Zaparz mi herbatę 8
Dodane przez Aquarius dnia Kwietnia 28 2012 17:00:39
Rozdział 8:

– Łukasz… Łał – oznajmiła z zachwytem Agnieszka. – Od razu, jak zobaczyłam twoje prace pomyślałam, że daleko dojdziesz, ale i tak… Łał. – Kobieta pokiwała z uznaniem głową.
Ona i Łukasz siedzieli w pracowni plastycznej. Zostali już całkiem sami, ponieważ zajęcia skończyły się dziesięć minut wcześniej, jednak Agnieszka chciała jeszcze omówić z Łukaszem temat konkursu, w którym chłopak brał udział.
– Tej portret to mistrzostwo, zdajesz sobie sprawę? Krajobraz i martwa natura były poprawne i nawet niezłe, ale jedno ci powiem, bo już jakiś czas temu zdałam sobie z tego sprawę. Masz dryg do rysowania ludzi. A tym tylko to potwierdzasz – powiedziała brunetka, skanując po raz wtóry narysowanego na kratce śpiącego Sebastiana.
Łukasz nawet nie zaprzeczał, ponieważ sam był dumny ze swojej pracy. Nawet po tym, jak skończył, jeszcze przez pół godziny siedział nad nią i poprawiał każdy szczegół, bo chciał, żeby była perfekcyjna. I udało mu się.
– Ale rozumiem, że miałeś modela, nie? – zagadnęła Agnieszka. – Kto to? – wskazała na portret.
Łukasz chrząknął i speszył się. Czy rysowanie kumpli było normalne?
Nieważne. Kłamał nie będzie.
– Przyjaciel – odparł.
– Dobrze się sprawił – mruknęła Agnieszka w zamyśleniu kiwając głową. Łukasz miał wrażenie, że opatrznie zrozumiała słowo „przyjaciel”, jednak nie drążył sprawy.
– Co zamierzasz zrobić w związku z następną pracą? – zapytała wreszcie brunetka, przechodząc do sedna rozmowy.
Łukasz zarumienił się jak piwonia i spojrzał na kobietę z irytacją.
– Wcześniej mówiłaś, że nie przejdę tak daleko – burknął. – A teraz co mam zrobić? Moja kolejna praca przeszła dalej. Skąd ja mam teraz wziąć modelkę na akt?! – warknął, nie tyle ze złości, co ze speszenia.
– Nie masz absolutnie nikogo, kogo mógłbyś poprosić o pomoc? – upewniła się Agnieszka. – Podejdź do tego profesjonalnie, proszę. Chyba nie zamierzasz zrezygnować teraz, kiedy już doszedłeś tak daleko?
– Ech, nie wybaczyłbym sobie tego – wymamrotał. – Dobra, ktoś mi chodzi po głowie, przyznaję – odparł w końcu. – Spytam, czy się zgodzi, tylko… Nawet jeśli, to jest też problem z miejscem – westchnął. – Nie mogę rysować aktu w domu. Co ja bym powiedział rodzicom? „Jeśli wpadniecie do mojego pokoju i będę tam ja z kimś innym i ten ktoś inny będzie nagi, to nie chodzi o to, co myślicie.”?
– Słuchaj, jeśli to problem, to ja mogę raz czy dwa udostępnić ci swoje mieszkanie. W końcu ten konkurs to naprawdę nie byle co. Nie można sobie odpuścić tylko dlatego, że nie masz miejsca, a dla mnie to naprawdę nie będzie problem. No i mam całkiem sporo rzeczy, które mogą ci się przydać do aktu – dodała na zachętę.
Łukasz przeczesał sobie włosy palcami, zastanawiając się nad propozycją gorączkowo.
– Dobra – zdecydował w końcu. – Najpierw się zapytam, czy osoba, którą mam na myśli, się zgodzi, a jeśli tak, to się jakoś dogadamy, dobrze?
– W porządku. Tylko się pospiesz, żebyś w razie czego zdążył jeszcze poprawić tę pracę. Narysowanie aktu to naprawdę trudna rzecz, zwłaszcza, kiedy robi się to po raz pierwszy.
– Zapamiętam to.
*

