Zaparz mi herbatę 3
Dodane przez Aquarius dnia Kwietnia 28 2012 14:12:27
Rozdział 3:

- Sebastian, dlaczego jej nie odpyskowałeś? – zapytała zdumiona Aneta, kiedy tylko lekcja wychowawcza dobiegła końca. – Myślałam, że jesteś z tych wyoutowanych… - mruknęła ciszej. – A ona gadała tak chamsko!
- Niby tak – przyznał Anecie ciemnowłosy. – Tylko wiesz… - spojrzał na nią poważnie. – Z doświadczenia wiem, że nie zawsze warto się o wszystko kłócić.
- Ale przecież…! To wykraczało poza wszelkie granice! – stwierdziła zbulwersowana.
- Aneta – powiedział spokojnie. – Warto o tym mówić i warto dyskutować. Tylko ludzie muszą mieć jakiś poziom, wiesz?
- Dlaczego Sebastian miałby z nią dyskutować? – wtrącił się nagle Eugeniusz z zaciekawieniem. Po chwili przystanął i zaczął się zastanawiać: - A tak właściwie to o czym dzisiaj mówiła na tej lekcji wychowawczej? Bo nie słuchałem…
- O homoseksualizmie – odparła Monika, wymijając stojącego Eugeniusza i siadając na jednej z ławek w gabinecie od historii. – A mówiła to tak, jakby zapomniała, że to jest lekcja wychowawcza, a nie religia.
- A, no tak – mruknął rudowłosy i znów zwrócił się do Anety: - Więc dlaczego niby Sebastian miałby się wtrącać?
- Ponieważ jestem gejem – wyjaśnił spokojnie ciemnowłosy. – I Aneta myślała, że przerwę ten homofobiczny wywód.
Eugeniusz przez ułamek sekundy patrzył na Sebastiana ze zdumieniem, po czym upuścił plecak na podłogę przy swojej ławce, a huk książek nieco go otrząsnął.
- Okej, prawie się nabrałem – odparł po chwili lekkim tonem.
Sebastian odpowiedział mu ze szczerym uśmiechem:
- Tylko, że ja wcale nie żartowałem.
- Naprawdę jesteś gejem? – upewniła się Monika z oczami wielkości pięciozłotówek. Ciemnowłosy tylko pokiwał głową w odpowiedzi, a wtedy dziewczyna powiedziała z uznaniem: - I masz odwagę o tym mówić? Szacun. – Wyciągnęła przed siebie dłoń zaciśniętą w pięść, więc Sebastian przybił jej z uśmiechem „żółwika”.
- Co gejem? Kto gejem? – zapytał nagle Marcin przechodząc przez próg klasy. Jeszcze nie było dzwonka, więc ludzie dopiero wtaczali się do pomieszczenia. – Sebastian? – zdumiał się, kiedy ktoś wskazał ciemnowłosego palcem. Marcin skrzywił się z niesmakiem. – No ludzie, ja wiem, że jest nowy, ale nie musimy go od razu tyrać – stwierdził tonem, jakim mówi się „z kim ja muszę pracować?!”.
Sebastian ryknął śmiechem. Monika tylko zasłoniła usta z rozbawieniem, a Aneta zaczęła chichotać.
- Nie tyramy go – oznajmił zdumionemu Marcinowi Eugeniusz. – Sam to powiedział.
- Serio? – Marcin podniósł brwi do góry. – Okej, więc odwołuję, co powiedziałem. Możecie go tyrać, ile chcecie – powiedział wzruszając ramionami.
- Ty patrz, jaka szuja – szepnęła Monika konspiracyjnie w stronę Anety. Tak konspiracyjnie, że oczywiście to, co powiedziała, usłyszeli wszyscy, włącznie z obgadywanym.
- Słyszałem – oznajmił dobitnie Marcin obrażonym tonem. – Foch, moje drogie. FOCH! Możecie do mnie nie dzwonić! Zraniłyście moją delikatną psychikę! – stwierdził teatralnie. – Jeśli przez was zostanę gejem!... właśnie, Seba, jakbym został tym gejem, to mogę na ciebie liczyć? – zapytał z nadzieją.
Część klasy, która oglądała scenę odstawianą przez tę czwórkę, na moment przestała się śmiać i spojrzała wyczekująco na Sebastiana.
Czarnowłosy uśmiechnął się kącikiem ust.
- Musiałbym być ślepy – mruknął pod nosem, ale głośniej powiedział: - Jestem do twojej dyspozycji!
- Twierdzisz, że nie jestem dla ciebie wystarczająco przystojny?! – oburzył się Marcin wstając gwałtownie z krzesła.
- Nie, skąd! – zaprzeczył od razu Sebastian, wyciągając przed siebie ręce dla obrony. Na moment zamilkł, żeby po chwili dodać: - Ale skoro ty tak twierdzisz…
Aneta parsknęła śmiechem.
Wtedy właśnie zabrzmiał dzwonek na lekcję i wszyscy musieli się rozejść na własne miejsca.
Sebastian, choć wcześniej nawet nie zauważył, że się stresował, teraz odetchnął z ulgą.
- Dzięki – szepnął do Marcina.
- Noł problem – odparł chłopak z uśmiechem. – Ale tak już na poważnie, ja nie jestem… teges, więc wiesz… - szepnął.
- Jasne - parsknął ze śmiechem Sebastian. – Rączki przy sobie.
- No.

