Risu-chan
Dodane przez Aquarius dnia Kwietnia 20 2012 21:40:30
Pisane wespół z Miho <3




- Tsunehito do makijażystki, Ruiza do fryzjerki, Hiroki, przebierz się wreszcie, Hide-zou, przestań się bawić tą gitarą, rozstroisz - wydawał rozkazy zdenerwowany Asagi. Chodził po sali uzgadniając ostatnie szczegóły z dźwiękowcem, oświetleniowcem i całą resztą technicznych. Sprawdzał, czy wszystko na pewno działa i czy wszyscy wiedzą, co mają robić. U niego wszystko musiało być dopięte na ostatni guzik dwie godziny przed koncertem, czemu sam zespół się buntował.
- Przecież jestem już uczesany - Ruiza wydął wargi. Nie patrzył jednak na kolegę, lecz na swoje odbicie w lustrze. Przyglądał się sobie uważnie, szukając niedociągnięć w makijażu. - Nie mów, że ci się nie podobam - dodał niby urażony.
Asagi westchnął i sam usiadł na fotelu przed fryzjerką.
- Jesteś śliczny jak zawsze – skomentował. Wiedział, że Ruiza uwielbia komplementy i przed każdym koncertem minimum trzykrotnie pytał wokalistę, czy mu się podoba. Oczywiście, że się podoba. On jest uroczy!
- Tyle to sam wiem. Mógłbyś mi powiedzieć coś oryginalnego – gitarzysta sięgnął po szminkę i zaczął starannie malować usta. Śmiał się w duchu do siebie. Asagi zawsze był tak usłużny i przymilny! I to tylko wobec Ruizy. Gitarzysta mógł przy nim bezkarnie odstawiać kapryśną primadonnę wiedząc, że przyjaciel i tak przymknie na to oko.
Wokalista nie odezwał się już, poddał się zabiegom fryzjerki, a myślom pozwolił błądzić. Ruiza. Słodki. Uroczy. Zdolny. Prowokujący. Kapryśny. Jest tyle słów, które go opisują, mimo że niektóre zaprzeczają sobie. Ot, pierwsze z brzegu: niewinny. Owszem, wygląda naprawdę niewinnie, jest rozchichotany i absolutnie przesłodki, a jednocześnie to prowokator. Niezliczoną ilość razy Asagi chwalił niebiosa za coś takiego jak łazienki. Miał słabość do młodszego, musiał to przyznać, a chłopak prawdopodobnie doskonale zdawał sobie z tego sprawę, co gorsza, wykorzystywał to.
Obiekt jego rozmyślań pojawił się w lustrze za plecami fryzjerki. Znudzonym tonem zakomunikował, że jest już gotowy, musi tylko dopieścić swoją gitarę. Przeciągnął się i ziewnął jak kociak, po czym wziął do ręki kartkę leżącą na toaletce i, z oczyma utkwionymi w odbiciu Asagiego, odcisnął na niej nadmiar pomadki. Odłożył papier z powrotem i bez słowa opuścił garderobę. Wokalista zerknął na świstek. Rubinowe piętno zdobiło jego rozpiskę z piosenkami. Zagapił się na ślad, zamyślając się nad kształtem jego ust.
- YOSHIYUKI! Jak to będzie wyglądać na scenie?! - uświadomił sobie po chwili, co za mała, prowokująca...
- Przecież nikt tego nie zobaczy - odkrzyknął gitarzysta. Widać nie odszedł daleko. - To tylko dla ciebie, Taka-chan.
- ... -chan? - tego jednak Ruiza już nie usłyszał. Asagi zastanowił się, co się dziś dzieje z tym chłopakiem, jest niemożliwy!
Kilkanaście minut później jego włosy były gotowe, poddał się zabiegom makijażystki, sprawdził, czy wszystko na pewno jest w porządku, po czym usiadł w garderobie. Samotność... Tego mu właśnie potrzeba. Kilku chwil na skupienie się i wyciszenie. Z Ruizą było oczywiście odwrotnie. Przytłumione dźwięki jego gitary docierały nawet tutaj. Popisywał się. Asagi mógł sobie z łatwością wyobrazić, jak teraz wyglądał, jego mimikę, dłoń przesuwająca się po gryfie, zwinne ruchy palców... O nie, zdecydowanie nie powinien o tym myśleć, nie o zmysłowych ustach ani dłoniach wręcz pieszczących gitarę. Cholera. Ta mała wiewiórka chyba sobie nie zdawała sobie sprawy, co robi z wokalistą. Asagi zatrzasnął drzwi garderoby, niechcący robiąc hałas. Nie myśl o Ruizie, nie myśl o Ruizie – powtarzał sobie, ale przed oczami miał właśnie jego. I chyba ściągnął go myślami. Gitarzysta zapukał - niepodobne do niego - i słodkim głosem zapytał:
- Taka, żyjesz?
- Buddo, nie - powiedział wokalista głośno do siebie. Tylko nie Ruiza! - Żyję, żyję, mam się całkiem dobrze, dzięki, że pytasz - dodał.