Piątek minął prędko, a sobota jeszcze prędzej. Wreszcie nastała niedziela, a co za tym idzie – pożywny posiłek u babci Łucji składający się z pierwszego dania, drugiego dania oraz deseru, a także rodzinne plotkowanie o wydarzeniach z całego tygodnia.
– Co ta Bożenka wyrabia? Że też nic a nic nie reaguje na to, co wyczynia ta jej dziewucha! To się po prostu nie mieści w głowie, żeby tak dziecku pozwolić z kwiatka na kwiatek skakać. Ilu już ona miała tych narzeczonych? Trzeciego rzuciła teraz? Czwartego? – trajkotała ciocia Natalia, matka Przemka i Dominika, wraz z matką Oskara. Choć trzeba przyznać, że ta druga to raczej przytakiwała, niż włączała się aktywnie do rozmowy. Sam Łukasz za to nie miał nawet pojęcia, o kim mówią, lecz podejrzewał, że chodzi o jakąś dalszą rodzinę, z którą nie ma obecnie zbyt wielkich kontaktów. Przynajmniej nie on i jego rodzice.
– … A tak się chełpi tą nową posadą, że to aż niesmaczne… – Łukasz usłyszał urywek rozmowy wujka Błażeja (ojca Oskara) ze swoim tatą. – I nowy samochód sobie kupił i ściany w domu maluje i to wszystko stara się zrobić tak, by wszyscy inni o tym wiedzieli… – Łukasz przez chwilę zastanawiał się o kogo im chodzi, jednak wreszcie wzruszył ramionami i wrócił do babrania się w galaretce truskawkowej, która robiła za deser.
Wtedy włączyły się wibracje w jego komórce.
Już po obiadku? Opchany jak świnia? Weź się podziel posiłkiem, co? Mama pojechała w teren, a ja dostałem fartuch, chochlę i przepis w łapę. Pomocy! T.T”
Łukasz musiał się opanować, żeby przypadkiem nie uśmiechnąć się za mocno, kiedy dostał SMS’a od Sebastiana. Jeszcze kto by się zaczął dopytywać, czemu się szczerzy do telefonu jak głupi do sera.
Nie dla psa kiełbasa.
Odpisał szybko.
Właśnie, Łuki, właśnie.
Łukasz niemalże w głowie usłyszał te słowa, które pojawiły się po chwili na wyświetlaczu.
Jak tam rysowanie? Kogo zamierzasz rozebrać? ;-)
Przyszedł zaraz kolejny SMS od Sebastiana. Łukasz ukradkiem zasłonił ekran, żeby nikt się potem nie dziwił, jakie to nietypowe rozmowy prowadzi. I z kim.
To nie jest śmieszne!
Kto się niby śmieje?
TY!
Ja?
Nie rób miny niewiniątka! Ja cię znam! I. Nie. Tarzaj. Się. Po. Podłodze. Ze. Śmiechu! >.<”
Hahahah, skąd wiedziałeś? ^^” Gdzieś mi się tutaj ukryłeś i mnie podglądasz?
Pf, nie muszę widzieć, żeby wiedzieć. Jesteś prosty w obsłudze…
No wiesz co?! Obrażasz mnie, Panie Wielki Artysto Żyjący We Własnym Świecie!
Zamiast mnie wyzywać, weź się lepiej za robienie obiadu, bo coś czuję, że inaczej skończysz jedząc kanapki z szynką.

No co?
… Naprawdę cię tu nigdzie nie ma?
Nie, a co?
Właśnie przed chwilą stwierdziłem, że pierdolę obiad i… zjadłem kanapkę z szynką.
Ha ha ha ha ha ha ha

Ha ha ha ha ha
Nobra, możesz przestać, zrozumiałem przesłanie…
Co to „nobra”?
Skrót od „no dobra”?
Jesteś tak leniwy, że nie chce ci się napisać nawet dwóch krótkich słów? Dziwak.
Powiedział ten, co zaraz będzie prosił koleżanki o zdjęcie bluzeczek, staniczków i majteczek i jeszcze będzie im wmawiał, że to dla wyższej sztuki.
Milcz, świnio!
Rumienisz się!
Nieprawda!
Prrrawda!