Sebastian naprawdę był Marcinowi wdzięczny. Wiedział, że Aneta i Monika nie miały nic przeciwko niemu, ale reszta? Nie miał pojęcia, jakby się to potoczyło, a fakt, że Marcin obrócił to wszystko w żart, było mu bardzo na rękę. Z jednej strony ludzie się dowiedzieli, że jest gejem, a z drugiej Marcin rozegrał to tak dobrze, że ich pierwszą reakcję był śmiech.
Sebastian był pewien, że kto ma się od niego odwrócić, tak czy siak to zrobi, ale uważał, że o wiele lepiej, by dowiedzieli się poprzez rozbawienie, niż w trakcie jakiejś kłótni, gdzie fakt bycia gejem jest traktowany jako przezwisko.
No i tyle mówi się o tym całym „pierwszym wrażeniu”. W tym wypadku wyszło chyba całkiem nieźle.

Sebastian rozejrzał się po pomieszczeniu. Nauczycielki jeszcze nie było, więc szmer wciąż nie ucichł do końca, ale to nie to niepokoiło ciemnowłosego.
Ciągle nie było w klasie Łukasza, a to oznaczało, że jeszcze nie wiedział.
Sebastian westchnął w duchu. Nie chciał, by tak wyszło. By dowiedział się ostatni. Najwyraźniej nie wszystko mogło pójść dobrze.
Jak Łukasz zareaguje?
*

Łukaszowi nie spieszyło się na historię, więc szedł na lekcję najbardziej okrężną drogą, zahaczając oczywiście o łazienkę, a potem również i automat ze słodyczami. Kupił sobie Twixa, bo były tam dwa batoniki. Jednego zjadł od razu, drugiego schował na następną przerwę.
Kiedy dotarł pod klasę, było już po dzwonku. Łukasz wszystko sobie wyliczył. Spóźnienie było tak niewielkie, że lista z obecnością nie doszła jeszcze do jego nazwiska. Nauczycielka najwyżej trochę na niego pomarudzi.
- Panie Maleńczuk, zaczynam się niepokoić o pana słuch – zaczęła przesadnie urzędowym tonem Pokosińska, kiedy tylko dosłyszała znajome „Przepraszam za spóźnienie, pani profesor”. – Szkolne dzwonki są dla pana zbyt ciche?
Łukasz nie odpowiedział, ale nauczycielka wcale na to nie czekała. On się spóźnił, ona zwróciła mu za to uwagę, więc wszystko było w normie.
Kiedy szmery ucichły, profesorka zaczęła wyczytywać kolejne nazwiska z listy uczniów.

- Ty, żałuj, że nie było cię na przerwie. Ale jaja! – wyszeptał Eugeniusz, siedzący tuż za Łukaszem.
Brązowowłosy westchnął w duchu. Nie miał ochoty na kolejne szkolne plotki. Nie interesowały go takie sprawy, za to Eugeniusza wręcz przeciwnie. Wszystko musiał wiedzieć, a najlepiej to jeszcze widzieć i dokumentować na bieżąco. Był największą szkolną plotkarą, przebijającą nawet kółko blondwłosych, otipsowanych gawędziarek z klasy A.
- A co się stało? – zapytał Łukasz z czystej przyzwoitości, ponieważ nieszczególnie go interesowało, kto z kim zerwał, lub z kim zaczął chodzić, albo kto od kogo ściągał zadanie domowe.
- Sebastian jest gejem! – oznajmił rudowłosy tonem dziennikarza, który właśnie zebrał materiał godny pierwszej strony.
- Co proszę? – odszeptał Łukasz, niemalże pewien, że się przesłyszał.
- Gejem. Rozumiesz? Ge-jem! Sam powiedział, że jest. Bez ściemy. Leci na facetów. Uh – zakończył Eugeniusz z westchnieniem dezaprobaty.
W tej właśnie chwili nauczycielka postanowiła się wtrącić:
- Maleńczuk! Nie dość, że się spóźniłeś, to jeszcze gadasz jak przekupka na targu!
Łukasz nawet nie chciał się z nią spierać o to, że nie on rozmawiał, tylko Geniu. Poza tym miał inne sprawy na głowie. Ważniejsze.
Po tym okrzyku Pokosińskiej, klasa ucichła na dobre, więc Łukasz miał czas, żeby przemyśleć sobie to, czego właśnie się dowiedział.
*

Sebastian strzelił sobie mentalnie w twarz, kiedy tylko usłyszał Eugeniusza przekazującego najnowsze wiadomości Łukaszowi. Miał przeczucie, że chociaż klasowy comming out wyszedł mu całkiem nieźle, to sytuacje między nim i Łukaszem spieprzył kompletnie. Powinien sam mu to powiedzieć. Stanąć twarzą w twarz.
A tak? Przekazał mu to Geniu, z pewnością w mało subtelny sposób. Niech to szlag.
Sebastian doszedł do wniosku, że znalazł się w beznadziejnej sytuacji i to prawdopodobnie z własnej winy.
Trzeba było porozmawiać z Łukaszem wcześniej.

Ciemnowłosy przez całą lekcję patrzył się prosto w plecy kumpla. Łukasz ani razu się nie odwrócił, nie spojrzał na niego. Nawet nie zerknął. Siedział, patrząc się prosto przed siebie.
Sebastian nie był w stanie stwierdzić, czy Łukasz coś rysował, czy po prostu gapił się w przestrzeń i myślał o tym wszystkim, tak jak on sam. Bo gdyby rysował, to mogłoby znaczyć, że nie jest źle.
Ale tego Sebastian nie wiedział. Wydawało mu się za to, że Łukasz jest taki… bardziej skulony w sobie, niż zazwyczaj. Ciemnowłosy miał nadzieję, że to tylko jego podświadomość płata mu figle. Wolał, żeby Łukasz był wściekły, niż smutny.
Czy fakt, że on – Sebastian – był gejem, mógł sprawić w jakikolwiek sposób Łukaszowi przykrość?
Bo jeśli tak, to niech to cholera. I to taka ogromna, potężna cholera.