- Mogę wejść? - pytanie było czysto retoryczne, sekundę później młodszy wszedł i, niby zapomniawszy się, przekręcił zamek.
- Wiesz, że przed koncertem wolę być sam - wokalista założył nogę na nogę, by chociaż częściowo ukryć pół-erekcję.
- Wiesz, stęskniliśmy się za tobą - Ruiza wykrzywił usta w szelmowskim uśmieszku.
- A od kiedy mówisz o sobie w liczbie mnogiej? Poza tym, niedawno narzekałeś, że masz mnie dość - zauważył Asagi. No idźże już stąd - wręcz krzyczał w myślach.
- Bo jesteś nieznośny. I marudny - Ruiza pokazał mu język. Oparł się o ścianę i machinalnie bawił troczkiem kostiumu. Ani myślał wychodzić.
Wokalista patrzył na tę zabawę jak zahipnotyzowany.
- Nikt ci nie każe ze mną teraz siedzieć.
- Mówiłem, że tęskniłem. I pomyślałem, że może mogę ci jakoś pomóc - oczy mu rozbłysły.
- Nie, dziękuję. Nie potrzebuje pomocy, całkiem dobrze jest mi samemu. Wiesz, nikt mi nie marudzi nad głową, nie kaprysi, mam ciszę i spokój - dla bezpieczeństwa Asagi odsunął się.
- Ze wszystkim radzisz sobie sam? - spytał gitarzysta niewinnie.
- Oczywiście, że tak, Yoshi-chan. W tym momencie po prostu muszę was pilnować, żebyście za bardzo się nie rozleźli i byli gotowi na czas koncertu.
- Byliśmy grzeczni - odparł przymilnie.
- No nie wiem, ty dziś przechodzisz samego siebie.
- A co takiego robię? - spytał Ruiza tonem człowieka niesłusznie oskarżonego.
- Kaprysisz, wiewióreczko - odparł Asagi zgodnie z prawdą. Od rana gitarzysta ogłasza światu, co mu się nie podoba, a nie podoba mu się w zasadzie wszystko.
- Może troszeczkę - zbliżył się. - Na szczęście ty mnie zawsze jakoś ugłaszczesz - puścił oko.
- Tak, zawsze mam odpowiednie cukierki dla ciebie – ‘Nie zbliżaj się...’
- Co ja bym bez ciebie zrobił - gitarzysta obrzucił go żarliwym spojrzeniem.
- Zginąłbyś marnie, mały - Asagi pstryknął Ruizę w czoło i wstał z zamiarem udania się do łazienki. Zignorował jego spojrzenie.
Blondyn najwyraźniej jednak nie miał zamiaru pozwolić mu uciec. Oplótł go ramionami w pasie, wtulając się w jego plecy.
- Co ty robisz? - zapytał zaskoczony Asagi. To tulenie w tym momencie naprawdę mu nie pasowało.
- Z TYM naprawdę nie musisz radzić sobie sam - szepnął zmysłowo młodszy, gładząc przyjaciela po brzuchu.
- Puść mnie - powiedział stanowczo wokalista, łapiąc ręce Ruizy. Może i leciał na niego, ale nie zamierzał go wykorzystać, nawet, jeśli się o to prosi.
Gitarzysta nie posłuchał. Jego prawa dłoń uparcie wędrowała w dół. Uniósł się na palcach, by móc pocałować ciemnowłosego w szyję. Asagi zadrżał z przyjemności, jednak musiał się opanować.
- Yoshiyuki. Puść - warknął, odrywając jego ręce od swojego ciała, odsunął się od niego i skierował do drzwi. Dłonie mu się trzęsły, przez co miał problem z otworzeniem zamka.
- Poczekaj... proszę - rzekł Ruiza nieoczekiwanie łagodnie i jakby...płaczliwie?
Zadziałało. Asagi wciąż stał do niego tyłem, z dłonią na klamce, jednak już nie walczył z zamkiem. Cholerna słabość.
- Na co?
Gitarzysta bez słowa wsunął się w jego ramiona, delikatny i niewinny jak nigdy. Asagi objął go odruchowo, wzdychając. Bezbronne maleństwo... Ruiza zarzucił mu ramiona na szyję, wtulając się mocno. Troszeczkę za mocno niż pozwala przyzwoitość, ale kiedy się nią przejmował? Zaraz jednak Asagi zadbał o to, żeby gitarzysta nie wyczuł jego erekcji. Może Ruiza jest słodki i uroczy, ale jest także seksownym mężczyzną, który od kilku dni nieustannie prowokuje wokalistę. Asagi nie był w stanie odepchnąć młodszego. Wciąż go tulił i gładził delikatnie jego plecy.
- Co się dzieje, kochanie? - zapytał delikatnie.
- Nie lubisz mnie? - gitarzysta zadarł głowę, by na niego spojrzeć.
- Bardzo cię lubię, przecież wiesz – Asagi z trudem powstrzymywał się, by nie ucałować go.
- To o co chodzi?
