Zaparz mi herbatę 13
Dodane przez Aquarius dnia Sierpnia 04 2012 13:06:22
rozdział trzeci - wydry, flądry i węgorze


Sebastian, nawet gdyby zapytać go o to długi czas później, nie wiedział, jak ocenić wydarzenia z końcówki sierpnia. Wyjazd, na który się z Łukaszem zdecydowali, nie należał do tych miłych, jednak koniec końców nie wyniknęło z tego nic złego, a nawet wręcz przeciwnie.
Pomysłodawcami byli Aneta i Robert, chcąc wyrwać się spod czujnego oka rodziców choć na krótki czas. Niestety ci nie zamierzali się zgodzić na pobyt tylko we dwoje, dlatego para zdecydowała się wziąć również Łukasza i Sebastiana. Chłopaki nie mieli nic przeciwko, w końcu dla nich to również kilka dni sam na sam. Nie mieli dla siebie zbyt dużo czasu po powrocie z Poznania. Codzienne spotkania zaczynały wyglądać dziwnie w oczach rodziców Łukasza, więc zdecydowali się przystopować. Żadnemu jednak ten stan rzeczy nie odpowiadał na dłuższą metę.
*

– Namioty, morze… Mamy pięć dni tylko dla siebie – mruknął z szerokim uśmiechem Łukasz, przeciągając się na karimacie. To był dzień ich przyjazdu na pole namiotowe, rozkładania obozowiska i rozglądania się po okolicy. Plażowanie zamierzali zacząć kolejnego ranka już na poważnie.
– Miej nadzieję, że jutro będzie ładna pogoda, bo wtedy ubiorę tę seksowną koszulkę, którą mi kupiłeś na urodziny – odparł Sebastian, obejmując Łukasza ramieniem. Ten skwitował to wszystko jedynie prychnięciem.
– Już ty sobie nie wyobrażaj, że obszedłem wszystkie galerie w Szczecinie, żeby ci ją sprawić. Wpadłem do pierwszego lepszego lumpeksu na rogu, sięgnąłem po pierwszą z brzegu szmatę i tyle! – zakpił chłopak. Rzecz jasna była to bzdura kompletna, ponieważ Łukasz naprawdę obszedł połowę lepszych sklepów sportowych i faktycznie niemało zapłacił, bo chciał sprawić swojemu chłopakowi coś porządnego. Wybrał błękitną koszulkę z czarnym nadrukiem bez rękawów, lekką i luźną, doskonałą na lato. Mierzył na sobie, bo wiedział, że noszą w miarę podobny rozmiar - zdarzało im się już pożyczać od siebie okazjonalnie ubrania.
– A widzisz! – podchwycił Sebastian. – Wniosek jest taki, że na mnie po prostu wszystko wygląda seksownie! – uśmiechnął się z dumą.
– Tak, a najseksowniej wyglądasz wtedy, kiedy nic na sobie nie masz… – dodał Łukasz z błyskiem w oku, zerkając na swojego chłopaka znacząco.
Sebastian od razu domyślił się, o co mu chodziło. Niestety nie o to, o co chciałby.
– Czy ty nigdy mi nie przestaniesz tego wypominać? – jęknął.
Łukasz zaśmiał się złośliwie.
– Nigdy – odparł stanowczo i zaczął wspominać: – Ten twój śliczny rumieniec, kiedy zobaczyłeś tych wszystkich ludzi patrzących się na twój akt, to błagalne spojrzenie, ciąganie mnie za rękaw, panika, „Łukasz, chodźmy już stąd, co?”. Ach, dlaczego nie miałem przy sobie aparatu albo kamery?! – westchnął z żalem brunet, napawając się zakłopotaniem Sebastiana. Tak spodobał mu się ten rumieniec, który wpłynął na twarz jego chłopaka w galerii w Poznaniu, że od tamtej pory ciągle próbował wywołać ponownie to speszenie.
Parę rzeczy się pozmieniało od początku ich znajomości. Najpierw Łukasz był tym, który częściej się rumienił, lecz od kiedy zauważył, że u Sebastiana też można sprowokować takie zachowanie, statystyka zaczynała się między nimi wyrównywać.
– Kiedyś ci się za to odpłacę – obiecał Sebastian zawzięcie i przeturlał się tak, że przygniatał Łukasza pod sobą. – Może i się rumienię na samo wspomnienie tego aktu, ale w ostatecznym rozrachunku to ty będziesz pode mną błagał o więcej – szepnął chłopakowi wprost do ucha.
Łukasz walczył z przyspieszonym oddechem, czując na sobie ciepłe ciało bruneta. Ostatnio nie potrzebował wiele, żeby się podniecić.
– Gdyby nie moja mama, być może już byśmy mieli to za sobą – dodał Sebastian trącając chłopaka nosem. Łukasz nie potrafił się nie roześmiać w tamtej chwili. Obydwaj nagle przypomnieli sobie brak wyczucia czasu u Doroty.
– Wejście smoka – wspomniał Łukasz.
– Myślałem, że nie wytrzymam, wiesz? – rzucił Sebastiana, kręcąc z politowaniem głową.