Jedno było pewne. Musieli porozmawiać. Jak dobrze, że historia to ostatnia lekcja.
Byle wytrzymać do przerwy.
*

Kiedy dzwonek oznajmił wyczekiwany koniec zajęć, Łukasz był pierwszą osobą, która przekroczyła próg klasy. Sebastian ruszył za nim najprędzej, jak się dało.
Ku jego zdumieniu, Łukasz wcale nie wyszedł od razu ze szkoły, demonstracyjnie trzaskając mu drzwiami przed nosem. Sebastian znalazł go nieopodal swojej własnej szafki, siedzącego na parapecie ze spuszczonymi nogami i kapturem szarej bluzy na głowie. Jego palce ściskały mocno kolana.
- Szukałem cię – powiedział wreszcie Sebastian, kiedy tłum wokół nich trochę się przerzedził.
- Super. – Łukasz obrócił się bokiem do ciemnowłosego, stawiając stopy na parapecie. Kiedy nie doczekał się żadnej reakcji ze strony Sebastiana, dodał: - Teraz już rozumiem ideę tej całej „bezinteresownej” pomocy.
- Daj spokój. Chyba nie sądzisz, że pomagałem ci w matmie, chcąc cię poderwać? – westchnął Sebastian.
- Ja nic nie sądzę – odparł ze złością Łukasz. – I wolę się nawet nad tym nie zastanawiać, bo od samego myślenia robi mi się niedobrze! – warknął.
- Do diabła, reszta przyjęła to całkiem nieźle – jęknął Sebastian. – Dlaczego akurat ty musisz być cholernym homofobem?
Łukasz mimowolnie zacisnął dłonie w pięści.
- Nie jestem homofobem – zaczął stanowczo. – Ale pedałem też nie jestem. Wolę cię oświecić na wypadek, gdybyś sam do tego nie doszedł – dodał sarkastycznie.
Sebastian splótł ręce na klatce piersiowej, czując gotującą się w jego żyłach krew.
- Dobrze – zaczął podobnym tonem. – Pozwól, że teraz ja ciebie oświecę. Od razu wiedziałem, że nie jesteś gejem, a nawet gdybym tego jednak nie wiedział i próbował cię poderwać, to sam pomyśl: podryw na matematykę? Jakie to nieromantyczne! Kto by na to poleciał?
- No ja na pewno nie – mruknął pod nosem Łukasz.
- Sam widzisz.

Krępująca cisza nie była najlepszym z doświadczeń, ale Sebastian już wielokrotnie miał z nią do czynienia. Nie znaczyło to jednak, że wie, jak ją zgrabnie przerwać.
Wreszcie oparł się plecami o ścianę tuż obok parapetu, na którym siedział Łukasz. Szatyn zabębnił paznokciami w okno, nie zaszczycając Sebastiana nawet spojrzeniem.
Najwyraźniej nie miał zamiaru zbyt prędko przemówić.
- Więc co dalej? Mam odejść i więcej się do ciebie nie odzywać? – rzucił wreszcie Sebastian, nie mogąc znieść tej przytłaczającej atmosfery.
- Nie wiem. – Łukasz przetarł dłońmi oczy i podrapał się po karku.
Sebastian ledwie powstrzymał się od wywrócenia oczami.
- „Nie wiem” znaczy co? – zapytał wreszcie, nie wiedząc, co robić.
Ciemnowłosy westchnął głęboko, aż zaparowała szyba w oknie.
- Znaczy, że nie wiem – burknął. – Że muszę to przemyśleć.
- Super – westchnął z irytacją Sebastian pod nosem. Nie ruszył się jednak z miejsca i czekał. Liczył, że Łukasz przełamie się i powie coś więcej.
Tak też się stało, ale reakcja Łukasza minęła się z oczekiwaniami Sebastiana.
- Już tak nie wzdychaj, co? – warknął szatyn nieco podniesionym tonem. – Myślisz, że to taka prosta sytuacja? – zapytał z irytacją. – Że mogę ot tak – pstryknął palcami – zdecydować, co zrobić? Daj mi chociaż czas do przemyślenia sobie tego wszystkiego, a nie już fochy stroisz – prychnął Łukasz.
- Bo według mnie nie ma się tu co namyślać – wyjaśnił Sebastian. – Albo jest spoko i ci nie przeszkadza to, że jestem gejem, albo nie i mam iść w pizdu. To chyba prosta decyzja?
- Pozwól, że sam ocenię, czy coś jest dla mnie łatwe, czy nie. – Łukasz złożył ręce na klatce piersiowej i spojrzał na Sebastiana tłumiąc złość.
Nie cierpiał, wprost nienawidził, kiedy inni próbowali bawić się w psychologów i mówić mu, co czuje. On sam wiedział to lepiej. I żywił szczerą niechęć do każdego, kto chciał grzebać mu w głowie i analizować jego zachowanie. Jego głowa – jego sprawa.
- Okej, jak chcesz. – Sebastian wyciągnął przed siebie dłonie w geście oznajmiającym, że nie zamierza się spierać. Chwycił mocniej uchwyt od plecaka i zarzucił go sobie niedbale na ramię. – Tylko odezwij się, kiedy się namyślisz… - rzucił na odchodnym.