Wokalista w odpowiedzi tylko pocałował Ruizę w nos. Nie potrafił jasno odpowiedzieć na pytanie, w zasadzie sam nie wiedział dokładnie. Zamyślił się na chwilę. Gitarzysta mu się podobał. podniecał go. Teraz chciał mu... pomóc, ale...
- Nie chcę cię na jeden raz - półświadomie powiedział to na głos.
- Dureń - prychnął młodszy i zdecydowanie przyciągnął go do pocałunku.
- Yoshi... - zaprotestował słabo Asagi. - To naprawdę nie jest dobry pomysł... - usta mówiły to, co nakazał mózg, jednak serce chciało czegoś zupełnie innego.
- Cicho - potulny Ruiza najwidoczniej udał się w daleką podróż. W ramionach wokalisty wił się teraz mały diabeł, który wpijał się w jego usta, kolanem zaś rozsuwał mu nogi.
Wokalista już nie mógł dalej protestować. Ruiza zawsze mógł z nim robić to, co chciał.
Drobne dłonie badały jego ciało, drażniły, by wreszcie trafić na fizyczny dowód podniecenia.
Asagi zareagował cichym jękiem, objął przyjaciela, wpijając się w usta. Gitarzysta nie zamierzał tracić czasu. Sprawnie rozpiął mu spodnie i wsunął dłoń pod materiał. To sprawiło, że erekcja wokalisty stała się jeszcze twardsza.
- Tak... - jęknął, przesuwając swoją dłoń na krocze Ruizy.
- Zostaw – ten odsunął ją delikatnie. - Nie mamy na to czasu - szepnął mu do ucha, nie przestając go pieścić.
- Ale ja chcę - zaprotestował Asagi. Nie chciał, żeby to było jednostronne.
Gitarzysta jedynie uśmiechnął się do niego lubieżnie. Cmoknął go lekko w usta i osunął się przed nim na kolana. Ciemnowłosy znów jęknął, widząc to. To był tak podniecający widok... Ruiza szybko uwolnił nabrzmiały członek. Przesunął po nim dłonią, wzrok utkwiwszy w górze, na twarzy kochanka. Asagi był zarumieniony z przyjemności, oczy mu błyszczały, oddychał ciężko. Czy on naprawdę zamierza...?
- Tylko nie dotykaj moich włosów - zaśmiał się gitarzysta, zanim objął go gorącymi wargami, za co został nagrodzony przeciągłym jękiem. Asagi odchylił głowę do tyłu, zamykając oczy. Oparł się o drzwi. Tak dobrze... Ruiza poruszał głową rytmicznie, drażniąc go dodatkowo językiem. Pomagał sobie dłonią, doprowadzając do szaleństwa. Bezczelnie przy tym na niego patrzył. Zdawał się świetnie bawić. Wokalista z trudem się powstrzymywał przed głośnym jęczeniem. Po tak długim czasie abstynencji... po tak długim czasie pragnienia wreszcie... To było niesamowite, Ruiza doskonale wiedział, co robi. Gitarzysta zamruczał z zadowolenia obserwując efekty swoich działań. Wziął kochanka nieco głębiej w usta i przyspieszył. Asagiemu niewiele czasu zajęło zbliżenie się do krawędzi orgazmu. Był spragniony, a usta gitarzysty były takie miękkie...
- Ja zaraz...
Ruiza nie odsunął się. Wręcz przeciwnie, włożył w pieszczoty jeszcze więcej uczucia. Spojrzał na wokalistę z niemym przyzwoleniem. Ten zacisnął zęby na swojej dłoni, by stłumić jęk. Doszedł mocno w ustach kochanka. Młodszy przełknął wszystko i dokładnie go oblizał. Wstał i dysząc oparł się Asagim.
- Jeśli chcesz - jęknął mu do ucha - przyjdź wieczorem do mnie. Zostawię otwarte drzwi. Wokalista przygarnął go do siebie i pocałował mocno. Dłoń od razu skierował na najwrażliwsze miejsce w jego ciele, chciał się odwdzięczyć.
- Nie mamy czasu, Taka-chan - przypomniał mu. - Poczekaj. Pokażę ci coś lepszego po koncercie.
- Na pewno? Czuję...
- Nie przejmuj się tym - gitarzysta zbył go i szybko wyszedł. Tak jakby nic nie zaszło. Asagi stał jeszcze kilka minut w samotności, nie bardzo wiedząc, co ma o tym myśleć. W końcu jednak poprawił spodnie i wyszedł na scenę. Przedstawienie czas zacząć.

Iść czy nie iść? - zastanawiał się Asagi, stojąc pod prysznicem po koncercie. Musi się dowiedzieć, dlaczego Ruiza postanowił mu... pomóc wcześniej, a dziś wieczorem może być jedyna okazja do spokojnej rozmowy. W końcu gitarzysta obiecał zostawić otwarte drzwi, więc nic się nie stanie, jeśli pójdzie. Porozmawiają o tym, co zaszło i dlaczego. Z drugiej strony... No dobra. Zapuka do drzwi i co dalej? Zapyta: Hej, Yoshi-kun, słuchaj... dlaczego mi obciągnąłeś w garderobie? Nie, bez sensu. On mu zatrzaśnie drzwi przed nosem. Albo na nosie... Poza tym młodszy powiedział, że pokaże mu coś lepszego, co oznacza, że znów wylądują w jednoznacznej sytuacji, a tego Asagi chyba wolałby uniknąć. Najpierw chce porozmawiać. Nie. Zdecydowanie musi iść – podjął decyzję, myjąc zęby. Jest dorosłym facetem, do jasnej cholery, nie licealistą. Sprawa musi się wyjaśnić.
