂o si臋, 偶e zostawa艂 w pracy do p贸藕nych godzin. Z pocz膮tku Radkowi to nie przeszkadza艂o. Jako, 偶e jego praca konsultanta telefonicznego by艂a o wiele mniej stresuj膮ca, wraca艂 do domu wcze艣niej i ch臋tnie przygotowywa艂 dla Miko艂aja kolacj臋, po czym czeka艂 z niecierpliwo艣ci膮 na jego powr贸t. Kiedy jednak pory jego powrot贸w stawa艂y si臋 coraz p贸藕niejsze, Radek zacz膮艂 si臋 denerwowa膰.
By艂 koniec listopada, min臋艂a ju偶 pierwsza w nocy. Radek siedzia艂 na kanapie ogl膮daj膮c jaki艣 program, co chwila zerka艂 na zegarek. Miko艂aj powinien ju偶 by膰. Zwykle wraca艂 przed p贸艂noc膮. Jego telefon nie odpowiada艂, a numeru do biura nie mia艂. Martwi艂 si臋, 偶e partnerowi co艣 si臋 sta艂o. Mo偶e mia艂 wypadek, albo kto艣 go zaatakowa艂, wci膮gn膮艂 do ciemnej uliczki i pobi艂? Powinien zadzwoni膰 na policj臋 czy obdzwoni膰 szpitale?
Szcz臋k klucza w zamku wyrwa艂 go z tych nieweso艂ych my艣li. Radek zerwa艂 si臋 z kanapy i pogna艂 do przedpokoju.
Miko艂aj by艂 zm臋czony, nie mia艂 si艂y nawet my艣le膰. Zdj膮艂 buty, powiesi艂 p艂aszcz na wieszaku i odwr贸ci艂 si臋 偶eby wej艣膰 do mieszkania, kiedy Radek z rozp臋du rzuci艂 mu si臋 na szyj臋. Miko艂aj zachwia艂 si臋 i obaj wpadli na drzwi. Radek trzyma艂 go mocno, szcz臋艣liwy i w艣ciek艂y zarazem. Przyjaciel obj膮艂 go i przytuli艂.
- Martwi艂em si臋 - powiedzia艂 z wyrzutem blondyn.
- Wiem, przepraszam, ale musieli艣my to sko艅czy膰 przed pierwszym.
- Mog艂e艣 mnie uprzedzi膰.
- Nie mia艂em nawet czasu podrapa膰 si臋 za uchem- usprawiedliwi艂 si臋 Miko艂aj. - Nast臋pnym razem zadzwoni臋, 偶eby nie wiem co si臋 dzia艂o. Przepraszam.
- W porz膮dku - odpar艂 Radek. Nagle ca艂a z艂o艣膰 wyparowa艂a, ust臋puj膮c miejsca rado艣ci z tego, 偶e Miko艂aj wr贸ci艂 ca艂y i zdrowy.- Zm臋czony?
- Potwornie!
- W takim razie zapraszam do 艂贸偶eczka - Radek pu艣ci艂 go wreszcie, u艣miechn膮艂 si臋 s艂odko i cmokn膮艂 go w policzek.
- Zapomnij, nie mam na to si艂y.
- Biedaku, nie masz si艂y nawet na sen? - spyta艂 niewinnie, ci膮gn膮c go w stron臋 sypialni. Miko艂aj u艣miechn膮艂 si臋, pozwalaj膮c si臋 prowadzi膰 do 艂贸偶ka. Chyba nie by艂 a偶 tak zm臋czony.

- Mam dla ciebie niespodziank臋 - oznajmi艂 przy 艣niadaniu Miko艂aj.
- Jak膮? - zainteresowa艂 si臋 Radek.
- Zostali艣my zaproszeni na imprez臋.
- Imprez臋? Gdzie?
- M贸j szef urz膮dza przyj臋cie urodzinowe w sobot臋.
- Zostali艣my zaproszeni obaj? To znaczy ja te偶?
- Tak, ty te偶. Jako m贸j partner.
- Partner? - Miko艂aj zerkn膮艂 na niego znad kubka z kaw膮. Radek wygl膮da艂 na zaskoczonego, a nawet troch臋 przera偶onego. Byli ze sob膮 ju偶 od trzech miesi臋cy, ale to by艂o ich pierwsze wi臋ksze wyj艣cie. Po raz pierwszy mieli si臋 pokaza膰 jako oficjalna para.
- M贸j ch艂opak - sprecyzowa艂 Miko艂aj. Radek zarumieni艂 si臋, jak zawsze zreszt膮 kiedy brunet na niego patrzy艂. Z jednej strony cieszy艂 si臋, 偶e b臋dzie m贸g艂 gdzie艣 z nim wyj艣膰, ale martwi艂 si臋 jak przyjm膮 go jego wsp贸艂pracownicy, w艣r贸d kt贸rych tylko niewielu wiedzia艂o o odmiennej orientacji Miko艂aja. Radek zda艂 sobie nagle spraw臋 z tego, 偶e zabawa si臋 sko艅czy艂a. Do tej pory byli tylko oni dwaj i to co wok贸艂 siebie stworzyli, teraz mieli to skonfrontowa膰 ze 艣wiatem zewn臋trznym. By艂o mu o wiele 艂atwiej kiedy bra艂 to wszystko za zabaw臋. Ca艂owanie na ulicy, trzymanie za r膮czk臋 i dziki seks, to wszystko by艂o dla niego ciekawym do艣wiadczeniem, rozrywk膮, czym艣 nowym, czego chcia艂 spr贸bowa膰, ale czy by艂 got贸w na kolejny etap? Miko艂aj by艂 wspania艂ym cz艂owiekiem, 艣wietnym przyjacielem, opieku艅czym i wyrozumia艂ym partnerem, ale przecie偶 obaj wiedzieli, 偶e nie potrwa to d艂ugo zanim Radek si臋 nie znudzi. A jednak byli razem ju偶 od trzech miesi臋cy i 偶aden z nich nie mia艂 jak na razie zamiaru ko艅czy膰 tego zwi膮zku. Radek wiedzia艂 co Miko艂aj do niego czuje, ale do swoich uczu膰 mia艂 powa偶ne w膮tpliwo艣ci. Jego serce podskakiwa艂o rado艣nie na jego widok, co nie znaczy艂o, 偶e go kocha. Nagle zn贸w pojawi艂y si臋 natr臋tne pytania. A co je艣li tak naprawd臋 nic do niego nie czuje? Jak bardzo go zrani kiedy odejdzie? I czy w og贸le chce i powinien odej艣膰? Trzy miesi膮ce to nie trzy lata, ale to wci膮偶 ich ma艂y sta偶.