Łukasz siedział jeszcze przez dłuższą chwilę na parapecie, kontemplując rysy na szybie i pozwalając swoim myślom płynąć swobodnie. Przeskakiwały z tematu na temat, bezwiednie omijając sprawę Sebastiana. Chłopak ocknął się zamyślenia dopiero, kiedy o szkło rozbiły się pierwsze krople deszczu.
Musiał się zbierać.
*

Wrócił do domu, rzucił plecak w kąt. Książki huknęły. Łukasz od razu podszedł do biurka i splądrował własne szuflady w poszukiwaniu ołówków.
Potrzebował ich dużo, różnej grubości, ale tych najzwyklejszych. Kiedy je znalazł, jednym sprawnym ruchem zrzucił wszystkie rzeczy znajdujące się na biurku na podłogę. Podręczniki, luźne kartki, butelki po piciu i zszywacz znalazły się na panelach.
Łukasz potrzebował pustego biurka. Chciał widzieć na nim jedynie kartkę. Pustą.

W życiu zdarza się wiele chwil wywołujących emocje. Pamięta się zarówno te pozytywne, jak i doprowadzające do skrajnej rozpaczy, nieprzyjemne. Niektóre momenty nie są ni takie ani takie, lecz mimo to warto je uwiecznić, bo coś zmieniły. Bo wniosły do życia coś cennego.
Jest wiele osób, które mają pamiętniki, dzienniki, lub po prostu zeszyty lub kawałki kartek, na których zapisują swe przeżycia, przepisują cytaty i wklejają zdjęcia. Łukasz do nich nie należał.
Choć to nie jest do końca trafione stwierdzenie. Łukasz po prostu nigdy nie pisał. On zawsze jedynie rysował.
Tak, posiadał coś na kształt pamiętnika. Zeszyt wielkości A4, z pustymi, białymi kartkami. Żadnych kratek, żadnych linii. Choć mniej więcej połowa była już zapełniona rysunkami, rzecz jasna.
Działało to w sposób bardzo prosty: w sytuacjach, kiedy Łukasz musiał coś z siebie wyrzucić, otwierał ten magiczny zeszyt i zarysowywał kolejną kartkę.
I w ten sposób ów zeszyt stał się rysunkowym odbiciem jego własnego życia.

Brązowowłosy chłopak siedział na prostej ławce, wyglądającej jakby wzięto ja prosto z parku. Nie opierał się jednak o wygięte ładnie drewniane oparcie. Jego sylwetka chyliła się mocno ku przodowi. Kolana miał rozstawione szeroko, a na nich opierał swoje łokcie. Na dłoniach zaś spoczywało jego czoło. Palce zaciskały się mocno na włosach. Wyglądał, jakby miał problem. Intensywnie nad czymś myślał. Był wściekły, albo zrozpaczony - nie widać dokładnie.

Ołówek śmignął jeszcze kilkukrotnie po kartce, wykańczając cienie. Łukasz zerknął na rysunek. Widział siebie na tej ławce. Dobrze to narysował. Szkic oddawał wszystko, co chciał przez niego przekazać.
*

- Okej, ale co on właściwie ci powiedział? – Kinga odrzuciła blond pasemko za ucho. Jej postać na ekranie komputera wyglądała na poirytowaną.
- Że musi to przemyśleć – westchnął Sebastian. – Matko, spierdoliłem to wszystko.
- Spowiadaj się – zaproponowała dziewczyna rezolutnie.
- Co tu dużo mówić – jęknął ciemnowłosy, rozsiadając się wygodniej za biurkiem. Gorący kubek mile rozgrzewał mu palce, a herbata resztę ciała. – Przyszedłem do szkoły w bransoletce, klasa się dowiedziała, że jestem gejem, ale pech chciał, że Łukasz wszedł ostatni i niczego nie słyszał. Powiedział mu dopiero Eugeniusz w trakcie lekcji – zakończył chłopak smętnie.
- I co? Rozmawialiście potem? – dociekała blondynka.
- Niby tak – przyznał Sebastian. – Pożarliśmy się trochę… To było dziwne. Teoretycznie rozmawialiśmy, ale tak naprawdę nic nie wiem. Łukasz powiedział, że musi to sobie wszystko przemyśleć.
- A ty się boisz, że po prostu więcej się do ciebie nie odezwie. – Kinga bardziej stwierdziła, niż zapytała.
- No – przyznał Sebastian mimo to.
- Może się mylisz… - mruknęła, ale widać było, że sama nie do końca wierzy w to, co mówi.
- Może.
Oboje zauważyli, że lepiej skończyć ten temat. Kinga stwierdziła, że Sebastian nie chce najwyraźniej o tym dyskutować, a Sebastian, że musi to sobie sam przemyśleć.
- A co tam u was? – zapytał wreszcie ciemnowłosy, chcąc zwrócić rozmowę na inne tory. – Przekazałaś chłopakom, że mają się do mnie odezwać?
- Tak, już w sobotę – odparła. – Ale mają jakiś problem z Internetem. Sygnał przerywa, czy coś takiego. Krzysiek ma jutro iść do Netii czy innej TP, żeby to wreszcie załatwić. Przecież teraz życie bez Internetu jest praktycznie rzecz biorąc niemożliwe – spostrzegła.
- No, dla ciebie na pewno – dogryzł jej z uśmiechem.
- Odezwał się ten, co wcale nie jest lepszy – parsknęła blondynka.
- Dobra, powiedz im tylko, żeby się streszczali. Dawno z nimi nie gadałem.
- A co? Stęskniłeś się za nami?
- No, strasznie – przyznał poważnie.
- Jakie to słodkie! – zawyła. – Bo się popłaczę! – Dziewczyna teatralnie otarła sobie nieistniejącą łzę z policzka.
- Nieczuła lesba – burknął ciemnowłosy robiąc obrażoną minę.
- Ckliwy pedał – odgryzła się Kinga z zawadiackim uśmiechem.
Wbrew pozorom, ta rozmowa zdecydowanie poprawiła obojgu humor.
*