Ruiza opadł na łóżko. Zmęczyło go spacerowanie po pokoju. On nie przyjdzie, czekał na próżno. Pewnie jest na niego wściekły. Albo się nim brzydzi. Gitarzysta skulił się. W pokoju było chłodno, a on nie miał na sobie nic oprócz bielizny. Planował to od dawna. Miało być inaczej. Nie chciał, żeby to poszło...tak szybko. Miał się pohamować, chociaż raz. Ciężko wygrać ze starymi nawykami, pomyślał gorzko. Z drugiej strony zachowanie Asagiego drażniło go i frustrowało. Kompletnie nic nie rozumiał. Do prawdy, jak można być tak tępym? I protekcjonalnym na dodatek. Smutek ustąpił miejsca bezsilnej złości. Nie zaśnie tej nocy, już to wiedział.
No dobra. Asagi ubrał się. Dobra. Już może wychodzić. Wciąż jednak stał przed lustrem, wahając się.
- Takahiro, do jasnej cholery – warknął do siebie. - Masz trzydzieści osiem lat, idź już! - zdeterminowany wyszedł, zatrzasnął pokój i przeszedł do Ruizy. Zapukał energicznie do drzwi.
Gitarzysta aż podskoczył na ten dźwięk. Usiadł po turecku. Nie zawracał sobie głowy szukaniem szlafroka. Znał tylko jedną osobę, która pytałaby czy może wejść, wiedząc, że drzwi były dla niej otwarte.
- Wejdź - powiedział.
Asagi wykonał polecenie.
- Yoshiyuki, słuchaj... - zaczął, zaraz jednak zamilkł i zagapił się na prawie nagiego przyjaciela. Z trudem odwrócił wzrok. - Przepraszam, nie wiedziałem, że jesteś nagi. Może się ubierz?
- Mamy to samo - prychnął gitarzysta.
- No tak, ale jednak... Chcę porozmawiać, a swoim... strojem... rozpraszasz mnie
Ruiza roześmiał się perliście.
- Jesteś beznadziejny, ale uznam to za komplement - wślizgnął się pod kołdrę. - Zimno mi.
- To był komplement, w jakimś sensie - Asagi usiadł na skraju łóżka i poprawił mu kołdrę. Chciałby go przytulić. Teraz.
- Nie ogrzejesz mnie? - gitarzysta zatrzepotał rzęsami i oparł się o poduszkę.
- Yoshi... - wokalista westchnął i objął go - Hm...
Młodszy wtulił się w niego. Milczał, gładząc wokalistę po ramieniu. Asagi przytulił go mocniej i pocałował w głowę. Ruiza był taki niewinny... Taki ciepły. Zawsze roześmiany. Asagi kochał jego śmiech, jego uśmiech. W ogóle całego Ruizę kochał. Wokalista zastanawiał się, jak ma zacząć tę rozmowę w miarę delikatnie. Dlaczego On zrobił mu dobrze w szatni? Bo chciał, to było pewne. Ruiza NIGDY nie robił czegoś, czego nie chciał. Pytanie więc, dlaczego chciał zrobić Asagiemu dobrze? Wokalista zamyślił się, próbując odpowiedzieć na swoje pytania.
Ruiza tym czasem nie tracił czasu na rozmyślania. Było mu tak dobrze... Lubił bliskość Asagiego, mimo że czasem zachowywał się jakby było dokładnie odwrotnie. Pieścił go delikatnie, wtulając się w niego i oplatając niczym bluszcz. Ciało wokalisty reagowało na jego dotyk.
Wokaliście też było przyjemnie. Zapomniał o swoich pytaniach i także delikatnie pieścił przyjaciela. W sumie... Leci na młodszego. Bardzo leci. Dlaczego by nie spróbować, skoro obaj mają na to ochotę? W końcu nie bez powodu Ruiza teraz się do niego tuli i mizia. Nie bez powodu ostatnio szuka jego towarzystwa i dotyku. Może spróbować...? Nie. Zdecydowanie nie. NIE MOŻE wykorzystać Ruizy. NIE CHCE mieć go na jeden raz, tylko na stałe. Czas to przerwać.
- Yoshiyuki - powiedział Asagi stanowczo, uwalniając się z jego objęć. - Dlaczego to robisz?
- Przecież po to tu przyszedłeś - Ruiza spojrzał na niego chytrze. Ułożył się na boku i odchylił kołdrę. - Mógłbyś chodź raz nie być takim sztywniakiem. No chyba że... - urwał rozbawiony.