To było pewnego słonecznego dnia, kiedy Doroty nie było w domu i nie miało jej być aż do wieczora. Łukasz z Sebastianem siedzieli na górze w pokoju, trochę się całowali, trochę się pieścili. W pewnym momencie te czułości zaszły odrobinę dalej niż zwykle i już zdawało im się, że nadszedł ten dzień, kiedy wreszcie… Ale wtedy weszła Dorota oznajmiając, że jakieś spotkanie zostało odwołane i postanowiła wrócić wcześniej.
Sebastian jeszcze nigdy nie był tak zły na swoją matkę, a co gorsza, nie mógł jej nawet o tym powiedzieć!
– Mogło być gorzej – uznał wreszcie Łukasz, obejmując Sebastiana ramieniem. Ten przestał się wreszcie podpierać na kolanach i łokciach i po prostu położył się na swoim chłopaku. Łukasz zaczynał się przyzwyczajać do takiej pozycji. Byli z Sebastianem już naprawdę bardzo, bardzo blisko i przestawały go krępować różne czułości, które sobie okazywali.
Oczywiście tak długo, póki okazywali je sobie w zaciszu czterech ścian i z daleka od oczu innych ludzi.
– Robimy jakiś plan na jutro? – zapytał Sebastian, chcąc odejść od tematu niezapowiedzianego wtargnięcia swojej matki do domu.
– Główne pytanie jest takie, czy idziemy sami, czy z resztą – sprecyzował Łukasz, gładząc swojego chłopaka po plecach.
Podobały mu się te wakacje. Praktycznie cały czas spędził z Sebastianem, a czuł się naprawdę dobrze w jego towarzystwie. Czasami nawet zdarzało się, że przychodził do niego do domu i... rysował! Sebastian wtedy też zajmował się swoimi sprawami, ale żadnemu nie przeszkadzał brak uwagi ze strony tego drugiego, bo po prostu byli blisko siebie i to im wystarczało.
Łukasz trochę obawiał się powrotu do normalności, czyli początku roku szkolnego. Będą się musieli pilnować o wiele bardziej, bo przecież znajdą się w otoczeniu ludzi już nie tak tolerancyjnych jak Aneta i Robert. Aczkolwiek w teorii Aneta i Robert też nic nie wiedzieli… Mimo to Łukasz podejrzewał, że żadne z nich nie jest głupie i już dawno doszli do odpowiednich wniosków. Tej dwójki akurat się nie obawiał. Robert co prawda patrzył na nich z nieukrywaną niechęcią, jednak Aneta to łebska dziewczyna i Łukasz wierzył, że powtrzyma swojego chłopaka, gdyby zamierzał zrobić coś nieodpowiedniego.
– Wolałbym tylko z tobą – przyznał Sebastian, po czym westchnął ciężko i dodał: – Ale mam wrażenie, że to nie będzie takie proste. Ta Łucja wydaje się być bardzo zdeterminowana, żeby z nami iść…
I w ten sposób przechodzimy do meritum. Przy rozkładaniu namiotów nasza czwórka wycieczkowiczów poznała rodzeństwo – Igora i Łucję, którzy akurat równo z nimi przyjechali, a wyjeżdżać mieli dzień po nich. Oboje mieli jasne włosy, Igor krótkie, Łucja długie i byli bliźniakami – dwujajowymi, co raczej łatwo wywnioskować. Różnili się o tyle, że przy pierwszym spotkaniu Igor wywarł wrażenie raczej normalnego człowieka, za to Łucja wydała się nieco nadgorliwa. Rzuciło się to w oczy szczególne Sebastianowi.
– Jeśli im zależy, to mi nie będą przeszkadzać. W sumie pierwszego dnia chyba lepiej, żebyśmy się trzymali całą paczką, a jeśli Igor i Łucja będą chcieli dołączyć, to przecież im więcej, tym weselej – skwitował Łukasz, wzruszając ramionami. Jego chłopakowi nie spodobało się to zbytnio. Sebastian bowiem miał przeczucie, że Łucji wpadł w oko Łukasz i wolał nie ryzykować konkurencji z dziewczyną.
Sebastianowi od dłuższego czasu tkwiły w myślach słowa Łukasza o jego domniemanym biseksualizmie. On, jako zadeklarowany gej, podchodził do tego dość sceptycznie. W gruncie rzeczy w głębi duszy uważał, że biseksualizm to tylko wymówka dla geja, który chodzi z kobietą chcąc się poczuć jak normalny człowiek. Tylko że Łukasz póki co był w związku z nim.
Niepokój w Sebastianie zbudzała obawa, że gdyby jakaś dziewczyna zakręciła się wyjątkowo stanowczo wokół Łukasza, on sam poszedłby w odstawkę. Naprawdę nie chciał przypominać sobie słów Kingi w takim momencie, jednak nie potrafił tego powstrzymać. W końcu on i Łukasz jeszcze nie zbliżyli się do siebie aż do tego stopnia. Oczywiście uważał, że seks to nie wszystko, jednak stanowił ogromne przeżycie, którego on i Łukasz jeszcze nie mieli za sobą.
Pytanie dręczące Sebastiana brzmiało: czy Łukasz wolałby zrobić to z jakąś dziewczyną, zamiast z nim? Czy wolałby być z jakąś dziewczyną, gdyby miał taką możliwość?
Tych kilka krótkich dni miało przynieść chłopakowi odpowiedź.
*