Łukasz nudził się jak mops. Księgowa chodziła między stolikami i rozdawała rachunki za zajęcia plastyczne. Zupełnie, jakby nie mogła tego zrobić po godzinach. Według Łukasza to było zwykła bezmyślność – zabierała im przecież cenny czas, który mógłby zostać przeznaczony na rysowanie.
Wiedział już, że z dzisiejszej pracy za wiele już nie wyjdzie. Nawet, jeśli w ciągu najbliższych piętnastu minut uda się załatwić sprawę z finansami, to i tak niewiele ruszy do przodu. W kącie sali siedziała bowiem druga kobieta. Łukasz domyślił się, że to nowa nauczycielka – ta poprzednia, jak słyszał, wyprowadziła się ze Szczecina. Chłopak spodziewał się więc, że resztę pozostałego im czasu „ta nowa” przeznaczy na sprawy organizacyjne – typu jak się nazywa i w jaki sposób zamierza prowadzić zajęcia.
Łukasza w gruncie rzeczy nie bardzo to obchodziło. Od nauczyciela wymagał jedynie, żeby rzucał tematy i nie przeszkadzał. Nad swoim stylem pracował sam – choć to być może dlatego, że póki co nie spotkał nikogo, kto mógłby dać mu jakieś sensowne rady. Poprzedni nauczyciele potrafili jedynie kręcić głowami, jeśli było źle.
Łukasz się nudził, a kiedy był w takim stanie, pozostawały mu dwie rzeczy do roboty. Mógł pogrążyć się we własnych myślach, bo od poprzedniego dnia miał w głowie kompletny mętlik, jednak wcale mu się do tego nie spieszyło. Musiałby wtedy zmierzyć się ze swoimi wyrzutami sumienia za to, że dzisiaj w szkole całkowicie zignorował Sebastiana. Olał go. Nie zauważał. I wiedział, że takie zachowanie nie było w porządku, ale nie potrafił inaczej. Miałby z nim rozmawiać, jak gdyby nigdy nic? To niemożliwe!
Pozostawała mu więc druga opcja. Jak nie myślenie, to rysowanie. Łukasz rozejrzał się po klasie, wyjął blok i zaczął szkicować nową nauczycielkę.
Była młoda. Jej jasnobrązowe, długie włosy zostały spięte krwistoczerwoną spinką w kok. Chociaż w tej chwili siedziała zamyślona, to Łukaszowi wydała się być osobą bardzo energiczną. Kobieta nosiła beżowe spodnie, buty na koturnach i ciemnobrązowe ponczo, spod którego wystawała biała bluzka. Jej szyję ozdabiały ogromne wisiory w klimatach Indii i Afryki. Kolczyki i bransoletki były w podobnym stylu. Całość wykańczały paznokcie w brązowym kolorze.
Nim księgowa skończyła rozdawać koperty, Łukasz miał już przed sobą ogólny szkic nowej nauczycielki. Kończył jeszcze lekko pucułowate rysy twarzy, kiedy ta wstała.
- Skoro wszystko zostało podliczone, możemy przejść do sedna dzisiejszego spotkania – zaczęła mocnym, stanowczym głosem. Łukasz usłyszał w nim miłe nuty, wzmagane przez szeroki uśmiech na twarzy kobiety. – Nazywam się Agnieszka Rudnicka, mam dwadzieścia pięć lat i od dzisiaj będę prowadzić wasze… a raczej nasze zajęcia. – Uśmiechnęła się w stronę siedzących przy ławkach nastolatków. Nie było ich tam wiele, jedynie garstka. Mnóstwo ludzi przychodziło tylko na kilka zajęć, by potem szybko zrezygnować. Jedynie piątka osób, z Łukaszem włącznie, chodziła w miarę systematycznie. – Nie mamy wiele czasu, więc myślę, że nie warto zaczynać nowej pracy. Proponuję ruszyć od czwartku, a teraz sobie pogadamy. Mamy piętnaście minut, więc poznajmy się! – oznajmiła. – Widzę, że nie jest was wielu. Niech każdy powie o sobie kilka słów, a jak nie chce, to chociaż imię. Może być? – zaproponowała.

Większość uznała, że im to pasuje, bo wcale nie mieli ochoty rysować. Łukasz zaś pokręcił z dezaprobatą głową i wrócił do swojego szkicu. Mniej więcej po czterech wypowiedziach, których nawet nie słuchał, przyszła jego kolej.
- Łukasz – oznajmił, podnosząc głowę jedynie na chwilę, by spojrzeć na Agnieszkę. Była dość młoda i prosiła, by mówić do niej po imieniu.
- Może powiesz coś więcej? – zachęciła go. – Dlaczego chodzisz na zajęcia?
- Chodzę na zajęcia, żeby sobie porysować – odparł chłopak, tym razem siląc się na uśmiech. – A właśnie, a’propos rysowania… mogłabyś podjeść bliżej, żebym mógł się przyjrzeć temu wisiorowi? – zapytał Łukasz wskazując ołówkiem na jej szyję. Agnieszka ciągle stała zbyt daleko od niego, by mógł go poprawnie narysować.
- Szkicujesz mnie? – zdziwiła się, kiedy podeszła, jak prosił, i zobaczyła rysunek.
- Yhym… - mruknął chłopak, przerzucając spojrzenie z wisiorka na kartkę i na odwrót. – Okej, już mam – odparł po kilku sekundach.
- Mogę się przyjrzeć? – zapytała, a Łukasz w odpowiedzi wzruszył jedynie ramionami. Wzięła kartkę. Po chwili milczenia spytała: - Z czystej ciekawości: w ilu konkursach plastycznych wygrałeś?
- W jednym, może dwóch. Ale nic szczególnego – odparł chłopak.
- No żartujesz! – powiedziała zaskoczona, rozszerzając ze zdumienia swoje zielone oczy. – To co z tobą ta poprzednia kobieta robiła? Dlaczego nie wysyłała twoich prac? – pytała dalej. – Przecież ty masz talent, człowieku. I to jaki! Taki mega-giga talent! – oznajmiła, żywo gestykulując. – Nawet to, co teraz, przed chwilą, naszkicowałeś na kolanie, nadaje się na konkurs, chłopie!
Łukasz speszył się odrobinę. Wielu ludzi mówiło mu, że ładnie rysuje, ale poprzednia nauczycielka, a także facet przed nią, ciągle coś do niego mieli. Kiedy oddawał prace wiecznie kręcili nosami. Łukasz tylko dziwił się, że nigdy nie potrafili mu do końca powiedzieć, co jest nie tak.
Może wreszcie coś się zmieni.
*