- Nie musisz i艣膰, je艣li nie chcesz - powiedzia艂 Miko艂aj przerywaj膮c cisz臋, kt贸ra nagle zapad艂a nad sto艂em wwiercaj膮c si臋 w jego uszy.
- Chc臋! - Odpowiedzia艂 szybko Radek. - Po prostu, tak sobie pomy艣la艂em, 偶e nie mam si臋 w co ubra膰 - sk艂ama艂 g艂adko.
K膮ciki ust Miko艂aja zadrga艂y lekko. Radek uni贸s艂 brew w niemym pytaniu.
- Co za babska wym贸wka - stwierdzi艂 i wybuchn膮艂 艣miechem.
- Co w tym niby zabawnego? - bburzy艂 si臋 blondyn. Miko艂aj z trudem z艂apa艂 oddech.
- Zdawa艂o mi si臋, 偶e obracam faceta, a nie panienk臋. Nie masz si臋 w co ubra膰?
- Kiedy naprawd臋 nie mam! - Radek uda艂 艣wi臋te oburzenie, co tylko wzbudzi艂o kolejn膮 fal臋 艣miechu. - Chc臋 艂adnie wygl膮da膰 kiedy poznam twojego szefa.
Miko艂aj przesta艂 si臋 艣mia膰, dopiero kiedy rozbola艂 go brzuch. Radek czeka艂 cierpliwie z morderczym wzrokiem wlepionym w niego, udaj膮c wielce ura偶onego i m臋偶czyzna cieszy艂 si臋, 偶e jedynym zmartwieniem partnera w tej chwili jest brak odpowiedniego stroju. Przez chwil臋 my艣la艂, 偶e Radek powie, 偶e zabawa w dom dobieg艂a ko艅ca, pora zbiera膰 manatki, wk艂ada膰 majtki i wr贸ci膰 do rzeczywisto艣ci. Martwi艂 si臋 tym ju偶 od pewnego czasu. Stara艂 si臋 jak tylko m贸g艂 by zatrzyma膰 go przy sobie cho膰 dzie艅 d艂u偶ej, 艣wiadomy b贸lu jaki p贸藕niej sprawi mu sama my艣l o tych "kolejnych dniach" je艣li kiedykolwiek si臋 rozstan膮. Chcia艂 z nim zosta膰, ale zna艂 Radka zbyt dobrze, by wiedzie膰, 偶e kiedy przyjaciel si臋 znudzi, zostawi go bez skrupu艂贸w. A mo偶e sam powinien to zako艅czy膰? Wystarczy艂o jednak jedno spojrzenie na ukochanego m臋偶czyzn臋, by zaraz porzuci艂 t臋 my艣l. U艣miechn膮艂 si臋.
- To nie jest zabawne - powt贸rzy艂 z uporem blondyn i Miko艂aj nie m贸g艂 si臋 powstrzyma膰, by zn贸w si臋 nie roze艣mia膰.

Radek sta艂 pod 艣cian膮 z kieliszkiem szampana w d艂oni. Zastanawia艂 si臋 czym w艂a艣ciwie zajmuje si臋 firma, w kt贸rej pracuje Miko艂aj, 偶e jego szef mo偶e sobie pozwoli膰 na zorganizowanie przyj臋cia w czterogwiazdkowym hotelu, w kt贸rym do ta艅ca przygrywa艂 kwartet smyczkowy. Byle urz臋dniczyna nie m贸g艂by sobie na to pozwoli膰. Mia艂a by膰 impreza urodzinowa, a jest bal, w dodatku ca艂kiem wystawny. Od kiedy tylko przekroczyli pr贸g hotelowego wej艣cia, Radek poczu艂 si臋 nieswojo. Nie przywyk艂 do do takich przyj臋膰, absurdalnie bogatych wn臋trz i gustownie ubranych ludzi. Wychowa艂 si臋 na przedmie艣ciach, gdzie najciekawszym wydarzeniem by艂o kupno nowego auta przez ksi臋dza proboszcza, kt贸ry to sw贸j 艣rodek transportu zmienia艂 艣rednio co trzy lata. Tutaj ludzie byli sztywni i sztucznie si臋 u艣miechali, to zdecydowanie nie by艂o miejsce dla niego. Wola艂by wr贸ci膰 do domu, zakopa膰 si臋 w po艣cieli i nie wychodzi膰 z niej do rana. Miko艂aj jednak nie wybaczy艂by mu tego.