– Hej, Łukasz, dlaczego się tak rumienisz? Z kim piszesz? – zagadnął do bruneta Dominik, ruszając sugestywnie brwiami. Łukasz prawie jęknął z irytacji. Nawet rodzina przeciwko niemu?! Dobrze, że Sebastiana tu nie ma, do poniedziałku nie skończyłby się rechotać.
– O właśnie, Łukaszku, to bardzo dobre pytanie! – wtrącił Oskar z zadziornym uśmieszkiem. – Przez pół obiadu stukałeś w klawiaturę pod stołem, a teraz wychodzimy na dwór a ty dalej swoje. Flirt idzie pełną parą, co? – zachichotał.
– Och, dziewczyna? – dodał swoje trzy grosze Przemek. – Dlaczego ja nic o tym nie wiem? – rzucił z rozżaleniem. – Braciszkowi się nie pochwalisz?
– Nie mów tak! – przeraził się nagle Łukasz. – Nie przypominaj mi o naszym pokrewieństwie, a jak już musisz, to przynajmniej nie zacieśniaj go! I tak mam z wami za wiele wspólnego!
– Paczaj jaka wredota się z niego zrobiła – zauważył Oskar, za nic mając podstawowe reguły języka polskiego. Łukasz podejrzewał, że kuzyn w ogóle woli mówić po polskiemu, a być może nawet wykształcił jakąś jego swoistą odmianę. – To było tak perfidnie niemiłe, że aż widać, że nasza rodzinka, co? – roześmiał się.
– No nie bądź taki, ja się chwalę, kiedy tylko wpadnę w sidła miłości… – zaczął Dominik, ale Łukasz zaraz to przerwał, pilnując, żeby rumieńce nie wpełzły na jego policzki.
– Wpadasz w sidła miłości średnio co miesiąc i również średnio co miesiąc udaje ci się z nich uciec.
– Może nie jesteś w stanie tego pojąć, ale czekam na tą jedyną! Jestem romantykiem – oznajmił pucułowaty blondyn.
Łukasz bardzo często zastanawiał się, jak Dominik to robi. Nie był przystojny – oczywiście na tyle, na ile Łukasz mógł ocenić; nie uważał się za odpowiednią osobę do takich osądów – a może i nawet wręcz przeciwnie: był bardzo nieprzystojny ( „brzydki” to chyba jednak za mocne słowo). Posiadał zarówno pokaźne pokłady tkanki tłuszczowej, odstające uszy, pucułowatą, pełną twarz i wiecznie przetłuszczone włosy. Mimo to ciągle widać było wokół niego wianuszek dziewczyn. Może chodzi o to, na co płeć piękna mówi „nadrabianie charakterem”.
W końcu on – Łukasz – mógł się pochwalić i dość szczupłą sylwetką i twarzą nienajgorszą, a i cerę miał niczego sobie (głównie dzięki temu, że czasy największego „wysypania” pryszczami przeżył w gimnazjum i teraz już mu wszystko ładnie zeszło). Mimo to jakoś nigdy nie układało mu się z dziewczynami, a w każdym razie na pewno nie tak jak jego kuzynowi.
Randki? Romansiki? Chodzenie ze sobą? Łukasz póki co nie odczuwał dotkliwego braku tego wszystkiego.
W końcu miał Sebastiana.