Minął wtorek, minęła środa, w czwartek Łukasz miał kolejne zajęcia z Agnieszką i było naprawdę świetnie. Podobały mu się lekcje z tą kobietą. Polubił ją.
Ale nie to zaprzątało jego myśli.
Sebastian.
Ta sprawa ciągle stała w miejscu, bo ciągle nie porozmawiali. Łukasz myślał, że Sebastian odezwie się do niego już następnego dnia, ale nie. Chłopak uszanował to, że Łukasz musiał mieć czas na przemyślenie sobie tego wszystkiego.
To w pewien sposób zaskoczyło Łukasza, ale starał się nie dać tego po sobie poznać. Mimo to nie miał wątpliwości, że Sebastian się przejmuje. Nie sposób było nie czuć na sobie jego spojrzeń.
Łukasz nie wiedział, co powinien zrobić. Być może lepiej, że nie rozmawiali. Wytrzymali już prawie tydzień. Czy nie lepiej, żeby tak zostało?
Niech Sebastian trzyma się w swoim gronie. Łukasz wolał się do tego wszystkiego nie mieszać. Nie miał nic przeciwko pedałom, o ile trzymali się od niego z daleka. W końcu on nie miał żadnych odchyłów w stronę facetów i chciał, żeby tak pozostało. A kto wie, do czego doprowadziłaby taka znajomość? Jeszcze by mu się w głowie coś poprzestawiało.
Poza tym wcale nie znali się z Sebastianem tak dobrze. Praktycznie wcale. Nie byli przyjaciółmi, więc czy to dziwne, że ze sobą nie rozmawiają? Było mnóstwo ludzi w szkole – nawet w klasie – z którymi Łukasz tygodniami nie zamieniał ani słowa i jakoś nie miał z tego powodu wyrzutów sumienia.
Dla Sebastiana chyba też byłoby lepiej, żeby się nie kumplowali. Z resztą… dlaczego właściwie Sebastian miałby chcieć się z nim przyjaźnić? Łukasz był jak każdy inny. No a poza tym, Sebastian wyglądał mu na kogoś, kto woli udzielać się towarzysko, a nie spędzać weekendy z ołówkiem i kartką. Łukasz nie byłby nawet w stanie pokazać mu żadnych klubów, ani powiedzieć, kiedy odbywa się jaka impreza. W swojej własnej ocenie Łukasz był bardzo nudnym człowiekiem i nie sądził, by Sebastian mógł odczuwać jakąkolwiek frajdę z przebywania razem z nim.
Okej, może i się trochę pośmiali podczas tej całej nauki matematyki. Ale Łukasz nie był taki wesoły na co dzień. Fajnie mu się rozmawiało z Sebastianem, było sympatycznie i miło. Niestety przeważnie Łukasz zamykał się w swojej skorupce i rzadko był tak rozchichotany, jak wtedy. Sebastian pewnie doznał mylnego wrażenia, że zdarza mu się to częściej.
Łukasz wychodził z założenia, że prędzej czy później – a raczej prędzej, niż później – znudziłby się nowemu koledze i wszystkie rozmyślania za i przeciw gejom i tak poszłyby w cholerę.
Może więc lepiej było tego w ogóle nie zaczynać? Zanim Łukasz zacząłby się łudzić, że zyskał przyjaciela na dłużej niż jedno wyjście na miasto.
*

Wielka kartka papieru kancelaryjnego leżała na ławce przed Łukaszem. Prócz czarnego pisma chłopaka widać było wiele czerwonych wstawek. Całość wieńczyła ogromna czwórka z dwoma minusami, wysmarowana w prawym górnym rogu.
- O kurwa mać… - szepnął brunet z niedowierzaniem. W klasie panował szmer, towarzyszący rozdawaniu klasówek. Łukasz wsunął swoje dłonie we włosy i zacisnął palce na głowie.
- Hej, nie przejmuj się. Możesz poprawić. – Marcin szturchnął go pocieszająco, mylnie odczytując zachowanie chłopaka.
- Nie będzie trzeba – odparł Łukasz, zwracając ku niemu twarz ozdobioną szerokim uśmiechem. – Mam cztery. Cztery, rozumiesz! – zaśmiał się szczerze. Ponownie spojrzał na swoją kartkę, żeby się upewnić, czy aby na pewno nie uroił sobie tej pięknej, parzystej cyfry. I pal licho, że z dwoma minusami! Czwórka to czwórka!
- To gratulacje! – Marcin pokazał mu uniesiony w górę kciuk. – Jak tego dokonałeś? – zapytał.