Dzień pierwszy:


Należy zacząć od początku. Pierwszego dnia jedynie zapoznali się z Igorem i Łucją, a niepokój u Sebastiana wzbudziło tylko spojrzenie, jakim dziewczyna obdarowała Łukasza. Wtedy jednak uznał, że nie ma powodów do obaw. Ile może się zdarzyć przez marnych kilka dni?
Okazało się, że naprawdę wiele.


Dzień drugi:


Pogoda zdecydowanie mogłaby być piękniejsza, jednak mimo wszystko towarzystwo postanowiło wybrać się na plażę. Nie chcieli tracić ani godziny, a przecież porywisty wiatr można zniwelować za pomocą parawanu. No i oni mieli aż dwa!
Droga nie była daleka, a oni dotarli tym prędzej, że już poprzedniego dnia wybrali się na rekonesans i wiedzieli, w którą stronę zmierzać.
– Idziemy na lody! – obwieścił Sebastian widząc zachęcającą budkę na rogu ulicy. Nie była to pierwsza, którą mijali, jednak poprzednie starali się dzielnie ignorować. Przy którejś z kolei ujawnił się jednak największy łasuch w grupie i najwyraźniej był nim właśnie Sebastian.
– Mieliśmy iść na nie potem – przypomniała sucho Łucja, a brunet ledwie wstrzymał się od wywrócenia oczami. Nie polubi tej baby, to pewne.
– Ja idę – oznajmił chłopak zawzięcie. – Poczekajcie na mnie.
– Na nas – poprawił go Łukasz, szukając portfela w małym plecaczku i idąc za Sebastianem.
Łucja momentalnie zmieniła nastawienie.
– To może faktycznie nie jest zły pomysł. Czekajcie, idę z wami! – Dziewczyna dogoniła ich prędko.
Ta blondynka naprawdę patrzyła na Łukasza jak na smakowity kąsek i Sebastian zaczął to dostrzegać coraz wyraźniej. Niestety jego chłopak zupełnie nie widział nic niestosownego w zachowaniu dziewczyny, co jeszcze bardziej irytowało Sebastiana.
– Czekoladowe? Matko, jak ty możesz to jeść? – westchnął Łukasz, kręcąc z politowaniem głową, kiedy zobaczył wybór swojego chłopaka.
– Ja przynajmniej nie jestem ograniczony – odparł Sebastian, smakując chłodny przysmak. – Ty jesz ciągle śmietankowe, śmietankowe i – uwaga! – śmietankowe!
– Potrafię się na coś zdecydować, a nie jak ty. Bierzesz po kolei wszystko, co popadnie. – Łukasz pokazał swojemu chłopakowi wybielony, zmarznięty język.
Sebastian prawie się zapowietrzył na ten widok. Łukasz nie miał pojęcia, jak bardzo sugestywnie to wyglądało!
– Nie rób tak – szepnął przez zaciśnięte zęby brunet.
– Co? O co ci…? – zdumiał się Łukasz, jednak tylko chwilę zajęło mu zrozumienie sprawy. Oczywiście kiedy już wszystko do niego dotarło, zarumienił się po koniuszki uszu.
– Idiota! – odszepnął, dając swojemu chłopakowi kuksańca w bok.
– Ja też nie rozumiem, jak możesz jeść takie świństwo – wtrąciła się nagle Łucja, zwracając się rzecz jasna do Sebastiana. Najwyraźniej nie usłyszała ostatniej części rozmowy między chłopakami. Podchodząc do nich, jednocześnie bezczelnie weszła na środek chodnika, rozdzielając ich od siebie.
– Jak widać, mnie to świństwo smakuje – warknął Sebastian z irytacją. Jego złość powiększyła się, kiedy Łukasz jedynie odprowadził go skonsternowanym wzrokiem, jednak nie odsunął od siebie Łucji ani na metr. Przez moment jeszcze zerkał za siebie raz po raz, łapiąc spojrzenie Sebastiana, lecz później całkowicie pochłonęła go rozmowa z dziewczyną.
Z dziewczyną, do cholery! Sebastian odczuł to jak kopniak w żołądek lub uderzenie kulą do kręgli prosto w brzuch. Nigdy jeszcze nie miał tak nagłego przypływu negatywnych emocji jak w tamtym momencie. Aż nie wiedział, jak ma się czuć po czymś takim. Miał ochotę wytargać bezczelną babę za kudły, wrzucić ją pod nadjeżdżający samochód, utopić w morskich falach, zakopać żywcem, udusić gołymi rękoma, a najlepiej to wszystko na raz.
Nie wiedział jednak, jak to wszystko odnieść do Łukasza. No przecież mógł ją odepchnąć, wrócić do niego! A jeśli nie chciał być niemiły, mógł ją po prostu przeprosić i też wrócić do niego! Albo mógł w ogóle nic nie mówić, olać ją i wrócić do niego! Dlaczego więc Sebastian aż do plaży szedł sam? Dlaczego czuł się tak, jakby zrobiono mu to wszystko, co on chciał zrobić Łucji? I dlaczego, do cholery, to tak bardzo bolało od środka…?
Chłopak wziął się jednak w garść. Gej czy nie gej, babą nie był i płakać nie zamierzał, ani tym bardziej się rozklejać, urządzać krzykliwych scen i pokazywać fochów. Później porozmawia o tym z Łukaszem sam na sam, bez widowni. Tymczasem zamierzał się dobrze bawić, a przynajmniej się starać, żeby tak było.
Widok Łucji flirtującej z Łukaszem sprawił, że mu nie wyszło.
*

– Podrywa cię! – oznajmił z oburzeniem Sebastian, gdy późnym wieczorem obaj znaleźli się z powrotem we własnym namiocie.
– Co? Nie sądzę – odparł sceptycznie Łukasz. – Przecież tylko rozmawialiśmy. – Chłopak wzruszył ramionami, nie widząc w tym nic złego. – Nie masz powodów do zazdrości – dodał z uśmieszkiem.
Tym razem jednak Sebastian nie miał ochoty na żarty i tylko prychnął, odwracając się plecami od swojego chłopaka i przykrywając się szczelniej śpiworem. Lato latem, ale Polska to nie Włochy, gdzie pod gołym nocnym niebem można się jeszcze spocić.
W brunecie aż się zagotowało na „tylko rozmawialiśmy”. Idiotyzm! Czysty idiotyzm! Już on Łukaszowi pokaże „tylko rozmawialiśmy”! Jak on sobie z nim „porozmawia” to za jednym razem wybije mu ze łba wszystkie dziewuchy świata!
A Łucję rzuci na pożarcie rekinom! W Bałtyku może być ciężko ze znalezieniem, ale nie byłby sobą, gdyby nie dał rady. Zaciągnie ją do jakiegoś oceanarium w porze karmienia i… Zresztą piranie też się nadadzą. I ryby-piły i elektryczne węgorze również.
Snując wyobrażenia o przywiązaniu Łukasza do łóżka i pieszczeniu go dopóki nie wyjęczy, że jest tylko i wyłącznie jego, Sebastianowi wreszcie udało się zasnąć.


Dzień trzeci:

Sebastian obudził się z postanowieniem, że nie da się wyprowadzić z równowagi dziewczynie-podrywającej-jego-chłopaka. Zresztą jeśli ona będzie kontynuować te bzdurne podchody, Łukasz na pewno połapie się, co i jak. W końcu nie robiłby mu tego świadomie. Oczywiście, że nie. Po prostu jeszcze nie zobaczył, że to co ta dziewucha wyprawia, wcale nie jest fajne dla Sebastiana.
Poza tym co to w ogóle miało być? Ni stąd ni zowąd zjawia się jakaś tam Łucja i chce przewrócić wszystko do góry nogami! Łukasz na pewno się na to nie złapie – tak przynajmniej powtarzał sobie w myślach Sebastian. Jego chłopak nie poleciałby na laskę, którą zna od dwóch dni i z którą za dwa kolejne dni straci kontakt, prawda? Prawda?! Och, no przecież Łukasz nie był głupi! I na pewno nie chciałby być z dziewczyną… Przecież ma jego – Sebastiana. Nie zostawiłby go dla pierwszej lepszej? Jasne, że nie!
Taką przynajmniej Sebastian miał nadzieję.
Dzień zdecydowanie nie zapowiadał się najlepiej.
*