- Przyszedłem porozmawiać o tym - a sztywny to ja jestem, w spodniach, dodał Asagi w myślach i ucieszył się, że postanowił założyć te luźne. Gitarzysta go strasznie podniecał. - Nie chcę cię wykorzystywać do zaspokajania swoich potrzeb seksualnych.
- Wolisz się nimi zajmować własnoręcznie - zakpił młodszy. Narastała w nim irytacja, ale starał się opanować.
- Wolę nie wykorzystywać osób, na których bardzo, BARDZO mi zależy.
- Nie wykorzystujesz - oparł Ruiza cicho zbliżając się do niego.
- A co będzie jutro? - gitarzysta poruszał się z gracją, jak kot, hipnotyzował. Asagi nie potrafił się odsunąć.
- Ćśśś - młodszy położył mu dłonie na ramionach i pocałował lekko.
Starszy nie potrafił mu się oprzeć, objął Ruizę w pasie, przyciągając bliżej i pocałował mocniej i głębiej. Gitarzysta zadrżał. Usiadł na biodrach przyjaciela z ochotą oddając jego pocałunki. Szybko rozbudziły w nim pożądanie, a potęgowały je jeszcze dłonie Asagiego, pieszczące skórę na jego plecach. Zamruczał jak zadowolony kot. Przywarł mocniej do kochanka, ocierając się o niego. Asagi westchnął cicho. Był równie mocno podniecony i... pragnął tego. Pragnął kochać się teraz z Ruizą, nie zważając na konsekwencje, ważne było tu i teraz. Wargi gitarzysty przesunęły się na jego szyję. Całował skórę coraz mocniej, przygryzając lekko od czasu do czasu. Asagi pojękiwał z przyjemności, szyja była jego bardzo wrażliwym punktem. Przesunął dłonie na pośladki Ruizy i przycisnął mocniej do siebie, pieścił go delikatnie.
- Przecież ty tu jesteś wampirem, Taka-chan - szepnął mu do ucha.
Wokalista przewrócił go na plecy, przyciskając do łóżka.
- Mam wyssać Twoją krew? - zapytał, przygryzając skórę na szyi.
Ruiza jęknął głośno, wyginając ciało w łuk. Taki Asagi podobał mu się znacznie bardziej. Oplótł go nogami w pasie. Starszy pieścił jego szyję, przygryzając ją i całując raz po raz. Jedną dłonią opierał się na materacu, nie chcąc przygnieść kochanka, a drugą przesuwał po jego torsie. Podobało mu się to cholernie. Do tej pory kochał się tylko z kobietami, ale ogólna zasada chyba jest ta sama, nie? Następnie uwagę jego ust przykuły obojczyki i pierś. Pieścił z zapamiętaniem sutki, przelewając w pieszczoty wszystkie uczucia względem Ruizy. Gitarzysta zanurzył dłonie w jego włosach, jakby bał się, że mógłby się odsunąć. Ocierał się bezwstydnie o biodra kochanka. Poddawał mu się zupełnie, delikatny i gorący. Asani zatracił się w tym, co robił. Pieścił językiem brzuch kochanka i pępek. Sam fakt, że go dotykał był mocno podniecający, miał wrażenie, że mógłby dojść tylko pieszcząc kochanka.
- Taka-chan! - pisnął Ruiza. - To łaskocze!
Wokalista w odpowiedzi ugryzł go lekko. Zupełnie zapomniał, że jego kochanek ma okropne łaskotki na brzuchu. Uklęknął między jego nogami i patrzył na niego, kładąc dłoń na penisie gitarzysty.
- Mmm - Ruiza westchnął. - Taka-chan? Czy to prawda co mówią o wokalistach?
- A co mówią? - starszy masował jego krocze.
- Że dobrze robicie ustami – Ruiza przygryzł wargę, patrząc na niego ciekawie.
- Hm... - zastanowił się wokalista. - Może sprawdzimy? - powiedział i wsunął palce pod gumkę bokserek jasnowłosy. Nie miał zbyt dużego doświadczenia w obciąganiu, ale tyle razy jemu robiono dobrze... Poza tym jest facetem, tak? Wie, co faceci lubią, tak? Asagi szybko zdjął niepotrzebną bieliznę, pochylił się i ucałował sam czubek penisa.
- Och - jęknął Ruiza. Uśmiechnął się do siebie. Bał się, że Takahiro się wystraszy albo odmówi... Chce go. Naprawdę go chce. Dotyk miękkich warg był tak leciutki, ale wystarczył, by rozpalić go do białości.
Asagi nigdy nie należał do nieśmiałych, wręcz przeciwnie. Lubił próbować nowych rzeczy. Teraz miał świetna okazję do odwdzięczenia się Ruizie za epizod w garderobie, więc naprawdę się starał.
Drażnił go językiem przez chwilę, po czym wziął do ust czubek i ssał, następnie pochłonął tak głęboko, jak tylko mógł, resztę pieszcząc dłonią. Rytmicznie wsuwał i wysuwał go z ust, pomagając sobie językiem. Gitarzysta zacisnął dłonie na pościeli. Wił się i jęczał dając wyraz rozkoszy. Drżącym głosem błagał o więcej, a Asagi chętnie spełniał te prośby. Rozluźnił gardło i wsunął penisa głęboko, zaciskając oczy. Z doświadczenia wiedział, że to jest strasznie przyjemne, wiec postanowił spróbować. Ruiza krzyknął.