Zostali przyj臋ci ciep艂o przez towarzystwo, nikt nie by艂 jako艣 szczeg贸lnie zaskoczony ich orientacj膮 seksualn膮, co nawet cieszy艂o Radka. Niestety, wiadomo艣膰 ta wzbudzi艂a niema艂膮 ciekawo艣膰 w艣r贸d m臋skiej cz臋艣ci imprezowicz贸w. Nagle ka偶dy facet chcia艂 z kt贸rym艣 z nich porozmawia膰, pozna膰, u艣cisn膮膰 d艂o艅, lub chocia偶 poprzygl膮da膰 si臋 z bliska. Kr臋cili si臋 w pobli偶u jak s臋py. Z pocz膮tku Radek by艂 mi艂y i grzeczny, ale kiedy zacz臋艂o go dra偶ni膰 to chore zainteresowanie, opu艣ci艂 towarzystwo zostawiaj膮c partnera na pastw臋 tych sztywniak贸w. Miko艂aj 艣wietnie sobie radzi艂, ale w ko艅cu obraca艂 si臋 w艣r贸d tej gawiedzi ka偶dego dnia, zna艂 ich lepiej i rozumia艂 ca艂y ten patetyczny jazgot jaki wydobywa艂 si臋 z ich garde艂. Blondyn usi艂owa艂 nie zwraca膰 na to uwagi, cho膰 by艂 zazdrosny kiedy ze swojego miejsca obserwowa艂 kilku w臋sz膮cych wok贸艂 jego faceta m臋偶czyzn. Zachowywali si臋 jak g贸wniarze, kt贸rzy dostali now膮 zabawk臋. Zw艂aszcza jeden potwornie wkurza艂 Radka, kt贸ry z natury by艂 strasznym zazdro艣nikiem. Ci膮gle ko艂o niego kr膮偶y艂, niby przypadkiem tr膮ca艂 艂okciem i co chwila pochyla艂 si臋 do jego ucha, 偶eby co艣 mu szepn膮膰. Radek z pozornym spokojem obserwowa艂 to co si臋 dzia艂o. Nie chcia艂 narobi膰 Miko艂ajowi wstydu, ale chcia艂 podej艣膰 i z艂ama膰 temu go艣ciowi nos. Zaciska艂 jednak z臋by i czeka艂 co si臋 b臋dzie dalej dzia艂o, a wszystko w nim krzycza艂o z w艣ciek艂o艣ci. Zastanawia艂 si臋 kiedy Miko艂aj zauwa偶y wreszcie jego d艂ug膮 nieobecno艣膰? By艂 z艂y, 偶e partner nie zwraca na niego uwagi, na to, 偶e musi tu by膰 w tym cholernym garniturze i bia艂ej koszuli. Postanowi艂 by膰 jednak silny do samego ko艅ca. Dla niego.
Nie wytrzyma艂 jednak kiedy towarzysz Miko艂aja w pewnym momencie po艂o偶y艂 mu d艂o艅 na ramieniu. Nie podoba艂o mu si臋, 偶e ktokolwiek poza nim dotyka Miko艂aja, bo nigdy nie lubi艂 dzieli膰 si臋 ty co nale偶a艂o do niego. Mo偶e by艂 samolubny i chciwy, ale chcia艂 go mie膰 tylko dla siebie. Dopi艂 resztk臋 szampana i podszed艂 do grupki otaczaj膮cej jego kochanka, z u艣miechem na twarzy.
- Ty musisz by膰 Radek, prawda? - Zagadn膮艂 m臋偶czyzna, kt贸remu blondyn mia艂 ochot臋 porachowa膰 ko艣ci. - Miko艂aj sporo nam o tobie opowiedzia艂.
- Nie martw si臋, nie zdradza艂em 偶adnych kompromituj膮cych szczeg贸艂贸w - za偶artowa艂 Miko艂aj, a towarzystwo za艣mia艂o si臋 sztucznie. Nie po raz pierwszy Radek zastanowi艂 si臋 kto im powpycha艂 kije tak g艂臋boko w ty艂ki, ale u艣miechn膮艂 si臋 urzekaj膮co, nic nie m贸wi膮c.
- To jest Adam, nasz spec od public relations - przedstawi艂 Miko艂aj, nieco zaniepokojony przyjaznym u艣miechem partnera. Za tym z pozoru s艂odkim i niewinnym wygi臋ciem warg kry艂o si臋 co艣, czego Miko艂aj nie chcia艂 widzie膰. Zw艂aszcza dzisiaj w tym konkretnym miejscu.
- Mi艂o mi pozna膰 - Adam wyszczerzy艂 ol艣niewaj膮co bia艂e z臋by. - Miko艂aj d艂ugo ci臋 przed nami ukrywa艂. Nie wspomnia艂 o tobie ani s艂贸wkiem, strasznie tajemniczy z niego go艣膰 - szczebiota艂 m臋偶czyzna, co doprowadza艂o Radka do szewskiej pasji. Wiedzia艂, 偶e Miko艂aj powiedzia艂 o tym, 偶e jest gejem tylko kilku zaufanym osobom, a ten go艣膰 widocznie do nich nie nale偶a艂. Mia艂 ochot臋 trzasn膮膰 go po tej 艂adniutkiej twarzyczce czym艣 ci臋偶kim i twardym. Powstrzymywa艂 si臋 tylko przez wzgl膮d na Miko艂aja. U艣miecha艂 si臋 wi臋c grzecznie, przys艂uchuj膮c si臋 rozmowie m臋偶czyzn, z kt贸rej nie rozumia艂 ani s艂owa. Chcia艂 ju偶 st膮d wyj艣膰 i zabra膰 go ze sob膮. Zbli偶a艂a si臋 ju偶 p贸艂noc, najodpowiedniejsza pora dla Kopciuszka z prowincji by wr贸ci艂 do domu zanim zamieni si臋 w dyni臋. Miko艂aj pu艣ci艂 do niego oko, co troch臋 podnios艂o go na duchu. Niestety, tylko na chwil臋.
Czara goryczy przela艂a si臋, kiedy Adam, niby przypadkiem, otar艂 si臋 bokiem o przedrami臋 Miko艂aja, zaraz potem po艂o偶y艂 mu d艂o艅 na plecach. Nie by艂 to w 偶adnej mierze zwyk艂y, przyjacielski gest. Radek spi膮艂 si臋 ca艂y, tylko si艂膮 woli trzymaj膮c si臋 na miejscu.