Jeszcze pod wieczór Sebastian był skłonny uznać, że nie było najgorzej. Z samego rana całą gromadką poszli nad morze – on wolałby iść tylko z Łukaszem, ale ten uznał, że przecież w szóstkę jest weselej. Sebastian chyba czuł się lepiej, kiedy jego chłopak nie był aż tak towarzyski. Miał go wtedy tylko dla siebie. Jakie to samolubne!
Na plaży siedzieli wszyscy razem, więc również wszyscy razem rozmawiali, dlatego Łucja nie miała zbyt wielu okazji do podrywu Łukasza. Dla Sebastiana rozmawianie w grupce było do zniesienia, przynajmniej dopóki Aneta z Robertem nie poszli się kąpać, co uszczupliło ich paczkę.
– Chodźmy kupić coś chłodnego, co? – zaproponował nagle Igor Sebastianowi, co zdumiało chłopaka. A Łucja i Łukasz to co? Jednak wzruszył ramionami i poszedł z nim, żeby chociaż przez chwilę nie musieć wysłuchiwać Łucji. Mimo to wciąż zerkał na Łukasza i jego rozmówczynię.
– Też to widzisz? – zapytał Igor, kiedy stali przy budce z napojami nieopodal ich miejsca.
Sebastian był tak zaaferowany posyłaniem Łucji morderczych spojrzeń, że nie zrozumiał pytania.
– Co? – odparł zdumiony. Jego towarzysz skinął głową w stronę Łukasza i Łucji.
– Moja siostrzyczka leci na twojego kumpla – wyjaśnił Igor. – Przynajmniej jeśli mnie oczy nie mylą.
– Zauważyłem – wysyczał Sebastian, samemu się zaraz za to karcąc. Nie lubił Łucji, ale to przecież nie znaczy, że musi być niemiły również dla jej brata. Igor zdawał się być naprawdę spoko.
– Mogę spytać, czy on jest wolny? – ciągnął dalej swój wywiad chłopak.
– Co? Łukasz? – Sebastian znowu się na moment wyłączył. – Kazała ci wybadać sytuację? – odgadł od razu.
Igor wzruszył ramionami.
– Masz mnie. Sama nie chciała pytać, więc wysłała mnie. To jak, zdradzisz mi? Muszę jej odpowiedzieć, bo mnie rozszarpie – dodał na swoją obronę.
Sebastian sam nie wiedział, co ma powiedzieć. Łukasz nie chciał, żeby ludzie wiedzieli, a on szanował tę decyzję. Jednak jeśli skłamie mówiąc, że chłopak jest wolny, Łucja będzie mieć otwartą drogę do niego. Wszystko byłoby prostsze, gdyby Łukasz po prostu pokazał dziewczynie, że absolutnie nie jest zainteresowany.
Bo nie był, prawda?
– Nie ma dziewczyny – odparł wreszcie Sebastian . Nawet nie skłamał, chociaż i tak przewróciło mu się w żołądku. Dla Igora było to przecież jednoznaczne z tym, że Łukasz jest wolny, a był przecież bardzo, ale to bardzo zajęty.
Sebastian miał ochotę obgryzać paznokcie i zgrzytać zębami jednocześnie, a powstrzymywał go tylko fakt, że z tego wszystkiego dawno wyrósł.