Cholera, to nie zabrzmiało dobrze. Nie miało tak zabrzmieć.
Nawet w myślach!
– Łuhu! Co tak odpłynąłeś? – Przemek pomachał brunetowi przed oczami ręką.
– Zakochał się – zdiagnozował Dominik tonem eksperta.
– Zakochana para, Łukasz i… – zanucił Oskar, przerywając nagle. – O właśnie, jak się nazywa twoja wybranka?
Wszystkie spojrzenia skupiły się na brunecie, a ten poczerwieniał. Sam nie był pewien, czy z irytacji czy ze speszenia.
– Rozumem, że tłumaczenie wam, że nie ma żadnej wybranki, jest całkowicie bezcelowe? – mruknął.
– No chyba nie chcesz nam wmówić, że przez cały dzień esemesujesz z kumplem? – zaśmiał się Dominik.
Łukasz zdusił w sobie pierwszą odpowiedź, jaka mu przyszła na myśl („A co, nie można?!”) i odparł po chwili:
– To, z kim piszę, to moja sprawa, ale jeśli zacznie się coś na poważniej, będziecie pierwszymi, którym powiem. – Mrugnął do nich porozumiewawczo, licząc na to, że się odczepią.
– To trzymamy cię za słowo – oświadczył Przemek.
– Ale bracie, wiedz, że coś się kroi – dodał Oskar.
– Nie spierdol tego – dorzucił Dominik, także uśmiechając się zawadiacko.
– Pożyjemy, zobaczymy – odparł Łukasz spokojnie, chcąc zakończyć temat na dobre. Nie wiedział jednak, że popełnił podstawowy strategiczny błąd…
– Jak możesz tak mówić?! Jakie „zobaczymy”?! Myślisz, że dziewczyna sama rzuci ci się w ramiona?! O płeć piękną trzeba walczyć!
…przez który całą resztę dnia wysłuchiwał tysiąca sposobów Dominika „jak poderwać dziewczynę”.
Podsumowując: to był bardzo ciężki koniec weekendu.

Pytanie, które później Łukasz sam sobie zadawał brzmiało: dlaczego po prostu nie powiedział prawdy? Czemu automatycznie zgodził się na to, żeby myślano o dziewczynie jako o osobie, z którą pisał. W końcu czy było coś złego w gadaniu z kumplem?
Oczywiście fakt, że ten kumpel jest gejem stanowi pewien zgrzyt w tej pięknej historii, jednak nie zmienia to faktu, że Łukasz gejem nie był. Czy nie powinien wobec tego po prostu i zwyczajnie wyjaśnić, o co chodzi? W końcu po co miałby kłamać, jeśli nie miałby nic do ukrycia?
Pytanie brzmiał jednak: czy naprawdę nie miał nic do ukrycia? Czy jakby był całkowicie heteroseksualny, nie uznawałby wszystkich dwuznacznych sugestii za po prostu śmieszne? A może odczuwanie pewnego niepokoju jest w takich sytuacjach całkowicie normalne?
Och, w ogóle co to za myślenie?! Co ma znaczyć „całkowicie heteroseksualny”?! A można być „niecałkowicie heteroseksualnym”?!
No tak, można być gejem. Ale gejem Łukasz nie był, a to stwierdzenie traktował jak naukowo potwierdzony fakt. Podobały mu się dziewczyny? Podobały. W takim razie nie było pytania.
Dobra. Może to nie do końca takie proste. Łukasz wiedział, że istnieje zjawisko zwane biseksualizmem – wcześniej o czymś takim nie słyszał, ale w końcu jak ma się kumpla geja to się wie takie rzeczy – ale o to również siebie nie podejrzewał. To by przecież musiało znaczyć, że czuje coś do Sebastiana – tylko jego brał pod uwagę; kiedy patrzył pod „tym” kątem na innych mężczyzn, bycie gejem wydawało mu się absolutnie odrażające, to odczucie zmieniało się jednak wtedy, kiedy w myślach miał przyjaciela. Bo Sebastian nie był odrażający. Nie mógł być. To w końcu… Sebastian.
Powracając do tematu: gdyby Łukasz był bi, czułby do przyjaciela coś więcej niż sympatię. Musiałby pragnąć bardziej fizycznego kontaktu… Pocałunku chociażby. A przecież nie pragnął. Oczywiście jak tak o tym myślał to dochodził do wniosku, że pewnie byłoby to całkiem przyjemne, ale żeby zaraz motyle w brzuchu? Kolana jak z waty? No bez jaj, był przecież facetem, nie ciepłą kluchą.
Podczas pocałunku mógłby wreszcie przypatrzeć się oczom Sebastiana… To niewątpliwie była zaleta tego pomysłu. (Co do diabła?! Pomysłu?! O czym ja w ogóle myślę?!) W końcu brunet już dawno zauważył, że jego przyjaciel ma niesamowite tęczówki. Trochę niebieskie, trochę szarawe. Głębokie, przenikliwe. Takie, w które można by patrzeć i patrzeć i patrzeć i… tak mijałyby kolejne godziny.
Z pewnością to one powodowały, że Łukasz nie umiał niczego Sebastianowi odmówić. No bo jak można powiedzieć „nie” patrząc jednocześnie w te oczy?
Ale mimo to fakt pozostawał faktem – Łukasz absolutnie nie pragnął pocałunku z Sebastianem.
Gdyby miał wybierać, powiedziałby zdecydowanie „nie”.