- Radek - zwr贸ci艂 si臋 do niego m臋偶czyzna z nieco z艂o艣liwym u艣mieszkiem. - Mo偶e po偶yczy艂by艣 mi Miko艂aja na nast臋pn膮 imprez臋 firmow膮. Podobno teraz bycie homoseksualist膮 jest w modzie! - za偶artowa艂 i za艣mia艂 si臋 z w艂asnego dowcipu. Pozostali m臋偶czy藕ni zawt贸rowali mu. Miko艂aj spi膮艂 si臋 ca艂y przeczuwaj膮c zbli偶aj膮c膮 si臋 wielkimi krokami katastrof臋. Wiedzia艂, 偶e Radek ma ju偶 do艣膰 i zaraz wybuchnie. On sam te偶 mia艂 po dziurki w nosie Adama i ca艂ej tej jego ha艂astry. Wystarczy艂o mu, 偶e musia艂 si臋 z nim u偶era膰 w pracy. Ku jego wielkiemu zdziwieniu, Radek r贸wnie偶 roze艣mia艂 si臋 z 偶artu. To zdecydowanie nie wr贸偶y艂o dobrze.
- Wybacz, mam nadziej臋, 偶e ci臋 nie urazi艂em? - spyta艂 Adam ze sztuczn膮 trosk膮.
- Oczywi艣cie, 偶e nie. - U艣miechn膮艂 si臋 Radek paskudnie. - Obawiam si臋 jednak, 偶e m贸j Miko艂aj nie pasowa艂by ci do torebki, ty pseudo - spedalony sukinsynu, wi臋c z 艂aski swojej zabierz od niego swoje brudne 艂apska, zanim ci je po艂amie. - Powiedzia艂 spokojnie. Miko艂aj skrzywi艂 si臋 lekko. O tak, to ca艂y Radek, zero subtelno艣ci, od razu ci臋偶ka artyleria.
Adamowi widocznie zabrak艂o pomys艂u na ci臋t膮 ripost臋, a otaczaj膮cy ich m臋偶czy藕ni wybuchn臋li 艣miechem. M臋偶czyzna znany by艂 w firmie ze swojego ci臋tego j臋zyka, zwykle to on bawi艂 si臋 kosztem innych, to przez niego kobiety p艂aka艂y, a m臋偶czy藕ni umykali mu spod n贸g. To on mia艂 si臋 艣mia膰 ostatni, a zosta艂 upokorzony przez kogo艣 zupe艂nie obcego i to jednym zdaniem. Wsp贸lnicy za艣miewali si臋 z niego, a blondyn patrzy艂 z satysfakcj膮 jak m臋偶czyzna p膮sowieje na twarzy. Po chwili wahania obr贸ci艂 si臋 na pi臋cie i odszed艂.
Ubawiony Miko艂aj z艂apa艂 go w pasie, przyci膮gn膮艂 do siebie i cmokn膮艂 w policzek.
- Wracajmy do domu. - Rzuci艂 kilka s艂贸w po偶egnania nadal chichocz膮cym m臋偶czyznom i poci膮gn膮艂 Radka w stron臋 wyj艣cia.

W drodze powrotnej milczeli jak zakl臋ci. Miko艂aj pr贸bowa艂 skupi膰 si臋 na prowadzeniu auta, z ca艂ych si艂 usi艂uj膮c si臋 nie roze艣mia膰, a Radek udawa艂, 偶e kontempluje krajobraz za oknem. W ko艅cu brunet nie wytrzyma艂 i przerwa艂 cisz臋.
- Co to mia艂o w艂a艣ciwie by膰?
- Niby co? - spyta艂 niewinnie Radek.
- Jeste艣 zazdrosny?
- Jestem.
- Normalnie bym si臋 ucieszy艂, ale chyba powinienem ci臋 raczej ochrzani膰 za obra偶anie moich wsp贸艂pracownik贸w.
- Nie spodoba艂o mi si臋, 偶e ci臋 dotyka艂 - odpar艂 Radek.
- Nie przesadzasz troch臋? W ko艅cu nie pcha艂 mi 艂ap w spodnie.
Radek wreszcie odwr贸ci艂 si臋 od okna. Mia艂 艣miertelnie powa偶ny wyraz twarzy.
- Jeste艣 m贸j i nikomu ci臋 nie oddam. - Oznajmi艂 dobitnie.
- Ty tak na serio? - spyta艂 Miko艂aj. Radek uni贸s艂 brew w niemym pytaniu, kt贸re w wolnym t艂umaczeniu znaczy艂o tyle co: "w膮tpisz?". Nie, Miko艂aj nie w膮tpi艂 w to ani na jot臋. Radek by艂a w艂a艣nie takim typem cz艂owieka. Kiedy na czym艣 mu zale偶a艂o, by艂 got贸w na wszystko. M臋偶czyzna u艣miechn膮艂 si臋.
– Chyba do ko艅ca 偶ycia nie zapomn臋 miny Adama! - Powiedzia艂 i wybuchn膮艂 spontanicznym 艣miechem.

Tej nocy kochali si臋 wyj膮tkowo d艂ugo i nami臋tnie, co w wi臋kszej mierze by艂o zas艂ug膮 Radka, kt贸ry nagle odkry艂 w sobie nowe pok艂ady mi艂o艣ci do Miko艂aja. Ca艂owa艂 go i pie艣ci艂 z niezwyk艂膮 dla siebie czu艂o艣ci膮, jakby chcia艂 zaznaczy膰, 偶e to w艂a艣nie on jest dla bruneta jedynym i najlepszym kochankiem na 艣wiecie. Potem d艂ugo le偶eli wtuleni w siebie, w ciszy nocy.
- Kiedy odkry艂e艣, 偶e jeste艣 gejem? - spyta艂 znienacka Radek.
- Chyba zawsze nim by艂em - odpar艂 Miko艂aj. - Odk膮d pami臋tam zawsze bardziej podobali mi si臋 ch艂opcy ni偶 dziewcz臋ta.