Wieczorne ognisko stanowiło zwieńczenie całego męczącego dla Sebastiana dnia. Chłopak miał nadzieję, że już nic więcej wydarzyć się nie może, jednak pomylił się. Właściwie Łucja cały czas zagadywała Łukasza, lecz przy pieczeniu kiełbasek Sebastianowi wreszcie udało się spokojnie usiąść obok niego i zacząć swobodną rozmowę. Postanowił, że będzie musiał jeszcze raz, lecz bardziej stanowczo, poruszyć temat dziewczyny, jednak wolał to zrobić, kiedy będą sam na sam. Tymczasem po prostu siedzieli i rozmawiali o całym dniu, wymieniali zwyczajne złośliwości i śmiali się ze sobą, tak jak zawsze. Trochę im obu ciążyło, że są blisko, lecz nie mogą sobie tego okazać poprzez żaden, nawet najmniejszy dotyk. Sebastian miał ochotę przygarnąć swojego chłopaka, pogłaskać go po włosach, pocałować w policzek, czoło, usta… Zerkając na Anetę, Roberta, Łucję i Igora, powstrzymywał się przed tym ostatkiem sił.
Szanował prośbę Łukasza. Nie zamierzał odbierać mu decyzji o wyjściu z szafy, nawet takim kameralnym.
Zapowiadało się, że ten dzień skończy się, wbrew pozorom, całkiem przyjemnie. Sebastian miał wreszcie Łukasza dla siebie – co prawda nie tylko dla siebie, ale zawsze – rozmawiał z nim, śmiał się, dogryzał mu tak, jak lubił najbardziej, wspominali razem wyjazd do Poznania, sprawnie omijając pewne intymne szczegóły… I wtedy przyszła Łucja i grzecznie, z uśmiechem, spytała, czy może się dosiąść. Stanęła jednak w taki sposób, że musieli się rozsunąć, by zrobić jej miejsce. Sebastian ani drgnął, jednak Łukasz uśmiechnął się i przesunął w bok. W ten sposób blondynka znalazła się pomiędzy chłopakami i od razu zaczęła rozmawiać z Łukaszem.
W tym właśnie momencie Sebastiana trafił szlag, krew go zalała, a jego wytrzymałość osiągnęła kres.
Nic nie mówiąc, wstał, odwrócił się na pięcie i poszedł do namiotu. Gdyby miał przy sobie swoje biurko, z pewnością zwaliłby z niego wszystkie papiery. Gdyby miał przy sobie naczynia, z pewnością by je potłukł. Gdyby miał przy sobie cokolwiek, w co mógłby porządnie kopnąć, z pewnością rąbnąłby w to tak, że rozwaliłby to coś w pył.
Niestety nie posiadał żadnej z tych rzeczy, dlatego jedynie rzucił się na śpiwór i zacisnął na nim pięści. Zacisnął również żeby. Czuł, że wszystkie mięśnie ma napięte tak, jak nigdy, a krew pulsuje mu w żyłach o wiele prędzej. Miał ochotę komuś przywalić i to tak naprawdę solidnie. Aż żałował, że nie są w Szczecinie, gdzie zawsze można znaleźć kiboli, jeśli się wie, gdzie szukać. Wkurwiłby takiego, pobił się z nim, odreagował. Dostałby po dupie równo, ale przynajmniej złość by z niego uszła. I może Łukasz odwiedziłby go w szpitalu po tym wszystkim…
– Dlaczego się tak zachowujesz? – Sebastian usłyszał za sobą głos wyżej wspomnianego. Łukasz pojawił się w namiocie zaraz potem i spojrzał na niego hardo.
Brunet myślał, że nie wytrzyma. Co to za pytanie?! To nie było oczywiste?!
– Bo nie mogę patrzeć, jak ta flądra cię podrywa, a ty jej jeszcze na to pozwalasz! – warknął, nawet nie próbują hamować złości. Miał wrażenie, że ta już wycieka z niego wszystkimi otworami ciała, a i może nawet poprzez skórę.
– Chyba oszalałeś! – skwitował Łukasz, mrużąc oczy. Nie podobały mu się sceny, które odstawia Sebastian. Wieczór był całkiem miły, podobnie zresztą jak i cały dzień, a teraz jego chłopak zaczyna mieć absurdalne humory! – To już rozmowa ze zwykłą dziewczyną zakrawa w twoich oczach na przestępstwo? Mam się z tego spowiadać?! – zakpił, lecz to nie był ten ton, którego używał normalnie do przekomarzania się ze swoim chłopakiem. Tym razem Łukasz naprawdę się zdenerwował.
– Jeśli jej flirty ci się podobają to, do jasnej cholery, tak! Masz! – krzyknął wściekle Sebastian, zaciskając pięści jeszcze mocniej. Nie sądził, że to w ogóle było możliwe.
– Ona mnie nie podrywa! Sebastian, ocknij się! Tylko rozmawialiśmy! – prychnął Łukasz, czując się coraz gorzej. Wszystko tak dobrze się układało, a teraz jego chłopak zaczyna mu urządzać sceny bezpodstawnej zazdrości. Cudownie.
– Ślepy jesteś, czy głupi?! Bo innej opcji nie widzę! – warknął brunet, nie hamując swoich słów i mówiąc wszystko, co przychodziło mu na język.
– A może to ty masz majaki, co?! – Łukasz nigdy wcześniej nie czuł takiej złości, jak wtedy na Sebastiana. Później uświadomił sobie, że to była ich pierwsza kłótnia. Przynajmniej od kiedy zostali parą. – Bo śmiem twierdzić, że zauważyłbym, gdyby mnie jakaś dziewczyna podrywała!
– Tak?! – zakpił Sebastian szyderczo. – A skąd miałbyś wiedzieć, skoro wcześniej żadna jakoś na ciebie nie leciała?! – Wtedy te słowa wydawały mu się jak najbardziej słuszne, lecz po ochłonięciu musiał przyznać, że reakcja Łukasza była mimo wszystko odpowiednia.
Krótkowłosy przez chwilę nie wiedział, co zrobić. Stał i patrzył w szoku na swojego chłopaka, który w kilku bezpośrednich słowach wygarnął mu to, co dręczyło go przez bardzo długi czas. Sebastian zawsze kojarzył mu się z ciepłem i czułością. Jak mógł powiedzieć coś takiego?
Łup!
Nie namyślając się wiele, Łukasz zacisnął prawą rękę w pięść i zrobił z niej bolesny dla Sebastiana użytek.
Brunet zachwiał się, lecz ustał na nogach. Jednocześnie objął dłonią swoją twarz, niemalże czując, jak zaczyna puchnąć. Przez kilka pierwszych sekund nie potrafił uwierzyć, że Łukasz naprawdę go uderzył!
– Wal się – skwitował Łukasz, jak gdyby nigdy nic wychodząc z namiotu.
Skoro Sebastian był gejem, musiał się liczyć z tym, że ze takie odzywki otrzyma po gębie, a niestety w wypadku facetów nie chodziło bynajmniej o kulturalne uderzenie „z liścia”.
*

Minutę. Dokładnie tyle wytrzymał Łukasz po powrocie do reszty paczki. Ciągle jednak na zmianę zaciskał i rozluźniał pięści, a także zerkał w stronę wejścia do namiotu, wypatrując Sebastiana. Złość ciągle pulsowała mu w żyłach, jednak poczucie winy przerastało ją z sekundy na sekundę coraz bardziej. Chłopak wreszcie wstał gwałtownie i chwycił swój plecak leżący nieopodal.
– Muszę się przejść – oznajmił nagle, od razu idąc do wyjścia z pola namiotowego.
– Pójdę z tobą! – zaoferowała od razu Łucja.
– Sam! – dokończył Łukasz, zaledwie jednym słowem ucinając dyskusję i zniknął za zakrętem.


To nie było tak, że chłopak postanowił pospacerować w celu uporządkowania myśli. Jasne, z pewnością by mu się to przydało, jednak w tamtej chwili nie miał na to czasu. Całe szczęście, że w ciągu tych kilku wycieczek z i na plażę Łukasz zapamiętał, że niedaleko ich pola namiotowego znajduje się mała apteka. Do niej właśnie zmierzał.
Nawet nie zastanawiał się, czy powinien był zrobić to, co zrobił, czy przesadził, czy może jednak to Sebastian przegiął. W tamtej chwili rozważania natury moralno-etycznej Łukasz miał głęboko i daleko, myślał jedynie nad dotarciem do apteki, kupieniem jednej ważnej rzeczy i powrocie do namiotu i do Sebastiana.
Rozstrzyganie, kto miał rację, a kto nie, chłopak postanowił zostawić na czas, kiedy emocje opadną i kiedy na pewno nie będzie skory do wykonywania tak pochopnych ruchów jak ten przed momentem.