Albo i zdecydowane „raczej nie”.
*

Nadszedł poniedziałek – drugi czerwcowy poniedziałek – i Łukasz stanął przed poważnym zadaniem. Akt sam się w końcu nie narysuje.
– Aneta, możemy porozmawiać? – zaczął, podchodząc do drobnej blondynki, jednej z nielicznych dziewczyn, z którymi naprawdę świetnie mu się rozmawiało. Nigdy jakoś nie przeszkadzał mu fakt, że ma chłopaka, bo traktował tę relację tylko po przyjacielsku.
– No jasne! – odparła od razu. – Nie musisz robić podchodów.
– Hm… Ale możemy porozmawiać tak… W cztery oczy? – uściślił brunet. Ponad głową Anety Sebastian pokazał Łukaszowi uniesiony w górę kciuk, z pewnością po to, żeby dodać mu psychicznego wsparcia.
Takiemu to dobrze! W końcu to nie on musi prosić koleżankę o wyskoczenie z ubrań!
… I po co mu było zgłaszać się na ten konkurs? To jakaś porażka!

– O co chodzi? Po co ta konspiracja? – zapytała Aneta, kiedy odeszli w najmniej zaludnioną część korytarza i zaszyli razem gdzieś w kącie.
– Em… Cóż – zaczął kulawo Łukasz. – Bo jest taka sprawa… Dość krępująca, ale nie bardzo mam się do kogo zwrócić… – wymamrotał. Aneta ponagliła go wzrokiem. – Bo od pewnego czasu biorę udział w konkursie plastycznym i chodzi o to, że co miesiąc przesyłam im pracę na konkretny temat. Najpierw był krajobraz, potem martwa natura, potem portret a teraz, skoro dostałem się do ostatniego etapu muszę… muszę narysować akt – wydusił czując, że jest to najbardziej niezręczna sytuacja w całym jego życiu.
– Chwila moment. – Aneta podparła się dłońmi pod boki. – Czy ty mnie prosisz o to, o co ja myślę, że mnie prosisz? – zapytała, żeby mieć jasność.
– Wiedz, że czuję się mega niezręcznie i bardzo mi głupio i przykro mi, że wplątałem cię w taką krępującą sytuację, ale naprawdę nie mam pojęcia, do kogo się zwrócić, a potrzebuję pomocy, bo do diabła sam siebie nie narysuję – wymruczał na jednym oddechu. – Mogę jeszcze dodać, chociaż nie wiem, czy cię to zachęci czy wręcz przeciwnie, że jeśli będę w pierwszej dziesiątce to ten rysunek przez pewien czas będzie wisiał w jednej z galerii sztuki w Poznaniu.
– Matko, to jesteś w tym aż tak dobry? – zapytała zaskoczona dziewczyna. – Bo to naprawdę brzmi… poważnie.
– Nie wiem. Być może – odparł, wzruszając ramionami, wciąż jednak patrząc na blondynkę wyczekująco. Aneta poprawiła okulary, splotła ręce na piersiach i spojrzała znacząco na Łukasza.
– Okej, w porządku, jeśli to jest tak ważne – a widzę, że jest – to mogę pomóc. Ciesz się, że nie jestem zakompleksioną nastolatką na wiecznej głodówce – parsknęła śmiechem. – Ale – podniosła palec, żeby podkreślić następną wypowiedź: – będzie jeden problem.
– Tylko jeden?
– Tak. Robert – wspomniała imię swojego chłopaka. – Chcę ci pomóc, naprawdę, ale nie sądzę, by on się zapalił do tego pomysłu, a jednak wolę mu o tym powiedzieć.