- Wi臋c to si臋 nie wzi臋艂o z 偶adnej traumy?
- Z czego?
- No, traumy. Ogl膮da艂em kiedy艣 taki program. Ch艂opak zobaczy艂 jak jego matka zdradza jego ojca i mia艂 potem uraz do kobiet, wi臋c zosta艂 gejem - wyja艣ni艂 Radek.
- Nie, nic takiego nie mia艂o miejsca. Moi rodzice s膮 naprawd臋 艣wietnie dobran膮 par膮. Znaj膮 si臋 od trzydziestu lat, a s膮 w sobie zakochani jakby nadal mieli po dwadzie艣cia. Tylko im pozazdro艣ci膰.
- W takim razie sk膮d to si臋 bierze?
- Bo ja wiem? To po prostu tkwi w cz艂owieku. Kiedy powiedzia艂em ojcu, 偶e jestem gejem, odpowiedzia艂: "Synu, B贸g stworzy艂 ci臋 na swoje podobie艅stwo i skoro jeste艣 homoseksualist膮 to pewnie taki by艂 w艂a艣nie jego zamys艂".
- Ile mia艂e艣 wtedy lat?
- Pi臋tna艣cie. Zakocha艂em si臋 w koledze z klasy.
- Wtedy si臋 zorientowa艂e艣, 偶e jeste艣... inny?
- Nie, wtedy ju偶 to wiedzia艂em. Zorientowa艂em si臋 mniej wi臋cej w wieku dziewi臋ciu lat, kiedy spyta艂em kumpla z piaskownicy, czy za mnie wyjdzie.
- I co on na to?
- Wy艣mia艂 mnie, a co mia艂 powiedzie膰? Byli艣my g贸wniarzami, ale ju偶 wtedy wiedzia艂em, 偶e to co艣 wi臋cej. 呕e jestem inny ni偶 dzieci w moim wieku.
- Dziewi臋膰 lat - zamy艣li艂 si臋 Radek. - By艂e艣 kiedy艣 z jak膮艣 kobiet膮?
- Kilka razy. Chcia艂em sprawdzi膰 czy czasem si臋 nie pomyli艂em i jednak nie jestem taki jak inni.
- Nie podobaj膮 ci si臋 kobiety?
- S膮 艂adne, w ko艅cu nie na darmo nazywamy je p艂ci膮 pi臋kn膮, ale nie poci膮gaj膮 mnie.
- Du偶o ich by艂o?
- Kilka, nie pami臋tam dok艂adnie ile.
- Pytam o m臋偶czyzn.
- Jeste艣 pewien, 偶e chcesz wiedzie膰? - Upewni艂 si臋 Miko艂aj.
- Nie, chyba jednak nie - odpar艂 Radek po chwili zastanowienia. - Jaki by艂 m贸j poprzednik?
- Pozw贸l, 偶e spytam ponownie: jeste艣 pewien, 偶e chcesz wiedzie膰?
- Chc臋.
- No c贸偶 - Miko艂aj zamy艣li艂 si臋. Nie lubi艂 porusza膰 tego tematu, w og贸le nigdy nie wspomina艂 swoich 偶yciowych pora偶ek, ale wiedzia艂 偶e Radek nie odpu艣ci. - Karol by艂 du偶o m艂odszy ode mnie, przystojny, zabawny, do znudzenia romantyczny.
- Do znudzenia?
- Du偶o m贸wi艂 o uczuciach, jak dla mnie zbyt du偶o. Moim zdaniem, zbyt wcze艣nie wypowiedziane "kocham" sprowadzi tylko katastrof臋, ale on nie dba艂 o to. Czasami powtarza艂 mi to kilkana艣cie razy dziennie. Ale wstydzi艂 si臋 pokazywa膰 ze mn膮 na mie艣cie.
- W takim razie wcale ci臋 nie kocha艂 - stwierdzi艂 Radek.
- Mo偶liwe.
- M贸w dalej.
- Wkurza艂 mnie kolacjami przy 艣wiecach, awanturami o byle co, wybuchami p艂aczu z byle powodu.
- Rzeczywi艣cie nudziarz - zgodzi艂 si臋 Radek. - By艂 dobry w 艂贸偶ku?
- Tak.
- Lepszy ode mnie?
- Nie odpowiem na to pytanie - zdecydowa艂 Miko艂aj.
- To znaczy, 偶e tak.
- By艂 delikatny, czu艂y, ale nie tak 偶ywio艂owy jak ty.
- Rozumiem. Dlaczego si臋 rozstali艣cie?
- Wyjecha艂 za granic臋 - Miko艂aj wola艂 nie wchodzi膰 w bolesne szczeg贸艂y.
- Kiedy to by艂o?
- Jakie艣 dwa lata temu.
- I przez ten czas nie mia艂e艣 nikogo innego?
- Nikogo na sta艂e. Chyba wci膮偶 mia艂em nadziej臋, 偶e wr贸ci.
- A ja?
- Co, ty?
- Ja te偶 nie jestem na sta艂e? - zapyta艂. Miko艂aj drgn膮艂. 呕e te偶 teraz wzi臋艂o mu si臋 na takie powa偶ne rozmowy.
- A chcia艂by艣 by膰?
- A chcia艂by艣 mnie mie膰? - odpowiedzia艂 pytaniem Radek.
- Chcia艂bym - odpar艂 zgodnie z prawd膮 Miko艂aj.
- W takim razie mog臋 si臋 zastanowi膰 - powiedzia艂 blondyn. - Jak na razie jednak, nie b臋dzie ci potrzebny 偶aden Karol ani Adam.
Miko艂aj roze艣mia艂 si臋. Cholerny zazdro艣nik, pomy艣la艂 i przytuli艂 go mocniej.