Po powrocie na miejsce, Łukasz nawet nie przystanął obok rozmawiającej i śmiejącej się czwórki, a jedynie rzucił im na odchodnym:
– Jestem zmęczony. Idę spać. – I nie czekając na odpowiedź zniknął w swoim namiocie.
Zastał tam Sebastiana zwiniętego w kłębek tyłem do wejścia. Brunet jednak odwrócił się, kiedy tylko usłyszał za sobą jakiś ruch.
– Czego chcesz? – prychnął do Łukasza, ale jakoś tak ciszej niż wtedy, gdy się kłócili i mniej gniewnie. Jakby już nie miał na to ani siły ani ochoty.
– Przepraszam, że jestem takim dupkiem i skurwielem i przepraszam, że cię uderzyłem i mam nadzieję, że nic ci nie będzie i przyniosłem ci zimny okład z apteki – wymamrotał chłopak na jednym tchu, klękając przy Sebastianie i podając mu małą, białą torebkę. Gdyby Łukasz był psem, miałby opuszczone uszy i podkulony pod siebie ogon, a spojrzenie wbite w przednie łapki.
Sebastian spojrzał na niego pytająco, więc chłopak wyjaśnił pospiesznie:
– Tu trzeba nacisnąć – powiedział, ściskając środek torebki, która nagle huknęła tak, jak gdyby coś w niej pękło. – i to zaraz zrobi się zimne. – Chłopak przyłożył kompres do policzka Sebastiana, który zdążył już nieco napuchnąć. Na szczęście nie aż tak mocno, jak Łukasz sobie wyobrażał.
Przez kilka chwil siedzieli w ciszy. Sebastian pozwalał brunetowi trzymać okład przy swojej twarzy i nie odsuwał się od jego delikatnego dotyku dłoni na drugim policzku, jednak uparcie milczał. Łukasz też już się nie odezwał stwierdzając, że wszystko już zostało powiedziane z jego strony. Wreszcie Sebastian się przełamał:
– Ja też przepraszam. Nie myślę nad tym, co mówię, kiedy jestem wkurwiony, a byłem i to bardzo – wyjaśnił, spuszczając wzrok.
Łukasz w odpowiedzi pogłaskał go po włosach i przygarnął lewym ramieniem do siebie.
– Ale i tak nie powinienem był cię za to uderzyć – westchnął przepraszająco. – Mam nadzieję, że nic ci nie zrobiłem…
Sebastian, czując że atmosfera pomiędzy nimi powoli ulega rozluźnieniu, zaśmiał się pod nosem.
– No już sobie nie wyobrażaj, że masz tyle siły co Gołota w czasach świetności – zakpił łagodnie. – Trochę mnie drasnąłeś, to prawda, ale poboli, poboli i przestanie. Nie łudź się, że zostałem przez to trwale oszpecony – mruknął z uśmiechem. Łagodny dotyk Łukasza i bliskość jego ciała sprawiały, że nawet ból pomieszany z lodowatym kompresem nie psuł mu nastroju. Podobało mu się, że mimo swoich ironicznych słów, ciągle może się opierać na ramieniu swojego chłopaka i wtulać nie-opuchnięty policzek w jego szyję.
– Nie? – mruknął Łukasz złośliwie. Tym razem jednak ton wyraźnie wskazywał, że to czyste przekomarzanie się, a nie prawdziwa kłótnia. – Cóż, to prawda. Bardziej się ciebie oszpecić po prostu nie da. ­– Łukaszu uśmiechnął się zadziornie. – Ale jeśli czujesz, że rąbnąłem cię za słabo, mów śmiało! Zawsze mogę poprawić… – dodał na zachętę.
– Aleś się nagle waleczny zrobił! – Zaśmiał się Sebastian. Pokręciłby głową z politowaniem, gdyby nie fakt, że wolał nie ruszać twarzą przez najbliższy czas.
– A ty chorobliwie zazdrosny – odgryzł się Łukasz.
– O nie! – zaprzeczył gwałtownie brunet. – Zazdrość była oparta na wnikliwych obserwacjach i wyciągniętych dzięki temu naukowych wnioskach!
– Ciekawe jakich? – westchnął Łukasz.
– Olewałeś mnie przez nią! – zarzucił mu Sebastian. – A ona cię podrywa na każdy możliwy sposób! Wysłała swojego brata, żeby mnie zapytał, czy przypadkiem nie masz dziewczyny! Ty wiesz, jak ja się czułem, kiedy musiałem mu powiedzieć, że nie i że jesteś wolny?! Jakbym kopał własny grób! – prychnął. – Nawet nie wiesz, jaką mam wielką ochotę ją udusić gołymi rękoma! Tą flądrę, francę, zołzę, babsko wredne, parszywe, tą blondynkę, siksę, jędzę, lafiryndę, szma…!
Sebastian z pewnością wymieniałby do północy, gdyby Łukasz nie zdecydował się zamknąć mu ust jednym głębokim pocałunkiem.
– Zrozumiałem przekaz – oznajmił łagodnie chłopak. Delikatnie musnął jeszcze wargi Sebastiana, po czym powoli położył się na plecach, wchodząc głębiej w swój śpiwór. – Połóż się, będę ci trzymał kompres – powiedział, gestem zapraszając bruneta, żeby położył się tuż przy nim.
Sebastian zawsze lubił czułości, a kiedy słusznie/niesłusznie oberwało mu się po twarzy, potrzebował ich jeszcze bardziej, dlatego od razu przysunął się do Łukasza i ułożył głowę na jego lewym ramieniu, żeby położyć na nim swój prawy policzek i pozwolić, by zimny okład sięgał lewego.
– Będziemy tak spać? – upewnił się.
– Będziemy – potwierdził Łukasz.
– Jak ci ręka zdrętwieje czy coś, to możesz zostawić ten kompres. I tak już mi zimno, że hej – dodał jeszcze Sebastian, moszcząc się wygodniej na swoim chłopaku.
– Dobrze, jak będę miał dość, to go odłożę – obiecał Łukasz.
Chociaż koniec końców i tak trzymał, póki okład nie stracił swojej niskiej temperatury – czyli jeszcze dobrych kilka godzin po tym, jak Sebastian odleciał w objęcia Morfeusza.