To jedno niewinne pytanie sprawiło, że coś we wnętrzu Łukasza zwinęło się w supeł. Wiedział bowiem, że nie uzyskałby nawet jednej trzeciej tych punktów, gdyby nie osoba siedząca kilka ławek za nim.
Sebastian uratował jego zajęcia plastyczne, a on co daje mu w zamian? Milczenie? Ignorowanie? Nawet teraz czuł, że ciemnowłosy wbija w niego spojrzenie. Na pewno jest ciekawy, jak mu poszło.
Łukasz nie odzywał się do niego od poniedziałku. Teraz był piątek. Całe cztery dni udawania, że Sebastian nie istnieje.
Łukasz doszedł do wniosku, że zachował się jak ostatni skurwiel.
*

Kilka lekcji później miała miejsce mała, z pozoru nic nie znacząca sprawa.
- Zapomniałam dziennika – oznajmiła nauczycielka. – Kto przyniesie?
Ku ogólnemu zdumieniu, pierwszy zgłosił się Łukasz i prędko zniknął za drzwiami. Po niecałych pięciu minutach powrócił z tym, co miał przynieść i usiadł w ławce.
Sytuacja, jak mnóstwo innych. Ta jednak miała wyjątkowo ciekawe skutki…
*

- Sebastian, przestań nadawać z Kingą i otwórz drzwi, bo ktoś puka! – krzyk Doroty rozniósł się po całym domu, docierając nawet do pokoju ciemnowłosego, który znajdował się na piętrze.
- Okej, to zaraz do ciebie oddzwonię – mruknął chłopak, zrywając połączenie z przyjaciółką i prędko zbiegając po schodach.
Było piątkowe popołudnie, więc Sebastian nie miał ochoty użerać się z sąsiadami, listonoszami i innymi tego typu ludźmi, dlatego miał szczerą nadzieję, że uda mu się załatwić tę sprawę – jakakolwiek by ona nie była – dość szybko.
Kiedy otworzył drzwi, zdębiał, ponieważ ukazała mu się niepewna twarz Łukasza.
- Cześć – przywitał się gość.
Dojście do siebie zajęło Sebastianowi jedynie kilka ułamków sekund.
- Cześć – odpowiedział, nie wiedząc zupełnie, czego się spodziewać. – Co tu robisz? – zapytał, lustrując przybysza od stóp do głów.
- Twój adres spisałem sobie dzisiaj z dziennika. A przyszedłem, żeby podziękować – powiedział po chwili milczenia Łukasz. – Za matmę – dodał i wyciągnął zza siebie wielką Milkę z orzechami. – I w ramach tych podziękowań kupiłem ci czekoladę – wyjaśnił. – Kupiłbym zgrzewkę piwa, ale po pierwsze nie wiedziałem, jakie lubisz, a po drugie pomyślałem, że skoro idę do ciebie do domu, to może lepiej nie, bo twoja mama by zobaczyła, czy coś… - mruknął Łukasz. Zorientował się wtedy, że jest cholernie zestresowany. Inaczej by tak nie paplał. - Z resztą na piwo możemy się jeszcze kiedyś wybrać.
Słysząc to ostatnie zdanie, na twarz Sebastiana wpłynął szeroki uśmiech.
- Dobra, właź do środka – powiedział, odsuwając się od przejścia i gestem zapraszając Łukasza.
- Nie, może nie, ja ta tylko na chwilę… - zaczął chłopak, ale Sebastian nie zamierzał go tak prędko wypuścić, kiedy już sam do niego przyszedł.
- Wejdź. Jest cholernie zimno i jeszcze zamarzniesz gdzieś po drodze i ominie mnie obiecane piwo. Nie wywiniesz się z niego tak łatwo. – Mrugnął do Łukasza z uśmiechem.
- Uh, no dobra – zgodził się wreszcie ciemnowłosy, zacierając lodowate ręce. Było mu w nie zimno pomimo noszenia rękawiczek.
- Chociaż trochę się ogrzejesz. Mamy napalone w kominku – dodał zachęcająco, choć niepotrzebnie, bo Łukasz i tak już zdejmował buty w przedpokoju.

