Magnificon 2012
Dodane przez Aquarius dnia Czerwca 02 2012 10:47:12
19 maja rozpoczął się pierwszy w Polsce konwent spod szyldu Expo – Magnificon X. Ponieważ do Krakowa nie mam daleko, nie była zmuszona tłuc się całą noc pociągiem czy autobusem. Zatem już o 6:20 byłam w Krakowie, gdzie po szybkim spacerku na odpowiedni przystanek czekałam na resztę osób, z którymi miałam jechać dalej.
Na konwent trzeba było jechać tramwajem linii 14 bądź 15, a sama jazda zajmowała kilkanaście minut. Oczywiście nie trzeba dodawać, że tramwaje były pełne konwentowiczów. Po opuszczeniu tramwaju przeżyłam mały szok. Okolica mimo, że była mi nieco znana nie była w żaden sposób oznakowana, jak dojść na teren konwentu. Mając w pamięci mapkę ze strony konwentu jakoś udało nam się dotrzeć na miejsce i stanęłyśmy na początku kolejki. I tu zaczęły się schody.
Budynek może i z wyglądu imponujący, natomiast oznakowani zero. Żadnego plakatu, banneru czy czegokolwiek co sygnalizowałoby, że właśnie tutaj odbywa się Magnificon. Już nie mówiąc o tym, że jako twórcy atrakcji mieliśmy mieć osobne wejście. Tymczasem była osobna kolejka. W kolejności od lewej stali: atrakcjoniści, cosplayerzy i cała reszta. Poza tym cieszyłam się, że byłam na konwencie dość wcześnie… Zwłaszcza patrząc na tłum, który stał baaaaardzo daleko od wejścia.
Akredytacja szła całkiem sprawnie, ale jak zawsze do czasu. Co jakiś czas czegoś brakowało i helperzy musieli biegać, ale to jest normalne. Natomiast gorzej byli z zasilaniem. Na samym początku okazało się, że w niektórych miejscach nie ma prądu i zaczęliśmy się modlić, żeby dało się przeprowadzić atrakcje.
Na akredytacji dostawało się identyfikator ze smyczką oraz informator z atrakcjami i planem konwentu. Do tego dochodziły opaski w zależności od statusu konwentownicza i rodzaju noclegu. Sam informator był przejrzysty i ładnie skomponowany.
Kolejnym przystankiem była obowiązkowa szatnia, gdzie do godziny 20 musiały zostać bagaże. Dopiero po tej godzinie otwierano sale z materacami, gdzie wcześniej były pokazy sztuk walki. W szatni dostawało się naklejkę z numerkiem, którą przyklejało się do identyfikatora. Druga naklejka lądowała na bagażu.
Następnie udaliśmy się do kolejnego budynku, ponieważ w głównym były tylko sleeproomy i main. W drugim budynku były stoiska wystawców, kilka „boksów” panelowych, o których szerzej za chwilę, konsole, planszówki, DDR i ultrastar.
Stoisk było może nie bardzo dużo, ale całkiem sporo i były one różnorodne. Poza stałymi wystawcami typu: Komiksiarnia, Waneko, yatta.pl, było sporo prywatnych i mniejszych wystawców z nietypowym towarem (Koreańskie pieczone kasztany… mrrrrrXD). Po obkupieniu się przyszedł czas na zapoznanie się z wioską mangową. Na placu obok budynku wystawców ustawiono kilkanaście namiotów typu wojskowego. Na każdym widniał wykaz kolejności atrakcji. Przyznam, że zdecydowanie lepiej prowadziło mi się atrakcje w namiotach niż w tych boksach koło DDRa, gdzie człowiek nie słyszał nawet własnych myśli.
Same atrakcje były różne. Jak to na konwencie jedni starali się więcej, inni mniej. Atrakcje na których byłam osobiście były naprawdę fajne i tu ukłony w stronę prowadzących. Poza panelami były też oczywiście wiedzówki. Za miejsca 1-3 otrzymywało się kupony z punktami, które potem można było wymienić na nagrody.
Oczywiście nie ma konwentu bez cosplayu. Tym razem cosplay został podzielony zasadniczo na dwie części. W jednej występowali debiutanci, w drugim starzy wyjadacze. A i tu oczywiście wkradł się chochlik i część cosplayarów, którzy szyją stroje od dawien dawna, wzięła udział w części dla debiutantów. Co było powodem? Nie wiem.
Zgodnie z obietnicą o 20 otwarto sale z matami, gdzie część konwentowiczów przeniosła swoje bagaże. Oczywiście wstęp był bez butów. Szczerze to czułam się nieco, jak w japońskim domu albo dojo, gdzie przed wejściem trzeba zdjąć buty.
No to teraz czas na podsumowanie.
Czy Expo się sprawdziło? Moim zdaniem nie do końca. W skali do 10 punktów dałabym 6. Nie wszystko było idealnie, ale nie ma konwentu, gdzie wszystko idzie jak należy. Wszyscy o tym wiemy, jednak po Expo spodziewałam się czegoś więcej.
Niemniej jednak bawiłam się całkiem nieźle. Mam nadzieję, że kolejne konwenty spod szyldu Miohi nie zawiodą.
A co wy o tym sądzicie?

Sitriel