Dzień czwarty:


Łucja zdawała sobie sprawę, że jest to praktycznie ostatni dzień, w którym może cokolwiek zdziałać, dlatego postanowiła nie próżnować. Łukasz jednak był o wiele bardziej ostrożny w kontaktach z nią i chociaż nie chciał urazić dziewczyny, starał się zachować wyraźny dystans. Nie mógł jej całkowicie odrzucić, gdyż to wzbudzałoby zbyt wiele podejrzeń, jednak nie chciał też dawać Sebastianowi powodów do zazdrości.
Jak zwykle z samego rana całą szóstką wybrali się nad morze i całą szóstką siedzieli na plaży, gadali, śmiali się, kąpali i opalali. Wtedy też dziewczyna nie miała zbyt wielu okazji, by z Łukaszem porozmawiać sam na sam – właściwie to nie miała żadnej. Sebastian jednak spostrzegł (wciąż dostrzegał więcej rzeczy związanych z Łucją niż Łukasz, ten to cały czas nie dowierzał, że dziewczyna go podrywała), że blondynka zerka niecierpliwie w stronę jego chłopaka. Zupełnie, jakby coś planowała. Sebastianowi się to, rzecz jasna, nie podobało wcale a wcale.
Popuśćmy wodze fantazji. Gdyby Łucja chciała chodzić z Łukaszem – co on by zrobił? Zgodziłby się? Sebastiana krew zalewała na samą myśl, jednak nie potrafił przestać tego rozważać. W końcu dziewczyna z drugiego końca Polski byłaby doskonałą przykrywką dla ich związku… Tylko co to byłby wtedy za związek? Kto byłby „tym drugim”? Łucja czy Sebastian? No i co, gdyby Łukaszowi się spodobało takie trójkąto-podobne coś? Co, jeśli nigdy nie chciałby z tym skończyć? Jeśli postanowiłby, że to jest bardzo dobre wyjście nawet na długi czas i że właściwie coming out to bzdura? Że jest zbyt ryzykowny i że lepiej całe życie latać między swoim chłopakiem a swoją dziewczyną/narzeczoną/żoną?
No dobrze. Sebastian z pewnością przesadzał. Łukasz nigdy nawet słowem o takiej możliwości nie wspomniał. Nie zrobiłby mu tego. Zresztą Sebastian nigdy by się na to nie zgodził…
W sumie chłopak sam nie był tego ostatniego taki pewien. Z logicznego punktu widzenia zgadzanie się na taki pseudo-związek to idiotyzm, narażenie się na niepotrzebny ból, depresję, rozstania… Ale co uczucia miały wspólnego z logiką?
Gdyby Sebastian mógł wzdychać cierpiętniczo we własnych myślach, zrobiłby to. Naprawdę wolałby nigdy nie musieć wybierać między byciem z Łukaszem na boku i nie byciem z nim wcale.
Odpukać w niemalowane drewno! Nie zostanie postawiony przed taką koniecznością! Koniec i kropka!


Po obiedzie, chodząc po zatłoczonych uliczkach nadmorskiego miasteczka, Aneta i Robert wypatrzyli miejsce, gdzie tego wieczora miała się odbyć dyskoteka. Igor z Łucją przyjęli pomysł wybrania się tam z entuzjazmem, Łukasz wzruszył ramionami i stwierdził, że może być, a Sebastianowi wybuchnął w głowie czerwony alarm. Jeśli dyskoteka nie była najlepszym miejscem na poderwania chłopaka, to Sebastian nie wiedział, co było.
Zaczęło się nawet kulturalnie, głośna muzyka, podrygiwanie do tańca. Aneta i Robert bardzo szybko wkręcili się na całego, a Sebastian patrząc na nich żałował, że on z Łukaszem tak nie mógł… i że pewnie nigdy nie będzie mógł. Na prywatnych imprezach jak najbardziej, ale publicznie nigdy. Trzeba cenić własną skórę, a nie wiadomo, kto się napatoczy w miejscach, gdzie dostęp mieli wszyscy. Niewiele trzeba, żeby dostać po tyłku (a żeby dostać po gębie trzeba jeszcze mniej – pomyślał z przekąsem Sebastian rozmasowując własny policzek).
Łukasz, podobnie zresztą jak i Sebastian, na początku stał i podpierał ścianę. Tak samo jak na wszystkich poprzednich zabawach, na jakie poszedł w życiu. Jeśli gołe ściany w kącie czuły się samotne, Łukasz był zawsze pierwszy, by dotrzymać im towarzystwa. Sebastian za to chętnie zatańczyłby ze swoim chłopakiem, ale poczucie zagrożenia mu na to nie pozwalało. Łucja tymczasem zerkała znacząco na Łukasza – Sebastian dostrzegł to w mgnieniu oka – jakby chcąc, żeby zaprosił ją do tańca. Ten jednak udawał, że niczego takiego nie widzi, lub co bardziej prawdopodobne, naprawdę nie wiedział.
Pierwsze pół godziny albo i więcej Łukasz z Sebastianem stali sobie pod ścianą i rozmawiali krzycząc do siebie raz po raz, żeby cokolwiek mogli w tym hałasie usłyszeć. Po tym czasie Łucja nie wytrzymała.
– Zatańczymy? – spytała, podchodząc do Łukasza. Ten zerknął na swojego chłopaka, posyłając mu nieme zapytanie o pozwolenie. Sebastian wywrócił oczami, żeby było jasne, że to mu się nie podoba, po czym wzruszył ramionami, żeby było również wiadomo, że niewiele może na powyższe poradzić. Łukasz, uważając na Łucję, pokazał, że zatańczy z nią tylko jedną piosenkę. Sebastian w odpowiedzi prychnął i machnął ręką, odsyłając ich na parkiet.
Jeśli tyle miało go kosztować utrzymanie pozorów, to chłopak miał nadzieję, że Łukasz zdecyduje się na coming out naprawdę prędko. Przynajmniej nim Sebastianowi puszczą nerwy i zacznie masowo wybijać dziewczyny-zarywające-do-jego-chłopaka. Miał wrażenie, że będzie takich coraz więcej.
Jego nieme błagania miały zostać wysłuchane.


Łukasz nigdy nie twierdził, że jest dobrym tancerzem, bo i nie miał do tego podstaw. Nie znaczyło to oczywiście, że kompletnie pozbawiono go poczucia rytmu i słuchu muzycznego, jednak mimo wszystko znajdował się raczej w dolnej granicy przeciętności. Trochę się z Łucją pogibał, trochę poprzestępował z nogi na nogę, parę razy się obrócił wokół własnej osi i parę razy obrócił dziewczynę, żeby chociaż ona się dobrze bawiła. Niemniej jednak odetchnął z ulgą słysząc, że dźwięki powoli zaczynają tracić na słyszalności, a co za tym idzie, zbliża się koniec piosenki.
– Już?! – krzyknęła do niego Łucja ze zdumieniem, widząc że chce zejść z parkietu. A miała przecież do niego plany!
– Za głośno tu dla mnie! – odkrzyknął chłopak na swoje usprawiedliwienie.
Nagle zobaczył determinację w oczach Łucji i, szczerze mówiąc, przestraszył się jej w pierwszym momencie. Czy ta dziewczyna zamierzała zrobić coś nieodpowiednie…?!