– Jasne. Nie chciałbym potem oberwać po pysku za jakieś podejrzenia – odparł Łukasz z uśmiechem.
– I nawet mam pomysł, co powiedzieć, żeby się zgodził, ale… Sądzę, że tobie się on nie spodoba – mruknęła Aneta zagadkowo.
– Hm?
– Nie przełknie faktu, że inny chłopak zobaczy jego dziewczynę nago, chyba, że… No wiesz…
– Wiem? – Łukasz doszedł do wniosku, że chyba powinien się zaniepokoić.
– Chyba, że powiem mu, że jesteś gejem – westchnęła Aneta.
Łukasz skrzywił się na potęgę. Za dużo tęczowości dookoła niego było ostatnio.
– Nie jestem gejem – uściślił, żeby dziewczyna nie miała wątpliwości.
– Dobra, spoko. Ale chyba mogę mu tak powiedzieć, nie? Przy geju nie będzie czuł zagrożenia.
Łukasz prychnął pod nosem.
– Nie widzisz innego wyjścia? – upewnił się.
– Nie – odparła zwięźle blondynka.
– Okej. Czyń swoją powinność.
*

– Ale naprawdę jest? – upewniał się Robert, kiedy Aneta przekazywała mu nowinę. – Nie podoba mi się to.
– Jest – odparła stanowczo blondynka. – Nawet jeśli jeszcze o tym nie wie.
– Nie rozumiem… – mruknął skonsternowany brunet.
– Nie ważne. – Dziewczyna machnęła na to ręką. – Ważne, że nie musisz się martwić o to, że spojrzy na mnie pod niewłaściwym kątem. Zapewniam cię, że w głowie ma tylko Sebastiana.
– Fuj. Obrzydliwe – skwitował Robert. – Au! – zawył, dostając kuksańca od swojej dziewczyny. Aneta zgromiła go spojrzeniem.
– Bez takich mi tu! – Pogroziła brunetowi palcem.
– Dobra, dobra – odparł. – A myślisz, że będę mógł sobie potem skserować ten twój akt? – zainteresował się nagle. – Aua! No co ja takiego powiedziałem?!
*

Do końca tygodnia Łukasz zdążył się parę razy umówić z Anetą i już w piątek akt był wykonany (i przetrzymywany w specjalnej – jak najbardziej niepozornej – teczce, żeby przypadkiem nie dostał się w zasięg wzroku rodziców).
Na szczęście całe to przedsięwzięcie nie okazało się być aż tak krępujące, zwłaszcza, kiedy Łukasz skupiał się na rysowaniu. Starał się podejść do tego profesjonalnie. Nie, żeby się uważał za profesjonalistę, po prostu… Och, no po prostu rysował i kropka.
Obyło się również bez innych nieprzyjemnych sytuacji, których się obawiał. Kiedy zobaczył Anetę nago doszedł do wniosku, że naprawdę była ładną dziewczyną. Ładną, kształtną i w ogóle „łał”. Hm… Tylko co z tego?
Chociaż musiał przyznać, że to dość dołujące – po raz pierwszy był w jednym pokoju sam na sam z nagą dziewczyną i… Bynajmniej nie chodziło o to, o czym przeciętny facet według statystyk myśli co kilka sekund.
Łukasz nawet dziwił się, że nie myśli w kółko o seksie. Znaczy… Zanim to się zaczęło, bał się, że tak właśnie będzie, a jednak nie miał problemów, żeby zmienić swój tok rozumowania. Właściwie to nie mógł tylko wyrzucić ze swojej głowy świadomości, że jakby Sebastian go widział, umarłby ze śmiechu – albo przynajmniej śmiałby się tak długo i głośno, że to Łukasz by się nim zajął.
… Zakneblował go, znaczy się.
*