- Wy..wystarczy - wydyszał. To było zbyt przyjemne. Asagi mógł niechcący pokrzyżować jego plany.
Starszy zamruczał w odpowiedzi i odsunął się, dokładnie oblizując penisa. Spodobało mu się pieszczenie Ruizy, ale... czy spodobało się jemu, skoro kazał przestać?
- Moja teoria była prawdziwa – gitarzysta uśmiechnął się do niego, zarumieniony.
- Że my, wokaliści, jesteśmy dobrzy w seksie oralnym? - objął Ruizę, całując go.
- Co jeszcze potrafisz? - szepnął młodszy zmysłowo.
- To zależy, co byś chciał - odparł Asagi, liżąc jego ucho.
Ruiza ujął twarz starszego w dłonie i spojrzał mu w oczy.
- Weź mnie.
- Teraz?
Gitarzysta przewrócił oczami.
- Jesteś głupszy niż wyglądasz - powiedział z czułością.
Asagi spuścił głowę, nieco zawstydzony.
- Nigdy tego nie robiłem... – ‘i, szczerze powiedziawszy, nie do końca wiem, jak się za to zabrać.’
- Najpierw się rozbierz - rzekł Ruiza takim tonem, jakby tłumaczył coś dziecku.
Asagi westchnął i rozebrał się. Może gitarzysta nie wyśmieje jego umiejętności, a raczej ich braku. W sumie niby ogólna zasada JEST taka sama, ale jednak... kobieta i mężczyzna bardzo się różnią od pasa w dół i wokalista, mimo opanowanej teorii w całkiem niezły sposób, wciąż odczuwał strach przed wykorzystaniem wiedzy w praktyce. Wiadomo, mógł przypadkiem skrzywdzić Ruizę czy coś...
Młody gitarzysta położył się na brzuchu i oparł głowę na dłoniach. Pożerał kochanka wzrokiem. Asagi był piękny. Owszem, widywał go wcześniej częściowo rozebranego, ale nie pozwalał sobie przyglądać mu się tak bezwstydnie. Wodził wzrokiem po jego ciele, jakby chciał zapamiętać każdy jego szczegół. Może to jedyna okazja... Asagi stał przed nim zupełnie nieskrępowany swoją nagością. Wiedział, że jego ciało się podoba. Było nie było, dbał o nie. Siłownia, bieganie, odpowiednia dieta... Dawały efekty. Uklęknął przy Ruizie i spontanicznie pocałował go w kręgosłup, tuż nad pośladkami.
- Mrau - gitarzysta zachichotał.
Wokalista przejechał językiem po jego kręgosłupie aż do karku, całował go tam i zrobił malinkę. Wciąż nie bardzo wiedział jak ma wziąć się za to, czego chciał Ruiza.
Gitarzysta przewrócił się na plecy i pocałował go.
- Chcę ciebie - westchnął. - Nauczę cię wszystkiego.
Asagi odpowiedział mu pocałunkiem. Chciał się nauczyć, jak sprawić Ruizie przyjemność. Chciał wiedzieć. Ruiza zostawił go na chwilę samego i udał się do łazienki. Gdy wrócił, wręczył kochankowi tubkę żelu.
- Pomożesz mi? Czy wolisz, żebym zrobił to sam? - zapytał łagodnie.
Wokalista zastanowił się, patrząc na lubrykant. Przez chwilę ważył go w dłoni i spojrzał na kochanka. Było mu niewymownie głupio.
- Chyba nie bardzo wiem jak...
- Kobiety też tego czasem używają. Nigdy nie...?
- Nie tutaj - Asagi dotknął jego pośladków. - To jest znaczna różnica.
- Nic mi nie będzie - Ruiza uśmiechnął się. Naprawdę chciał, żeby to wokalista go przygotował. - Musisz tylko zwilżyć palce i mnie natrzeć.
- No dobrze.
Wokalista wylał nieco żelu na palce i poczekał, aż Ruiza odpowiednio się ustawi. Pocałował go w brzuch i delikatnie zaczął pieścić jego dziurkę. Po kilku chwilach ostrożnie wsunął w niego palec.
- Och - oczy gitarzysty zaszły mgłą. - Musisz...mnie rozciągnąć.
- Mhm... - Asagi oddał się całkowicie przyjemności obserwowania reakcji młodszego. Poruszał przez chwilę palcem, po czym wsunął w niego drugiego. Zgiął je i dotknął prostaty. Ruizie wyrwał się okrzyk przyjemności, ciałem wstrząsnął gwałtowny dreszcz. Wokalista uśmiechnął się i przez chwilę go tak masował, znów dołączając palec. Poruszał nimi, za każdym razem starając się dotknąć tego czułego punktu. Drugą dłonią dotknął prostaty także od zewnętrznej strony.
- Kto cię tego nauczył? Boże... - Ruiza wił się pod jego dotykiem.