x x x

Wchodzi艂 w niego szybkimi ruchami, rozkoszuj膮c si臋 g艂o艣nymi j臋kami wydobywaj膮cymi si臋 z jego ust. Kochanek kurczowo zaciska艂 d艂onie na prze艣cieradle, oddycha艂 ci臋偶ko, jego wargi dr偶a艂y. Wreszcie zgrabne cia艂o wygi臋艂o si臋 w 艂uk a krzyk rozkoszy rozni贸s艂 si臋 po pokoju. Miko艂aj uwielbia艂 patrze膰 na niego, kiedy dochodzi艂. By艂 pi臋kny z zar贸偶owionymi policzkami, rozwichrzonymi ciemnymi w艂osami, rozsypanymi na poduszce. Kochanek otworzy艂 oczy i spojrza艂 na Miko艂aja. Pi臋kne, zielone oczy, kt贸re prze艣ladowa艂y go w snach. Oczy cz艂owieka, kt贸ry nale偶a艂 tylko do niego...
Budzik wyrwa艂 go ze snu. Zegarek zosta艂 brutalnie zepchni臋ty z szafki i umilk艂 po zetkni臋ciu z pod艂og膮. M臋偶czyzna podni贸s艂 si臋 ci臋偶ko do pozycji siedz膮cej.
- Czy musisz demolowa膰 mieszkanie tak wcze艣nie rano? - Dobieg艂 go na wp贸艂 senny g艂os. Miko艂aj odwr贸ci艂 g艂ow臋 w kierunku, z kt贸rego dochodzi艂. 艢liczny jak laleczka blondynek spa艂 obok niego wtulony w poduszk臋. Miko艂aj pochyli艂 si臋 nad nim i wisia艂 tak przez chwil臋, kilka centymetr贸w nad jego twarz膮, przygl膮daj膮c mu si臋. Zadowolony z widoku pochyli艂 si臋 jeszcze bardziej i poca艂owa艂 go w usta. Radek u艣miechn膮艂 si臋 przez sen.
Miko艂aj wsta艂 i pocz艂apa艂 do 艂azienki. Nagle poczu艂, 偶e musi wzi膮膰 zimny prysznic. Od dawna nie 艣ni艂 o tych intensywnie zielonych oczach. S膮dzi艂, 偶e ju偶 zapomnia艂. Mo偶e to dlatego, 偶e wczoraj o nim rozmawiali? Tak, to musi by膰 to. Wszed艂 pod prysznic i pu艣ci艂 ch艂odn膮 wod臋. Na p贸艂ce z kosmetykami sta艂 偶el pod prysznic, Miko艂aj odkorkowa艂 go i pow膮cha艂. Tak pachnia艂 Radek, jego ukochany, jego m臋偶czyzna. Blond zazdro艣nik, kt贸ry jak burza wpad艂 do jego 艣wiata, zaprz膮taj膮c sob膮 ka偶d膮 jego my艣l. Miko艂aj nie potrzebowa艂 nikogo innego, mia艂 najwspanialszego faceta pod s艂o艅cem. Kocha艂 go i cho膰 nie by艂 pewny czy Radek odwzajemnia jego uczucia, nie zamierza艂 zamienia膰 go na 偶adnego innego.

Miko艂aj czeka艂 na Radka przed budynkiem. Blondyn lada moment ko艅czy艂 prac臋 i przyjaciel chcia艂 mu zrobi膰 niespodziank臋. Drzwi budynku otwar艂y si臋 i wysz艂o przez nie kilka os贸b, w tym Radek w towarzystwie, trzymaj膮cej go pod rami臋 pi臋knej kobiety. Oboje roze艣miani, g艂usi i 艣lepi na to co si臋 wok贸艂 nich dzia艂o. Miki艂aj poczu艂 uk艂ucie zazdro艣ci. Do tej pory martwi艂 si臋 tym, 偶e Radek znudzi si臋 nim i go zostawi, jako艣 zapomnia艂 o tym, 偶e przecie偶 przyjaciel w艂a艣ciwie nie jest gejem. Owszem, mieszkaj膮 razem, sypiaj膮 ze sob膮, ale to nie znaczy, 偶e Radek straci艂 zainteresowanie p艂ci膮 przeciwn膮. Przecie偶 zawsze mo偶e si臋 znale藕膰 jaka艣 kobieta, dla kt贸rej straci g艂ow臋.
Radek w ko艅cu go zauwa偶y艂. U艣miechn膮艂 si臋 rado艣nie i pomacha艂 do niego. To by艂 jeden z tych u艣miech贸w zarezerwowanych tylko dla niego. Nagle wszelkie obawy Miko艂aja rozwia艂y si臋. Nie pozwoli mu odej艣膰, nawet je艣li b臋dzie musia艂 walczy膰 o niego z ca艂ym 艣wiatem.
Radek po偶egna艂 si臋 z kobiet膮 i podbieg艂 do Miko艂aja. Poca艂owa艂 go nami臋tnie, nie zwa偶aj膮c na niech臋tne spojrzenia. Taki by艂 w艂a艣nie Radek, nie obchodzi艂o go zdanie innych, robi艂 co chcia艂 i nigdy niczego nie 偶a艂owa艂.