– Uwinąłeś się – przyznała Agnieszka, kiedy wylądował przed nią wykończony akt. Popijając kawę z mlekiem kobieta przyjrzała się pracy, po czym… Przyjrzała się jej jeszcze raz i jeszcze raz. – Stać cię na więcej – stwierdziła wreszcie z lekkim rozczarowaniem w głosie.
– Wydawało mi się, że jest w porządku… – zauważył, chcąc bronić swojego rysunku, ponieważ perspektywa ponownego proszenia Anety o pomoc nie napawała go entuzjazmem.
– Cóż, bo jest w porządku – przyznała po chwili Agnieszka. – Ale tym świata nie zwojujesz.
– Więc może to nie mój czas na zwojowanie świata. – Chłopak wzruszył ramionami.
– Nie – zaprzeczyła stanowczo. – To może być twój czas, o ile się weźmiesz do roboty.
– Ale sam nie wiem, co miałbym w tym rysunku poprawić – odparł z irytacją. Jemu się praca bardzo podobała.
– W tym? – mruknęła brązowowłosa. – Prawdopodobnie już nic. Jest poprawny – odparła.
– To nie rozumiem, o co ci chodzi – westchnął chłopak.
– Ujmę to inaczej. – Agnieszka wyciągnęła z torby kopię poprzedniej pracy Łukasza, tej przedstawiającej Sebastiana. – Patrz na to – pokazała mu. – Wiesz, czym się różnią te rysunki? – zapytała, żeby zaraz sama odpowiedzieć: – Ta jest poprawna – wskazała na akt. – A ta jest zajebista – wskazała na portret. – Dopracowana, rysowana z pasją. Widać, że ci na niej zależało. Bo zależało, prawda? – upewniła się.
– No… Raczej – odparł. – Ale na akcie też mi zależało – zaznaczył od razu.
– Oba te rysunki są bazowane na żywych osobach, prawda? Miałeś modeli? – zaczęła Aga z innej strony.
Łukasz kiwnął głową.
– No właśnie. Kto to jest? – wskazała na akt. – Koleżanka? Przyjaciółka?
– Coś pomiędzy – odparł, nie rozumiejąc, do czego to wszystko zmierza.
– A on? – zapytała o Sebastiana. – Twój przyjaciel…?
– No tak.
– …Czy twój chłopak? – zakończyła spokojnie.
Łukasz prychnął. Jeszcze raz mu ktoś to zasugeruje, a się wścieknie i sobie wreszcie znajdzie jakąś dziewczynę!
– Matko! To, że Seba jest gejem, nie znaczy, że ja też jestem – warknął.
– Och, więc jest gejem? – spostrzegła Agnieszka. Łukasz myślał, że sam sobie da w twarz. Mógł się powstrzymać z takimi teksami, w końcu Aga nic o tym wcześniej nie wiedziała.
…Chwila. Skoro nie wiedziała, to skąd się u niej wziął w ogóle taki pomysł?
– No i co? – burknął brunet.
– Nic – odparła. – Ale jego narysowałeś o wiele lepiej niż ją.
– Co w związku z tym?
– Jeśli chcesz mojej rady… – zawiesiła głos.
Łukasz kiwnął głową na znak, żeby kontynuowała.
– Poproś swojego przyjaciela, żeby ci zapozował.
*

Rada Agnieszki tak namieszała Łukaszowi w głowie, że przez pół następnego tygodnia głowił się, co z tym fantem zrobić. Mógł w końcu wysłać na konkurs pracę przedstawiającą Anetę, nawet jeśli widział, że nie będzie to dla niego najlepsze. Mógł też… Nie. No przecież nie poprosi przyjaciela, żeby… Z drugiej strony nie chciał też wysyłać pracy, która mogła by być bardziej udana, gdyby zabrał się za nią jeszcze raz. Miał przecież czas, narysowałby to ponownie.
Ale Sebastian? Nago? Nie. Bardzo, bardzo nie. Absolutnie i nieodwołalnie.
I kropka.