- Wystarczy Asagi - zaśmiał się wokalista. - Może nigdy tego nie robiłem, ale coś wiem.
Wciąż pieścił młodszego, zastanawiając się, jak długo powinien to robić, żeby nie skrzywdzić go. Jego penis także domagał się atencji. Mimo, że pieszczenie Ruizy sprawiało mu ogromną przyjemność, wolałby jednak być dotykany.
Ruiza nie był samolubny w łóżku. Wręcz przeciwnie, namiętny z natury równie mocno lubił dawać przyjemność co ją otrzymywać. Asagi jednak pieścił go tak cudownie... Uczucie oszołomiło go, zapomniał o świecie. Wokalista poruszał palcami coraz szybciej, przytulając twarz do jego brzucha, drugą dłoń zaciskał na pościeli. Po chwili jednak zdecydował, że nie może dłużej czekać. Wyjął palce, nasmarował swojego penisa i ustawił się między nogami Ruizy. Wszedł w niego wolno i ostrożnie, jęknął cicho. To uczucie nie równało się z niczym innym na ziemi, ta ciasnota... Nie do opisania.
Ruiza mocno przycisnął go do siebie.
- Poczekaj chwilę - jęknął zaciskając powieki. Drżał.
- Wszy... wszystko dobrze? - Asagi z całej siły starał się nie ruszać. Wiedział, że może sprawić kochankowi ból każdym nieumiejętnym ruchem.
- T...tak - wydusił. Oplótł jego biodra nogami, powoli się rozluźniając.
Wokalista całował go po twarzy, czekając na przyzwolenie. Ruiza pocałował jego usta, najpierw lekko, a potem stopniowo pogłębiając pocałunek. Poruszył biodrami z westchnieniem, co Asagi odebrał jako sygnał. Zaczął się poruszać delikatnie, nie przerywając pocałunku, było mu tak dobrze...Ruiza starał się dopasować do rytmu. Gładził kochanka po plecach i karku, całując zachłannie. Ruchy wokalisty były powolne i ostrożne. Bał się przypadkowo uszkodzić gitarzystę.
Ruiza czułym gestem odgarnął mu grzywkę z czoła.
- Naprawdę nie jestem ze szkła - szepnął, a w oczach zapaliły się znajome ogniki.
- Nie chcę cię zranić -odparł wokalista, ale posłusznie zaczął poruszać się mocniej.
- Już będzie dobrze - uspokoił go Ruiza i pocałował w szyję.
Asagi zamruczał w odpowiedzi. Jego ciało ogarnęła całkowita przyjemność. Nie myślał o tym, co będzie później. Ważne było to, co się dzieje teraz. To, że kochał się z gitarzystą. Zatracił się w odczuciach, poruszając się coraz szybciej. Natłok wrażeń i zmęczenie po koncercie spowodowały, że dojście nie zajęło mu dużo czasu. Wbił się mocno w kochanka i wytrysnął w nim, jęcząc głośno. Ruiza skończył niemal równo z nim. Opadł na poduszki, zarumieniony. Powieki miał zaciśnięte, oddychał ciężko. Asagi przekręcił się na bok i przytulił go mocno do siebie. Starał się uspokoić oddech, w głowie miał błogą pustkę. Gitarzysta wtulił się mocno. Czuł nasienie kochanka cieknące gorącą stróżką po jego udzie, ale nie dbał o to.
- Mój słodki... - szepnął Asagi.
Ruiza nie odpowiedział. Chciał teraz zasnąć, ale powoli wracał do rzeczywistości. Przed chwilą bezwstydny, teraz bał się spojrzeć w twarz kochanka. Wokalista gładził łagodnie jego plecy, odpoczywając. Dobrze wiedział, że za chwilę będą musieli porozmawiać o tym, co się stało.
- Przyniesiesz mi ręcznik? - zapytał Ruiza cicho.
Asagi wstał bez słowa i udał się do łazienki. Wrócił po kilku minutach ubrany już w bokserki. Podał gitarzyście mokry ręcznik. Nie przestawał go obserwować.
- Niezbyt ładny widok, wiem - mruknął Ruiza, trąc ciało mocniej niż było to konieczne. Unikał tego świdrującego wzroku jak mógł.
- Ty jesteś ładny. To wystarczy - wokalista zabrał mu ręcznik i wytarł go delikatnie. Zaczynał się bać, że Ruizie się nie podobało, że poczuł się wykorzystany.
- Dziękuję - odparł gitarzysta cicho.
- Przepraszam - Asagi przytulił go lekko. - Straciłem panowanie nad sobą, nie powinienem...
- Sam chciałem - Ruiza rozglądał się za swoja bielizną.
Wokalista podał mu ją bez słowa. Ruiza ewidentnie żałował. Cholera, jaki Asagi jest głupi! Ma prawie 40 lat, a stracił nad sobą panowanie jak jakiś szczeniak. Złościł się na siebie.
Ruiza wsunął bokserki. Chłód panujący w pokoju znów zaczął mu dokuczać. Zadrżał z zimna. Przepraszał. To znaczy, że go nie chciał. Było im dobrze przez chwilę, ale co z tego. Przeklinał własną naiwność.