x x x

Zosta艂o tylko kilka dni do 艣wi膮t, kt贸re Radek i Miko艂aj zdecydowali si臋 po艣wi臋ci膰 na wsp贸lne odwiedziny u swoich rodzin. Brunet chcia艂 przedstawi膰 kochanka bliskim, w ko艅cu spotykali si臋 od czterech miesi臋cy i by艂o im razem na tyle dobrze, by chcieli dalej ci膮gn膮膰 ten zwi膮zek. Obaj byli lekko zdenerwowani i udzieli艂 im si臋 stres zwi膮zany z ewentualn膮 z艂膮 lub dobr膮 reakcj膮 rodzic贸w i rodze艅stwa. Uznali jednak, 偶e to ju偶 najwy偶szy czas, by podzieli膰 si臋 z nimi swoim szcz臋艣ciem. Rodzice Miko艂aja wiedzieli o Radku ju偶 od dawna i bardzo chcieli go pozna膰. Z rodzin膮 blondyna by艂o gorzej, cho膰 wszyscy wiedzieli, 偶e ich syn i brat mieszka艂 z m臋偶czyzn膮, nadal nie wiedzieli jak na to zareagowa膰. Zw艂aszcza jego ojciec nie by艂 zbytnio zadowolony, a je艣li by艂 cho膰 troch臋 podobny do Radka, to Miko艂aj przewidywa艂 niema艂e k艂opoty. Rodze艅stwo zareagowa艂o nieco lepiej, starsza siostra i m艂odszy brat byli bardzo przej臋ci i ciekawi Miko艂aja, drugi, starszy brat blondyna wydawa艂 si臋 by膰 oboj臋tny.
M臋偶czy藕ni zdecydowali si臋 najpierw odwiedzi膰 rodzic贸w Miko艂aja, kt贸rzy mieszkali bli偶ej, i tam sp臋dzi膰 Wigili臋, a potem, w Bo偶e Narodzenie, wyjecha膰 na przedmie艣cia, gdzie ojciec i brat Radka prowadzili warsztat samochodowy. Miko艂aj wzi膮艂 przed 艣wi臋tami kilka dni wolnego by m贸c sp臋dzi膰 go z Radkiem, by na spokojnie si臋 spakowa膰 i raz jeszcze rozplanowa膰 wyjazd.
Zanim jednak dosz艂o do jakiegokolwiek spotkania, Miko艂aja czeka艂a niespodzianka.
By艂 ranek dwudziestego drugiego grudnia. Radek wylegiwa艂 si臋 jeszcze w 艂贸偶ku, podczas gdy Miko艂aj robi艂 艣niadanie. Zapowiada艂 si臋 spokojny dzie艅, gdy cisz臋 poranka przerwa艂 dzwonek do drzwi. Miko艂aj nie spodziewa艂 si臋 go艣ci, a przynajmniej nie o tej porze. Skoro jednak ju偶 kto艣 zdecydowa艂by si臋 przyj艣膰, zapewne by艂a to kt贸ra艣 z ciekawskich s膮siadek ze szklank膮 na cukier albo listonosz, ale na to co zobaczy艂 nie by艂 ani troch臋 przygotowany.
Otworzy艂 drzwi i zamar艂.
- Miko艂aj! - wykrzykn膮艂 stoj膮cy przed drzwiami m臋偶czyzna i rzuci艂 si臋 na szyj臋 zaskoczonemu brunetowi, kt贸ry sta艂 jak wryty nie wiedz膮c co ze sob膮 zrobi膰. Go艣膰 wreszcie oderwa艂 si臋 od niego, zmierzy艂 go wzrokiem i u艣miechn膮艂 si臋 czule.
- 艢wietnie wygl膮dasz! Ale偶 si臋 zmieni艂e艣. Zaskoczy艂em ci臋, prawda? To mia艂a by膰 niespodzianka. Bo偶e, jak si臋 ciesz臋, 偶e ci臋 widz臋! Strasznie si臋 st臋skni艂em - szczebiota艂 dalej wesolutki jak wr贸belek, a Miko艂aj powoli dochodzi艂 do siebie. On te偶 si臋 zmieni艂, by艂 opalony, modnie ubrany i uczesany, ale intensywnie zielone oczy pozosta艂y takie jak je zapami臋ta艂. M臋偶czyzna zbli偶y艂 si臋 i poca艂owa艂 go nami臋tnie. Kiedy jednak Miko艂aj nie zareagowa艂, odsun膮艂 si臋 od niego nieco rozczarowany i spojrza艂 w oczy. Zaraz jednak jego wzrok wychwyci艂 jaki艣 ruch za plecami Miko艂aja. Zielonooki zerkn膮艂 ponad jego ramieniem i poblad艂, napotykaj膮c mordercze spojrzenie pary niebieskich oczu.
Miko艂aj nie musia艂 by膰 jasnowidzem, 偶eby wiedzie膰 kto pojawi艂 si臋 w艂a艣nie za jego plecami. Wyobrazi艂 sobie Radka z rozczochranymi blond w艂osami, w przydu偶ym T-shircie, wyj膮tkowo niezadowolonego z widoku jaki zasta艂 w przedpokoju.
- Miko艂aj, kto to jest? - spyta艂 zielonooki, poufale k艂ad膮c d艂o艅 na jego piersi. Miko艂aj odsun膮艂 si臋 o kilka krok贸w, r臋ka m臋偶czyzny opad艂a wzd艂u偶 jego cia艂a.
- Pozwol臋 zada膰 sobie to samo pytanie - odezwa艂 si臋 ch艂odno Radek.
- Radek, m贸j ch艂opak - Miko艂aj wskaza艂 blondyna. - A to jest w艂a艣nie Karol - przedstawi艂 kochankowi zielonookiego. Radek podszed艂 bli偶ej i obj膮艂 Miko艂aja w pasie. Gest ten jasno m贸wi艂: „on jest m贸j“.
- Ch艂opak? - spyta艂 Karol 艂ami膮cym si臋 g艂osem.
- Mi艂o mi - mrukn膮艂 niech臋tnie Radek.
- Co to znaczy? Kim on jest? - dopytywa艂 si臋 zaskoczony m臋偶czyzna.
- Powiedzia艂em ci ju偶 chyba, jest moim ch艂opakiem. Mam ci to powiedzie膰 w jakim艣 innym j臋zyku? Mo偶e po w艂osku? - spyta艂 z艂o艣liwie Miko艂aj. Zielonooki drgn膮艂 mimowolnie. Spodziewa艂 si臋, 偶e Miko艂aj nie wybaczy mu, 偶e opu艣ci艂 go dla m臋偶czyzny, kt贸rego pozna艂 na wakacjach w Rzymie, ale nadal mia艂 nadziej臋.