Nawet nie zamierzał się o to przyjaciela pytać. Z pewnością by go wyśmiał…
Albo, co gorsze, zgodziłby się.
*

– Łukasz, coś cię gryzie – stwierdził Sebastian pod koniec poniedziałkowych lekcji. Na początku myślał, że może mu się zdawało, jednak po wnikliwej obserwacji doszedł do wniosku, że ma rację i coś jest na rzeczy.
– Ta… – mruknął Łukasz przygryzając ołówek. Wiedział, że zaprzeczanie oczywistościom nie ma sensu (zwłaszcza, kiedy się patrzy Sebastianowi prosto w oczy), ale też nie chciał powiedzieć przyjacielowi, o co chodzi. To było… Uh!
Niech Agnieszka zginie i przepadnie za samo sugerowanie takiego pomysłu!
– Hm, hm? – odmruknął brunet, patrząc na Łukasza wyczekująco.
– Nie powiem ci – odparł stanowczo chłopak.
– Y-ym? – Sebastian wymruczał to tak, jakby mówił „oj ty naiwny, jasne, że mi powiesz”.
– Yhym – potwierdził Łukasz zawzięcie.
– Yhym? – upewnił się Sebastian.
– Jak się z tym nie uporam do piątku, to ci powiem – obiecał wreszcie Łukasz pod wyczekującym spojrzeniem przyjaciela.
– Mhm – zgodził się łaskawie Sebastian.
*

– Ludzie, ludziska, okna, drzwi i klamki! – wrzasnął na całe gardło Marcin stając na środku klasy, w której zaraz miała się odbyć kolejna lekcja. – Zwróćcie na mnie swoje patrzały i kontemplujcie przez moment moje olśniewające jestestwo!
– Streszczaj się, koleś – zwrócił mu uprzejmie uwagę Robert.
– Otóż jesteście zapewne świadomi faktu, że ta planeta ma zaszczyt mnie gościć o rok dłużej od was, a co za tym idzie, leci mi już osiemnasta wiosna egzystencji…
– Marcin robi osiemnastkę! – wykrzyknął uradowany Eugeniusz, przerywając blondynowi misternie zaplanowaną mowę.
– Matka cię nie uczyła, żeby nie kłapać dziobem, kiedy arystokracja przemawia?! – warknął Marcin z irytacją.
– Ale robisz tę osiemnastkę, czy nie? – wtrąciła Monika.
– Tak – odparł konkretnie. – Wszyscy czujcie się zaproszeni, z wyjątkiem Eugeniusza – dodał zjadliwie, patrząc na kolegę. Ten, jak przystało na inteligentnego przedstawiciela licealistów, w odpowiedzi pokazał mu język mamrocząc „i tak przyjdę”. – Życzeń mi składać nie musicie, za to prezenty są absolutnie wymagane – dodał tonem pod tytułem: „Zamierzam podbić świat! Buhahaha!”. – Tylko bez żadnych sprośnych…
– Kiedy, gdzie i o której? – zapytał Robert, bo już zadzwonił dzwonek i nauczycielka pewnie była już w drodze do klasy.
– Najbliższa sobota, u mnie – jak ktoś nie wie, gdzie to, to po adres pisać na Facebooku – zaczyna się o siedemnastej, a kończy wtedy, kiedy dacie radę się stamtąd wyczołgać. Jeśli ktoś nie przyjdzie, to znajdę i się osobiście policzymy, zrozumiano?! – zagroził na koniec.
Po klasie rozeszły się pomruki aprobaty.