- Dzień dobry – przywitał się Łukasz, kiedy zobaczył oglądającą telewizję mamę Sebastiana.
- Dobry – odparła, kiwając miło głową. – Zrobić ci herbaty? – zaproponowała od razu.
Łukasz wahał się przez moment, więc Dorota wybawiła go od podejmowania decyzji.
- Czarna może być?
Ciemnowłosy zdążył tylko kiwnąć głową, bo zaraz potem został zaciągnięty na schody przez Sebastiana.
- Ej, ty, młody człowieku! – huknęła zaraz za nimi Dorota. Sebastian zszedł kilka stopni niżej, żeby spojrzeć na matkę pytająco. – A kapci to już gościowi nie raczysz dać?
- Ale jak gość nie chciał kapci, to co? Miałem je mu siłą włożyć? – zapytał przebiegle.
Dorota w odpowiedzi jedynie wywróciła oczami, więc ciemnowłosy czym prędzej czmychnął do swojego pokoju, do którego chwilę wcześniej udało się trafić Łukaszowi.
- W celu uratowania mojej skóry ustalmy sobie, że naprawdę nie chciałeś tych kapci – mruknął Sebastian i puścił Łukaszowi oko.
- Jasne.
- Siądź sobie… gdzie chcesz – rzucił Sebastian, prezentując swój pokój. Łukasz szybko rozejrzał się wokół.
Pierwszym, co mu się rzuciło w oczy, był fakt, że Sebastian ma o wiele lepiej dobrane meble w pokoju, niż on sam. Naprzeciwko wejścia stało jasnobrązowe, narożne biurko, na którym panował idealny porządek. Komputer, myszka, klawiatura, a obok tego kilka zeszytów i podręczników ułożonych w schludny stosik. Na środku posadzki rozłożony został owalny, puchaty dywan. Pomarańczowe, zielone i brązowe paski ocieplały koloryt pomieszczenia i sprawiały, że wydawało się być bardziej przytulne. Ponadto w kolejnym rogu stało łóżko – dość spore, ale jednak pojedyncze – z jasnozieloną narzutą. W narożniku naprzeciwko biurka znajdowała się duża szafa.
Łukaszowi z miejsca spodobało się w pokoju u Sebastiana.
- Łał, masz kota! – zdumiał się, widząc małego biało-rudego futrzaka zawzięcie wbijającego pazury w narzutę na łóżku gospodarza.
Ten okrzyk zwrócił uwagę Sebastiana.
- No nie! – wrzasnął, podchodząc bliżej „miejsca kociej zbrodni”. – Mruczek, wyjazd mi stąd! – warknął, wskazującym palcem pokazując stanowczo drzwi. Kot podniósł łepek i spojrzał pytająco na chłopaka. Sebastian wywrócił oczami: - Nie „co?”, tylko wyjazd, powiedziałem! Ale już! – powtórzył.
- Nie może zostać? – wstawił się za Mruczkiem Łukasz. Sam nie miał w domu żadnego zwierzaka, chociaż bardzo je lubił. Kot wlepił w Sebastiana wzrok z nadzieją, jakby pytając: „No właśnie, nie mogę?”
- Od kiedy nalał mi na łóżko, ma kategoryczny zakaz wstępu – wyjaśnił ciemnowłosy, biorąc niezadowolonego Mruczka na ręce. – Więc nie – dodał i postawił kota na podłodze tuż za drzwiami, po czym szybko je zamknął. – Nie daj się zwieść tym słodkim oczętom – ostrzegł jeszcze Łukasza. – To tak naprawdę jest wredna, przebiegła bestia.
- Jaki pan, taki kot – odparł Łukasz z uśmiechem.

Sebastian nie odpowiedział już, tylko przysiadł na swoim łóżku, jako że Łukasz zajął wcześniej jego obrotowe krzesło przy biurku. Ciemnowłosy był jednak na tyle przezorny, by najpierw dłonią sprawdzić, czy Mruczek nie zostawił mu na pościeli jakiegoś mokrego „prezentu”. Kiedy wreszcie usiadł na swojej miękkiej narzucie, zorientował się, że panuje niezręczna cisza.
- Chyba nie przyszedłeś tutaj, żeby pogadać o moim kocie, co? – zaczął wreszcie Sebastian.
Łukasz westchnął głęboko, czując, że przeszli właśnie do tej mniej przyjemnej części spotkania.
- Już mówiłem, po co tu jestem. Chciałem ci podziękować. Dzięki twojej pomocy dostałem czwórkę z tego sprawdzianu – powiedział, jakby wciąż w to niedowierzał. – Więc mam trzy na semestr… i moje zajęcia plastyczne odetchnęły z ulgą – wyjaśnił.
- To cieszę się, że mogłem pomóc – odpowiedział Sebastian ze szczerym uśmiechem.
Łukasz spuścił trochę wzrok.
- Ale chciałem też przeprosić – powiedział po chwili. – Olałem cię na cały tydzień. Niby chciałem to sobie przemyśleć, ale i tak to nie było w porządku. No i poza tym… myślałem, myślałem i nic nie wymyśliłem, a nie chcę dłużej z tobą nie gadać, bo to czyste skurwielstwo. A ja taki nie jestem… wbrew pozorom – mruknął.
- Szczerze mówiąc byłem pewien, że już w ogóle się nie odezwiesz – przyznał ciszej Sebastian. – To dość częsty wybieg…
- Ja nie chciałem stosować żadnego „wybiegu” – burknął Łukasz. – Ja naprawdę chciałem to sobie przemyśleć. Bo to po prostu dziwne: mieć kumpla geja – wyjaśnił.
Ciemnowłosy uśmiechnął się pod nosem w odpowiedzi.
- Ano dziwne – przyznał. – Ale wszystko zależy od tego, jaki jest twój stosunek do dziwactw. Moim zdaniem opcje są dwie: „dziwne, więc dziękuję, postoję” albo „dziwne, ale okej, w sumie może być”.
Sebastian spojrzał pytająco na Łukasza.
Chłopak zacisnął dłonie na swoich kolanach. Czuł, że nie ma już wyjścia – musi podjąć jakąś decyzję. Teraz.
- W sumie może być – uznał, zerkając niepewnie na Sebastiana. – Tylko, że… no wiesz… - mruknął. – Pod warunkiem, że kumpel jest kumplem… i nikim więcej.
Sebastian zachichotał. Atmosfera trochę się rozluźniła.
- Jeśli tylko o to ci chodzi, to spoko. Mogę cię od razu zapewnić, że nie jesteś w moim typie – oznajmił ciemnowłosy z rozbawieniem.
Łukasz dyskretnie odetchnął z ulgą.
- W takim razie nie mam więcej pytań – odparł, samemu wysilając się na delikatny uśmiech.
- No i szafa gra! – uznał Sebastian.
Razem z Łukaszem przybili sobie „żółwika”.

Wszystko byłoby dobrze, gdyby gdzieś w kąciku świadomości Sebastiana nie czaiło się przeczucie, że jego kłamstwo wyjdzie na jaw w najmniej odpowiednim momencie i to już niebawem