Asagi okrył go kołdrą i gryzł swoją wargę, rozmyślając.
- Widzisz, Yoshi... - zaczął powoli, dokładnie ważąc słowa. - To wszystko nie jest takie proste...
- Zrozumiem - odparł beznamiętnie. Nadal się trząsł, mimo kołdry.
- To nie jest proste, bo... - wokalista przerwał na chwilę, nie wiedząc, jak dokładne się wyrazić. - To nie był dla mnie tylko seks, wiesz. Nie będę ukrywał, że mi się podobasz, bardzo. Było... hm... Zależy mi na tobie bardziej, niż na przyjacielu. Chciałbym być dla ciebie kimś więcej.
Ruiza spojrzał na niego zaskoczony.
- Naprawdę?
- Ja wiem, że to dla ciebie zaskoczenie i zrozumiem, jeśli nie będziesz chciał być ze mną, ale... po prostu muszę ci to powiedzieć. Nie chcę dłużej tego ukrywać. Jestem tylko człowiekiem, który ma do ciebie wybitną słabość. Ulegnę ci za każdym razem. Po prostu chcę, żebyś wiedział i żebyś miał to na uwadze, kiedy następnym razem...
Ruiza nie odpowiedział. Czuł się zmęczony i oszołomiony. Powoli przetrawił jednak słowa przyjaciela. Zaskoczenie ustąpiło miejsca złości. Najnormalniej w świecie był wkurwiony. Uniósł dłoń i nie panując już nad sobą wymierzył Asagiemu siarczysty policzek.
-Ty durniu!
Wokalista syknął z bólu. Co jak co, ale Ruiza miał sporo siły. Asagi przyłożył dłoń do policzka, czując jak piecze. Z pewnością zostanie ślad. Przyjął to jednak ze spokojem. Zasłużył.
- Przepraszam - powiedział cicho. Być może nie powinien mówić, że go kocha... Teraz chyba powinien wyjść, ale pozostał w bezruchu.
- Teraz mi to mówisz! - zawołał Ruiza. - Od tak dawna łaszę się do ciebie, a ty odpychałeś mnie jak szczeniaka, który plącze się pod nogami. A teraz mi łaskawie mówisz...! Jakim trzeba być kretynem!
Oczy gitarzysty zaszkliły się. Asagi słuchał tego z pochyloną głową, jak karcone dziecko.
- Myślałem, że ty tak... dla zabawy albo... ja wiem... z samotności może - jeszcze nie do końca do niego docierał sens słów przyjaciela.
- Dla zabawy! - powtórzył Ruiza. Zabolało go to. Odwrócił się gwałtownie i ze złością otarł oczy. Ten dureń nie był wart płaczu.
Wokalista podniósł głowę, aż mu strzeliło coś w szyi.
- Jezu, Yoshi, Yo-chan, nie płacz, proszę! - krzyknął i objął go. - Nigdy nie myślałem, że ktoś taki jak ty, tak niesamowity, mógłby chcieć mnie.
- Nie płaczę, kretynie - pociągnął nosem na dowód.
- Właśnie widzę - wokalista tulił go do siebie mocno.
- Przepraszam.
- Przestań wreszcie przepraszać! - Ruiza znów miał ochotę mu przyłożyć.
- Prze... -zaczął Asagi i zaraz zamilknął.
- Łoś - podsumował Ruiza. Uspokoił się nieco.
- Zakochany w tobie do szaleństwa.
- Pierdol się. Może teraz ja dla odmiany poudaję, że nie widzę.
- Nie udawałem, że nie widzę, że się łasisz. Byłem pewien, że nigdy przenigdy nie będziesz mnie chciał.
- Zorientowali się chyba wszyscy oprócz ciebie - Ruiza opatulił się szczelnie kołdrą. Nie zamierzał się do niego odwracać.
Wokalista znów go przytulił.
- Bo byłem zaślepiony swoimi własnymi myślami. Urojeniami. Może gdybyś wcześniej dał mi w twarz, dotarłoby do mnie.
- Korciło - odparł gitarzysta i nawet się lekko uśmiechnął.
- Mogłeś to zrobić - wokalista pogłaskał go delikatnie po policzku. - Naprawdę mi na tobie zależy...
Ruiza westchnął tylko, pozwalając na pieszczoty.
- I chcę z Tobą być. A ty chciałbyś ze mną? - zapytał Asagi niepewnie.
- Takahiro, nie osłabiaj mnie - Pewnie, że bym chciał gamoniu, pomyślał.
- Upewniam się tylko, wiesz. Chcę wiedzieć na pewno zanim cię pocałuję. Nie chciałbym dostać drugi raz w twarz - zaśmiał się Asagi i potarł lekko policzek. - Masz ciężką rękę.
- Zrobię ci okład...
- Najpierw mi odpowiedz, proszę - wokalista go przytrzymał.
- Chcę - szepnął.
Asani ujął delikatnie jego twarz w dłonie i pocałował. Był szczęśliwy.