- Obieca艂e艣 mi - szepn膮艂 Karol, bliski p艂aczu. - Obieca艂e艣, 偶e b臋dziesz czeka艂.
Tego w艂a艣nie Miko艂aj nigdy w nim nie lubi艂 ani nie rozumia艂. Kiedy Karol napotyka艂 przeszkod臋, kt贸rej nie potrafi艂 pokona膰 konwencjonalnymi metodami, si臋ga艂 po bro艅 ostateczn膮 jak膮 by艂y 艂zy. Miko艂aj nie chcia艂 drugi raz przez to przechodzi膰.
- Czeka艂em dwa lata, to chyba dosy膰. Gdzie by艂e艣 przez ten czas, Karol? - zapyta艂 z wyrzutem. - Bawi艂e艣 si臋 dobrze ze swoim nowym w艂oskim przyjacielem? Jak on si臋 nazywa艂?
- Luciano - odpar艂 Karol.
- Po co wr贸ci艂e艣?
- Wr贸ci艂em do ciebie.
- I my艣la艂e艣, 偶e przyjm臋 ci臋 z otwartymi ramionami? Wyjecha艂e艣 bez s艂owa po偶egnania. Nie wiedzia艂em co si臋 z tob膮 dzieje przez kilka tygodni.
- Zostawi艂em ci list - broni艂 si臋 Karol.
- Trzy s艂owa to nie list.
- Chcia艂em zadzwoni膰, ale... - urwa艂, po policzku sp艂yn臋艂a pierwsza 艂za. Radek przewr贸ci艂 oczami. Ju偶 wiedzia艂 co si臋 zaraz stanie. Karol si臋 rozp艂acze licz膮c, 偶e Miko艂aj poczuje si臋 winny i zaprosi go do 艣rodka, 偶eby go uspokoi膰, a kiedy to zrobi ju偶 si臋 go nie pozb臋d膮. Na to nie m贸g艂 pozwoli膰.
- To bardzo wzruszaj膮ce, naprawd臋 – powiedzia艂 nie kryj膮c zniecierpliwienia. Wypu艣ci艂 Miko艂aja z obj臋膰 i stan膮艂 pomi臋dzy m臋偶czyznami w pozie Piotrusia Pana. - Niestety, obawiam si臋, 偶e na tym b臋dziemy musieli dzisiaj sko艅czy膰. Tak si臋 sk艂ada, 偶e mamy z Miko艂ajem du偶o spraw do za艂atwienia zanim wyjedziemy na 艣wi臋ta do moich rodzic贸w - specjalnie to powiedzia艂, chc膮c zaznaczy膰 swoj膮 pozycj臋. Jak powiedzia艂 Miko艂aj, Radek by艂 jego facetem i nie zamierza艂 si臋 nim z nikim dzieli膰. U艣miechn膮艂 si臋 s艂odko i tylko Miko艂aj wiedzia艂 jaka trucizna znajduje si臋 w tej s艂odyczy. Karol wygl膮da艂 na zaskoczonego. Nie chcia艂 wierzy膰, 偶e Miko艂aj zwi膮za艂 si臋 z kim艣 na sta艂e. Jego nowy kochanek by艂 co prawda przystojny, ale wyczuwa艂o si臋 od niego ch艂贸d. Karola przera偶a艂o to pe艂ne satysfakcji, wredne spojrzenie zimnych niebieskich oczu. Zastanawia艂 si臋 jak to si臋 sta艂o, 偶e Miko艂aj zwi膮za艂 si臋 z kim艣 takim.
- Chcesz doda膰 co艣 jeszcze? - spyta艂 Radek gromi膮c go spojrzeniem. Karol obr贸ci艂 si臋 na pi臋cie i odszed艂 bez s艂owa. Postanowi艂 jednak odzyska膰 Miko艂aja, 偶eby nie wiem co. Nie m贸g艂 mu przecie偶 pozwoli膰 zosta膰 z tym potworem. Co to, to nie.
Radek z satysfakcj膮 zamkn膮艂 za nim drzwi, po czym odwr贸ci艂 si臋 i ruszy艂 wg艂膮b mieszkania, mijaj膮c Miko艂aja bez s艂owa.
- Nie chcesz o nic zapyta膰? - spyta艂 kochanek. Spodziewa艂 si臋 tego. Radek by艂 w艂a艣nie takim cz艂owiekiem, od razu wyci膮ga艂 ci臋偶k膮 artyleri臋, nie licz膮c si臋 z tym, 偶e mo偶e rani膰 czyje艣 uczucia.
- Nie, ale chc臋 co艣 powiedzie膰 – blondyn odwr贸ci艂 si臋 twarz膮 do niego i spojrza艂 mu prosto w oczy.
- Co takiego?
- Co艣 w stylu: nie chc臋 o tym gada膰, ani traci膰 czasu na jak膮艣 zniewie艣cia艂膮 beks臋 rodem z telewizyjnej opery mydlanej. Zapomnijmy, 偶e w og贸le tu by艂 i wracajmy do 艂贸偶ka - powiedzia艂 Radek i ruszy艂 z powrotem do sypialni. Miko艂aj u艣miechn膮艂 si臋. Dlatego w艂a艣nie kocha艂 tego faceta. Bardziej ni偶 tylko ch臋tnie przysta艂 na jego propozycj臋 i ruszy艂 za nim. Mia艂 wolne, by艂 wypocz臋ty, zakochany i mia艂 ca艂y dzie艅 w zapasie, wi臋c chyba nic si臋 nie stanie, je艣li sp臋dzi troch臋 czasu w 艂贸偶ku. Poza tym by艂o co艣, co musia艂 wymaza膰 z pami臋ci. Kogo艣, kto wr贸ci艂 po latach i na nowo rozbudzi艂 stare uczucia.