Pocałowała go! Ta blondyna go pocałowała! Sebastian nie mógł uwierzyć własnym oczom. Mimowolnie zacisnął pięści, a jego serce stanęło. Mieszanina sprzecznych uczuć zalała jego ciało. Co robić? Zabić babsko czy czekać na reakcję Łukasza? I właśnie, co zrobi Łukasz? Będzie musiał się jakoś wytłumaczyć, jeśli ją odepchnie! Co jej powie?! I czy w ogóle ją odepchnie?


Łukasz został tym zdarzeniem tak zaskoczony, że zupełnie nie wiedział, jak na nie zareagować. Przynajmniej w pierwszej chwili. Kiedy jednak Łucja zdecydowała pogłębić się pocałunek, chłopakowi coś przeskoczyło w żołądku. I nie, bynajmniej nie chodziło o motyle. Łukasz określiłby to raczej mianem obślizgłych, obrzydliwych i odpychających węgorzy. To uczucie zadecydowało o następnym ruchu chłopaka, jakim było stanowcze chwycenie dziewczyny za barki i odsunięcie jej od siebie na długość wyciągniętych ramion.
– Co ty sobie myślałaś, do cholery?! – krzyknął wściekle. Uświadomił sobie, że przez ten cały czas Sebastian miał rację, Łucja naprawdę go podrywała, a on jeszcze nie robił nic, by jej w tym przeszkodzić. Chłopak dałby sobie w twarz za głupotę, gdyby miał taką możliwość.
Oczywiście nie było takiej opcji, lecz Łukasz mógł zrobić coś znacznie wartościowszego i w tym właśnie momencie, w tej sekundzie, się na to zdecydował.
Nie czekając na odpowiedź dziewczyny, chwycił ją za ramię i pociągnął za sobą do wyjścia z imprezy. Po drodze zgarnął w drugą rękę ramię kotłującego się z wściekłości Sebastiana i jego też wyprowadził na zewnątrz.
Brunet w pierwszej chwili miał ochotę zaprotestować, jednak determinacja widoczna na twarzy Łukasza sprawiła, że zaciekawił się, co jego chłopak planował zrobić.
Oddalili się tylko kilka metrów od wyjścia, lecz to już wystarczało, by nie zagłuszała ich muzyka. Mogli więc mówić normalnym głosem.
– O co chodzi? – zapytała zdumiona obrotem spraw Łucja. – Dlaczego mnie tu wyciągnąłeś? I dlatego… jego też? – Wskazała skinieniem głowy na Sebastiana.
Łukasz stanął przed nimi, odetchnął głęboko i syknął chłodno:
– Bo to, że nie mam dziewczyny, wcale nie oznacza, że jestem wolny! – Łukasz znacząco chwycił swojego chłopaka za dłoń.
Sebastian nie mógł uwierzyć, że brunet naprawdę to powiedział.
Łucja zmierzyła ich nieprzychylnym spojrzeniem.
– Pedały? – upewniła się, krzywiąc twarz.
Łukasz w odpowiedzi fuknął pod nosem, starając się za wszelką cenę opanować.
– Ty, blondyna, uważaj na słowa – warknął pogardliwie. – Bo mój chłopak od trzech dni ma ochotę ci coś zrobić, a ja mogę nie mieć już sił, żeby go dłużej powstrzymywać – dodał z naciskiem na „mój chłopak”. Pierwszy raz powiedział to publicznie (przy jednej osobie, ale i tak się liczy), powinien zapisać tę datę w kalendarzu!
– Ja pierdolę, jaka patola! – skwitowała Łucja z obrzydzeniem i odwróciła się na pięcie. – Całowałam się z pedałem! Niedobrze mi!


– Nie podejrzewałem, że jej to powiesz – przyznał z uznaniem Sebastian, kiedy dziewczyna zniknęła z powrotem we wnętrzu klubu.
– Zaskoczyłem cię? – Łukasz posłał swojemu chłopakowi promienny uśmiech.
– Tyle mówiłeś o ukrywaniu się i w ogóle, a tu taka otwartość…
– Ty się nie rozkręcaj – pohamował go prędko Łukasz. – Jej powiedziałem, ale to nie znaczy, że zaraz lecę obwieścić mój związek z tobą całemu światu, jasne? – zaznaczył stanowczo.
– No dobra, dobra. Kumam. Ale wiesz, że ona pewnie właśnie polazła powiedzieć reszcie? – upewnił się Sebastian.
– No i komu ona to może powiedzieć? – Łukasz wzruszył ramionami z uśmiechem. – Igorowi? Jakby on mnie obchodził! Anecie i Robertowi? Przecież oni i tak już wiedzą, a przynajmniej się domyślają! A Łucja przecież nikogo innego nie zna i raczej nie pozna, bo wczoraj wymigałem się od podania jej mojego numeru telefonu, a dzisiaj już raczej nie będzie nim nawet zainteresowana…
– A facebook? – przypomniał mu Sebastian. Wolał nie zobaczyć później nagłej paniki w oczach swojego chłopaka.
– Przecież nie mam – odparł ze śmiechem Łukasz, po czym rozejrzał się konspiracyjnie i pocałował swojego chłopaka w usta.
Na chodniku w środku miasta to naprawdę było zupełnie inne uczucie niż w zamkniętych czterech ścianach. Łukasz obiecał sobie, że kiedyś przestanie się obawiać zerkających na niego ludzi.
– To może nam ta flądra skoczyć! – obwieścił ukontentowany Sebastian, przyciągając do siebie bruneta. Chodnik był pusty z przodu, z tyłu i po bokach, więc stwierdził, że może sobie na to pozwolić.
– Owszem! Czekaj, jak ty tam wymieniałeś… Flądra, bździągwa, jędza… – zaczął wyliczać ze śmiechem.
– …wydra, lafirynda, franca, zołza, siksa… – kontynuował Sebastian dołączając się do bruneta.
– Sebastianie Grzechowiak, uwielbiam cię! – Łukasz nachylił się i pocałował swojego chłopaka z policzek śmiejąc się jak nigdy dotąd.
Potem pojawili się na horyzoncie jacyś ludzie, więc para odsunęła się od siebie kawałeczek, jednak ich rozbawione głosy było słychać nawet z bardzo daleka.